Witam
Rozważam wizytę u psychologa, chociaż powiem szczerze, że nie wiem, czy jest sens. Pierwszy raz około 6 miesięcy temu koleżanka zasugerowała mi, że powinnam zgłosić się do specialisty.
Mogę powiedzieć tylko tyle, że przez ostatnie kilka lat ( ok 2) strasznie się zmieniłam. Ja tłumaczyłam sobie, że dorosiłam i wszyscy ludzie się zmieniają. Kiedyś byłam wesołą osobą, duszą towarzystwa. Łaną zadbaną dziewczyną. A teraz? Teraz wszystko jest mi obojętne. To jak wyglądam, co myślę i co czuję. Ciągle jak coś zrobię powiem, pomyślę to później mam wyrzuty sumienia. Ciągle przechodzi mi przez myśl, że jestem przecież taka beznadziejna. Jak w ogóle można ze mną się zadawać. Mam wrażenie, że wszystko co najlepsze mnie w życiu spotkało mam już za sobą. Jak oglądam zdjęcia, filmiki i widzę tą uśmiechniętą ładną dziewczyne to się zastanawiam co się z nią stało. Nie lubie chodzić na imprezy w mieście rodzinnym, bo boje się, że jak ludzie mnie zobaczą jak się zmieniłam to będą w szoku. Zamknęłam się w sobię, Nie potrafie rozmawiać z przyjaciółmi których od siebie odsunęłam. Nie dziwie się, że nie lubią ze mną rozmawiać skoro na pytanie " jak u ciebie" potrafie odpowiedzieć, że wszystko okej, albo spoko. W końcu przestali się pytać a jak pytali to sami odpowiadali bo przecież wiedzieli co odpowiem. Jak moja przyjaciółka stara się dowiedzieć co się ze mną stało, to niepotrafię z nią rozmawiać. Mam łzy w oczach, chce mi się płakać i w ogóle masakra. Ciągle się obwiniam za wszystko co mi się przytrafiło albo innym. Chciałabym móc innym pomóc,ale nie potrafię i to też jest powodem mojego płaczu. Wszystko mnie przytłacza. Jeszcze ostatnio dowiedziałam się od mojej przyjaciółki, że zaczęła korzystać z pomocy psychiatry. Ja się załamałam, że ja jej przyjaciółka nie byłam w stanie jej pomóc, nie wiedziałam, że jej problemy aż tak ją przytłoczą. Nic nie sprawia mi przyjemności naprawdę. Siebie widze w ciemnych barwach. Po co mam coś kupić sobie nowego? nie widze w tym sensu. W niczym nie widze. To co robie codziennie robie raczej mechanicznie. Bo studiować, pracować trzeba, z przyjaciółmi też się spotykać. Ostatnio ta sama przyjaciółka zadała mi pytanie jak odbieram rozczarowanie np. kimś. Odpowiedziałam jej, że nie odbieram bo mam to gdzieś. Nie potrafię odpowiedzieć na pytanie ( a często powtarzam frazę, że kiedyś było inaczej, fajniej) czemu? co się zmieniło. Dla mnie wzystko i to chyba najbardziej mnie boli. Moja przyjaciółka powioedziała mi wczoraj, żebym pamiętała, że ja jestem najważniejsza i dla siebie też powinnam. Tylko, że ja mam to gdzieś. Jednak mając to gdzieś chciało mi się płakać.
Myślicie, że powinnam odwiedzić psychologa, czy to tylko zwykłe moje gadanie, albo się zmieniłam