Witam Was
Mam małe pytanko, co Wy kobietki o tym sądzicie, kto powinien płacić na 1, 2, 3 randce? Byłam ostatnio z facetem na randce, on od razy wyjął portfel, by zapłacić, nie protestowałam. Ale teraz następne spotkania przed nami Uważam, że następnym razem to ja powinnam zapłacić rachunek. Czy słusznie według Was? Nie chcę być od niego zależna, z drugiej strony jeśli zaprotestuje, że to on zapłaci zgodzić się? Może trochę głupie pytanie. W moim poprzednim związku często ja płaciłam. Nie chcę czuć się zależna od faceta, ale jak to jest na początku według Was? Już dawno się nie umawiałam na randki, mój związek zakończył się miesiąc temu i teraz mam mały problem.
Mam nadzieję, że pomożecie
Moim zdaniem chłopakowi sprawia przyjemność zabieranie dziewczyny gdzieś na randke Płącenie rachunku itp. Wtedy czuje że sie Tobą opiekuje Można zaproponować ze zaplacisz rachunek czemu nie Moim zdaniem to jest kwestia dogadania sie
Oczywiście, że możesz zaproponować, że Ty zapłacisz, najwyżej on zaprotestuje, a wtedy też chyba nie ma sensu na siłę się upierać. Czasem już sam gest jest wymowny. Jednak warto pamiętać, że niektórzy mężczyźni po prostu lubią czuć się 'męscy', także w takich kwestiach .
Ja bym się czuła nieswojo, jakby chłopak miał na mnie wydawać pieniądze. Jednak tak łatwo się dzisiaj nie zarabia. W dodatku, jestem za tym, żeby rozkładało się to tak, aby było sprawiedliwie.
Ale nie mam nic przeciwko, jeśli jakaś para robi inaczej. Jeśli lepiej będziesz się czuła płacąc - zapłać. I powiedz mu o tym, że głupio Ci z tym.
Jak napisały dziewczyny - wszystko jest kwestią dogadania się, jeżeli czujesz się zobowiązana to podczas kolejnego spotkania najnormalniej w świecie powiedz ''wiesz, mam dzisiaj gest milionera i zapraszam ciebie na ....... oczywiście ja płacę''.
Proste?
Ja na takich pierwszych spotkaniach (powiedzmy, że randkach) nigdy nie pozwalałam, by to facet za mnie płacił. Każdy płacił za siebie. Z kilku powodów.
Po pierwsze uważam, że sytuacja, w której mężczyzna płaci za kobietę jest zarezerwowana dla par. Na pierwszej randce nigdy nie wiadomo, czy coś ,,z tego" będzie.
Po drugie: no właśnie, nigdy nie wiadomo, czy jeszcze kiedyś się spotkamy. Dlatego nie lubię mieć niepotrzebnych zobowiązań wobec mężczyzn, których mam więcej nie zobaczyć.
Po trzecie lubię być kobietą niezależną i potrafię sama o siebie zadbać
Chociaż to wszystko jest oczywiście kwestią umowną. Zdarzają się panowanie-gentelmeni, którzy za wszelką cenę chcą regulować rachunki za kobietę. W takiej sytuacji raczej trudno się narzucać, że jednak zapłacimy za siebie. Skoro mężczyzna usilnie chce, niech płaci
Zawsze można z góry zapowiedzieć, że następnym razem to my fundujemy.
W moim obecnym związku, gdzie oboje studiujemy, płaci ten, kto akurat ma pieniądze Za bilety do kina każdy płaci za siebie.
Grunt, żeby się dogadać.
ja uważam, że na pierwszej randce powinien mężczyzna płacić, później jak stworzy się związek osoba która płaci rachunek za kawe, kino itp to sprawa umowna.
