Hej, podpowiedzcie proszę bo się zastanawiam. Mój ukochany zaoferował mi zamążpójście. Zastrzegł jednak, że będę musiała podpisać rozdzielność (jego biznes to jego biznes, nic mi do tego, ani do dochodów, ani do decyzji), jak również zastrzegł, że mnie wydziedziczy (chce by wszystko trafiło do jego dzieci z pierwszego małżeństwa). Tak się zastanawiam nad tym i chyba nie jest to normalne. Nie chodzi mi o jego pieniądze, ale o podejście do mnie. Nie jestem złodziejem. A za np. 40 lat, jak będzie chorował to ja, a nie jego dzieci będę się nim opiekować, zmieniać pampersy itp. No i ja, po jego śmierci w wieku ok 80 lat bym trafiła na bruk. Teraz relację z jego dziećmi mam super, ale kto wie co będzie za 40 lat? Powiedziałam mu też, że ja będę miała pewnie najniższą emeryturę. A on, że to mój problem, a nie jego. On robi biznes to będzie miał dużą, bo sobie na to zapracuje. Niby ma rację, ale czy to jest wspólne życie? Wspólna przyszłość? Troska? Czy on mnie w ogóle kocha?
2 2023-03-28 00:30:12 Ostatnio edytowany przez zwyczajny gość (2023-03-28 00:38:38)
To jest chore....
Podpisz z nim intercyze, ale z warunkiem, że będzie ci dożywotnio na twoje konto comiesięcznie wpłacał stosowną kwotę.
Biznes to biznes....
Widać, że gość nie szuka żony tylko darową pomoc domową. I nawet nie wiadomo czy później cię nie zmieni na nowszy model. Ja bym się poważnie zastanowił, czy wchodzić w taki interes.
3 2023-03-28 01:14:25 Ostatnio edytowany przez stodwa (2023-03-28 01:15:58)
To powiedz mu to co napisałaś że boisz się że zostaniesz z gołą dupą i ręką w nocniku, a w ogóle to po co wam ślub w takim razie?
4 2023-03-28 01:15:39 Ostatnio edytowany przez KoralinaJones (2023-03-28 01:49:57)
Hej, podpowiedzcie proszę bo się zastanawiam. Mój ukochany zaoferował mi zamążpójście. Zastrzegł jednak, że będę musiała podpisać rozdzielność (jego biznes to jego biznes, nic mi do tego, ani do dochodów, ani do decyzji), jak również zastrzegł, że mnie wydziedziczy (...)?
Intercyza jest okey w szczególności, jeśli on prowadzi biznes, bo to powoduje, że nie odpowiadasz także za jego długi, co do wydziedziczenia, to nie jest to takie proste, a dokładnie nie następuje na życzenie i de facto dotyczy to pozbawienia prawa do tzw. zachowku. Poczytaj sobie o tym.
wydziedziczona napisał/a:Hej, podpowiedzcie proszę bo się zastanawiam. Mój ukochany zaoferował mi zamążpójście. Zastrzegł jednak, że będę musiała podpisać rozdzielność (jego biznes to jego biznes, nic mi do tego, ani do dochodów, ani do decyzji), jak również zastrzegł, że mnie wydziedziczy (...)?
Intercyza jest okey w szczególności, jeśli on prowadzi biznes, bo to powoduje, że nie odpowiadasz także za jego długi, co do wydziedziczenia, to nie jest to takie proste, a dokładnie nie następuje na życzenie i de facto dotyczy to pozbawienia prawa do tzw. zachowku. Poczytaj sobie o tym.
Nie prowadzi ryzykowanego biznesu i nie jest to w celu ochrony jego przed długami. Intercyza ma być po to, by wszystko było tylko jego. Ma duza przewagę finansowa nade mną. Czytałam o wydziedziczeniu. Widocznie kazałby mi się zrzec dziedziczenia. Chodzi o to, by żona nie zabrała dzieciom 1/3 majatku - wszystko ma trafić do dzieci. Nie chodzi mi o pieniądze. Mam swój honor. Zastanawiam się tylko czy on mnie kocha, czy jemu naprawdę na mnie zalezy, czy jest mu ze mną tylko wygodnie.
Jest mu z Tobą wygodnie - taka samoutrzymująca się lokatorka, która będzie miała obowiązek go pielęgnować, świadczyć usługi seksualne, itd. Moim zdaniem, jeśli miał jakiś majątek przed ślubem, może to zapisać wyłącznie dzieciom, ale to, czego dorobicie się wspólnie, powinno być wspólną własnością i podlegać dziedziczeniu.
Jest mu z Tobą wygodnie - taka samoutrzymująca się lokatorka, która będzie miała obowiązek go pielęgnować, świadczyć usługi seksualne, itd. Moim zdaniem, jeśli miał jakiś majątek przed ślubem, może to zapisać wyłącznie dzieciom, ale to, czego dorobicie się wspólnie, powinno być wspólną własnością i podlegać dziedziczeniu.
Nie dorobimy się wspólnie, bo zastrzegł rozdzielność majątkowa.
Mam swój honor.
Jeśli masz to po takim jego zachowaniu powinnaś spakować walizki i tyle by Cię widział.
Darmowej pomocy domowej i darmowej dupy niech cwaniaczek szuka gdzie indziej. Wszak nawet prostytutce trzeba płacić.
9 2023-03-28 07:54:33 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2023-03-28 07:57:05)
Intercyza jest konieczna przy biznesie. Dla Ciebie też.
Natomiast druga sprawa:
Jak ma wyglądać Twoje życie, czy planujecie dzieci? Ile On ma lat? Jakie pieniądze z tego biznesu są? Jak duże i planujecie dzieci, przy których Ty musisz zostać, kosztem swojej kariery zawodowej i pieniędzy, to musi to uwzględnić.
A gdyby nic nie miał, wyszlabyś za niego?
Poradź się prawnika.
Ps: wg mnie on ma prawo przed ponownym małżeństwem zabezpieczyć swoje dzieci z poprzedniego związku, to z tamtą rodziną się dorabiał, Ty nic nie wnioslaś w tamten majątek, jak rozumiem.
Więc stajesz w punkcie wielu byłych żon, sprzed lat: dorabiasz się z mężem od zera.
Ale: jeśli macie być rodziną z dziećmi, to zapytaj jak to sobie wyobraza: powiedz że chcesz zabezpieczenie na taki wypadek.
Jeśli mężczyzna powie, że to nie jest jego problem, to dałabym sobie spokój z tym małżeństwem.
Jeśli nie planuje dzieci, to teraz powinnaś wiedzieć.
Dużo tu zależy od modelu małżeństwa.
Jest między wami dużą różnicą wieku?
Przewidujesz, że będziesz się nim musiała opiekować Ty pierwsza przez wiele lat?
Niech to też zostanie uwzględnione.
Dobrze że o tym rozmawiacie teraz.
On jest bogaty, a Ty biedna? Buduj swoją niezależność ucz się nowych rzeczy rozwijaj talent?.
Może to takie pieniądze, że jest Ci w stanie coś jako swojej żonie dać na start?
Nie chce dzieci, Ty nie planujesz, a kochasz to, dobrze wam, małżeństwo partnerskie?
To niech każdy zadba o siebie, Pan jak starszy odkłada na fundusz na opiekunkę, zadbaj byś miała jako żoną służebność w waszym mieszkaniu. Bardzo dobrze że ustalacie to teraz.
Noble napisał/a:Jest mu z Tobą wygodnie - taka samoutrzymująca się lokatorka, która będzie miała obowiązek go pielęgnować, świadczyć usługi seksualne, itd. Moim zdaniem, jeśli miał jakiś majątek przed ślubem, może to zapisać wyłącznie dzieciom, ale to, czego dorobicie się wspólnie, powinno być wspólną własnością i podlegać dziedziczeniu.
Nie dorobimy się wspólnie, bo zastrzegł rozdzielność majątkowa.
Tak, potrafię czytać ze zrozumieniem. Jeśli za niego wyjdziesz na takich warunkach, jakie on stawia, to bardzo naiwna będziesz, delikatnie mówiąc.
wydziedziczona napisał/a:Mam swój honor.
Jeśli masz to po takim jego zachowaniu powinnaś spakować walizki i tyle by Cię widział.
