Mężczyzna ''po przejściach'', ja i nasza trudna relacja - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » TRUDNA MIŁOŚĆ, ZAZDROŚĆ, NAŁOGI » Mężczyzna ''po przejściach'', ja i nasza trudna relacja

Strony 1 2 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 1 do 65 z 67 ]

Temat: Mężczyzna ''po przejściach'', ja i nasza trudna relacja

Witajcie, jest mi smutno. Smutno dlatego, że pomimo silnych uczuć i więzi nie umiemy się dogadać. Byłam ze swoim mężczyzną dwa lata. On dla mnie się rozwiódł, zamieszkaliśmy razem, objęłam stanowisko kierownicze w jego firmie, potem stworzyliśmy inną, nową razem. Do dziś łączą nas obie te firmy. Do tego momentu widziała ile we mnie inwestuje, ile dla mnie poświęca. Ale z biegiem czasu poczułam, że się ode mnie odsuwa, że nasze życie nie ustala się pryzmat ''my'', tylko moje i Twoje i ewentualnie bieżące sprawy. O to też zaczynaliśmy się kłócić, ja byłam już bardzo zakochana, czułam, że to ten mężczyzna, chciałam jego zaangażowania, ale on się wciąż odsuwał, lub powracał z uczuciem jak oszalały. W międzyczasie doszło do kilku wyprowadzek z jego strony, potem nie mógł beze mnie wytrzymać, wracał, i tak w kółko. Zycie ze sobą, chwile szczęścia, budowania tego związku, a potem kłótnia, po której on nas skreślał i tyle. W ostatnich miesiącach było już trudniej, poprosił o wyprowadzkę, nie wiadomo było jak to się ułoży, związek wrócił na te same tory, znów, pomimo tego, że nie mieszkaliśmy razem, byliśmy parą.

On mówi, że jest w tym momencie pusty w środku, wyjałowiony, nie ma dla do zaoferowania tego, czego potrzebuję (oddania, zaangażowania, budowania wspólnej przyszłości), nie może patrzeć na to jak mnie nie uszczęśliwia. Mnie to bardzo boli, bo kocham tego człowieka i chciałam z nim być.

Mój partner ma też bardzo trudny charakter, długo się gniewa, ma zmienne nastroje, potrafił zabrać wszystkie rzeczy z mieszkania, wyprowadzić się, czasami odpycha mnie kiedy chcę z nim rozmawiać. Z drugiej strony potrafi wspaniale o mnie dbać, troszczyć się, pokazywać jak bardzo mu na mnie zależy i ile dla niego znaczę.

Ale tak nie jest zawsze. Umęczyłam się już z jego niestabilizacją, tym, że ja czuję, że on mnie kocha, ale czasami czynami pokazuje zupełnie coś innego. Jestem zmęczona też tym, że nie za bardzo miałam wpływ na ten związek, nie pytał mi się co o tym myślę, nie usiadł ze mną przy stole i nie zapytał czego bym chciała, jak ma on wyglądać, w którym kierunku iść i jak ma wyglądać nasza przyszłość.

Trudno jest też żyć z mężczyzną, który wymaga od ode mnie perfekcji, bycia takim sam jak on - samodzielnym, zawsze radzącym sobie w każdej sytuacji, nie proszącym o pomoc. Mi jako kobiecie, kompletnie nie chodzi o taką postawę. Ja potrzebuję wsparcia, bycia razem, wspierania się razem na co dzień.

I tak, smutno kończy się ta nasza historia, mój partner sam nie cierpi cech charakteru, które doprowadziły do tego stanu rzeczy, jest smutny, tęskni, czuję porażkę, a ja już nie chcę wracać do tego chaosu, który był. Wiem też, że on nie może mi na tę chwilę dać tego czego potrzebuję - stabilizacji, poczucia bezpieczeństwa.

Szkoda, że tak się życiowo nie zgraliśmy (mówię o czasie emocjonalnym, w którym każdy z nas jest). Może kiedyś, przecież wciąż go kocham, ale w sumie po co, widziałam już co było, i to było złe.

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Mężczyzna ''po przejściach'', ja i nasza trudna relacja

Czy ktoś miał podobnie jak ja?

3

Odp: Mężczyzna ''po przejściach'', ja i nasza trudna relacja

Ja miałam podobnie o tyle,że również tkwiłam w relacji z niestabilnym emocjonalnie człowiekiem.
Raz by życie za mnie oddawał ( tak mówił...) a za chwilę wyrzucał mnie z domu, lub wyzywał od najgorszych. Obiecywał gruszki na wierzbie, po to, by zaraz stwierdzić, że nie pasujemy do siebie i nie możemy być razem nigdy. Potrafił zasypać prezentami, a kiedy było źle wszystko sobie zabrać... Z tego co piszesz, aż tak niestabilnie skrajnie nie jest, ale sam fakt chaosu, tych wyprowadzek, tego niedopasowania rzeczywiście nie wróży chyba nic dobrego...Ja wyszłam z tej relacji mocno pokiereszowana, długo będę ponosić zdrowotne, psychiczne konsekwencje tego wszystkiego. Wiem jedno, powiedziałam sobie w pewnym momencie, że tak nie da się żyć, że z człowiekiem rozchwianym emocjonalnie życia ułożyć się nie da, będzie tak robił w kółko, raz za razem raniąc. Nie wiem, czy da się to zmienić. Mnie się nie udało i postanowiłam przeciąć, wyrwać się z tego brzydko powiem emocjonalnego burdelu. Przez to też stałam się rozemocjonowana i niestabilna...Gdybym wcześniej wiedziała to co wiem, uciekłabym już dawno.

4

Odp: Mężczyzna ''po przejściach'', ja i nasza trudna relacja

nie wiem, czy się kończy. ja byłam w podobnej relacji i okazało się, że to tak naprawdę był wstęp do czegoś innego. kobiety zawsze chcą, by zmienił się ich mężczyzna, co jest niemożliwe. Natomiast możemy się zmienić same - i to ożywczo działa na związek.
przede wszystkim - przeczytaj książkę "kobiety, które kochają za mocno", może jest również o tobie? jeśli tak- masz tam napisane, co robić. Jeśli nie- i tak warto przeczytać.
Po lekturze warto się od partnera nieco odciąć. Pilnować tylko spraw, które was łączą (firma itp), być dla niego miłą, ale bez żadnych żądań, oczekiwań, zająć się sobą, swoim życiem, spotykać się z innymi ludźmi, zapisać na taniec, pojeździć na rowerze. Wiem, że rady są banalne. Ale partner widząc, że troszczysz się o samą siebie po pierwsze odetchnie, a po drugie - może nagle stwierdzi, że musi o ciebie walczyć? ale nie o ciebie cierpiąca i skwaszoną, tylko ciebie radosną i zdolną panować nad swoim życiem. Wiem, ze piszesz, ze potrzebujesz wsparcia, ale ja miałam podobnie - wcale nie chciałam wsparcia, chciałam być jak bluszcz albo kleszcz mocno wczepiony w mojego męża. Dopiero, gdy dojrzałam do tego, by stać się odpowiedzialną za swoje życie, za swoje wybory - okazało się, że spotkanie między nami może być możliwe i że jest cudownie. Czego i tobie życzę :*

5

Odp: Mężczyzna ''po przejściach'', ja i nasza trudna relacja

Marusia17 - a czy Wy się rozstawaliście, odeszłaś, mieliście dłuższą przerwę? Ta moja wyprowadzka miała być złapaniem oddechu dla obu z nas (on bardziej to wiedział, on to postanowił, ja niby to rozumiałam, ale w gruncie rzeczy poczułam się przez to bardzo mocno skrzywdzona). Jednak taka separacja nie wyszła nam - za silne uczucie, oboje cholernie tęskniliśmy, prędko wróciliśmy do siebie i w zasadzie każdą wolną chwilę pomieszkiwałam u niego.

A teraz, wydarzyła się kolejna sprzeczka, bardzo mocna, która mnie wystraszyła, jego też i oboje powiedzieliśmy sobie, że nam nie wyszło. Po tym wydarzeniu wiem i czuję (wcześniej tego nie czułam), że w tej obecnej formie nasz związek nie ma szans.

No i właściwie dużo sobie powiedzieliśmy, szczerze, poprzepraszaliśmy się wzajemnie za wiele rzeczy, ale na chwilę obecną nic nie można z tym zrobić. Tęsknię za nim, dzwonił z pracy (sprawy służbowe), czuję jak mi go brakuje, ale wiem, że chyba musimy być innymi ludźmi, żeby stworzyć kompletnie inną relację.

A wiesz, kiedyś ja się dużo zmieniałam dla niego, on zresztą też, wiedziałam mniej więcej co źle robię, ale w tym momencie czuję duży żal, czuję się oszukana i bardzo wymęczona. Wcześniej umiałam widzieć, że i ja powinnam się zmienić i robiłam to. Teraz nie i chyba to jest bardzo złe. On nie tego też oczekuje. A bez mojej zmiany, też nic nam się nie uda. Jedyne co chcę bardzo zmieniać i ostro działam w tym obszarze, to powrót do decydowania o moim życiu: co, gdzie, kiedy, jak i z kim. Po mojemu. Więc może dokładnie robię to co radzisz smile.

6

Odp: Mężczyzna ''po przejściach'', ja i nasza trudna relacja

tak - my się rozstawaliśmy i schodziliśmy. ostatnie nasze rozstanie trwało prawie 8 miesięcy - widywaliśmy się w tym czasie jako niby przyjaciele, parę razy sypialiśmy ze sobą, ale nadal nie byliśmy razem - ogólnie bardzo paskudny i toksyczny okres. Mieliśmy taką sinusoidę - cudownie, kłótnia, cudownie, kłótnia, cudownie, kłótnia... Miałam okres, gdy czułam dokładnie jak Ty- że daję za dużo, że nie warto. Ale później zaczynałam za nim tęsknić, on za mną, staraliśmy się naprawiać relację, potem znów się psuło...
ostatnie rozstanie jednak uzmysłowiło mi, że nie tylko mój faceta ma problem ( a ja bardzo próbowałam go zmienić, dopiero później do mnie to dotarło), ale też ja- jestem dda, chorowałam kiedyś na depresję, wybierałam mężczyzn toksycznych. I dopiero praca nad samą sobą, nad wyciszeniem swoich emocji, rozwiązaniem swoich problemów sprawiła cud. Ja stałam się zdrowsza, pewniejsza siebie, spokojniejsza, a przede wszystkim zaczęłam wierzyć, że mam prawo do szczęścia, do bycia kochaną, ale nie muszę się upewniać co 5 minut, czy tak jest. Zaczęłam stawiać swojemu mężowi granice i o dziwo, on poczuł się dzięki temu bezpieczny, zrozumiał, że nie oplączę go jak emocjonalny bluszcz. Przez pierwsze 3 miesiące mojego "zdrowienia" (zaczęłam chodzić na terapię) niemal zerwaliśmy kontakty, dopiero później byłam gotowa zacząć z nim rozmawiać. terapeutka poradziła mi właśnie, by postawić "mur przyjaźni" między nami - w sensie: lubię cię, szanuję, jestem miła, ale nie pozwalam ci na zachowania niefajne wobec mnie i gdy tylko przekraczasz granice - nadziewasz się na mur. Zaczęliśmy wtedy więcej rozmawiać. ja się domyślam jak wyglądała ta wasza ostatnia rozmowa- bardzo oczyszczała atmosferę, zmęczyła psychicznie i zostawiła z poczuciem pustki w środku w pewnym sensie, ale donikąd nie zaprowadziła. później nasze rozmowy zaczęły wyglądać inaczej - przede wszystkim stały się nastawione nie na emocje, a na wspólne znalezienie rozwiązania. jedną z cech toksycznego związku jest to, że panuje w nim pewna agonia decyzjności - rozmawia się, rozmawia, ale po rozmowie nie ma konkluzji - u nas tak było.

Później, już po naszym zejściu się w momencie, gdy zaczynałam czuć się źle albo byłam na niego wściekła: dzwoniłam do koleżanki, zaczynałam czytać książkę itp. zaczęłam więcej czasu spędzać poza domem, poznawać nowych ludzi, realizować swoje pasje. stwierdziłam, że nawet jeśli on nie kocha mnie w taki sposób, w jaki pragnę, to nie powód by być nieszcześliwą - na początku to było nieco wymuszone, a gdy siedziałam między ludźmi to moja dusza wyła z rozpaczy, ale później odkryłam, że zaczyna mi to przychodzić z coraz większą łatwością. a co ważniejsze - on pod wpływem tego co działo się ze mną też zaczął się zmieniać - nagle opadła ta straszna huśtawka uczuć, sinusoida zaczęła spadać, wszelkie symptomy ponownego powrotu do dawnych wzorców zaczęliśmy dusić w zarodku.bo prawda jest taka, że by relacja była toksyczna potrzebne są dwie osoby albo toksyczne albo choć jedna podatna na toksyczność drugiej.
zresztą, na terapii grupowej poznalam dziewczyny mi podobne - nie wszystkich związki przetrwały. ale odchodząc z nich nie czuły już żalu i bólu- po prostu terapia, zmiana, jaka w nich zaszła - wypaliła, to co złe. I właśnie dlatego warto ze związkami toksycznymi zrywać- dla samej siebie. Jeśli oprócz samej toksyczności w związku jest coś jeszcze- przetrwa. Jednak jeśli nie - w pewnym momencie po prostu bez żalu powiesz: miło było, żegnam.

7

Odp: Mężczyzna ''po przejściach'', ja i nasza trudna relacja

Marusia17 - zwaliłaś mnie z nóg. Opisałaś dokładnie mechanizm relacji, w której my się znaleźliśmy. Powroty i rozstania, powroty i rozstania no i te rozmowy, które kończyły się bez domknięcia, bez ustalenia dalszego planu naprawczego. To mnie zawsze tak niepokoiło, nie rozumiała tego - mój mózg potrzebował domknięć w tym związku, a tu nigdzie tego nie było. Później przychodził dzień powszedni, sprawa cichła i do następnej burzy, kiedy to wybuchałam, bo przecież to co nie było rozwiązane chciało wyjść na powierzchnię i to ze zdwojoną siłą.