Ostatnio miałam z tym problem
Byłam z pewnym chłopakiem na pierwszej randce, nie mam dużego doświadczenia, ale pomyślałam, skoro mnie zaprosił no to on powinien zapłacić. No i szykowaliśmy się do wyjścia po małemu a on do mnie nagle: TO CO FIFTY FIFTY? Ja taki zonk O_O I mówię-> "słucham? " Nic lepszego mi nie przyszło do głowy hahaha a jemu się zrobiło tez głupio i zaczął mi opowiadać, że on lubi te reklamę bardzo i zaczął mi ją streszczać Ale niesmak pozostał
Więc na drugim spotkaniu przy zamawianiu od razu wcyiągnęłam portfel i mówię, że zapłacę za siebie a on na mnie: " No coś Ty! Ja Cię zaprosiłem. Nie rozumiem dlaczego miałabyś płacić."
I weź tu zrozum facetów hehehe A może za pierwszym razem źle zinterpretowałam jego pytanie i może faktycznie chciał pogadać o reklamach hahahaha, w co wątpię
Ja nie lubie jak facet za mnie płaci na pierwszej randce, chyba lubię pokazać niezależność. Chociaż nie raz kończy się tym że to rzeczywiście nie ja płacę..:)
Kate ale sie usmiałam z twojej sytuacji Oczywiscie w pozytywnym sensie, musialo troche to niezrecznie wyjsc, ale pewnie teraz ze smiechem to wspominasz
Ja z randki doswiadczenia nie mam, ale czasami jak gdzies jestesmy, to kolega postawi mi piwo czy coś takiego... Ale na drugie juz nie pozwalam
Najlepiej jak każdy płaci za siebie. Bo gdy facet płaci to później spodziewa się od dziewczyny nie wiadomo czego... A tak sytuacja jest jasna.
Oczywiscie ze facet!
Oczywiscie ze facet!
dlaczego oczywiście że facet... ? większość kobiet chce być w życiu nie zależna, walczy o swoje prawa a ma problemy żeby zapłacić za jakieś wyjście...
mi się raz tylko zdarzyło że dziewczyna za mnie zapłaciła bo zostawiłem portfel w aucie... trzeba zapłacić rachunek a ja tam myślę no to zajebiście na szczęście dziewczyna powiedziała że chce zapłacić zachowałem twarz ale musiałem powiedzieć coś w stylu dobra dam ci raz zapłacić ale za to idziemy teraz do kina ja stawiam...
Ja też uważam, że facet. Jestem na tyle konserwatywna, że zdania nie zmienię!
A dlaczego? Bo tak! ;P
Co nie zmienia faktu, że mogę być niezależna.
No chyba, że pójdę na randkę z dziewczyną.
Nie lubię, gdy ktoś wydaje na mnie pieniądze, nawet małe sumy. Zawsze o tym wspominam i mówię otwarcie, że każdy płaci za siebie.
Najczęściej mam tak, że chłopak z góry zakłada, że za mnie zapłaci, ja wtedy protestuję; jeśli on się dalej upiera, no to już nie robię scen i pozwalałam postawić sobie to kino, jeśli się nie upiera - każdy płaci za siebie.
Miałam chłopaka, który usiłował mi zwracać pieniądze nie tylko za wyjścia, ale nawet za dojazd do jego domu, jeśli np. przyjeżdżałam autobusem. Było to dość komiczne. Ale nigdy nie brałam tych pieniędzy... jednak bez przesady xD
Pamiętam moje początki z moim lubym. Była to nasza druga randka, czekałam na niego w kawiarni, zamówiłam sobie kawe i impulsywnie zadałam mu pytanie przez telefon, czy też chcę. Odpowiedział że tak. Takim sposobem ja się dobrze czułam, że nie musiał za wszystko płacić, a on przy tym był zaskoczony na starcie .
Ale za randkę powinien facet zapłacić, później jak się sprawy bardziej rozwiną (związek) to jest inaczej.
Płaci ten kto zaprasza, proste?.
Płaci ten kto zaprasza, proste?.
Słusznie Bullitt prawisz
Mam takie samo zdanie. Nie ma co się oburzać(ani krępować), że facet chce zapłacić za kino, kolację, czy też choćby hamburgera
Jasne, że na kolejnym spotkaniu, można zaproponować rewanż, jednak jeśli facet odmawia i nalega na to, że to on chce zapłacić, to moim zdaniem nic w tym złego. Widocznie chce zachować się wobec swojej towarzyszki z klasą i sprawić jej przyjemność zapraszając, czy to do kina czy na coś do jedzenia. Dla mnie to normalne.
znaczy jak poznaje faceta to on, ale jak znam dobrze jego sytuacje, że jest biedny czy coś, ja mogę, tak jak w związku jak ma dużo więcej niż ja może płacić, a jak porównywalnie, to zawsze po pół płacimy, albo czasami ja jak chcę a on nie ma np.
