Witam wszystkich długo zastanawiałem czy zarejestrować się na tym forum i założyć ten temat, jednak postanowiłem to zrobić.
Wydawałoby się, że w moim życiu jest wszystko Ok ? jestem przecież zdrowym 21 letnim mężczyzną, wymarzona szkoła (ta o której marzyłem), po szkole mam zapewnioną pracę co też jest dla mnie bardzo dużym plusem. Jestem osobą cichą spokojną opanowaną, bardziej lubiącą słuchać kogoś niż samemu mówić.
Mój problem (problemy) polegają na mojej nieśmiałości, braku pewności siebie. Lękiem, co inni o mnie pomyślą. Często miewam przeczucia, że jak idę ulicą czy wchodzę do jakiegoś pomieszczenia gdzie przebywa więcej ludzi wszyscy się na mnie patrzą. Oprócz tego mam problemy z zaakceptowaniem samego siebie i swojego wyglądu a także życiu w ciągłym przekonaniu, że jestem beznadziejny i do niczego się nie nadaję. Nigdy nie starałem się jakoś specjalnie wyróżniać z tłumu.
Do tego wszystkiego dochodzą problemy z zawieraniem nowych znajomości także tych damsko-męskich. W szkole nie jestem jakoś zbytnio lubiany. Często rówieśnicy mi dokuczali, ale ja nic nie byłem wstanie zrobić. Bo tak naprawdę, co mam zrobić mieszkając w z pokoju z 4 osobami jak wszyscy są na mnie wrogo nastawieni. Chociaż ja tak naprawdę nic nikomu nie zrobiłem zawsze staram się być pomocny kiedy trzeba, nigdy na nikogo nie powiedziałem złego słowa. Bardzo często mam myśli, iż oni mnie obgadują (i tak też robią). Co też sprawia i dodatkowy powód do przygnębienia. Może chodzi im o to, że nie piłem czy nie paliłem, kiedy oni to robili. Często byłem wytykany przez rówieśników ?do niczego się nie nadajesz?, "ty nie masz w takim wieku dziewczyny"?
Co do relacji damsko-męskich uważam się za osobę mało atrakcyjną, którego tak naprawdę żadna kobieta nigdy nie zechce. Dość że mam wysokie czoło, zakola i rzadkie włosy to na dodatek ma problemy z trądzikiem, co nie oszukujmy się ale nie jest zbyt atrakcyjne. Jedynym plusem jaki mógłbym napisać to jest to że nie jestem niski i gruby wręcz przeciwnie. Tak naprawdę patrząc na mój wiek może wydawać się to dziwne, ale nigdy nie byłem w jakimś poważnym stałym związku. Ostatnio miałem okazję zapoznać przez internet pewną dziewczynę która sama zaproponowała mi spotkanie ale jakoś ją zbyłem uważając że jak tylko mnie zobaczy to się przestraszy i ucieknie. Po czym sama zauważyła że ją zbywam i sama przestała pisać. Chociaż ja i ona żyliśmy w przekonaniu iż dobrze nam się pisz. Na samym początku znajomości napisałem jej że gdyby jej czy mi nie odpowiadało to mówimy o tym sobie i kończymy znajomość.
Często jest tak, iż chodzę przygnębiony. Jakoś nie mogę czerpać przyjemności z życia. Może źle się trochę wyraziłem życie nie jest przyjemne ciągle stawia przed nami różne problemy, z którymi musimy się jakoś uporać. Ostatnio bardzo rzadko wychodzę z domu, bo tak naprawdę, po co? Nie mam kolegów, koleżanek. Brak mi sensu w życiu. Jak mi się zdarzy gdzieś wyjść od razu widzę młode pary siedzące, spacerujące gdzieś w parku czy innych miejscach, cieszących się z życia. A ja sam? tak naprawdę nie mam nikogo, z kim mógłbym porozmawiać, pójść na spacer do kina czy nawet gdziekolwiek. Kiedyś lubiłem chodzić ze znajomymi na imprezy, potańczyć pobawić się. Naprawdę sprawiało mi to sporo przyjemności. Ale od czasu, kiedy osoby, z którymi przebywam się zmieniły nic mi się nie chce. Chociaż tak naprawę chęci by może i były, ale tak samemu to troszkę głupio.
Bardzo lubię biegać to była moja pasja, jedyny cel, dla którego miałem okazję wyjść z domu. Niestety wszytko z dnia na dzień się zmieniło dostałem kontuzji prawego kolana i z mojej pasji nici. Od bliska pół roku nie biegam i szybko raczej nie zacznę. Na diagnozę mojej kontuzji muszę czekać kolejne pół roku.
Przepraszam za składnie nigdy nie byłem dobry z j. polskiego. W razie pytań proszę pisać tutaj albo na pw.
Pozdrawiam. Liczę na was;)