mam 30 lat i.. - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Strony Poprzednia 1 2 3 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 66 do 130 z 175 ]

66

Odp: mam 30 lat i..

Czuje, ze juz zawsze bede sama i ze juz nigdy nikogo nie pokocham, bo nie potrafie go zapomniec.  -na szczęście to tylko "poczucie" smile Tak nie będzie na wieki, zobaczysz smile

W baaaardzo wielu wątkach pojawia się hasło "budowanie związku, dbanie o związek", dlatego z taką chęcią pytam o to:)
Co do trwałości małżeństwa.... jest jakis kryzys, fakt. I nie pomaga to, ze ludzie chodzą ze sobą wcześniej po 7-10 lat, a nierzadko mieszkają ze sobą. Nie wiem czym to jest spododowane, chyba dzisiejszymi trendami to znaczy: zmianą mentalności, kobiety -tak sądzę- nie wiedzą już czego chcieć, to się też tyczy tej "pogoni za szczęściem".
Zgadzam się że każdy ma prawo do szczęscia- bo czy ktoś tu chciałby przezyć życie nieszczęśliwie?

67

Odp: mam 30 lat i..

Jakie to wszystko smutne i niesparwiedliwe, ja myślałam, że już się pogodziłam z rozstaniem minęło 4mce, a ja nadal myślę i są takie dni aż mnie rozrywa w środku. 6 lat razem on ma inną tak boli, bo ja tak cierpię a on się bawi!!!! Brakuje mi rozmów  z nim, przytulenia nawet kłótni mam już dosyć tych myśli one mnie zabijają od środka.

68

Odp: mam 30 lat i..

Kiedys przeczytałam wypowiedź psychologa, że żałoba po związku nie powinna trwać dłużej niż 1/7 bodajże trwania całego związku czyli jesli ktoś był z kimś 7 lat, to 7 miesięcy to taki względy czas na opłakanie związku i pójściu dalej..

69

Odp: mam 30 lat i..
Catwoman napisał/a:

Kiedys przeczytałam wypowiedź psychologa, że żałoba po związku nie powinna trwać dłużej niż 1/7 bodajże trwania całego związku czyli jesli ktoś był z kimś 7 lat, to 7 miesięcy to taki względy czas na opłakanie związku i pójściu dalej..

Czyli mi zostały teoretycznie jeszcze 2mce na żałobę sad

70

Odp: mam 30 lat i..

To zależy tylko do Ciebie. Warto dać sobie czas, ale nie przeciągac go. Życie  jest zbyt krótkie i może byc zbyt piękne smile

71

Odp: mam 30 lat i..

No i chyba nie zrozumiem kobiet. Chciałbym pomóc, lae nie umiem. Kłuje mnie w oczy i serce, ze traktujecie posiadanie dziecka jako lekarstwo na bycie kochaną. A potem do dzieci też pretensje, że są niewdzięczne. Dziecko winno rodzić sie z miłości i być jej wypełnieniem, a nie zatkaniem dziury.

72

Odp: mam 30 lat i..
sam22 napisał/a:

Oj nie rozpędzaj się tak malina82! Jestem wg norm społecznych ciemnym charakterem. Jestem na odwrót niż świat. Moja żona ma tyle samo szczęścia co i nieszczęścia. Nie potrafię sprawić, aby poczuła się jak prawdziwa kobieta -- dżentelmeństwo, rycerstwo, romantyzm wypaliła już dawno temu żelazem rozpalonym o nazwie "zazdrość". Zrobiła to stopniowo przez wiele lat. Łączy nas seks, dzieci, wspólnie spędzony czas, miłość ale nie pełnią serca. Nikt nie wybacza, nikt nie zapomina.

Ciemny charakterze, to wszystko jakoś tak smutno brzmi. Jakieś takie pogodzenie z życiem, ale jednocześnie niezdefiniowana tęsknota za czymś. Nie wiem.

Próbowałam cytować Twój post kilkakrotnie, ale odpowiem Ci tak:

1. Wybaczać musimy. I to nie tylko komuś, ale i sobie, może nawet bardziej. Pielęgnowany żal przerodzi się w smoka, którego długo nie pokonamy. Trzeba dać sercu, duszy, głowie szansę, żeby się odrodziły, ale dopiero po zamknięciu starych drzwi. Catwoman ma rację- na wszystko potrzeba czasu, ale się stanie.
2. Piszesz:

sam22 napisał/a:

Jak jest dużo pieniędzy, to można mieć dziecko nawet bez ojca.

Można mieć dziecko i z adopcji, ale samotnym osobom nikt nie przyzna, choćby nie wiem ile pieniędzy się miało. Nie mówię o skrajnych przypadkach łapówkarstwa, ale o normalnych procedurach, bo dziecku z banku spermy zrobię jeszcze większą krzywdę.

3.

sam22 napisał/a:

Po drugie jak się postarasz o własne szczęście (tak, tak -- samo się nie zrobi, przykra prawda, ale nie licz na to), to znajdziesz faceta jak i ja znalazłem żonę.

Postarać się jak? Z łapanki, przepraszam, zawsze można kogoś znaleźć. Ale gdzie sens?
Od 17stu lat żyjesz z jedną kobietą, być może przeżywaliście jakieś fascynacje po drodze, nie wiem, ale jako znawca, powiedz jak się mam postarać? Chodzić po ulicy, ogłaszać, krzyczeć: halo, jest ktoś chętny?! W necie nie znajdę, sam tak napisałeś, w domu też nie, bo oprócz listonosza i ulotek raczej obcy tu nie zaglądają.
Wkurza mnie taka opinia, bo są przecież ładne, fajne, mądre babki, nawet tu, i niestety są same.
I nie pisz, że samo się nie zrobi, może zrobi, może właśnie trzeba odpuścić i nie czuć presji.

Poza tym na wszystko potrzeba czasu. Nic więcej, nic mniej.



amar napisał/a:

malina82, ja tez walczylam do granic mozliwosci.
I tez jestem podwojna. W pracy, w kontaktach ze znajomymi, a inna w czterech scianach. Czasem juz po prostu chce sie teleportowac do domu, bo brakuje mi energii na maske, zeby dotrzec do domu.
Ostanio calkiem nowa kolezanka w pracy zaproponowala mi kawe, twierdzac, ze bije ze mnie pozytywna energia. Bylam w szoku. Nie wiedzialam, czy sie smiac, czy plakac. Szkoda slow...
To dobrze, ze nie kazdy widzi, co jest w naszych sercach.

Czuje, ze juz zawsze bede sama i ze juz nigdy nikogo nie pokocham, bo nie potrafie go zapomniec.
Ten dzisiejszy wieczor/noc jest nie do wytrzymania...ot tak, bez jakiegos powodu. Po prostu tesknota...

amar tak sobie myślę: zobacz, jeśli Ty tak ładnie udajesz przed ludźmi, ja też perfekcyjnie kamufluję sińce pod oczami (mój luby uwielbia teraz przychodzić do mnie w snach i straszy mnie całą noc) to pomyśl, ile takich osób może być wokół Ciebie. Może 70, niech będzie 50-40% udaje tak samo jak my, ale jakoś tak robi się raźniej, prawda? smile

snoopy napisał/a:

A moze wlasnie to, ze my "rezygnujemy" z naszego szczescia, to nasza wada? Bo na koncu to my cierpimy. Racja, na cudzym nieszczesciu, wlasnego szczescia nie zbudujemy i nad wlasnym szczesciem trzeba pracowac, ale mam dziesiatki przykladow, ze ludzie nic z siebie nie dali, a otrzymali od losu bardzo duzo.

Rezygnujemy dla naszego szczęścia. I chodzi tylko i wyłącznie o to, że gdy czujemy że dzieje się nam krzywda w związku, mamy, musimy! zareagować. Rozmową, terapią, czasem fochem, a nawet rozstaniem. Jakkolwiek, nie pozostać biernym, bo tracimy siebie..

Ciężkie to jakieś wszystko.. smile
Posłucham sama22, dziś się upiję i zrobię sąsiadom karaoke. Miłego wieczoru.

73

Odp: mam 30 lat i..