Facet.
Mnie zawsze zapraszali faceci, którzy już pracowali i zarabiali, a ja byłam wtedy na "utrzymaniu mamy", więc de facto to mama płaciłaby za chłopaka, z którym się w danym momencie spotkałam. Mowa o randkach.
Na spotkaniu z kolegą każdy płacił i płaci za siebie.
Jeżeli jest to randka, to jednak mimo wszystko jestem za tradycyjnym modelem- on płaci, a ja mam mu się podobać w każdym aspekcie . Żeby nie żałował, że się ze mną umówił.
Płaci ten kto zaprasza, proste?.
Miałam właśnie to napisać, ale mnie ubiegłeś.
Przeważnie było tak, że nawet jeśli ja proponowałam wyjście np. do kina kończyło się tym, że 'nie wypada, żeby moja dziewczyna płaciła za mnie', więc raz na jakiś czas po prostu kupowałam wcześniej bilety czy inne wejściówki i problem był z głowy. Wiem, że może mało to kobiece w oczach niektórych, ale czyż nie jest fajnie czasem zrobić jakąś miłą niespodziankę swojemu lubemu?
Płaci ten kto zaprasza, proste?.
Ok, masz racje.
Pogdybam, kolega zaprasza na kawę koleżankę (nie jest to randka) to kto płaci?
24 2012-12-27 20:22:00 Ostatnio edytowany przez ciekawaświata (2012-12-27 20:23:04)
Bullitt napisał/a:Płaci ten kto zaprasza, proste?.
Ok, masz racje.
Pogdybam, kolega zaprasza na kawę koleżankę (nie jest to randka) to kto płaci?
Kolega.
Edit: ew. fifty-fifty - mowa była o randkach, nie o koleżeńskich spotkaniach.
pogdybam jesteś z kimś w związku i kto wtedy płaci?:) facet bo tak połowa się wypowiada, że powinien? mi się to nie podoba..... w związku razem ustalacie, że gdzieś idziecie nie ktoś zaprasza i płaci, więc jak wtedy???:)
Na pierwszej randce placi facet. Takie sa moje zasady randkowania
Jak kolega z kolezanka ida na kawe i nie ma ta kawa na celu zadnych innych podtekstow to niech sie dogaduja. Albo ten kto zaprasza albo pol na pol. Zalezy jak oboje preferuja.
A w zwiazku to my ustalamy.
Jesli mam po prostu ochote isc z mezem na kawe bez okazji to mowie "chocmy na kawe, ja stawiam" a jak on chce isc ze mna na kawe to mowi "idziemy na kawe, ja stawiam"
Jesli sa to moje urodziny to on stawia.
Jak jego urodziny to ja stawiam.
A jak rocznica slubu to mamy system ze jednego roku ja cos organizuje a kolejnego maz. Potem znowu ja a potem znowu on.
Ja to odkąd jestem w związku, nie mam żadnego problemu. Od samego początku mieliśmy wspólne konto, na które wpływały obie pensje. Nigdy nie dociekałam, kto komu stawiał kawę czy obiad
Dzisiaj wpływa na nie tylko jedna pensja...więc zawsze stawia mąż
28 2012-12-28 01:34:15 Ostatnio edytowany przez Pan Lewski (2012-12-28 01:37:21)
Nie uważam tego za istotny dla znajomości problem. Za zwyczaj z kurtuazji jestem gotów zapłacić za oboje, ale nie lubię utrzymywać w gruncie rzeczy obcych osób. Gdybym był bogaty, mógłbym płacić. Ale że mnie nie stać, najczęściej płacę tylko za siebie.