Darmowej pomocy domowej i darmowej dupy niech cwaniaczek szuka gdzie indziej. Wszak nawet prostytutce trzeba płacić.
Tak właśnie zrobiłam. Ale zastanawiam się nad tym wszystkim, dlatego założyłam temat. Czy ktoś z Was miał podobnie? Czy to jest powszechne zachowanie, czy tylko mi się tak trafiło?
Moje przemyślenia:
Wydaje mi się, ze jak się zakłada rodzine to z innym przesłaniem niż troska o majątek. On mnie nigdy nie utrzymywał. Jedynie zwracał mi za zakupy dla niego i dzieci. Ale zakupy przecież tez trzeba zrobić, przynieść, potem ugotować, posprzątać… to tez ma swoją wartość. Wiem, ze zarabiam mniej. Być może ma racje mówiąc, ze to moja wina ze będę miała niska emeryturę. Ale zyje uczciwie, dużo robiłam w domu (jego domu), opiekowałam się dziećmi. Nie widzę slubu z rozdzielnością. Nie chodzi o to, ze chce się dorabiać jego kosztem, bo nigdy tak nie było. Brakuje mi jednak troski o mnie jako o kobietę. Przecież za kilka lat dzieci w domu już nie będzie. To ja będę z nim przez następne np.40 lat, na dobre i na złe, w zdrowiu i chorobie. To ja będę się nim opiekować jak będzie chorować, to ja będę z nim spędzać święta, wakacje, życie…
Intercyza jest konieczna przy biznesie. Dla Ciebie też.
Natomiast druga sprawa:
Jak ma wyglądać Twoje życie, czy planujecie dzieci? Ile On ma lat? Jakie pieniądze z tego biznesu są? Jak duże i planujecie dzieci, przy których Ty musisz zostać, kosztem swojej kariery zawodowej i pieniędzy, to musi to uwzględnić.
A gdyby nic nie miał, wyszlabyś za niego?
Poradź się prawnika.
Ps: wg mnie on ma prawo przed ponownym małżeństwem zabezpieczyć swoje dzieci z poprzedniego związku, to z tamtą rodziną się dorabiał, Ty nic nie wnioslaś w tamten majątek, jak rozumiem.
Więc stajesz w punkcie wielu byłych żon, sprzed lat: dorabiasz się z mężem od zera.
Ale: jeśli macie być rodziną z dziećmi, to zapytaj jak to sobie wyobraza: powiedz że chcesz zabezpieczenie na taki wypadek.
Jeśli mężczyzna powie, że to nie jest jego problem, to dałabym sobie spokój z tym małżeństwem.
Jeśli nie planuje dzieci, to teraz powinnaś wiedzieć.
Dużo tu zależy od modelu małżeństwa.
Jest między wami dużą różnicą wieku?
Przewidujesz, że będziesz się nim musiała opiekować Ty pierwsza przez wiele lat?
Niech to też zostanie uwzględnione.
Dobrze że o tym rozmawiacie teraz.
On jest bogaty, a Ty biedna? Buduj swoją niezależność ucz się nowych rzeczy rozwijaj talent?.
Może to takie pieniądze, że jest Ci w stanie coś jako swojej żonie dać na start?
Nie chce dzieci, Ty nie planujesz, a kochasz to, dobrze wam, małżeństwo partnerskie?
To niech każdy zadba o siebie, Pan jak starszy odkłada na fundusz na opiekunkę, zadbaj byś miała jako żoną służebność w waszym mieszkaniu. Bardzo dobrze że ustalacie to teraz.
Intercyza w tym przypadku jest wyłącznie po to, by nie musiał się z nikim dzielić. I powiedział to wprost. Nie było mowy o zabezpieczeniu przed długami, bo biznes jest stabilny, nie zaciąga żadnych kredytów itp.
Wyszłabym za niego gdyby nic nie miał, bo to, ze coś ma, w żaden sposób nie wpływa na moje życie. Nie utrzymuje mnie. Paradoksalnie wolałabym by nic nie miał, to by coś takiego się nie pojawiło.
Jest 12 lat starszy, wiec bardziej prawdopodobnym jest ze to ja będę się nim opiekować, a nie on mną.
Czy to jest powszechne zachowanie, czy tylko mi się tak trafiło?
Wśród dzieciatych dość powszechne jest że druga partnerka jest tak naprawdę partnerką drugiej kategorii. Więc szkoda takimi zawracać sobie głowy.
Wydaje mi się, ze jak się zakłada rodzine to z innym przesłaniem niż troska o majątek.
Finanse są nieodłączną częścią życia równie istotną jak wszystko inne w związku. Nie można dbać o drugą osobe na wszystkich płaszczyznach ale finansowo powiedzieć radź sobie sam i mam w dupie co się z Tobą stanie.
14 2023-03-28 08:11:59 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2023-03-28 08:12:46)
Może bez przesady, że będzie naiwna.
Jeśli on będzie dawał na życie kwotę pozwalającą na swobodne utrzymanie domu, to dlaczego miałaby być stratna?
Gdybym teraz wyszła za mąż za bogatego człowieka, który zapewnia nam dom i nie planujemy dzieci, to na czym polegalaby ta strata?
Jeśli faktycznie przewidywalny jest że on ma np bliżej 60 i za 10 lat może wymagać opieki, a autorka koło 40 to należy to uwzględnić., albo potencjalne dzieci.
Ale pozostałe przypadki?
Szczerze to byłoby mi wstyd na mysl o dzieleniu JEGO majątku którego się dorobił z byłą rodziną.
Konieczność intercyzy w biznesie rozumiem.
Nie ma super bezpiecznych biznesów
Podejdź autorko do tego bez emocji.
Jeśli on będzie dawał na życie kwotę pozwalającą na swobodne utrzymanie domu, to dlaczego miałaby być stratna?
Może dlatego że ona będzie się tym domem opiekować przez lata a gdy mąż umrze to zostanie przez jego dzieci wyrzucona pod most?
16 2023-03-28 08:16:20 Ostatnio edytowany przez wydziedziczona (2023-03-28 08:17:18)
Może bez przesady, że będzie naiwna.
Jeśli on będzie dawał na życie kwotę pozwalającą na swobodne utrzymanie domu, to dlaczego miałaby być stratna?
Gdybym teraz wyszła za mąż za bogatego człowieka, który zapewnia nam dom i nie planujemy dzieci, to na czym polegalaby ta strata?
Jeśli faktycznie przewidywalny jest że on ma np bliżej 60 i za 10 lat może wymagać opieki, a autorka koło 40 to należy to uwzględnić., albo potencjalne dzieci.
Ale pozostałe przypadki?
Szczerze to byłoby mi wstyd na mysl o dzieleniu JEGO majątku którego się dorobił z byłą rodziną.
Konieczność intercyzy w biznesie rozumiem.
Nie ma super bezpiecznych biznesów
Podejdź autorko do tego bez emocji.
Ten biznes polega na budowaniu domków, za gotówkę, tu nie ma ryzyka właściwie żadnego. I nie taki jest cel rozdzielności, a wyłącznie taki, ze jego to jego, co podkreślił podczas rozmowy wielokrotnie.
Majątek, którego dorobił się z poprzednia rodzina został przecież podzielony.
A co w przypadku, gdy ja zachoruje np.za 5 czy 10 lat, a on sobie znajdzie inna? Albo po prostu mnie porzuci?
Pracuje, zarabiam mniej niż on, to prawda. Ale zajmuje się domem, jego dziećmi.
Nie taki jest chyba cel rodziny… nie wiem. Trochę mnie to przybiło.
18 2023-03-28 08:21:01 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2023-03-28 08:26:13)
Zadziałalaś pod wpływem emocji.
Dlaczego to Ty robisz zakupy dla jego dzieci? , skoro ma pieniądze?
Jakim on jest człowiekiem na co dzień?
Skąpym, otwartego serca czy kieszeni?
Chciałaś mieć z nim dzieci?
On się oświadczył czy po prostu rozmawialiscie o małżeństwie?
Mieszkasz u niego?
Zadziałalaś pod wpływem emocji.
Dlaczego to Ty robisz zakupy dla jego dzieci? , skoro ma pieniądze?
