Nie wiem od czego zacząć. Jestem bardzo nieśmiały. Tak było od zawsze. W podstawówce, gimnazjum, szkole średniej i teraz na studiach. Nie umiem się przełamać i odezwać do innych. Jak tylko próbuję to pojawia się pustka w głowie i nie robię nic. Jak wspomniałem jestem na studiach (w tym roku zacząłem), ale mimo to nie mam ani jednego kolegi. Jest jeden z którym rozmawiam, ale tylko i wyłącznie znajomość studencka. Ja pomagam jemu w zadaniach, on mi. Poza uczelnią nie utrzymujemy kontaktów (wiem, że on ma sporo „starych” znajomych z którymi się spotyka). Do reszty grupy się nie odzywam wcale (część osób pewnie nawet nie wie jak mam na imię). Aż wstyd mi kiedy na Facebooku mam tylko 2 konwersacje: uczelniana i ten kolega, a inni w tym czasie co chwilę dostają powiadomienia i odpisują komuś. Oprócz uczelni nie mam innych zajęć. Siedzę i się uczę albo się nudzę i zabijam czas oglądając filmy i grając w gry. Nie interesuje się niczym szczególnym. Można powiedzieć, że żyję z dnia na dzień byleby przeleciało szybko. Próbowałem zapisać się na pewien kurs (liczyłem, że tam kogoś poznam do rozmów), ale pomyliłem się i zrezygnowałem po jednym spotkaniu (musiałem powiedzieć kilka słów o sobie, nie powiedziałem ani słowa). Rodzice się cieszą, że studiuję i niezbyt zwracają uwagę na to, że przesiaduję w domu. Dopóki się uczę jest wszystko dobrze według ich.
Nigdy nie byłem nawet na urodzinach czy jakiejkolwiek imprezie (nawet weselu w rodzinie). Z rodziną też się nie dogaduję. Powiem im tylko „cześć” jak ich spotkam na ulicy i to wszystko. Wiedzą dobrze, że jestem nierozmowny i wolą unikać spotkań ze mną. Zresztą jak tylko ktoś przyjdzie do nas do domu to „uciekam” do swojego pokoju byleby nie musieć rozmawiać z gośćmi. To już raczej normalne nie jest.
Ciężko mi jest tak żyć samemu. Nie rozmawiać, nie spotykać się, nie dzielić przeżyciami. Nikt nigdy nie zapytał mnie o to jak mi minął weekend (pewnie wszyscy wiedzą, że w domu przy komputerze) albo nie zaproponował dołączenia do dyskusji. Mam wrażenie, że jestem jak powietrze albo cień. Co doradzacie? Jest jakaś szansa żeby ogarnąć to wszystko i wyjść na prosto?