Na pierwszej randce placi facet. Takie sa moje zasady randkowania
Anachronizm, a jeszcze jak się okaże że to jest feministka to się obrazi... Jednego dnia obrywam za to że nie jestem dżentelmenem, następnego dnia obraża mnie kobieta której otwieram drzwi, bo to szowinizm!
xD
Ja w ogóle nie uznaję pojęcia pierwszej czy jakiejś tam randki. Jeżeli w ogóle się z kimś umawiam, to po to żeby miło spędzić czas, i guzik mnie wszystko inne obchodzi. Dopiero jak zdarzenie dobiegnie końca to mogę stwierdzić co to właściwie było i co się wydarzyło.
Jestem daleka od feminizmu
Nie bede palic stanikow i domagac sie dla kobiet praw do pracy w kopalniach
Faceci to faceci i kobiety to kobiety.
Jedne same placa za byle kawe i nie pozwalaja zeby facet wydal na nie chocby zlotowke a inne lubia jak im mezczyzni na pierwszej randce stawiaja kawe i otwieraja im drzwi. Ja akurat to lubie i tego oczekuje
Jestem jakaś taka praktyczna w tym płaceniu na randkach. Płaci ten kto zaprasza.
Co innego gdy spotykam się ze znajomymi - wtedy każdy płaci za siebie.
Nigdy nie pozwoliłabym aby facet, którego prawie wcale nie znam (randki nr 1,2,3) płacił za moje jedzenie.
Rozumiem, że część kobiet lubi z tego przywileju korzystać, niemniej ja nie odczuwam takiej potrzeby. Źle bym się czuła
Jeśli facet mnie zaprasza to oczekuję, że za mnie zapłaci. Taki, który nie pali się do płacenia na pierwszej randce odpada, ponieważ zakładam, że potem będzie tylko gorzej
Moim zdaniem każdy powinien płacić za siebie. W większości przypadków wciąż jeszcze na randkę zaprasza facet, więc jeśli przyjmiemy zasadę "kto zaprasza ten płaci" to w większości przypadków wypada na faceta tak czy siak.
Oczywiście, można przyjąć zasadę, że raz stawiam ja, a raz chłopak, i tak na zmianę - też moim zdaniem jest to w porządku.
Nie lubię, jak facet płacił na randkach z kilku powodów, ale najprostszy jest taki, że nie podoba mi się koncepcja "transakcji randkowej". Bardzo niekomfortowo czuję się w sytuacji, kiedy on płaci, a ja - no właśnie, co? Czy mam coś dać w zamian? A co jak spotkanie okaże się klapą? Będę mu coś "dłużna"? Oczywiście rozumiem, że kiedyś kobiety nie dysponowały własnym budżetem i stąd mężczyzna płacił, ale wydaje mi się, że dzisiaj, kiedy jesteśmy niezależne finansowo, nie ma potrzeby na wstępie szufladkowania się i przyjmowania ról w związku.
Teraz z narzeczonym mamy wspólny budżet i nikt się nie rozlicza z każdej złotówki, bo zarabiamy oboje, ale na początku dzieliliśmy się kosztami (początkowo rycersko proponował, że zapłaci, ale momentalnie zwolniłam go z tego obowiązku co przyjął z niezbyt dobrze skrywaną ulgą ).
facet zaprasza na randke, facet płaci. Bez przesady, nie zrujnuje to jego finansów. No chyba, ze dostaje jeszcze kieszonkowe od mamy, ale wtedy można iść na lody do maca i tez nie zostać bankrutem. Ty możesz na którejś kolejnej randce zaprosić go do kina w rewanżu, żeby nie było tak, ze ciągle wisisz na jego portfelu
Zwykle stosuję zasadę "kto zaprasza, ten płaci", ale podczas pierwszej randki miło by było, gdyby mężczyzna zaproponował pokrycie rachunku, niezależnie od tego, kto zaprosił. Gdyby z góry zaproponował podział na pół, sprawiłby na mnie wrażenie dzieciucha. Dzieciuchowate jest również spieranie się, by zapłacić połowę, skoro facet koniecznie chce pokryć całość.
. Gdyby z góry zaproponował podział na pół, sprawiłby na mnie wrażenie dzieciucha. Dzieciuchowate jest również spieranie się, by zapłacić połowę, skoro facet koniecznie chce pokryć całość.
