Witam. Postaram się opisać moją sytuację w jak największym skrócie. Znamy się z M. od kilku ładnych lat, chodziliśmy na wspólne grupowe imprezy z naszymi połówkami, rozmawialiśmy sobie po koleżeńsku. Dwa lata temu rozstałam się z mężem, w styczniu zeszłego roku wzięliśmy rozwód. W tym czasie M. zostawiła żona. Wyprowadziła się, powiedziała że nie może już więcej z nim być, że chce być szczęśliwa. Przez cały ubiegły rok spotykaliśmy się w grupie znajomych, czasami zostawaliśmy na jedno piwo więcej, nic poważnego. W listopadzie umówiliśmy się na pierwszą "randkę", ale nie chciałam się angażować bo ciągle miał nieuregulowane sprawy z żoną. I tak z przerwami do marca, kiedy to oznajmił że szykują się do rozwodu. Zaczęliśmy się poważnie spotykać. Różnica wieku nigdy mi nie przeszkadzała (jest 15 lat starszy), zresztą oboje mamy dorosłe już dzieci i nie jesteśmy uwiązani. Zakochałam się, a on we mnie, tak twierdzi. Było cudownie aż do początku czerwca kiedy jego małżonka dowiedziała się o nas i bezceremonialnie wprowadziła z powrotem do domu, próbując ratować małżeństwo. On powiedział jej że jej nie kocha, że kocha mnie, ona kazała mu do iść do mnie. Jednocześnie wysłała mi emaila z jego konta z treścią "Moja żona wie o nas i musimy to natychmiast zakończyć, proszę nie kontaktuj się ze mną nigdy więcej, przepraszam że Cię skrzywdziłem". Wtedy prawie umarłam, ale przesłałam mu to na jego służbowy adres email prosząc o potwierdzenie, bo nie mogłam uwierzyć. Zaprzeczył, powiedział że ona to na pisała i że on nie ma zamiaru mnie zostawiać. Tego samego dnia ona wysłała mi, już ze swojego konta, rzewnego emaila jak to oni próbują wrócić do siebie i że mam go wykasować ze swego życia. Po czym zrobiła mu karczemną awanturę, usunęła mu konto na facebooku, wykasowała moje numery w jego telefonie, rzucała telefonem, pobiła go. On na kobietę ręki nie podniesie a ona to wykorzystuje. Zresztą, nie pierwszy raz go pobiła. A on się boi. Kontakt mamy cały czas, ale prosiłam żeby on się ze mną kontaktował pierwszy bo nie chcę drażnić smoczycy, od tygodnia porozumiewamy się za pomocą emaili, dwa razy rozmawialiśmy przez telefon. On cały czas twierdzi że mnie kocha i musi coś z tym zrobić, powiedział że musi to zakończyć do końca tego tygodnia, że ona go tłamsi i czuje się przy niej jak z pętlą na szyi. Że musi się wyprowadzić, nie ma z tym problemu bo ma komfortowe mieszkanie w sądsiedniej miejscowości, ale jednocześnie boi się odejść. Wspieram go jak mogę bo też przez takie coś przeszłam, z tym że ja nie miałam nikogo. Ale wiem jak wyglądają takie rozterki.
On weekend spędził ze swym bratem i nią u rodziny, cóż, zobowiązania rodzinne trzeba kontynuować. To były pierwsze dwa dni bez żadnego kontaktu. Wczoraj myślałam że zwariuję, układałam sobie w głowie różne scenariusze, dzisiaj trochę lepiej ale już też zaczynam dostawać świra. Ale umawialiśmy się że da znać po przyjeździe, a wraca dzisiaj, więc czekam. Dla mnie umowa to umowa. Mówi się "jak kocha to wróci". A ja sama już nie wiem co mam robić. Czekać? Olać? Nie umiem jeszcze olać, za bardzo się zaangażowałam, nie chcę go stracić i nie chcę dać mu odejść. Wiem że muszę poczekać aż wróci od rodziny. Będę czekać, ale chciałabym wiedzieć czy warto. On jeszcze nigdy mnie nie zawiódł, ale teraz się cholernie boję.
Czy ktoś był w podobnej sytuacji?
Witam. Postaram się opisać moją sytuację w jak największym skrócie. Znamy się z M. od kilku ładnych lat, chodziliśmy na wspólne grupowe imprezy z naszymi połówkami, rozmawialiśmy sobie po koleżeńsku. Dwa lata temu rozstałam się z mężem, w styczniu zeszłego roku wzięliśmy rozwód. W tym czasie M. zostawiła żona. Wyprowadziła się, powiedziała że nie może już więcej z nim być, że chce być szczęśliwa. Przez cały ubiegły rok spotykaliśmy się w grupie znajomych, czasami zostawaliśmy na jedno piwo więcej, nic poważnego. W listopadzie umówiliśmy się na pierwszą "randkę", ale nie chciałam się angażować bo ciągle miał nieuregulowane sprawy z żoną. I tak z przerwami do marca, kiedy to oznajmił że szykują się do rozwodu. Zaczęliśmy się poważnie spotykać. Różnica wieku nigdy mi nie przeszkadzała (jest 15 lat starszy), zresztą oboje mamy dorosłe już dzieci i nie jesteśmy uwiązani. Zakochałam się, a on we mnie, tak twierdzi. Było cudownie aż do początku czerwca kiedy jego małżonka dowiedziała się o nas i bezceremonialnie wprowadziła z powrotem do domu, próbując ratować małżeństwo. On powiedział jej że jej nie kocha, że kocha mnie, ona kazała mu do iść do mnie. Jednocześnie wysłała mi emaila z jego konta z treścią "Moja żona wie o nas i musimy to natychmiast zakończyć, proszę nie kontaktuj się ze mną nigdy więcej, przepraszam że Cię skrzywdziłem". Wtedy prawie umarłam, ale przesłałam mu to na jego służbowy adres email prosząc o potwierdzenie, bo nie mogłam uwierzyć. Zaprzeczył, powiedział że ona to na pisała i że on nie ma zamiaru mnie zostawiać. Tego samego dnia ona wysłała mi, już ze swojego konta, rzewnego emaila jak to oni próbują wrócić do siebie i że mam go wykasować ze swego życia. Po czym zrobiła mu karczemną awanturę, usunęła mu konto na facebooku, wykasowała moje numery w jego telefonie, rzucała telefonem, pobiła go. On na kobietę ręki nie podniesie a ona to wykorzystuje. Zresztą, nie pierwszy raz go pobiła. A on się boi. Kontakt mamy cały czas, ale prosiłam żeby on się ze mną kontaktował pierwszy bo nie chcę drażnić smoczycy, od tygodnia porozumiewamy się za pomocą emaili, dwa razy rozmawialiśmy przez telefon. On cały czas twierdzi że mnie kocha i musi coś z tym zrobić, powiedział że musi to zakończyć do końca tego tygodnia, że ona go tłamsi i czuje się przy niej jak z pętlą na szyi. Że musi się wyprowadzić, nie ma z tym problemu bo ma komfortowe mieszkanie w sądsiedniej miejscowości, ale jednocześnie boi się odejść. Wspieram go jak mogę bo też przez takie coś przeszłam, z tym że ja nie miałam nikogo. Ale wiem jak wyglądają takie rozterki.
On weekend spędził ze swym bratem i nią u rodziny, cóż, zobowiązania rodzinne trzeba kontynuować. To były pierwsze dwa dni bez żadnego kontaktu. Wczoraj myślałam że zwariuję, układałam sobie w głowie różne scenariusze, dzisiaj trochę lepiej ale już też zaczynam dostawać świra. Ale umawialiśmy się że da znać po przyjeździe, a wraca dzisiaj, więc czekam. Dla mnie umowa to umowa. Mówi się "jak kocha to wróci". A ja sama już nie wiem co mam robić. Czekać? Olać? Nie umiem jeszcze olać, za bardzo się zaangażowałam, nie chcę go stracić i nie chcę dać mu odejść. Wiem że muszę poczekać aż wróci od rodziny. Będę czekać, ale chciałabym wiedzieć czy warto. On jeszcze nigdy mnie nie zawiódł, ale teraz się cholernie boję.
Czy ktoś był w podobnej sytuacji?
Współczuję sytuacji.
W mojej opinii , opieram się również na własnym doświadczeniu , należy się w takiej sytuacji wycofać , mówiąc panu że musi rozwiązać swoje sprawy i wtedy wrócimy do kontaktu.
Facet musi sam uporać się ze swoimi sprawami, zamknąć to co do zamknięcia . Możesz jedynie dać mu określony czas .
Może wizja straty ukochanej osoby (Ciebie ) da mu siłę i prędkość .
Inaczej więcej stracisz. A życia w takim trójkącie nie polecam... rujnuje najlepsze związki .
Dziękuję za odpowiedź, tak też myślałam. Sytuacja jest taka że zarówno ja jak i on wyjeżdżamy za tydzień na wakacje, dawno już wykupione więc nie razem, on jedzie z kolegami, ja sama. Jego jeszcze żona wyjeżdża z koleżankami zaraz po jego powrocie. Może ten czas pozwoli wszystko rozwiązać. Kiedy rozmawialiśmy w piątek, powiedział że na pewno się zobaczymy przed wyjazdem bo on sobie nie wyobraża inaczej.
Życie w trójkącie to nie dla mnie, ja mu wielokrotnie powtarzałam, że nie pisałam się na związek z żonatym mężczyzną bo był w separacji, przez półtora roku nie mieszkali ze sobą przecież. Przez ten tydzień czuję jakbym zostawała z wszystkiego okradana po kawałku. Powiedziałam mu że musi coś z tym zrobić, bo ja nie mogę zrobić nic, przecież to się rozgrywa między nimi. Do jego jeszcze żony nie żywię szacunku i nie mam żadnego współczucia, nikomu męża nie ukradłam, to ona go zostawiła. Wróciła bo jej się dupa zaczęła palić i zaczęło kasy brakować. Nie powiedziałam mu tego, ale wspomniał że ona sobie zaczyna finansowo nie radzić. Nic dziwnego, widziałam jakich kremów używa.
Bardzo go kocham i nie umiem myśleć inaczej. Nie stało się to z dnia na dzień, dojrzewaliśmy do tego dość długi czas, jest mi bardzo bliski jako mężczyzna i jako przyjaciel. Ja nie wyobrażałam sobie że w tym wieku mogłabym się aż tak zakochać. Człowiek to głupi jest jednak. Wiem że poradzę sobie bez niego, przecież poradziłam sobie po ponad dwudziestoletnim małżeństwie, normalnie to bym się wycofała już, ale ten jedne raz chcę być egoistką. Nie chcę go stracić, po prostu.
Dziękuję za odpowiedź, tak też myślałam. Sytuacja jest taka że zarówno ja jak i on wyjeżdżamy za tydzień na wakacje, dawno już wykupione więc nie razem, on jedzie z kolegami, ja sama. Jego jeszcze żona wyjeżdża z koleżankami zaraz po jego powrocie. Może ten czas pozwoli wszystko rozwiązać. Kiedy rozmawialiśmy w piątek, powiedział że na pewno się zobaczymy przed wyjazdem bo on sobie nie wyobraża inaczej.
Życie w trójkącie to nie dla mnie, ja mu wielokrotnie powtarzałam, że nie pisałam się na związek z żonatym mężczyzną bo był w separacji, przez półtora roku nie mieszkali ze sobą przecież. Przez ten tydzień czuję jakbym zostawała z wszystkiego okradana po kawałku. Powiedziałam mu że musi coś z tym zrobić, bo ja nie mogę zrobić nic, przecież to się rozgrywa między nimi. Do jego jeszcze żony nie żywię szacunku i nie mam żadnego współczucia, nikomu męża nie ukradłam, to ona go zostawiła. Wróciła bo jej się dupa zaczęła palić i zaczęło kasy brakować. Nie powiedziałam mu tego, ale wspomniał że ona sobie zaczyna finansowo nie radzić. Nic dziwnego, widziałam jakich kremów używa.