Jakim on jest człowiekiem na co dzień?
Skąpym, otwartego serca czy kieszeni?
Chciałaś mieć z nim dzieci?
Dziecko chce, ale nie wiem czy się da ze względów medycznych, raczej nie.
Robie zakupy, bo on nie ma na go czasu. Poświęca się pracy w całości. Za zakupy zazwyczaj mi zwraca. Nie wiem jakim jest człowiekiem, oceniłabym ze raczej skąpym, ale myślałam, ze nie o to w związku chodzi.
W związku chodzi o wszystko.
Podejście do pieniędzy, seksu, poglądy na sposób spędzania wolnego czasu.
O pieniądzach też trzeba rozmawiać. Sprawy pieniężne z mężczyznami się negocjuje, a nie od nich ucieka. Wiele kobiet popełnia ten błąd.
Może wasze wizje nie są spójne, a może tylko zadziałały emocje.
Widzę że Ci zależy na nim.
Spotkaj się na spokojnie, śpisz swoje racje.
Jeśli Cię kocha, będzie skłonny do rozmowy, jeśli nie to nie.
Robie zakupy, bo on nie ma na go czasu. Poświęca się pracy w całości.
Ty też w tym czasie poświęcasz się pracy. Tylko że Twoja praca jest na rzecz waszego związku i jego dzieci. A jego praca jest tylko dla niego. Ty go odciążasz aby mógł zrobić jeszcze więcej, a on Ciebie obarcza obowiązkami przez co nie możesz poświęcić tego czasu na siebie.
Przed wyrzuceniem przez dzieci pod most też można się zabezpieczyć. I trzeba i tym rozmawiać bez emocji.
wydziedziczona napisał/a:Robie zakupy, bo on nie ma na go czasu. Poświęca się pracy w całości.
Ty też w tym czasie poświęcasz się pracy. Tylko że Twoja praca jest na rzecz waszego związku i jego dzieci. A jego praca jest tylko dla niego. Ty go odciążasz aby mógł zrobić jeszcze więcej, a on Ciebie obarcza obowiązkami przez co nie możesz poświęcić tego czasu na siebie.
Powiedziałam mu to. To skwitował, bym więcej nie robiła zakupów i nie gotowała. No ja tak nie potrafię… albo się tworzy wspólnie dom, albo wcale. Miałabym mieć oddzielna szufladę w lodowce? I ugotować obiad tylko dla siebie?
Jest 12 lat starszy, wiec bardziej prawdopodobnym jest ze to ja będę się nim opiekować, a nie on mną.
Tu może być "haczyk",jak zrzekniesz się dobrowolnie prawa do zachówku tego mimo rozdzielności majątkowej to jesteś w gorszej sytuacji niż konkubina.Mając prawny obowiązek jako żona opiekowania się mężem ten obowiązek,można nawet jak ktoś się bardzo uprze i postara wyegzekwować.Z biznesami wypadkami chorobami różnie bywa - też nie ma gwarancji na nic,życie życiem,miłość miłością a jeść trzeba taka prawda
Nieprawdą jest że konkubina/konkubent nie maja żadnych praw do dziedziczenia czy majątku,u nas tylko przepisy są trochę mętne i na pewno konkubina nie ma takich samych praw jak pełnoprawna żona.Idź po prostu do prawnika i się wypytaj o swoje prawa.
Facet niby taki szczery i uczciwy,ale coś tam pod spodem chyba kręci - zapytaj go wprost po co mu ślub
to jakaś nagroda pocieszenia ma być dla Ciebie czy co ? To że Twoja emerytura to Twój problem niby poprawne literalnie,ale ducha w tym i miłości nie widać dla mnie czerwona kartka dla faceta za taki durny niby szczery i uczciwy tekst.
Przed wyrzuceniem przez dzieci pod most też można się zabezpieczyć. I trzeba i tym rozmawiać bez emocji.
Mogę o tym porozmawiać. Ale zastanawia mnie inna kwestia. Czy to jest miłość, czy to jest troska tez o mnie, wzięcie w jakimś stopniu odpowiedzialności za druga osobę, z która się buduje życie?
Przed wyrzuceniem przez dzieci pod most też można się zabezpieczyć. I trzeba i tym rozmawiać bez emocji.
Ale przecież on jej wprost powiedział że wszystko na być dla dzieci, nie dla niej i jego nie obchodzi czy ona będzie miała co jeść na emetyturze. A co dzieciaki będą niby czekać aż młoda macocha spokojnie umrze żeby dobrać się do spadku? Dobre sobie.
Powiedziałam mu to. To skwitował, bym więcej nie robiła zakupów i nie gotowała. No ja tak nie potrafię… albo się tworzy wspólnie dom, albo wcale. Miałabym mieć oddzielna szufladę w lodowce? I ugotować obiad tylko dla siebie?
I bardzo dobrze zrobiłaś. Po co Ci współlokator któremu jeszcze trzeba świadczyć usługi seksualne.
Ela210 napisał/a:Przed wyrzuceniem przez dzieci pod most też można się zabezpieczyć. I trzeba i tym rozmawiać bez emocji.
Ale przecież on jej wprost powiedział że wszystko na być dla dzieci, nie dla niej i jego nie obchodzi czy ona będzie miała co jeść na emetyturze. A co dzieciaki będą niby czekać aż młoda macocha spokojnie umrze żeby dobrać się do spadku? Dobre sobie.
Teraz relację z dziećmi mam super, ale nie mam pojęcia co będzie za 40 lat… boje się tego i zaczęło mnie to przerażać. Nie tak sobie wyobrażałam rodzinę.
M!ri napisał/a:Ela210 napisał/a:Przed wyrzuceniem przez dzieci pod most też można się zabezpieczyć. I trzeba i tym rozmawiać bez emocji.
Ale przecież on jej wprost powiedział że wszystko na być dla dzieci, nie dla niej i jego nie obchodzi czy ona będzie miała co jeść na emetyturze. A co dzieciaki będą niby czekać aż młoda macocha spokojnie umrze żeby dobrać się do spadku? Dobre sobie.
Teraz relację z dziećmi mam super, ale nie mam pojęcia co będzie za 40 lat… boje się tego i zaczęło mnie to przerażać. Nie tak sobie wyobrażałam rodzinę.
Niedaleko pada jabłko od jabłoni. Jak tatuś ma takie poglądy to dzieci nie będą miały innych, a Ty jesteś dla nich obcą osobą.
Już sama nie wiem co o tym wszystkim myslec:(((
Już sama nie wiem co o tym wszystkim myslec:(((
Miłości i troski o Ciebie w tym nie ma, jest tylko chłodna kalkulacja zysków i strat.
Nie wiem jakim jest człowiekiem[...]
Acha i jesteś z nim w związku, i pytasz czy wyjść za niego? No to ja rozumiem!
Ale co do twych pytań i wątpliwości.
1. Intercyza. To akurat nie jest nic zdrożnego m.in. z powodów już tu wymienianych.
2. Zapowiedź wydziedziczenia. Tu akurat pan potencjalny małżonek zmyśla jakieś pierdoły nie z tej ziemi. Wydziedziczyć można tylko i wyłącznie z powodów jasno określonych ustawowo i brzmią one tak:
Małżonek – spadkobierca (ale też zstępni i rodzice spadkodawcy) może zostać wydziedziczony, jeśli:
-wbrew woli małżonka – spadkodawcy postępuje uporczywie w sposób sprzeczny z zasadami współżycia społecznego
-dopuścił się względem małżonka – spadkodawcy albo jednej z najbliższych mu osób umyślnego przestępstwa przeciwko życiu, zdrowiu lub wolności albo rażącej obrazy czci
-uporczywie nie dopełnia względem małżonka – spadkodawcy obowiązków rodzinnych, np. pozbawienie niezbędnej opieki przy chorobie lub ze względu na wiek, brak realizacji obowiązku alimentacyjnego i in.
Przy czym praktyczną konsekwencją formalnego wydziedziczenia jest utrata prawa do zachowku. Co więcej, wykazanie, że są przesłanki do wydziedziczenia są prawdziwe jest bardzo trudne. W praktyce trzeba wykazać długotrwałe występowanie przesłanek wskazanych w cytowanym fragmencie. Więc co, pan małżonek od dnia ślubu będzie zbierał na ciebie haki?