Nie da się też ukryć, że oboje jesteśmy toksykami. Wiesz, ja czytam tę książkę, którą mi poleciłaś i podczas tej lektury przeżywam szok. Odnajduję tam siebie i mojego partnera. To silne uzależnienie od niego, od tego niedostępnego mężczyzny i ciągła moja walka o jego uwagę, akceptację i zbliżenie. O swojego ojca też tak walczyłam.

Marusia17 - ja jestem obecnie szczęśliwa z jednego powodu. Uświadomiłam sobie, że to było złe i że w tej formie nie może już trwać. Że oboje zasługujemy na spokój, ciepło, stabilną relację, ale też, że ja już nie pozwolę na takie traktowanie siebie (wcześniej mi się nie podobało, ale usprawiedliwiałam jego zachowania, o moich zapominała, i dalej leciała do niego jak mucha do miodu, bo obiecywał mi ukojenie, odprężenie i w końcu upragnioną akceptację. Do czas aż się znów odsunął). Biedni z nas ludzie smile.

I teraz kwestia Twojego zdrowienia, przemiany. Dałaś mi tyle optymizmu. Wiesz, ja chyba jestem już tak samo dorosła jak Ty i widzę, że ten mechanizm mnie krzywdzi i chciałabym się od niego uwolnić. Nie chcę już gonić za niedostępnym mężczyzną i wciąż się lękać o to, czy mnie nie zostawi i czy mnie kocha.

A jednak, wczoraj pisałam, że nie widzę potrzeby zmian u siebie, bo tyle już zrobiłam, a tu proszę. Tak dużo ode mnie zależy. Jaki we mnie osobiście jest duży problem. I czuję też, że kiedyś to niby rozumiałam, ale teraz zaszła we mnie przemiana i po prostu jestem już inną osobą. Na niektóre rzeczy już nie pozwolę.

Nie wiem jak będzie między nami. Czy to w ogóle przetrwa. Uczucie jest olbrzymie, każda moja i jego cząstka życia jest przepełniona tą drugą osobą. Nie wiem ile miesięcy nam potrzeba, nie mam też planu na nas (kiedyś miałam, walczyłam do upadłego), ale wiem, że weszła na etap walczenia o siebie, zmian, stawiania granic i poszukiwania innego rodzaju troski o siebie (nie tej w ciągłym napięciu, niepewności), ale tej zwykłej, na co dzień, spokojnej, cichej.

Kocham swojego partnera i życzę mu takiego samego zdrowienia jak Ty czy ja.

Odp: Mężczyzna ''po przejściach'', ja i nasza trudna relacja

Lilka przeczytałam Twoj post do którego dałas mi tytuł w moim wątku i czytajac Twój problem i problem marusi odniosłam wrazenie ze wszystkie mamy tego samego faceta"
nie wiarygodnie jak faceci sa do siebie podobni z cech charakteru"

Tylko ze przedemna jeszcze długa droga nim ozdrowieje jak marusia-
pozdrawiam was kochane:)

9

Odp: Mężczyzna ''po przejściach'', ja i nasza trudna relacja

Ja myślę, że Marusia17 jest tu naszym buddą, przeszła oświecenie, ja gdzieś wchodzę na drogę ozdrowienia, a Ty dopiero się budzisz do życia w świadomości.

Marusia17 - opiszesz swoje fazy i etapy uzdrowienia? Bardzo mnie też interesuje jak Twój mąż się przy tym zmieniam. Czytam tę książkę, którą mi poleciłaś i mnie mrozi. To ja i on. Boże.

Odp: Mężczyzna ''po przejściach'', ja i nasza trudna relacja
lilka987 napisał/a:

Ja myślę, że Marusia17 jest tu naszym buddą, przeszła oświecenie, ja gdzieś wchodzę na drogę ozdrowienia, a Ty dopiero się budzisz do życia w świadomości.

Marusia17 - opiszesz swoje fazy i etapy uzdrowienia? Bardzo mnie też interesuje jak Twój mąż się przy tym zmieniam. Czytam tę książkę, którą mi poleciłaś i mnie mrozi. To ja i on. Boże.

Lilka nie tylko Ty masz takie wrazenie"Ja zaczełam Ja czytac w południe"ale musiałam przerwac aby zając sie troche domem:) i powiem Ci szczerze ze normalnie jestem w szoku_krok w krok tak jak by to było o mnie i o moim zwiazkunadomiar wszystkiego z tej ksiązki dowiedziałam sie cos na co Nigdy nie zwracałam uwagi" przez co nigdy na to nie zwalałam winy ,ale teraz wiem gdzie jest powód ze kocham za mocno"

11

Odp: Mężczyzna ''po przejściach'', ja i nasza trudna relacja

Czekam bardzo na wypowiedz Marusi17 smile.

12

Odp: Mężczyzna ''po przejściach'', ja i nasza trudna relacja

cieszę, ze zainspirowałam do zmiany - postaram się opisać wszystko, ale dużo tego wink ogólnie trzeba się przygotować na dobre i złe sytuacje - raz jest łatwiej, raz trudniej, ale ważne, że zaczyna się proces zmiany. ja wierzyłam, że jak przejdę terapię to jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki - moje życie stanie się idealne i bez niczego mój związek też taki będzie - zresztą zaczęłam terapię tylko po to, by go ratować. a tak niestety nie ma. za to sama walka z tym problemem jest rodzajem przygody. nagle człowiek staje się podmiotem swojego życia, zaczyna ze sobą rozmowę, sprawdza, co lubi a czego nie, zwraca uwagę na swoje potrzeby i reakcje - trudno opisać komuś, kto tego nie przeszedł, jaki to super proces. nagle ta osoba, wokół której roztaczało się całą pajęczynę myśli, emocji itp przestaje być wiecznym zagrożeniem, centrum wszechświata i można zacząć z nią normalnie rozmawiać bez poczucia, że jedno jej słowo podetnie nam nogi. Z drugiej strony pojawia się też poczucie winy, jak widzi się jak się zaniedbało innych ludzi, swoje sprawy, jak się duzo straciło na innych polach. Ja np niemal nie utrzymywałam kontaktu z rodzicami i rodzeństwem, a jak już to krótka rozmowa, wizyta, i bieg dalej, bo przecież luby czeka, bo może mnie potrzebować, bo coś tam. tak zresztą wyglądało wiele moich relacji z ludźmi, że nie umiałam się na nich skupić i podarować im takiej uwagi, jaką oni otaczali mnie, a mam wspaniałych przyjaciół i krewnych. dzięki bogu -wybaczyli to zaćmienie.
jeśli wam to pomoże to opowiem wam rzecz, która mnie ogromnie zmotywowała do pracy na pierwszym spotkaniu z psychologiem. Opowiadałam o swoim partnerze, ile dla niego robię, jak jestem od niego zależna, jak na mnie wpływa itp, przy okazji wspomniałam, że dbam też o to, by zawsze poszedł do lekarza itp. a kobieta do mnie: a pani kiedy sama była ostatni raz u lekarza? ja: cisza, myślę, myślę. I wtedy dotarło do mnie jak słabo dbam o samą siebie i jak za daleko poszłam w tym wszystkim.
ogólnie, jeśli chcecie - polecam terapię. miło wiedzieć, że podobnych nam jest więcej, widzieć jak w lustrze, że inne kobiety popełniają podobne błędy. Pojawia się wtedy taka myśl: "kurde, jak taka fajna i wartościowa kobieta może sobie to robić? Zaraz, zaraz, ja robię dokładnie tak samo, o rany!"
ogólnie na sam początek dobrze zrobić sobie listę rzeczy, które chce się zrobić i naprawić - mi bardzo pomogła. podzieliłam swoje życie na kilka stref: praca, relacje z rodziną, relacje ze znajomymi, zdrowie, zainteresowania, mój związek - do każdej z nich wypisałam mocne i słabe strony, a póżniej wybrałam z każdej jeden problem do rozwiązania w perspektywie miesiąca. I jak miałam doła albo coś, to myślałam:" no ok, ale musze iść do dermatloga, mam to na liście, mój związek poczeka, gorzej z nim już być nie może". pomogło mi też prowadzenie pamiętnika, czytanie książek i artykułów (polecam też pia melody "toksyczna miłość"), ruch (polecam, naprawdę pozwala z siebie wyrzucić złe emocje), przebywanie z ludźmi oraz uważna obserwacja zachowania mojego (wtedy) eks partnera, który, w momencie, gdy ja zaczynałam się odsuwać, gonił za mną, jak ja wcześniej za nim- ale prawda jest taka, że w pewnym momencie praktycznie z nim nie utrzymywałam kontaktu, spotykaliśmy się czasami i oglądaliśmy np film, bo oboje jednak chcieliśmy podtrzymać kontakt. W pewnym momencie on chciał mojego powrotu, ja powiedziałam, że nie jestem gotowa, że musi poczekać, aż będę pewna, że skończy się na pewno era opiekunki i kontrolerki, a zacznie moment, gdy stanę się w miarę asertywna. Poczekał. Nie wiem, jak u niego dokładnie przebiegała zmiana, nie śledziłam tego, zajęta sobą- ona po prostu sie wydarzyła i nagle odkryliśmy, ile fajnych rzeczy nas łączy i jak nam dobrze razem.
nie powiem, zrobiłam w tym czasie wiele głupich rzeczy, np czasami rozładowywałam rozpacz na imprezie i szukałam akceptacji, flirtując w przygodnymi kolesiami. ale jak mówiłam - zdrowienie to rodzaj podróży, jak się ją zacznie to ona trwa, i powoli, małymi kroczkami idzie się do celu. nawet jak ma się regres, to on mija, a poza tym pojawia się świadomość, skąd nasze problemy płyną, co daje motywację do dalszego działania.

13

Odp: Mężczyzna ''po przejściach'', ja i nasza trudna relacja

aaaa, i my nie byliśmy wtedy małżeństwem - pobraliśmy się jako "dorośli" ludzie wink

14

Odp: Mężczyzna ''po przejściach'', ja i nasza trudna relacja

Och marusia17 - nie wiem co nawet powiedzieć. Jestem na początku tej drogi, którą przeszłaś Ty i jak czytam to co piszesz, to bardzo widzę siebie i jego. Ja też kompletnie zbzikowałam na jego punkcie, zaniedbałam wszystkich znajomych, przyjaciół (co właśnie się na mnie odbija, bo prawie nie mam do nikogo tak szczerze się zwrócić). Podobnie tak jak Ty, kiedyś, zaczynałam terapie, oszukiwałam się, że robię to dla siebie, po czym mówiłam na spotkaniach tylko i wyłącznie o moim partnerze. Cały świat się na nim kręcił. W końcu zrezygnowałam z tych spotkań, kiedy odkryłam tę moją próbę polepszania ''jego i naszego związku'' na terapii.

Dziś jestem słabsza. Od wczoraj czuję, że nadal jesteśmy razem, że za chwilę do siebie wrócimy, że wszystko wróci do ''normy''. Ale racjonalnie wiem, że tak już nie będzie, że nie ma mowy o kontynuowaniu tego w takiej formie jak było. Przemyśliwuję teraz swoje zachowania, moje próby zawłaszczania go przez ciągłą opiekę, wyrozumiałość, usprawiedliwianie go: też umawiałam go do lekarza, dentysty, kosmetyczki, fryzjera, kupowała ubrania i robiłam prezenciki smile. Widzę teraz jakie to było złe i puste. Że właśnie tymi sposobami chciałam go przy sobie zatrzymać.

I ten przemożny lęk, że mnie zostawi i opuści (co w sumie się urzeczywistniło, ale to już jego problem z zaangażowaniem się). Te wszystkie napięcia, drżenia kiedy go nie było, po prostu obłęd i uzależnienie smile. Biedny facet.

Wiesz, nie wiem jak teraz dokładnie skupić się na samej sobie. W końcu móc dojść do swoich emocji i pragnień. Ja kiedyś nawet nie wiedziałam co czuję, np. on widział, że coś mnie gryzie, pytał się: ''kochanie, no powiedz mi czym się martwisz, co cię gryzie'' - a ja nawet nie wiedziałam co mi jest, dlaczego się denerwuję i z jakiego powodu. Bałam się też mówić, żeby go nie stracić.

Też zaczęłam pisać pamiętnik. Robię tam kilka zapisków dziennie. Dobrze jest się tam przyglądać samej sobie. Skończyłam też książkę, którą mi poleciłaś. Wstrząsnęła mną. Nie pamiętam, żeby jakiś tekst tak mi ostatnio dokopał.

Czasami myślę, że on już jakiś czas temu wszedł na tę drogę, na której znalazłam się ja. Poprosił o wyprowadzkę (separacja), powiedział, że chce poukładać swoje życie, siebie, zrozumieć czego chce. Wrócił do swoich pasji z przed lat, pozmieniał kilka rzeczy, które są znaczące. Niestety, ja nie pozwoliłam mu na to. Czułam się przez ten cały czas odrzucona, skrzywdzona, wykorzystana, podejrzewałam go nawet o zdradę. Wciąż byliśmy ze sobą, tak samo, tylko nie mieszkając razem, wciąż próbowałam go mieć na własność, tak bardzo bałam się, że mnie opuści. Aż do czasu, do ostatnich wydarzeń, kiedy wydaje mi się, że upadłam na dno, i kiedy strasznie siebie znienawidziłam i czułam jak bardzo się krzywdzę. Myślę, że być może, jesteśmy teraz na tym samy etapie. Ale nie wiem jak będzie. On cały czas ostatnio mówił o wewnętrznej pustce.

Dziś mam mieszane uczucia. Od pustki, po tęsknotę, po zaprzeczanie, że to już nie może tak być, racjonalne widzenie, że do pewnych rzeczy już nie wrócimy. Nie wiem jak będzie. Nie wiem jeszcze jak to jest myśleć tylko o sobie i zanurzyć się tylko w sobie. Brakuje mi go i podświadomie liczę na nasz happy end i zejście się. Czuję też, jaka jestem słaba w swych nowych postanowieniach, jaki to jest dopiero płomyczek, który lekko się tylko żarzy. Ale wcześniej przecież go w ogóle nie było. Wciąż też mam takie chwile, że boję się, że go stracę, jednak, nie próbuję go ściągać, chronię się przed tym.

Marusia17 - jak to jest tak długo trwać w postanowieniu zdrowienia, skupiać się na sobie i nie bać się tego co będzie?