Bardzo go kocham i nie umiem myśleć inaczej. Nie stało się to z dnia na dzień, dojrzewaliśmy do tego dość długi czas, jest mi bardzo bliski jako mężczyzna i jako przyjaciel. Ja nie wyobrażałam sobie że w tym wieku mogłabym się aż tak zakochać. Człowiek to głupi jest jednak. Wiem że poradzę sobie bez niego, przecież poradziłam sobie po ponad dwudziestoletnim małżeństwie, normalnie to bym się wycofała już, ale ten jedne raz chcę być egoistką. Nie chcę go stracić, po prostu.
Wiesz, ja myślę że czasami trzeba coś stracić by przekonać się że ma wartość .
Myślę tu o tym , że nie powinnaś dać się wciągnąć w grę , kto go dostanie w nagrodę.. bo czy walka o człowieka (Ty i Jego zona ) ma jakiś sens w takim przypadku ?
Obserwuj, bo panu może taka sytuacja odpowiadać - dwie kobiety które o niego zabiegają ...a maluje się on na słabego raczej (zona mnie pobiła nieraz )..
Pisałaś że ma możliwość mieszkać bez niej - pytanie czemu nie korzysta z tego ?
Uczucia zakłamują często obraz rzeczywistości... nie pozwól się oszukiwać i zwodzić.
Nie mają małych dzieci, tyle czasu byli osobno - w ogóle szokuje mnie fakt że on jej pozwolił wrócić ... i te spotkania rodzinne .
Ja bym ustaliła granice i reguły ..oraz czas na rozwiązanie spraw .
Wszystko jest do załatwienia jeśli człowiek chce - pytanie czy on chce ??
Pisałaś że szykują się do rozwodu - pozew złożony ? przygotowane rozliczenie ?
życzę siły
No, to jaka jego żona jest to ja wiem, bo przecież ją znam, słabo bo słabo ale zamieniłyśmy w przeszłości parę zdań i widziałam jak się zachowuje na imprezach. Z tym biciem to prawda, lała go po głowie aż furczało. Ale... to co piszesz ma bardzo duży sens. On to tak tłumaczy że on chce żeby ona sama zrozumiała że ten związek już się skończył. Ale ona nie zrozumie, za dużo ma do stracenia. Zresztą, sama byłam w takiej sytuacji to wiem, też żebrałam o litość mojego eksa, żeby do mnie wrócił, bo sobie nie dam rady.
Nie wyprowadził się jeszcze z powodu jak wyżej, poza tym ona, jak mówi, nie odstępuje go ani na krok bo się boi że on się spakuje i wyniesie. Jeżeli to wszystko prawda co mówi, to długo tak nie pociągną, bo kto by mógł? Jak już napisałam, jeszcze nigdy mnie nie okłamał, jeszcze nigdy mnie nie zawiódł. Dlatego mu ufam. Ale masz zupełną rację, będę obserwować. Ja go nigdy o nic nie prosiłam, sam mi to kiedyś ze zdziwieniem wyznał, może teraz czas żeby zabrać głos. Obiecałam że poczekam na jego kontakt to poczekam, ale nie za długo bo zwariuję. Nienawidzę żyć w kłamstwie, czyżbym oszukiwała sama siebie?
6 2015-06-22 17:47:09 Ostatnio edytowany przez KajkaKa (2015-06-22 17:48:40)
Hmmm.... Mnie też dziwi trochę jego zachowanie. Od 1,5 roku z nią nie jest, a mają jakieś zobowiązania?
Boi się jej? No proszę Cię... Gdyby chciał skutecznie mógłby ją powstrzymać przed podnoszeniem ręki. Choćby miał zgłosić ten fakt na policję. I dlaczego pozwolił się jej wprowadzić? A jeśli już miała do tego prawo, bo dom jest wspólny, to on powinien go opuścić.
Ale... no najbardziej to jednak wspólne pójście do rodziny świadczy jednak o tym, że ona ma rację mówiąc, że próbuję dać sobie szansę. Bo jak to inaczej tłumaczyć? Przecież on, jak to utrzymuje, z nią nie jest, a w dodatku ma już swoją miłość, której się należy lojalność. Tylko że lojalny to on jest wobec kogo innego.
Więc też uważam, że powinnaś się zdystansować i na pewno nie dać się wciągnąć w te gierki. On możliwe że sam teraz nie wie, czego chce, ale myślę, że jeśli cokolwiek może mu pomóc wybrać Ciebie, to właśnie fakt, że jeśli będzie taki niezdecydowany, to straci Ciebie na zawsze.
Albo to załatwi jak facet, albo niech sobie do niej wraca. Na pewno nie zasługujesz na obelgi z jej strony. To już o nim źle świadczy, że na to pozwala... i mimo to się z nią prowadza.
O widzisz, KajkaKa, z tą lojalnością to bardzo dobrze powiedziałaś. Ja chyba faktycznie będę się musiała wyłączyć z tego związku. Nie wiem jak to zniosę bo po rozwodzie jakaś miękka się zrobiłam. Cóż, muszę się przygotować na najgorsze. Ale bardzo pomagają mi Wasze wypowiedzi, otwierają mi oczy na rzeczy oczywiste na które nie zwracałam uwagi. Poczekam aż sobie porozmawiamy. Nie mogę uwierzyć że miałabym być taka naiwna. Ja mu naprawdę wierzę. Może jednak jestem naiwna?
Hmmm.... Mnie też dziwi trochę jego zachowanie. Od 1,5 roku z nią nie jest, a mają jakieś zobowiązania?
Boi się jej? No proszę Cię... Gdyby chciał skutecznie mógłby ją powstrzymać przed podnoszeniem ręki. Choćby miał zgłosić ten fakt na policję. I dlaczego pozwolił się jej wprowadzić? A jeśli już miała do tego prawo, bo dom jest wspólny, to on powinien go opuścić.
Ale... no najbardziej to jednak wspólne pójście do rodziny świadczy jednak o tym, że ona ma rację mówiąc, że próbuję dać sobie szansę. Bo jak to inaczej tłumaczyć? Przecież on, jak to utrzymuje, z nią nie jest, a w dodatku ma już swoją miłość, której się należy lojalność. Tylko że lojalny to on jest wobec kogo innego.Więc też uważam, że powinnaś się zdystansować i na pewno nie dać się wciągnąć w te gierki. On możliwe że sam teraz nie wie, czego chce, ale myślę, że jeśli cokolwiek może mu pomóc wybrać Ciebie, to właśnie fakt, że jeśli będzie taki niezdecydowany, to straci Ciebie na zawsze.
Albo to załatwi jak facet, albo niech sobie do niej wraca. Na pewno nie zasługujesz na obelgi z jej strony. To już o nim źle świadczy, że na to pozwala... i mimo to się z nią prowadza.
Dokładnie, skoro nie są razem od tak dawna to jakie zobowiązania rodzinne o których wspomniałas mieliby dalej kontynuować??? Rozumiem dzieci ich wychowanie itd ale bez przesady wizyty u rodziny?? Po rozwodzie tez uwazalabys za normalne gdyby chodzili razem na imprezy rodzinne,wesela,chrzciny? Jadąc z nią do rodziny dał moim zdaniemn jasny komunikat, że wciąż uważa iz stanowią związek i argument o strachu mnie nie przekonuje. Skoro nawet jest agresywna to powinien się spakowac wyprowadzić złożyć pozew o rozwód i uciąć kontakt...przecież to tylko kobieta a nie zawodowy morderca czy terminator. ..kiepsko to świadczy zarówno o jego męskości jak i jego podejściu do relacji z Tobą. Ja na Twym miejscu przestalabym klepac po plecach i wspierać go tylko postawiła sprawę jasno... dopóki tam nie skonczysz to mnie nie ma dla Ciebie także wszystko w Twoich rekach mój drogi ...
fenix, niekiedy ze zobowiazan rodzinnych trzeba sie wywiazac, ale rozumiem o czym mowisz. Czasami rodzina dowiaduje sie na koncu. Na przyklad moja mama dowiedziala sie o rozwodzie juz po. Nie chcialam jej martwic. No i w tym momencie sama sie lapie ze go usprawiedliwiam, a czuje sie z tym wszystkim fatalnie, bo to przeciez mnie powinien poswiecac swoj czas. Ale rozumiem tez ze musi miec czas na poukladanie spraw, przeciez to nie jest tak ze sie pstryknie palcami i juz zrobione. Ja nie chce naciskac, wystarczy ze ta baba caly czas go maltretuje o decyzje. Okazuje sie ze ona wyprowadzajac sie nie brala pod uwage ze on sobie kogos znajdzie, dlatego teraz taka trauma. Ech, porabane to wszystko, czekam jak durna na wiadomosc od niego, bo tak sie umawialismy a w srodku mnie roznosi. Nie chce popelnic bledu bo duzo glupot robie w zyciu pod wplywem emocji. Wy wszystkie macie racje, ale ja jeszcze ciagle czekam.
fenix, niekiedy ze zobowiazan rodzinnych trzeba sie wywiazac, ale rozumiem o czym mowisz. Czasami rodzina dowiaduje sie na koncu. Na przyklad moja mama dowiedziala sie o rozwodzie juz po. Nie chcialam jej martwic. No i w tym momencie sama sie lapie ze go usprawiedliwiam, a czuje sie z tym wszystkim fatalnie, bo to przeciez mnie powinien poswiecac swoj czas. Ale rozumiem tez ze musi miec czas na poukladanie spraw, przeciez to nie jest tak ze sie pstryknie palcami i juz zrobione. Ja nie chce naciskac, wystarczy ze ta baba caly czas go maltretuje o decyzje. Okazuje sie ze ona wyprowadzajac sie nie brala pod uwage ze on sobie kogos znajdzie, dlatego teraz taka trauma. Ech, porabane to wszystko, czekam jak durna na wiadomosc od niego, bo tak sie umawialismy a w srodku mnie roznosi. Nie chce popelnic bledu bo duzo glupot robie w zyciu pod wplywem emocji. Wy wszystkie macie racje, ale ja jeszcze ciagle czekam.
Kochana , i jedna uwaga - skoro jego żona odeszła od niego i 1,5 roku nie mieszkali razem to po co ta szopka z weekendem u rodziny i brakiem kontaktu z Tobą ?
Ja uważam , że gdyby pan był zdecydowany i stanowczy to wręcz powinien głośno oznajmić że kogoś poznał , że już nie czeka na zonę i nie ma mowy o powrocie. A tak , to okłamuje swoim zachowaniem jeszcze żonę , a tym samym Ciebie .
Nie widzę powodu na ukrywanie Waszego kontaktu, a taka sytuacja jak teraz , że Ty czekasz aż on wróci i się odezwie... hmmm jak dla mnie bardzo dziwna .
Skoro jest zdecydowany na związek z Tobą to dlaczego Ty jesteś w ukryciu ? Rodzina nie wie o ich sytuacji przez ostatnie 1,5 roku ?
Jak dla mnie to pan nie jest szczery...wiesz łatwo być człowiekiem z zasadami gdy nie ma trudności w decyzjach..
Fajnie by było jakby jakiś facet się wypowiedział. Ja chyba się powoli zaczynam poddawać...
Że musi się wyprowadzić, nie ma z tym problemu bo ma komfortowe mieszkanie w sądsiedniej miejscowości, ale jednocześnie boi się odejść.
Nie rozumiem czego on sie Boi ?? A może raczej nie chce odejść ale boi sie Ciebie o tym poinformować ??
1,5 roku razem nie mieszkali. On nauczył sie w jakimś stopniu żyć samodzielnie bez niej zaczął sobie układać nowe życie z Tobą i teraz sie boi ??
