Ja nie lubię czegoś takiego, szczególnie, że sama mam problemy z wagą (choroba) i nieraz słyszałam, że jestem zaniedbana - z ust niedomytego, niechlujnie ostrzyżonego i zwyczajnie brzydkiego z własnej winy (bo gdyby się chociaż umył i uczesał, wyglądałby inaczej) mężczyzny. To jest przykre, że my, kobiety, możemy spędzać pół dnia na zabiegach pielęgnacyjnych, a panowie i tak uważają, że jesteśmy "niedostatecznie" ładne. Kiedyś jak mój chłopak suszył mi głowę, to zrobiłam mały eksperyment. Zaczęłam traktować go tak, jakbym sama była wzrokowcem. Codziennie więc słyszał teksty typu: "Boże, masz takie słabe włosy, mógłbyś coś z nimi zrobić", "Włosy na twoich nogach mnie obrzydzają, idź je ogól", "Franek ma fajny kaloryfer na brzuchu, też mógłbyś chociaż trochę o siebie zadbać". Na szczęście chłopak eksperyment docenił
.
Ale wracając do tematu - wydaje mi się, że jeśli w grę nie wchodzą problemy zdrowotne, to tyją przede wszystkim ludzie nieszczęśliwi. Ludzie szczęśliwi potrafią odnaleźć radość w zajmowaniu się sobą, lubią dbać o swoje ciało, uprawiać sport (w końcu ruch uwalnia endorfiny), po prostu kochają siebie. To ludzie nieszczęśliwi szukają pocieszenia w jedzeniu. Gdzieś przeczytałam, że bardzo często tyją w małżeństwach kobiety nie odczuwające miłości ze strony mężów i poniżane przez nich.