Opisze Wam moje/nasze życie w skrócie.
Poznaliśmy się przed moimi 20 urodzinami. Było super. Po 3 latach wzięliśmy ślub, 1,5 roku później urodziłam naszą córeczkę, rok temu synka. Niby było wszystko ok. Ale on w ogóle mnie nie zauważał. Na początku było super. Potem wszystko się zmieniło. Gdy nasza córcia skończyła 2 latka. Mąż przestał mnie zauważać. Ja po urodzeniu dziecka nie wróciłam do pracy, zajmowałam się dzieckiem, potem drugim.
Mąż wiecznie miał o wszystko pretensje. Mimo iż sama miałam na głowie dzieci, sprzątanie, prasowanie, gotowani itd., do tego jeszcze jemu pomagałam w jego studiach, pracy, wiecznie byłam nikim. Zaczął unikać mnie, np. zasypiając na kanapie w salonie - dzień po dniu. Nie chce ze mną sypiać, bo twierdzi że on nie potrzebuje tyle sexu. Jak wymuszę na nim to mi powie że mu się podobam, kocham mnie itd. Twierdzi że tego nie mówi bo się nic nie zmienia.... Ja czuję że on ma kogoś... do pracy jeździ szybciej, ciągle ma pretensje że go kontroluję. Nie rozumie ze są takie sytuacje którymi mnie krzywdzi. W pracy ma czas dla wszystkich, dla mnie nie ma go wcale. Ma do mnie pretensje że przesadzam, bo on jest zmęczony. Pracuje 8 godzin umysłowo. Nienawidzę kiedy wychodzi, bo czuje że idzie mnie zdradzać.... a ja go tak kocham. No i dzieci nie chcę żeby cierpiały.... Czasami kocham go i nienawidzę jednocześnie. On w ogóle mnie nie rozumie, twierdzi że się czepiam i przesadzam i każda rozmowa kończy się awanturą. Chce odejść ale wciąż brakuje mi sił.... Pomocy!!!
Kiedy mam styczność z takimi historiami jak Twoja, bardzo bym chciała, żeby każdy facet reprezentujący takie stanowisko jak Twój mąż, zamienił się ze swoją partnerką rolami, i choć na dwa tygodnie został w domu z dziećmi, i całym tym majdanem. Tak żeby miał okazję przekonać się, że 8 godzin w pracy to pierd, przy pracy w domu i przy dzieciach 24/7, bez zwolnień chorobowych i wakacji. Wtedy by się okazało, który z nich ma prawdziwe jaja, a nie wydmuszki; który przyznałby się do błędu, i nabrałby pokory.
Nie widzę tutaj innego wyjścia jak zdecydowana rozmowa, i postawienie sprawy jasno - albo podejmujecie walkę o ten związek, albo składacie pozew o rozwód. Albo będziecie mieć ciastko, albo je zjecie. Taka sytuacja dłużej trwać nie może.
Taka sytuacja dłużej trwać nie może.
jaka?
Najmij detektywa a jeśli cię nie stać to śledź go samodzielnie inne wyjście to każ mu przysiąc na Boga że nikogo nie ma jeśli jest nie wierzący to niech przysięga na swój honor godność na swoją matkę i ojca.
Atris napisał/a:Taka sytuacja dłużej trwać nie może.
jaka?
[...]Mąż wiecznie miał o wszystko pretensje. Mimo iż sama miałam na głowie dzieci, sprzątanie, prasowanie, gotowani itd., do tego jeszcze jemu pomagałam w jego studiach, pracy, wiecznie byłam nikim. Zaczął unikać mnie, np. zasypiając na kanapie w salonie - dzień po dniu. Nie chce ze mną sypiać, bo twierdzi że on nie potrzebuje tyle sexu. Jak wymuszę na nim to mi powie że mu się podobam, kocham mnie itd. Twierdzi że tego nie mówi bo się nic nie zmienia.... Ja czuję że on ma kogoś... do pracy jeździ szybciej, ciągle ma pretensje że go kontroluję. Nie rozumie ze są takie sytuacje którymi mnie krzywdzi. W pracy ma czas dla wszystkich, dla mnie nie ma go wcale. Ma do mnie pretensje że przesadzam, bo on jest zmęczony. Pracuje 8 godzin umysłowo. Nienawidzę kiedy wychodzi, bo czuje że idzie mnie zdradzać.... a ja go tak kocham. No i dzieci nie chcę żeby cierpiały.... Czasami kocham go i nienawidzę jednocześnie. On w ogóle mnie nie rozumie, twierdzi że się czepiam i przesadzam i każda rozmowa kończy się awanturą.