W tym czasie M. zostawiła żona. Wyprowadziła się, powiedziała że nie może już więcej z nim być, że chce być szczęśliwa.
Jaki był powód ich rozstania ??? Czy on w głębi duszy nie czuje sie winny ze jego żona odeszła ?? Przez 1,5 roku może doszli do własnych błędów i w tej chwili rzeczywiście chcą coś naprawiać.
Ale rozumiem tez ze musi miec czas na poukladanie spraw, przeciez to nie jest tak ze sie pstryknie palcami i juz zrobione. Ja nie chce naciskac, wystarczy ze ta baba caly czas go maltretuje o decyzje.
Jak dla mnie to żona wyprowadziła sie oby on sie otrząsnął i zaczął walczyć o nią wcale nie była zdecydowana na rozwód w innym wypadku nie walczyła by w tej chwili o to małżeństwo. Gdyby jej zależało na rozwodzie załatwiała by to po wyprowadzce . Moze przez ten okres ich rozłąki on w jakiś stopniu dawał jej nadzieje.
Po czym zrobiła mu karczemną awanturę, usunęła mu konto na facebooku, wykasowała moje numery w jego telefonie, rzucała telefonem, pobiła go. Zresztą, nie pierwszy raz go pobiła
Rozumiem że to wszystko wiesz Tylko on niego - to jest jego wersja " złej żony " czy byłaś naocznym świadkiem scen agresji wobec niego np. na wspólnych imprezach.
Zdecydowany facet w takiej sytuacji nie ma dylematów.
Nie mieszkają 1,5 roku razem - teoretycznie wieź emocjonalna powinna być zerwana .
dzieci odchowane
Ma inne mieszkanie
On kocha Ciebie ??
Wiec gdzie jest problem ??
Odizoluj sie dla własnego dobra.
Właśnie z nim rozmawiałam. To nie jest tak że on się boi. On po prostu musi poukładać wszystkie sprawy i zakończyć to wszystko.
"Jaki był powód ich rozstania ??? Czy on w głębi duszy nie czuje sie winny ze jego żona odeszła ?? Przez 1,5 roku może doszli do własnych błędów i w tej chwili rzeczywiście chcą coś naprawiać."
"Jak dla mnie to żona wyprowadziła sie oby on sie otrząsnął i zaczął walczyć o nią wcale nie była zdecydowana na rozwód w innym wypadku nie walczyła by w tej chwili o to małżeństwo. Gdyby jej zależało na rozwodzie załatwiała by to po wyprowadzce . Moze przez ten okres ich rozłąki on w jakiś stopniu dawał jej nadzieje."
Właśnie nie wiadomo, ona mu nie potrafiła powiedzieć dlaczego. Chciała żyć tak jak inne koleżanki, znaleźć sobie kogoś, wyjść ponownie za mąż, przeżyć dreszczyk. Może i przeżyła, może jej się z kimś po prostu nie udało. Wróciła kiedy się dowiedziała że się z kimś spotyka, a dobiło ją to że ze mną. Jestem młodsza. Teraz chce na nim wymóc mój adres, chce przyjechać do mnie, ze mną porozmawiać. Ja jakoś nie mam ochoty a nawet jakby do tego doszło to nie zamierzam się przed nią korzyć ani kłamać.
"Rozumiem że to wszystko wiesz Tylko on niego - to jest jego wersja " złej żony " czy byłaś naocznym świadkiem scen agresji wobec niego np. na wspólnych imprezach."
Ta kobieta jest rozpieszczoną jedynaczką, nikt nigdy jej niczego nie odmówił, zawsze miała wszystko co chciała, leżała i pachniała, jeżeli od czasu do czasu pracowała to po kilka godzin w tygodniu "na waciki". Jest apodyktyczna i nie znosi sprzeciwu, musielibyście ją zobaczyć na różnego rodzaju konkursach, nie spocznie dopóki nie wygra a wszystkich przeciwników wykosi nawet mniej uczciwie. Widziałam jak go po głowie waliła. Obrócili to w żart, ale niesmacznie się zrobiło, kto tak robi?
"Zdecydowany facet w takiej sytuacji nie ma dylematów.
Nie mieszkają 1,5 roku razem - teoretycznie wieź emocjonalna powinna być zerwana .
dzieci odchowane
Ma inne mieszkanie
On kocha Ciebie ?? "
Wiec gdzie jest problem ??
Odizoluj sie dla własnego dobra."
Ma dylematy bo jest w depresji, był u lekarza, dostał leki. Więź emocjonalna jest zerwana. Powiedział jej że kocha mnie i że się ze mną kontaktuje pomimo jej "zakazów". Ona go straszy że synowie się od niego odwrócą i takie tam. Na imprezie rodzinnej byli ale raczej osobno, wszyscy wiedzą i o separacji i o tym że on kogoś ma. Ma inne mieszkanie, owszem, ale ma samochody i motory i musi gdzieś to podziać. Muszą się dogadać. Ja im nie mogę w tym dogadywaniu przeszkadzać i nie chcę, bo po co mi to, potem wszystko się może obrócić przeciwko mnie. On mnie kocha, właśnie mi to powtórzył. Problem jest w tym że oni muszą się dogadać, bo on nie chce z nią być i być z nią nie może, a jest dużo do podziału. Póki co, my dogadaliśmy się tak że nie będziemy się widywać przez jakiś czas, ale dzwonić do siebie będziemy. Mamy oboje wakacje za pasem, ta przerwa może nam wszystkim dobrze zrobi. Po wakacjach się zobaczy. Wyjaśniłam mu co o tym wszystkim myślę, powiedziałam że nie mogę zrozumieć jak on może tak sobą dawać manipulować, że musi odzyskać samego siebie. Moje rozstawanie z mężem trwało pół roku tak że ja rozumiem że może być ciężko. Muszę się tylko uporać ze swoimi własnymi myślami, kocham go bardzo ale nie mogę być zależna od tej myśli cały czas. Muszę się oswoić z tym że koło mnie nie ma. W razie czego będzie mi łatwiej dojść do siebie.
Ja nie wierzę że on mnie okłamuje czy gra, myślałam tak wiele razy i za każdym razem przekonywałam się że się myliłam. Po prostu sytuacja jest bardzo skomplikowana.
Wszystko wskazuje na to ze zonka "wrocila" dla kasy. Tak czy inaczej, moim zdaniem nie mieszaj sie do ich spraw, on powinien zlozyc wniosek o rozwod (mogl to zrobic juz dawno) i moze tez korzystac z drugiego mieszkania. Mozesz tez poczekac az zalatwi definitywnie swoje sprawy albo beda szl ku koncowi. Bo jesli slowa nie zostana poparte czynami to pozostana slowami i nie wiadomo na jak dlugo.
Właśnie z nim rozmawiałam. To nie jest tak że on się boi. On po prostu musi poukładać wszystkie sprawy i zakończyć to wszystko.
"Jaki był powód ich rozstania ??? Czy on w głębi duszy nie czuje sie winny ze jego żona odeszła ?? Przez 1,5 roku może doszli do własnych błędów i w tej chwili rzeczywiście chcą coś naprawiać."
"Jak dla mnie to żona wyprowadziła sie oby on sie otrząsnął i zaczął walczyć o nią wcale nie była zdecydowana na rozwód w innym wypadku nie walczyła by w tej chwili o to małżeństwo. Gdyby jej zależało na rozwodzie załatwiała by to po wyprowadzce . Moze przez ten okres ich rozłąki on w jakiś stopniu dawał jej nadzieje."
Właśnie nie wiadomo, ona mu nie potrafiła powiedzieć dlaczego. Chciała żyć tak jak inne koleżanki, znaleźć sobie kogoś, wyjść ponownie za mąż, przeżyć dreszczyk. Może i przeżyła, może jej się z kimś po prostu nie udało. Wróciła kiedy się dowiedziała że się z kimś spotyka, a dobiło ją to że ze mną. Jestem młodsza. Teraz chce na nim wymóc mój adres, chce przyjechać do mnie, ze mną porozmawiać. Ja jakoś nie mam ochoty a nawet jakby do tego doszło to nie zamierzam się przed nią korzyć ani kłamać.
"Rozumiem że to wszystko wiesz Tylko on niego - to jest jego wersja " złej żony " czy byłaś naocznym świadkiem scen agresji wobec niego np. na wspólnych imprezach."
Ta kobieta jest rozpieszczoną jedynaczką, nikt nigdy jej niczego nie odmówił, zawsze miała wszystko co chciała, leżała i pachniała, jeżeli od czasu do czasu pracowała to po kilka godzin w tygodniu "na waciki". Jest apodyktyczna i nie znosi sprzeciwu, musielibyście ją zobaczyć na różnego rodzaju konkursach, nie spocznie dopóki nie wygra a wszystkich przeciwników wykosi nawet mniej uczciwie. Widziałam jak go po głowie waliła. Obrócili to w żart, ale niesmacznie się zrobiło, kto tak robi?
"Zdecydowany facet w takiej sytuacji nie ma dylematów.
Nie mieszkają 1,5 roku razem - teoretycznie wieź emocjonalna powinna być zerwana .
dzieci odchowane
Ma inne mieszkanie
On kocha Ciebie ?? "Wiec gdzie jest problem ??
Odizoluj sie dla własnego dobra."
Ma dylematy bo jest w depresji, był u lekarza, dostał leki. Więź emocjonalna jest zerwana. Powiedział jej że kocha mnie i że się ze mną kontaktuje pomimo jej "zakazów". Ona go straszy że synowie się od niego odwrócą i takie tam. Na imprezie rodzinnej byli ale raczej osobno, wszyscy wiedzą i o separacji i o tym że on kogoś ma. Ma inne mieszkanie, owszem, ale ma samochody i motory i musi gdzieś to podziać. Muszą się dogadać. Ja im nie mogę w tym dogadywaniu przeszkadzać i nie chcę, bo po co mi to, potem wszystko się może obrócić przeciwko mnie. On mnie kocha, właśnie mi to powtórzył. Problem jest w tym że oni muszą się dogadać, bo on nie chce z nią być i być z nią nie może, a jest dużo do podziału. Póki co, my dogadaliśmy się tak że nie będziemy się widywać przez jakiś czas, ale dzwonić do siebie będziemy. Mamy oboje wakacje za pasem, ta przerwa może nam wszystkim dobrze zrobi. Po wakacjach się zobaczy. Wyjaśniłam mu co o tym wszystkim myślę, powiedziałam że nie mogę zrozumieć jak on może tak sobą dawać manipulować, że musi odzyskać samego siebie. Moje rozstawanie z mężem trwało pół roku tak że ja rozumiem że może być ciężko. Muszę się tylko uporać ze swoimi własnymi myślami, kocham go bardzo ale nie mogę być zależna od tej myśli cały czas. Muszę się oswoić z tym że koło mnie nie ma. W razie czego będzie mi łatwiej dojść do siebie.
Ja nie wierzę że on mnie okłamuje czy gra, myślałam tak wiele razy i za każdym razem przekonywałam się że się myliłam. Po prostu sytuacja jest bardzo skomplikowana.
Ty rozstawałaś się z mężem pół roku .. a pan nie potrafił w 1,5 roku.
Niektóre decyzje kosztują i tyle - a zastawianie się samochodem czy motorem..no sorry ale nie kupuję tego .To nie zwierzę które trzeba doglądać, a to że się wyprowadzi nie oznacza że traci prawo do korzystania... to tak jak jego zona.
Wymówka i tyle.
A podał jakieś terminy ? pozew w sadzie ? ustalenia majątkowe w trakcie ?
Nie rozumiem dlaczego mielibyście się nie widywać ??? skoro jeszcze żona o Tobie wie ??? Uważam , że powinniście się zachowywać tak jak przed jej powrotem, skoro on (powrót żony ) niczego między wami nie zmienił.. poza przyspieszeniem zakończenia spraw miedzy małżonkami.
Moim zdaniem pan coś kombinuje .. obyś się nie poparzyła.
