Nie mam się komu wyżalić, a stan mojego ducha jest coraz gorszy- nie spie już kolejna noc, ciągle płaczę, nie potrafię sie nad praca skoncentrować. Mam dziwne myśli.
Jestem córka zawodowej alkoholiczki i egoistki. Moja matka pije od kiedy pamiętam. Dzieciństwo miałam okropne- mdlałam w szkole z głodu, do szkoły ciągle chodziłam brudna, po szkole sprzątałam po jej libacjach. Z ojcem matka rozwiodła się kiedy byłam w 2 klasie- teraz wiem, ze go ciągle zdradzała ale wtedy ona kłamała i nastawiała nas przeciwko ojcu a my byliśmy za mali aby zrozumieć co się działo- doprowadziła do tego, ze urwałam kontakt z ojcem i jako nastolatka nawet wstydziłam się go. Ona wyszła drugi raz za mąż za człowieka który całkowicie zmienił moje życie w koszmar- musiałam spać na strychu, w wersalce chował jedzenie przede mną i moim bratem, ciągle nastawiał matkę przeciwko mnie, zabraniał definitywnie spotkań i ojcem i dziadkami. Wyszłam za mąż w wieku 18 lat ( ciąża- wtedy forma ucieczki z tego domu). skończyłam liceum, zaczęłam studia, dostałam dobra prace, powoli się dorabiałam. Z matka miałam ograniczony kontakt. Kiedy pila lądowała czasem w nocy u mnie i nadawała cala noc swoje żale i ciągłe do mnie pretensje-jej wizyty u mnie zawsze kończyły się awantura miedzy nami,odwiedzałam ja sama, kupowałam prezenty, spłacałam za nią kredyty, wychowywałam jej pozostałe dzieci ( mam rodzeństwo dużo młodsze ode mnie- praktycznie w wieku moich dzieci). Od matki nigdy nie dostałam najmniejszego prezentu-pamiętam kiedy chodziliśmy z bratem do szkoły po świętach wszyscy chwalili się prezentami, my wcześniej pisaliśmy sobie na kartkach co opowiemy, ze dostaliśmy, opowiemy bo nie dostawaliśmy kompletnie nic. Nie pamiętam nawet aby mnie kiedykolwiek przytuliła czy wzięła jako dziecko na kolana. Jedyne co pamiętam to jej ciągłe niezadowolenie - a to, ze znów się garbie, a to, ze chodzę koślawo i wiele innych. Rozwiodłam się - mąż pil i miał problemy z hazardem, przez niego straciłam dom, wyjechałam zagranice ze strony rodziny nie miałam w nikim wsparcia- nawet nie miałam się z dziećmi gdzie podziać. Za granica dobrze się urządziłam- mam swoje mieszkanie, świetnie urządzone, mam stalą extra prace - żyję prawie bezstresowo.Moja matka była mnie nawet kilka razy odwiedzić za każdym razem jednak wyjeżdżała obrażona na mnie i skłócona, a to ze nie pozwalam jej w szafkach po jej myśli pookładać, a to ze się znów upiła i nagadała na mnie moim znajomym o co zwróciłam jej uwagę, ze powiedziałam jej, ze mi przykro,ze ciągle mówi ze jestem za gruba ( mam 5 kg nadwagi ?! ) i to po kim przecież ona mimo swoich ponad 60 lat jest taka zgrabna.... później kiedy wraca opowiada na mnie całej mojej rodzinie jaka to ja zła jestem i jak źle u mnie miała - mila jest zawsze tylko wtedy kiedy po wysłuchaniu jej zali dasz jej kasę bo ona nigdy nie ma. Skłóciła mnie z rodzeństwem opowiadając im bzdury na mój temat a ponieważ oni są tam ja tu to nie miałam nawet szansy na wyprostowanie tych bzdur niektórzy nie chcą ze mną rozmawiać. Teraz byłam w Polsce wysłałam do wszystkich sms, ze jestem liczyłam na zaproszenie na kawę chociaż na poświecenie mi chwili- kocham ich wszystkich jak własne dzieci, opiekowałam się nimi, dbałam.... nigdy nie zrobiłam niczego przeciwko nim, zawsze pomagałam nawet