Odp: Mężczyzna ''po przejściach'', ja i nasza trudna relacja

Czesc Kochanienke:*

Lubie tutaj wpadac do was i poczytac wasze wiadomosci kierowane do siebie"bo to tak jak bym sama sie uczyła drogowskazów od marusi"
bardzo mi pomagają podbudowac sie psychicznie i dochodzic małymi kroczkami ze mogę byc inna"lepsza"-a nie tylko goniąca za tym aby mojemu facetowi było dobrze-"Mysle ze z swoim uporem dam rade-bedzie cięzko i zdaje sobie z tego sprawe ale wiem ze jezeli Ja sama sobie nie pomoge to bedę popadac w coraz większe flustracje"

Wiecie u mnie było nie co inaczej "fakt troszczyłam sie o niego-ale nie zapisywałam go do lekarzy tylko poprostu proponowałam "moze bys poszedł do lekarza jak sie zle czujesz"-a gdy odmawiał twierdząc ze nie ma takiej potrzeby to mu podsuwałam zeby zazył to albo tamto "bo zalezało mi aby lepiej sie poczuł i wyzdrowiał"-Całą swoją energie"czas" poswięcałam jemu aby to jemu było zawsze dobrze"nigdy nie potrafiłam mu odmówic z czym kolwiek-dlaczego?-hmm moze z obawy ze jezeli Ja czegos dla niego nie zrobie to inna to za mnie zrobi" a moze dlatego ze panicznie sie bałam ze jak przestane o niego dbac i mu odmawiac w penych rzeczach swojej pomocy to mnie zostawi bo dojdzie do wniosku ze nie moze na mnie polegac" Na tamten czas mysli miałam rózne które rozsadzały mi głowe"-dzis wiem ze zle robiłam.

Za kazdym razem gdy tylko poczułam ze on sie oddalił albo nie czułam jego miłosci zawsze dopytywałam go "czy Ja Cię kiedys zawiodłam w czym kolwiek"?"czy kiedys Cie okłamałam"?-czy dawałam Ci powód do tego abys mógł miec do mnie o co pretensje"?- Skoro nie to dlaczego tak bardzo sie zmieniłes!"kiedys byłes całkiem inny "to za kazdym razem usłyszałam ta sama odpowiedziec-Jestem taki sam jaki byłem" a Ja usilnie szłam w zaparte aby mu udowodnic ze jednak nie jest tym samym człowiekiem jakiego poznałam i pokochałam-i zawsze miał jedną odpowiedz "E zdaje Ci sie"-
Byłam juz na tyle bezsilna zdawając sobie sprawe z powagi sytuacji ze nawet gdybym staneła na rzesach to on by tego nie zauwazył i przypadkowo natknełam sie na ksiązke "DLACZEGO MĘŻCZYZNI KOCHAJA ZOŁZY" zaczełam Ja czytac z zainspirowaniem -i wyszło na to ze jestem miłą kobieta którą faceci sie interesują ale nie za długo-powód?Bo miła kobieta po czasie odpycha od siebie faceta swoim matczynym zachowaniem"która gdyby tylko mogła to by go owineła w najdelikatniejszą płachte aby mu sie krzywda nie staneła" aby zawsze był najedzony" miał swiezo uprane i wyprasowane ubranie itp.."naturalna postawa matki która dba o swojego syna" a zaden facet nie chce sypiac i isc przez zycie z kobieta która zachowuje sie jak matka a nie jak kobieta-"

Zainspirowało mnie natomiast zachowanie typowej zołzy"-kóra nie daje sobie w kasze dmuchac "ona jest tylko dla siebie nie dla innych"
jest odpowiedzialna tylko za siebie"-dba tylko o siebie"-robi to co Ja uszczesliwia a nie uszczesliwa innych"- jest silna" stanowcza" która nie potrzebuje swoim zachowaniem imponowac facetowi"-
Więc zaczełam sie dostosowywac do podanych w ksiazce wskazówek" zaczełam je testowac-zauwazyłam po krótkim czasie małe efekty mojej pracy ale nie na długo- dlaczego?"
Poniewaz wpadłam w rytm bez opamietania w role zołzy" na początku było widac ze są jakies zmiany na lepsze "facet zaczął na nowo sie starac ale chyba z czasem zatrybił ze gram role w której nie jestem sobą "udaje kogos kim nie jestem" przeciez nie taka mnie poznał .
Wiedział jaka jestem" jakie mam nawyki " więc przejął pałeczke i gdy Ja sie od niego oddalałam to on bardziej odemnie uciekał" -moze gdybym była taka zołzą na samym początku naszej znajomosci to by było inaczej" a gdy doszło do konfrontacji między nami to powiedział wtedy z oburzonym do mnie głosem "Nie próbuj na siłe udawac kogos innego bo sie to moze odwrócic przeciwko Tobie i jak sie skonczy ten związek to bedziesz mogła miec wtedy pretensje sama do siebie"

I co?" wróciłam do pierworodnego stanu z strachu ze go starce.."

Czas upływał a Ja z zacisnietymi zebami i piesciami dbałam o to co kochałam"
az w koncu znalazłam sie tutaj na forum z potargana psychika proszącą innych o pomoc-Jestem w trakcie czytania ksiązki którą mi poleciłas i która mi w jakis sposób pozwala zrozumiec swoje zachowanie i cos w sobie zmienic"-Chce poprostu wyzdrowiec bo zdaje sobie sprawe  z tego iz to ze kocham za bardzo to nie jest zaleta a moja choroba"

Cmokaski kochane:*

16

Odp: Mężczyzna ''po przejściach'', ja i nasza trudna relacja

Otwarta Na ludzi - też czytałam, co więcej, przez jakiś czas żyłam ułudą, że właśnie taką zołzą jestem wink ale szydło z worka wyszło. rozumiem Cię doskonale - ta niepewność jest zabójcza, te manipulacje, to sprawienie, by zrobić z niego małe dziecko, które musi cię wiecznie potrzebować. Jak do Ciebie dociera, że robisz coś takiego - czujesz się paskudnie. Ja w pewnym momencie zaczęłam manipulować i "uszczęśliwiać" go z pełną świadomością - byle tylko bardziej omotać. I czułam się strasznie, jak żebrak.
Lilka- ja doskonale wiem, jak się czujesz, to taki paskudny stan, w którym opadły klapki z oczu i wiesz, że musisz wziąć za siebie odpowiedzialność, a jednocześnie czujesz, że zrobisz wszystko, by to nie nastąpiło, bo zabija cię dzika rozpacz... przechodziłam przez to, na szczeście żadne uczucie nie jest stałe i każde wcześniej czy później mija. Ja po rozpoczęciu terapii goniłam swojego "króliczka" jeszcze bardziej niż wcześniej. Wiedziałam już, dlaczego, wiedziałam, jak - a nie umiałam przestać. Po każdej takiej akcji, które u mnie przypominały dzikie zrywy (telefon, umówienie się na kolację, seks albo zwykłe spanie koło siebie - a rano każde w swoją stronę)- najczęściej wieczorami, bo wieczorami trudniej nad sobą panować- czułam się bezwartościowa i wyczerpana. Ale w końcu zaczęło do mnie powoli docierać, że sama się krzywdzę, że nie muszę tego robić. Zaczęła ode mnie odpadać ta chorobliwa zależność, zazdrość, potrzeba kontroli i sprawdzania, czy nie kręci się koło niego inna. Co więcej - zauważyłam, jak on manipuluje mną. Coraz mniej mi się to podobało, że jestem jego chusteczką na łzy i plasterkiem na problemy. Jedyne co mogę powiedzieć, to za Jamalem: Warto to przetrwać wink przecyztałam w jakiejś książce o nałogowej miłości, że najprostszą metodą, jaka pozwala się utrzymać w miarę w dobrej równowadze jest przeżycie dobrze jednego dnia- dzisiaj. Nie masz żadnej innej misji. Po prostu dziś masz o siebie zadbać, zorganizować sobie czas, wykonać swoje obowiązki. Jutrem zajmiesz się jutro, a dnie, który będzie za pół roku - właśnie za pół roku. Taka technika jest wspaniała - budzisz się rano, ustalasz sobie mniej więcej program dnia i się na nim skupiasz - na początku jest to trudne, ale później przychodzi z coraz większą łatwością. zacznij odbudowywać przyjaźnie, napisz do znajomych, spotkaj się z nimi- często odbuować kontakt jest łatwiej niż nam się wydaje. Zapisz się na jakieś zajęcia sportowe - szczególnie wieczorem, bo to najgorsza pora dnia, gdy się budzą demony, a ruch nie pozwala się dołować. na poczatku warto sobie organizowac czas tak, by niewiele go spedzac samemu. zreszta - podejrzewam, ze na tym forum jest masa dziewczyn, ktore maja podobny problem i wspolny watek wiele by im dal.

17 Ostatnio edytowany przez lilka987 (2013-11-29 14:34:42)

Odp: Mężczyzna ''po przejściach'', ja i nasza trudna relacja

Dzień dobry Dziewczyny.

Chciałabym opowiedzieć Wam o wydarzeniu, które miało wczoraj u mnie miejsce dość późnym wieczorem. Mój facet wrócił z wyjazdu służbowego (podróżuje w każdym tygodniu na 2-3 dni do innego miasta) i pewnie chciał pogadać, bo wysłał smsa: czy może zadzwonić. Nie wiedziałam, że już wrócił. Ten sms zobaczyłam po jakimś czasie, ucieszyłam się i napisałam, że pewnie. Ale tak zupełnie normalnie, nie wpadłam w szał uniesienia, bo przecież od 4 dni pracowałam nad sobą, wiedziałam, z jakim uzależnieniem się zmagam. Pierwszy raz poczułam, że chciałam z nim porozmawiać jak z przyjacielem, opowiedzieć mu co u mnie słychać i jakie zmiany we mnie zachodzą.

Opowiadałam mu radosnym głosem, jak idzie w firmie, co się wydarzyło przez ostatnie dni i jakiego odkrycia dokonałam. On mnie słuchał z zaskoczeniem, dopytywał, i w końcu powiedział, że całymi dniami o mnie myśli i tak się martwił o mnie, że sobie nie radzę, że jak zadzwoni to usłyszy marne warzywko, że będę smutna i będę płakała. A teraz się ucieszył, powiedział, ze dawno nie słyszał takiego tembru głosu i będzie mógł dziś spać spokojnie. O sobie powiedział, zwierzył mi się, że od kilku dni jest załamany, dość poważnie tym co się stało i w jakim momencie życiowym się znalazł. Marusia17 - wiesz, jak on zaczął być przez ten telefon bardziej pogodny i cieszył się, że sobie radzę, przypomniało mi się to co pisałaś o swoim partnerze - że kiedy Ty zaczęłaś się zmieniać, to on nagle też zdrowiał.

I wiecie, nie potrzebowałam przez ten telefon namawiać go do spotkania (bo przecież tyle dni się nie widzieliśmy), ściągać go, szantażować emocjonalnie i mówić jak to jest mi źle bez niego, tylko czułam, że chcę mu to wszystko opowiedzieć, a spotkanie nie wchodzi teraz w grę. Jestem za słaba, wystarczyłaby tylko chwila i wróciłabym do nałogu.

Więc dziś jest mi łatwiej, nie wiedziałam, że podczas tej rozmowy będę taka (a jednak 4 dni pracy nad sobą i uświadamiania sobie swojej choroby zrobiły swoje) i dałam mu znać, że potrzebuję czasu. Nie wiem co z nami będzie, czy będziemy mogli znów się kiedyś zjeść. Możliwe, że tak, możliwe, że nie. Wiem na pewno, że to co robię, nie jest już podyktowane strachem. Już się tak nie boję o przyszłość, bardziej zagnieżdżam się w każdym dniu. Dziś tak się cieszę, że znów będę mogła pić herbatę i czytać te wszystkie mądre książki.

Na dobranoc dostałam też smsa: ''jestem z Ciebie dumny''. Odpisałam, że niech trzyma kciuki, bo to potrwa kilka miesięcy.

Dziś jestem radosna i pogodna. Marusia17 - ''chcę to przetrwać'' i chyba już rozumiem o co chodzi i jak to zrobić. Miłego dnia Wam życzę.

Odp: Mężczyzna ''po przejściach'', ja i nasza trudna relacja

przeczytałam to wszystko, przeszłam kiedyś coś podobnego i Lilko- Marusia próbuje dać ci do zrozumienia, że w procesie uwalniania się od tego wszystkiego są różne momenty - lepsze i gorsze. nie chcę zabić twego entuzjazmu, ale zaraz po nim może przyjść straszny dół, potem odrętwienie, potem nagły nawrót dawncyh zachowań itp. nie zdrowiej na siłę, dla swojeg o związku, zaakceptuj wszystkie swoje uczucia i pozwól sobie czuć wszystko. życzę powodzenia, czeka cię zdecydowanie lepsze życie, a reakcja twojego partnera dowodzi, że możecie je przejść we dwoje.

19

Odp: Mężczyzna ''po przejściach'', ja i nasza trudna relacja

Coś musi być na rzeczy, bo dziś totalnie fruwam. Posprzątałam mieszkanie, na zakupach uśmiechałam się do wszystkich, nuciłam sobie melodie i chciało mi się podskakiwać. Nawet w pewnym momencie pomyślałam: oj, zachowuję się tak jakbym była zakochana, tylko na ten czas to chyba w sobie. Rozumiem, że jutro albo po jutrze przyjdzie gorsze samopoczucie. Rozumiem, że to musi być też jakiś ''high'' z odstawienia. Ciekawe to jest.

Mój mężczyzna dzwonił dziś do mnie. Pogadaliśmy trochę o projektach, potem odniósł się do książki ''Kobiety, które kochają za bardzo''. Mówił, że ok, że to co do niego mówię jest sensowne i zasadne, ale żebym filtrowała to co czytam i się dowiaduję przez swoje doświadczenie. Bo o ile owszem, tam możemy się przejrzeć niektórym podobnym w naszym związku zachowaniom, to jednak nasz związek był pod wieloma względami inny. Kazał mi na kartce wypisać wszystkie fakty i filtrować.