Taka
Moja Droga,
Tu nie ma właściwie o czym mówić. Ty już doskonale zdajesz sobie sprawę z mechanizmów,jakie stosuje wzgledem Ciebie Twój mąż. może nie do końca jesteś jeszcze wskazać przyczynę,ale na pewno czujesz się ignorowana, lekceważona, niekochana.
Nie bój się robić kroku naprzód. postaw go przed faktem dokonanym- terapia małżeńska albo rozwód.
postaw go przed faktem dokonanym- terapia małżeńska albo rozwód.
To nie fakt dokonany, tylko szantaż.
Ja tu widzę tylko zwykle, do bólu standardowe małżeństwo. Niby co maja ''terapowac''???
Zwróćcie uwagę: gdyby ich sytuacje opisywał mąż, zapewne brzmiałoby to tak: wracam z pracy zmęczony, nawet nie mogę chwile odpocząć, bo zona zaczyna się czepiać o bzdury, posądza o urojone romanse; a przecież nie ma nic do roboty, siedzi w domu cały czas i ogląda seriale...''
I współczujące kobiety głaskałyby takiego po głowie, ze faktycznie jaki on umęczony dobry mąż i jaka zła zona, co go nie docenia.
Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.
czarnabarmanka napisał/a:postaw go przed faktem dokonanym- terapia małżeńska albo rozwód.
To nie fakt dokonany, tylko szantaż.
Ja tu widzę tylko zwykle, do bólu standardowe małżeństwo. Niby co maja ''terapowac''???
Zwróćcie uwagę: gdyby ich sytuacje opisywał mąż, zapewne brzmiałoby to tak: wracam z pracy zmęczony, nawet nie mogę chwile odpocząć, bo zona zaczyna się czepiać o bzdury, posądza o urojone romanse; a przecież nie ma nic do roboty, siedzi w domu cały czas i ogląda seriale...''
I współczujące kobiety głaskałyby takiego po głowie, ze faktycznie jaki on umęczony dobry mąż i jaka zła zona, co go nie docenia.
Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.
Naprawdę uważasz, że relacja pomiędzy autorką a jej mężem jest zdrowa, nie ma co poprawiać, i w takiej aurze powinni się zestarzeć, przekazując jednocześnie swoim dzieciom taki "standardowy" wzorzec ?
Przechodze dokładnie to samo. Zaczełam sie buntowac ponieważ uważam że jak mezczyzna przynosi kase do domu to nie powód aby go po nogach całowac .
Sa jeszcze inne potrzeby nie tylko materialne . Nie ma takiej pracy na swiecie po której facet unikałby zbliżen , chocby zwykłego przytulenia.
Twój zasypia na kanapie a mój to ciągle robi porzadki w piwnicy nawet do 24 .
[...]Zaczełam sie buntowac ponieważ uważam że jak mezczyzna przynosi kase do domu to nie powód aby go po nogach całowac . [...]
Z deczko despotyczna postawa, bo Twój partner mógłby powiedzieć to samo, wstawiając w miejsce wytłuszczonego fragmentu obowiązki domowe.
Atris nie rozumiesz, kobieta czeka na meza wracającego z pracy a on nie raczy spojrzec w jej strone-bo? bo on tu jest panem i władca gdyż przynosi pieniadze i wiec najlepiej zejdz mu z drogi ew. podaj obiadek pod nos?
Poza tym nie porównuj jakiejkolwiek pracy na swiecie do wychowywania dzieci.
12 2013-12-21 22:43:55 Ostatnio edytowany przez Filoletowa (2013-12-21 22:45:52)
Dla jednych taki wzorzec rodziny to standard, dla innych nie. Ja należę do tej drugiej grupy ludzi. Nie wyobrażam sobie w taki sposób żyć. I ty i twój mąż pracujecie, on poza domem, ty w domu. Oboje macie prawo być zmęczeni, ale o relacje małżeńskie trzeba dbać, o bliskość, rozmowę, uwagę, dawać poczucie ważności, wyznaczać wspólne cele itp.
