Witam wszystkich, pisze pierwszy raz tutaj, licze na pomoc w zrozumieniu problemu.
Mieszkamy za granicą, ja generalnie jestem bardzo zaradny, zajmuje się pomaganiem innym w prowadzeniu tu dzialalnosci gospodarczej, zarabiam solidnie
Może właśnie dlatego nIe potrafię zrozumieć - na zasadzie 'syty głodnego nie zrozumie' - jak to możliwe, że młody, inteligentny, wesoły chłopak (28 lat) od 7 lat nie potrafi znalezc pracy. Chodzi o brata mojej żony. Mieszka u mamy rencistki- w jej dwupokojowym mieszkaniu mieszka ich czworo rodzeństwa mojej żony, wszyscy dorośli, pracuje tylko dwoje. Teraz ten jeden przyjechał do nas bo zona chce mu pomoc znaleźć pracę. Tylko nie wiem czy warto w ogole probowac, bo odnoszę wrażenie, że ten typ ma to gdzieś, jemu chyba jest dobrze tak jak jest i myśli że tak będzie dalej. Nie mam z nim co prawda zbyt dobrego kontaktu, ale próbowałem coś z niego wyciągnąć: co umie, co lubi robić, co chciałby się nauczyć lub robic w przyszłości i na każde pytanie odpowiada 'nie' lub 'nie wiem'. Zero marzen, ambicji, planow czy chęci do zmiany czegokolwiek w swoim życiu. Jak rozumiem pracować to by chciał, ale te pracę to trzeba mu chyba na talerzu przynieść.
Od razu uprzedzam, że to moja subiektywna opinia o nim, może pozniej poprosze moja żonę żeby napisala swoje zdanie.
Żona tłumaczy sytuację brata tym, ze 'nie każdy przecież jest tak zaradny' i że w miescie, w ktorym on mieszka, nie ma pracy (woj. Podkarpackie). A chodzi o 35-tysieczne miasto, w ktorym sa urzedy, firmy produkcyjne i uslugowe, sklepy, wielkie miasta w poblizu (chocby Krakow), a nie jakas wies zabita dechami w ktorej upadl jedyny pracodawca. Ja rozumiem, że czasem można nie mieć pracy, ale na Boga - 7 lat?!
Dodam że chłopak jest ogólnie inteligentny, ma maturę, nie pali, nie pije, cichy i spokojny.
Właściwie to nie powinienem moze się za bardzo tym przejmować, ale klocimy sie o to ostatnio z zona, bo mam dosyc negatywne zdanie o takich ludziach, a to jest jej ulubiony mlodszy brat...
Ponadto zastanawiam się co będzie jak teściowa umrze, a ostatnio nie czuje się najlepiej. Nie chciałbym płacić jeszcze kiedys alimentów na 'niezaradnego' szwagra.
Prosze wyrazcie swoje zdanie, zebym sie troche uspokoil, moze to ja jestem jakis bez serca, 'nie do ludzi' czy cos w tym stylu?
Pozdrawiam wszystkich serdecznie i zycze mokrego poniedzialku:)
Znam kilka takich osób. Niby pracować by chcieli, ale szukać się nie chce. Jak już się praca znajdzie to często po czasie się rezygnuje, o stawka za niska albo kierownik niefajny, albo coś jeszcze innego.
Gdyby chciał, pracowałby. Nie jesteś zbyt krytyczny. Jak rozumiem, on teraz siedzi i czeka aż mu znajdziecie pracę?
Moim zdaniem w takiej sytuacji, chcąc komuś pomóc, najlepiej powiedzieć: to teraz możesz u nas pobyć, ale masz 30 dni na znalezienie pracy. Ani dnia więcej. Po tym czasie wypad do domu (wy go utrzymujecie, jak długo?). Twoja żona jest trochę zbyt tolerancyjna dla niego.
3 2014-04-21 11:31:53 Ostatnio edytowany przez nokiaaa (2014-04-21 11:33:38)
wiesz 3 dni temu UP wyslal mnie na staż do ....
patrzą na mnie, czy sie pani nie cieszy?
3razy uslyszalam pytanie.
nie wiem czy sie ciesze, od 2 lat nie pracuje.
w domu slucham ze jestem glupia, nie wiem czy sobie poradze, ciągle same krytyki i przytyczki.
ciezko mi sie wrobic i wystartować.
jak ktos tyle nie pracowal, to moze po prostu nie wierzy, ze mu sie uda?
ja bym zaczela od jakiegoś kursu,przyuczenia zawodowego, bo tez nagle nie nauczy sie nawet lopatą machać czy cegly ukladac.
kilka zlotych rad tez sie przyda-nie romansuj w pracy, nie baw sie w ploty, bądź mily.
hmmm
moze to glupie ale gdybys go zabral ze sobą, pokazal jak pracujesz, zlecał jakies glupie zadania i go docenial/chwalił/mówił że dobrze planował ale to można zrobić tak i tak...
moze go trzeba jak konika po glowie glaskac i marchewką namawiac?