Ogólnie jest zaniepokojony ale też bardzo wspiera to co robię. Nawet zapytał się: a co ze mną?, kiedy mówiłam mu, że muszę dowiedzieć się jakiego rodzaju ta moja miłość była i czy to w ogóle była miłość. W sumie mogłam tego nie mówić. Mam nadzieję, że nie dobierze tego jako zagrożenie. Odmówiłam też wyjścia dziś na basen, poprosiłam abyśmy przez jakiś czas się nie widywali. Mi tylko to wystarczy. Czuję się jak alkoholik, wystarczy, że napiję się jednego łyka (spotkam się z nim w starych kontekstach) i wszystko wróci do normy. Resztę kontaktów mam zamiar dalej utrzymywać, bo nie widzę powodów aby je sztucznie ucinać. On jest dla mnie najbliższy.

A Ty dramatycznalusitania - jaka jest Twoja historia?

20

Odp: Mężczyzna ''po przejściach'', ja i nasza trudna relacja

Kolejne dni budowania swojej tożsamości, zmian nawyków. Jest raz pod wozem, raz na wozie. Od euforii po tracenie pewności siebie. Jak do wczoraj, kiedy jedna informacja, o tym, że ktoś, coś powiedział na nasz temat (normalnie jak z liceum), rozwaliła mi całą pracę nad sobą. Rano, zmartwiona, zniecierpliwiona, jak dziewczynka tupiąca nogami, zadzwoniłam do niego, aby zapytać go o te wszystkie rzeczy, które znów zaczęły mnie skrobać, nie były nigdy domknięte. Porozmawiał ze mną szczerze, też miał z tego powodu zawirowanie emocjonalne, ale wszystko dobrze się skończyło, pośmialiśmy się na końcu i pożegnaliśmy.

A więc, znów się podnoszę i znów wracam na moją wcześniej obraną drogę. Będę fajną kobietą, silną, z dystansem do życia, uśmiechniętą. Wtedy taka nie mogłam być. Wciąż go kocham, on mnie też. Nie wiem jak zakończy się ta moja podróż. Nie wiem dokąd zaprowadzi.

Udanej niedzieli wszystkim życzę.

21

Odp: Mężczyzna ''po przejściach'', ja i nasza trudna relacja

No i co. Dziś jestem niespokojna, drapie mnie i skrobie. Czuję swój nałóg. Wciąż sprawdzam telefon i e-mail czy aby na pewno nie pisał (a denerwuję się od wczoraj, bo miałam otrzymać z jego strony feedback dotyczący ważnej oferty, a tego nie zrobił, mimo zapewnień). Wiem, że jest w trasie, bo ma wyjazd zagraniczny, mógł po prostu wczoraj nie wyrobić się ze wszystkim. A jednak, dorosła ze mnie kobieta, na kierowniczym stanowisku, a zachowuję się jak małe dziecko. Dziewczyny - czuję jak całe moje wysiłki polegające na kontroli moich emocji idą na marne. Dlaczego tak jest i ile czasu musi minąć żebym ozdrowiała? Podzielcie się ze mną swoimi doświadczeniami.

Odp: Mężczyzna ''po przejściach'', ja i nasza trudna relacja

Czesc Lilka"
Tez jeszcze miewam ataki paniki" sprawdzam co chwile tel czy aby nie napisał' tak jakbym była conajmniej głucha i nie słyszała dzwieku nadejscia sms-a"- Tez czasem siąde i czekam jak na autobus zeby w ciągu dnia zadzwonił na przerwie w pracy"-
Ale w koncu pytam siebie " co Ty robisz kobieto"-przeciez masz zdrowiec a nie brac znowu zakret i wracac do pierworodnego stanu"-
Staram sie byc dla siebie surowa"
Wydaje mi sie ze to jest chyba czescią do uzdrowienia" takie chwile słabosci i poddawania sie "jakis cel aby sprawdzic czy terapia idzie w dobrym kierunku"i jestesmy na dosc silne aby przetrawac ten nałóg"

Głowa do góry -jakos damy sobie rade:):)
Pozatym jakie plany na dzis?"0

23

Odp: Mężczyzna ''po przejściach'', ja i nasza trudna relacja

Cześć Otwarta Na Ludzi smile.

Wiem co mówisz, też zaczynam na to patrzeć jak na kolejne etapy (zresztą dziewczyny tu wcześniej nam o tym pisały, że właśnie tak będzie). Postanowiłam wczoraj coś z tym zrobić - umówiłam się na obiad i kawę ze znajomym. Co też oznacza zawsze pogaduchy. Po tym było lepiej, wróciłam do formy. Jemu też tyle nie gadałam o naszym związku (zwykle tak robiłam). To też jest sukces.

Mój mężczyzna wysłał mi wczoraj wiersz, dzwonił do mnie z wyjazdu, tęskni bardzo i zadzwonił tylko po to, żeby mi powiedzieć, że w każdej minucie myśli o mnie, że tak się strasznie we mnie zakochał i kocha nadal. Mówił, że chciałby mnie teraz przytulić (a było to w miejscu, do którego się kiedyś udaliśmy w podróż i mamy stamtąd super wspomnienia) i pytał czy myślę, że jeszcze tak będziemy mogli. Powiedziałam, ze na pewno.

Ale, cieszę się z tego telefonu, bo przecież jak wiem, że on mnie kocha, jednak to są też emocje (z jego strony, uaktywnione pod wpływem chwili), a proces zdrowienia i naprawy swojego życia nie opiera się teraz kompletnie na emocjach.

A dziś: zamierzam więcej popracować, pozałatwiać dużo spraw w pracy. Wczoraj jakoś nie mogłam się skupić. Rozruchowy był ten poniedziałek. Na pewno będę czytać dziś kolejne książki - Czarodziejską Górę (świetna!) i te o uzależnieniu od miłości. A jak Twoje plany?

PS. Szkoda, że dziewczyny przestały komentować w tym wątku. Czekam wciąż na nie smile.

24

Odp: Mężczyzna ''po przejściach'', ja i nasza trudna relacja

hej- zalatana byłam, widziałam wiadomość na maila, ale nawet na to nie miałam czasu odp
rozumiem was doskonale- to chyba nasza wada, że osoby kochające za mocno traktują wszystko zadaniowo, chcą mieć idealnie już teraz, zaraz. Powiem wam, że tu się kryje największa pułapka. Bo nie widzi się tych prawdziwych osiągnięć, zamiast za facetem - goni się za ozdrowieniem. tak naprawdę wraca się do punktu wyjścia. Prawda jest taka, że głód miłości bierze się z większego braku, najczęściej z dizecinstwa, trzeba ten obszar znaleźć, popracować nad nim. Nie widzi się malutkich postępów, tylko czeka na ten dzień, gdy się stanie idealnym. no i własnie z takiego myslenia trzeba się wyzwolić, zaakceptować małe porażki, dni, gdy jest smutniej, gorzej. Przecież ci ludzie, ktorzy nie mają problemów tego typu, też mają takie dni, tez mają gorszy nastrój. Nikt nie jest idealny i nikogo nie czeka idealne życie, to samo dotyczy związków.
ja wam powiem, ze na poczatku, juz po lekturze jednej, drugiej, spotkaniu z psychologiem - robilam rzeczy straszne. znalam swoj problem, ale i tak postepowalam wedlug starego schematu, manipulowalam swoich mezem, doskonale wiedzac, ze to robie. Jako przyklad podam rzecz, ktorej wstydze sie najbardziej - wyciagalam go na piwo, upijalam i ciagnelam do lozka- i to kilka razy. Strach, ze moze mnie opuscic byl paniczny. paralizowal mnie, mimo, ze staralam sie zachowywac zdrowiej.
z drugiej strony ilosc negatywnych emocji do niego - przeogromna. dopiero psycholog otworzyla mi oczy, kazac zrobic bilans: co mi ta relacja daje, co daje ja sama jemu, a co on mi. W pewien sposob otworzyla mi oczy, pokazala jak wygladaja realia- ktorych wczesniej nie chcialam widziec. Zrobienie tego zadania domowego zajelo mi chyba tydzien, wymienialam krok po kroku wszystko: co ja robilam dla niego, co on robil dla mnie, jak ja sie zachowywalam, jak on sie zachowywal. pozniej, juz z wlasnej inicjatywy, zrobilam sobie opis, co sie stanie, jesli jednak nie bedziemy razem, jak wtedy bedzie wygladalo moje zycie itp. To dalo mi duzo sily. Zdalam sobie sprawe, ze to przeciez nie pierwszy facet w moim zyciu (choc zadna relacja wczesniej nie byla tak toksyczna i ciezka), z ktorym sie rozstalam, ze jestem silna i dam rade sobie ulozyc zycie. Z drugiej strony bardziej pozwolilo mi to docenic pozytywne aspekty zwiazku i zobaczyc ile mam negatywnego bagazu w sobie w stosunku do niego, ile obaw, lekow, niepewnosci - ja nie wiem, gdzie sie to wszystko miescilo. przez pierwsze miesiace nie wierzylam, ze w ogole mzoemy po tym wszystkim byc dalej razem. ale pozniej zaczelam zyc swoim zyciem. i dopiero jak naprawde oddalam mu wolnosc i pozwolilam isc swoja droga - dojrzalam do tego, by z nim byc

25 Ostatnio edytowany przez lilka987 (2013-12-04 10:35:13)

Odp: Mężczyzna ''po przejściach'', ja i nasza trudna relacja
marusia17 napisał/a:

to chyba nasza wada, że osoby kochające za mocno traktują wszystko zadaniowo, chcą mieć idealnie już teraz, zaraz. Powiem wam, że tu się kryje największa pułapka. Bo nie widzi się tych prawdziwych osiągnięć, zamiast za facetem - goni się za ozdrowieniem. tak naprawdę wraca się do punktu wyjścia. Prawda jest taka, że głód miłości bierze się z większego braku, najczęściej z dizecinstwa, trzeba ten obszar znaleźć, popracować nad nim. Nie widzi się malutkich postępów, tylko czeka na ten dzień, gdy się stanie idealnym. no i własnie z takiego myslenia trzeba się wyzwolić, zaakceptować małe porażki, dni, gdy jest smutniej, gorzej. Przecież ci ludzie, ktorzy nie mają problemów tego typu, też mają takie dni, tez mają gorszy nastrój. Nikt nie jest idealny i nikogo nie czeka idealne życie, to samo dotyczy związków.

.

O kurcze, tu mnie zaskoczyłaś i to chyba u mnie zaczyna tak wyglądać. Mój master plan, ja i wcielanie go w życie. Ale coś, od kilku dni stuka mi z tyłu głowy. Zadaję sobie pytania: na ile w tym jesteś szczera, na ile to co robię nie jest WYMUSZONĄ sytuacją, na ile to jest prawdziwe. Nie wiem czy się znów w czymś nie oszukuję.

Jeśli spojrzę na osiągnięcia to sporo poszło do przodu, przede wszystkim zdałam sobie sprawę w jakich mechanizmach funkcjonuję, co się działo w moim związku, dlaczego, ale też przyjrzałam się swoim zachowaniom i niektóre nie były fajne. Wiem już skąd brały się moje zachowania, czego należałoby unikać. Zaprzyjaźniłam się też bardziej z sobą, łatwiej znoszę rozłąkę, nie tupię nóżkami już każdego dnia, rozumiem jego - to, że on może myśleć w zupełnie inny sposób. Zaczęłam znów częściej wychodzić, umawiać się ze znajomymi, staram się codziennie pytać siebie jak się masz, co być dziś chciała zjeść, jak patrzysz na tę sprawę, czego potrzebujesz. Ciągle też pytam samą siebie jak można było tak ciągle nie wiedzieć czy tego się chce, nie słyszeć co wewnętrzny głos podpowiada, nie pytać czy można coś inaczej, a jeśli nie można było tego dostać, to od razu pojawiał się na mojej twarzy smutek, żal, później płacz - on nie wiedział co mi jest. Nawet jak pytał, nie umiałam mu odpowiedzieć.

Ale, w tym wszystkim, pomimo tych zmian i mojego większego opanowania emocji, rozumienia spraw, nadal, każdego dnia (i to już szczególnie w ostatnich dniach kiedy przyszły wątpliwości) zdarza mi się drzeć, jestem rozdrażniona, nie mogę się skupić, nie wiem co zrobić kiedy np. jutro zapyta mi się czy się zobaczymy, czy spędzać z nim mikołajki, święta, sylwestra. Nie miałam tego robić, ale też moje odmowy wydają mi się teraz takie sztuczne.

Z drugiej strony, ja po prostu nie chcę wracać do tego co było, dla mnie to jest etap skończony, nasz związek w takiej formie mnie nie interesuje. A wiem, że jak się z nim spotkam to będzie jak u Ciebie - kolacja, powrót do jego domu, bycie razem w łózko, pobycie ze sobą, a później ja wracam do swojego mieszkania. Nie chcę już tak. To nic nie zmienia.

Czuję jak nasza sytuacja jest patowa. Czuję jeszcze ten żal do niego, mam też swoje pragnienia. Pomimo wszystko rozumiem też jego. W sumie, to mogłyby się odbyć teraz nasze negocjacje przy stole - ja mogę poprosić o rzeczy, on też, każdy z nas może też odmówić. Tego też się nauczyłam.

Tęsknię za nim cholernie, chce mi się rozmawiać z nim.

PS. Robię taką listę. Masz rację, to nie jest proste. Mój umysł wciąż chce fałszować fakty. Ale wiesz, wychodzi mi, że on tyle rzeczy dla mnie robił, ofiarował. Same fakty - nie mogę temu zaprzeczyć. No i co teraz? Co teraz się robi w takiej sytuacji? smile.

Miłego dnia wszystkim.

26

Odp: Mężczyzna ''po przejściach'', ja i nasza trudna relacja

nie musisz z nim zrywać kontaktu- po prostu bardziej obserwuj siebie i jego, bądź w czasie spotkań czujniejsza - jak tylko pojawi się stare zachowanie powiedz do niego: o, skądś cię znam, mam cie na oku.
na początku taka polityka wydaje się sztuczna i rodzi pewną odległość, ale później zacznie przychodzic z latwoscia. trudno nie ulegac starym schematom, ale jak inaczej masz ocenic swoje postepy?

27

Odp: Mężczyzna ''po przejściach'', ja i nasza trudna relacja

Nie wiem, jestem zniesmaczona tym wszystkim, chcę spokoju i dosyć mam tego wewnętrznego napięcia. Tę formę spotkań przerabialiśmy przez ostatnie 3 miesiące, po mojej wyprowadzce. Spotkania, praca nad sobą, staranie się, zmiana zachowań, a później jedno wielkie bum i ten sam schemat kłótni. Nawet do tego już nie chcę wracać. Nie chcę już widzieć swojego i jego rozczarowania.