Terapia małżeńska to dobry pomysł, zwłaszcza, że nie potraficie ze sobą rozmawiać. Czas dla was, na poznanie swoich potrzeb, rozmowę, zrozumienie tego, co przeżywacie.
Atris nie rozumiesz, kobieta czeka na meza wracającego z pracy a on nie raczy spojrzec w jej strone-bo? bo on tu jest panem i władca gdyż przynosi pieniadze i wiec najlepiej zejdz mu z drogi ew. podaj obiadek pod nos?
Kiedy raz, drugi, trzeci, przestałabyś czekać z ciepłym obiadkiem, to może trybiki zaczęłyby pracować, i przestałby ukierunkowywać się wyłącznie na swoje "ja"...?
[...]Poza tym nie porównuj jakiejkolwiek pracy na swiecie do wychowywania dzieci.
Nie porównuję pracy zawodowej do wychowywania dzieci, dlatego też napisałam o obowiązkach domowych.
Zauważcie, ze z obu stron przeziera słabo już skrywana niechęć do drugiej polówki tudzież deprecjonowanie cudzej pracy.I robi się błędne kolo- dla zarabiającego faceta zajmowanie się domem jest niczym; dla zajmującej się domem kobiety paca zarobkowa jest niczym.W rezultacie wzajemne niezrozumienie i jakiś rodzaj pogardy.Z cala pewnością problem nie ma na imię ''mój mąż nie stara się mnie zrozumieć''.Juz raczej : ''oboje nie próbujemy się zrozumieć''.
Nie żebym się znal, ale zamiast tracić czas i kasę na jakieś terapie, znajdźcie sobie- każde z osobna- jakieś fajne hobby, pasje, zajęcie. Wtedy nabierzecie ogólnego entuzjazmu, będziecie mieli temat do pogadania inny niż zmęczenie, brudne skarpety na podłodze, albo odgrzewany obiad.
Stagnacja to paskudztwo równe alkoholowi i przemocy.
Terapie małżeńskie moga być za darmo, są dostępne i takie miejsca i nie uważam, aby był to czas stracony, raczej właśnie skupienie uwagi na swoim małżeństwie i tym, co się w nim dzieje i próba poprawy sytuacji. W sytuacji, w której się znajdują, gdzie jest spory problem z komunikacją, wzajemne pretensje, unikanie się, brak bliskości, samo hobby może nie zadziałać.
Terapie małżeńskie moga być za darmo, są dostępne i takie miejsca i nie uważam, aby był to czas stracony,
Zapomniałaś uwzględnić taki mały detal, ze facet za żadne skarby nie zgodzi się na udział w czymś takim i uzna to za kolejny odpal zony.
Filoletowa napisał/a:Terapie małżeńskie moga być za darmo, są dostępne i takie miejsca i nie uważam, aby był to czas stracony,
Zapomniałaś uwzględnić taki mały detal, ze facet za żadne skarby nie zgodzi się na udział w czymś takim i uzna to za kolejny odpal zony.
Zgadzam sie w 100%
Przepraszam że to mówie ale lubie Pitagoras czytac twoje wpisy-są 99,9% trafione w 10.
Nie darmo masz taki nick;)
18 2013-12-22 07:39:45 Ostatnio edytowany przez Filoletowa (2013-12-22 07:40:40)
Filoletowa napisał/a:Terapie małżeńskie moga być za darmo, są dostępne i takie miejsca i nie uważam, aby był to czas stracony,
Zapomniałaś uwzględnić taki mały detal, ze facet za żadne skarby nie zgodzi się na udział w czymś takim i uzna to za kolejny odpal zony.
Nie wiem, jak by było i nie wiem, na co zgodzi się mąż, a na co nie. Idąc tym tropem można równie dobrze załozyć, że na hobby i wspólne rozmowy o zainteresowaniach, które miałyby poprawić komunikację w małżeństwie, też się nie zgodzi. Próbować zawsze warto, najgorsze co można zrobić, to nic nie robić i z góry założyć, że nic sie nie da zrobić.
czarnabarmanka napisał/a:postaw go przed faktem dokonanym- terapia małżeńska albo rozwód.