16 2015-06-23 14:42:39 Ostatnio edytowany przez Marisa (2015-06-23 14:43:41)
Moim zdaniem, on jest jeszcze emocjonalnie uzalezniony od niej.
To jest szarpanina.
Pani chyba wrocila, bo zauwazyla, ze ktos chce sobie zabrac jej "wlasnosc".
Ona jest najwyrazniej przyzwyczajona do tego, ze zawsze jest tak, jak ona chce.
Ksiezniczki sa jak male rozkapryszone dzieci, ktore najpierw wyrzucaja zabawke, ktora im sie znudzila, a za chwile, widzac, ze ktos sie nia zainteresowal - chca jej spowrotem, wrzeszczac, ze to jest ich zabawka!!
Wspolczuje Ci, musisz sie uzbroic w cierpliwosc.
17 2015-06-23 14:43:08 Ostatnio edytowany przez maniek_z_maniek (2015-06-23 15:45:29)
Moze po prostu "boi sie" zony. No ale w "atmosferze" szantazu nie powinien pozwalac sobie zyc czy dawac sobie kasowac profile, dawac dostep do poczty.
Marisa, chyba jest tak jak mówisz, ciężko oderwać się od kogoś po 30 latach. Płakał dzisiaj do słuchawki, a ja razem z nim. On jest naprawdę w depresji, wydawał się zupełnie zapomnieć że można zmienić hasło do poczty (!). Ja kiedyś byłam wojowniczką, tak jak chceuciekacstad, jeszcze kilka lat temu pewnie bym się uniosła honorem, walczyłabym "o swoje" do samej śmierci, ale życie a przede wszystkim rozpad małżeństwa, nauczyły mnie pokory. Nie mogę nękać człowieka którego kocham nakazując mu jakieś terminy czy działania, po prostu nie mogę bo boję się że mnie znienawidzi. Podpowiadam mu co nieco, co nieco sugeruję, ale nie żądam, nie wymagam, nie mogę tego zrobić widząc w jakim jest stanie. Myślę że on musi się najpierw uporać sam ze sobą, a ja go tylko moge wspierać, na odległość na razie. Są pewne etapy reakcji na stratę i on znalazł się po raz drugi w tym samym punkcie. Musi się najpierw pozbierać, dopiero wtedy będziemy mogli sie zobaczyć.
Może go tłumaczę, może go bronię, może jestem naiwna, ale walczyć z żoną nie zamierzam bo polegnę. Jaki byłby sens, jeśli on znienawidziłby nas obie?
Wymówka i tyle.
A podał jakieś terminy ? pozew w sadzie ? ustalenia majątkowe w trakcie ?
Nie rozumiem dlaczego mielibyście się nie widywać ??? skoro jeszcze żona o Tobie wie ??? Uważam , że powinniście się zachowywać tak jak przed jej powrotem, skoro on (powrót żony ) niczego między wami nie zmienił.. poza przyspieszeniem zakończenia spraw miedzy małżonkami.
Moim zdaniem pan coś kombinuje .. obyś się nie poparzyła.
Dlaczego synowie mieliby sie odwrócić od niego ??
Od matki która zostawiła ojca na 1,5 roku nie odwrócili sie a z jakich powodów maja sie odwrócić od niego. Z tego co pisałaś dzieci są dorosłe , nie potrzebują opieki rodziców w domu . To nie jest argument a wymówka .
Właśnie nie wiadomo, ona mu nie potrafiła powiedzieć dlaczego.
Dla mnie jest nie jasna sytuacja odnosnie ich rozstania .
Ona teraz potrafi powiedzieć konkretnie: Chce naprawiać małżeństwo ale wcześniej nie podawała konkretnych powodów dlaczego odchodzi od niego .
Dlaczego synowie mieliby sie odwrócić od niego ??
Od matki która zostawiła ojca na 1,5 roku nie odwrócili sie a z jakich powodów maja sie odwrócić od niego. Z tego co pisałaś dzieci są dorosłe , nie potrzebują opieki rodziców w domu . To nie jest argument a wymówka .
Ale to jest jej argument, on mi tylko opowiadał co ona wygaduje. Wiadomo że jest to trudna sytuacja i dla nich, ale dadzą radę, dziećmi nie są. Zresztą, moja córka też mnie nienawidziła przed rozwodem, potem jej przeszło.
Ona teraz potrafi powiedzieć konkretnie: Chce naprawiać małżeństwo ale wcześniej nie podawała konkretnych powodów dlaczego odchodzi od niego .
Tak. Teraz ona chce naprawiać małżeństwo. Ona sama chce, nie rozumie że do tańca trzeba dwojga. Ale taką postawę ja też rozumiem, sama chciałam naprawiać swoje dopóki nie zrozumiałam że nie ma czego już naprawiać. Ale ona chce to "naprawiać" na swoich warunkach, czyli zakopujemy topór wojenny, czyli zamiatamy brudy pod dywan i niech będzie tak jak kiedyś. A tak się nie da. W dodatku jestem ja.
Witaj moimi zdanie jeśli ktoś kogoś kocha to nic nie jest w stanie tego zniszczyć. Po prostu porozmawiajcie szczerze. Zapytaj jakie on am racje i wtedy będziesz wiedziała na czym stoisz.Powodzenia.
22 2015-06-23 22:03:22 Ostatnio edytowany przez pterodaktyl (2015-06-23 22:11:20)
...
ryba81 napisał/a:Ona teraz potrafi powiedzieć konkretnie: Chce naprawiać małżeństwo ale wcześniej nie podawała konkretnych powodów dlaczego odchodzi od niego .
Tak. Teraz ona chce naprawiać małżeństwo. Ona sama chce, nie rozumie że do tańca trzeba dwojga. Ale taką postawę ja też rozumiem, sama chciałam naprawiać swoje dopóki nie zrozumiałam że nie ma czego już naprawiać...
Wybacz, że sie tak teraz tu wcinam, ale mam prośbę, bo to akurat bardzo mnie zaintrygowało... Jak sama "zrozumiałaś", że "nie ma już czego naprawiać" w odniesieniu do własnego małżeństwa? Na czego podstawie (upraszczam) doszłaś do takich ostatecznych wniosków by zaniechać wszelkich starań ...reanimacyjnych? Wybacz to ...wytrącajace pytanie, ale prosiłbym Cie o odpowiedź.
Wracając do meritum, cóż... Z przykroscia stwierdzam, że Twój luby jest też -niestety - mężczyzna tylko z nazwy, bo tego, co o tej płci decyduje ...jest najwyraźniej pozbawiony.
Jak dla mnie - ale to moje, bardzo radykalnego w niektórych poglądach człowieka - ten człowiek nie jest wart Twego zaangażowania...
Witaj moimi zdanie jeśli ktoś kogoś kocha to nic nie jest w stanie tego zniszczyć. Po prostu porozmawiajcie szczerze. Zapytaj jakie on am racje i wtedy będziesz wiedziała na czym stoisz.Powodzenia.
McKarina79, z całym szacunkiem, ale... Ale to nazbyt piekne by było. Owszem, po osobach dojrzałych, dorosłych i szczerych wypada oczekiwać, iż taka "szczera" rozmowa da efekt. Cóż, w miarę już paru przeżytych lat ubywa mi tej ...utopijnej wiary w drugiego człowieka, zwłaszcza w dziedzinach wymagających ostatecznego opowiedzenia się "wte czy we wte".
Autorka z ogromnym prawdopodobieństwem usłyszy parę uspokajających i wymijających tekstów by się "uspokoiła", a cyrk bedzie dalej...
Czego jak czego, ale prawdy, szczerości (bez względu na cenę) po tego typu człowieku (żona odchodzi, ma go gdzieś, po długim czasie wraca jak do siebie - jezu...) spodziewać sie niepodobna.
Niestety...
Wybacz, że sie tak teraz tu wcinam, ale mam prośbę, bo to akurat bardzo mnie zaintrygowało... Jak sama "zrozumiałaś", że "nie ma już czego naprawiać" w odniesieniu do własnego małżeństwa? Na czego podstawie (upraszczam) doszłaś do takich ostatecznych wniosków by zaniechać wszelkich starań ...reanimacyjnych? Wybacz to ...wytrącajace pytanie, ale prosiłbym Cie o odpowiedź.
Wracając do meritum, cóż... Z przykroscia stwierdzam, że Twój luby jest też -niestety - mężczyzna tylko z nazwy, bo tego, co o tej płci decyduje ...jest najwyraźniej pozbawiony.
Jak dla mnie - ale to moje, bardzo radykalnego w niektórych poglądach człowieka - ten człowiek nie jest wart Twego zaangażowania..
Pterodaktyl, walczylam pol roku w domu, potem pol roku po wyprowadzce meza. Ponizalam sie, plakalam, wylam, potrafilam wsiasc pijana do samochodu i jechac do niego, bylam w totalnej rozsypce. A na jakiej podstawie doszlam do takich wnioskow? Moj eks nie chcial dojsc do porozumienia. W pewnym momencie zobaczylam pogarde i nienawisc w jego oczach. I to byla ta wisienka na torcie. Pol roku jeszcze sie zbieralam do kupy, po rozwodzie bylam juz wolna. Do tanga trzeba dwojga, czyz nie? Jak jedna strona nie chce to zeby druga na uszach stawala to i tak nic z tego nie wyjdzie.
Rozne scenariusze sobie wymyslam. I takie ze nie jest wart rowniez. Ale zycie nauczylo mnie nie reagowac raptownie, dlatego chce poczekac na rozwoj wydarzen, jest mi okropnie przykro i jestem w nienajlepszej kondycji emocjonalnej, ale musze sobie to poukladac w glowie bo gdyby okazalo sie ze faktycznie jest tak jak mowisz, to chce sie otrzepac z tego jak najszybciej. Poki co, wciaz mu ufam, jeszcze mnie nie zawiodl.
Jak ja dokładnie wiem o czym piszesz ... Byłam w takim związku ''trójkącie'' przez rok . Ona wkroczyła z buciorami w nasz związek gdy dowiedziała się o nas, on wcześniej 2 lata bez skutku starał się o powrót.
Dzwoniła do mnie , robiła nie czyste zagrania z dzieckiem , itp itd.. w końcu wylądowali w łóżku .
Wybaczyłam, bo bardzo go kocham... ale każda wizyta u dziecka co za tym idzie u niej w domu wywoływała strach, przysięgał,że jej nie kocha,że nie wróci a ona dzwoniła do mnie i mówiła,że nie da mu spokoju .. moja psychika jest zrujnowana
W poniedziałek w rocznicę naszego związku rozstaliśmy się ,gdyż doszło do tego,że prosił mnie abym przeprosiła jego byłą dla świętego spokoju ,gdyż jest matką jego córki i nie zbuduje ze mną związku jeśli będziemy w konflikcie ...oczywiście skończyło się tym,że tego nie zrobiłam więc odszedł ... a ponoć też mnie kochał .
Kochana takie babska nie mają oporów, wstydu .. są do wszystkiego zdolne, a my jesteśmy te drugie ... niestety
Jestem również załamana i nie wiem jak żyć .
Pozdrawiam
A ja bym powiedziała tak.. do tanga trzeba dwojga...
I OK, w obu przypadkach żony zachowują się jak przysłowiowy pies ogrodnika... A jeszcze jak zobaczyły, że jest inna kobieta w "zanadrzu" to dostały szału.. powiem tak, dość typowe..
Ale, przepraszam bardzo, czy Ci obaj panowie są "ubezwłasnowolnieni"??? Jak by nie chcieli mieć bliższych relacji z żonami to by ich po prostu nie mieli..