4 2014-04-21 12:41:19 Ostatnio edytowany przez Cyngli (2014-04-21 12:41:35)
moze go trzeba jak konika po glowie glaskac i marchewką namawiac?
Mowa jest o dorosłym chłopie, nie małym dziecku.
To JEMU ma zależeć na pracy, bo to ON zdechnie z głodu w końcu. Nikt nie będzie na niego pracował do końca życia.
5 2014-04-21 13:12:07 Ostatnio edytowany przez zbyt.zaradny (2014-04-21 16:05:39)
Dziękuję za szybkie komentarze. Juz pomogly mi zmuszajac do przemyslenia, co mi wlasciwie nie pasuje:
Gdyby chciał, pracowałby.
Generalnie tez tak myslalem.
Nie jesteś zbyt krytyczny. Jak rozumiem, on teraz siedzi i czeka aż mu znajdziecie pracę?
Moim zdaniem w takiej sytuacji, chcąc komuś pomóc, najlepiej powiedzieć: to teraz możesz u nas pobyć, ale masz 30 dni na znalezienie pracy. Ani dnia więcej. Po tym czasie wypad do domu (wy go utrzymujecie, jak długo?). Twoja żona jest trochę zbyt tolerancyjna dla niego.
Tu musze doprecyzowac po przemysleniu: otóż ja nie odbieram go jako takiego typowego obiboka. Przyjechal do nas żeby najpierw nam pomoc troche w domu, bo ja za dużo czasu spedzam w pracy (chyba jestem pracoholikiem) a mamy dwojke malych dzieci i zona nie dawala rady juz tego ogarnac (ona oprocz pracy w domu i przy dzieciach pomaga mi w biurze), a potem chcielismy mu pomoc w znalezieniu pracy. W pomocy dla mojej zony szwagier sie sprawdza, i zapewnia Jej tez towarzystwo jak ja pracuje z czego tez sie ciesze. Z poczatku bylem o to dosc zazdrosny ale juz mi przeszlo
Nalogow chlopak nie ma, pieniedzy nie wyciaga, nie szwenda sie nigdzie- wyglada jakby nie mial zadnych potrzeb. I to mnie wlasnie martwi
A niech sobie siedzi u nas ile chce, duzo nie przeje:)
jak ktos tyle nie pracowal, to moze po prostu nie wierzy, ze mu sie uda?
Tak mi to wlasnie wyglada, i bardzo chcialbym mu pomoc, ale odnosze wrazenie, ze on nie chce pomoc sam sobie.
Tak jak przewidziala Katariina, nie ma z jego strony żadnej inicjatywy w szukaniu pracy, on nawet nie poruszy sam tego temat w rozmowie.
Zreszta przez tyle lat nikt z rodzenstwa zony nie zwrocil sie do niej z prosba o znalezienie pracy za granica, chociaz bieda u nich i brak jakichkolwiek perspektyw, a ja przeciez mam duze mozliwosci i oni o tym wiedza! Wszystkie tego typu inicjatywy wychodzily zawsze od mojej zony, bo ona chce pomoc rodzenstwu. Tego ja kompletnie nie rozumiem. I tez nie pale sie do pomagania komus, kto nie potrafi nawet o to poprosic, bo moze przeciez wcale tego nie chcec.
Wracajac do szwagra, jak tego typa zmusic do myslenia o swojej przyszlosci? On takich rozmow noe podtrzymuje. Np. wie ze musi podszkolic niemiecki imowie mu wczoraj, że to jest teraz dla niego najwazniejsze i zeby cwiczyl moze i 8 godz. dziennie. Dla niego to za duzo. Ok to ile uwazasz ze powinoenes dziennie poswiecic na to czasu? I jego ulubiona odpowiedz 'nie wiem'.
Ja uwazam ze najpierw trzeba w zyciu sie zstanowic dokad sie chce, a potem mozna planowac droge. Ale to trzeba dokads chciec. On chyba powinien najpierw zrozumiec, że jego sytuacja jest dramatyczna: jak mamy zabraknie to nie bedzie gdzie mieszkac, za co jesc, itd. Ktos go przygarnie z rodzenstwa pod swoj dach? na emeryture w przyszlosci tez nie bedzie mogl liczyc, 7 lat juz przebimbal. Tylko jak zaczne tego typu uswiadamianie to zona gotowa się obrazić, że ranie jego uczucia. Wczoraj od niej uslyszalem że go przesłuchuje, jak pytalem co umie
Nokiaaa Gratuluje stazu. Pewnie że sobie poradzisz!!!
To teraz wydaje mi się, że właściwie potrzebuje tylko porady w kwestii w jaki sposób zachęcić lub zmusić szwagra do zastanowienia się nad własnym życiem i własną przyszloscią?
Ale tak, aby broń Boże nie urazić jego uczuć, ma się rozumieć:)
Miałby ktos jakiś pomysł?
