Chyba przysłowiowej "chemii" brak...mimo tego brniemy; bo chyba tak trzeba to określić; dalej
...ot kolejne spotkanie (dziwne, nigdy nie używamy słowa randka:) sam nie wiem...6 godzin spędzonych razem (łyżwy, rozgrzewająca herbata, kościół, kolejna herbata i coś do jedzenia i na koniec bajkowy spacer urokliwymi parkami w otoczeniu płatków śniegu)...pomyślałem, bajka - idealnie na jakiś pocałunek (pierwszy) taka aura może się nie powtórzyć, romantyczna sceneria... no i nic:) Pospacerowaliśmy przytuleni, tzn ona pospacerowała przytulona bo to nie odwzajemniona czynność - nie wyrywała się, ale każdy test chwilowego odsunięcia nie przynosił dobrej nowiny - nie zbliżała się jakoś instynktownie...dlatego też powstrzymałem się od prób całowania, to nie był ten moment, to się raczej czuje między dwojgiem ludzi, prawda?
Sam nie wiem, wmawiam sobie, że może powoli się rozkręca:) a to że pół spotkania patrzy na sufit lub jakąś bliżej niesprecyzowaną przestrzeń za mną lub, częściej, z boku, nawet na spacerze nic nie znaczy:)
Z drugiej strony nigdy nie mówimy o jakiejkolwiek wspólnej przyszlości (takiej małej, że gdzieś sobie pojedziemy...ja chyba mówię:) dziewczyna nie pyta mnie o nic (sam dużo mówię, o sobie też, może się przyzwyczaiła?) na łyżwach zostawia mnie niemal samego na lodowisku a sama jeździ (wiedziała, że jestem pierwszy raz i nie potrafię jeździć a ona śmiga hehehe...radziłem sobie, tyle, że przed pójściem pomyślałem, że będzie mega fajnie, poobalamy się, pośmiejemy, potrzymamy za ręce...jakoś tą barierę chciałem przełamać...lipa(
Nudzę strasznie, wiem. Jakoś mi instynktownie na niej zależy i wydaje mi się, że nawet po tych niemal 10 spotkaniach potrzebujemy po prostu iskry, dać się porwać, pozwolić się sobie zakochać, jakoś uwierzyć, że będzie fajnie....byłoby, wierzę. Ona chyba też, przecież nie przyjeżdzałaby i nie spędzała tyle czasu z kimś kim nie jest zainteresowana, jak myślicie? Nic jej nie brakuje, mogłaby znaleźć na pewno bliżej domu i kogoś lepszego a nie jechać specjalnie...kurcze, nawet jak ktoś ma dużo wolnego czasu to raczej średnia inwestycja a ona nie należy do głupich. Pytam ją na tych spotkaniach czy dobrze się bawi...mówi, że to zbędne pytanie i, że to widać, że tak.... Chyba jednak potrzebuje takiej informacji, żeby działać:)
MOże trzeba się przebić przez jej skorupę, albo po prostu porwać ją, zauroczyć? A może pogadać otwarcie?
MOże pozwolić jej trochę odetchnąć,,,,hmmmm...ni, nie przytłaczam jej.