Witam, potrzebuję pewnej rady z Waszej strony dotyczącej ww. "Tematu" A, mianowicie: - Ja i mój dawny znajomy, spotkaliśmy się na Facebook. On do mnie jako pierwszy zagadał bardzo miło itd. W końcu postanowiliśmy się spotkać i pogadać normalnie i powspominać. Spotkaliśmy się nad jeziorkiem gdzie ja bardzo często przebywam z córką. Po spacerze, każdy pojęchał w swoje strony. Któregoś dnia zadzwonił do mnie, że ma wolne i czy może znów spotkamy się na spacerze. Powiedziałam mu, że nic nie obiecuję, ponieważ jadę z dzieckiem do lekarza, a nie wiadomo o której z przychodni wyjdę i być może będzie tak, że się nie wyrobie na godzinę, którą sam sobie wyznaczył nie pytając mnie czy mi pasuje. A, ponieważ ja miałam tego dnia za dużo na głowie to postanowiłam pojęchać do domu, zrobić szybki obiad, by dziecko coś zjadło. A w dodatku, przyjaciółka miała koło godziny 17:00 tego dnia się zjawić u mnie na weekend po długim czasie nie widzenia się. Czas mi tego dnia cholernie szybko leciał. W końcu zadzwoniłam do znajomego i powiedziałam mu, że nie ma szans bym się wyrobiła. A ten do mnie, że będzie czekał tak długo jak trzeba ( wiedział, że tego dnia miała się zjawić u mnie przyjaciółka, która nie mieszka 10 km od mojego mieszkania lecz 100 km.) Czułam presję. Chciałam ogarnąć wszystko jak leci na czas, by potem móc usiąść wieczorkiem z przyjaciółką i normalnie pogadać. A znajomy nie odpuszczał. Jakby wiedział, że i tak się nie wyrobię i miał nadzieję, że go zaproszę do domu. A, ponieważ ja nie lubię robić ludzi w bambuko ( mimo, iż wiedziałąm, że gdybym się nie zjawiła to tak naprawdę nie była by moja wina, że znajomy nadal na mnie czeka. ) Pomyślałam, no kij. Zaproszę go do domu, akurat sąsiadka u mnie się zjawiłą, to czułam się pewniej, że nie będę sam na sam z nim. Miałam nadzieję, że posiedzi godzinkę i pujdzie do domu wiedząc, że spodziewam się gościa z innego miasta. A, on nawet nie spojrzał na zegarek po 2 godzinach posiadówki u mnie, ze mną i moją sąsiadką, mimo, iż widział, że wieszam pranie, sprzątam itd....Gdy przyjaciółka przyjęchała, on wstał i ją przywitał. Myślałam, że wtał nie tylko po to by ją przywitać, ale po ta by także założyć buty i wyjść. Wyobraźcie sobie siedział do 2 nad ranem. Widział, że dziecko już śpi, że gaszę światła, że nawet wyłączyłąm TV, ale on ani rusz. Szlag mnie trafiał i już ciśnienie mi podchodziło, że o mały włos, nie wykopałam go sama z domu, ale nie chciałam obudzić córki, która ma zaledwie 21 miesięcy. Aaaaa, i dodam, że ja jestem w szczęśliwym związku ( tylko akurat mój partner wyjęchał za granicę odwiedzić brata ) W końcu kolejnego dnia dzwoni do mnie i informuje mnie, że w poniedziałek on ma wolne, i że zakupi całą siatkę piw i do mnie przyjedzie pod wieczór. Ja go poinformowałam, że nie znam jeszcze planów na poniedziałek i że dam mu znać co i jak. Powiedziałam to tylko i wyłącznie w taki sposób, ponieważ bałam się, że tak naprawdę nie wiem z kim mam do czynienia. Więc wolałam być ostrożniejsza by potem nie okazało się, żę go rozwścieczę i pieron wie jakby zareagował. Niestety, jakby grochem o ścianę. Jakby miał w dupie to czy mam jakieś plany czy nie, bo był przekonany, że wieczorami i tak jestem w domu i kładę córkę do spania. Więc się nadal narzucał. W końcu napisałam mu, że nie podoba mi się to w jakim kierunku nasza znajomość się porusza. To odpisał mi na sms po długim czasie ( a, tak to dzwonił non stop ) i stwierdził, że myślał, że jestem odważną kobietą, że jestem twardą kobietą itd...itp...i, że go zaskoczyłąm. Poczułam manipulację. Lecz napisałam sms....z informacją, że ponieważ jestem twardą osobą, to nie pozwolę sobie na to by wchodził z butami do mojego życia. No, tak...twierdził, że to nie był jego cel by mi rodzinę rozwalać itd....Nie minęło 8 godzin, po wymianie zdań, a ten znów napiera na spotkanie, lecz nie na spacerze tylko u mnie w mieszkaniu.
Jak rozgryźć mojego dawnego znajomoego? Jakieś pomysły???? Jak zwalić go z nóg?