No to teraz się porobilo
Pokazalem ten watek zonie i dowiedzialem sie:
ze oczerniam Jej rodzine,
że Ją nienawidzę,
że nie potrafie pomagac (przypomne: nikt mnie o pomoc nie prosil),
że jestem chciwy i samolubny,
że nikt ode mnie nie bedzie chcial nigdy pieniedzy (tak to ja moglo zabolec, ze martwie sie, zeby NASZA RODZINA nie musiala kogos utrzymywac?),
że życzy mi wszystkiego złego i żeby nikt mi wtedy nie pomógł
Co to moze znaczyc?
Ty nie oczerniasz Jej rodziny , a martwisz się o jej braciszka , przypomnij jej . Zapytaj żony , kto będzie karmił go , jak mamy zabraknie , bo lat mu przybywa . Może żona za plecami Twoimi , mu pomaga finansowo , wcale bym się nie zdziwiła , skoro on ani mysli o pracy . Nie porobiło sie , bo to było nie uniknione , że do tego dojdzie , a któż , by to wytrzymał . Ileż można na takiego pasoźyta patrzeć .
7 2014-04-21 19:39:22 Ostatnio edytowany przez nokiaaa (2014-04-21 19:40:11)
Może pokaż żonie temat jego siostra mieszka z nami.jest na dole poszukaj.tam też mowa o siostrze ktora nie pracuje
Dzieki za podpowiedz. Przeczytalem ten temat o siostrze, no tam to jest dopiero horror!
U nas tak zle nie jest, jak pisalem szwagier pomaga zonie jak mu powie a pieniadze to dla nas nie taki znowu problem.
Może żona za plecami Twoimi , mu pomaga finansowo , wcale bym się nie zdziwiła , skoro on ani mysli o pracy
To na pewno nie.
Mysle, że moze on po prostu nie rozumie swojej sytuacji i nie chce o tym myslec. A dodatkowo kompletny brak jaj i ambicji nie pozwalaja mu na jakiekolwiek dzialanie.
Zeby on chociaz mial jakies potrzeby, hobby, zainteresowania!
Żeby choć lubil wypic:) Moze brak pieniędzy na alkohol i fajki zmotywowalby go do jakiegokolwiek dzialania:) Przeciez chyba kazdy czlowiek ma jakies marzenia? nawet takie malutkie, ktorych chęć realizacji zmusza nas do dzialania.
Jak mam to z niego wydobyc?
Zdecydowanie leniwy.
A kobietki Go nie interesują ?
Zależy czy ma problemy chorobowe (w tym psychiczne), bo w jaki sposób żyje bez pracy? Jeśli żyje normalnie, to jest leniwy. Jeśli nie, to pewnie coś go blokuje.
A może chodzi o depresję???? Mój brat miał podobnie i to była depresja, leczy się od dwóch lat.
13 2014-04-22 02:38:14 Ostatnio edytowany przez Michst (2014-04-22 02:38:41)
No ciekawe 7letnia depresja? Raczej drugi Ferdek Kiepski. Wygodnie mu bo wszystko ma podane na zlotej tacy i nie musi sie za bardzo starac.
A depresja to trwa 5 minut? Czasem wiele lat i jesli nieleczona to sie pogłębia, a chory przyzwyczaja się do takiego stanu rzeczy (bezradności, apatii).
15 2014-04-22 02:50:02 Ostatnio edytowany przez Michst (2014-04-22 02:58:41)
Jednym ze sposobow leczenia depresji jest wyjscie do ludzi a to wiaze sie wlasnie z praca. Przez siedem lat nie pracowac no cos tu nie gra.
16 2014-04-22 03:56:19 Ostatnio edytowany przez thepass (2014-04-22 04:04:23)
Wyjscie do ludzi owszem, ale nie do ludzi krytykujących i poniżających. A co można dostać w pracy? Głaskać nie głaskają, a zaniżają wartość jeszcze bardziej (jesli ktos jest chory emocjonalnie). Nie wiadomo co tam z nim jest, czy ma w ogóle jakiś fach/kursy czy to, że mature ma to czegokolwiek wyznacznik. Po liceum to przyjmują, ale do wykładania towaru.
Doczytalem teraz że jest WESOŁY. Jeśli nie pokazuje dobrej miny do złej gry, to będąc wesołym nie mozna miec depresji. Wychodzi na to, że leń i życiowe zero.
Jak mozna tez nazwac inteligentnym człowieka, ktory "nie wie" ? No okej, "wie,że nic nie wie". Wyższe sfery.
I niby za co te alimenty, jeśli jest dorosły i nawet nie podejmuje nauki?
Najprosciej powiedziec len ale niewiadomo co sie za tym kryje, moze jakies problemy zdrowotne, takie o ktorych nie chce mowic.
Praca dla niego moze byc praca u was, sprzatanie, naprawy, pomoc dzieciom w nauce.