28

Odp: Mężczyzna ''po przejściach'', ja i nasza trudna relacja

smile więc po prostu słuchaj siebie.
ja ci powiem, że to nie jest tak, że złe zachowania znikają same z siebie. Sama miałam wczoraj nawrót tego napięcia o ktorym piszesz. Mój mąż był na spotkaniu ze znajomymi- takie męskie piwo i wyznał mi następnego dnia, że tańczył z jakąś małolatą. Od razu mi się pojawiła galopada myśli: nie kocha, jak może mi to robić, na pewno wolałby ją niż mnie itp. ale już wiem, że to tylko myśli, strach nad którym można zapanować i dalej robić swoje

29

Odp: Mężczyzna ''po przejściach'', ja i nasza trudna relacja

Wczoraj przyszła ogromna złość, żal, nawet nienawiść, a przecież nawet się nie spotkaliśmy. Mniej więcej wiedziałam, że przyjeżdża wczoraj/dziś, zastanawiałam się, co odpowiedzieć w razie pytania o spotkanie. Ale nie byliśmy umówieni. Pod wieczór jakiś sms: że wraca już do domu, że tak się cieszy, że będzie na 4.5h. No i co. Miałam lecieć jak na skrzydłach, bo akurat dziś wraca, do domu, z którego musiałam odejść, to już nie jest mój dom. Wieczorem poszłam na koncert ze znajomym. Fajnie, ale tak cholernie zaczęłam się na nim męczyć - to nie moja muzyka, zespół na światowym poziomie, doceniam, ale nie czułam tego. Wróciłam do domu i wtedy się zaczęło: ten żal, złość rozlały się na mnie całą. Nie mogąc sobie z tym poradzić musiałam chwilę popłakać. W nocy same koszmary, że się kłócimy (schemat kłótni dokładnie ten sam co w realu). Obudziłam się rano z żołądkiem wywiniętym na drugą stronę (jakoś znam to uczucie), nie wiem kiedy to puści.

Nie spodziewałam się tych emocji. Tym bardziej, że ostatnio tak ciepło o nim myślę, ciepło jest pomiędzy nami. Ale co z tego, nie ma nas, nie widzę go, nie mieszkamy razem, nie widzimy dokładnie jak każde z nas się rozwija. Coraz bardziej chce mi się unikać spotkań, bo tak naprawdę siła bólu i żalu jest silniejsza niż chęć zobaczenia go i samych uczuć.

No nie wiem. Ten proces zaczyna być coraz mniej radosny.

Marusia - co to jest?

A Twoja sytuacja - wydaje mi się zupełnie normalna. Każda kobieta lekko by się zdenerwowała słysząc taką wiadomość, z pewnością odczułaby lekki niepokój i drżenie. Wydajesz mi się być 100% zdrowa smile.

30

Odp: Mężczyzna ''po przejściach'', ja i nasza trudna relacja

hehe, nie tak do końca, bo kiedyś miałam obsesję i drżałam niemal codziennie na myśl, że coś tam może za plecami knuć. ogólnie nie wierzyłam, że może chcieć ze mną być dla mnie samej- ale to stare dzieje. dawniej w takiej sytuacji przeszłabym przez wszystkie fazy depresji, teraz wzruszam ramionami, ja w końcu też czasami wychodze sama i tez czasami z kims tancze, nawet dosc regularnie, bo chodze sama na kurs tanca w parach wink
ja cię rozumiem - wychodzą na jaw twoje oczekiwania wobec twojego partnera-zaczynasz sobie uświadamiać czego dokładnie chcesz. problem w tym, że te oczekiwania nei wszystkie są realne. na rzeczy, których faktycznie masz prawo oczekiwać i dostać nakłada się to dzikie pragnienie bliskości i miłości bezwarunkowej - a taka nie istnieje. musisz przeanalizować i oddzielić jedno od drugiego. właśnie tego trzeba sie nauczyć w związku, ze obie strony mają potrzeby i druga strona może, lecz nie musi ich zaspokajać. I my musimy to zaakceptować, bo nikt nie jest naszym niewolnikiem, by cały czas dawać nam 100% ciepła i uwagi. Mi chyba 2-3 miesiące po tym przełomowym rozstaniu zajęło zauważenie, że mój mąż się wczesniej starał - ale mi zawsze było źle, za mało, nie tak. A on robił wszystko, co umiał. Ale to ja byłam tą stroną, która to ignorowała. I ty mozesz miec do niego zal, ze on cie traktuje przedmiotowo, podczas gdy on naprawde sie cieszyl, ze cie zobaczy i nie chcial cie za nic urazic, a gdyby wiedzial, jak zareagujesz to by sie nie odezwal. Te fale negatywnych uczuc tez sa potrzebne - trzeba je z siebie wyrzucic, ale nie wolno dac im kontroli nad soba - to tylko nasze emocje, a nasze emocje nie zawsze sa 100% prawdziwa odpowiedzia na rzeczywitosc. I prawda jest taka, ze to ty musisz wziasc odpowiedzialnosc za swoje emocje - twoj partner niekoniecznie jest im winny. mam wrazenie, ze dosc metnie pisze, ale to bylo z jednych moich najwiekszych odkryc: ze emocje nie zawsze sa prawdziwe - tzn nie zawsze sa adekwatne do okolicznosci i trzeba glebiej szukac ich przyczyny, a przede wszystkim szukac w sobie.

31

Odp: Mężczyzna ''po przejściach'', ja i nasza trudna relacja

Wiesz, podziwiam Cię. Jesteś taka dorosła - potrafisz okiełznać te emocje. Brawo. Ogólnie już się uspokoiłam. Rozmawiałam dziś z nim godzinę przez telefon. Trudna i ciężka rozmowa. Ale myślę, że z happy endem. Na samym końcu on powiedział, że chciałby zakończyć tę rozmowę, bo czuje się nią zmęczony, wręcz wzrasta w nim jego irytacja. A ja, spokojnie powiedziałam, że ok. Że zadzwoń kiedy będziesz chciał. Byłam z siebie dumna. Wcześniej chciałam rozmawiać ile tylko chciałam, kiedy chciałam, o czym chciałam, nie zważając uwagi na to czy on ma ochotę czy nie. Jaka ja byłam okropna, Marusia. Dokładnie to o czym piszesz: on nie jest moim niewolnikiem, ma prawo mi odmówić i nie zgadzać się na wszystko co chcę i o czym mówię.

A sama rozmowa, jak zadzwonił (a najpierw grzecznie zapytałam w sms czy już się wyspał i czy mogę zadzwonić) był w swoim pancerzu. Wcześniej, na pewno zareagowałabym paniką, próbowałabym go natychmiast ściągnąć do osoby mnie kochającej, miłej, wyrozumiałej. A przecież on ma swoje dni. Ale udało się nam porozmawiać, słuchał mnie. Udało mi się powiedzieć o moich dwóch, najbardziej skrywanych bólach. I poczułam ulgę. To jest takie świetne uczucie, kiedy można się tymi lękami, troskami dzielić z najbliższym. I chyba nawet bardzo mi wyszło, ze go nie oskarżałam. Po prostu nie chcę mieć już przed nim tajemnic, ukrywać coś w sobie, a przede wszystkim nie potrafić mówić wprost co mnie boli i prosić o rzeczy. W sumie miło, poświęcił mi tyle czasu na tę rozmowę.

Wiesz, jak też zaczynam dostrzegać to co Ty, mi też ciągle było mało, ciągle nie tak jak w moim ''scenariuszu'', a facet robił co mógł. Naprawdę co mógł - tyle na ile był w stanie. Jaka ja byłam ślepa. Wiesz, ja też wiem, że on się na mnie zawiódł, rozczarował, i też może mieć problemy z ponownym zaufaniem mi. Rozumiem go.

Napisałam mu później wiadomość, że jestem gotowa, że chcę go zobaczyć. Dodałam, że jeśli będzie miał taką potrzebę, to niech da znać. I ze wezmy to na powolnie. I jestem taka z siebie dumna, bo on dziś może nie mieć ochoty na spotkanie (czuję to po jego głosie), po tej rozmowie szczególnie (była trudna, męcząca, absorbująca) a ja potrafię to uszanować i być dość spokojna. Nie utożsamiam tego z brakiem miłości do mnie, albo, że mnie już nie chce. To jest takie ekstra, dojrzałe, co nie Marusia? smile.

Ale chwile załamania są, przypływu lęków, żali etc. Ale to co, widzę teraz, że to normalne. Jak każdy człowiek mam chwile lepsze i gorsze. Chodzi tylko o to, żeby z własnej woli nie trzymać się złych emocji, nie podsycać ich i nie przedłużać ich oddziaływania.

To co piszesz o prawdziwości emocji - ja ostatnio uświadomiłam sobie, że sama miłość (emocje/uczucia) nie wystarczą do budowania szczęśliwego związku. Tyle intelektu nam teraz potrzeba, rozwagi, cierpliwości, rozumienia. Och Marusia, pewnie nie raz napiszę tu jeszcze z płaczem. Trzymaj się.

32

Odp: Mężczyzna ''po przejściach'', ja i nasza trudna relacja

Marusia - jak się przerywa gierki? Dorośli ludzie z nas, a zachowania jak z piaskownicy. Ja wczoraj przeżywałam męczarnie, nie mogłam spać, bo on nie odpisał mi na smsa smile. Śmiej się ze mną z tego. Ja się już też śmieję. Dziś też, zamiast soboty, wybrał niedzielę na spotkanie (choć sama zaproponowałam do wyboru jutro lub dziś). A ja jestem z tego powodu rozczarowana, zastanawiam się on robi, czy przypadkiem mnie nie oszukuje, zwodzi. Jest dla mnie na dystans i powściągliwy. Ok, opanowałam to, spokojnie, spacery, zakupy, miły film. Nigdzie się nie spieszę nic nie ucieka. Tylko te myśli, ten jasny tok myślenia muszę utrzymywać sztucznie smile. Czyli sztucznie i mozolnie uczyć się cierpliwości, wyrozumiałości, ogólnie dorosłości.

Jakim ja jestem jeszcze dzieckiem emocjonalnym. Marusia, przecież to jest wszystko takie śmieszne. Te podejrzenia, niepokój, lękanie się, że wszystko się rozpadło i na gwałt trzeba to wszystko, teraz, już ratować.

Kiedy ja osiągnę ten spokój, dojrzałość emocjonalną? smile. Kiedy uda mi się być ponad te gierki (wiem, że on mnie teraz karze, bo niedawno jak wyznawał mi miłość, otwarł się na mnie, ale wciąż był przeze mnie odrzucony (moja potrzeba pobycia sama ze sobą), a ja mu wczoraj oznajmiam - taaaaaadam! Jestem gotowa kochany, już chcę Cię zobaczyć), być poza tym. On też taki dorosły, a taki głupi smile.

Marusia, ile czasu trzeba na zmianę takich nawyków? Ok, wracam do dojrzałego życia smile.

33

Odp: Mężczyzna ''po przejściach'', ja i nasza trudna relacja

nic na siłę, spokojnie. wszystkiego trzeba się nauczyć i na wszystko trzeba mieć czas. Ja właśnie w okresie normowania się miałam najgorsze jazdy, aż mi za samą siebie było wstyd. ale też odkrywałam każdego dnia coś nowego, uczyłam się siebie. ogólnie czytałam gdzieś, że ten proces trwa od 2 do 5 lat, przy czym do budowania związku najwcześniej jest się gotowym w okresie od 3 do 6 miesięcy od rozpoczęcia.
wiem, ciężko to opanować, wracają stare lęki i nawyki, ciśnienie skacze, a lęki łapią za gardło. mi też się nadal to zdarza, a to już przeszło 2 lata. jedyne co można zrobić to to przetrwać, zauważyć, że one są, ale przechodzą po godzinie, nic nie trwa wiecznie. w razie czego można też partnerowi powiedzieć wprost: denerwuje mnie twoje milczenie, czy możesz mi odpowiadać na smsy, zaraz jak je przeczytać albo samej napisać, że jednak chcesz się spotkać dziś.
dystans wcale nie ejst taki zły - on też musi mieć jakiś mur, by nie zwariować. zauważ, jak szybko zmieniają ci się nastroje, co by było gdyby nie miał żadnej osłony? i z trybu: "kocham cięęęęęęęęę" przeszłabyś w 10 sekund do: "niszczysz mi życie", bo jakieś jego zachowanie byłoby nie po twojej myśli? faceci może nie są skomplikowani, ale mają uczucia i potrzebują, by czuć się pewnie przy kobiecie, mieć jakieś podłoże. Więc nie denerwuj się jego oschłością, najlepiej nie myśl o tym za wiele (jaka mądra rada, jakbym nie wiedziała, że ciężko z tego wyjść) - to stan przejściowy i pewnie jego zdaniem najlepsza reakcja na fakt, że nie ma pojęcia jak się wobec ciebie zachować.
przede wszystkim zajmij się sobą. i opowiedz sobie na pytanie: a jeśli jednak się oddali, to co? jeśli jednak nastąpi koniec związku?albo co jeśli pobiegniesz do niego i zachowując się jak dawniej znów utopicie się w toksynach?
czasami warto sobie uświadomić, że strach ma wielkie oczy i przerażają nas cienie na ścianie

34

Odp: Mężczyzna ''po przejściach'', ja i nasza trudna relacja

Wiesz, zostawię i dam mu czas. Znam tę jego reakcję, tak jak piszesz, to jest jego mur, bo on nie wie czego po mnie się spodziewać. Tym dystansem próbuje odgrodzić się od ewentualnego ataku, od upadku, który mogę mu znów zaserwować. Widzę teraz, jak ja go czasami krzywdziłam: np. facet się starał, dawał z siebie dużo, odkrywał się, angażował, a później moment zwrotny i ja znów coś wymyślam, daję się ponieść swoim lękom, niedopowiedzeniom. Teraz sobie przypominam, że on wiele razy czuł się mną rozczarowany, upadał z tego powodu, czuł, że i tak wszystko co robi nie przynosi efektów. Widział mnie wciąż nieszczęśliwą. Żałuję tego. A on wciąż mnie kocha, wciąż mi przebaczał i na nowo chciał to wszystko budować.