Możesz więc spokojnie powiedzić panu potencjalnemu małżonkowi, że te gadki o wydziedziczeniu może sobie wsadzić w buty.
Oczywiście może cię bez problemu pominąć w testamencie jeśli taki sporządził/sporządzi i do tego ma pełne prawo. Wtedy przysługuje ci wymieniony wcześniej zachowek czyli prawo do połowy tego co odziedziczyłabyś na drodze dziedziczenia ustawowego. Roszczenie będzie ci przysługiwało po jego śmierci od jego spadkobierców testamentowych tzn. musisz przeciwko nim wystąpić na drogę sądową składając pozew o zachowek z masy spadkowej.
Właśnie przed tym ma chronić wydziedziczenie czyli uznanie jednego ze spadkobierców za niegodnych dziedziczenia. A ty, czy czujesz się w tym związku niegodna? Niemniej, patrz wyżej na temat tego, że wykazanie, że ktoś jest niegodny dziedziczenia nie jest sprawą prostą i łatwą.
To znaczy on oczywiście może nawet na drugi dzień po ślubie sporządzić testament, w którym cię wydziedziczy tylko, że to nie będzie miało żadnego znaczenia, bo po jego śmierci i tak będzie to oceniał sąd, gdy wystąpisz o zachowek i z pewnością skład sędziowski będzie miał duży ubaw przy ocenie takiego wydziedziczenia.
Reasumując kwestie spadkowe, to twój potencjalny małżonek w temacie prawa, to coś tam słyszał i raczej nic poza tym. Jest na to dość prosta recepta. Zatrudnij adwokata, radcę prawnego specjalizującego się w podobnej tematyce (rozwody, podział majątku) żeby to on przygotował twoje stanowisko w sprawie potencjalnego zamążpójścia i rozmowy na temat finansowo - spadkowe zostaw jemu. Założę się, że bardzo szybko "wyjaśni" potencjalnego pana małżonka.
Reasumując kwestie życiowe, to na ch... ci taki mąż? Tak zwyczajnie po ludzku jeśli chodzi o życie z kimś bliskim jak też o wzajemne zobowiązania. Bo wg warunków potencjalnego pana małżonka, jak też różnicy wieku, to małżeństwo nałoży w zasadzie tylko na ciebie realne zobowiązania jak obowiązek alimentacyjny, gdy potencjalny pan mąż nie będzie już zdążał do kibelka.
Zależy ci na tym żeby mówić do kogoś per mężu?
Jeśli jesteś samodzielna finansowo i masz potrzebę być z kimś w związku, to kontynuuj z nim związek na dotychczasowych zasadach ale moim zdaniem za propozycję małżeństwa grzecznie podziękuj, bo nie chcesz się wiązać zobowiązaniami. Będzie fajnie, to będziecie razem, nie będzie fajnie, to pakujesz walizkę i w 15 minut cię nie ma, a jak będzie się czuł samotnie, to niech dzwoni do dzieci. A jak już do tego kibelka nie będzie zdążał, to jest dużo ośrodków dla starszych, niedołężnych ludzi, nawet takie o niezłym standardzie i z pewnością stać go na to żeby sobie wykupić miejsce w takim ośrodku.
Snake chodziło o to, ze ja mam się zrzec dziedziczenia
Snake chodziło o to, ze ja mam się zrzec dziedziczenia
Moje wnioski pozostają takie same Po co ci taki mąż?
Bo ty z kolei nie masz możliwości wymóc na nim zrzeczenie się świadczenia alimentacyjnego od ciebie, gdy on będzie chory i niedołężny. Jeśli na starość trafi do ośrodka dla starszych osób, a dzieci, które będą dziedziczyć po nim majątek nie będą chciały za ten ośrodek płacić, a np. cały majątek będzie w postaci ruchomości/nieruchomości, to taki ośrodek tobie wejdzie na wynagrodzenie/emeryturę żeby opłacić jego pobyt.
wydziedziczona napisał/a:Snake chodziło o to, ze ja mam się zrzec dziedziczenia
Moje wnioski pozostają takie same
Po co ci taki mąż?
Bo ty z kolei nie masz możliwości wymóc na nim zrzeczenie się świadczenia alimentacyjnego od ciebie, gdy on będzie chory i niedołężny. Jeśli na starość trafi do ośrodka dla starszych osób, a dzieci, które będą dziedziczyć po nim majątek nie będą chciały za ten ośrodek płacić, a np. cały majątek będzie w postaci ruchomości/nieruchomości, to taki ośrodek tobie wejdzie na wynagrodzenie/emeryturę żeby opłacić jego pobyt.
To prawda… w ogóle o tym nie pomyślałam… myślałam, ze małżeństwo zawiera się na dobre i na złe. Teraz on ma lepiej, ale nikt nie wie co będzie za rok, za 5 czy 10 lat. Ja wiem, ze nie zostawiłabym go w chorobie czy gdyby stracił majątek. Miłości się tak nie przelicza.
Zostałam wychowana w tradycyjnej rodzinie. Rodzice tworzyli normalne, kochające się małżeństwo. Przez ostatnie lata tata chorował - mama się nim opiekowała aż do ostatniego oddechu. I chociaż cześć spadku przecież należy się tez mi, to do głowy by mi nie przyszło, by od mamy czegoś dochodzić. Jestem dorosła, pracuje i sobie radzę. Raz lepiej, raz gorzej. Mama jest na rencie i miałaby trafić pod most? Nie wiem… to totalnie nie moje wartości…
Kurde,
Rozczarowanie człowiekiem, nie?
Pewnie go kochasz, i takie rzeczy nie chcą Ci się "ułożyć w głowie?
Podpisuję się pod postem Snake'a. Pokaż go facetowi najlepiej.
To prawda… w ogóle o tym nie pomyślałam… myślałam, ze małżeństwo zawiera się na dobre i na złe. Teraz on ma lepiej, ale nikt nie wie co będzie za rok, za 5 czy 10 lat. Ja wiem, ze nie zostawiłabym go w chorobie czy gdyby stracił majątek. Miłości się tak nie przelicza.
Małżeństwo jest usankcjonowaną prawnie formą związku mającą na celu wzajemne zabezpieczenie małżonków oraz ich dzieci. Małżeństwo, w którym jedna ze stron żąda od drugiej strony de facto wyłączenia większości korzyści wynikających z prawnych konsekwencji małżeństwa staje się tylko formą układu handlowo - biznesowego i to takiego, który jest niekorzystny dla jednej strony.
Są oczywiście sytuacje, gdy taki układ ma sens i jest to przecież popularna formuła związków ludzi bogatych i znanych z osobami nawet niekoniecznie mniej bogatymi czy znanymi. Dwie osoby postanawiają być małżonkami i wcześniej ustalają wszystkie kwestie finansowe na wypadek rozstania, śmierci itd. Bogaci panowie biorą sobie młode laseczki za żony ale, że jest to np. czwarta żona, a może być jeszcze piąta i szósta, to nie widzą powodu aby każda ich rujnowała finansowo przy rozstaniu. I to jest ok. jeśli obie strony wiedzą po co się wiążą. Taka młoda czwarta żona i niekoniecznie ostatnia zyskuje choćby kilka lat fajnego życia w dostatku ale nawet tam przyjmuje się zwyczajowy bonus na otarcie łez w razie rozstania.
Stąd jeśli już chcesz wchodzić w taki związek handlowy, to jak w handlu negocjuj! Rozdzielność majątkowa? Ok. Brak praw do spadku? Ok. W takim razie jaką sumę oferuje przyszły małżonek na zabezpieczenie twoich potrzeb życiowych w razie rozwodu lub jego śmierci? I to jest robota dla prawnika, który będzie ciebie reprezentował przy ustalaniu warunków umowy przedmałżeńskiej. Jeśli negocjacje zakończą się warunkami satysfakcjonującymi dla obu stron, to taką umowę się podpisuje i przystępuje do związku małżeńskiego.
W innym przypadku, to nie ma żadnego sensu dla ciebie, bo dla potencjalnego małżonka sens jest jak najbardziej.