O jakich alimentach ty piszesz, kazdy jest kowalem wlasnego losu, czasami mozna tylko kogos wesprzec, dac wedke
No na takich ludzi trzeba sie uodpornic a tego sie nie zrobi siedzac w domu. Praca daje poczucie wartosci i gdy pracujesz oddalasz zle mysli. Do tego regularna wyplata a pozniej samochod,wyjscia i przebywania ze znajomymi,podroze i powolne wychodzenie z dolku. Gostkowi bylo wygodne gdy inni go utrzymywali przez cale 7 lat pod plaszczykiem "Jaki jestem biedny mam depresje"
Jednym ze sposobow leczenia depresji jest wyjscie do ludzi a to wiaze sie wlasnie z praca. Przez siedem lat nie pracowac no cos tu nie gra.
Jedynym sposobem wyjścia z depresji jest jej leczenie. Depresja to jest choroba. Czy jak ktoś ma kamienie na nerkach albo nowotwór to mówimy mu - "wyjdź do ludzi, idź do pracy, weź się w garść to ci przejdzie" ?no chyba nie... a tak łatwo przychodzi nam to w przypadku depresji. Dlaczego???
U mojego brata chorego na depresję (zdiagnozowaną) tez występowała pozorna jak się okazało wesołość, przez którą otoczenie odbierało jako pogodnego lenia, któremu wszystko zwisa i powiewa, a on był poważnie chory.
Oczywiście forum nie jest miejscem do stawiania diagnozy opisanemu szwagrowi, ale ta historia i reakcje na nią pokazują jak łatwo szufladkujemy ludzi. Bardzo często te życiowe zera to są ludzi ciężko chorzy, a tego typu "wyciąganie ich z dołka" tylko pogarsza sprawę.
Cześć. On jak zaczął nie pracować to miał 21 lat, czyli był po szkole jakieś....może On pracuje nielegalnie a Ty o tym nie wiesz...to co robi całymi dniami ?
Postanowiłam Ci odpowiedzieć na twój post bo ja nie pracuje od stycznia, w prawdzie to mniej niż twój szwagier a i tak czuję się z tym źle, podejrzewam, że On też nie jest z tego dumny..Wydaję mi się że rzecz bagatela pewnie dotyczy jego spraw sercowych. Często tak jest że jak Ktoś się z kimś rozstanie, albo zawiedzie na kimś, to potem po prostu nie chce mu się wracać do tego, co robił, jak był z tą osobą..może On ma jakieś zawiedzione ambicje, jakieś niedokończone plany.
Moim zdaniem Ty nie masz obowiązku utrzymywać go, bo niby dlaczego ?..chyba że w ten sposób chcesz zaimponować żonie, albo kiedyś On Ci pomagał, albo jego rodzina i teraz czujesz się w obowiązku odwdzięczyć.
Ja bym na twoim miejscu znalazła mu jakąś prace na początek, ale taką nie na odwal się , tylko taką w której, mógłbyś go po prostu lepiej poznać i dyskretnie wypytać, czemu u niego tak jest a nie inaczej. Pogadaj z nim po prostu po męsku, na osobności, co On w ogóle sobie wyobraża, że nie masz ochoty go niańczyć, ale możesz mu tylko podpowiedzieć i takie tam....Życzę powodzenia.
Może weź go na taką męską rozmowę (bez żony), i wytłumacz mu to, co piszesz tutaj na forum. Unikniesz w ten sposób niepotrzebnego opieprzu od żony, a i bez niej jest większa szansa powodzenia (młodszy "niezaradny" brat nie przyzna się nigdy do ewentualnych problemów czy słabości swojej starszej "zaradnej" siostrze, trust me, miałam podobnie )
22 2014-04-22 22:13:19 Ostatnio edytowany przez zbyt.zaradny (2014-04-22 22:18:57)
Dziekuje za odpowiedzi.
Pierwszy raz w zyciu prosilem o opinie na forum i jestem zaskoczony odzewem ...wiec bede czesciej pisal
Mojej kochanej zonce wytlumaczylem, ze wlasnie chce pomoc i sie pogodzilismy, wiec jest OK... choc bylo burzliwie
Duzo tez na ten temat porozmawialismy.
Co do szwagra:
przedstawiliscie rozne mozliwosci.
Najbardziej dla mnie interesujacy, bo najbardziej odlegly od moich doswiadczen, jest punkt widzenia osob bezrobotnych.
...ja nie pracuje od stycznia, w prawdzie to mniej niż twój szwagier a i tak czuję się z tym źle, podejrzewam, że On też nie jest z tego dumny..
od 2 lat nie pracuje.
w domu slucham ze jestem glupia, nie wiem czy sobie poradze, ciągle same krytyki i przytyczki.
ciezko mi sie wrobic i wystartować.
jak ktos tyle nie pracowal, to moze po prostu nie wierzy, ze mu sie uda?