finansowo a teraz ..... nikt ze mną nie rozmawia a ja nie wiem dlaczego, co zrobiłam nie tak..... wiem , ze się o mnie mówi ale nie wiem co. Moje dziecko teraz za parę miesięcy bierze ślub. Moja matka od początku jak się tylko dowiedziała oznajmiła, ze na ślub nie przyjdzie, domyślam się, ze moje rodzeństwo tez nie przyjdzie. Cierpię bardzo .... wczoraj rozmawiałam przez telefon z jedna z sióstr, powiedziała mi, ze była u matki i ta cały czas na mnie gadała a ona tylko przytakiwała zapytałam czy matka miała racje w tym co mówiła siostra odpowiedziała ze to kłamstwa i bzdury, wiec skoro tak myśli to dlaczego nie stanie w mojej obronie? Ostatnio powiedziałam matce co mnie boli, ze jak się do niej przytulam to czuje ona się odsuwa jakbym ja parzyła, ze liczą się tylko pozostali ja cięgle jestem ta inna, kiedyś po pijaku zadzwoniła do mnie i powiedziała mi, ze mnie nienawidzi, ze ja jestem ta najgorsza, ze jest taka mną rozczarowana..... Nie wiem czy przyjdą na ślub mojego dziecka czy nie, nie wiem jak mam postępować, na moje sms-y nikt mi nie odpowiada, nie chce niczego przed ślubem mojego dziecka roztrząsać, gdyż mam jeszcze nadzieje, ze uszanują moje dziecko i przyjdą na ślub ale jak ja mam sie wtedy zachować w stosunku do nich? Udawać, ze nic sie nie stało czy starać się być obojetnym. Czy ze mną jest coś nie tak? Myślę nad urwaniem całkowitym kontaktów z rodzina nie daje sobie rady z tym ich odrzuceniem, takim traktowaniem mnie za nic. Np. co roku jako jedyna w wigilie objeżdżałam wszystkich i dzieci obdarowywałam prezentami i tak od ponad 20 lat, moje dzieci nigdy od nikogo z nich nie dostały choćby drobiazgu , w tym roku nie pojechałam- uznałam, ze skoro oni nie myślą o moich dzieciach a wzajemnie robią sobie prezenty( jak sie niedawno dopiero dowiedziałam) tylko my jesteśmy z boku to dlaczego ja mam się wychylać wole te pieniądze przeznaczyć na swoje dzieci- w ubiegłym tygodniu zostało mi to wykrzyczane, ze zawiodłam dzieci bo czekały- powiedziałam, ze moje tez czekały 20 lat i się do dziś nie doczekały. Nikt nie pamiętał, ze zawsze rozwoziłam prezenty pamiętają jedynie, ze raz nie zawiozłam . Co ze mną nie tak? Jak mam postępować
2 2012-08-07 11:04:22 Ostatnio edytowany przez jablonka (2012-08-07 11:13:37)
Mówi się matka to matka........ ale ja na twoim miejscu zerwała bym kontakty z matką... powinnaś była już to zrobić po wyjeździe za granice... a Ty mimo krzywd i nieakceptacji do niej wracasz .. po co ? by usłyszeć przykre słowa.. ? by się wsztydzić za nią??? mogłaś zacząć nowe życie bez toksycznej matki... Na twoim miejscu przeprowadziła bym się i zerwała kontakty,jeśli będą chcieli odnajdą Cię... myślę że matka jest hm..zła ,ze powiodło Ci się że masz w życiu dobrze....szkoda tylko że nie widzi dlaczego ucikłaś.. Jakaś taka toksyczna ta twoja rodzina... Nie przyjadą na ślub..trudno..po co znowu masz się martwić ... skup się lepiej na córce... spraw by ten dzień był naprawdę piękny i nie roztkliwiaj się nad rodziną której nie masz... Bezsensu rozpaczasz..całe zycie wszystkim dogadzasz... Z tego co się orientuje wszyscy są dorośli wiec nie potrzebują pomocy... Zacznij żyć swoim życiem !!! nie rozpatruj starych spraw.. nic Ci to nie da... Masz fajne życie.. jeśli rodzeństwo będzie chciało się dogadac sami przyjdą..
