Witam wszystkich, chciałam opisać swój problem prosząc o rady. Chodzi o moją relację z mamą.
Mam 26 lat i jeszcze mieszkam z rodzicami. Na co dzień mój kontakt z mamą jest w porządku, ale podczas kłótni po prostu porażka. W takich chwilach mama zupełnie nie potrafi rozmawiać ani dyskutować. Wygłasza często krzykiem swoje zdanie, a kiedy ja chce wyrazić swoje wtedy ona dostaje jakiegoś dzikiego szału i ta 'rozmowa' często kończy zdaniem- zamknij się bo to jej zdanie musi być zawsze ostatnie.
Bardzo,ale to bardzo mnie to wkurza.. traktuje mnie jakbym miala 10lat. Mówiłam jej,że tak dorośli ludzie nie rozmawiają na co uslyszałam,ze ja sie nie zachowuje jak dorosla... no ręcę mi opadają. Tak się dzieje przy każdej kłótni, które najczęściej wynikają z tego, że mama jest pedantką. Uwielbia sprzątać i mieć wszędzie porządek, ja natomiast nie zwracam uwagi na to,że np. po skończonym odkurzaniu krzesło stoi trochę krzywo. Mama uważa, że na pewno robie to specjalnie (!) Próbowałam z nią o tym rozmawiać i wytłumaczyć, że ja naprawdę tego nie widzę, że coś stoi trochę inaczej niż było, ale wtedy słyszę, że jestem brudasem mam tyle i tyle lat a nie umiem sprzątać.. a kiedy człowiek chce jej pomóc przy domowych pracach słyszę- nie nie bo ja muszę tu sobie SAMA porobić. Nawet kiedy nalegam i mówie - daj pomogę Ci, to nie nie. A potem jak już się mega zmęczy ma pretensje do całej rodziny, że wszystko robi sama.. i awantura gotowa.
Naprawdę nie mam już siły na to wszystko. Co raz częściej myślę o przeprowadzce, miałabym gdzie mieszkać bo wynajmujemy jedno mieszkanie, ale nie mam chłopaka i z jednej pensji samej byłoby mi trochę ciężko:/
Macie jakieś pomocne rady, jak to przetrwać?
No jakbym czytała o relacjach, ze swoją mamą, z tym,że mieszkamy osobno.
Jestem osobą, która nie owija w bawełnę i mówi wprost, to co myśli, dlatego pojechałam wprost "Masz klimakterium-albo menopauzę, jak wolisz, więc albo uspokój swoje hormony, albo ja uspokoję Ciebie"=D
Podziałało. Nie wiem, jak to jest w przypadku Twojej mamy, czy to nerwica natręctw, powiązana z przesadnym pedantyzmem, czy chęć bezpodstawnego dokopania Tobie-tak dla zasady, w co osobiście wątpię.
Jedynę co mogę poradzić, to nie prowokuj sytuacji konfliktowych, tzn. ja zamiast pytać, czy mogę w czymś pomóc, sama bym się za to zabrała, bez gadania, a uwierz,że wówczas z pewnością by Ci nie zarzuciła,że nikt jej nie pomaga, skoro daną czynność wykonałaś-tyle o ile, tak jak potrafisz-ale Twój wkład był.
Mimo wszystko powodzenia życzę z mamuśką
Jesteś osobą dorosłą, bliżej 30-tki, niż 20-tki. Powinnaś się wyprowadzić. Pewnie na początku nie będzie łatwo, ale poradzisz sobie.
Jesteś osobą dorosłą, bliżej 30-tki, niż 20-tki. Powinnaś się wyprowadzić. Pewnie na początku nie będzie łatwo, ale poradzisz sobie.
