Witajcie,
Pomocy, bo chyba coś jest z tym moim kumplem nie tak. Znamy się od pięciu lat. Zaczęło się od kursu językowego. Szybko złapalismy wspólny kontakt. Kiedy chodziliśmy na kurs spotykaliśmy się całą paczką w kawiarni po kursie. Od czasu do czasu jakieś piwko. Po zakończeniu kursu paczka się (prawie) rozleciała i mieliśmy juz coraz rzadszy kontakt (głownie messenger). Mój kumplel czyli. P. jest z zawodu lekarzem, po specjalizacji. Mieszka sam w domku pdo miastem na który wziął horrendalnie drogi kredyt. Jak twierdzi nie ma tam żadnych ziomków lubi czasem spotkać się i wygadać. Pod względem zainteresowań i cech charakterów mamy bratnie dusze. Jesteśmy kibicami tej samej drużyny sportowej, słuchamy tej samej muzyki no i złapaliśmy bakcyla językowego. Pomagamy sobie w trudnych chwilach (głównie P.) ale ja także. Z racji pracy oraz miejsca zamieszkania spotykamy się co jakiś czas na mieście, wyrzucając z siebie problemy dnia codziennego i gadamy o wspólnych zainteresowaniach. Nigdy nie spojrzeliśmy na siebie w kontekscie damsko-męskim. Nie jesteśmy pod tym względem w swoim typie.
Rzecz jasna, wszystko nie budziło wąptliwości gdyby nie ostatni bal dobroczynny z naszego wolontariatu. Był to bal tylko dla członków- bez rodzin. Było troszkę alkoholu * z tym że w normalnych ilościach. Gadałam z koleżanką, o planach na Święta i Nowy rok kiedy to za moimi plecami stał P. w towarzystwie kolegi. Kolega zapytał się go co słychać u J. (damskie imie) on odpowiedział, że jest trudno bo J. ostatnio gorzej się powodzi finansowo, ale on dobrze zarabia więc dają radę z dużym kredytem. Potem że byli ostatnio w Kołobrzegu na wypadzie i cały czas padało (itp.) i wybierają się teraz do jego kuzynki na jej ślub i pojadą jego autem (zaraz, zaraz P. mówił mi że nie ma prawa jazdy). Oddaliłam się i usłyszałam "ciekawostki" których nie znałam całe 5 lat. P. kolejno podchodził do ludzi i opowiadał im tę samą historię.
Po oficjalnym przemówieniu organizatora, wszyscy udaliśmy się na bankiet. P. zagadał do mnie jak to ma w zwyczaju. Narzekał na biedę, na to że mieszka z wielkim domu z dużym kredytem, nie ma na codzień do kogo ust otworzyć. Zaraz potem drugie zdanie, "planujeMY odświeżyć w domu sypialnie". To zapytałam jesteś sam ? czy z kimś. P. odpowiedział że jest sam. Potem narzekał, że z jego wsi jest słabe połączenie. Więc ja powiedziałam, "to przecież możesz jechać swoim samochodem"a on na to, że nie stać go na utrzymanie i zakup nowego auta.
Stanęłam jak wryta. Dlaczego zwykły kumpel posunął się do takiego kłamstwa. Powiedzieliśmy sobie, że jesteśmy singlami. Relacja czysto koleżeńska, chodzimy razem na mecze, do knajpy, kawiarni. Jesteśmy jak rodzeństwo i tak traktujemy od tych blisko 5 lat te relacje. Niczego nie zakładaliśmy, żadnego flitru, żadnej chemii. Przecież można powiedzieć, że się ma faceta/ kobietę koledze/ koleżance. O co w tym biega.