Iceni, ja kiedyś wgapiony w telefon wpadłem barkiem na latarnię i z zaskoczeniem zorientowałem się że... spodobało mi się to :D Tak narodziło się moje (czasowe) dziwactwo- od czasu do czasu lubiłem zawadzić niby przypadkiem o latarnię, znak drogowy itp. Potem miałem wypadek, problem ze stawem, w konsekwencji wymuszoną przerwę, później psychiczne opory i jakoś powoli znormalniałem :/
A ten temat mógłby zainspirować R.Topora, gdyby ten żył.. Wyobrazam sobie opowiadanko o takim szarym, niepozornym urzedniku, który gdziekolwiek sie nie pojawi w miejscu publicznym, to wszyscy momentalnie na niego wpadają :D
Bananarze, owszem innym też zdarzają się takie sytuacje. Ja ze swoim udziałem zapamiętałem cztery podobne (raz nawet na rowerze)
Podobne -ponieważ różnica między nami jest taka, że ja wtedy nie ustępowałem... bo dla mnie takie zachowanie strony przeciwnej to akt agresji, przemocy. Może to za wielkie słowa, ale wydaje mi się, że formalnie rzecz biorąc to można tak to nazwać.
Jak się zachować... Nie traktuj tego co napiszę poniżej jako rady, bo chociaż uważam, że ten mój "sposób" jest względnie bezpieczny (i przetestowany), to jednak nigdy nie wiadomo na kogo się trafi i co się potem wydarzy. Przeczytaj, oceń i jeśli zdecydujesz się tak postępować jak ja, to wiedz że robisz to na własną odpowiedzialność.
Jeżeli masz pewność (tylko wtedy!), że osoba z naprzeciwka chce wymusic na Tobie zebys jej ustapil, sugerujac tym być moze, ze Twoje miejsce jest raczej na trawniku wsród psich gówien, niz na chodniku (przeznaczonym dla ludzi), to robisz tak:
1/ w miare potrzeby korygujesz kierunek w którym sie poruszasz na tyle, zeby nie zderzyc sie glowami i zeby na kursie kolizyjnym znalazly sie tylko wasze barki
2/ ułamek sekundy przed kolizją robisz ruch do przodu tym ramieniem którym masz sie zderzyć,
z jednoczesnym nieznacznym skrętem tułowia- na podobnej zasadzie jak pieściarze wyprowadzają swoje ciosy (mówi sie o tym, ze uderzają wtedy "całym ciałem"). Ten skręt jest ważny, bo daje ci dodatkową energię, dzięki której oponent podczas zderzenia powinien mniej lub bardziej stracić równowagę, natomiast Ty jej stracić nie powinieneś.
(chyba, że ten drugi ma znaczną przewagę w masie, lub porusza sie znacznie szybciej niż Ty- tu wzór na Energię kinetyczną ;)
To sprawia, że on myśli, że jesteś mocniejszy fizycznie niż jemu się zdawało.
3/ po zderzeniu idziesz dalej, nie oglądając się za siebie
To z kolei powinno nasunąć mu myśl, że jesteś mocny psychiczny, podobne sytuacje są dla Ciebie normalnością i że się go nie boisz.
Ale też, że nie dążysz do eskalacji tej konfrontacji.
To ostatnie jest ważne, bo podejrzewam (niesprawdzone empirycznie), że gdybyś takiego "człowieka" po zderzeniu zaczął wyzywać, ruszył w jego kierunku itp. to mógłby uznać, że jest w sytuacji bez wyjścia
lub/i że jego troglodycki honor jest zagrożony i mógłby Ciebie zaatakować.
Tak że jak nie lubisz i nie umiesz się bić (a pewnie nie umiesz, bo jakbyś umiał to byś takich pytań raczej nie zadawał), lub jeśli nie umiesz szybko biegać to nie daj się ponieść i nie kombinuj- po prostu odejdź bez słowa, jakby nic się nie wydarzyło.
Tak więc zakładam, że zastosujesz się do pkt.3 i spróbuję opisać sytuację, która się po nim wytwarza:
Eskalacja zdarzenio-zderzenia staje się dla napastnika bezsensowna, a nawet nieco ryzykowna.