Sprawy formalne, kontakty w sprawie dziecka... Ale czy jeden musi z nią mieszkać, iść do rodzinki na "imieninki" .. a drugi nie lepszy, czy ona go zgwałciła , że poszedł z nią do łóżka? No to już jest dla mnie nie pojętne.. To już jest zdrada!!!! Powtórzę jeszcze raz.. do tanga trzeba dwojga, i nie wiem co by baba robiła, jakich szantaży używała to gdyby nie chciał to by takich sytuacji po prostu nie było.. to jest proste jak budowa cepa!!! To Ci Panowie mają być lojalni w stosunku do Was a nie ich żony!!!!!
Najlepsze co można zrobić to się "odseparować" i zostawić Panów samych sobie.. To jest niestety dla Was teraz i wyłącznie ich i tylko ich decyzja!!! A jak zatęsknią to może będzie im łatwiej podjąć korzystną dla Was decyzje...
26 2015-06-25 10:56:58 Ostatnio edytowany przez dafne123 (2015-06-25 11:03:15)
Jak ja dokładnie wiem o czym piszesz ... Byłam w takim związku ''trójkącie'' przez rok . Ona wkroczyła z buciorami w nasz związek gdy dowiedziała się o nas, on wcześniej 2 lata bez skutku starał się o powrót.
Dzwoniła do mnie , robiła nie czyste zagrania z dzieckiem , itp itd.. w końcu wylądowali w łóżku .
Wybaczyłam, bo bardzo go kocham... ale każda wizyta u dziecka co za tym idzie u niej w domu wywoływała strach, przysięgał,że jej nie kocha,że nie wróci a ona dzwoniła do mnie i mówiła,że nie da mu spokoju .. moja psychika jest zrujnowana![]()
W poniedziałek w rocznicę naszego związku rozstaliśmy się ,gdyż doszło do tego,że prosił mnie abym przeprosiła jego byłą dla świętego spokoju ,gdyż jest matką jego córki i nie zbuduje ze mną związku jeśli będziemy w konflikcie ...oczywiście skończyło się tym,że tego nie zrobiłam więc odszedł ... a ponoć też mnie kochał .
Kochana takie babska nie mają oporów, wstydu .. są do wszystkiego zdolne, a my jesteśmy te drugie ... niestety
Jestem również załamana i nie wiem jak żyć .
Pozdrawiam
O widze znajomy teskt - matka mojego dziecka- boli jak chol...
Szeroko zakamuflowana manipulacja w wynonaniu byłych to juz chyba norma. Psy ogrodnika, jakie to one biedne, pokrzywdzone przez los... wszytskie sa takie same. Ja dziecko partnera akceptuje w naturalny sposób, natomiast jego byłej nie muszę. Do tego traktowanie siebie i dziecka jako jedną całośc. Nie myślisz o nas, nie przejmujesz się nami, zostawiłes nas. Ugrac coś dzieckiem. Znajome działania. Przejmowanie się dzieckiem przez meczyznę bardzo akceptuję, wręcz nakazane, ale tym jak sobie radzi byla ? A co jak specjalnie sobie nie radzi Współczuję meżczyznom, którzy sa w takiej sytuacji miedzy młotem a kowadłem. Ale trzeba miec jasny umysl i zdawac sobie sprawę co czuje też nowa partnerka. Życie to nie jest piękna bajeczka, żeby wszystcy się kochali i lubili. Też przezylam wielokrotne dzwonienie do dziecka i zapytania jak mała sie czuje. O dziwo jak teraz partnera nie ma, dziecko jest u dziadków ani razu nie zadzwoni. A mała do mamusi wracac nie chce. Takiej sytuacji jak Twoja sobie nie wyobrażam. Albo tworzy się nowy związek, albo się skomli za przeszłością. Ty nie musisz przystawac na wszystko. Masz tworzyc swoja bajkę.
Pogadałam sobie szczerze z paroma osobami, poradziły mi to samo, głowa mi trochę ostygła i zaczęłam analizować fakty.
Zgadzam się z kochanka81, nikt nie jest niewolnikiem w cywilizowanym kraju. Serducho mnie boli, a jakże. Długo rozmawialiśmy przedwczoraj przez telefon, uznaliśmy oboje że nie widzenie się przez jakiś czas i wyjazd na wakacje dobrze nam wszystkim zrobi. Chciałam go zobaczyć choć na chwilę przed wyjazdem, ale jak nie to nie. Obiecaliśmy sobie że będziemy dzwonić do siebie na wakacjach, ale zanim wyjadę, on do mnie zadzwoni. Powiedziałam że poczekam. Ale wczoraj coś mnie podkusiło i wysłałam mu sms-a z prośbą o zadzwonienie, odpowiedział że jest zajęty w tej chwili, no to ja żeby zadzwonił jak będzie mógł bo muszę mu coś powiedzieć. No to on że "myślał że sobie obiecaliśmy". Odpisałam że tak, faktycznie. Ale w tym momencie po raz pierwszy się na niego wkurzyłam. Jak nie to nie, nie będę się prosić. Mam co robić i bez niego. Nie będę tą drugą, nie na to się zapisywałam w tym związku. I nie gapiłam się już jak głupia w telefon, nawet go nie miałam przy sobie, a dzisiaj już nie czekam. Nie, nie odkochałam się, ale uważam że jakby chciał to czas by się znalazł.
Będzie chciał to wróci, nie będzie chciał to nie wróci. Ale jak chce wrócić to musi zakończyć tamto małżeństwo. Ja na razie swoich planów nie zmieniam, życie się toczy, nie szukałam faceta i szukać nie będę, ale czekać też w nieskończoność nie będę. Nie chcę ponownie przeżywać tego matrixa jaki zafundował mi mój eks. Wóz albo przewóz.
Wyjeżdżam we wtorek rano, jeżeli nie zadzwoni do mojego wyjazdu to ja już się kontaktować nie będę, mimo obietnic.
Pogadałam sobie szczerze z paroma osobami, poradziły mi to samo, głowa mi trochę ostygła i zaczęłam analizować fakty.
Zgadzam się z kochanka81, nikt nie jest niewolnikiem w cywilizowanym kraju. Serducho mnie boli, a jakże. Długo rozmawialiśmy przedwczoraj przez telefon, uznaliśmy oboje że nie widzenie się przez jakiś czas i wyjazd na wakacje dobrze nam wszystkim zrobi. Chciałam go zobaczyć choć na chwilę przed wyjazdem, ale jak nie to nie. Obiecaliśmy sobie że będziemy dzwonić do siebie na wakacjach, ale zanim wyjadę, on do mnie zadzwoni. Powiedziałam że poczekam. Ale wczoraj coś mnie podkusiło i wysłałam mu sms-a z prośbą o zadzwonienie, odpowiedział że jest zajęty w tej chwili, no to ja żeby zadzwonił jak będzie mógł bo muszę mu coś powiedzieć. No to on że "myślał że sobie obiecaliśmy". Odpisałam że tak, faktycznie. Ale w tym momencie po raz pierwszy się na niego wkurzyłam. Jak nie to nie, nie będę się prosić. Mam co robić i bez niego. Nie będę tą drugą, nie na to się zapisywałam w tym związku. I nie gapiłam się już jak głupia w telefon, nawet go nie miałam przy sobie, a dzisiaj już nie czekam. Nie, nie odkochałam się, ale uważam że jakby chciał to czas by się znalazł.
Będzie chciał to wróci, nie będzie chciał to nie wróci. Ale jak chce wrócić to musi zakończyć tamto małżeństwo. Ja na razie swoich planów nie zmieniam, życie się toczy, nie szukałam faceta i szukać nie będę, ale czekać też w nieskończoność nie będę. Nie chcę ponownie przeżywać tego matrixa jaki zafundował mi mój eks. Wóz albo przewóz.
Wyjeżdżam we wtorek rano, jeżeli nie zadzwoni do mojego wyjazdu to ja już się kontaktować nie będę, mimo obietnic.
Ivy - życzę siły i konsekwencji.
Wiesz, a gdybyś miała jakiś problem i potrzebowała pomocy ? nie możesz na niego liczyć bo on nie może nawet zadzwonić .. heh- raczej NIE CHCE .
Baw się dobrze na wakacjach ..jesteś piękna , mądra i wolna .. korzystaj z życia
Pamiętaj ! jesteś wartością - nie oddawaj się byle komu i za bezcen !
ivy71 a w jakim wieku sa jego dzieci ?
Dziękuje chceuciekacstad, właśnie jest tak jak mówisz.
Szkoda, po po wielu miesiącach poszukiwań myślałam że znalazłam to co chciałam. Nadal chcę, ale nie zamierzam się zatruwać myślami typu "co on tam z nią robi", wisi mi to. Nie będę tą drugą, nie chcę okrawków. Albo ja albo ona. I niech się cieszy że wygrała, a jak on chce być niewolnikiem to niech sobie będzie, może tak lubi, ale nie ze mną.
Nie, nie spisałam jeszcze tego związku na straty, nadzieja umiera ostatnia, ale on wie że do mnie nie ma powrotów i jeśli się naprawdę i do końca rozstaniemy to koniec. Na razie przygotowuję się mentalnie do zakończenia, a co będzie to będzie.
dafne123, on ma trzech synów, 28, 26 i 22 lata. MOje dzieci mają 22 i 20. Wszystko dorosłe :-)
32 2015-06-25 11:27:33 Ostatnio edytowany przez dafne123 (2015-06-25 11:29:40)
Dżizas wymówka, że dzieci sie od niego odwrócą jest wyjeta z ........ Dzieci będą szcześliwe, jesli on bedzie szcześliwy. Absolutnie nie widzę z jego strony potrzeby kontaktowania się z była. Absolutnie. Tylko cieszyć się z zycia wspólnie i korzystać z dobrodziejstwa wolności
Nie obraź się, ale nie wiem po co w ogóle temat.... dwie dorosle osoby, dzieci, które mają swoje zycia....a jeszcze przejmowanie się byłą ???? Czy on rozmawiał z synami jak oni widzą tę sprawę ? czy tylko opiera się na tym co mówi ich matka ?
Wiem, mój syn mi to niejednokrotnie powtórzył, jego nie obchodzi co i z kim, ważne żebym była szczęśliwa.
Po co w ogóle temat... zakochałam się, po raz pierwszy od wielu lat, po dwudziestu paru latach małżeństwa człowiek zapomina jak to jest być zakochanym i z czym to się wiąże. Powinnam tego nigdy nie zaczynać, wiedząc że nie ma rozwodu. Pozwoliłam sobie dopiero jak zapewniał mnie żarliwie że między nimi nic już nie ma, że on nie chce jej powrotu i że negocjacje rozwodowe się zaczęły. Sama widziałam, dom wystawiony na sprzedaż, mieszkali osobno. Ale jak widać nie odciął pępowiny.
Ich wewnętrzne porachunki mnie nie interesują. Do tej pory chciałam tylko żebyśmy byli szczęśliwi razem, ale widać że mu jakoś mało zależy, bo za słowami nie idą czyny. W tej chwili ja dla siebie jestem najważniejsza.
Jak mnie naprawdę kocha to wróci, a jak nie to pies mu mordę lizał.
34 2015-06-25 11:53:47 Ostatnio edytowany przez dafne123 (2015-06-25 11:56:27)
Tak ivy71 dobrze piszesz, ale prawda jest taka, że mysli myslami a uczucia swoją drogą. Kochac trzeba najpierw siebie. Przez tyle lat malżeństwa człowiek chcąc nie chcąc ulega wpływowi drugiej osoby. Nieprzecięta pępowina ? Ty o niej wiesz i ją widzisz, on niekoniecznie. Bycie empatycznym i wrazliwym na cierpienie innym to co innego niz bycie naiwnym i ulegajacym manipulacji. Na siłe nie sprawisz, że on zrozumie. To jest praca dla niego - Ty jej nie wykonasz - tłumaczac i prosząc. Tylko i wyłacznie szkodzisz sobie. Odetnij się. Czas sprawia, że sprawy staja się bardziej oczywiste.