Dziekuje Wam catwoman i sam22.
Ciezko mi to wszystko ogarnac. Staram sie juz od roku. Czasem czuje sie, jakby moje zycie zostalo wyrwane z kontekstu. Jestem obok tego, co sie dzieje. A czasem jest tak, jakby to rozstanie mialo miejsce trzy dni temu.
Czasem wydaje mi sie, ze on jest juz gdzies bardzo daleko za horyzontem i minely wieki. A czasem wpatruje sie w krzestlo na ktorym zawsze siedzial i zastanawiam sie, czy to wszystko sie dzieje naprawde, ze tak przeciez byc nie moze.
A moze, bo jest.
Te matematyczne obliczenia, co do czasu zaloby, dla mnie osobiscie nie sa swiadectwem niczego, ale ktos moze widziec to inaczej.
Sam22-ja juz placze rok, z coraz mniejszym natezeniem, ale lzy nadal sa, choc myslalam, ze juz limit sie skonczyl.
Nie mam w sobie nienawisci do niego, zemsty, nie chce zle o nim myslec. Mam w sobie raczej wielkie poklady bolu.
Prawda jest taka, ze trudno, bardzo trudno jest mi wrocic "do siebie", do moich pasji. Juz zapomnialam co to radosc zycia, smianie sie od serca i ze spokojnym sercem. O spokojnym snie juz nie wspomne.
Nie chce tutaj wprowadzac gornolotnych cytatow, ale to zycie, jakie teraz jest, po prostu boli.
I zgadzam sie z tym, co piszesz sam22. Nic nie da sie zrobic na sile: ani kochac, ani nie kochac. On nie moze tego pierwszego, a ja tego drugiego. I nie ma cudow i nie bedzie...

74

Odp: mam 30 lat i..
SmartGuy napisał/a:

No i chyba nie zrozumiem kobiet. Chciałbym pomóc, lae nie umiem. Kłuje mnie w oczy i serce, ze traktujecie posiadanie dziecka jako lekarstwo na bycie kochaną. A potem do dzieci też pretensje, że są niewdzięczne. Dziecko winno rodzić sie z miłości i być jej wypełnieniem, a nie zatkaniem dziury.

Czytaj ze zrozumieniem, tylko tyle.
Pozdrawiam.

75

Odp: mam 30 lat i..
amar napisał/a:

Dziekuje Wam catwoman i sam22.
Ciezko mi to wszystko ogarnac. Staram sie juz od roku. Czasem czuje sie, jakby moje zycie zostalo wyrwane z kontekstu. Jestem obok tego, co sie dzieje. A czasem jest tak, jakby to rozstanie mialo miejsce trzy dni temu.
Czasem wydaje mi sie, ze on jest juz gdzies bardzo daleko za horyzontem i minely wieki. A czasem wpatruje sie w krzestlo na ktorym zawsze siedzial i zastanawiam sie, czy to wszystko sie dzieje naprawde, ze tak przeciez byc nie moze.
A moze, bo jest.
Te matematyczne obliczenia, co do czasu zaloby, dla mnie osobiscie nie sa swiadectwem niczego, ale ktos moze widziec to inaczej.
Sam22-ja juz placze rok, z coraz mniejszym natezeniem, ale lzy nadal sa, choc myslalam, ze juz limit sie skonczyl.
Nie mam w sobie nienawisci do niego, zemsty, nie chce zle o nim myslec. Mam w sobie raczej wielkie poklady bolu.
Prawda jest taka, ze trudno, bardzo trudno jest mi wrocic "do siebie", do moich pasji. Juz zapomnialam co to radosc zycia, smianie sie od serca i ze spokojnym sercem. O spokojnym snie juz nie wspomne.
Nie chce tutaj wprowadzac gornolotnych cytatow, ale to zycie, jakie teraz jest, po prostu boli.
I zgadzam sie z tym, co piszesz sam22. Nic nie da sie zrobic na sile: ani kochac, ani nie kochac. On nie moze tego pierwszego, a ja tego drugiego. I nie ma cudow i nie bedzie...

Twoje slowa sa moimi slowami.
Wszystko co tutaj napisalas to moje mysli.
Trzymaj sie.

76

Odp: mam 30 lat i..

Wiesz malinko82, ja nawet specjalnie sie nie staram kamuflowac. Wychodze do pracy jak na sciecie, ale wymaga ona kontaktow z ludzmi, wiec chyba sama moja natura sie broni. Oprocz tego mysle, ze ci ludzie w niczym nie zawinili, zeby nie dac im 100% uslugi po jaka przyszli, wiec staram sie w tej dziedzinie zycia wykonac, co do mnie nalezy.
Kto mnie zna, wystarczy ze spojrzy na mnie raz i wie, a kto mnie nie zna...


Smart Guy, nie sadze by dla 30 letniej kobiety urodzenie dziecka mialo byc "zatkaniem dziury". Nie moge mowic za wszystkie kobiety, ale widze, ze np. w tym watku mamy do czynienia z kobietami inteligentnymi, ktore mysle juz zdaly sobie sprawe z tego, ze to nie dziecko jest dla nich, ale one dla dziecka.

77

Odp: mam 30 lat i..
zagubiony12345 napisał/a:
amar napisał/a:

Dziekuje Wam catwoman i sam22.
Ciezko mi to wszystko ogarnac. Staram sie juz od roku. Czasem czuje sie, jakby moje zycie zostalo wyrwane z kontekstu. Jestem obok tego, co sie dzieje. A czasem jest tak, jakby to rozstanie mialo miejsce trzy dni temu.
Czasem wydaje mi sie, ze on jest juz gdzies bardzo daleko za horyzontem i minely wieki. A czasem wpatruje sie w krzestlo na ktorym zawsze siedzial i zastanawiam sie, czy to wszystko sie dzieje naprawde, ze tak przeciez byc nie moze.
A moze, bo jest.
Te matematyczne obliczenia, co do czasu zaloby, dla mnie osobiscie nie sa swiadectwem niczego, ale ktos moze widziec to inaczej.
Sam22-ja juz placze rok, z coraz mniejszym natezeniem, ale lzy nadal sa, choc myslalam, ze juz limit sie skonczyl.
Nie mam w sobie nienawisci do niego, zemsty, nie chce zle o nim myslec. Mam w sobie raczej wielkie poklady bolu.
Prawda jest taka, ze trudno, bardzo trudno jest mi wrocic "do siebie", do moich pasji. Juz zapomnialam co to radosc zycia, smianie sie od serca i ze spokojnym sercem. O spokojnym snie juz nie wspomne.
Nie chce tutaj wprowadzac gornolotnych cytatow, ale to zycie, jakie teraz jest, po prostu boli.
I zgadzam sie z tym, co piszesz sam22. Nic nie da sie zrobic na sile: ani kochac, ani nie kochac. On nie moze tego pierwszego, a ja tego drugiego. I nie ma cudow i nie bedzie...

Twoje slowa sa moimi slowami.
Wszystko co tutaj napisalas to moje mysli.
Trzymaj sie.

Dziekuje. Tez sie trzymaj. Skoro czujesz podobnie jak ja, to jestes w jakims piekle, zawieszeniu, prozni, w miejscu, z korego nie wiadomo jak sie wydostac i po co, bo kazdy nowy dzien przynosi ta sama mysl, ta sama tesknote i pustke. Ani w prawo, ani w lewo.

78

Odp: mam 30 lat i..
amar napisał/a:
zagubiony12345 napisał/a:
amar napisał/a:

Dziekuje Wam catwoman i sam22.
Ciezko mi to wszystko ogarnac. Staram sie juz od roku. Czasem czuje sie, jakby moje zycie zostalo wyrwane z kontekstu. Jestem obok tego, co sie dzieje. A czasem jest tak, jakby to rozstanie mialo miejsce trzy dni temu.
Czasem wydaje mi sie, ze on jest juz gdzies bardzo daleko za horyzontem i minely wieki. A czasem wpatruje sie w krzestlo na ktorym zawsze siedzial i zastanawiam sie, czy to wszystko sie dzieje naprawde, ze tak przeciez byc nie moze.
A moze, bo jest.
Te matematyczne obliczenia, co do czasu zaloby, dla mnie osobiscie nie sa swiadectwem niczego, ale ktos moze widziec to inaczej.
Sam22-ja juz placze rok, z coraz mniejszym natezeniem, ale lzy nadal sa, choc myslalam, ze juz limit sie skonczyl.
Nie mam w sobie nienawisci do niego, zemsty, nie chce zle o nim myslec. Mam w sobie raczej wielkie poklady bolu.
Prawda jest taka, ze trudno, bardzo trudno jest mi wrocic "do siebie", do moich pasji. Juz zapomnialam co to radosc zycia, smianie sie od serca i ze spokojnym sercem. O spokojnym snie juz nie wspomne.
Nie chce tutaj wprowadzac gornolotnych cytatow, ale to zycie, jakie teraz jest, po prostu boli.
I zgadzam sie z tym, co piszesz sam22. Nic nie da sie zrobic na sile: ani kochac, ani nie kochac. On nie moze tego pierwszego, a ja tego drugiego. I nie ma cudow i nie bedzie...

Twoje slowa sa moimi slowami.
Wszystko co tutaj napisalas to moje mysli.
Trzymaj sie.