Zgadzam się. Najlepsze, co możesz (a nawet powinnaś) zrobić, to się wyprowadzić. Jesteś dorosłą osobą, a relacja jaka między Wami panuje jest toksyczna. Matki raczej już nie zmienisz, dlatego możesz albo podkulić ogon, albo zacząć z nią walczyć - jedno i drugie bywa wyczerpujące. Trzecim rozwiązaniem, moim zdaniem najlepszym, jest zacząć żyć na własny rachunek i po swojemu. Powinnaś też zdać sobie sprawę, że im dłużej to wszystko potrwa, tym dalej w to zabrniecie, a Tobie trudniej będzie się z tego chorego układu uwolnić. Oczywiście rozumiem, że łatwo, to się tylko mówi, ale z drugiej strony masz 26 lat, powinnaś spokojnie umieć odciąć pępowinę.
Cynicznahipo napisał/a:Jesteś osobą dorosłą, bliżej 30-tki, niż 20-tki. Powinnaś się wyprowadzić. Pewnie na początku nie będzie łatwo, ale poradzisz sobie.
Zgadzam się. Najlepsze, co możesz (a nawet powinnaś) zrobić, to się wyprowadzić. Jesteś dorosłą osobą, a relacja jaka między Wami panuje jest toksyczna. Matki raczej już nie zmienisz, dlatego możesz albo podkulić ogon, albo zacząć z nią walczyć - jedno i drugie bywa wyczerpujące. Trzecim rozwiązaniem, moim zdaniem najlepszym, jest zacząć żyć na własny rachunek i po swojemu. Powinnaś też zdać sobie sprawę, że im dłużej to wszystko potrwa, tym dalej w to zabrniecie, a Tobie trudniej będzie się z tego chorego układu uwolnić. Oczywiście rozumiem, że łatwo, to się tylko mówi, ale z drugiej strony masz 26 lat, powinnaś spokojnie umieć odciąć pępowinę.
Ja rowniez sie zgadzam, ze powinnas sie wyprowadzic. Bedziesz mieszkala sama i bedziesz sobie robila po swojemu, a dzieki temu ze z mama nie bedziesz mieszkac Wasze relacje powinny sie poprawic
Podziałało. Nie wiem, jak to jest w przypadku Twojej mamy, czy to nerwica natręctw, powiązana z przesadnym pedantyzmem, czy chęć bezpodstawnego dokopania Tobie-tak dla zasady, w co osobiście wątpię.
Jedynę co mogę poradzić, to nie prowokuj sytuacji konfliktowych, tzn. ja zamiast pytać, czy mogę w czymś pomóc, sama bym się za to zabrała, bez gadania
Aaaaa!!!!
Jesli to nerwica natrectw to nie da sie nie prowokowac sytuacji bo nawet jak ona sie za cos sama zabierze to natychmiast sie dowie ze to krzywo, tamto nieladnie a reszta niedokladnie i awantura gotowa
Wyprowadzka jest najlepsza.
Sama mam taka matke w domu i tu sie po prostu nie da bo ona sama nie widzi swojego wlasnego skrzywienia.
Dla niej kazdy kto jest normalny jest chlewiarz i brudas
Dalej dziewczyno, pakuj walizke i na swoj grajdolek
A może na początek nie wynajmuj sama mieszkania.. tylko zostań współlokatorka.. czyli wynajmnij pokój i żyj tak jak chcesz, bez matki.
Może coś razem wynajmiemy w Szczecinie ? ;-)
Giulia_Farnese
Nie będę oryginalna: wyprowadzić się. Ja to zrobiłam- wynajmowałam ze studentkami mieszkanie. Da się! Powodzenia
dziewczyno masz 26 lat wynajmij coś sobie będzie ciężko na poczatku owszem.....ale lepiej samemu pracować na swoje i mieć porządek lub nie w swoim mieszkaniu niż wysłuchiwać mamusi....sorry i będziesz panią sama dla siebie wiec do dzieła !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Dziękuję Wszystkim za odpowiedzi.
Jesli to nerwica natrectw to nie da sie nie prowokowac sytuacji bo nawet jak ona sie za cos sama zabierze to natychmiast sie dowie ze to krzywo, tamto nieladnie a reszta niedokladnie i awantura gotowa Sama mam taka matke w domu i tu sie po prostu nie da bo ona sama nie widzi swojego wlasnego skrzywienia.