Oj dafne, na temat kochania siebie to ja już całą bibliotekę wyczytałam. Ciężko nad sobą pracowałam po rozwodzie bo byłam w totalnej rozsypce, ale to normalne przecież. Zakochany człowiek najpierw myśli... no właśnie on nie myśli, wszystko wydaje sie takie proste i przejrzyste, zaduma przychodzi po jakimś czasie. Byłam już od rozwodu w krótkotrwałym związku, ale wyczułam gościa szybko i uciekłam od toksyka. Posiąpiłam nosem kilka godzin i mi całkowicie przeszło.
Teraz jest inaczej, nie mam zamiaru nigdzie uciekać, po prostu zobaczę jak się to wszystko potoczy ale nie będę w miejscu stała rozglądając się nerwowo. Miłość jest piękna a ja kocham siebie najbardziej, potem moje dzieci, potem koty, a cała reszta potem.
Mam bardzo podobnie.. Miłosc jest piekna .. dopiero po 30stce.. dorośle się zakochałam i nie chce rezygnować - nie moge narzekac, kochany człowiek z niego, ale gdyby zaczęlo dziać sie źle, nie bede spokojnie przyglądac się i przyjmowac na siebie odpowiedzialności za blędy innych.
Dużo słońca ivy71 i do przodu
Ivy 71 jak sobie radzisz? Ja mam dzisiaj totalną masakrę ,dziś napisałam mu meila ..dziękując za ten czas za to ,że pokazał mi ,że mogę jeszcze kochać .. tzw list pożegnalny . Oczywiście bez odzewu ,pewnie już jest w jej ramionach . Nie daję rady , Ty pewnie żyjesz jeszcze nadzieją - ja już tej nadziei Nie mam ..
2 tyg temu miałam operację , gdzie on zaraz po przywiezienie z bloku był z naręczą czerwonych róż .. potem się mną opiekował a dziś już go nie ma ,to ból nie do zniesienia
karishmada34, nie radze sobie. Wiem ze jestem silna, ale caly czas mysle, caly czas mi po glowie chodza rozne scenariusze, to jest koszmar. Jednoczesnie czuje pustke i wielki wielki zal. Tak jakbym wygrala wymarzona nagrode na loterii a ktos by mi ja zabral. Tak wlasnie czuje. Moze przesadzam, moze on tam faktycznie juz uklada plan jak sie od niej ostatecznie uwolnic, ale jakos trudno mi w to teraz uwierzyc. Zakladam najgorsze, ciagle majac nadzieje na najlepsze. Nadzieja matka glupich, prawda? Wyslal mi dzisaj smsa z trescia ze on jest OK, chociaz jest bardzo ciezko. Odpisalam ze ciesze sie ze jest ok. Odeslal buzke. To wszystko.
Staram sie nie myslec. Nie wiem jakbym zareagowala jakby dzis do mnie przyjechal. W tej chwili nie chce go widziec.
39 2015-06-26 10:16:48 Ostatnio edytowany przez dafne123 (2015-06-26 10:41:33)
.
40 2015-06-26 12:16:30 Ostatnio edytowany przez ivy71 (2015-06-26 12:42:25)
Jutro minie dwa tygodnie jak się widzieliśmy po raz ostatni. We wtorek powiedział mi że będzie musiał coś z tym zrobić do końca tygodnia. Wczoraj myślałam że zniosę to lepiej. Dzisiaj znowu jestem w dole. Nawet jakbym chciała odejść to nie mogę bo przez telefon powiedzieć komuś to najgorsze świństwo. A ja nie chcę odchodzić. To się do mnie przyplątało kiedy już zadecydowałam że nie szukam miłości, a kiedy sama przyszła, mam ją tak zostawić? Nie będę nic robić na siłę, ale nie zamierzam rezygnować.
Głupia jestem, wiem, przecież nie mam żadnego wpływu na to co się dzieje poza mną. Ale póki się we mnie jeszcze tli to będę czekała. Nie zamierzałam szukac faceta i nie zamierzam więc żadna strata. Zyskać za to moge wiele.
Oczywiście boję się że to wszystko to tylko moja ułuda, że za bardzo się zaangażowałam, że on mnie okłamuje, ale nie chcę w to jeszcze do końca uwierzyć. Jestem głupia, prawda?
Bardzo bym chciała żeby tu wypowiedział się jakiś facet. Panowie, jak to wygląda od męskiej strony?
Tak, to tylko Twoja ułuda i pobożne życzenia.
Tak, on Cie okłamuje i Ty chcesz w te kłamstwa wierzyć.
Nie, głupia nie jesteś ale mrzonki o związku odbierają Ci umiejętność trzeźwej oceny sytuacji.
W mojej ocenie tylko tracisz czas. Usprawiedliwiasz gościa na wszystkie możliwe sposoby, bo tak zapewne jest Tobie łatwiej zaakceptować czas odstawienia na boczny tor. Moim zdaniem tylko Twoje konkretne działanie jest w stanie nakłonić tego człowieka do konkretnych decyzji. Im dłużej będziesz spolegliwa i wyrozumiała, tym dłużej będziecie żyli w trójkącie. Z czasem sama się o tym przekonasz...
To znaczy co? No co mam robić Volver? Ja wiem że to moja decyzja musi być, ale staram się wysłuchać wszystkich opinii. Ile czasu według Ciebie potrzebuje facet żeby zacząć działać? Wiem że muszę mu dać jeszcze te kilka dni, ale potem wakacje, to co, czekać aż wrócimy czy postawić ultimatum przed wyjazdem? I w jednym i w drugim przypadku przerąbane. I co mam powiedzieć? Masz się zdecydować do wtedy i wtedy a jak nie to adieu? Nigdy nie byłam w takiej sytuacji, przeraża mnie to.
Niezależnie od tego, czego się boisz Ivy ... coś będziesz musiała zrobić i postanowić.
Przecież tak jak teraz - nie sposób żyć dalej.
Nie, nie sposób. Nie można być trochę singlem a trochę w związku, zresztą w jakim związku jak przecież on tam teraz jest z nią, a nie ze mną. Jeszcze chwilę pociągnę, co obiecałam to zrobię, ale potem to już nie wiem. Chciałabym żeby ktoś mi dał gotową receptę na wszystko a widzę że się nie da.
To znaczy co? No co mam robić Volver? Ja wiem że to moja decyzja musi być, ale staram się wysłuchać wszystkich opinii. Ile czasu według Ciebie potrzebuje facet żeby zacząć działać? Wiem że muszę mu dać jeszcze te kilka dni, ale potem wakacje, to co, czekać aż wrócimy czy postawić ultimatum przed wyjazdem? I w jednym i w drugim przypadku przerąbane. I co mam powiedzieć? Masz się zdecydować do wtedy i wtedy a jak nie to adieu? Nigdy nie byłam w takiej sytuacji, przeraża mnie to.
Ivy , a dlaczego nie jedziecie razem na wakacje ? Tak zaplanowaliście , że osobno przed pojawieniem się jego żony , czy to decyzja z okazji jej powrotu ?
Wiesz , bo dla mnie to bardzo dziwne, że facet tak deklarował miłość .. a na wakacje jedzie "z kolegami " ..hmm i jeszcze zakaz kontaktów.
Wiesz, czekaj na jego ruch. Tylko że co to da? bo w sumie sms "jestem ok"...to nic. To żaden ruch.
Ty za nim tęsknisz , wpatrujesz się w telefon .. a on ? Gdyby czuł podobnie - to co go powstrzymuje przed kontaktem ? To przecież on jest kreatorem tej sytuacji, to nie ty zakazałaś kontaktu.
Zakochany facet nie milczy, nie spędza weekendu z żona i nie jedzie na samotne wakacje .. on chce być z kobietą którą kocha, bo dla niego kontakt z nią znaczy bardzo wiele ... i nie chce jej zostawiać na pastwę innych panów , którzy mogli by ja mu skraść.
Może on jest tak pewien Ciebie.. że nie musi dbać .
Stań się kobietą o którą trzeba zabiegać.. niedostępną . .poczytaj "dlaczego mężczyźni kochają zołzy".
Ściskam
chceuciekacstad, on sobie te wakacje zaplanował już dawno, kupił sobie nowy motor i jedzie do fabryki do Włoch na taką zorganizowaną imprezę, wiesz, ileś godzin jazdy po torze i nauka jak najwięcej wyciągnąć z tego motoru. A ja wybrałam ten sam termin na samotne wakacje bo co się będę nudziła, myślałam. Jeździliśmy razem na weekendy i było super tak że o te wakacje to ja nie mam żadnego żalu.
Podejrzewam że za tym "zakazem kontaktu" stoi psycholog, przecież on zaczął widzenia z powodu depresji. Nie pytałam, ale pamiętam że jak się rozstawałam ze swoim eksem to mu pani psycholog nakazała takie "ćwiczenie" żeby zobaczyć czy coś do siebie jeszcze czujemy po tygodniu czy dwóch.
No i znowu go usprawiedliwiam...
Naprawdę nie wiem, co powinnaś zrobić. Wiem natomiast, że sama w takiej sytuacji nie kontaktowałbym się już z takim partnerem, co oznacza, że nie odpowiadałabym również na wysyłane przez niego ukradkiem sms-y. Teraz czekałabym wyłącznie na kontakt osobisty i konkretne działanie. Nie byłoby konkretów, nie zawracałabym sobie nim już głowy...
Być może ten pan, to interesujący i wartościowy człowiek. Nie wiem. Nie zmienia to jednak faktu, że ewidentnie nie potrafi emocjonalnie uwolnić się od swojej jeszcze żony, która to przecież go porzuciła. Szkoda życia na szarpaninę. On jest najprawdopodobniej z tych szalenie "wrażliwych", którzy aby nie "krzywdzić" nie potrafią dokonać wyboru, a potem rzucają raz jedną, raz drugą... z tej wielkiej miłości i wrażliwości...
...ewidentnie nie potrafi emocjonalnie uwolnić się od swojej jeszcze żony...On jest najprawdopodobniej z tych szalenie "wrażliwych", którzy aby nie "krzywdzić" nie potrafią dokonać wyboru, a potem rzucają raz jedną, raz drugą... z tej wielkiej miłości i wrażliwości...
Dokładnie...
Widząc to całe "miotanie się" Autorki proponuję zapoznanie sie z tego typu (bo na to wygląda) ...dylematami z tej drugiej strony. Autor tego wątku (http://www.netkobiety.pl/t69484.html) chyba wszystkich piszących mocno irytował... Autorko - poczytaj i sama zobacz...
Ja podtrzymuje swoje wczesniejsze tu słowa, niestety...
Pterodaktyl, poczytalam. Mam nadzieje ze moj nie jest az tak zrypany...
Obiecalismy sobie kontakt przed wakacjami czyli do poniedzialku i ja przynajmniej slowa dotrzymam. Mam wrazenie ze to bedzie decydujaca rozmowa. Oczywiscie bardzo sie obawiam tego co nastapi. Byc moze bede musiala jakis czas "zyc bez powietrza", a potem zapomniec ze to sie w ogole wydarzylo. Popelnilam blad na poczatku. Nigdy juz nie wejde w zadna relacje z facetem bez rozwodu.
Chyba nie powinnaś rozpatrywać tej relacji z perspektywy błędu. Trudno było już na wstępie znajomości zakładać, że facet kłamie. Tutaj ewidentnie widać, że on się ze swoją przeszłością wciąż nie uporał, chociaż może nawet sam tak sądził... Ważne jest tylko, żebyś teraz znalazła w sobie na tyle dużo siły, żeby nie skrzywdzić samej siebie...