Dziekuje. Tez sie trzymaj. Skoro czujesz podobnie jak ja, to jestes w jakims piekle, zawieszeniu, prozni, w miejscu, z korego nie wiadomo jak sie wydostac i po co, bo kazdy nowy dzien przynosi ta sama mysl, ta sama tesknote i pustke. Ani w prawo, ani w lewo.

Tak,czuje doslownie to samo co Ty.U mnie rowniez minal rok a bol niestety pozostal.Zastanawiam sie jak dlugo jeszcze bedzie bolec ale rowniez jak dlugo jeszcze ja bede w stanie to wszystko wytrzymac.Zastanawiam sie rowniez nad tym co ja takiego zlego w zyciu zrobilem zeby tak cierpiec.Najgorzej jest wieczorami gdy jestem sam w czterech scianach.
Ale damy rade,nie mamy innego wyjscia.Trzeba w to wierzyc chociaz z dnia na dziec jest coraz trudniej.
Trzymam za Ciebie kciuki.

79

Odp: mam 30 lat i..
zagubiony12345 napisał/a:
amar napisał/a:
zagubiony12345 napisał/a:

Twoje slowa sa moimi slowami.
Wszystko co tutaj napisalas to moje mysli.
Trzymaj sie.

Dziekuje. Tez sie trzymaj. Skoro czujesz podobnie jak ja, to jestes w jakims piekle, zawieszeniu, prozni, w miejscu, z korego nie wiadomo jak sie wydostac i po co, bo kazdy nowy dzien przynosi ta sama mysl, ta sama tesknote i pustke. Ani w prawo, ani w lewo.

Tak,czuje doslownie to samo co Ty.U mnie rowniez minal rok a bol niestety pozostal.Zastanawiam sie jak dlugo jeszcze bedzie bolec ale rowniez jak dlugo jeszcze ja bede w stanie to wszystko wytrzymac.Zastanawiam sie rowniez nad tym co ja takiego zlego w zyciu zrobilem zeby tak cierpiec.Najgorzej jest wieczorami gdy jestem sam w czterech scianach.
Ale damy rade,nie mamy innego wyjscia.Trzeba w to wierzyc chociaz z dnia na dziec jest coraz trudniej.
Trzymam za Ciebie kciuki.

Dziekuje. Czasem wydaje mi sie, ze dotarlam do granicy mojego cierpienia w tym temacie, bo zaczynam chwilami odczuwac zobojetnienie na wszystko. Ale mysle, ze najgorsze jeszcze moze sie zdarzyc: spotac go z inna kobieta.
Ja tego naprawde nie ogarniam. Jak z czegos kiedys tak pieknego, moze poostac taki bol, cierpienie i bezwyjsciowosc. Nienawidze tej bezsilnosci. Wiesz jak to jest jak zrobiles wszystko, myslisz, ze moglbys zrobic jeszcze wiecej, a masz zwiazane rece? Sa momenty,ze nie daje rady. Zamykam oczy i nie chce ich otworzyc. Bo nie ma juz nadzieji. Powiedzial mi, ze juz nigdy nie wroci. A jak nie ma nadzieji, to nie ma juz nic. Przez prawie rok zylam nadzieja, ze stanie sie cud. Ze dotre do niego jakos, ze cos porusze. Dwa tygodnie temu odbylismy rozmowe. Dla mnie te jego slowa byly jak wyrok. Od dwoch tygodni wisze w prozni. Pracuje i wracam w proznie. Jestem juz bardzo wyczerpana.

80

Odp: mam 30 lat i..
amar napisał/a:
zagubiony12345 napisał/a:
amar napisał/a:

Dziekuje. Tez sie trzymaj. Skoro czujesz podobnie jak ja, to jestes w jakims piekle, zawieszeniu, prozni, w miejscu, z korego nie wiadomo jak sie wydostac i po co, bo kazdy nowy dzien przynosi ta sama mysl, ta sama tesknote i pustke. Ani w prawo, ani w lewo.

Tak,czuje doslownie to samo co Ty.U mnie rowniez minal rok a bol niestety pozostal.Zastanawiam sie jak dlugo jeszcze bedzie bolec ale rowniez jak dlugo jeszcze ja bede w stanie to wszystko wytrzymac.Zastanawiam sie rowniez nad tym co ja takiego zlego w zyciu zrobilem zeby tak cierpiec.Najgorzej jest wieczorami gdy jestem sam w czterech scianach.
Ale damy rade,nie mamy innego wyjscia.Trzeba w to wierzyc chociaz z dnia na dziec jest coraz trudniej.
Trzymam za Ciebie kciuki.

Dziekuje. Czasem wydaje mi sie, ze dotarlam do granicy mojego cierpienia w tym temacie, bo zaczynam chwilami odczuwac zobojetnienie na wszystko. Ale mysle, ze najgorsze jeszcze moze sie zdarzyc: spotac go z inna kobieta.
Ja tego naprawde nie ogarniam. Jak z czegos kiedys tak pieknego, moze poostac taki bol, cierpienie i bezwyjsciowosc. Nienawidze tej bezsilnosci. Wiesz jak to jest jak zrobiles wszystko, myslisz, ze moglbys zrobic jeszcze wiecej, a masz zwiazane rece? Sa momenty,ze nie daje rady. Zamykam oczy i nie chce ich otworzyc. Bo nie ma juz nadzieji. Powiedzial mi, ze juz nigdy nie wroci. A jak nie ma nadzieji, to nie ma juz nic. Przez prawie rok zylam nadzieja, ze stanie sie cud. Ze dotre do niego jakos, ze cos porusze. Dwa tygodnie temu odbylismy rozmowe. Dla mnie te jego slowa byly jak wyrok. Od dwoch tygodni wisze w prozni. Pracuje i wracam w proznie. Jestem juz bardzo wyczerpana.

Jak ja Ciebie i WAs rozumiem! U mnie minęły 4mce i dalej ból są chwile gdzie jest niby ok. , ale np. przez ostatnie kilka dni koszmar, myślę zamiast o sobie to o nim czy jemu jest z nią dobrze, dawałam z siebie wszystko i błąd, dałam mu kilka mcy temu szanse nową zmarnował ją odszedł do innej. Nie szanował mnie i mojje córki, byliśmy jego rodziną a on powiedział, że układa sobie na nowo życie, że chce rodzinę a nas nie kocha, 6 lat wycięte z życiorysu. Zostały wspomnienia które bolą cholernie bolą!!Egoista, teraz wiem, że wyidealizowałam jego osobą na obraz swojego mężczyzny a on nim nie był. Mówił co innego robił co innego chory człowiek. Za co za jakie grzechy ja tak cierpię

81

Odp: mam 30 lat i..

Ehhh Ty chyba czytasz w moich myslach.W ten sam sposob bym to wszystko napisal.
Ja juz widzialem swoja zone z nim i to nie raz,bardzo to bolalo widzac ich usmiechnietych i trzymajacych sie za rece.Kazdy sie dziwi ze ja jeszcze nie zrobilem jemu nic zlego.Ale ja mowie po co?Co mi to da?Nie chce sie znizyc do poziomu zony.
Najgorzej jest jak mi dzieci opowiadaja ze byly z mama i bogusiem tam i tam to boli najbardziej.Dlaczego kochamy tych ktorzy nas krzywdza?

82

Odp: mam 30 lat i..

Zastanawiam sie jak dlugo jeszcze bedzie bolec tak długo jak nie poznasz/cie kogoś kto totalnie zawładnie waszym sercem smile

83

Odp: mam 30 lat i..
Catwoman napisał/a:

Zastanawiam sie jak dlugo jeszcze bedzie bolec tak długo jak nie poznasz/cie kogoś kto totalnie zawładnie waszym sercem smile

No wiesz jesli kochasz kogos innego to nie zakochasz sie w innej osobie.Wiec najpierw trzeba by bylo sie odkochac

84

Odp: mam 30 lat i..

ale własnie często poznajesz inną osobę, którą zaczynasz poznawac i przez ten pryzmat widzisz, jak coraz mniej atrakcyjny był ten osobnik, w którym sie człowiek jeszcze niedawno na śmierć i życie kochał. Po jakimś czasie, a jak się poznaje kogoś innego zwykle jest on błyskawicznie szybko- człowiek sie zastanawia co w TAMTYM widział.