Dla niej kazdy kto jest normalny jest chlewiarz i brudas
Taaak! Dokładnie tak jest!! Wtedy słyszę, że mam 26 lat a NIC nie umiem zrobić, albo jeszcze lepiej -celowo robie jej na złość swoim 'bałaganem'.
Gdyby nie te jej schizy byłoby całkiem spoko...
Jak pisałam wcześniej mam mieszkanie, które w tej chwili wynajmujemy i jak lokatorzy się wyprowadzą jakoś w przyszłym roku to ja będę mogła się wprowadzić. Dlatego tak myślę,że muszę zacisnąć zęby bo te pieniądze, które miałabym na wynajęcie czegoś dla siebie- odkładam na remont. Ale naprawdę czasem jest ciężko... Najgorsze jest to,że ja ciąglę jestem dla niej małym dzieckiem... wiem,że mamy już tak mają ale chciałabym, żeby traktowała mnie bardziej poważnie i nie wiem jak to zrobić (poza przeprowadzką).
Widocznie twoja mama taka jest i już wybacz za to co napisze ale jak ja olejesz i zobaczy ze nie jest ci potrzebna moze wtedy zrozumie...niektorym trzeba taka terapie szokowa robic bo jesli z nia porozmawiac sie nie da to ...ciezki przypadek .....bo do niej twe argumenty poprostu nie trafiaja ona wie swoje i juz.....przykre
W takim razie pomyślmy co zrobić, abyś przynajmniej przetrwała do przeprowadzki .
Najgorsze jest to,że ja ciąglę jestem dla niej małym dzieckiem... wiem,że mamy już tak mają ale chciałabym, żeby traktowała mnie bardziej poważnie i nie wiem jak to zrobić (poza przeprowadzką).
A to nie jest przypadkiem tak, że dla świętego spokoju boisz jej się postawić, zaciskasz żeby i robisz to, co mama każe, nawet jeśli się z tym nie zgadzasz i wszystko w Tobie krzyczy, że to jest bez sensu? Zauważ, że ludzi, którzy nie mają własnego zdania i którzy zawsze ustępują - zwykle się nie szanuje, nie traktuje się ich poważnie, otoczenie nie liczy się z ich zdaniem. Tak samo to działa na płaszczyźnie relacji rodzic-dorosłe dziecko. Moim zdaniem Ty zupełnie weszłaś w rolę tej słabszej, a Twoja toksyczna mama, która nie ma w sobie empatii ani własnych hamulców, wiedząc, że jej na to pozwalasz, jeździ po Tobie (przepraszam za to określenie) jak po zdechłym kocie.
Jeśli chcesz, aby traktowała Cię jak dorosłą, zachowuj się jak dorosła. Nie kul ogona, nie chowaj głowy w piasek, ale - kiedy uważasz to za słuszne, nigdy dla zasady - postaw się, stanowczo powiedz ,,nie", najlepiej też wyjaśnij i dodaj dlaczego. Wiesz, mój ojciec też miał zapędy dyktatorskie, kiedy jednak napotykał na opór, wycofywał się i naprawdę zaczynał szanować swojego rozmówcę. Ty musisz w niej po prostu wzbudzić szacunek. Oczywiście, że to nie stanie się z dnia na dzień, bo zmiany myślenia nie da się dokonać w ciągu 24 godzin, ale metoda małych kroczków powinna tutaj sprawdzić się doskonale.
Olinka, właśnie te starcia zawsze pojawiają się kiedy ja wyrażam swoje zdanie Nie jestem typem, który przemilczy i zrobi coś dla świętego spokoju. Kiedy mam inny pogląd to swobodnie o tym jej mówię. Ale tak dziś myślałam, że to wszystko właściwie dotyczy sprzątania czyli tej jej obsesji. To jest ten punkt zapalny z którego wybuchają domowe wojny. W innych sprawach jest spoko, ale w tej kwestii mum jakoś nie może przeboleć, że nie mam takiej 'miłości' w sprzątaniu jak ona