51 2015-06-27 09:05:30 Ostatnio edytowany przez Benita143 (2015-06-27 09:06:40)
Przeczytałam wszystkie odpowiedzi i wydaje mi sie, ze ten Pan zamiast starać sie o wasz zwiazek, daje szanse temu małżeństwu. Żaden facet, ktory kocha, nie urwie kontaktu ze swoją kobieta. On pozwala jej wrócić, a od ciebie sie odcina. Mieszka z nia teraz i nie kontaktuje sie z toba, wiec chyba wszystko jasne. Współczuje, ale czas sie otrząsnąć. w dodatku te spotkania z rodzina dla zachowania pozoru... Nie ma co go usprawiedliwiać tylko spójrz na wszystko z boku - poważny facet nie oleje swojej ukochanej, Tymbardziej przez kobietę której nie było 1,5 roku! Krętacz i tyle.
Cóż, gdyby rzeczywiście chodziło mu o to, by dać sobie czas na przemyślenia, na zastanowienie się, co dalej, odciąłby się od wszystkiego. Tymczasem on, z tego co rozumiem, odciął się tylko od Ciebie. A to oznacza, że to nie jest czas na przemyślenia, a czas na próbę ułożenia sobie życia z żoną. Oczywiście nie wie, czy im się uda, bo któż to może wiedzieć po tak długim okresie rozłąki, więc zostawił sobie otwartą furtkę u Ciebie.
Jeśli przechodził depresję, a nie jest to depresja związana z Tobą/przez Ciebie, to znaczy, że zdecydowanie nie uporał się z problemami rozpadu jego związku z żoną.
A że ona go zostawiła... Niezależnie od tego, jak to było naprawdę, od powodów tego faktu, myślę, że żona jest mu w stanie wmówić sporo win. Zauważyłam, że jak kobieta odchodzi, na ogół dość łatwo przychodzi facetowi wzięcie części jeśli nie całości win na siebie za ten fakt.
Oczywiście możesz dać jakiś moment na to, by zdecydował. Nie twierdzę, że on nie ma dla Ciebie żadnych uczuć. Tylko że ja widzę, że on raczej jest teraz w momencie próby odbudowania swojego małżeństwa.
Nie trzymaj zbyt długo otwartej furtki, bo to Cię zniszczy. On będzie przeżywał różne wątpliwości, przeżywał wzloty i upadki, i być może dawał co jakiś czas nadzieję, ale... hmmm... to nie jest w porządku wobec Ciebie.
Nie daj się tak trzymać w roli koła zapasowego na wypadek.
Czy błąd. Na pewno po tylu latach związku trzeba mieć świadomość, że może chcieć powrotu do swojego starego związku. Tym większa na to szansa, gdy to nie on zakończył związek. Bo związałaś się z gościem, którego żona nie chciała z nim być i właśnie nie wiedziałaś, co będzie, gdy zechce. Teraz wiesz.
A Ty myśl o sobie. Na pewno to nie koniec świata i nie powód, by myśleć, że już nic fajnego, nikt fajny na Ciebie nie czeka.
No i nie dotrzymal slowa, skontaktowal sie dzisiaj ze mna. Oczywiscie jak ona byla w pracy. Nie dzwonil tylko przez smsy bo jak twierdzi, gdyby uslyszal moj glos toby sie jeszcze bardziej zalamal. Zapytalam jak wyglada progres w sprawie, odpowiedzial ze nie wie co jej (zonie) w glowie siedzi i co robie we wtorek (!) Zapomnial ze ja we wtorek juz wyjezdzam na wakacje! No dobra, to mu moge wybaczyc bo jest na lekach... Powiedzialam ze ja wiem dokladnie co jej w glowie siedzi i ze odkad wrocili do siebie (specjalnie uzylam tych slow) jest jej latwiej to zrealizowac i ze on po prostu robi to co on sam chce. Na to on ze latwo powiedziec, trudniej zrobic. No i tu nastapila cala litania ode mnie, troche sie pewnie zdziwil bo jeszcze nigdy tak dosadnie mu nic nie powiedzialam. Powiedzialam mu co czuje gdy on spedza czas z nia a ja nawet nie moge zadzwonic gdy potrzebuje, ze ona mi go zabrala i ze ja nie chce zyc w klamstwie. I ze jak mnie kocha tak jak deklaruje to ma cos z tym zrobic i koniec. Na to on ze mam absolutna racje i ze nie moze kontynuowac takiego traktowania mnie (?). Ze ona zwala cala wine na niego, wygaduje na niego do dzieci, do rodziny, do przyjaciol, ze jest nieustepliwa i wstretna. I ze on naprawde myslal ze ona zobaczy prawde, ze jego brak milosci pokaze jej ze sie nie da utrzymac tego malzenstwa. I moja druga litania, ze ja robie dla niego tak wiele, ze jak prosi mnie o chwile cierpliwosci to ja ma, a on robi sobie przerwe ode mnie ale nie od niej. Ze ona go kontroluje i manipuluje i ze go nie winie bo mu dokladnie zrypala mozg przez te wszystkie lata, moze on chce takiej kontroli. Ze z tego co widze to jej nie zalezy na milosci, chce go tak jak chce wszystkie swoje torebki, ze zalezy jej tylko na kasie i posiadaniu faceta do pomocy. Ze osoba ktora kocha nie podnosi reki na druga. Ze wrocila dopiero jak sie dowiedziala ze on ma kogos. Ze czytalam setki historii jak nasza i sama przez to przeszlam i tez sie robilam glupie ruchy jak chcialam zeby mnie ten bydlak, moj eks nie zostawial. Ze chcial damskiego spojrzenia na sprawe wiec niech ma, bo to nie tylko moja opinia. I na koniec slowo ostrzezenia, zeby uwazal jak ta jego dostanie to co chciala bo ludzie sie nie zmieniaja.
Chyba troche go zatkalo. Zapytal czy pracuje w poniedzialek bo chcialby sie spotkac po pracy. Jednak, bo przedtem bylo ze trudno, to sie nie zobaczymy. Ech...
Wiem ze niektorych moze nudzi juz ta historia ale bede ja opisywac bo:
- to ciekawy przypadek socjologiczny
- moze sie komus przydac, tak jak i mnie przydala sie historia z linku ktory zostal wczesniej przytoczony
- chce sie komus wygadac.
Nie wiem co bedzie, na razie jestem zajeta przygotowaniem do wyjazdu, zakupy i tak dalej pochlaniaja mi wiekszosc czasu. Ale zauwazylam ze mam trzezwiejsze spojrzenie na wszystko nie obawiam sie tego co bedzie. Zawsze jest jakies drugie wyjscie, prawda? ;-)
Witam Cie,zapewne nikogo nie nudzi.:)Czy Ty dalej czekasz na niego?Na to,az sobie pouklada sprawy z zona?
55 2015-06-28 00:48:08 Ostatnio edytowany przez pterodaktyl (2015-06-28 00:52:06)
...skontaktowal sie dzisiaj ze mna... jak ona byla w pracy...ona zwala cala wine na niego, wygaduje na niego do dzieci, do rodziny, do przyjaciol, ze jest nieustepliwa i wstretna...Zapytal czy pracuje w poniedzialek bo chcialby sie spotkac po pracy. ...
Zawsze jest jakies drugie wyjscie, prawda? ;-)
Prawda. Zawsze jest jakies wyjście. Pod warunkiem, ze wiemy co jest dla nas wazne...
Ten człowiek albo nie wie, albo wie i własnie to robi... Jesteś dla niego opcją zapasową. Wiesz, aż mi niedobrze jak o nim teraz czytałem... Nie pojmuję, ze tak moze zachowywac sie dorosły człowiek. I jeszcze powoływać sie na dzieci (to juz dorosłe osoby!), na jakieś wygadywanie od zony do rodziny itd... Wybacz, ale to ...bardzo niedojrzała postawa (by nie użyć tu już słów niecenzuralnych) i świadcząca o jego psychice i traktowaniu Ciebie. Napiszę Ci tak: normalny człowiek, mężczyzna, porzucony przez własną żonę, żyjący od ponad roku własnym zyciem, mającym już inna kobietę, z którą wiąże powazniejsze zamiary w sytuacji powrotu "małżonki" - już wracać do przeszłosci nie chce. I zona nie miałaby juz nic do gadania... Ale tak postąpiłby normalny mężczyzna. Tu mamy dziwny (Jak sama widzisz takich dziwnych jest wiecej) przypadek kogoś, kto z Ciebie chyba obecnie chce zrobić kochankę (kontakty pod nieobecność zony, tajne spotkania) z jednoczesnym powrotem do dawnego małżeństwa (dla "maleńkich" dzieci, by nie rozbijać im rodziny , dla rodziny - może dom zyskać w nagrodę). Normalny mężczyzna w opisanej sytuacji za nic miałby po takim czasie powrót zony, za nic ewentualne konsekwencje i opinie całej rodziny i znajomych. Normalny mężczyzna też miałby świadomość, że dzieci są już dorosłymi osobami mającymi już (lub prawie już) własne zycie - zatem nie ma tu usprawiedliwiania kwestią "dzieci opuszczonych".
I najwazniejsze: normalny mężczyzna w takiej sytuacji (opuszczenie przez zonę) albo nie wchodzi w nowe relacje z inną kobietą, albo wchodząc - składa pozew rozwodowy... Tu zostały naruszone wszystkie zasady. Dlatego - jak wczesniej - sugeruję całkowite odcięcie się od takiego człowieka. Wybacz, ale wcale go - jak widzisz - nie znałaś...
Proponowałbym skonczyć całkowicie kontakt z nim: nie pisać i nie dzwonić, nie czytać (kasować od razu) jego wiadomosci a telefonu nie odbierac... Zostawić teraz ruch juz tylko po jego stronie. Ale ruch wymagajacy czegos wiecej niż napisanie smsa z ukrycia... I dać samej sobie (o ile chcesz jeszcze się łudzić) czas na wyjasnienie sytuacji (miesiąc, dwa?) z jego strony. A potem konsekwentne: "żegnam!"
ivy71 Twój partner również szuka pomocy tylko na innym forum.
57 2015-06-28 09:27:05 Ostatnio edytowany przez pterodaktyl (2015-06-28 09:49:31)
ivy71 Twój partner również szuka pomocy tylko na innym forum.
Ciekawe...
Podsuń tu zatem jakies wskazówki by poznać dylematy tamtego "zagubionego" człowieka
Moze byc przecież jedynie jakies podobieństwo sytuacji? Ale jesli nawet - czy to cokolwiek zmienia? Pomocy szukać - bedąc w takiej relacji z partnerem (powrót byłej...) - moze tylko osoba nie mająca wiekszego wpływu na rozwój wydarzeń, czyli Autorka niniejszego watku. I ta pomoc jest jej potrzebna by zrozumieć, ogarnąć to, czego zrozumieć sie nie da.
Wpływ na rozwój sytuacji, moc decyzyjną ma tylko i wyłacznie ten człowiek. Jak widzimy - on ...nie wie. Żenująca postawa. Szuka pomocy? W czym? Ktoś miałby mu powiedzieć co dla niego jest ważniejsze, kogo kocha, która kobietę ...wybrać? Jezu miłosierny... Byłbym w stanie to moze i zrozumieć, gdyby ten dylemat dotykał faceta na poczatku dorosłego zycia (20-25 lat), ale tu mamy do czynienia z kimś wydawać by się mogło - dorosłym i dojrzałym od dawna. Jakiej pomocy szuka? W wątku, który tu wczesniej podsunąłem Autorce dorosły facet tez sie miota i sam nie wie czego chce. Aż dziwne, ze w tamtym watku autor (maciejewskiadam) nie zrobił jakiegos głosowania: kto za powrotem do byłej zony/ kto za nowym związkiem... To straszne, ze dorosli ludzie są tak miałkiej konstrukcji, takie "lelum-polelum" bez charakteru i bez konkretnych decyzji... Jeśli "partner" Autorki przeżywa jakiekolwiek tu dylematy - to tylko jeszcze gorzej.... Bo dowodzi, iż majac wybór:
1. Powrót do zerwanego związku z zoną, która go opusciła (mam przytaczać jej słowa?) i porzuciła małzeństwo półtora roku wczesniej. Do żony, która sprawiała, ze małżeństwo miało znamiona toksycznego i przemocowego (mam przytaczać przykłady?). Obawy o reakcje dzieci (dorośli już ludzie z własnym zyciem...). Wizja "marchewki" - obiecany dom jako nagroda za powrót. Liczenie się z opinią rodziny i znajomych...