Fakty są takie:
- nie wiadomo kto umrze szybciej. Statystycznie on, ale przecież może być różnie;
- nie wiadomo kto jaki będzie miał majątek, prawdopodobnie on większy, ale tego przecież nie wie nikt;
- po mnie nie ma innych osób do dziedziczenia, mam mamę, ale statystycznie w chwili mojej śmierci jej już nie będzie. Dla mnie logicznym jest, że po mnie odziedziczyłby mąż, a po nim jego dzieci;
- jeśli ja odziedziczyłabym po nim, to logiczne jest, że po mnie, drogą np. testamentu odziedziczyłyby jego córki. Nie tylko to, co ja odziedziczyłabym po nim, ale też cały mój majątek. Nie mam innej rodziny;
- wspólność majątkowa – to wspólność gospodarcza. Razem się dorabiamy, razem idziemy przez życie, na dobre i złe. Może być różnie, ale nie zakładałam rozstania, wchodząc w związek chcę, by był on do końca życia;
- zajmuję się domem, robię zakupy (za które on zwraca, ale przecież zakupy to nie tylko paragon, trzeba zaplanować, zrobić, przynieść, rozpakować), gotuję obiady, sprzątam, zajmuję się jego dziećmi. To też jest praca. On dzięki temu ma łatwiej prowadzić swoje biznesy. Jeśli podpiszę rozdzielność i np. za 10 lat on mnie zostawi, to ja wychodzę z małżeństwa z jedną reklamówką ciuchów;
- powiedział, bym w takim razie nie robiła zakupów – ale sobie przecież muszę. Mam mieć oddzielną półkę w lodówce? Podpisywać moje produkty? Obiad ugotować tylko dla siebie?
- oczywistym dla mnie jest, by opiekować się mężem w chorobie. Tak zostałam wychowana, na pewno nie porzuciłabym go w chorobie. Statystycznie to on będzie tej opieki potrzebował, a nie ja.
39 2023-03-28 10:52:08 Ostatnio edytowany przez KoralinaJones (2023-03-28 10:53:53)
KoralinaJones napisał/a:wydziedziczona napisał/a:Hej, podpowiedzcie proszę bo się zastanawiam. Mój ukochany zaoferował mi zamążpójście. Zastrzegł jednak, że będę musiała podpisać rozdzielność (jego biznes to jego biznes, nic mi do tego, ani do dochodów, ani do decyzji), jak również zastrzegł, że mnie wydziedziczy (...)?
Intercyza jest okey w szczególności, jeśli on prowadzi biznes, bo to powoduje, że nie odpowiadasz także za jego długi, co do wydziedziczenia, to nie jest to takie proste, a dokładnie nie następuje na życzenie i de facto dotyczy to pozbawienia prawa do tzw. zachowku. Poczytaj sobie o tym.
Nie prowadzi ryzykowanego biznesu i nie jest to w celu ochrony jego przed długami. Intercyza ma być po to, by wszystko było tylko jego. Ma duza przewagę finansowa nade mną. Czytałam o wydziedziczeniu. Widocznie kazałby mi się zrzec dziedziczenia. Chodzi o to, by żona nie zabrała dzieciom 1/3 majatku - wszystko ma trafić do dzieci. Nie chodzi mi o pieniądze. Mam swój honor. Zastanawiam się tylko czy on mnie kocha, czy jemu naprawdę na mnie zalezy, czy jest mu ze mną tylko wygodnie.
Jeśli duże pieniądze są wyłącznie jego a Tobie wcale nie chodzi o pieniądze, to dlaczego tak Ci przeszkadza ta intercyza?
Fakty są takie:
- nie wiadomo kto umrze szybciej. Statystycznie on, ale przecież może być różnie;
- nie wiadomo kto jaki będzie miał majątek, prawdopodobnie on większy, ale tego przecież nie wie nikt;
- po mnie nie ma innych osób do dziedziczenia, mam mamę, ale statystycznie w chwili mojej śmierci jej już nie będzie. Dla mnie logicznym jest, że po mnie odziedziczyłby mąż, a po nim jego dzieci;
- jeśli ja odziedziczyłabym po nim, to logiczne jest, że po mnie, drogą np. testamentu odziedziczyłyby jego córki. Nie tylko to, co ja odziedziczyłabym po nim, ale też cały mój majątek. Nie mam innej rodziny;
- wspólność majątkowa – to wspólność gospodarcza. Razem się dorabiamy, razem idziemy przez życie, na dobre i złe. Może być różnie, ale nie zakładałam rozstania, wchodząc w związek chcę, by był on do końca życia;
- zajmuję się domem, robię zakupy (za które on zwraca, ale przecież zakupy to nie tylko paragon, trzeba zaplanować, zrobić, przynieść, rozpakować), gotuję obiady, sprzątam, zajmuję się jego dziećmi. To też jest praca. On dzięki temu ma łatwiej prowadzić swoje biznesy. Jeśli podpiszę rozdzielność i np. za 10 lat on mnie zostawi, to ja wychodzę z małżeństwa z jedną reklamówką ciuchów;
- powiedział, bym w takim razie nie robiła zakupów – ale sobie przecież muszę. Mam mieć oddzielną półkę w lodówce? Podpisywać moje produkty? Obiad ugotować tylko dla siebie?
- oczywistym dla mnie jest, by opiekować się mężem w chorobie. Tak zostałam wychowana, na pewno nie porzuciłabym go w chorobie. Statystycznie to on będzie tej opieki potrzebował, a nie ja.
Dla mnie to chore ...
Ja sam mam majątek własny (dom) i wiadome jest że mój dom nie wejdzie w skład majątku wspólnego, tak samo jak jakbyś TY miała własne mieszkanie to też nie weszło by w skład majątku wspólnego.
Co do firmy to też rozumie że chce zabezpieczyć majątek.
Ale uważam że po ślubie powinna nastąpić wspólnota majątkowa i wtedy co zarobicie powinno być już Wasze i wspólnie te pieniądze wydawać.
Więc zyski jakie będzie miał z firmy po nastaniu malżeństwa powinny lądować na waszym wspólnym koncie.
To co oferuje i chce facet to dla mnie dziwne i nie zrozumiałe.
I w takie coś bym nigdy nie wszedł ...
Snake chodziło o to, ze ja mam się zrzec dziedziczenia
Nie bądź głupia i uciekaj od niego jak najdalej.
Intercyzę rozumiem, ale wymóg zrzeczenia się dziedziczenia to jakieś kuriozum.
To świadczy, że będzie traktował Cię jak darmową służąca, a ten ślub to tylko dlatego, żebyś tak się nie czuła, nic więcej.
Zapomnij o tym, że on Cię kocha.
Jeśli duże pieniądze są wyłącznie jego a Tobie wcale nie chodzi o pieniądze, to dlaczego tak Ci przeszkadza ta intercyza?
Nigdy się z tym nie spotkałam. Gdyby podał jakieś racjonalne powody to może bym się tak negatywnie nie nastawiła, ale jeśli jedynym argumentem jest to, że wszystko ma być jego, to nie do końca widzę ten układ. Nie chodzi o pieniądze ale o to, czy on faktycznie mnie kocha, czy się o mnie troszczy. Mój wkład w dom też jest pracą - może nie w formalnym znaczeniu, ale dzięki tej "pracy" on ma spokojną głowę do prowadzenia swojej działalności. Boję się, że jeśli on ma takie nastawienie, to nie zakłada jednak wspólnego życia ze mną do końca moich czy jego dni. Co jeśli ja zachoruję? Dostanę udaru i nie będę mogła pracować? Co jeśli on mnie za 10 lat zostawi? Boję się tego, dlatego pytam Was. Gdybym wiedziała co zrobić to bym to zrobiła.
43 2023-03-28 11:15:57 Ostatnio edytowany przez wieka (2023-03-28 11:16:57)
Intercyza jest spotykanym zjawiskiem i nic w tym dziwnego, ma wady i zalety.
Ale o zrzeczeniu się dziedziczenia przez żonę to nie słyszałam.
44 2023-03-28 11:20:04 Ostatnio edytowany przez KoralinaJones (2023-03-28 11:21:03)
KoralinaJones napisał/a:Jeśli duże pieniądze są wyłącznie jego a Tobie wcale nie chodzi o pieniądze, to dlaczego tak Ci przeszkadza ta intercyza?