I chyba prawie na pewno ten stan ducha tu zachodzi...
Gdyz:
- Depresje na razie wykluczam, facet smieje sie i zartuje jak kazdy.
- Klopoty sercowe rowniez: do tej pory raczej nie mial dziewczyny ani chlopaka.
- Lenistwo: sam juz nie wiem, w domu wlasnie potrafi sie juz zabrac za sprzatanie z wlasnej inicjatywy, potrzebowal tylko chyba kopa od zony na poczatek zeby sie wdrozyc...
- Inteligencja: IQ nie mierzylem, wydaje mi sie, ze w normie, dlatego pisalem, ze raczej inteligentny. Zreszta jakbyscie poznali tych budowlancow, jakich ja tu obsluguje w Niemczech, toby sie Wam tez kazdy normalny wydawal bardzo inteligentny
- "Nie wiem...": teraz to sobie mysle, ze to moze jego odruchowa reakcja obronna na niewygodne, zmuszajace do myslenia pytania. Kazdy z nas ma jakies takie wyuczone podswiadome mechanizmy radzenia sobie ze stresem, moze on ma taki?
- Alimenty: no niestety, jest w polskim prawie obowiazek alimentacyjny wzgledem rodzenstwa przebywajacego w niedostatku. Gdyby tej mamy faktycznie zabraklo to bedzie niedostatek, oj bedzie... No ale mam nadzieje, ze te moje obawy byly niemadre i znacznie na wyrost.
- Meska rozmowa: juz byla tydzien temu, wypilismy pol litra i nic sie nie dowiedzialem.
I dochodze do wniosku, ze to faktycznie jest wielka niezaradna CIAPA, z poziomem samodzielnosci zyciowej mniejszym niz u przecietnego nastolatka.
Ale co zrobic, rodzina to rodzina, jest potrzeba to trzeba pomoc, bo kto inny mu pomoze?
W zwiazku z czym postanowilem:
1) na razie przestac analizowac jego stan psychiczny
2) skupic sie na znalezieniu mu pracy na poziomie jego kwalifikacji. Czyli takiej do ktorej wystarczy nastepujace CV:
- 4 lata liceum
- 1 rok wojska
- 7 lat bezrobocia (przerywanego kilkoma doslownie parutygodniowymi "urlopami" poswieconymi na pakowanie brykietow do workow, sprzedazy truskawek i sprzataniu budowy).
Zawod wyuczony: brak
Kursy doszkalajace: brak
Doswiadczenie zawodowe: brak
Prawo jazdy kategorii B(rak)
3) pomagac mu dalej w nauce jezyka
4) a potem zobaczyc czy zacznie sobie w zyciu radzic.
No ale dziewczyne/chlopaka bedzie musial znalezc sobie sam
Jeszcze raz bardzo wszystkim dziekuje za poszerzenie moich horyzontow myslowych
i pozdrawiam serdecznie
PS. Kiedys wpadne tu jeszcze opisac co bylo dalej.
Lekarstwa jak najbardziej. Lecz same lekarstwa nic nie dadza jesli osoba chora bedzie tylko siedziec w domu. Mialem na mysli taka osoba nie powinna byc sama tylko jak najwiecej przebywac z ludzmi i nie chodzi tylko o prace,moze sport ktory dodaje energi. Wiem co mowie.
Moim zdaniem musisz mu pomagać, tak jak pomagasz żonie i waszym dzieciom. Niech pomaga na budowie, przecież to fajna praca, buduje się domy dla ludzi, przekonaj go do tego, że może sobie i Tobie pomóc, jeśli będzie pomagał innym.
Witam wszystkich po miesiecznej przerwie!
Juz wiem co szwagrowi dolega: lenistwo, lenistwo, lenistwo, a do tego brak jaj, brak wstydu, ciapowatosc i ogolnie pi... z niego jest totalna. Mentalnie na poziomie nastolatka.
Takze jesli ktos 7 lat "nie moze" znalezc pracy to na pewno jej nie chce. Gdyby chcial pracowac to by pracowal.
Poniewaz nie ma na utrzymaniu nawet samego siebie (mama go utrzymuje z renty) to obojetne jakie pieniadze by zarobil, do 1. i tak mu starczy
A poniewaz nie ma zadnego zawodu ani doswiadczenia zawodowego ani nawet zadnych umiejetnosci to i zadne zajecie nie byloby ponizej jego kwalifikacji.
Wlasciwie nie wiem po co to pisze, chyba musze sie komus wyzalic bo jestem taki zly, ze szkoda gadac...
Zalatwilem mianowicie szwagrowi prace w piekarni, sam nie wiem jakim cudem, legalna, z pelnym ubezpieczeniem, 800-1000 euro na reke (za te pieniadze bez problemu sie utrzyma zwlaszcza ze mieszka u nas i nawet jedzenie ma za darmo!), spokojna, na jedna zmiane (tylko nocki), w dodatku z dwojgiem Polakow (on nie zna niemieckiego), a on po jednej nocce zrezygnowal bo "zmeczony jestem to nie dla mnie" !!!