85

Odp: mam 30 lat i..
zagubiony12345 napisał/a:
Catwoman napisał/a:

Zastanawiam sie jak dlugo jeszcze bedzie bolec tak długo jak nie poznasz/cie kogoś kto totalnie zawładnie waszym sercem smile

No wiesz jesli kochasz kogos innego to nie zakochasz sie w innej osobie.Wiec najpierw trzeba by bylo sie odkochac

Wiem, ze to jest mozliwe, ale jestem na etapie, kiedy ta mozliwosc wykluczam. Nie wyobrazam sobie "kogos innego". Wiem, ze to kurczowe trzymanie sie przeszlosci, nadal zywe i niezmienione uczucia do konkretnej osoby. Ale wiem, ze jesli pojawi sie osoba, ktora czyms nas zainteresuje, zmienimy perspektywe.
Z tym, ze milosc nie czeka za pierwszym lepszym rogiem. Nie jest powiedziane, ze znow nas spotka. Za rok, za dwa, piec, dziesiec.
A "odkochac" chyba sie nie da...jest przeciez milosc, ktora trwa cale zycie i trwa i trwa i jest, mimo odejscia tej osoby.

Bardzo Wam zycze powrotu "do siebie" i sobie tez...

86 Ostatnio edytowany przez sam22 (2012-10-05 09:37:29)

Odp: mam 30 lat i..
sam22 napisał/a:

Jak jest dużo pieniędzy, to można mieć dziecko nawet bez ojca.

Można mieć dziecko i z adopcji, ale samotnym osobom nikt nie przyzna, choćby nie wiem ile pieniędzy się miało. Nie mówię o skrajnych przypadkach łapówkarstwa, ale o normalnych procedurach, bo dziecku z banku spermy zrobię jeszcze większą krzywdę.

Niepotrzebnie to napisałem -- miałem na myśli, że spotkasz jakiegoś faceta, który niekoniecznie na męża się nada, ale dziecko możecie razem zrobić. Niektóre kobiety tak robią.



3.

sam22 napisał/a:

Po drugie jak się postarasz o własne szczęście (tak, tak -- samo się nie zrobi, przykra prawda, ale nie licz na to), to znajdziesz faceta jak i ja znalazłem żonę.

Postarać się jak? Z łapanki, przepraszam, zawsze można kogoś znaleźć. Ale gdzie sens?
Od 17stu lat żyjesz z jedną kobietą, być może przeżywaliście jakieś fascynacje po drodze, nie wiem, ale jako znawca, powiedz jak się mam postarać?

Sama musisz sobie odpowiedzieć na to pytanie, ale wg pewnych wierzeń jeśli człowiek czyni dobro, jest szlachenty, pracowity, uczciwy to potem ma szczęście. To szczęście się realizuje np. tak, że spotkasz tę jedyną cudowną osobę z którą spędzisz resztę życia. Wydaje mi się, że trzeba parę lat takiego dobrego życia, aby los zaczął układać się po naszej myśli. Jeśli nie wierzysz, to zobacz na ludzi, jaki mają los i co robili parę lat wcześniej. Zatem jako "znawca" mogę tylko powiedzieć -- czynisz dobro, żyjesz zgodnie z sumieniem, a szczęście i tak Cię znajdzie.

Chyba gadam bzdury... ale widzę ludzi, którym się udaje, ludzi, którym cały świat róże pod nogi sypie. Ale oni działają jakby z miłością do świata, nie ma w nich negatywnych emocji, egoizmu. Nie krzywdzą innych.





amar napisał/a:

Sam22-ja juz placze rok, z coraz mniejszym natezeniem, ale lzy nadal sa, choc myslalam, ze juz limit sie skonczyl.

Jaki limit? Nie ma limitu. Chcesz płakać, to płacz i płacz. W końcu to przetrawisz jak należy. Najgorzej to walczyć ze sobą i swojej duszy mówić co ma czuć. Jest ból i boli? Okey! Niech boli. Może przejdzie, a może nie przejdzie. Po co dokładać sobie ciężaru i walczyć z samym sobą.



Nie mam w sobie nienawisci do niego, zemsty, nie chce zle o nim myslec. Mam w sobie raczej wielkie poklady bolu.
Prawda jest taka, ze trudno, bardzo trudno jest mi wrocic "do siebie", do moich pasji. Juz zapomnialam co to radosc zycia, smianie sie od serca i ze spokojnym sercem. O spokojnym snie juz nie wspomne.

Nie żałuj swoich pasji. Po co komu pasje... Cierpisz, bo jest miłość nieodwzajemniona. Ale lepiej kochać i przegrać niż nie kochać nigdy. Miłośc jest najważniejsza. Bardzo często jest tak, że kocha się osoby, z którymi nie można być. A Ty byłaś ze swoim mężem.



zycie, jakie teraz jest, po prostu boli.
I zgadzam sie z tym, co piszesz sam22. Nic nie da sie zrobic na sile: ani kochac, ani nie kochac. On nie moze tego pierwszego, a ja tego drugiego. I nie ma cudow i nie bedzie...

Mnie też bardzo boli. Pogodzilem się z tym. Żyję połową serca. W końcu niejedno mamy życie -- następne będzie lepsze, a obecne jest pewnie takie złe, bo coś w poprzednim źle zrobiłem. Ale jak pisałem wyżej, można sobie na szczęście chyba zapracować czynieniem dobra. Dlatego ważne aby nie żywić złych uczuć.



amar napisał/a:

trzeba by bylo sie odkochac

Wiem, ze to jest mozliwe, ale jestem na etapie, kiedy ta mozliwosc wykluczam. Nie wyobrazam sobie "kogos innego". Wiem, ze to kurczowe trzymanie sie przeszlosci, nadal zywe i niezmienione uczucia do konkretnej osoby. Ale wiem, ze jesli pojawi sie osoba, ktora czyms nas zainteresuje, zmienimy perspektywe.
Z tym, ze milosc nie czeka za pierwszym lepszym rogiem. Nie jest powiedziane, ze znow nas spotka. Za rok, za dwa, piec, dziesiec.
A "odkochac" chyba sie nie da...jest przeciez milosc, ktora trwa cale zycie i trwa i trwa i jest, mimo odejscia tej osoby.

Chyba nie trzymasz się przeszłości ale miłości, którą czujesz -- to zupełnie inna sprawa. Moim zdaniem nie ma się wpływu na miłość. Niektórzy nigdy jej nie zaznają. Raczej nastaw się na to, że ta twoja miłość będzie już trwać do końca życia, że już nigdy z nim nie będziesz. Musisz iść swoją drogą, starać się być szczęśliwą. Za parę lat może się coś dobrego wydarzy. Może być też tak, że twoje życie w tej chwili się transformuje i nie będziesz musiała czekać kilku lat. Oczywiście jest taka możliwość, że tak jak jest teraz zostanie do końca życia, czyli życie z bólem.

87

Odp: mam 30 lat i..

Hej Dziwczyny,

Ja mam podobne odczucia co autorka watku. Wiek ten sam i podobne mysli...

Wszystkie kolezanki sparowane, mezate niektore z dziecmi.

Mnie narzeczony zostawil i zdradzil po kilku latach zwiazku. 3 LATA TEMU !!!!!!!!!!!

A ja durna dalej rozpamietuje wiele. Mysle o nim, o sobie, co robilam zle itp. CODZIENNIE. Nawet nie komentuje tej mojej glupoty, bo brak na to slow.

Spotykalam sie przez 3 lata z roznymi ludzmi.

Bilans taki, nikomu nie ufam, poznalam jednego chlopaka i dostal jakiejs obsesji na moim punkci neka mnie od miesiecy i nie rozumie ze nie chce go juz znac.

Poznalam innego, takie tam randkowanie, twierdzi ze jest zainteresowany zwiazkiem, a wiem ze szuka innych, przez internet.... a zgrywa zainteresowanego amanta. Zalosne.

Czytam czasem to forum, swego czasu codziennie i inne o podobnej tematyce i nie napawa to optymizmem.

Po prostu w zyciu trzeba stawiac na siebie i na przyjaciol i rodzine, a partner dzis jest a czy jutro bedzie to jest zawsze niewiadoma...


Czasem sobie mysle jak ludzie rozbijaja swoje zycie i rodziny i jak glupi sa. Przeciez rodzina, zdrowie to najwieksze wartosci w zyciu.

pozdrawiam Was netkobitki

88 Ostatnio edytowany przez Goatboy (2012-10-05 13:05:37)

Odp: mam 30 lat i..

Przykro mi ze dotknely Was takie cierpienia.

Ja jestem optymista. Mysle ze jestescie madrzy i dacie sobie rade. W kazdym rozstaniu jest wina obojga, nawet jesli pakujesz sie i jestes w zwiazku z osoba, ktora nie pasuje do fantazji Twoich lub Twojej rodziny - to takze Twoja wina.
Wyciagniecie wnioski i kazdy nastepny wybor bedzie lepszy.

