Cześć,
piszę na forum, ponieważ nie wiem co mam o sobie myśleć.
Nie chodzi o nazywanie szmatą, ale zastanawiam się czy taką odpowiedzią na moje pytanie nie jest fakt, że jestem beznadziejna w te klocki...
Nie mam dużego doświadczenia i nie wiem czy to złe czy nie w wieku 24 lat.
Powiem tak- przespałam się z kolegą z grupy. Widziałam, że mnie wypatruje od pewnego czasu. Zaczął mi się podobać jakoś kilkanaście tygodni temu. Widziałam, że na spotkaniach na mnie zerka. Łechtało mi to ego- dawno nikt się mną nie interesował. Zaczął być miły i pomagać. Można powiedzieć, że 'podrywałam' go z premedytacją.
Wiedziałam, że prędzej czy później do czegoś może dojść. Ale przecież nie będę codziennie szukała kogoś do łóżka aby nabyć doświadczenia' przed tamtym..
W koncu to się stało. Było jak dla mnie bardzo przyjemnie. Dla niego też. I problem jest taki, że mamy wspólnych znajomych. Wygadał się. Ja nie. Dowiedziałam się z 2 ręki, że nic ode mnie nie chce. Powiedział to dwóm znajomym. One mi powiedziały zaznaczając, że nie wiedzą dlaczego sam mi tego nie zakomunikował.
W następnych dniach widzieliśmy się na spotkaniu grupowym i zachowywał się inaczej. Tak jakby coś między nami było. Jednak nie zostało to wyjaśnione.
Cały tydzień ciszy. Nie wytrzymałam i napisałam mu smsa kiedy możemy się spotkać. Po wymianie kilku wiadomości milczy od kilku dni
Nie wiem czy seks ze mną był beznadziejny, czuję, że zaczynam na siebie wrzucać. Ja chciałabym się go spytać o to jak to traktuje i nie chcę dziwnych sytuacji w kręgu znajomych. Dlatego mu napisałam tego sms... Nie jest tak, że się zakochałam, nie jest tak, że go nienawidzę. Nie chcę dziwnej atmosfery, plot.
Czy postąpiłam ok? On jest starszy ode mnie.
Czuję, że źle zrobiłam pisząc tego sms. Bo może myślał, że jestem nachalna- czego ona chce, wcale tak dobrze nie było.