Wykorzystywali go tam !!!
Szlag mnie trafil normalnie jak w sobote nad ranem o 4:00 zamiast spac jade po niego (tramwajem nie laska!) a on mi takie cos mowi!
Pozniej powiedzieli mi ci Polacy ze "on nie chce pracowac". To po prostu widac!
Chlopak czeka na lepsza oferte. Moze w tej restauracji, w ktorej pytalismy? Tam co prawda trzeba rozumiec niemiecki, ale on przeciez nie musi cwiczyc jezyka, po co nie?
Pytam wiec jak juz sie uspokoilem: "chcialbys pracowac w tej restauracji?"
Odpowiedz: "nie wiem, musze zobaczyc jak tam jest" !!!
"czy bedzie mi pasowalo" !!!
Mowie: "czlowieku, ty mi po prostu powiedz czy chcesz w ogole pracowac!"
Patrzy w sciane obok mnie i sie nie odzywa !!!
Nie przejdzie mu to przez gardlo chyba, te dwa slowa: "chce pracowac".
Czyli nie chce.
Juz pomijajac fakt, ze gdyby chcial laskawie zarabiac na budowie to juz dawno by prace mial, bo ja w tej branzy akurat siedze. Ale odpuscilem juz budowe, bo to takie chucherko jest, ze na pewno by sobie nie poradzil. I szukam mu jak glupi innej pracy...
Teraz widze ze ich matka popelnila blad pozwalajac im (tam w Jasle jest jeszcze jeden taki szwagier cos kolo 40) mieszkac u niej na jej koszt (przypomne: renta ok. 1500 zl) przez tyle lat, nie wymagajac zeby sie dokladali do kosztow.
Facet po prostu nie rozumie zwiazku, ze zeby zyc, trzeba miec pieniadze, a te sa dopiera jak sie pracuje.
On nie wie czy chce pracowac = nie wie czy chce jesc, nie wie czy chce miec gdzie mieszkac, co ubrac,czy miec swiatlo w domu!
Bo za wszystko placi ktos inny. 28 lat!
Dziekuje wszystkim za porady.
Ja sie poddaje.
PS:
A jeszcze najlepsze: czy uwazacie, ze nalezy mi sie "dziekuje za zalatwienie pracy" albo "dzieki ze po mnie przyjechales o 4 rano" ??
Ja juz wiem od mojej zony, ze nie.
A jesli chcialbym takie cos uslyszec to mam mu sam powiedziec, bo ona mu uwagi nie zwroci
Pozdrawiam wszystkich wesolo !
cóz trzeba leczyc moze to depresja. a jak nie to priorytetem do mamusi.bez odbioru.
Jak człowiek długotrwale bezrobotny i wie, że nie ma umiejętności do pracy (a i chucherko) to moze nie wierzy w siebie. A co było w tej piekarni nikt nie sie dowie. Sam zrezygnował?
28 2014-05-27 20:01:55 Ostatnio edytowany przez nokiaaa (2014-05-27 20:06:18)
O boze.mam pomysl.
Az przykro.
Kupa piachu i taczka.on laduje i nosi.ty go chwalisz.chwalsz i doocenias. Super wiesiek skoro umies wozic piach to dasz rade robic wiecej.
Bierzesz pierdole na budowe i go aktywizujesz.
Uczysz robic.
Remont kwatery swojej innych.zlecasz robote.zawsze doceniaj.mow ze nauczy sie ze ma czas.razem idziecie jak ekipa.
Zacznij remont moze malowanie.mozesz odswiezyc sciany.
Napisalem ze dzialam w branzy budowlanej,ale to nie znaczy ze ja pracuje na budowie. Pomagam rodakom prowadzic w DE dzialalnosc gospodarcza, w duzym uproszczeniu jestem ksiegowym, doradca, sekretarka i tlumaczem w jednym. Z racji branzy mam mozliwosc zalatwienia mu roboty na budowie i 4 lata temu juz to przerabialismy. Tym razem zapowiedzial ze na budowe nie pojdzie "bo nie". Wszystkie pytania co konkretnie mu w pracy na budowie nie pasuje zbywa milczeniem...
To ja mam jeszcze z nim isc na budowe po moich 12 godzinach pracy w biurze, i kiedy ledwo mam czas widywac wlasne dzieci mam jeszcze robic za ojca 28-letniemu dziecku? No dziekuje...
Nie wystarczy ze sie staram znalezc krolewiczowi praca jaka jemu sie spodoba a do tego czasu moze sobie siedziec i dlubac w nosie?
Miesiac temu jak tu pisalem to bylem bardzo poblazliwy ale teraz mam juz dosc. To zreszta chyba widac po postach ze cierpliwosc mi sie skonczyla
Kto inny wyplacil by kopen w dupen i jak nie pasuje zarabianie kasy pracujac na budowie to nie... jedz.