Poszukiwanie wlasciwej osoby nie jest latwe i wymaga czasu, ale dorosla osoba przewaznie wie, ze to co latwe nie zawsze jest dobre.
W uprzywilejowanej sytuacji sa osoby mocno wierzace w moce nadprzyrodzone - moga zalatwic sprawe u proboszcza lub jego odpowiednika, niestety mi sie w ten sposob, nie udalo sie nic zalatwic. 

Zwalanie winy na "zle czasy", da Wam dokladnie tyle, co Waszym przodkom :-)

89 Ostatnio edytowany przez amar (2012-10-05 18:42:46)

Odp: mam 30 lat i..

"Mnie narzeczony zostawil i zdradzil po kilku latach zwiazku. 3 LATA TEMU !!!!!!!!!!!

A ja durna dalej rozpamietuje wiele. Mysle o nim, o sobie, co robilam zle itp. CODZIENNIE. Nawet nie komentuje tej mojej glupoty, bo brak na to slow."

Nie jestes durna. Jestes taka jak my wszyscy. To, co robisz nie jest glupota. To jest LUDZKIE, bo jak widzisz, nie jestes jedynym przypadkiem.



"Po prostu w zyciu trzeba stawiac na siebie i na przyjaciol i rodzine, a partner dzis jest a czy jutro bedzie to jest zawsze niewiadoma..."

Smutna prawda...z drugiej strony "nikt juz z tego, co ktos zbil nie wymysli szkla"...
Wydje mi sie, ze peklam bezpowrotnie.

90

Odp: mam 30 lat i..

Ja nie wiem co będzie za rok, dwa, ba nawet jutro nie wiem co mi strzeli do głowy, ale wiem że żyję tu i teraz.
Nie zakładam, że kogoś znajdę czy nie znajdę, może dlatego że jest jeszcze wszystko świeże, i na razie nie myślę o "wielkim szczęściu które nastąpi". Nie chcę.
W moje serce też ktoś sadystycznie włożył blender i włączył najpowolniejsze obroty, bo to wszystko po prostu zbyt długo trwało. Dawno powinnam wiedzieć, że miłości z jego strony już.. nie ma. A nie dopiero teraz.
Bronię się z całych sił przed smutkiem i rozpaczą. Co nie znaczy, że nie cierpię.
Bo, np.,dziś mam tak dupny dzień że hej i pomimo, że nawet na koniec mój 'jedyny' nie pokazał klasy, też tęsknię, że aż coś boli. Tak jakby ten blender nagle wskoczył na najwyższy obrót. Rozpłakałam się idąc po klatce, ot tak. Uświadamiam chyba sobie, że to już nie jakieś pitupitu, że to nastąpiło... Tęsknię za kimś, za czymś, kogo już nie ma. Nie wiem co mnie dziś naszło....echh

Ale wiem też że jutro znowu jest dzień, że dzisiejsze koszmary pójdą na jakiś czas gdzieś indziej, że będę o siebie walczyć, pracować nad emocjami, które teraz czasem mnie dobijają.. wrrr  smile

amar płacz, oczyszczaj organizm tyle ile trzeba. Tylko nie zatrać się w tym. Szkoda by było.

91 Ostatnio edytowany przez amar (2012-10-05 20:59:23)

Odp: mam 30 lat i..
malina82 napisał/a:

Ja nie wiem co będzie za rok, dwa, ba nawet jutro nie wiem co mi strzeli do głowy, ale wiem że żyję tu i teraz.
Nie zakładam, że kogoś znajdę czy nie znajdę, może dlatego że jest jeszcze wszystko świeże, i na razie nie myślę o "wielkim szczęściu które nastąpi". Nie chcę.
W moje serce też ktoś sadystycznie włożył blender i włączył najpowolniejsze obroty, bo to wszystko po prostu zbyt długo trwało. Dawno powinnam wiedzieć, że miłości z jego strony już.. nie ma. A nie dopiero teraz.
Bronię się z całych sił przed smutkiem i rozpaczą. Co nie znaczy, że nie cierpię.
Bo, np.,dziś mam tak dupny dzień że hej i pomimo, że nawet na koniec mój 'jedyny' nie pokazał klasy, też tęsknię, że aż coś boli. Tak jakby ten blender nagle wskoczył na najwyższy obrót. Rozpłakałam się idąc po klatce, ot tak. Uświadamiam chyba sobie, że to już nie jakieś pitupitu, że to nastąpiło... Tęsknię za kimś, za czymś, kogo już nie ma. Nie wiem co mnie dziś naszło....echh

Ale wiem też że jutro znowu jest dzień, że dzisiejsze koszmary pójdą na jakiś czas gdzieś indziej, że będę o siebie walczyć, pracować nad emocjami, które teraz czasem mnie dobijają.. wrrr  smile

amar płacz, oczyszczaj organizm tyle ile trzeba. Tylko nie zatrać się w tym. Szkoda by było.

No tak, jutro bedzie. Doswiadczam tego od ponad roku i sie temu dziwie, ze jeszcze nie zwariowalam (choc moze sie myle), nie peklo mi serce i nie dostalam zawalu. Ale to jutro jest mroczne, puste, takie...jalowe.
Mialam blender od rana do rana do calkiem niedawna...
Teraz wisze w jakiejs prozni.
Piatkowy wieczor, a ja leze w lozku z ksiazka i w przerwie wspominam, jak kiedys spedzalismy czas i jakie to bylo cudowne uczucie dzielic z nim zycie. Przypominaja mi sie najbardziej przyziemne rzeczy swiata i znow blender...boli boli boli...

Chyba sie zatracilam, malina. Teraz musze jakos znow odnalezc punkt zaczepienia, odbicia. Ale nie mam na to ani energii, ani motywacji. Wiec na autopilocie funkcjonuje caly pracujacy tydzien, a w weekend sobie wisze.
Moze taki stan tez jest po cos...

Zrobilas karaoke?

92

Odp: mam 30 lat i..
amar napisał/a:

No tak, jutro bedzie. Ale to jutro jest mroczne, puste, takie...jalowe.
Mialam blender od rana do rana do calkiem niedawna...
Teraz wisze w jakiejs prozni.

Czasami i powisieć trzeba smile A tak poważnie- każdy ma swoją drogę przejścia, ja czekam aż zaczniesz opowiadać dowcipy.

amar napisał/a:

Chyba sie zatracilam, malina. Teraz musze jakos znow odnalezc punkt zaczepienia, odbicia. Ale nie mam na to ani energii, ani motywacji. Wiec na autopilocie funkcjonuje caly pracujacy tydzien, a w weekend sobie wisze.
Moze taki stan tez jest po cos...

Widzę światełko. Małe, ale gdzieś się pojawia między wierszami. Zdrowiej, życzę Ci tego.

amar napisał/a:

Zrobilas karaoke?

Zrobiłaś zrobiłaś! smile
Strasznie lubię, od zawsze chyba, kawałek Red Hot Chili Peppers - Otherside. Jakoś mnie tak nastraja, kopie. Ale słuchając dość głośno.. smile
Choć nie pamiętam dokładnie przebiegu mojego wystąpienia (butelka wina zrobiła swoje), to tak. Nadarłam się, nasłuchałam, w międzyczasie poturlałam się z psem po podłodze i zasnęłam. Całkiem nieźle było smile

A wieczór nie tylko Ty spędzasz sama. I mam w nosie czy ktoś pomyśli że nie jestem towarzyska. Trochę się weekendowo odizoluję. Bo tak mi się chce smile

Kssszz koszmary. Spokojnej nocy sobie i Tobie życzę.

93

Odp: mam 30 lat i..
malina82 napisał/a:
amar napisał/a:

No tak, jutro bedzie. Ale to jutro jest mroczne, puste, takie...jalowe.
Mialam blender od rana do rana do calkiem niedawna...
Teraz wisze w jakiejs prozni.

Czasami i powisieć trzeba smile A tak poważnie- każdy ma swoją drogę przejścia, ja czekam aż zaczniesz opowiadać dowcipy.

Z cyklu: Przychodzi baba do lekarza raczej nic nie bedzie...

amar napisał/a:

Chyba sie zatracilam, malina. Teraz musze jakos znow odnalezc punkt zaczepienia, odbicia. Ale nie mam na to ani energii, ani motywacji. Wiec na autopilocie funkcjonuje caly pracujacy tydzien, a w weekend sobie wisze.
Moze taki stan tez jest po cos...

Widzę światełko. Małe, ale gdzieś się pojawia między wierszami. Zdrowiej, życzę Ci tego.

Kochana, rok temu, czy pol roku temu bys tego nie powiedziala. Nie wiem, czy proznia to swiatelko, ale juz nie emocjonalna agonia.

amar napisał/a:

Zrobilas karaoke?