Nigdy się z tym nie spotkałam. Gdyby podał jakieś racjonalne powody to może bym się tak negatywnie nie nastawiła, ale jeśli jedynym argumentem jest to, że wszystko ma być jego, to nie do końca widzę ten układ. Nie chodzi o pieniądze ale o to, czy on faktycznie mnie kocha, czy się o mnie troszczy. Mój wkład w dom też jest pracą - może nie w formalnym znaczeniu, ale dzięki tej "pracy" on ma spokojną głowę do prowadzenia swojej działalności. Boję się, że jeśli on ma takie nastawienie, to nie zakłada jednak wspólnego życia ze mną do końca moich czy jego dni. Co jeśli ja zachoruję? Dostanę udaru i nie będę mogła pracować? Co jeśli on mnie za 10 lat zostawi? Boję się tego, dlatego pytam Was. Gdybym wiedziała co zrobić to bym to zrobiła.
A co jeśli zachoruje on i przestanie tak dobrze zarabiać lub przestanie w ogóle zarobkować? A co jeśli w pewnym momencie biznes straci na obrotach lub upadnie, ale popadnie w długi? To się przecież może zdarzyć tak samo jak choroba czy inny wypadek.
wydziedziczona napisał/a:KoralinaJones napisał/a:Jeśli duże pieniądze są wyłącznie jego a Tobie wcale nie chodzi o pieniądze, to dlaczego tak Ci przeszkadza ta intercyza?
Nigdy się z tym nie spotkałam. Gdyby podał jakieś racjonalne powody to może bym się tak negatywnie nie nastawiła, ale jeśli jedynym argumentem jest to, że wszystko ma być jego, to nie do końca widzę ten układ. Nie chodzi o pieniądze ale o to, czy on faktycznie mnie kocha, czy się o mnie troszczy. Mój wkład w dom też jest pracą - może nie w formalnym znaczeniu, ale dzięki tej "pracy" on ma spokojną głowę do prowadzenia swojej działalności. Boję się, że jeśli on ma takie nastawienie, to nie zakłada jednak wspólnego życia ze mną do końca moich czy jego dni. Co jeśli ja zachoruję? Dostanę udaru i nie będę mogła pracować? Co jeśli on mnie za 10 lat zostawi? Boję się tego, dlatego pytam Was. Gdybym wiedziała co zrobić to bym to zrobiła.
A co jeśli zachoruje on i przestanie tak dobrze zarabiać lub przestanie w ogóle zarobkować? A co jeśli w pewnym momencie biznes straci na obrotach lub upadnie, ale popadnie w długi? To się przecież może zdarzyć tak samo jak choroba czy inny wypadek.
Ja już o tym pisałam wcześniej.
Wyszłabym za niego gdyby nic nie miał, bo to, ze coś ma, w żaden sposób nie wpływa na moje życie. Nie utrzymuje mnie. Paradoksalnie wolałabym by nic nie miał, to by coś takiego się nie pojawiło.
Gdyby zachorował - oczywiście bym się nim opiekowała. Tak zostałam wychowana. Tak jak pomagałam mojej mamie w opiece nad ciężko chorym tatą. Nie wyobrażam sobie innego scenariusza.
Marnujesz sobie najlepsze lata życia w tym związku.
On rozwija swoją firmę, a Ty pierzesz, gotujesz, sprzątasz, zajmujesz się JEGO dziećmi zamiast zająć się własnym rozwojem, zrobić jakiś kurs czy nauczyć się języka. Pracujesz na niską emeryturę na własne życzenie. Nie warto poświęcać siebie, żeby jemu było dobrze.
Dziewczyny a czy Wam coś takiego zostało zaproponowane? Czy przytrafiło się to tylko mi?
Dziewczyny a czy Wam coś takiego zostało zaproponowane? Czy przytrafiło się to tylko mi?
Chcesz usłyszeć że jesteś jedyną tak naiwną i głupiutką aby związać się takim typem?
Tak, należysz do samej czołówki.
49 2023-03-28 11:43:14 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2023-03-28 11:44:30)
Nie ma to jak jeden temat w dwóch równoległych wątkach.
Intercyza jest często spotykana, nie ma w niej niczego złego. Ale...
Bohater wątku nie jest Twym partnerem, tworzycie układ przynoszący obojgu korzyści, lecz on postawił sprawę jasno "od moich pieniędzy wara", i to, że przez niego zarobione pieniądze są jego, ma obowiązywać po ślubie. To, że jest to niezgodne z prawem, co opisał Snake, to jedno, ważniejszym jest to drugie, czyli sposób traktowania Ciebie. I tak jak Snake zadam pytanie, bo uciekasz od odpowiedzi "Po co Ci ten ślub?".
Mimo że zostałaś wychowana, że związek to bycie na dobre i na złe, mimo że uważasz to hasło za słuszne, to postępujesz wbrew niemu. Owo 'na złe' usiłujesz sobie wyobrazić i - jak sama wywnioskowałaś - dla Ciebie naprawdę będzie to złe. Uważasz, że teraz jest dobrze. Czyżby? Pan traktuje Cię jak darmową pomoc domową, z usługą seksualną. Zastanawiasz się, czy on Cię kocha. Tak. Kocha Cię używać.
Za kucharkę musi zapłacić, za sprzatczke też, prostytutka i opiekunka która będzie musiała mu wycierać tylek na starość to tez nie są tanie rzeczy. Gość wykalkulował że townie wystarczy się "oświadczyć " (na własnych warunkach) i będzie miał to wysztko za darmo. Geniusz biznesu po prostu...
A tak na serio to spieprzałabym w popłochu od takiego pana. A co gdy np zachorujesz i będzie trzeba się Tobą opiekować, opłacić jakieś leczenie itp? Powie że nie bo dla dzieci ma zostać kasa?
Dziękuję. Dosadniej się chyba nie da przedstawić tego jaka jestem głupia. Ale przyjmuję to i szczerze dziękuję. Tego potrzebowałam. Spojrzenia na to wszystko przez osoby z zewnątrz, bez kierowania się sympatiami czy antypatiami.
Dziewczyny a czy Wam coś takiego zostało zaproponowane? Czy przytrafiło się to tylko mi?
Wydziedziczenie to raczej tylko Tobie.
wydziedziczona napisał/a:Dziewczyny a czy Wam coś takiego zostało zaproponowane? Czy przytrafiło się to tylko mi?
Wydziedziczenie to raczej tylko Tobie.
Super po prostu:)
Naprawdę dużo włożyłam w ten związek. Czasu, zaangażowania, swoich pieniędzy... Ale przede wszystkim miłości
KoralinaJones napisał/a:Jeśli duże pieniądze są wyłącznie jego a Tobie wcale nie chodzi o pieniądze, to dlaczego tak Ci przeszkadza ta intercyza?
Nigdy się z tym nie spotkałam. Gdyby podał jakieś racjonalne powody to może bym się tak negatywnie nie nastawiła, ale jeśli jedynym argumentem jest to, że wszystko ma być jego, to nie do końca widzę ten układ. Nie chodzi o pieniądze ale o to, czy on faktycznie mnie kocha, czy się o mnie troszczy. Mój wkład w dom też jest pracą - może nie w formalnym znaczeniu, ale dzięki tej "pracy" on ma spokojną głowę do prowadzenia swojej działalności. Boję się, że jeśli on ma takie nastawienie, to nie zakłada jednak wspólnego życia ze mną do końca moich czy jego dni. Co jeśli ja zachoruję? Dostanę udaru i nie będę mogła pracować? Co jeśli on mnie za 10 lat zostawi? Boję się tego, dlatego pytam Was. Gdybym wiedziała co zrobić to bym to zrobiła.
Intercyza, czy też inaczej ustanowienie rozdzielności majątkowej małżonków jest normalnym krokiem w sytuacji, gdy jeden z małżonków lub oboje prowadzą działalność gospodarczą. W takim przypadku zabezpiecza to małżonka przed negatywnymi skutkami działalności gospodarczej np. odszkodowaniami, upadłością itp.
