Witam. Jestem wrakiem człowieka. Opuściła mnie żona w niedzielę, czyli kilka dni temu. Nie wiem co mam robić.
Poznaliśmy się gdy kończyłem studia w jednym z klubów. Ja już pracowałem (jako programista) i nawet udawało mi się trochę odłożyć, ona nie pracowała, mieszkała z rodzicami. Po studiach razem zamieszkaliśmy, potem był ślub i rok temu doczekaliśmy się córeczki. Idealny scenariusz możnaby rzec...
Niczego nam nie brakowało, tak sądzę. Dobrze zarabiam, żona pracować nie musiała i zresztą nie chciała. Wychowywała naszą córkę. Ale zaczęły się narzekania, że czuje się jak sprzątaczka, kucharka i przedszkolanka i nie chce się tak dłużej. i że dłużej nie wytrzyma, bo jest jak odludek a chce do ludzi. Powiedziałem OK i wkrótce zatrudniliśmy coś w stylu gosposi, która trochę nam oporządzała mieszkanie, robiła obiad i zabierała małą na spacery itp. Żona trochę odżyła i wybywała z domu na rajdy po sklepach z ciuchami i galeriach.
Mimo to i tak wkrótce mi oświadczyła, że zależy mi tylko na pieniądzach, bo nie ma mnie kiedy jestem jej najbardziej potrzebny. Ostatnio chodziło, że chciała z kimś zjeść obiad o 15, bo czuła się samotna. Ja pracuję od 9 do 17 i nie mogę rzucić wszystkiego... Wściekła się, bo powiedziała, że tak długo nie będzie czekała i nie było jej całą noc. Na pytania gdzie była odpowiadała złością i "żebym najlepiej wziął detektywa" aby ją całymi dniami śledził.
Ranią i raniły mnie jej odzywki ale ją kocham nadal i jakbym mógł to bym wszystko dla niej i córki zrobił.
Jeśli chodzi o seks to nigdy nie narzekała. Oczywiście przed porodem i po robiliśmy to rzadziej, ale później znów wydawało mi się, że jest OK. Ale od momentu gdy zatrudniliśmy panią od domu i opieki nad małą trochę się pogorszyło. Mówiła, że jest zmęczona, albo że nie ma ochoty, albo że mała się obudzi. Wydawało się mi to normalne, bo zakupy bywają męczące, zresztą kobiety po porodzie jakiś czas po (nawet rok, dwa) czytałem, że mogą mieć mniejsze libido.
No i przyznaję, że tydzień temu w sobotę zrobiłem kolację ze świecami, winem aby ją trochę "podgrzać". Była zadowolona nawet, ale później zaczęła się znów awantura, że ja tylko o jednym, a ona nie jest tylko od tego by mnie zaspokajać. Wygarnęła mi, że nie ma we mnie żadnej troski o nią, że tylko kasa i seks a ona jak niewolnica ma usługiwać, że się nie staram. Że wszystko za kasę bym wszystko chciał, a sam nie naprawię, czy nie poświęcę się aby gdzieś ją niespodziewanie zabrać na urlop. Ale ja tylko ciągle właśnie o nich myślę Jak zrobić by było lepiej. I tłumaczyłem, że już wykorzystałem urlop jak była w ciąży (a nawet trochę więcej) i po... Nie wiem jak dogodzić
Tak bardzo bym chciał by wróciła...
I po tej awanturze kiedy poszła do drugiego pokoju spać z samego rana wyszła trzaskając drzwiami. Nawet niczego nie wzięła. Tylko telefon, portfel, kurtkę itp... Odpisała raz, abym nie pisał i nie dzwonił. Na moje smsy i telefony nie odpisuje, nie odbiera. Przez cały tydzień nie było mnie w pracy. Jest pogrążony w rozpaczy. Nie wiem co dalej. Bawię się wieczorami z małą a z oczu lecą mi łzy...
Jak do niej dotrzeć jak przekonać żeby wróciła, że się zmienię, że zrobię co chce byleby wróciła?