Zrobiłaś zrobiłaś! smile
Strasznie lubię, od zawsze chyba, kawałek Red Hot Chili Peppers - Otherside. Jakoś mnie tak nastraja, kopie. Ale słuchając dość głośno.. smile
Choć nie pamiętam dokładnie przebiegu mojego wystąpienia (butelka wina zrobiła swoje), to tak. Nadarłam się, nasłuchałam, w międzyczasie poturlałam się z psem po podłodze i zasnęłam. Całkiem nieźle było smile

U mnie tez bylo karaoke swojego czasu po winie. Tylko inne utwory. Np. U przasniczki. (jestes moja generacja, wiec powinnas to pamietac z ksiazki do muzyki w szkole podst. ) Ja jak sie okazalo pamietam!

A wieczór nie tylko Ty spędzasz sama. I mam w nosie czy ktoś pomyśli że nie jestem towarzyska. Trochę się weekendowo odizoluję. Bo tak mi się chce smile

Ja tez robie to z wyboru. I tak nic mnie juz nie cieszy tak, jak dawniej, wiec nie bede sie zmuszac. Nigdy ze zmuszania sie nic mi dobrego nie wyszlo...



Kssszz koszmary. Spokojnej nocy sobie i Tobie życzę.

Dobrej nocy.

94

Odp: mam 30 lat i..
amar napisał/a:
malina82 napisał/a:
amar napisał/a:

No tak, jutro bedzie. Ale to jutro jest mroczne, puste, takie...jalowe.
Mialam blender od rana do rana do calkiem niedawna...
Teraz wisze w jakiejs prozni.

Czasami i powisieć trzeba smile A tak poważnie- każdy ma swoją drogę przejścia, ja czekam aż zaczniesz opowiadać dowcipy.

Z cyklu: Przychodzi baba do lekarza raczej nic nie bedzie...

amar napisał/a:

Chyba sie zatracilam, malina. Teraz musze jakos znow odnalezc punkt zaczepienia, odbicia. Ale nie mam na to ani energii, ani motywacji. Wiec na autopilocie funkcjonuje caly pracujacy tydzien, a w weekend sobie wisze.
Moze taki stan tez jest po cos...

Widzę światełko. Małe, ale gdzieś się pojawia między wierszami. Zdrowiej, życzę Ci tego.

Kochana, rok temu, czy pol roku temu bys tego nie powiedziala. Nie wiem, czy proznia to swiatelko, ale juz nie emocjonalna agonia.

amar napisał/a:

Zrobilas karaoke?

Zrobiłaś zrobiłaś! smile
Strasznie lubię, od zawsze chyba, kawałek Red Hot Chili Peppers - Otherside. Jakoś mnie tak nastraja, kopie. Ale słuchając dość głośno.. smile
Choć nie pamiętam dokładnie przebiegu mojego wystąpienia (butelka wina zrobiła swoje), to tak. Nadarłam się, nasłuchałam, w międzyczasie poturlałam się z psem po podłodze i zasnęłam. Całkiem nieźle było smile

U mnie tez bylo karaoke swojego czasu po winie. Tylko inne utwory. Np. U przasniczki. (jestes moja generacja, wiec powinnas to pamietac z ksiazki do muzyki w szkole podst. ) Ja jak sie okazalo pamietam!

A wieczór nie tylko Ty spędzasz sama. I mam w nosie czy ktoś pomyśli że nie jestem towarzyska. Trochę się weekendowo odizoluję. Bo tak mi się chce smile

Ja tez robie to z wyboru. I tak nic mnie juz nie cieszy tak, jak dawniej, wiec nie bede sie zmuszac. Nigdy ze zmuszania sie nic mi dobrego nie wyszlo...



Kssszz koszmary. Spokojnej nocy sobie i Tobie życzę.

Dobrej nocy.

95

Odp: mam 30 lat i..
Tina231 napisał/a:
amar napisał/a:
malina82 napisał/a:
amar napisał/a:

No tak, jutro bedzie. Ale to jutro jest mroczne, puste, takie...jalowe.
Mialam blender od rana do rana do calkiem niedawna...
Teraz wisze w jakiejs prozni.

Czasami i powisieć trzeba smile A tak poważnie- każdy ma swoją drogę przejścia, ja czekam aż zaczniesz opowiadać dowcipy.

Z cyklu: Przychodzi baba do lekarza raczej nic nie bedzie...

amar napisał/a:

Chyba sie zatracilam, malina. Teraz musze jakos znow odnalezc punkt zaczepienia, odbicia. Ale nie mam na to ani energii, ani motywacji. Wiec na autopilocie funkcjonuje caly pracujacy tydzien, a w weekend sobie wisze.
Moze taki stan tez jest po cos...

Widzę światełko. Małe, ale gdzieś się pojawia między wierszami. Zdrowiej, życzę Ci tego.

Kochana, rok temu, czy pol roku temu bys tego nie powiedziala. Nie wiem, czy proznia to swiatelko, ale juz nie emocjonalna agonia.


Zrobiłaś zrobiłaś! smile
Strasznie lubię, od zawsze chyba, kawałek Red Hot Chili Peppers - Otherside. Jakoś mnie tak nastraja, kopie. Ale słuchając dość głośno.. smile
Choć nie pamiętam dokładnie przebiegu mojego wystąpienia (butelka wina zrobiła swoje), to tak. Nadarłam się, nasłuchałam, w międzyczasie poturlałam się z psem po podłodze i zasnęłam. Całkiem nieźle było smile

U mnie tez bylo karaoke swojego czasu po winie. Tylko inne utwory. Np. U przasniczki. (jestes moja generacja, wiec powinnas to pamietac z ksiazki do muzyki w szkole podst. ) Ja jak sie okazalo pamietam!

A wieczór nie tylko Ty spędzasz sama. I mam w nosie czy ktoś pomyśli że nie jestem towarzyska. Trochę się weekendowo odizoluję. Bo tak mi się chce smile

Ja tez robie to z wyboru. I tak nic mnie juz nie cieszy tak, jak dawniej, wiec nie bede sie zmuszac. Nigdy ze zmuszania sie nic mi dobrego nie wyszlo...



Kssszz koszmary. Spokojnej nocy sobie i Tobie życzę.

Dobrej nocy.

Hej kobietki, czytam Was i wasze historie wraz z nim emocje, mam to samo mam 30 lat córkę 9 letnią z którą jestem sama, mój ex odszedł po 6 latach do innej, widocznie do lepszej, czuje sie masakrycznie. Chodź minęło już 4 mce chciałabym go przytulić pobyć  z nim w te zimne dni. Tylko, ze, potem się otrząsam i myślę co ja myślę, przeciez zrobił nam tyle krzywdy, obiecał, zę nie skrzywdzi nas już rok temu dostał szansę bo poznał inna wrócił. Za kiim ja rozmyślam, za marzeniami chyba, z anim ale tym z kiedyś kiedy kochał. Teraz bawi się z inną a ze mną i córką moja rzostał się przez telefon, twierdząc, ze dla nas nie ma przyszłości to po jaka cholerę zwracał mi głowę rok temu. Ma 34 lata a ciągle szuka wrażeń, przygód nie umie się ustabilizować  a moze takie życie mu się podoba nie wiem, wiem, że tak mnie omotał, że się uzależniłam od jego osoby jak od narkotyku jak go nie ma teraz umieram

96

Odp: mam 30 lat i..

"że tak mnie omotał, że się uzależniłam od jego osoby jak od narkotyku jak go nie ma teraz umieram" -- na jego zachowanie i osobę nie wpłyniesz. Na siebie możesz...w tej kwestii.

97

Odp: mam 30 lat i..
Catwoman napisał/a:

"że tak mnie omotał, że się uzależniłam od jego osoby jak od narkotyku jak go nie ma teraz umieram" -- na jego zachowanie i osobę nie wpłyniesz. Na siebie możesz...w tej kwestii.

No tak wiem, ze kiedyś wpłynę, ale myślisz, że to takie łatwe jak jesteś z kimś a tu nagle tej osoby nie ma obok nas, chce się zadzwonić pogadać a nie można. Boli to tak srasznie jest to nie doopisania

98

Odp: mam 30 lat i..

Wiem. Ale mija.

99

Odp: mam 30 lat i..

"uzależniłam od jego osoby jak od narkotyku jak go nie ma teraz umieram"

Rozumiem w 100%.
Nic nie moze ukoic tego bolu. Bardzo Ci wspolczuje, ze tez tak sie czujesz. To jest koszmar i wydaje sie nie miec konca.

100

Odp: mam 30 lat i..
Catwoman napisał/a:

Wiem. Ale mija.

Nie mija. W tym rzecz.