To nie fakt dokonany, tylko szantaż.
Ja tu widzę tylko zwykle, do bólu standardowe małżeństwo. Niby co maja ''terapowac''???
Zwróćcie uwagę: gdyby ich sytuacje opisywał mąż, zapewne brzmiałoby to tak: wracam z pracy zmęczony, nawet nie mogę chwile odpocząć, bo zona zaczyna się czepiać o bzdury, posądza o urojone romanse; a przecież nie ma nic do roboty, siedzi w domu cały czas i ogląda seriale...''
I współczujące kobiety głaskałyby takiego po głowie, ze faktycznie jaki on umęczony dobry mąż i jaka zła zona, co go nie docenia.
Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.
To nie jest ani fakt dokonany (fakt dokonany to "zapisałam nas na terapię małżeńską, wizyta w czwartek o 17:00), ani szantaż jak dla mnie. No i jeśli tak wygląda "do bólu standardowe małżeństwo", to cieszę się, że nie wyszłam jak do tej pory za mąż. ;-)
Gdyby facet napisał to, co zacytowałeś, powiedziałabym mu, żeby spróbował pomóc żonie wyrwać się z domowego kieratu, odciążyć ją, wyskoczyć gdzieś co jakiś czas, a jeśli to nie pomoże, iść na terapię, bo jest na prostej drodze do rozpadu związku.
Zapomniałaś uwzględnić taki mały detal, ze facet za żadne skarby nie zgodzi się na udział w czymś takim i uzna to za kolejny odpal zony.
Oj, chyba jednak niektórzy się zgadzają, bo jakby żaden facet za żadne skarby się nie zgodził, to po prostu nikt by tego nie oferował.
Po drugie nie rozumiem takiego sposobu myślenia - do związku to czuje się dojrzały, ale do ratowania tego związku to już nie, to poniżej jego godności? Gdzie tu dojrzałosć?
Po drugie nie rozumiem takiego sposobu myślenia - do związku to czuje się dojrzały, ale do ratowania tego związku to już nie, to poniżej jego godności? Gdzie tu dojrzałosć?
Nie masz rozumieć, masz to przyjąć do wiadomości. Ja tez nie rozumiem, po co kobiecie trzeba często powtarzać ze się ja kocha i przytulać. Ale przyjmuje do wiadomości, ze tak jest.
Nie twierdze,ze żaden facet nie zgodzi sie na terapie.Twierdze, ze ten konkretny, w tej konkretnej sytuacji się nie zgodzi.
21 2013-12-22 09:31:51 Ostatnio edytowany przez Vian (2013-12-22 09:36:35)
Nie twierdze,ze żaden facet nie zgodzi sie na terapie.Twierdze, ze ten konkretny, w tej konkretnej sytuacji się nie zgodzi.
Wiesz, ja z zasady jednak staram się powstrzymywać od autorytatywnych sądów nt osób, których na oczy nie widziałam, no, chyba, że go znasz, to zmienia postać rzeczy. Wiele osób czasami samych siebie potrafi zadziwić, na co są w stanie się zdobyć w podbramkowej sytuacji, a ich sytuacja jakby nie patrzeć niedługo będzie podbramkowa.
Wiele osób czasami samych siebie potrafi zadziwić, na co są w stanie się zdobyć w podbramkowej sytuacji,
W tym rzecz, ze dla faceta sytuacja jest jak najzupełniej normalna, a problem ma jedynie zona ze swoja głową.Nie przekonuj mnie, ze on nie ma racji.Przekonaj jego.
No to w takim układzie trzeba zmienić faceta i tyle. Identycznie jak dla faceta jest normalne, że wypija 10 piw dziennie, albo że jak mu się chce seksu to żona musi mu dać i kropka. Jak mają takie podejście, dla nich to normalne i ani myślą się zmieniać, to znaczy, ze trzeba zmienić ich na takiego, który będzie miał zdrowsze podejście.
No albo naturalnie cierpieć w milczeniu, wyhodować sobie depresję, znaleźć kochanka, albo zrobić coś innego niekoniecznie mądrego.
No to w takim układzie trzeba zmienić faceta i tyle.
