Cześć dziewczyny!
Jestem z moim chłopakiem 1,5 roku. Od 6 miesięcy mieszkamy razem w jego mieszkaniu, za które on spłaca raty. Ja płacę tylko drobne rachunki za gaz, prąd, wodę , media.
Parę dni temu mój chłopak zrobił mi awanturę, pokłóciliśmy się bo według niego na ostatniej imprezie flirtowałam z innym, przy okazji powyrzucaliśmy sobie inne rzeczy które nam się nie podobały w naszym zwiazku i kłótnia była naprawdę poważna. Przechodząc do rzeczy, ok. godziny 1 w nocy stwierdził, że najlepiej będzie jesli pobędziemy parę dni osobno i kazał mi wziąć swoje rzeczy i go zostawić samego. Byłam w szoku. Jest to jego mieszkanie, nie mam do niego żadnych praw, ale jak mógl mnie wyrzucić na ulicę w środku nocy, mając na uwadze, że mój dom rodzinny jest oddalony o 70 km i nawet nie posiadam samochodu i nie mam totalnie się gdzie podziać. Teraz przeprasza i dzwoni, pyta gdzie jestem. Nie wiem co robić, czuję się jak śmieć i jego utrzymanka (w sensie, ze mieszkałam w jego mieszkaniu), którą można wyrzucić, kiedy coś jest nie tak i pokazać przy tym kto tu ma władzę i kto jest lepszy...
Czy wybaczyłybyście takie zachowanie waszemu facetowi?