A ja mam go jeszce chwalic i robic za psychoterapeute...
Bo jak go nie pochwale to on biedny nie bedzie wiedzial ze da rade pracowac...
Co bylo w piekarni: Polacy, szczupla niska dziewczyna na oko 22-letnia przy pakowaniu bulek do pudel, i chlopak 29 lat przy piecu piekacy te bulki. Normalni i sympatyczni po pierwszym poznaniu. Praca z nimi bo mial ich uzupelniac czy zastepowac, wiec i oni go szkolili. Ze pierwszego dnia w pracy trzeba ciutke sie wykazac tego chyba nie trzeba tlumaczyc?
I oni go zachecali zeby porobil chociaz tydzien i wtedy zdecydowal... No ale on pracy nie potrzebuje. On musi do Polski z powrotem. Do kolegow na laweczke przed blokiem. Ciekawe czy ci koledzy tez by zrezygnowali po 1. dniu.
Znam tu troche rodakow. Tacy bez jezyka nie maja szans na zadne lepsze pieniadze chyba ze sa specjalistami w jakims fachu. Tacy z budowy z reguly pracuja na wlasnej dzialalnosci czyli bez ubezpieczenia lub placa je sami. Ktos kto ma w Polsce rodzine na utrzymaniu, nie ma konkretnego zawodu i w perspektywie ma prace za 1500 zl, za te marne 1000 euro bedzie robil tutaj chetnie.
No ale to trzeba miec wlasnie kogos na utrzymaniu, chocby tylko siebie samego, i tu jest problem.
Po co ja sie tym w ogole przejmuje...
Na pytanie po co się przejmujesz odpowiedz brzmi po nic. Zrobiłeś co mogłeś a teraz niech on wraca na swoją polską laweczke bo jeszcze mu kto miejsce zajmie. A Ty przynajmniej wiesz żeby więcej mu pracy nie szukać
Dopóki mu pomagacie i utrzymujecie, to chłopak dupy nie ruszy.
Wiem, co piszę, mam taki przykład w rodzinie.
To jest taka niedźwiedzia przysługa, kiedy rodzina utrzymuje dorosłą osobę, zdolna do pracy, kiedy widać przy tym wyraźnie, że ta osoba sama o swojej przyszłości w ogóle nie myśli, nie ma planów, nie uczy sie, nie stara itp. Pomoc taka powinna być z założenia krótkoterminowa, na jakiś czas, a nie na całe życie (bo tak pomału zaczyna to wyglądać - że będziecie chłopa utrzymywać aż do śmierci:-) Może to i szok dla niego będzie, ale powinniście mu "zakręcic kurek", ale z perspektywy czasu kto wie, może własnie za to wam kiedyś podziekuje...? Bo kiedy ma sie aktywizować zawodowo, w wieku 40 , czy 50 lat może? Jeszcze jest młody i ma akurat najlepszy możliwy czas, choć i tak już nieco śmieszne to w tym wieku, ale jeszcze nie taka najgorsza błazenada, jakiej zaznałby np. za 10 lat (jeśli nic z tym nie zrobicie i dalej będziecie mu dawac na utrzymanie). Jeszcze rozumiem za czynsz niech nie oddaje aż sie nie rozkręci, OK, ale za rachunki, jedzenie i takie sprawy...? Nie wyobrażam sobie. On wbrew pozorom na pewno dobrze sie z tym też nie czuje. Tylko po prostu zbyt już przywykł, a człowiek do wszystkiego potrafi przywyknąć. Jakby przez 20 lat chodził w kajdanach, a Ty byś go spytał, czy chce je zdjąć, to może też by powiedział "nie wiem". Jest juz tak przyzwyczajony po prostu, że nawet nie myśli, żeby coś zmienić. Trzeba, żeby życie na nim wymusiło tą zmianę, bo on na pewno sam tego nie zrobi. Tak na prawde to jego problemem jest nie brak pracy, ale matka i siostra. Sa nadopiekuńcze, chcą co prawda dobrze, ale dobrymi chęciami piekło wybrukowane i tylko szkodzą facetowi. Wbrew pozorom matka z siostrą sa na ten moment wrogami Twojego szwagra.
Skąd ja to znam...
Mam brata w podobnym stanie.
Żadna depresja. Lenistwo w czystej formie.
Ja też pomagałam, prosiłam,błagałam, groziłam bratu. Efekt jest taki, że mnie strzelał nie powiem co a po bracie spłynęło...
Mój brat jest już 3 lata bezrobotny.
Na 18 te urodziny dostał kasę by zrobić prawo jazdy. Wiecie co zrobił z tą kasą? Za całość kupił sobie mega-wypas słuchawki do kompa.
Do dziś nie ma pracy a ni prawa jazdy ale słuchawki są.