Pamiętam też, kiedy miał taki stan, kiedy był dla mnie taki oschły i oziębły, jak wtedy wpadałam w panikę, próbowałam go z powrotem odzyskać, przywołać, chciałam aby znów był taki czuły i kochany. A im więcej go ścigałam, tym on dłużej był na mnie zagniewany. Później przeradzało się to wielką tyradę. Nie dawałam mu przeżyć jego emocji w jego sposób. Wstyd mi.

Boję się, że mogę jeszcze nie być tak silna i mogą być odwroty. Ale chcę już zacząć się z nim widywać, bo wiem jak łatwo można się odsunąć od tego drugiej osoby, życie się plecie, dochodzą nowe konteksty, osoby. Dziś wydaje mi się np. że nie pamiętam już jak wygląda. Widzę jak bardzo spotkania w realu są ważne. Chcę go poprosić o pomoc, o świadomość tego na jakiej ścieżce jestem, żeby był wytrwały i cierpliwy. Reszta leży już w mojej mocy.

>>i opowiedz sobie na pytanie: a jeśli jednak się oddali, to co? jeśli jednak nastąpi koniec związku?albo co jeśli pobiegniesz >>do niego i zachowując się jak dawniej znów utopicie się w toksynach?
>>czasami warto sobie uświadomić, że strach ma wielkie oczy i przerażają nas cienie na ścianie

Ja czuję tylko jedno. Że ten związek może nie przetrwać, nie z powodu braku uczucia, bo ono jest silne, ale z powodu niedojrzałość. Ktoś może od ciebie odejść, pomimo, że Cię kocha, ale dlatego, że już dłużej nie może tego znieść. Takich zachowań. Nie wiem, być może, jeśli się nie postaram, będę musiała ponieść tego konsekwencje.

35

Odp: Mężczyzna ''po przejściach'', ja i nasza trudna relacja

W zasadzie, przez brak kontaktu, informacji zwrotnej, że się cieszy na spotkanie, kompletnie straciłam ochotę na spotkanie. I co, mam pytać jutro go dlaczego nie pisał? Śmieszne. Mam wsiąść do auta smutna, z pretensjami? Bez sensu. Znów oglądałby mnie nieszczęśliwą. Kolejny pat. Wątpię w to wszystko. Kolejny raz nic się nie zmienia. Ten sam schemat zachowań. Szkoda tylko, że straciłam ten humor, bo doskonale go rozumiałam, jego postawę i byłam w stanie być cierpliwa, pogodna, radosna. Żeby widział mnie szczęśliwą. Marusia, tysiąc emocji w każdy boży dzień smile. Utnij mi głowę.

36

Odp: Mężczyzna ''po przejściach'', ja i nasza trudna relacja

och, dziewczyno, to normalne. przede wszystkim nie myśl tyle o swoim związku. naprawdę zacznij myśleć o sobie - dopóki się nie odlepisz mentalnie od tego wszystkiego - wiele nie zdziałasz. nie polecam tez topienia się w poczuciu winy, choc zdrowe spojrzenie na to, co bylo zle z twojej strony jest konieczne.
za kazdym razem jak masz atak zlosci, niepokoju itp - oddychaj. medytacja potrafi zdzialac cuda

37

Odp: Mężczyzna ''po przejściach'', ja i nasza trudna relacja

Och Marusia, znów zatoczyłam koło. Czyli wróciłam do etapu intensywnego myślenia o związku, ratowania go. A więc stop. Opamiętanie. Kurcze, ale to uzależnienie jest silne. Nawet nie zauważyłam tego zwrotu, choć mój pamiętnik i wpisy w nim, dobitnie świadczą, ze wróciłam.

No nic. Trzeba dalej iść, odpychać złe schematy. Zaraz jedziemy na basen. Trochę jeszcze pomedytuję przed, żeby się ustabilizować. Mam nadzieję, że spotkanie przebiegnie w przyjacielskiej atmosferze, nie dam się ponieść złym emocjom.

38

Odp: Mężczyzna ''po przejściach'', ja i nasza trudna relacja

powodzenia życzę
co do negatywnych uczuć - nie duś ich, obserwuj - patrz skąd się biorą, co je wywołało- jakbyś patrzyła na mrówki w laboratorium. inaczej, jak będziesz je zakopywać to w końcu wybuchniesz i to pewnie w najgorszym momencie wink
Lilko, lubię z Tobą pisać smile w pewien sposób pozwala mi to docenić jak daleko ja doszłam, w a drugeij też koryguje pewne moje zachowania i pokazuje mi gdzie jestem. dziękuję za ten wątek wink

39

Odp: Mężczyzna ''po przejściach'', ja i nasza trudna relacja

Cześć Marusia, melduję się smile. Jak u mnie? Na obserwacji. Siebie i jego. Żyję z podwójną sobą - jedna cząstka to ''ona ze starego życia'', ze swoimi nerwami, stałymi schematami zachowań, reakcji. Druga - baczna, pilna, poddająca wszystko refleksji. Obserwuje tamtą i zawsze pyta: po co ci to, co będziesz z tego miała, czy aby na pewno warto, czy nie urazisz tym kogoś, czy ty też byś tak chciała? Ogólnie, pytanie sprowadza się do tego: czy mi się tego chce, i czy warto się po to wysilać (i leci bilans).

Dziś zostałam sama. Mogę się przyjrzeć swoim zachowaniom będąc z nim. Jeszcze matkuję (przeziębienie - kochanie połknij witaminy, nałóż krem), dużo interesuję się jego pracą: pytam o projekty, jestem na bieżąco, doradzam, oglądam, opiniuję. Ale, zasadniczą zmianą jest mój wewnętrzny spokój. Powiedziałam sobie, że tamto życie się dla mnie skończyło, skończyłam się w takim wydaniu i zaczynam na nowo. W niedzielę, nie chciał mi uwierzyć w ''nową ja'' (wcale mu się nie dziwię). Toporny był bardzo.  Ale w końcu wylał swój dawno skrywany sekret, choć to chyba informacje zupełnie na inny wątek, informacje dzięki, którym rozumiem lepiej dlaczego ten nasz związek kulał. No cóż, poznałam jego skrywaną historię, moje życie i moje postawy, które nas zabijały, do których już za boga nie wrócę.

Nie wiem jak będzie. Obserwuję tylko. Spadło mi całe ciśnienie. Nie mam jakiś wielkich planów co do nas (zależy mi tylko na stabilnej i głębokiej relacji), częściej się śmieję, zdecydowanie mam mniej skrajnych zachowań (już mi się nie chce).

Ważne jest teraz dla mnie kontynuowanie mojego zdrowienia, dziś odznaczyłam w pamiętniczku 3 tydzień, taka dumna jestem. Czekam już siebie za pół roku, rok. Pobrałam nową książkę o toksykach, bardziej widzę ''fakty'' rzeczywistości i ustosunkowuję się raczej do nich, niż do moich filmów w głowie.

Dziś miałam też ciężki dzień w pracy (mam dwa etaty, z czego jeden mnie frustruje big_smile). Tam też muszę kontrolować swoje emocje i być dorosła smile.

PS. Marusia, nawet nie wiesz jak się cieszę, że Cię spotkałam. Czuję się z Tobą jak z koleżanką na terapii grupowej. Dziękuję, że czasami coś do mnie popiszesz, podzielisz się doświadczeniem.

40

Odp: Mężczyzna ''po przejściach'', ja i nasza trudna relacja

ja tez mam problemy w zwionzku muj chlopak pali trawe,oszukujuje klamie.nie dotrzymuje slowa.kompletny ambaras ktury odbija sie na mojej pracy i zdrowiu psychicznym,niewiem jak dlugo wytrzymam ...dalam ostatniom szansze

41

Odp: Mężczyzna ''po przejściach'', ja i nasza trudna relacja

ot11- niestety, jak znam życie za tą ostatnią szansą pójdzie kolejna i kolejna... mam za sobą kilka takich nieudanych związków z ananasami - przedostatni to już był w ogóle dramat. Przejrzałam na oczy dopiero, jak się okazało, że nie płacił rachunków, an które zresztą dawałam mu kasę, a część mediów, np gaz był na mnie. Jakakolwiek próba wyegzekwowania czegokolwiek kończyła się fochem z jego strony, straszeniem, że znajdzie sobie inną, że mnie zdradzi, karaniem mnie emocjonalnie oziębłością itp. Byłam żywicielem dla pasożyta- najgorsze, że byłam od jego jadu uzależniona bardziej niż on ode mnie. dlatego np ja - w wieku 26lat pracując jako wolny strzelec w zawodzie artystyczym, mając duże sukcesy zawodowe i sprawiajac wrazenie doroslej i samodzielnej kobiety utrzymywalam, dbalam i biegalam za sprawami mojego 40letniego faceta, alkoholika, ojca 2 dzieci i 3krotnego rozwodnika, nie widzac w tym nic zlego. dzis jak o tym pomysle, chce mi sie smiac, ze bylam tak zaslepiona. Ze strachu przed końcem tej relacji pozwalałam mu na wiele, dopiero właśnie widmo długów sprawiło, że się ocknęłam. Wtedy przejrzałam na oczy, odcięłam. ale szybko wpadłam w podobny związek huśtawki emocjonalnej - na szczęście z człowiekiem dużo bardziej wartościowym, który mnie kochał. kilka miesięcy walk, sprzeczek, braku zaufania oraz przypadkowa lektura przekonała mnie, że problem może leżeć we mnie.
od tamtego momentu wzięłam się w garść - sama dbam o siebie, nie wierzę że kiedykolwiek zjawi się ktoś, kto mnie pokocha i to rozwiążę wszystko. Odkąd twardo stoję na własnych nogach jestem szczęśliwsza. Nie wymagam, by partner był zasłoną dymną na moją samotność i problemy, lecz by po prostu było nam razem dobrze. Daję tyle, ile dostaję. Związek z kimś, kto nie jest emocjonalnie dojrzały i kto nie umie się dzielić, kto jest nieosiągalny, nie jest wart tego, by w nim trwać. Niestety, czasami trzeba oberwać po dupce, by zauważyć, że to nie pasożyt się nas trzyma kurczowo, ale my jego w obawie przed samotnością, z braku szacunku do samej siebie, z braku wiary we własną atrakcyjność i wartość. wiec skoncz z dawaniem szans jemu, a zacznij dawac szanse sobie - przede wszystkim na szczescie. jak on pali- jego problem - jego sprawa- ty sie odetnij emocjonalnie. poczytaj o współuzależnieniu - to koszmarna sprawa, ale do wygrania.

Lilka- ja też się bardzo cieszę, że widzisz postępy smile to jest najważniejsze. Zmiana to jak dobre ziarno, wystarczy pielęgnować, a będzie rosło, choć czasami rozpanoszą się wokół chwasty smile ale wtedy warto rękawy zakasać i je wyrwać.

42 Ostatnio edytowany przez lilka987 (2013-12-15 10:34:55)

Odp: Mężczyzna ''po przejściach'', ja i nasza trudna relacja

Mój związek to porażka. Nie wiem dlaczego, dwoje ludzi, tak bardzo nie potrafi się dogadać. Marusia, chcę odpocząć, chcę odżyć i chcę żeby ta druga osoba, nie widziała we mnie potwora. Nie jestem potworem.

43

Odp: Mężczyzna ''po przejściach'', ja i nasza trudna relacja

Więc odpocznij, odżyj, nie zmuszaj się do niczego - ja znam ten przymus, że jak odpuścisz, jak się poddasz, to się wszystko skończy. ale właśnie przejście przez tą faże to prawdziwe uzdrowienie - jeśli jesteś w stanie się pogodzić z rozstaniem, zakończeniem, odpuszczeniem sobie walki o niego itp - jesteś też w stanie kochać zdrowo. a to wymaga czasu i często pozory "normalności" to tak naprawdę ta chora, zaborcza miłość. nie oceniaj, nie angażuj się - obserwuj

44

Odp: Mężczyzna ''po przejściach'', ja i nasza trudna relacja

Marusia, to jest jak matnia. Nie mozemy juz patrzec na krzywdy, ktore sobie wyrzadzamy. Jednego dnia sie kochamy, drugiego nienawidzimy. Mamy tylko to uczucie. Mamy kompletnie inne potrzeby teraz, on jest w innym miejcu, ja tez. Oboje jestesmy juz wycienczeni, poranieni. Za kazdym razem popelniamy ten sam blad - za szybko probujemy do siebie wrocic. On nie jest na to gotowy w pelnej formie, moje dzialania odbierane sa jako atak, bycie modliszka. No nic nie zrobie, rany musza sie zabliznic, musimy sobie przebaczyc, zaufac ponownie, zbudowac fundamenty. On proponuje dluzsze rozstanie, w firmie tez bedziemy sie rozstawac (cholernie trulo to nasza relacje). Matko boska, dajcie mi sile do zaakceptowania faktu, ze nam sie nie udalo, ze nie moglo w tej formie i czasie. Marusia, no musze tak co nie. Przeciez nikt nie umrze, moze sie jeszcze kiedys zejdziemy na stale, pawdziwie. Chcialabym sie z tym pogodzic i ze spokojem zyc dniem za dniem. Widzialam jak dzis "krwawi" - dlaczego ludzie potrafia sie tak ranic?? Marusia...

45

Odp: Mężczyzna ''po przejściach'', ja i nasza trudna relacja

Marusia, i jeszcze jedno. Pomimo wszystko, niby rozumiejac, nie umiem sie pogodzic z tym, ze sa te uczucia, a nie mozemy sie dogadac. Myslisz, ze ta nasza chora i niezdrowa milosc bedzie sie mogla przeksztalic w prawdziwa, dojrzala? To uczucie, jakie by nie bylo, jest silne zarowno z mojej jak i z jego strony.

46

Odp: Mężczyzna ''po przejściach'', ja i nasza trudna relacja

nie wiem, co napisać, nie jestem terapeuta i nie chce zaszkodzić. może faktycznie potrzeujecie dystansu? teraz jest ogólnie ciężki okres- święta, sylwester, wszystko takie nastawione na bliskosć, rodzinę, bycie razem. może wart pomyśleć o powrocie na terapię, ale nie dla związku, ale dla siebie?

