Witajcie,
nie wiedziałam, gdzie umieścić mój post więc umieszczam go tutaj, licząc na inspirujące odpowiedzi
Wkrótce wybije mi 27 lat mieszkam nadal z rodzicami, kilka razy juz myślałam o wyprowadzce, ale nie dość poważnie by to zrobić. Głównym plusem mojej wyprowadzki od rodziców byłyby oszczędność czasu na dojazdy. Mieszkam obok dużego miasta w którym pracuje więc codziennie dojeżdżam do niego pociągiem ( łącznie z tramwajem to jakieś 50 minut no i tez nie zawsze pociąg odpowiednio pasuje. ) Ostatnio coraz częściej nachodzą mnie sny, że przeprowadziłam się ze swojego domu i mieszkam sama w ruinie albo w kamienicy gdzie jest bardzo niebezpiecznie i ktoś czyha na moje życie. To skłania mnie coraz częściej do refleksji i do nie odpuszczania tematu przeprowadzki. Wydawałoby się, że to dość prosta rzecz po prostu coś wynajmuje i tyle jednak kilka lat temu zaczęłam interesować się konfliktami na świecie, odmiennością innych kultur w których np. dziwią się, że młodzi ludzie zachodu przeprowadzają się do nowych mieszkań zamiast żyć z rodzicami itp,w końcu raźniej i wszelaka pomoc jest na miejscu, kwestie finansowe. Czytając o wszelkich nieszczęściach na tym świecie i nie lubię tego określenia, ale jednak są tereny ,że życie tysięcy ludzi, dzieci jest już zmarnowane, naznaczone traumatycznymi przeżyciami ciesze się, że mam rodzinę zdrową,że nie muszę każdego dnia walczyć o życie, o godność, o wodę,edukację. Przychodzę codziennie do domu w których jest ciepło, jest woda, moja rodzina jest zdrowa, nie musimy obawiać się niebezpieczeństw i bardzo to doceniam jak nigdy przedtem i chcę się tym cieszyć.
Z drugiej strony nie mogę tak myśleć cały czas bo blokuje w jakiś sposób siebie, nigdy tak naprawdę się nie usamodzielnię. Usamodzielnię ? co to naprawdę znaczy? obecnie robię obiady, płacę rachunki itd.
Nie chcę mieszkać ze współlokatorkami, więc po pracy byłoby czasem jakieś spotkania ze znajomymi itd a potem powrót do pustego domu, zamiast być z rodziną. Nie wiem zresztą czy to nie wymówka przed tym, że naprawdę boję się przeprowadzki..
Wiem, że to nie jest jakiś duży problem sama mam większe natomiast to mnie dręczy i nie mogę się podjąć decyzji , czuję , że sama się nie zdecyduje czekam na jakiś impuls, który skłoni mnie do przeprowadzki, jednak nic nie nadchodzi i to coraz bardziej mnie męczy, choć być może to zwyczajnie niewidoczna presja, który mówi masz tyle i tyle lat i nie możesz już mieszkać z rodzicami. Jak myślicie czy wyznaczyć sobie jakiś termin na przeprowadzkę i po prostu śmiało to zrobić? Proszę Was o Wasze zdanie, chętnie poczytam.
Dziękuję