Popieram Jablonke, calkowicie ma racje.
Przykre to bardzo ale uwazam ze juz dosc zycie poswiecilas innym i nawet dziekuje nie uslyszalas...najwyzszy czas pomyslec o swoim szczesciu.
Moje zycie poswiecalam rodzenstwu i ich dzieciom ( rodzicow nie mam), bylam nianka, sprzataczka, kucharka, zalatwialam sprawy urzedowe, zawsze na zawolanie, zawsze pod reka....
niestety ktoregos razu musialam odmowic pozyczki pieniedzy (nigdy nie dostawalam zwrotu pozyczek, do dzisiaj maja u mnie dlugi) , ktorych nie mialam i uslyszalam jaka to ja chytra...
raz nie moglam jechac dzieci nianczyc, bo moja coreczka zachorowala i dotarlo do mnie, ze tylko o sobie mysle i jaka to ja taka, owaka.
Tym sposobem doprowadzili do tego ze zerwalam z nimi kontakt i skupilam sie na moim zyciu...nie jest rozowo, bo tez sie rozwiodlam ale ani nie mysle kontaktowac sie z rodzina ktora mnie wykorzystywala i byla mi niezyczliwa cale zycie.
A na jakąż jasną cholerę takie towarzystwo potrzebne ci na ślubie dziecka? Tylko wstydu narobią.
Kochana, twój problem polega nie na tym jaka jest ona, ale na tym, czego ty od niej oczekujesz. A oczekujesz czegoś bardzo prostego i oczywistego. Mianowicie miłości. Tego, że jeden jedyny raz przyjdzie obejmie i powie: kocham cie jestem z ciebie dumna. Ale ona nie przyjdzie, nie dokocha, nie zmieni sie. Ani ty jej nie zmienisz. A dokochać siebie możesz tez tylko ty. Olej te kreaturę, która pechowo jest twoją rodzicielką, ale matką nie, bo nie sztuka urodzić...
A na jakąż jasną cholerę takie towarzystwo potrzebne ci na ślubie dziecka? Tylko wstydu narobią.
Kochana, twój problem polega nie na tym jaka jest ona, ale na tym, czego ty od niej oczekujesz. A oczekujesz czegoś bardzo prostego i oczywistego. Mianowicie miłości. Tego, że jeden jedyny raz przyjdzie obejmie i powie: kocham cie jestem z ciebie dumna. Ale ona nie przyjdzie, nie dokocha, nie zmieni sie. Ani ty jej nie zmienisz. A dokochać siebie możesz tez tylko ty. Olej te kreaturę, która pechowo jest twoją rodzicielką, ale matką nie, bo nie sztuka urodzić...
Dużo tego napisałaś. Dobra wiadomość jest taka że dużo łask dla grzeszników można ofiarować mając dużo cierpienia. Wystarczy się modlić najlepiej Koronką do Miłosierdzia Bożego. Chodzić do kościoła, spowiedzi, po komunie. Wszystko w rękach Bogo wystarczy zaufać.
Daj córce to czego Ty nie miałaś. Twoja matka nie jest warta nawet kiwnięcia w jej stronę. Skoro nigdy nie zaznałaś od niej miłości to już nie zaznasz.
W nawiązaniu do postu poprzednika korona do MB dobra na wszystko łącznie z biegunką.
Dużo tego napisałaś. Dobra wiadomość jest taka że dużo łask dla grzeszników można ofiarować mając dużo cierpienia. Wystarczy się modlić najlepiej Koronką do Miłosierdzia Bożego. Chodzić do kościoła, spowiedzi, po komunie. Wszystko w rękach Bogo wystarczy zaufać.