Reszta żądań potencjalnego małżonka wykracza poza normalny standard stąd moja rada aby wzajemne relacje, obowiązki i zobowiązania sformalizować umową przedmałżeńską. Określisz w niej czy ty podejmujesz się opieki nad jego dziećmi, a jeśli tak, to w jakim zakresie i jakie otrzymasz za to wynagrodzenie. To jest istotne, bo zostanie jego żoną nie nakłada na ciebie obowiązku wobec jego dzieci, bo nie jesteś ich prawnym opiekunem. To samo dotyczy podziału obowiązków domowych. Czy stołujecie się razem, czy osobno. Kto, ile wkłada do budżetu zakupów, kto się nimi zajmuje. Co z praniem, sprzątaniem?
Nie krępuj się z postawieniem tych kwestii, bo pan określił swój standard rozmów o przyszłym związku małżeńskim więc ty się do tego tylko dostosujesz.
wieka napisał/a:wydziedziczona napisał/a:Dziewczyny a czy Wam coś takiego zostało zaproponowane? Czy przytrafiło się to tylko mi?
Wydziedziczenie to raczej tylko Tobie.
Super po prostu:)
Naprawdę dużo włożyłam w ten związek. Czasu, zaangażowania, swoich pieniędzy... Ale przede wszystkim miłości
Czasem miłość jest ślepa....większość piszących stara się ci przywrócić ostrość widzenia.
Twój niedoszły ma ciebie gdzieś głęboko....dla niego jesteś "interesem" a nie miłością.
Rozmowy, negocjacje są bez sensu, bo on jest niereformowalny.
Uciekaj i szukaj kogoś normalnego.
wydziedziczona napisał/a:KoralinaJones napisał/a:Jeśli duże pieniądze są wyłącznie jego a Tobie wcale nie chodzi o pieniądze, to dlaczego tak Ci przeszkadza ta intercyza?
Nigdy się z tym nie spotkałam. Gdyby podał jakieś racjonalne powody to może bym się tak negatywnie nie nastawiła, ale jeśli jedynym argumentem jest to, że wszystko ma być jego, to nie do końca widzę ten układ. Nie chodzi o pieniądze ale o to, czy on faktycznie mnie kocha, czy się o mnie troszczy. Mój wkład w dom też jest pracą - może nie w formalnym znaczeniu, ale dzięki tej "pracy" on ma spokojną głowę do prowadzenia swojej działalności. Boję się, że jeśli on ma takie nastawienie, to nie zakłada jednak wspólnego życia ze mną do końca moich czy jego dni. Co jeśli ja zachoruję? Dostanę udaru i nie będę mogła pracować? Co jeśli on mnie za 10 lat zostawi? Boję się tego, dlatego pytam Was. Gdybym wiedziała co zrobić to bym to zrobiła.
Intercyza, czy też inaczej ustanowienie rozdzielności majątkowej małżonków jest normalnym krokiem w sytuacji, gdy jeden z małżonków lub oboje prowadzą działalność gospodarczą. W takim przypadku zabezpiecza to małżonka przed negatywnymi skutkami działalności gospodarczej np. odszkodowaniami, upadłością itp.
Reszta żądań potencjalnego małżonka wykracza poza normalny standard stąd moja rada aby wzajemne relacje, obowiązki i zobowiązania sformalizować umową przedmałżeńską. Określisz w niej czy ty podejmujesz się opieki nad jego dziećmi, a jeśli tak, to w jakim zakresie i jakie otrzymasz za to wynagrodzenie. To jest istotne, bo zostanie jego żoną nie nakłada na ciebie obowiązku wobec jego dzieci, bo nie jesteś ich prawnym opiekunem. To samo dotyczy podziału obowiązków domowych. Czy stołujecie się razem, czy osobno. Kto, ile wkłada do budżetu zakupów, kto się nimi zajmuje. Co z praniem, sprzątaniem?
Nie krępuj się z postawieniem tych kwestii, bo pan określił swój standard rozmów o przyszłym związku małżeńskim więc ty się do tego tylko dostosujesz.
Tylko gdzie w tym wszystkim jest miłość? Nie wiem, nie potrafię tak. Celem intercyzy nie jest ochrona przed długami, a wyłącznie brak chęci dzielenia się dochodami. Podkreślił to wielokrotnie, a o długach nie wspominał nic.
Nie chcę od niego pieniędzy, wypłaty, czegokolwiek. Nie chcę. Poradzę sobie sama. Ja chciałam tylko normalnej rodziny, w której jedno się troszczy o drugiego i bierze odpowiedzialność. Albo więc podpiszę mu te papiery, albo się rozstanę.
Ja chciałam tylko normalnej rodziny, w której jedno się troszczy o drugiego i bierze odpowiedzialność.
Nie da się chcieć za dwoje. Znajdziesz jeszcze normalnego faceta, serio ich nie brakuje. Nawet samej będzie Ci lepiej i bezpieczniej niż w takim małżeństwie.
wydziedziczona napisał/a:Ja chciałam tylko normalnej rodziny, w której jedno się troszczy o drugiego i bierze odpowiedzialność.
Nie da się chcieć za dwoje. Znajdziesz jeszcze normalnego faceta, serio ich nie brakuje. Nawet samej będzie Ci lepiej i bezpieczniej niż w takim małżeństwie.
Ja się po prostu boję to podpisać. Boję się, że wyląduje na starość pod mostem. Nie mam rodziny, która mogłaby mi pomóc. Mam mieszkanie. Kredyt i opłaty z nim związane spłacam sama. Głośno myślę, że na starość mogłabym się do niego przeprowadzić. Problem taki, że emerytura starczyłaby może na opłacenie czynszu, a co z jedzeniem (nie jem dużo, ale choćby minimum), co z lekami... Opcją jest, bym mieszkanie to wynajęła, a sobie na starość wynajęła gdzieś pokój. Ale przeprowadzka w wieku ok. 80 lat?
Przecież mogło być normalnie. Po jego śmierci ja bym pozostała w jego domu, po mojej jego córki by odziedziczyły dom w całości i moje mieszkanie. Nie miałabym innych spadkobierców.
Snake napisał/a:wydziedziczona napisał/a:Nigdy się z tym nie spotkałam. Gdyby podał jakieś racjonalne powody to może bym się tak negatywnie nie nastawiła, ale jeśli jedynym argumentem jest to, że wszystko ma być jego, to nie do końca widzę ten układ. Nie chodzi o pieniądze ale o to, czy on faktycznie mnie kocha, czy się o mnie troszczy. Mój wkład w dom też jest pracą - może nie w formalnym znaczeniu, ale dzięki tej "pracy" on ma spokojną głowę do prowadzenia swojej działalności. Boję się, że jeśli on ma takie nastawienie, to nie zakłada jednak wspólnego życia ze mną do końca moich czy jego dni. Co jeśli ja zachoruję? Dostanę udaru i nie będę mogła pracować? Co jeśli on mnie za 10 lat zostawi? Boję się tego, dlatego pytam Was. Gdybym wiedziała co zrobić to bym to zrobiła.
Intercyza, czy też inaczej ustanowienie rozdzielności majątkowej małżonków jest normalnym krokiem w sytuacji, gdy jeden z małżonków lub oboje prowadzą działalność gospodarczą. W takim przypadku zabezpiecza to małżonka przed negatywnymi skutkami działalności gospodarczej np. odszkodowaniami, upadłością itp.
Reszta żądań potencjalnego małżonka wykracza poza normalny standard stąd moja rada aby wzajemne relacje, obowiązki i zobowiązania sformalizować umową przedmałżeńską. Określisz w niej czy ty podejmujesz się opieki nad jego dziećmi, a jeśli tak, to w jakim zakresie i jakie otrzymasz za to wynagrodzenie. To jest istotne, bo zostanie jego żoną nie nakłada na ciebie obowiązku wobec jego dzieci, bo nie jesteś ich prawnym opiekunem. To samo dotyczy podziału obowiązków domowych. Czy stołujecie się razem, czy osobno. Kto, ile wkłada do budżetu zakupów, kto się nimi zajmuje. Co z praniem, sprzątaniem?
Nie krępuj się z postawieniem tych kwestii, bo pan określił swój standard rozmów o przyszłym związku małżeńskim więc ty się do tego tylko dostosujesz.Tylko gdzie w tym wszystkim jest miłość? Nie wiem, nie potrafię tak. Celem intercyzy nie jest ochrona przed długami, a wyłącznie brak chęci dzielenia się dochodami. Podkreślił to wielokrotnie, a o długach nie wspominał nic.
