Gdzieś była nagonka na ciążę po Cilleście. Moje dwie siostry brały je i nic im nie jest. Jedna łyka je już parę lat, a ogólnie bierze pigułki 9. Druga 4, ale zrezygnowała z Yasminu i jest 'czysta'.
Ja bardzo bałam się przejścia na coś lżejszego - jak Yasminelle, ale jest ok. Bo ekscesach z Yasminem przez 3 lata, Yasminelle leci już z lekka rok. Zwłaszcza, że moje życie seksualne przez ponad 1,5 roku było martwą pustynią - do teraz. Bałam się, że lżejsza dawka hormonu trochę nastroiła mój organizm na inne tory, ale jest ok. Nic mi się nie trafiło, a biorę je co do minuty niemalże, chociaż zawsze jest strach. Przez te anonimowe wypociny o ciążach podczas brania.
Osobiście robię wszystko, żeby nic mi się takiego nie zdarzyło. Przez patologię w rodzinie nie chcę mieć dzieci, bo boję się, że przeniosę część wzorców na potomka. Wierzę, że po prostu macierzyństwo samo się odwoła do mojego umysłu i wtedy - why not. Zero soku grejpfrutowego, mleko nigdy po wzięciu tabletki. Zero antybiotyków i witaminy C. Nie mówiąc już o paracetamolu. Popalam trochę, ale od niedawna, a to nie zmniejsza skuteczności jedynie samą płodność.
Nie ma 100%, ale te 99,9% to też kwestia pecha - brzydko mówiąc - i skrupulatności. Naprawdę trzeba uważać. Nawet jedna niezauważalna wręcz sensacja żołądkowa potrafi namieszać. I zgadzam się z Miką. Każdy działa na nie inaczej. Są też takie kobiety, na które tabletki nie działają w ogóle.