Kolezka chyba musi wyladowac na ulicy i siegnac samego dna aby wzial sie za siebie. Postawilbym ultimatum w takiej styuacji. Nie ma mieszkania za darmo kazdy normalny czlowiek pracuje.
Witam.
Ja mam podobny problem.. Tzn nie do końca jeszcze teraz, ale boję się, że w przyszłości będę mieć.
Brat mojego męża ma już 35 lat i znów stracił pracę. Właściwie za namową swojej mamusi się zwolnił, bo jak to ona ujęła: "nie po to kończył studia, żeby teraz jak robol z ulotkami chodzić". Wcześniej pracował w supermarketach, magazynach itp. Nigdzie dłużej niż rok.
Od początku zacznę może.
Kilka lat temu zdecydowaliśmy z mężem wyjechać za granicę do pracy i na studia. Moja teściowa nie mogła tego zdzierżyć. Mój mąż zdążył juz wtedy skończyć studia inżynierskie, a ja licencjat. A mój szwagier był w trakcie obrony pracy magisterskiej. Z tym, że tę pracę napisała mu jego mamusia. Podobnie było z każdym esejem itp. Ponadto szwagier studiował zaocznie przez pięć lat i gdy teść chciał go jak to teściowa ujęła "wygnać do roboty" to ona własną piersią obroniła biednego pierworodnego. Plus wyjątkowe cechy charakteru szwagra.. Potrafi stać bez ruchu gdy przyjeżdżamy z wizytą, i tak stoi, i nic nie mówi przez godzinę czasem dłużej i gapi się na wszystkich. Od początku dostrzegałam w nim skłonności psychopatyczno-socjopatyczne, np. Gdy nasze rodziny się poznały, szwagier upatrzył sobie moją wtedy 12 letnią siostrę (on miał wtedy 24 lata i żadnej dziewczyny wcześniej ani później, ani nawet kumpli) i ubzdurał sobie, że kiedyś będzie z nim. W zeszłym roku oznajmił mi, że moja siostra złamała mu serce, oznajmiając nam o ślubie ze swoim chłopakiem. Myślałam, że już dał sobie spokój dawno temu z tymi fanaberiami, a ten psychol wyskoczył mi z takimi zwierzeniami...
Dwa lata temu, teściowa trochę zachorowała i spanikowała, że jak jej zabraknie to teść z synusiem nie będą w stanie się sami utrzymać (teść- kawał chłopa w sile wieku od ponad piętnastu lat na cieplutkiej emeryturce wojskowej-były komuch - nie kiwnie palcem by chociaż gdzieś dorobić). Ponadto chyba boi się też, że teść by go od razu wykopał z domu (już dwa razy próbował to zrobić, ale teściowa dzielnie broni synusia). No i ta teściowa, na łożu choroby (omdlenie na skutek zatrucia pokarmowego) błagała byśmy tego biednego braciszka przygarnęli jak jej zabraknie, i prosiła mego męża by ten polepszył swe stosunki z bratem. Powiedzieliśmy jej, żeby się nie martwiła, że zajmiemy się nim jak trzeba będzie. Ulżyło jej. Ale cóż, pamięć ma krótką chyba. Bo w tym roku adoptowaliśmy dwoje wspaniałych dzieci, przed którymi to strasznie chciała nas ustrzec. Mało tego! Miała ponad cztery lata na to by swe zdanie o adopcji otwarcie wyrazić, ale poczciwie nas wspierała, by tuż po otrzymaniu przez nas telefonu z ośrodka adopcyjnego, że oto są, oto czekają na nas wspaniałe dzieci, zatruć naszą radość. Zanim mogliśmy jechać na spotkanie z dziećmi, musieliśmy odczekać trzy dni. I w tym czasie teściowa wzięła mnie na słówko, że ona wciąż liczy na biologiczne wnuki, choćby to miało odbyć się czyimś kosztem, oraz już do nas dwojga rzekła, że gdy chociaż jedno z tych dzieci okaże się ciężko chore, to se nie damy rady i go nie pokochamy. Jej słowa: "Odradzam Wam, synu, nie bierzcie tych dzieci, nie wiadomo, co z nich wyrośnie i czy kiedykolwiek będą samodzielne!" - to już była jej rozpacz, obnażyła swe intencje i uczucia wobec nas, gdyż mój mąż stanął w mojej obronie i w obronie naszych dzieci. A mnie osobiście wzięła na słówko i powiedziała mi, że nigdy nie pogodzi się z tym, że mój mąż wyjechał ze mną..
Żeby było śmieszniej, ta kobieta od ponad 30 lat pracuje jako pedagog w szkole podstawowej (z dziećmi!).
Cóż.. Na dziś, niby stała się super-babcią. Ale ja uważam,że to tylko gra pozorów. Jesteśmy za granicą jeszcze i przymierzamy się do kupna domu, tu bądź w Polsce. Nie możemy się zdecydować, ale niedługo dla dzieci nadejdzie czas szkoły...
Jest na pewno zdrowy?