Nie chcę od niego pieniędzy, wypłaty, czegokolwiek. Nie chcę. Poradzę sobie sama. Ja chciałam tylko normalnej rodziny, w której jedno się troszczy o drugiego i bierze odpowiedzialność. Albo więc podpiszę mu te papiery, albo się rozstanę.
Jak podpiszesz, to i tak z nim nie będziesz, bo psychicznie nie dasz rady żyć w takim dyskomforcie.
Dlatego nie zgadzaj się na ślub i takie warunki, niech zostanie jak jest, skoro chcesz póki co z nim być, czas przyniesie rozwiązanie...
wydziedziczona napisał/a:Snake napisał/a:Intercyza, czy też inaczej ustanowienie rozdzielności majątkowej małżonków jest normalnym krokiem w sytuacji, gdy jeden z małżonków lub oboje prowadzą działalność gospodarczą. W takim przypadku zabezpiecza to małżonka przed negatywnymi skutkami działalności gospodarczej np. odszkodowaniami, upadłością itp.
Reszta żądań potencjalnego małżonka wykracza poza normalny standard stąd moja rada aby wzajemne relacje, obowiązki i zobowiązania sformalizować umową przedmałżeńską. Określisz w niej czy ty podejmujesz się opieki nad jego dziećmi, a jeśli tak, to w jakim zakresie i jakie otrzymasz za to wynagrodzenie. To jest istotne, bo zostanie jego żoną nie nakłada na ciebie obowiązku wobec jego dzieci, bo nie jesteś ich prawnym opiekunem. To samo dotyczy podziału obowiązków domowych. Czy stołujecie się razem, czy osobno. Kto, ile wkłada do budżetu zakupów, kto się nimi zajmuje. Co z praniem, sprzątaniem?
Nie krępuj się z postawieniem tych kwestii, bo pan określił swój standard rozmów o przyszłym związku małżeńskim więc ty się do tego tylko dostosujesz.Tylko gdzie w tym wszystkim jest miłość? Nie wiem, nie potrafię tak. Celem intercyzy nie jest ochrona przed długami, a wyłącznie brak chęci dzielenia się dochodami. Podkreślił to wielokrotnie, a o długach nie wspominał nic.
Nie chcę od niego pieniędzy, wypłaty, czegokolwiek. Nie chcę. Poradzę sobie sama. Ja chciałam tylko normalnej rodziny, w której jedno się troszczy o drugiego i bierze odpowiedzialność. Albo więc podpiszę mu te papiery, albo się rozstanę.
Jak podpiszesz, to i tak z nim nie będziesz, bo psychicznie nie dasz rady żyć w takim dyskomforcie.
Dlatego nie zgadzaj się na ślub i takie warunki, niech zostanie jak jest, skoro chcesz póki co z nim być, czas przyniesie rozwiązanie...
Teraz nie wiem czy chcę. Czy powinnam chcieć. Serce mówi tak, rozum mówi nie. Gdybym miała pewność że mnie kocha... Ale nigdy mi tego nawet nie powiedział.
(...) Naprawdę dużo włożyłam w ten związek. Czasu, zaangażowania, swoich pieniędzy... Ale przede wszystkim miłości
Tak zwana pułapka utopionych kosztów.
Tymczasem w równoległym wątku.
Farmer napisał/a:To jest normalne u ludzi, którzy się dorobili i mają głowę na karku.
Prawdopodobnie takie rozwiązanie podsunął mu adwokat.1. Czy go kochasz, czy jesteś z nim tylko, bo wygodnie?
2. Czy chcesz być jego żoną?
3. Jak planujesz dalsze życie z nim?1. Nie jest mi "wygodnie". Mam dużo dalej do pracy, doszły mi inne obowiązki. Czym innym było zrobienie zakupów dla jednej osoby, a czym innym dla 4 osób. Tak samo z obiadem. Obiad dla 4 osób to ten sam obiad dla jednej osoby na 4 dni. Podobnie ze sprzątaniem. Wygodnie myślę że jest jemu, bo jemu jednak te obowiązki odpadły.
2. Tak
3. Tak
Przecież mogło być normalnie. Po jego śmierci ja bym pozostała w jego domu, po mojej jego córki by odziedziczyły dom w całości i moje mieszkanie. Nie miałabym innych spadkobierców.
Ale nie będzie i to ci jasno wyartykułował. Małżeństwo zmieni tylko to, że zobowiążecie się wzajemnie obowiązkiem alimentacyjnym, który jak biologia wskazuje prędzej obciąży ciebie niż jego. Po jego śmierci dorosłe dzieci przyjdą i każą ci się wynosić z ich domu, bo to ich dom po ojcu. Jeśli już więc wchodziłabyś w ten układ, to trzymać własne mieszkanie, wynająć i pieniądze z wynajmu odkładać na czarną godzinę.
Tylko po co ci ten układ skoro ty szukasz małżeństwa?
Po co ci obecny związek jeśli najwyraźniej i co sama napisałaś, nie znasz tego człowieka?
Tymczasem w równoległym wątku.
wydziedziczona napisał/a:Farmer napisał/a:To jest normalne u ludzi, którzy się dorobili i mają głowę na karku.
Prawdopodobnie takie rozwiązanie podsunął mu adwokat.1. Czy go kochasz, czy jesteś z nim tylko, bo wygodnie?
2. Czy chcesz być jego żoną?
3. Jak planujesz dalsze życie z nim?1. Nie jest mi "wygodnie". Mam dużo dalej do pracy, doszły mi inne obowiązki. Czym innym było zrobienie zakupów dla jednej osoby, a czym innym dla 4 osób. Tak samo z obiadem. Obiad dla 4 osób to ten sam obiad dla jednej osoby na 4 dni. Podobnie ze sprzątaniem. Wygodnie myślę że jest jemu, bo jemu jednak te obowiązki odpadły.
2. Tak
3. Tak
Ale co w tym złego? Tak, chciałam być jego żoną. Tak, planowałam z nim dalsze życie, aż do końca. Nie jest mi w tym "wygodnie", przeciwnie, jest mi ciężej niż gdy byłam sama. Może ciężej to złe słowo - jest po prostu inaczej. Dojazd do pracy nie trwa 30 minut, a godzinę i 15 minut w jedną stronę. Doszły mi też nowe obowiązki. Nie jestem z nim dla wygody, bo wygodniej było mi samej.
Nie obchodzi go co będziesz robić na emeryturze. Więc musisz się zabezpieczyć -- mieć na życie, mieć swój kąt do mieszkania, mieć na lekarzy. NIE możesz na niego liczyć.
Nie wiadomo czy nawet będziecie razem na emeryturze.
Intercyza jest OK -- jego firma, niech się obraca, to osobny majątek.
Ale gdy w czasie gdy Ty będziesz u jego boku, opiekować się dziećmi, dbać o dom, to on będzie miał czas na rozwój firmy. Inaczej musiałby płacić sprzątacze, opiekunce.
Zatem w czasie gdy on rozwija firmę, a Ty wykonujesz PRACĘ której byś nie wykonywała gdybyś z nim nie była, to powinnaś mieć za tę pracę korzyść. Normalnie żona, która siedzi w domu jest zabezpieczona przez męża jakoś.
Zaczyna się kalkulowanie. "Osobna półka w lodówce", kto płaci za zaukpy, oraz czy jak Ty jedziesz po zakupy, to on powinien płącić Ci za godziny pracy? Bo przecież w czasie robienia zakupów mogłabyś pracować zarobkowo, aby zabezpieczać swoją emeryturę.
Zatem po co Ci ten ślub? Po co małżeństwo? Do czego dążysz, skoro nie o pieniądze Ci chodzi? Chesz gwarancji, że Cię z domu nie wyrzuci? Że nie zdradzi?
Jeśli łączy Was miłość, a on jest tylko takim nieempatycznym typem, to możecie razem żyć bez ślubu. Każdy sobie rzepkę skrobie. Ty jesteś jego kochanką, a nie jesteś panią która opiekuje się domem i dziećmi.