Rozumiem co masz na myśli, ponieważ jesteśmy wychowywani tak a nie inaczej (to facet powinien "wykazać się" na początku związku) ale tak właściwie... dlaczego? Dlaczego mężczyzna ma się starać bardziej niż my i okazywać to grubością swojego portfela? Wydaje mi się, że nie powinnyśmy "wybierać" z równouprawnienia tylko to co nam się podoba. W końcu chcialyśmy go to mamy
Oczywiście to są takie luźne myśli, nie krytykuję Was dziewczyny tylko zastanawiam się jak to będzie wyglądać na randkach za 50 lat - może nie będzie już takiego przymusu płacenia przez faceta za randkę?
Też uważam, że kto zaprasza, ten płaci, albo pół na pół.
Pierwsza randka płaci mężczyzna, kolejna - możesz Ty zaproponować, że tym razem zapłacisz.
Raz mi się zdarzyło w życiu, że na pierwszej "randce" każdy płacił za siebie - to było moje pierwsze i ostatnie spotkanie z tą osobą z internetu.
39 2017-10-06 11:29:34 Ostatnio edytowany przez santapietruszka (2017-10-06 11:34:43)
Pierwsza randka płaci mężczyzna, kolejna - możesz Ty zaproponować, że tym razem zapłacisz.
Raz mi się zdarzyło w życiu, że na pierwszej "randce" każdy płacił za siebie - to było moje pierwsze i ostatnie spotkanie z tą osobą z internetu.
Ja zawsze chcę zapłacić sama za siebie, ale nie zawsze wychodzi, zależy od faceta. Nie tylko na randkach, ale i na niezobowiązujących koleżeńskich spotkaniach. Nie wymagałabym od mężczyzny poznanego w necie, żeby zapłacił całość za pierwszą zapoznawczą kawę, bo niby czemu? To jeszcze nie randka.
A potem na następnych, jeśli są, to już różnie, w zależności od okoliczności. Czyli generalnie - czyj był pomysł, gdzie iść i kto zaprasza. Jeśli mam ochotę iść na frytki, to czemu mam ich komuś nie postawić? W sumie - wszystko od okoliczności zależy. Kiedyś na pierwsze spotkanie umówiłam się w pizzerii - z dziećmi jednej i drugiej strony, przecież nie będę wymagać, żeby gość zapłacił za obiad dla 6 osób Ale i tak akurat wszystkie dzieci dostały dodatkową colę - po dwie
rossanka napisał/a:Pierwsza randka płaci mężczyzna, kolejna - możesz Ty zaproponować, że tym razem zapłacisz.
Raz mi się zdarzyło w życiu, że na pierwszej "randce" każdy płacił za siebie - to było moje pierwsze i ostatnie spotkanie z tą osobą z internetu.Ja zawsze chcę zapłacić sama za siebie, ale nie zawsze wychodzi, zależy od faceta. Nie tylko na randkach, ale i na niezobowiązujących koleżeńskich spotkaniach. Nie wymagałabym od mężczyzny poznanego w necie, żeby zapłacił za pierwszą zapoznawczą kawę, bo niby czemu? To jeszcze nie randka.
A potem na następnych, jeśli są, to już różnie, w zależności od okoliczności.
Nie wymagam tego. Zawsze proponowałam, że zapłacę za siebie i zawsze, oprócz tamtego razu, panowie nie chcieli i płacili za mnie.
Ten mężczyzna od razu to zaakceptował, jak powiedziałam, że chcę zapłacić za siebie. W zasadzie chciał abym też zapłaciła za niego, bo jak to powiedział ma całe 100 zł i nie chce rozmieniać banknotu
41 2017-10-06 11:37:23 Ostatnio edytowany przez santapietruszka (2017-10-06 11:41:32)
Ten mężczyzna od razu to zaakceptował, jak powiedziałam, że chcę zapłacić za siebie. W zasadzie chciał abym też zapłaciła za niego, bo jak to powiedział ma całe 100 zł i nie chce rozmieniać banknotu
No wiesz, ale to zmienia obraz sytuacji Z początku napisałaś tak, jakbyś to Ty się obraziła za to, że musiałaś zapłacić za siebie
Z takim gościem to nie ma sensu iść na drugą randkę, wiadomo
A i owszem, panowie z reguły płacą za tą kawę czy coś bez problemu. No chyba że takie wyjątki, jaki opisałaś Ale i tak uważam, że wypada chociaż zaproponować, że się za siebie płaci, a nie że to ma być regułą, że facet ma z kasy wyskakiwać dla praktycznie nieznajomej osoby.
