Rumpelstiltskin napisał/a:Mogę cię wspierać. Oboje poudajemy że twoje życie jest takie cudowne. W końcu życie to gra.
Czujesz tego bluesa? Niektórzy żyją we śnie całe życie. Mają szczęście jeśli w tym śnie umrą. Gorzej jeśli tuż przed końcem się prdebudzą bo to przebudzenie jest kurewsko bolesne.
A może to Ty masz smutne i puste życie, więc musisz sobie to rekompensować poprzez wmawianie innym, że oni takie mają?
A tak ogólnie odnośnie tego tematu i tolerancji... Bardzo niewiele osób jest tolerancyjnych, doskonale to widać na tym forum. I żeby nie było, nie mam co do siebie złudzeń i nie uważam się za chodzącą tolerancję, ale pracuję nad tym. Nie uważam też, że brak tolerancji jest czymś złym, o ile nie rani się jakichś osób po drodze. Nie razi mnie, gdy ktoś mówi, że według niego kobieta sypiająca z 2 mężczyznami to dziwka. Gdyby to mnie dotyczyło, po prostu olałabym takie słowa. Natomiast nie do przyjęcia jest dorabianie sobie ideologii do własnej nietolerancji. Jakie ubytki w inteligencji trzeba posiadać, żeby posługiwać się kategoriami "bo wszyscy mężczyźni", "bo każda kobieta", żeby wyrokować o normalności itp. To jest jakiś poziom przedszkolaków, których świat ogranicza się do domu rodzinnego i przedszkola. Można sobie wymagać od partnerki, by przed związkiem dobrze się prowadziła, była grzeczna, nie sypiała najlepiej z nikim i co tam jeszcze dusza zapragnie. Ale dorabianie do tego ideologii, powoływanie się na ewolucję, na "wszystkim mężczyzn" jest słabe. Czy Wy naprawdę nie widzicie, że nie wyrażacie swoich poglądów, tylko po prostu własny jad wylewacie? Czym innym jest nieakceptowanie czyjegoś postępowania, a czym innym wmawianie obcemu człowiekowi, że ma puste życie, że jest nieszczęśliwy, że partner to na pewno idiota itp. Takie wypowiedzi zaniżają poziom forum, bo to poziom rynsztoka, chociaż ubrany teoretycznie w ładne słowa. Ręce mi opadają, że dorośli ludzie takie głupoty wypisują. I dla mnie to jest właśnie książkowy przejaw nietolerancji, skoro komuś nie wystarcza wyrażenie własnego zdania, tylko musi do tego dorobić ideologię i jeszcze wydaje mu się, że wie lepiej kto i co czuje. Tak dla porównania: wymagam od partnera, by dobrze zarabiał. Abstrahując już od faktu, że dla niektórych osób to wymaganie jest kontrowersyjne... Mogłabym sobie dorabiać do mojego wymagania ideologię, no że to przecież ewolucja i te sprawy, bo facet musi być zaradny. Mogłabym mówić "wszystkie kobiety" chcą, by facet dużo zarabiał. Mogę też mówić, że mężczyźni, którzy mało zarabiają to niezaradni frajerzy, a kobiety, które ich biorą są nienormalne. Mogę, ale tego nie robię, bo to donikąd nie prowadzi. A tutaj mam wrażenie, że zebrała się jakaś grupa nawiedzonych fanatyków, którzy innym ludziom lubią mówić jak mają żyć i co mają czuć. Vian i Nina są nieszczęśliwe, bo nie są monogamiczne, ja jestem nieszczęśliwa, bo potrzebuję pieniędzy itp. Nina ma puste życie, bo kochają ją dwaj mężczyźni, a ja mam puste i smutne życie, bo mój facet dobrze zarabia i to jest dla mnie istotne. I to jeszcze piszą ludzie, którzy wręcz szczycą się swoimi tradycyjnymi wartościami opartymi na bezinteresownych, monogamicznych miłościach itp. Jak czytam te posty, to jakoś coś mi tu nie gra. Niby opakowanie piękne, ale wnętrze jednak zgniłe. Naprawdę strasznie się cieszę, że ja na co dzień się z takimi ludźmi nie stykam, bo moje życie naprawdę byłoby smutne i byłabym autentycznie i niezaprzeczalnie głęboko nieszczęśliwa.