Nie, nie będzie to kolejny wątek z cyklu "bardzo ją kocham, a ona chce się tylko przyjaźnić, żyć bez niej nie mogę, co robić...". To tak tytułem wstępu.
Poznałem dziewczynę. Spodobała mi się, spotykaliśmy się trochę, ale widać u niej nie zaiskrzyło. Raz tylko były między nami jakieś pieszczoty (potem mówiła, że ją spiłem), a tak to nawet pocałować ją było ciężko. W końcu napisała mi, że nie lubi, jak chcę ją pocałować, traktuje mnie jako kolegę i chce, żeby tak zostało.
Cóż, przyjąłem to z godnością, nie prosiłem jej o nic, nie przekonywałem. Napisałem, że nie interesuje mnie relacja koleżeńska z nią i muszę zakończyć znajomośc, bo utrzymywanie jej byłoby dla mnie męczące.
I tu zaczynają się schody. Dziewczyna najpierw miała do mnie kupę pretensji ("myślałam, że jesteś inny, a okazałeś się niefajny", "zawiodłam się na tobie" itp.). Tłumaczyłem jej cierpliwie, dlaczego nie interesuje mnie znajomość koleżeńska i postanowiłem pójść w swoją stronę. Myślałem, że podziałało. A tu dzisiaj znowu SMS-y, tym razem w zupełnie innym tonie - że jest jej bardzo smutno, że nie może się do mnie odezwać jak kiedyś i tym podobne żale.
No i teraz sytuacja jest idiotyczna - dziewczyna odrzuciła mnie, a zachowuje się tak, jakbym to ja odrzucił ją. I trochę mnie to już męczy.
No i pytanie: o co jej może chodzić? Czy wy dziewczyny naprawdę aż tak bardzo chcecie się przyjaźnić z facetami, których odrzuciłyście? Bo ja tu widzę wątki o nachalnych adoratorach, których trzeba się jakoś pozbyć, a jak ja postanowiłem być nienachalny i przyjąć odmowę z godnością, to ta mnie nęka w drugą stronę.
Jak tej dziewczynie dać w końcu skutecznie do zrozumienia, że żadne koleżeństwo z mojej strony nie wchodzi w grę i chcę pójść w swoją stronę? Normalna damsko-męska relacja myslę, że wciąż jeszcze by mnie interesowała, ale na to specjalnie nie liczę, więc o to nie pytam.
Pozdr
T