W sumie to można na tym też się przejechać i zrobi się człowiekowi strasznie głupio Umówiłam się kiedyś niespodziewanie z kolegą z netu na obiad, bo akurat oboje byliśmy w pobliżu knajpki, o której on twierdził, że jest tam zarąbiste żarcie. Zamówiłam sobie różne pyszności, zaszalałam cenowo, bo nieczęsto w takich knajpkach bywam, ale byłam przygotowana na to, że płacę
Za polędwiczki w sosie borowikowym i inne cudeńka
Ależ mi było głupio, jak kolega mi zapłacić nie dał, twierdząc, że przecież to on zapraszał i nie ma o czym mówić... jakbym to podejrzewała, to wybrałabym zupełnie inne, tańsze danie...
rossanka napisał/a:Ten mężczyzna od razu to zaakceptował, jak powiedziałam, że chcę zapłacić za siebie. W zasadzie chciał abym też zapłaciła za niego, bo jak to powiedział ma całe 100 zł i nie chce rozmieniać banknotu
No wiesz, ale to zmienia obraz sytuacji
Z początku napisałaś tak, jakbyś to Ty się obraziła za to, że musiałaś zapłacić za siebie
Z takim gościem to nie ma sensu iść na drugą randkę, wiadomo
.
Było gorzej. Siedziałam z nim tam godzinę, powinnam wyjść po 5 minutach, bo on mnie dosłownie obrażał, ale że wtedy byłam zupełnie nieasertywna, to pomyślałam, ze niegrzecznie jest tak wyjść od razu.
To tylko słuchałam, uśmiechałam się, albo się tłumaczyłam - co wszystko razem było dosyć żałosne.
Teraz to się z tego śmieję.
Było gorzej. Siedziałam z nim tam godzinę, powinnam wyjść po 5 minutach, bo on mnie dosłownie obrażał, ale że wtedy byłam zupełnie nieasertywna, to pomyślałam, ze niegrzecznie jest tak wyjść od razu.
To tylko słuchałam, uśmiechałam się, albo się tłumaczyłam - co wszystko razem było dosyć żałosne.
Teraz to się z tego śmieję.
Bo to naprawdę potem jest już śmieszne Ale w środku sytuacji jeszcze nie
rossanka napisał/a:Było gorzej. Siedziałam z nim tam godzinę, powinnam wyjść po 5 minutach, bo on mnie dosłownie obrażał, ale że wtedy byłam zupełnie nieasertywna, to pomyślałam, ze niegrzecznie jest tak wyjść od razu.
To tylko słuchałam, uśmiechałam się, albo się tłumaczyłam - co wszystko razem było dosyć żałosne.
Teraz to się z tego śmieję.Bo to naprawdę potem jest już śmieszne
Ale w środku sytuacji jeszcze nie
No
Siedziałam jak taki sztuczny piesek z tyłu samochodu i tylko tak samo potakiwałam głową
Nie wymagałabym od mężczyzny poznanego w necie, żeby zapłacił całość za pierwszą zapoznawczą kawę, bo niby czemu? To jeszcze nie randka.
A potem na następnych, jeśli są, to już różnie, w zależności od okoliczności.
O to, to.
Nie wyobrazam sobie, żeby placic za kawe osobno to juz wolalabym te kawe facetowi postawic, niz tak kazdy sobie.
Nie wyobrazam sobie, żeby placic za kawe osobno
to juz wolalabym te kawe facetowi postawic, niz tak kazdy sobie.
No fakt, trochę głupio tak wyskakiwać z piątakiem
Zdecydowanie powinna obowiązywać zawsze zasada kto zaprasza ten powinien zapłacić. Chociaż jak ktoś czuje się nieswojo powinien postawić na swoim