Bo jego priorytetem (w takiej głębszej- częsciowo tylko uświadamianej sobie przez niego warstwie) zazwyczaj jest podniesienie swego szeroko rozumianego, zazwyczaj niskiego statusu w hierarchii społecznej, a to łatwiej uczynić kosztem słabszej jednostki, czasem wręcz bezbronnej. Kiedy więc takie człowieki uświadamiają sobie podczas tego ...procederu, że mają do czynienia z jednostką silniejszą niż im się początkowo zdawało, z reguły odpuszczają. Ustępują, ponieważ uświadamiają sobie jednocześnie, że nie tylko mogą tego statusu nie podnieść, ale wręcz jeszcze bardziej go sobie obniżyć. I to przez własną głupotę, co musi boleć podwójnie.
Oczywiście próba podniesienia statusu nie jest jedynym powodem, dla którego "człowieki" wpadają na ludzi, może to być też jakaś chwilowa frustracja, swoiste troglodyckie poczucie humoru itp. Może ten podgatunek ma jakąś misję lub bóstwo, które zmuszają ich żeby udowadniać innym (głównie facetom), że ci są męskimi delikatnie mówiąc -pipami?
Co więcej... na pewno to, że jeśli zorientujesz się po takim zderzeniu, że źle oceniłeś sytuację- wszak na ocenę sytuacji masz bardzo mało czasu- przeproś!
Jeżeli zaś nie jesteś pewny co do intencji drugiej osoby to ustąp... bo możliwe, że np. wybiórczo podchodzisz do zewnętrznych bodźców.
Mnie na przykład w dzieciństwie wydawało się, że ilekroć spojrzę na zegarek to zawsze, lub prawie zawsze sekundnik przeskakuje właśnie na następną minutę. Szybko zacząłem dorabiać do tego jakieś porąbane, skomplikowane teorie, a prawdziwa przyczyna była prosta... Otóż zapamiętywałem lepiej sytuacje w których sekundnik wskazywał 00 (bo miałem te teorie i sie nimi coraz bardziej podkręcałem) niż te, w których spoglądając na sekundnik odnotowywałem np 12, 38 czy 52 sekundę - tych zdarzeń mózg już nie łączył z żadnymi emocjami/elementami (np dziwnymi teoriami) itp.
W Twoim przypadku może być podobnie, może ci sie wydawać, że Tobie zdarza się coś takiego częściej (aż tak często, że aż to nam tu opisałeś), tymczasem może być tak, że łącząc te nieliczne w rzeczywistości zdarzenia z negatywnymi emocjami, łatwiej je tym samym zapamiętujesz i proporcje między nimi a zwykłymi, kiedy Ty i setki przechodniów ustępujecie sobie z drogi lub oni ustępują Tobie - są zaburzone.
To przykład powszechnego schematu, który dotyka mniej lub bardziej większość ludzi, w najróżniejszych aspektach ich życia. Prawdopodobnie wielu ludzi nie zdaje sobie sprawy, że może to w pewien sposób kierować ich życiem i podejrzewam, że ten wpływ z reguły jest negatywny, czasem wręcz niszczący.
Bo chyba nietrudno sobie wyobrazić, że zaburzając tą "proporcje zapamiętywania" możemy kogoś zranić, potraktować niesprawiedliwie, pochopnie komuś zaufać, sami siebie pozbawić jakichś szans itp. itd.
"Walka" z tym schematem (lub inaczej -po prostu bardziej świadome życie) jest tym bardziej trudne, ponieważ nawet mając gdzieś z tyłu głowy świadomość istnienia tegoż, w ferworze życia trudno go czasem dostrzec i odpowiednio nań zareagować.
Ale i to nie wszystko, nawet jeśli ktoś ma świadomość schematu i potrafi go na bieżąco dostrzegać- może z jakichś przyczyn mu się poddać/poddawać, ale to już kwestia wyboru...
Są też "pozytywne" (świadome i przydatne) zastosowania tego zjawiska, na przykład mnemotechnika znana conajmniej od czasów starożytnej Grecji.