101

Odp: mam 30 lat i..

Nie mija, bo nie chcesz by minęło. Czy robicie COKOLWIEK by zmienić swoje nastawienie do palanta, który was zostawił?

102

Odp: mam 30 lat i..
Tina231 napisał/a:
Catwoman napisał/a:

"że tak mnie omotał, że się uzależniłam od jego osoby jak od narkotyku jak go nie ma teraz umieram" -- na jego zachowanie i osobę nie wpłyniesz. Na siebie możesz...w tej kwestii.

No tak wiem, ze kiedyś wpłynę, ale myślisz, że to takie łatwe jak jesteś z kimś a tu nagle tej osoby nie ma obok nas, chce się zadzwonić pogadać a nie można. Boli to tak srasznie jest to nie doopisania

dokładnie

103

Odp: mam 30 lat i..
Catwoman napisał/a:

Nie mija, bo nie chcesz by minęło. Czy robicie COKOLWIEK by zmienić swoje nastawienie do palanta, który was zostawił?

Nie moge mowic za wszystkie, ale z pewnoscia COS robimy. Tylko to COS nie zawsze wystarcza. Wszystko tez zalezy od przeszlosci. Nie zawsze jestesmy w stanie sobie pomoc. A glebokich uczuc nie da sie wylaczyc. Czlowiek to nie maszyna. Zaden terapeuta, przyjaciolka, czasem nawet namacalne dowody slusznosci zakonczenia sprawy nic nie pomoga. Po prostu w tej kwestii tak jest...
"To co bolalo zniklo juz, mimo to bol". Znasz? Ja znam.

Wiem, ze chcesz pomoc...

104

Odp: mam 30 lat i..
Catwoman napisał/a:

Nie mija, bo nie chcesz by minęło. Czy robicie COKOLWIEK by zmienić swoje nastawienie do palanta, który was zostawił?

Hmm, czasami zmieniam nastawienie do palanta, który mnie zostawił, ale czasami są takie dni, że czuje jakby to trawało nadal jakby to był sen, z którego nie mogę sie obudzić. Dlaczego człowiek, który obiecuje nagle pisze smsa po 6 latach, że popełnił bład nie umiał powiedziec mi tego wprost a zaraz po tym siedzi w sowim mieszkanku i flirtuje juz z inną a ja tak cierpię

105

Odp: mam 30 lat i..

Uważam, że warto te wszystkie rozstania przerobic z psychologiem. Inaczej będzie powracać jak bumerang....a życie się toczy. I ma kolory. smile

106

Odp: mam 30 lat i..
Catwoman napisał/a:

Uważam, że warto te wszystkie rozstania przerobic z psychologiem. Inaczej będzie powracać jak bumerang....a życie się toczy. I ma kolory. smile

Zabije Cie (oczywiscie metaforycznie) smile
Ja tu umieram, a ta o kolorach!
Ale tez doszlam do tego wniosku (niestety juz czolgajac sie, bo na pion juz nie mam sil). Moze za dlugo czekalam, myslalam, ze sie z tego jakos wylize, ale nie...
Rzeczywiscie mam w przyszlym tygodniu rozmowe z psychologiem. Widze, ze krece sie w kolko.
Jesli to nie pomoze, to juz nic nie pomoze..

107

Odp: mam 30 lat i..

O, to świetnie! To juz krok do przodu, tzw światełko w tunelu smile

108

Odp: mam 30 lat i..
Catwoman napisał/a:

Uważam, że warto te wszystkie rozstania przerobic z psychologiem. Inaczej będzie powracać jak bumerang....a życie się toczy. I ma kolory. smile

Ciekawe, gdzie są te kolory w tym życiu? On był dla mnie tym kolorem a teraz ta inna go maaaa

109

Odp: mam 30 lat i..
Catwoman napisał/a:

O, to świetnie! To juz krok do przodu, tzw światełko w tunelu smile

Nie wiem, czy taki KROK.
Podchodze do tego zachowawczo.
To ostatnia deska ratunku chyba.
Bylas w tej sprawie u terapeuty?

110

Odp: mam 30 lat i..
Tina231 napisał/a:
Catwoman napisał/a:

Uważam, że warto te wszystkie rozstania przerobic z psychologiem. Inaczej będzie powracać jak bumerang....a życie się toczy. I ma kolory. smile

Ciekawe, gdzie są te kolory w tym życiu? On był dla mnie tym kolorem a teraz ta inna go maaaa

Dla nas Tina te "kolory" o ktorych pisze Catwoman to chyba wszelkie odcienie SZAROSCI...

111

Odp: mam 30 lat i..
amar napisał/a:

Bylas w tej sprawie u terapeuty?

to pytanie do mnie?

112

Odp: mam 30 lat i..
Catwoman napisał/a:
amar napisał/a:

Bylas w tej sprawie u terapeuty?

to pytanie do mnie?

Tak

113

Odp: mam 30 lat i..

Nie. Ja miałam Boga i to wiara mi pomogła w tych chwilach a nie rzucił mnie 1 facet, ale 4 smile

114 Ostatnio edytowany przez amar (2012-10-06 19:46:11)

Odp: mam 30 lat i..
Catwoman napisał/a:

Nie. Ja miałam Boga i to wiara mi pomogła w tych chwilach a nie rzucił mnie 1 facet, ale 4 smile

Tlumaczylas sobie tak, jak moja przyjacolka. Ona ma podobnie.
"Widocznie to nie bylo dla mnie dobre, jakby mialo trwac, to by trwalo"?

Powiedz, co sobie wtedy mowilas? Jak to przetrwalas?

115

Odp: mam 30 lat i..

ja to jasno zobaczyłam po czasie. I teraz dziękuję Bogu, że jednak się rzucaliśmy (mimo, że bywało tak iż to ja rezygnowałam, to bolało tak samo cholernie i przeraźliwie do szpiku kości)  bo teraz bycie z którymkolwiek z nich na dłuższą metę wydaje mi się czystym surrealizmem -choć kochałam ich do nieprzytomności.
Dzięki wierze odzyskałam spokój i dość szybko godziłam się z tym.

116

Odp: mam 30 lat i..
Catwoman napisał/a:

ja to jasno zobaczyłam po czasie. I teraz dziękuję Bogu, że jednak się rzucaliśmy (mimo, że bywało tak iż to ja rezygnowałam, to bolało tak samo cholernie i przeraźliwie do szpiku kości)  bo teraz bycie z którymkolwiek z nich na dłuższą metę wydaje mi się czystym surrealizmem -choć kochałam ich do nieprzytomności.
Dzięki wierze odzyskałam spokój i dość szybko godziłam się z tym.

Ja od roku nie moge. Wydaje mi sie, ze juz NIC mnie nie czeka. Ze stracilam milosc mojego zycia....Nie chce wypisywac wznioslych hasel. Po prostu nie mam spokoju, nie mam spokojnego snu, chodze jak zaczarowana odkad odszedl... Czuje, ze to juz nie ja. Ze mnie nie ma, rozumiesz? Ze nic juz nie bedzie jak kiedys. Z tych kolorow, to naprawde juz tylko szaro jest...
Znaczyl wiecej niz myslalam...Po czasie to widze, nie odwrotnie...

117

Odp: mam 30 lat i..

"Ze nic juz nie bedzie jak kiedys."-  bo nie będzie. Ale może być lepiej, jeśli na to pozwolisz .

118

Odp: mam 30 lat i..
Catwoman napisał/a:

ja to jasno zobaczyłam po czasie. I teraz dziękuję Bogu, że jednak się rzucaliśmy (mimo, że bywało tak iż to ja rezygnowałam, to bolało tak samo cholernie i przeraźliwie do szpiku kości)  bo teraz bycie z którymkolwiek z nich na dłuższą metę wydaje mi się czystym surrealizmem -choć kochałam ich do nieprzytomności.
Dzięki wierze odzyskałam spokój i dość szybko godziłam się z tym.

Ja wiem, ze to rozstanie wyjdzie mi też na dobre! Tylko, że teraz tak mnie boolii u nas od dawien dawna się nie układało on ciągle niezdecydowany szukał wrażeń  a ja stabilizacji i ciepła domowego, on kobiety z temperamentem ja tak nie byłam tylko czemu 6 lat kwitł ze mną. I dlaczego to mnie tak trzyma skoro ten koniec był już przesązdony dlaczego nie mogę sie pogodzić  ztym końcem ??

119

Odp: mam 30 lat i..
Catwoman napisał/a:

"Ze nic juz nie bedzie jak kiedys."-  bo nie będzie. Ale może być lepiej, jeśli na to pozwolisz .