Zabrzmiało dwuznacznie...Zmienić czy wymienić?
A ja proponuje trzecia opcje.Zamiast czekać na męża z lista zali i pretensji wyjść do kina z koleżanką...Albo coś w tym guście.Czy pomoże- nie wiem.Na pewno nie zaszkodzi wiec warto popróbować.
25 2013-12-22 13:12:43 Ostatnio edytowany przez Vian (2013-12-22 13:22:16)
Zmienić faceta na innego faceta, który będzie w stanie poważnie traktować związek i potrzeby partnerki - mam nadzieję, że teraz wyjaśnione.
Pitagoras, Ty chyba też uważasz, że autorka cierpi na nadmiar wolnego czasu i z nudów wydziwia, więc sobie powinna wypełnić czas przyjemnym zajęciem, np. wyjściem z koleżanką. Wyjście z koleżanką to by było dobre, jak to miałoby być na krótką metę - on wyjechał na 2 miesiące za granicę, ona tęskni, potrzebuje sobie wypełnić czas. Ale nie na całe życie! A skoro on nie widzi problemu i nie zamierza się zmienić, to problem i jej brak zadowolenia ze związku to będzie stała. To nie jest żadna "trzecia opcja" tylko oszukiwanie siebie, bo dalej małżeństwo jako takie będzie nieszczęśliwe, bo dalej on ją będzie olewał.
Vian, zasadniczo się z Toba zgadzam, ale pod warunkiem ze traktujemy wpisy autorki jako jedyne i miarodajne źródło informacji.
Ja wszekze staram się brać pod uwagę, ze KAŻDY postrzega świat subiektywnie. Zważmy wiec, ze i tu zapewne wady męża są wyolbrzymione, a własne pozostają niedostrzeżone. Jeśli to uwzględnimy, to wyłoni nam się obraz zwykłego- jak już rzekłem powyżej - typowego małżeństwa przeżywającego stagnacje.To taki niefajny moment, gdy euforia zakochania wygasa i powinno się zacząć coś innego.Tutaj się nie zaczyna.
Ja nic nie wydziwiam. Takie są fakty.
Opiszę Wam nasze kłótnie.
Ja mówię do męża w czym jest problem, czym mnie krzywdzi itd. spokojnie staram się to wytłumaczyć żeby zrozumiał.
On przerywa mi w pół słowa i wrzeszczy jak nienormalny, twierdząc że ma dość moich oskarżeń, że to koniec itd.
Ja myśląc o dzieciach proszę żeby się uspokoił.
On znów wrzeszczy że to moja wina itd.
A ja mimo smutku i żalu jaki czuje proszę żeby spokojnie ze mną porozmawiał, przytulił itd.
I w końcu wychodzi na to że chociaż to ja czuje żal i chciałam rozwiązać problem, to mąż udaje najbiedniejszego i ja muszę go przepraszać.
I dziś znów była awantura. No i wykrzyczał mi że mnie już nie kocha i zaczął zwracać uwagę na inne ale to przeze mnie.
Potem oczywiście stwierdzić że nie kochał mnie w czasie kłótni a już teraz mnie kocha (jak ja mimo żalu i cierpienia zaczęłam otaczać go czułością).
Ja mówię do męża w czym jest problem, czym mnie krzywdzi itd.
Naprawdę nie dostrzegasz jak potężny negatywny ładunek emocjonalny zawierasz w swoim ''spokojnym tłumaczeniu''?
Jak wyjeżdżasz do faceta z tekstem ze Cie krzywdzi, to jedyna możliwą reakcja jest rozjuszenie go.
Ja nie mowie, ze on jest super; ale akurat w temacie komunikacji trafił swój na swego.
Tez bym zostawał dłużej w pracy, mając w perspektywie słuchanie tyrrad jaki to jestem zły, i pretensji ze nie przytulam.
Zrozumże kobieto, ze nie wytłumaczysz facetowi potrzeby przytulania itp. rzeczy.
Najmij detektywa a jeśli cię nie stać to śledź go samodzielnie inne wyjście to każ mu przysiąc na Boga że nikogo nie ma jeśli jest nie wierzący to niech przysięga na swój honor godność na swoją matkę i ojca.
Ty chyba sobie żartujesz,prawda?