47

Odp: Mężczyzna ''po przejściach'', ja i nasza trudna relacja

No bo co tu napisać. Ja już chyba nic nie mogę zrobić. Mam mężczyznę, który jak ognia boi się bliskości. Nie umie się puścić, zaufać, zawierzyć we mnie. Mnóstwo konfliktów stąd wynika. Każda moja próba zbliżenia odbierana jest jako wiązanie powroza. On cierpi z tego powodu, ja też. Chciałabym normalnej relacji na tym etapie, jednak nie umiemy jej stworzyć.

No nic, idę dalej, jak każda taka kobieta, która kocha za bardzo, a która związała się z tego typu mężczyzną.

Po nowym roku planuję zmienić pracę, liczę, że dzięki temu poprawi się nasza relacja, choć w jednym aspekcie.

Wiem też, że nadzieja umiera ostatnia. On też ma nadzieję, że nam się ułoży. Czy to nie paradoks wink.

48

Odp: Mężczyzna ''po przejściach'', ja i nasza trudna relacja

heh, też miałam taki etap- ja wtedy nawet nadzieję straciłam, stwierdziłam, że nienawidze tego człowieka, że nie chcę go widzieć, że coś musi się zmienić. że on jest podłym egoistą, a ja nie umiem stawiać granic. naprawdę, przez kilka tygodni widzilam wszystko na bardzo czarno. ale okazalo się parę rzeczy- po pierwsze, zmiana jednej ze stron zawsze wywołuje w drugiej reakcję "sprowadzania na ziemię". Mmay kogoś, kto był nam bliski, układ, który nie działał, ale coś tam dawał, a tu nagle coś się zmienia? No nie, tak nie będzie. I ta strona, która nie zdrowieje tupie nogą albo robi coś niefajnego. Nie umiem ocenić, czy u Was też tego nie ma. Że on Cię prowokuje, byś wróciła dawna Ty. Mój partner stosował wtedy dość podłe manipulacje- na skrzywdzonego misia, obrażonego królewicza, raz byl nad wyraz czuły, raz obojętny i zimny jak lodowy sopel. A ja to widziałam i miałam go coraz bardziej dość. Niestety, ale proces zdrowienia ma też taki minus, że dostrzegamy tą drugą stroną bez różowych okularów, bardzo jaskrawo, co bywa bolesne. Pomaga w tym właśnie dystans, by złapać właściwe propocje w odbiorze tej drugiej strony.

49

Odp: Mężczyzna ''po przejściach'', ja i nasza trudna relacja

U nas często było od miłości do nienawiści. Czasem się zastanawiam, jak tak dwie skrajne emocje mogą w ogóle w związku funkcjonować. Zresztą, nauczyłam się jednego, jeśli panują nade mną emocje, to ja nawet sobie nie ufam. Smutne to, ale prawdziwe.

Z tym ściąganiem... hm. No jest, tylko nie w aspekcie tego, że ktoś na siłę chce utrzymać status quo, ale wtedy kiedy jedno przez dłuższą chwile się nie odzywa, bo jest zajęte, wtedy to drugie bada grunt, znanymi sobie sposobami: uwodzenie, przymilanie, wyznania, chęć spotkań etc. Wiadomo.

My z kolei jesteśmy na tym etapie, że oboje wiemy, że już nikt nie chce tak żyć, że pewna forma związku nam nie wyszła, jednak smutne jest to, że nie wiemy do końca co zrobić aby to naprawić. Miotamy się od chwil kiedy na nowo starujemy, po chwile grozy, kiedy miota nami stary demon zachowań.

My też różnimy się tym, że zarówno ja, jak i on, mamy nadzieję. Zależy nam na sobie. Tylko co tu dokładnie zrobić. Od kilku dni mamy inne warunki pracy (wyegzekwowałam, jest zmiana o 180 stopni na plus!), po nowym roku chcę odejść do innej firmy (ja przynoszę do domu inną firmę, mam innego szefa, inne konteksty, nowi ludzie etc. to musi zadziałać!). Ograniczyliśmy znów spotkania (potrzebne aby się fizycznie i psychicznie nie maltretować).

I teraz moje największe zaskoczenie: podesłałam dziś do niego maila z opisem i rozrysowanym schematem zachowań kobiety kochającej za bardzo i mężczyzny unikającego bliskości (pamiętasz? wink). Podesłałam też książkę, gdzie oboje jesteśmy opisani i sklasyfikowani. Zaproponowałam też kolejną próbę podjęcia wspólnej terapii u specjalisty. O dziwo, do schematu z obrazka się odniósł, on wie, że tak ma, nie ukrywa tego, powiedział, że to jest prawda. Wyjeżdża jutro do pracy, powiedział, że zabiera ze sobą książkę do poczytania:). Do terapii się nie odniósł. Małe sukcesy.

Tylko nie chciałabym jednego - na tym forum pełno jest wątków, które opisują zawirowanie historie 4, 5 i 6 letnich związków, a nawet i 8! (Otwarta Na Ludzi, kochana, co z Tobą?). My mamy 2 lata zawieruchy, i chciałabym w tym trzecim roku budować już coś stabilnego, mocnego i iść do przodu.

50

Odp: Mężczyzna ''po przejściach'', ja i nasza trudna relacja

Dawno nie zrobiło mi się tak smutno. Mój mężczyzna przechodzi jakieś katharsis. Zdał sobie sprawę, że jego ''skorupa'' - tak to określa, jest czymś grubym, twardym i całkowicie nonsensownym, ponieważ przynosi mu cierpienie i smutek. Nie pozwala się w pełni zaangażować w to co najważniejsze, czyli odkryć się przed drugim człowiekiem i zawierzyć mu.

Musi jakoś przeżywać te święta. Jeszcze kilka dni temu pokłóciliśmy się o to. On wpadł w panikę i zaczął bredzić o tym, że powinnam je spędzić z rodziną, bo wie jak bardzo mi jest to potrzebne, jak tego pragnę. Powiedział, że jedyne co on może mi zaoferować to święta we dwójkę (on nie utrzymuje, z własnego wyboru kontaktów z rodziną). Uśmiałam się trochę tym, wiedziałam, że po prostu ma stracha, że boi się, że mu wypomnę, że nie mamy kontaktu z jego rodziną, że istniejemy tylko ja i on. Bo mi już na tym zależy. Ale przecież zeszłe święta spędziliśmy razem, kolacja była świetna, potem pojechaliśmy odwiedzić moich rodziców. Ale on wciąż się wahała, ja nie mogłam tego zrozumieć, zaczęłam się denerwować, pokłóciliśmy się, uważam, że nic do niego nie dotarło jak mu mówiłam, że to jest ok, że on jest dla mnie ważny, że rozumiem jego sytuację z rodziną, że może kiedyś się uda, nie wymagam tego na dziś. Postanowiłam więc, że tematu więcej nie będzie, pojadę sama do rodziców, poczułam ogromny ból. Wciąż się zastanawiam dlaczego tak nas unieszczęśliwił (przecież zarówno on jak i jak pragniemy ze sobą spędzić te święta).

I wczoraj. Musi przechodzić naprawdę jakieś mocne emocje, boi się, że jeśli będzie tak dalej postępował do zostanie sam (zapytał mi się ostatnio, czy uważam, że przegra swoje życie - dorosły facet tak mi się pyta). Wyznał mi wczoraj, że odnowił kontakt z rodziną z bardzo daleka. Ze może do niego przyjadą, że może w końcu będzie miał jakaś rodzinę, że będzie mógł się czymś podzielić.

Tylko.. dlaczego mnie tam nie ma. Dlaczego najpierw odstawił tę szopkę odrzucenia mnie, a potem tak usilnie szukał tej rodziny, żeby tylko nie zostać sam. Dlaczego nie poprosi mnie żebym z nim była.

Rozumiem jego lęki, to, że próbuje odnowić kontakt z rodziną i wyjść ze swojej skorupy jest fenomenalne (nawet nie wiecie jak ten człowiek przez to cierpiał, widziałam to, ale on zawsze udawał przede mną i przed sobą przede wszystkim, że tak jest ok, a to nie było przecież prawdą).

Nie wiem, nie rozumiem, dlaczego to tak wygląda, dlaczego tyle cierpienia jest mi zadawane. Nie zasługuję na to. Chyba, że właśnie o to chodzi, żeby stać z boku, kibicować komuś w rozwoju, obserwować, wspierać - może w końcu ''wróci na łono rodziny'', wiem jakie to ważne, co daj w życiu, wtedy nasze relacje też zmieniłyby się diametralnie, byłyby moim zdaniem lepsze. Wiem, że on nie robi tego intencjonalnie, nie chce mnie krzywdzić.

Tylko mam ból, w imię czego mam być takim męczennikiem - w imię tego, że może nam się kiedyś ułoży i będziemy szczęśliwi?

51

Odp: Mężczyzna ''po przejściach'', ja i nasza trudna relacja

heh, faktycznie trudny temat.
moim zdaniem nie powinnaś się tak niepokoić - pamiętaj, po pierwsze Ty, analizy jego osoby odłóż na bliżej nie sprecyzowaną przyszłość. zmiana się dzieje big_smile daj mu wolność, niech sobie posprząta w życiu. nie musisz być przy tym obecna- ale doceń, że Ci o tym mówi. właśnie święta są tym ciężkim okresem, kiedy nie bardzo wiadomo co robić. dookoła jest ta pesudoszopka z rodzinną atmosferą, niby wszystko pięknie, ale serce boli, że akurat nie u nas. zapominamy, że trawa gdzie indziej wydaje się zieleńsza.
Nie umiem Ci, Lilko, powiedzieć, co nim powoduje. Może przeczytał książkę, może coś w nim to ruszyło? Może chce odzyskać rodzinę, bo czuje, że to właściwy kierunek dojrzewania? Najpierw ma się w końcu rodzinę, od rodziny przechodzi się do kobiety. Jego działania wcale nie muszą być wymierzone w zranienie Ciebie. Popuść mu smyczy, jeśli mówi, że Cię kocha, to znaczy, że tak naprawdę jest. Natomiast musisz zaakceptować, że on ma prawo do swoich decyzji. Być może właśnie jest na drodze, która doprowadzi do Waszego ponownego spotkania, a Ty usiłujesz go zawrócić.

52

Odp: Mężczyzna ''po przejściach'', ja i nasza trudna relacja

Mi się wydaje, że ten związek się rozpadnie, bo wciąż wszystko nie jest na czas wink. Mój czas i jego czas to dwa różne kosmosy. Będzie mi przykro z tego powodu, bo jak większość tu płaczących dziewczyn, myślałam, że to ten ostatni wink.

53

Odp: Mężczyzna ''po przejściach'', ja i nasza trudna relacja

heh, nawet jeśli - to może za rok, dwa będziesz miała w nim przyjaciela. To też ważne.

54

Odp: Mężczyzna ''po przejściach'', ja i nasza trudna relacja

Ahaha. Nieźle, to taki właśnie scenariusz na za rok, dwa lata. Ale wpierw musiałoby wszystko runąć, musielibyśmy stracić całkowicie ze sobą kontakt i przejść żałobo-metamorfozę. Myślę, że na takim etapie jest mój mężczyzna ze swoją byłą żoną. Wszystko się walnęło, ale po długich miesiącach mogą ze sobą normalnie się spotkać, pośmiać i pogadać. A u nas historia nie chce się puścić, jest kręta, wciąż wszystko silnie trzyma wink. Czasami sobie myślę, że ona jest szczęściarą, ma już spokój, a ja muszę się z tym skomplikowanym mężczyzną TERAZ męczyć smile. Bawi mnie ta myśl.

Dziś czekam na informacje od niego co postanowił w związku ze świętami. Wie, że mi tak scenariusz nie odpowiada, dostał też zaproszenie od tamtej rodziny, musi podjąć jakąś decyzję. Nawet sam mi przez telefon powiedział: może to już czas żeby przerwać te złe schematy między nami. Zobaczymy smile. Wierzę w niego, ale jego lęki czasami biorą górę (i jest to zupełnie nieświadome, niekontrolowane), więc może znów coś nakombinuje. Oby nie, bo sam sobie będzie pluł też w brodę smile.

No i co. Mój mężczyzna wrócił z wyjazdu. Jego kobiety nie ma w domu (bo przecież nie mieszkamy teraz razem), pewnie wymyśli jakąś randkę, mi się nie za bardzo uśmiecha jechać do jego domu (mamy konflikt w tej sprawie), więc niech się dziś ładnie pożegnamy i śniadania wspólnego nie będzie. Nawet jak to piszę to mnie to śmieszy. To jest jakieś poplątanie z pomieszaniem.

Czy my nie możemy żyć normalnie, mamy wszystko: uczucia, podobny styl życia, lubimy się, podobną pracę, jesteśmy zdrowi, dajemy sobie radę w życiu, mamy gdzie mieszkać. Czy zawsze musi czegoś brakować, tej kropki nad ''i''?

Marusia, ech... smile.

Aha! Wczoraj doznałam oświecenia. Czytałaś może książkę pt. ''Jak kochać i być kochanym" Paula Haucka? Niesamowite powiem Ci.

55

Odp: Mężczyzna ''po przejściach'', ja i nasza trudna relacja

Uciekł jak nic. Zadzwonił, żeby mi powiedzieć, że przeczytał ''Toksyczne związki'' i jest przerażony. Że on tego nie chce. Że świąt nie spędzimy razem. Ok, nie ma sprawy, ale na moje pytanie jaki ma pomysł na rozwiązanie naszej sytuacji, nic nie umiał odpowiedzieć. Agoniczność. Nie mogę patrzeć na jego niemoc. Odpuszczam. Ja nie będę już ciągnąć nas za uszy. Zresztą to był błąd. Sama przyczyniłam się do tego, że on przestał walczyć i czuć moc. Ok, nie wiem jeszcze jak to przeżyję, ale w takiej formie go nie chcę. Nic nie robi ze swoim problemem odrzucania, męczy się z tym i nic nie robi. Jedno mówi, nie bardzo wie co zrobić, moje sugestie odrzuca, cierpi, bo nie umiemy się dogadać, cierpi z powodu braku mnie, ale stoi w miejscu. Muszę teraz to przeżyć. Nie złamać się. W końcu nikt nie umiera. I nie mogę się użalać nad sobą, czasami nasze inwestycje się nie spłacają. Takie życie.

