madoja napisał/a:lukas25 napisał/a:popatrzmy na niego z perspektywy osób, które kiedyś uznały, że jednak warto to zrobić.
Powrót okazał się być najlepszą decyzją życia czy może był totalnym fiaskiem?
To jak w końcu?
Zdecydowanie się na powrót czyli ponowne wejście w związek nie musi oznaczać miłości po grób czy wieloletniego związku, mimo tego, że mamy nadzieję, że tak właśnie będzie. Czasem po prostu nie wypala coś po drodze, kiedy decyzja o powrocie została już podjęta.
madoja napisał/a: Na początku było cudownie, potem fatalnie.
Czyli typowa sytuacja? Powtórzone błędy z przeszłości i rozstanie z tego samego powodu co za pierwszym razem?
rossanka napisał/a:Zgoda. Nie powinno się wracać.
A ile u was była ta chwila kiedy bylo dobrze?
Pytam też innych forumowiczów.
Szczerze powiedziawszy, sam nie mogę pochwalić się powrotem do byłej dziewczyny, gdyż taki nigdy nie miał miejsca. Wątek założyłem przede wszystkim po to aby poznać Wasze opinie
Ja mogę jedynie opowiedzieć o próbie powrotu do mojej pierwszej dziewczyny. Nasza przerwa w kontakcie trwała 3 lata, natomiast co jakiś czas zdarzało mi się wracać do niej myślami. Stwierdziłem, że się odezwę i tak też zrobiłem. Rozmowa średnio się kleiła, a ona w pewnym momencie ją urwała, nie mówiąc nawet "cześć" na pożegnanie. Odezwała się po 3 tygodniach od tej rozmowy, zaczęła wyciągać nasze brudy na światło dzienne, stawiając mnie w świetle jedynego winowajcy zaistniałej sytuacji. Pomyślałem sobie, że ma do tego prawo, bo sam nie zachowywałem się wobec niej w porządku. Przez pierwszy miesiąc naszych rozmów nie było dnia, aby nie wróciła na przeszłości i nie przypomniała mi tego jaki byłem zły. Ja jednak ze spokojem urywałem temat przeszłości, gdyż nie chciałem wałkować tematu w nieskończoność.
Po jakimś czasie sytuacja z jej strony się uspokoiła, a ona sama zaczęła nabierać do mnie zaufania. Nasze rozmowy powoli zaczęły nabierać polotu, co bardzo mnie cieszyło. Jedynym problemem było to, że przez okres w którym rozmawialiśmy ze sobą, nie było mnie w Polsce. Różniła nas też spora różnica czasowa, ale po 2 miesiącach zaczęliśmy planować spotkanie, wyobrażając sobie jak to będzie. Wtedy właśnie nasza znajomość zaczęła schodzić na podtekst seksualny, sprawiając, że oboje nakręcaliśmy się coraz bardziej. W pewnym momencie, byłem zły na siebie, że akurat w tamtym momencie, zdecydowałem się zwiedzać świat. Po drodze, mieliśmy lekkie spięcia, ale takie coś przecież zdarza się w każdej z relacji.
Nastał czas mojego powrotu do Polski, a ja bardzo już chciałem się spotkać. Niestety to było niemożliwe, bo akurat ona zdecydowała się na dwutygodniowy wyjazd ze znajomymi. W końcu jednak spotkaliśmy się, utrzymując pewien dystans- pierwsze spotkanie, nikt nie oczekiwał fajerwerków. Byliśmy wtedy w kinie i na kolacji. O samym powrocie do siebie rozmawialiśmy tylko raz, ale unikaliśmy tego tematu. Było dobrze jak było, czyli na stopie- powiedzmy, że- koleżeńskiej.
Po swoim powrocie do Polski stwierdziłem, że muszę mieć chwilę czasu na ponowne zaaklimatyzowanie się, trochę brakowało mi miejsca w którym spędziłem ostatnie pół roku. Potrzebowałem chwili dla siebie, więc nasz kontakt też przez ten czas trochę osłabnął. Wydawało mi się, że jest na mnie zła o to, że poświęcam jej mniej czasu niż wcześniej, ale nie wspominała o tym często. Nasz kontakt trochę się urwał, bo nie rozmawialiśmy już codziennie, a może 2 razy w tygodniu, mimo to, wciąż przewijały mi się myśli o powrocie, ale stwierdziłem, że przecież oboje mamy na to czas i nie ma sensu tego przyspieszać. Taki stan znajomości trwał przez jakiś okres.
Tutaj następuje punkt zwrotny, dlatego że poznaję pewną dziewczynę. Od początku rozmawiało nam się znakomicie, była inteligentna, zabawna, a w swoim towarzystwie czujemy się znakomicie. Los chciał że po krótkim czasie musieliśmy zrezygnować z naszej relacji. Wina ewidentnie leżała po mojej stronie.
Korzystając z reguły, jeden wątek= jeden związek, pozwolę sobie uciąć ten akapit tutaj. Bardziej zainteresowanych odsyłam pod adres: http://www.netkobiety.pl/t102189.html gdzie opisałem całą tą niechlubną sytację.
A co by by było gdyby ta dziewczyna się nie pojawiła? Czy razem z moją pierwszą ex postanowilibyśmy do siebie wrócić i spróbować jeszcze raz? Te pytania pozostają bez odpowiedzi. Natomiast mogę powiedzieć jedno. W tej chwili, nie chcę korzystać z możliwości powrotu do mojej pierwszej dziewczyny, mimo tego że nas powrót wydawał się kiedyś bardzo bliski realizacji.
Owszem, dalej utrzymujemy kontakt, ale jest to nasz "friendzone" ze wspólnego wyboru. Nie mamy do siebie żalu, gdyż oboje, nie widzimy już w sobie potencjalnych partnerów. Tak, z różnych powodów zdążyliśmy się rozminąć zanim weszliśmy w ten związek drugi raz.