Wszystko w rękach boga więc wystarczy egzystować:)).Weź się gościu nie ośmieszaj.
ja bardzo przejelam sie tym ,co napisalas o sobie.mysle ,ze jestes barzo samotna i pragniesz milosci ,zrozumienia wlasnie ze strony rodziny.ale uwierz mi,ze bardzo czesto mozesz to dostac od zupelnie obcych ludzi .nie przejmuj sie tym,ze rodziny nie bedzie na slubie twojego dziecka,raczej nie powinni tam byc.to zle,niedobre ludzie ,nie szanujace ciebie.wiec po co w taki radosny dzien chcesz widziec te "geby"? a twoja matka-to potwor,ktorego juz dawno trzeba wyrwac z serca i wyrzuczic na zawsze!do kogo i po co przyjezdzasz do Polski?jesli nie masz zadnej przychylnej tobie duszy-zerwij wszystkie kontakty !uwierz mi-tak bedzie lepiej.bardzo bym chciala wiedziec co z tym zrobisz?i bardzo bym chcial ci pomoc chociaz by cieplym slowem,bo jestes tego warta:)pozdrawiam cieplutko
Dużo tego napisałaś. Dobra wiadomość jest taka że dużo łask dla grzeszników można ofiarować mając dużo cierpienia. Wystarczy się modlić najlepiej Koronką do Miłosierdzia Bożego. Chodzić do kościoła, spowiedzi, po komunie. Wszystko w rękach Bogo wystarczy zaufać.
Owszem wiara w Boga i modlitwa pomagają . Dla niektórych są nieodzownym bezpiecznikiem w życiu.
Ale Bóg nie rozwiąże za nas wszystkich spraw, potrzebny nasz udział do tego.
My wybieramy dobro , czy zło. Mamy wolną wolę.
I słusznie tu prawią.
Po cholerę Ci kłopot na weselu córki. Popije, obgada, zrobi drakę i odjedzie, a Ty zostaniesz i znów przeżywać będziesz, że nie tak powinno być.
Nie jesteś już nastolatką, córkę wydajesz za mąż, może wkrótce babcią będziesz.
Skup się na swoich najbliższych i nie kupuj sobie miłości innych prezentami, bo oni jak widać nie znają się na tym.
Nie wymuszaj na nich zachowań jakie byś chciała widzieć.
Może lepiej napisać list, mail lub kartki z zapewnieniem, że ich kochasz, ale nie chcesz niczego robić wbrew ich woli i decyzję co do ślubu twojej córki pozostawiasz im.
Przykre jest to o czym napisałaś, ale nie zmienisz za nic drugiego człowieka. To nie jest możliwe.
Naucz się z tym żyć.
12 2012-09-14 10:55:24 Ostatnio edytowany przez newlife (2012-09-14 10:57:34)
Dobrze ci tutaj radza - musisz odsunac sie od takiej "rodzinki", jako ze twoje dzieci beda powielac twoj schemat i tez beda sie czuly odrzucone i nieakceptowane.
Czy zapytalas sie swoich dzieci jak one sie czuly gdy ty dawalas prezenty dzieciom w rodzinie a twoje nie dostawaly nic - myslisz ze to dla nich bylo obojetne? W swojej pogoni za uczuciami, ktorych nie otrzymalas w dziecinstwie swoim postepowaniem robisz krzywde swoim dzieciom i takze dzieciom twojego rodzenstwa. Krytyka twojej osoby poprzez twoja matke jest tez na oczach twoich dzieci - myslisz ze one przez to nie cierpia.
Porozmawiaj szczerze ze swoimi dziecmi o sytuacji rodzinnej i kazdego dnia dawaj im milosc opieke i akceptacje ich wyjatkowej osobowosci - to czego ty nigdy w dziecinstwie nie doswiadczylas.
Sama dalej bedziesz sie czula nieszczesliwa i niekochana jako ze ta mala dziewczynka tak bardzo spragniona milosci i akceptacji nadal w tobie tkwi. Musisz wziasc odpowiedzialnosc za swoje zycie - dziecinstwa nie zmienisz - jedyne co mozesz zmienic to jest to, jak sie ty sama czujesz wobec swojego nieudanego dziecinstwa i jak ono wplywa na twoje obecne zycie. Musisz stac sie silna nie tylko dla siebie ale takze dla swoich dzieci.
Pomoc ci moze terapia, mozesz tez pomoc sobie sama - ta technika terapii nazywa sie re-parenting.
Jesli jestes w Anglii to chetnie z toba porozmawiam i podam wskazowki.