56

Odp: Mężczyzna ''po przejściach'', ja i nasza trudna relacja

no dokładnie. wiem, że to trudne i nie chcę dawać złudnej nadzieji, ale może się otrząśnie. każdy w innym czasie dorasta do różnych decyzji. moim zdaniem, jeśli mężczyzna nie walczy - nie ma sensu walczyć za niego, bo co się wygra? ani szacunku ani miłości, uwiaże się go do siebie na jakiś czas i koniec.
zasługujemy na wiele i w imię miłości nie wolno obniżać standardów. ja czasami sobie myślę, bo np mój poprzedni związek był szczytem tosyczności w moim życiu i jak widzę tamtego człowieka, to nadal coś mi tam drga w środku, ale nie zamieniłabym mojego męża na niego nigdy, że niektóre związki zdarzają nam się po to, by nas pchnąć do przodu. i może właśnie ta miłość właśnie tym była?
domyślam się Twojego bólu, samotności i wszystkich tych uczuć, jakei się w Tobie dzieją. Ale to czas przejściowy. Masz siebie, masz swoje pasje, masz swoją osobowość i to Cię wycągnie z tego.

57

Odp: Mężczyzna ''po przejściach'', ja i nasza trudna relacja

Ach Marusia, dziś nie jestem taka silna. Dziś jest mi bardzo trudno. Od piątku mam zablokowany jego numer, dlatego nie wiem czy pisał czy dzwonił. Chciałam mieć już spokój na święta. Za dużo zła i zamieszania narobił. Po tym telefonie, mieliśmy jeszcze dwie następne rozmowy, i obie skończyły się kłótnią. W tych rozmowach zdążył mi powiedzieć, że jednym z jego marzeń (wow! na prawdę wow! pierwsze słyszę) jest to, że on chciałby się teraz ze swoimi dziećmi szykować na wyjazd na narty. Aha. Potem dodał, że jest strasznie zły, że mnie tam przy nim nie ma, że wyobrażał sobie jak gotujemy razem barszcz, jak on ma wigilie zaplanować, gdzie usiądziemy, czy w pierwszy dzień pojedziemy do moich rodziców, a w następny do tej rodziny. Paranoja. Mówię mu, że musi wrócić pod opiekę swojego psychiatry, bo zwariował. Cokolwiek mówię, po chwili go to drażni, uważa, że wciąż go oskarżam. Aha, dodam, że najpierw dzwonił w totalnej rozsypce, po wyrwanym zębie i na znieczuleniu (że co? Co on robił przed świętami u dentysty? Od roku nie był u dentysty, a tu zęba wyrwa. Nie ogarniam, masochista jak nie wiem co) i że on jest w rozpaczy, bo jego życie jest totalnie rozwalone. Oczekiwał, że po tym co mi powiedział, ja będę przez ten telefon go tulić. A ja mu powiedziała, że na własne swoje życzenie ma takie, a nie inne życie. Że miał wszystko, tylko wolał wszystko rozwalić.

Och stop! Czuję, że nawet jak to piszę, to jest jeden wielki bełkot, chaos. Tego nawet się nie da czytać. Marusia, dlaczego musiałam spotkać mężczyznę, który ma lęk przed zaangażowaniem (on np. kiedyś 5 razy zabrał WSZYSTKIE swoje rzeczy z naszego mieszkania i mnie zostawił, jak nam źle szło, to próbował wrócić do swojej byłej już żony). Dlaczego trafiłam na mężczyznę (i teraz zwierzę się, bo to jest chyba całe clue naszej historii, o którym wcześniej nie mówiłam, bo jakby wątek był o czymś innym), który nie umiał zamknąć przeszłości, miał poczucie winy, że kogoś skrzywdził, podświadomie mnie obwiniał o ten stan rzeczy, próbował zdemonizować mnie i naszą relację, ciągle trzymał mnie na dystans i nie pozwałam swobodnie ewoluować naszemu związkowi (ja w sumie przez to się z nim kłóciłam, nie umiałam zrozumieć dlaczego tak nas ogranicza, dlaczego mnie tak dorzuca, a potem do mnie wraca).

Marusia, no dlaczego.

W sumie, przepraszam, za ten chaos w strukturze mojej wypowiedzi. Myślę, że to po prostu pokazuje w jakim mi świecie przyszło mi z nim żyć. Bo jak to logicznie opisać.

Wszyscy mi mówią, że on już się nie zmieni (ma 33 lata, w styczniu 34). Ja to też już rozumiem. Tylko nie mogę się jeszcze z tym pogodzić. Nie mogę się pogodzić z tym, że było to co najważniejsze (uczucie), a wszystko zostało skopane.

58

Odp: Mężczyzna ''po przejściach'', ja i nasza trudna relacja

ale sama widzisz, że nic nie zmienisz. czy się zmieni, czy nie - nie wiadomo. widzisz, co wyczynia teraz. nie wiadomo, co się z nim stanie, jak się w wigilię obudzi sam. wbrew pozorom ludzie się zmieniają, ale najpierw muszą dostac kopa w d..., by chcieć.
mężczyźni, którzy boją się zranienia, są niesamowicie "ciężcy" w relacjach. mój mąż został np oszukany przez poprzednią partnerkę i wiem, że podświadomie nadal się obawia, że ja też mu coś wywinę. Twój przeczytał teraz książkę, może co nieco do niego dotarło, może się z tym oswaja i zbiera i stąd te jego rozpaczliwe podrygi, bo tak to wygląda z boku. natomiast słusznie, że nie pozwalasz mu jego i jego toksycznym zachowaniom na siebie wpływać. by zrozumieć tą całą sytuację i jej kontekst potrzeba czasu - nie da się znaleźć sensu teraz, może musi minąć pół roku, może dekada.
teraz będzie truizm, ale nie myśl tyle o tym. najlepiej zle emocje z siebie wypocić. mi świetnie pomagało bieganie i joga. ktoś kiedyś powiedzał, że nie można jednocześnie uprawiać sportu i być nieszczęśliwym. skoro dotarłaś do punktu, gdy nie możesz nic zrobić - odejdź od tej góry (w przenośni) i zajmij się innymi szczytami. może za jakiś czas akurat wrócisz i go zdobędziesz, a moze porzucisz to pasmo na zawsze. w każdym razie nie warto siedzieć pół życia w cieniu góry, gdy tyle innych jest do zdobycia.
mimo wszystko spokojnych i wesołych świąt życzę i tulę mocno, choć internetowo

59

Odp: Mężczyzna ''po przejściach'', ja i nasza trudna relacja

Piękna jest ta świadomość - zrobiłaś co mogłaś, ale na resztę już nie masz wpływu. Do tej pory myślałam, że jest rozwiązanie i damy radę. Myślałam, że ja to rozwiązanie znajdę i nas uleczę. Otóż nie. On nie chce. Zwariował Marusia, kompletnie zwariował (albo w sumie nie zwariował, on zawsze taki był). On musi upaść bardzo nisko i wtedy może zrozumie co się stało.

Świąt i sylwestra na pewno z nim nie spędzę. Fantastyczne jest to uczucie, że on nie może do mnie dzwonić i pisać. Ufff, jak ręką odjął. Polecam tę opcję w telefonie smile. Możliwe, że będę mogła też wziąć urlop do końca roku, więc tym bardziej uda mi się odciąć od jego brunatnych macek. Patrzę teraz tak na niego i mnie na śmiech bierze: takie dziecko, taki facet, a w moich oczach teraz wygląda jak rozmemłana mamałyga.

Poza tym korzysta z jeszcze otwartej furki: mail. Wysyła mi te śmieszne, płacząco-błagające wiersze. Śmieszne. Nic nie rozumiał, wiersz nie zmienia rzeczywistości i nie poprawia jakości życia. Nic się nie nauczył.

Staram się trzymać w pionie, ale nie zawsze mi to wychodzi. Jak dziś. Na co dzień jestem bardziej zajęta, praca etc, więc mniej się myśli. Co do sportu - biegam smile. W tym roku pobiegłam 10 km w zawodach i miałam czas poniżej 1h smile. Ogólnie moje dystanse to 5 km na co dzień. W zimie biegam mniej. Biegam tylko na bieżni. Teraz bieżni nie mam.

Fajna ta metafora z górami. Obym przetrwała te głupie tęsknoty, chlipanie do poduszki i skomlenia. Kurcze, im się jest starszym, tym trudniej te związki zakończyć.

60

Odp: Mężczyzna ''po przejściach'', ja i nasza trudna relacja

Dziś moja mama zadzwoniła i powiedziała, że babcia złamała nogę w biodrze, jest w szpitalu i będzie operacja. Dlaczego w takich momentach go przy mnie nie ma, dlaczego muszę na siłę izolować się i ucinać naszą relację, kiedy wewnętrznie tego nie chcę. Nigdy, od tak długiego czasu, nie byłam tak nieszczęśliwa.

61

Odp: Mężczyzna ''po przejściach'', ja i nasza trudna relacja

heh, bardzo mi przykro. Przede wszystkim - przeczytałam tą książkę, o której pisałaś wyżej. Izolujesz się, bo chcesz zmiany jego zachowania i karzesz go według reguły 3? Jesli tak, to słusznie robisz. Pomyśl, co by się stało, gdybyś zadzwoniła do niego z prośbą o wsparcie? Okazałby je, ale jakim kosztem? Jak dugo by potrwało, nim by się wycofał? Czy warto robić to sobie? Czy warto wystawiać się na kolejne cierpienia?
Dystans i izolacja czasami rodzą refleksje, które nie pojawiły by się nigdy indziej.

62

Odp: Mężczyzna ''po przejściach'', ja i nasza trudna relacja

Cześć Marusia smile. Będziesz się śmiała z tego wszystkiego co napiszę. Tak, zastosowałam zasadę nr 3. Bo miałam go już dość, zmęczył mnie i zle potraktował. Pózniej sprawy potoczyły się książkowo wink. Okazało się, że przez ten czas umierał, wariował beze mnie (standard). W poniedziałek, wsiadł w samochód i pojechał do domu moich rodziców. Nikogo nie było w domu, ja w tym czasie byłam w trasie. Dzwonił całą noc. W sumie, w wigilijiny poranek, będąc u babci w szpitalu, odebrałam, bo już mi głupio było i trzeba było powiedzieć chociaż, że nic mi się nie stało i jestem bezpieczna. Potem się potoczyło. Zaprosiłam go na wigilię do rodziców. Nie chciała powiedzieć hallo, żyję, baw się dobrze. Traktuję go już jak członka rodziny. Tym bardziej, że mówił, że umarł prawie przeze mine big_smile. Przyleciał jak na skrzydłach. Wspólnie, ugotowaliśmy tę kolację i podaliśmy ją, zasiadając z moimi rodzicami do stołu. Długo gadaliśmy, wigilia prześwietna. Potem dwa dni święta, odwiedziny babci w szpitalu. Totalne odprężenie i relaks. Potem pojechał do domu, ja zostałam, aby wspierać mamę. W sobotę zadzwonił i zapytał się czy może znów przyjechać, bo czuje się u moich rodziców jak w domu i tęskni. Więc znów był z powrotem. Czyli ogólnie, mój dom rodzinny zyskał nowego gościa smile.

Hm.. smile. Mój mężczyzna, przez święta zwariował w kolejną stronę. Postanowił, że w 2014 zasadzi przysłowiowe drzewo, że sprzeda lub na nowo urządzi dom (którego ja nie do konca lubię, kwestia sporna dla mnie), aby było w nim jak w domu, aby tętnił życiem, znajomymi i dziećmi. Że chce założyć rodzinę, mieć dzieci i to jest teraz dla niego sprawa numer jeden. Ze mną przeprowadził rozmowę dotyczącą jego byłego małżeństwa, naszych spraw, żali i traum. Bardzo mu zależy any zacząć wszystko od nowa, abyśmy stworzyli piękny i bezpieczny dom. On tego chce, chce wrócić do takich wartości, ogólnie chce wziąć życie w swoje własne ręce. Rozmowa była piękna. Sam ją prowadził.

Zabawny ten mój mężczyzna, no zobaczymy co przyniesie kolejny rok. Ciekawe jest też to, że kiedy on zaczął mówić o dzieciach i rodzinie, to u mnie lekki starch się pojawił i pytam się wewnętrznie: jesteś na to gotowa?? smile.

Marusia, śmiej się razem ze mną z tego wszystkiego wink.

63

Odp: Mężczyzna ''po przejściach'', ja i nasza trudna relacja

o rany big_smile super, cieszę się, że tak się potoczyło, jak widać, czasami trzeba drugiej stronie przytrzec nosa smile
to cudownie, że on się zadeklarował i dorósł wreszcie, by powiedzieć co chce smile oby ten 2014 był dla Was szczęśliwy

64

Odp: Mężczyzna ''po przejściach'', ja i nasza trudna relacja

Ahaha. Marusia kochana, on mi sie nie zadeklarowal, raczej to drugie, jak piszesz, w koncu powiedzial czego tak naprawde chce i o czym marzy. Zobaczymy jakie czyny z jego strony przyniesie 2014. Ciekawe czy poprosi mnie o reke. W kazdym badz razie w tym roku postanawiam zawalczyc o swoja mocniejsza niezaleznosc, tak aby zaden humor ani podryw wiatru ze strony mezczyzny nie mial za bardzo na mnie wplywu. Kochana, dziekuje, ze moglam Cie poznac w 2013 i zycze Tobie trzymania Twojego pieknego kursu, doswiadczania mazenstwa. Macie dzieciaki?

65

Odp: Mężczyzna ''po przejściach'', ja i nasza trudna relacja

nie dziękuję, by nie zapeszyć. Nie, dzieciaków na razie brak, ale powoli zaczynamy o tym myślec, ale wiadomo - każde z nas ma swoją działalność, wiecznie praca i zagonienie wink więc dla dziecka musielibyśmy się trochę zmienić.

Mam nadzieję, że uda Ci się wytrwać w tym i że zbudujesz sobie mocną bazę. Ehh, te toksyczne związki, ja chyba książkę napiszę o tym big_smile

Posty [ 1 do 65 z 67 ]

Strony 1 2 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » TRUDNA MIŁOŚĆ, ZAZDROŚĆ, NAŁOGI » Mężczyzna ''po przejściach'', ja i nasza trudna relacja

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024