No nic. Jestesmy na "troche" roznych etapach i co za tym idzie innych falach.
Good for you.
Ja juz nie wytrzymuje. Albo proznia, albo totalny dol...

120

Odp: mam 30 lat i..

Dziewczyny, dopuśćcie do głosu swoją siłę, pozwólcie sobie na bycie silną! Nie pozwalajcie na to, by to SŁABE uczucie górowało. Czy on po was płacze? Nie sądzę. Podobnie nie sądzę, by jakoś często was wspominał.

121

Odp: mam 30 lat i..
Catwoman napisał/a:

Dziewczyny, dopuśćcie do głosu swoją siłę, pozwólcie sobie na bycie silną! Nie pozwalajcie na to, by to SŁABE uczucie górowało. Czy on po was płacze? Nie sądzę. Podobnie nie sądzę, by jakoś często was wspominał.

Jedno nie zalezy od drugiego. Niestety.
Chyba brak mechanizmu obronnego w tej dziedzinie...

122

Odp: mam 30 lat i..
amar napisał/a:
Catwoman napisał/a:

ja to jasno zobaczyłam po czasie. I teraz dziękuję Bogu, że jednak się rzucaliśmy (mimo, że bywało tak iż to ja rezygnowałam, to bolało tak samo cholernie i przeraźliwie do szpiku kości)  bo teraz bycie z którymkolwiek z nich na dłuższą metę wydaje mi się czystym surrealizmem -choć kochałam ich do nieprzytomności.
Dzięki wierze odzyskałam spokój i dość szybko godziłam się z tym.

Ja od roku nie moge. Wydaje mi sie, ze juz NIC mnie nie czeka. Ze stracilam milosc mojego zycia....Nie chce wypisywac wznioslych hasel. Po prostu nie mam spokoju, nie mam spokojnego snu, chodze jak zaczarowana odkad odszedl... Czuje, ze to juz nie ja. Ze mnie nie ma, rozumiesz? Ze nic juz nie bedzie jak kiedys. Z tych kolorow, to naprawde juz tylko szaro jest...
Znaczyl wiecej niz myslalam...Po czasie to widze, nie odwrotnie...

To tak jak ja jak go nie ma nic mi się nie chce nawet nie dbam o siebie jak kiedyś wszystko mi obojetne, mnie już nie ma...

123

Odp: mam 30 lat i..

Hm.... więc mamy zupełnie inne podejście do tej sprawy. Ja do swoich ex rozstań, wy do swoich.

124

Odp: mam 30 lat i..
Tina231 napisał/a:
amar napisał/a:
Catwoman napisał/a:

ja to jasno zobaczyłam po czasie. I teraz dziękuję Bogu, że jednak się rzucaliśmy (mimo, że bywało tak iż to ja rezygnowałam, to bolało tak samo cholernie i przeraźliwie do szpiku kości)  bo teraz bycie z którymkolwiek z nich na dłuższą metę wydaje mi się czystym surrealizmem -choć kochałam ich do nieprzytomności.
Dzięki wierze odzyskałam spokój i dość szybko godziłam się z tym.

Ja od roku nie moge. Wydaje mi sie, ze juz NIC mnie nie czeka. Ze stracilam milosc mojego zycia....Nie chce wypisywac wznioslych hasel. Po prostu nie mam spokoju, nie mam spokojnego snu, chodze jak zaczarowana odkad odszedl... Czuje, ze to juz nie ja. Ze mnie nie ma, rozumiesz? Ze nic juz nie bedzie jak kiedys. Z tych kolorow, to naprawde juz tylko szaro jest...
Znaczyl wiecej niz myslalam...Po czasie to widze, nie odwrotnie...

To tak jak ja jak go nie ma nic mi się nie chce nawet nie dbam o siebie jak kiedyś wszystko mi obojetne, mnie już nie ma...

Ja dbam o siebie na zewnatrz, a w srodku straszy...

125

Odp: mam 30 lat i..
Tina231 napisał/a:
amar napisał/a:
Catwoman napisał/a:

ja to jasno zobaczyłam po czasie. I teraz dziękuję Bogu, że jednak się rzucaliśmy (mimo, że bywało tak iż to ja rezygnowałam, to bolało tak samo cholernie i przeraźliwie do szpiku kości)  bo teraz bycie z którymkolwiek z nich na dłuższą metę wydaje mi się czystym surrealizmem -choć kochałam ich do nieprzytomności.
Dzięki wierze odzyskałam spokój i dość szybko godziłam się z tym.

Ja od roku nie moge. Wydaje mi sie, ze juz NIC mnie nie czeka. Ze stracilam milosc mojego zycia....Nie chce wypisywac wznioslych hasel. Po prostu nie mam spokoju, nie mam spokojnego snu, chodze jak zaczarowana odkad odszedl... Czuje, ze to juz nie ja. Ze mnie nie ma, rozumiesz? Ze nic juz nie bedzie jak kiedys. Z tych kolorow, to naprawde juz tylko szaro jest...
Znaczyl wiecej niz myslalam...Po czasie to widze, nie odwrotnie...

To tak jak ja jak go nie ma nic mi się nie chce nawet nie dbam o siebie jak kiedyś wszystko mi obojetne, mnie już nie ma...

Amar gdzie mogę przeczytac Twoją historię ile jesteś po rozstaniu?

126 Ostatnio edytowany przez amar (2012-10-06 20:17:38)

Odp: mam 30 lat i..

Nie opisywalam tu mojej historii, bo to zbedne. Jestem ok. rok po rozstaniu. Do niedawna mialam nadzieje, ze cos sie zmienic. Ale nie...
Dla niego to zakonczona sprawa. Nie wroci. Przeprowadzilismy niedawno rozmowe. Odkad nie mam nadziei, mam wrazenie, ze umarlam.

127

Odp: mam 30 lat i..
amar napisał/a:

Nie opisywalam tu mojej historii, bo to zbedne. Jestem ok. rok po rozstaniu. Do niedawna mialam nadzieje, ze cos sie zmienic. Ale nie...
Dla niego to zakonczona sprawa. Nie wroci. Przeprowadzilismy niedawno rozmowe. Odkad nie mam nadzieji, mam wrazenie, ze umarlam.

Ja wiem, że u mnie nie ma już nadzieii, dałam mu szansę rok temu po tym jak odszedł, potem się odzywał. A teraz jak odszedł zero kontaktu, pracuje  wnorwegi pewnie do tej swojej przylatuje do polski tak jak do mnie kiedyś. Ja nie mam żadnej nadzieii!!
A skąd jesteś?

128 Ostatnio edytowany przez amar (2012-10-06 20:18:54)

Odp: mam 30 lat i..
Tina231 napisał/a:
amar napisał/a:

Nie opisywalam tu mojej historii, bo to zbedne. Jestem ok. rok po rozstaniu. Do niedawna mialam nadzieje, ze cos sie zmienic. Ale nie...
Dla niego to zakonczona sprawa. Nie wroci. Przeprowadzilismy niedawno rozmowe. Odkad nie mam nadzieji, mam wrazenie, ze umarlam.

Ja wiem, że u mnie nie ma już nadzieii, dałam mu szansę rok temu po tym jak odszedł, potem się odzywał. A teraz jak odszedł zero kontaktu, pracuje  wnorwegi pewnie do tej swojej przylatuje do polski tak jak do mnie kiedyś. Ja nie mam żadnej nadzieii!!
A skąd jesteś?

Polska
My mieszkamy w jednym miescie... tak blisko i tak daleko.
Przynajmniej go nie spotkasz...

129

Odp: mam 30 lat i..
amar napisał/a:
Tina231 napisał/a:
amar napisał/a:

Nie opisywalam tu mojej historii, bo to zbedne. Jestem ok. rok po rozstaniu. Do niedawna mialam nadzieje, ze cos sie zmienic. Ale nie...
Dla niego to zakonczona sprawa. Nie wroci. Przeprowadzilismy niedawno rozmowe. Odkad nie mam nadzieji, mam wrazenie, ze umarlam.

Ja wiem, że u mnie nie ma już nadzieii, dałam mu szansę rok temu po tym jak odszedł, potem się odzywał. A teraz jak odszedł zero kontaktu, pracuje  wnorwegi pewnie do tej swojej przylatuje do polski tak jak do mnie kiedyś. Ja nie mam żadnej nadzieii!!
A skąd jesteś?

Polska
My mieszkamy w jednym miescie... tak blisko i tak daleko.

Pytalam o miasto  z jakiego jesteś, ale napisz mi na meila bo tutaj nie bardzo, jakbysmy były z jednego to jakaś kawa:)

130

Odp: mam 30 lat i..

Wyslalam maila.

Posty [ 66 do 130 z 175 ]

Strony Poprzednia 1 2 3 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024