2. Konsekwentne układanie sobie zycia z nową, inną, dobrą i kochającą kobietą...
...nie wie co wybrać.
Jeśli ktoś miałby tu jakiekolwiek "dylematy" i decyzji nie umiałby podjąć - to tym gorzej o nim swiadczy i rzuca wyjatkowo nieciekawe światło na jego osobę...
Własciwie to juz staję sie tu monotematyczny - nie ma co rozpisywać się nad postawą tego faceta...
Na początku wątku padła już bardzo trafna opinia, pod którą też sie podpisuję:
...Zdecydowany facet w takiej sytuacji nie ma dylematów.
Nie mieszkają 1,5 roku razem - teoretycznie wieź emocjonalna powinna być zerwana .
dzieci odchowane
Ma inne mieszkanie
On kocha Ciebie ??
Wiec gdzie jest problem ??
Odizoluj sie dla własnego dobra.
smallangel napisał/a:ivy71 Twój partner również szuka pomocy tylko na innym forum.
Ciekawe...
Podsuń tu zatem jakies wskazówki by poznać dylematy tamtego "zagubionego" człowieka
Moze byc przecież jedynie jakies podobieństwo sytuacji? Ale jesli nawet - czy to cokolwiek zmienia? Pomocy szukać - bedąc w takiej relacji z partnerem (powrót byłej...) - moze tylko osoba nie mająca wiekszego wpływu na rozwój wydarzeń, czyli Autorka niniejszego watku. I ta pomoc jest jej potrzebna by zrozumieć, ogarnąć to, czego zrozumieć sie nie da.
Wpływ na rozwój sytuacji, moc decyzyjną ma tylko i wyłacznie ten człowiek. Jak widzimy - on ...nie wie. Żenująca postawa. Szuka pomocy? W czym? Ktoś miałby mu powiedzieć co dla niego jest ważniejsze, kogo kocha, która kobietę ...wybrać? Jezu miłosierny... Byłbym w stanie to moze i zrozumieć, gdyby ten dylemat dotykał faceta na poczatku dorosłego zycia (20-25 lat), ale tu mamy do czynienia z kimś wydawać by się mogło - dorosłym i dojrzałym od dawna. Jakiej pomocy szuka? W wątku, który tu wczesniej podsunąłem Autorce dorosły facet tez sie miota i sam nie wie czego chce. Aż dziwne, ze w tamtym watku autor (maciejewskiadam) nie zrobił jakiegos głosowania: kto za powrotem do byłej zony/ kto za nowym związkiem... To straszne, ze dorosli ludzie są tak miałkiej konstrukcji, takie "lelum-polelum" bez charakteru i bez konkretnych decyzji... Jeśli "partner" Autorki przeżywa jakiekolwiek tu dylematy - to tylko jeszcze gorzej.... Bo dowodzi, iż majac wybór:
1. Powrót do zerwanego związku z zoną, która go opusciła (mam przytaczać jej słowa?) i porzuciła małzeństwo półtora roku wczesniej. Do żony, która sprawiała, ze małżeństwo miało znamiona toksycznego i przemocowego (mam przytaczać przykłady?). Obawy o reakcje dzieci (dorośli już ludzie z własnym zyciem...). Wizja "marchewki" - obiecany dom jako nagroda za powrót. Liczenie się z opinią rodziny i znajomych...
2. Konsekwentne układanie sobie zycia z nową, inną, dobrą i kochającą kobietą...
...nie wie co wybrać.
Jeśli ktoś miałby tu jakiekolwiek "dylematy" i decyzji nie umiałby podjąć - to tym gorzej o nim swiadczy i rzuca wyjatkowo nieciekawe światło na jego osobę...Własciwie to juz staję sie tu monotematyczny - nie ma co rozpisywać się nad postawą tego faceta...
Na początku wątku padła już bardzo trafna opinia, pod którą też sie podpisuję:ryba81 napisał/a:...Zdecydowany facet w takiej sytuacji nie ma dylematów.
Nie mieszkają 1,5 roku razem - teoretycznie wieź emocjonalna powinna być zerwana .
dzieci odchowane
Ma inne mieszkanie
On kocha Ciebie ??
Wiec gdzie jest problem ??
Odizoluj sie dla własnego dobra.
Dla kogoś kogo temat nie dotyczy - są proste rozwiązania.
To jak czarne i białe.
Gdy problem kogoś dotyczy - wszystko staje się inne.
Jeżeli autorka wątku będzie chciała bym wskazała gdzie partner pisze - wskaże.
Dla kogoś kogo temat nie dotyczy - są proste rozwiązania.
To jak czarne i białe. Gdy problem kogoś dotyczy - wszystko staje się inne.
Bo rozwiązanie tego problemu jest obiektywnie proste. Naprawdę
Oczywiście rozumiem wewnętrzne rozdarcie i ból autorki wątku, ale jakie może być sensowne rozwiązanie tego problemu dla kobiety, która nie chce żyć w trójkącie ? Znasz jakieś ? No, można się jeszcze modlić i czekać na cud...
smallangel, dzieki, chyba wiem gdzie on pisal. I masz racje, dla kogos kogo temat nie dotyczy rozwiazania sa proste. Ale nie wszystko jest takie czarno-biale. Ja tez mu powtarzam, wyprowadz sie, nabierzesz dystansu i do niej i do mnie, nie musimy sie spotykac ale pouklada Ci sie troche w glowie i przynajmniej ja bede wiedziala na czym stoje. On chyba uwaza ze ten jego wyjazd na wakacje bedzie takim nabraniem oddechu zeby spojrzec z refleksja na to co sie stalo. A zaraz po jego powrocie ona ma jechac na swoje wakacje z kolezankami, chociaz na poczatku zapowiadala ze chyba nie pojedzie "bo go tak nie zostawi".
Tak ze poki co, nie uwazam sprawy za zamknieta, a po wakacjach zobaczymy.
Powiem Wam dlaczego jestem taka tolerancyjna. Bo jak moj eks sie wyprowadzil to ja za nim ganialam, blagalam, prosilam, chociaz przeciez to ja kazalam mu sie wyprowadzic, przez ponad pol roku wczesniej mieszkalismy w osobnych pokojach i nie rozmawialismy w ogole, ale do rodziny jezdzilismy i na wspolne imprezy, tak ze malo osob sie domyslalo co sie naprawde dzialo. Rodzice dowiedzieli sie dopiero po rozwodzie. Nawet jak juz mieszkalismy osobno to zdarzaly sie wspolne wyjscia na imprezy, czy na przyklad on mnie odbieral i zawozil do domu bo sie upilam. Tak na dobre rozstalismy sie z eksem dopiero kilka miesiecy po rozwodzie, kiedy poszlo o pieniadze. Ale dla swietego spokoju olalam to a z eksem nie rozmawiam, widuje go tylko bardzo sporadycznie, jak teraz na przyklad, przyjezdza zabrac syna gdzies tam i nawet nie wychodzi z samochodu. Dodam ze syn jest dorosly i studiuje wiec jest w domu tylko na wakacje.
Tak ze ja poniekad jestem w stanie zrozumiec to co sie dzieje miedzy M i jego jeszcze malzonka, dlatego daje temu jeszcze czas. Ale przygotowuje sie na to ze jednak nic z tego nie wyjdzie, zeby nie rozpaczac potem za dlugo, a jak okaze sie inaczej to bede szczesliwa po prostu.
Przeczytałam i powiem tak. Wg mnie, tem facet jest bardzo słabym człowiekiem, który po pierwsze- nie wie czego chce, wiec kieruje sie zimna kalkulacja a po drugie, nie chce ponosić żadnych konsekwencji swoich wyborów- dlatego czeka az to wy podejmiecie decyzje za niego.
On sie dostosuje do wyboru jednej z was.
Dla kogoś kogo temat nie dotyczy - są proste rozwiązania.
To jak czarne i białe.
Gdy problem kogoś dotyczy - wszystko staje się inne...
...I masz racje, dla kogos kogo temat nie dotyczy rozwiazania sa proste. Ale nie wszystko jest takie czarno-biale....
...On chyba uwaza ze ten jego wyjazd na wakacje bedzie takim nabraniem oddechu zeby spojrzec z refleksja na to co sie stalo...
...Tak ze ja poniekad jestem w stanie zrozumiec to co sie dzieje miedzy M i jego jeszcze malzonka, dlatego daje temu jeszcze czas. ...
Cóż, "miedzy wierszami" odczytuję to jako zarzut, iz moje (i moim podobne) opinie w tym watku sa tworzone na zasadach "wydaje mi się, ze...". Na szczęście większość tu i w innych wątkach piszacych to ludzie, którzy piszą na podstawie swojego, zyciowego doswiadczenia i refleksji... Pomijam teoretyzujacych "gimnazjalistów" - ale to łatwo wyczuć w wypowiedziach...
Co do mnie, cóż - nie mam 24 lat a dwa razy wiecej. Swoje w zyciu przeżyłem i "z niejednego pieca chleb" juz jadłem. W pewnym sensie byłem w porównywalnej (acz innej) sytuacji swego czasu, gdy rozstałem sie z wieloletnią partnerką (po wielu próbach ratowania zwiazku), a potem związałem z inna kobietą. Miałem cała rodzinę przeciw sobie, traciłem znajomych - "była" miała spora wyobraźnię i czas na "obrabianie" mi tyłka. Spływało to po mnie, bo ja - w przeciwieństwie do partnera Autorki - wiedziałem czego chcę, a czego nie. I to chyba decyduje o tym, czy ktoś ma charakter czy jest "kalesonami" - o płci nie decyduje stosowna adnotacja w dowodzie osobistym...
Wracajac - czas wszystko poukładał, wielu znajomych zrozumiało, iz byli ofiarami manipulacji, rodzina też w końcu zaczęła kojarzyć pewne sprawy... Nie mniej - ja wówczas takich - jak partner Autorki - dylematów nie miałem. Obecnie jestem przed rozwodem (porzucenie małżeństwa przez małzonkę) i nie widzę juz żadnych mozliwosci powrotu, bo rok ponad juz minął od ostatniej rozmowy. Zrobiłem wszystko, by ratować małżeństwo, aczkolwiek powodem była tu "księżniczkowatość" małżonki i syndrom "nieodcietej pępowiny". Odpusciłem wszelkie próby, gdy pojawił sie "doskonały" przyjaciel i konta na portalach randkowych. I powrotu nie chcę. Jednak nie wchodzę w żadne nowe relacje póki tego oficjalnie nie zamknę...
Być moze jestem facetem o zupełnie innej konstrukcji psychicznej, ale ja wiedziałem i wiem, czego chcę, czego nie i co jest dla mnie wazne.
Sumując: moje wyrażane tu opinie to nie konfabulacje i teoretyzowania (bo mnie to nie dotyczy), a konkretna ocena sytuacji i postawy tego faceta dokonana przez ...już troche znającego zycie innego mężczyznę.
Pterodaktyl, az do dzisiaj nie wiedzialam ze jestes mezczyzna. I wlasnie o takie opinie jak Twoja mi chodzi. Wy wszyscy macie racje i ja to naprawde wiem i bardzo Wam dziekuje za zaangazowanie w watku. Biore to wszystko pod uwage, bo otworzyliscie mi na wiele spraw oczy. Niemniej jednak i na tym forum sa historie podobne, gdzie kobieta dala czas i oplacilo sie. Nie twierdze ze moja historia zakonczy sie happy endem (chociaz jak z drugiej strony popatrzec to cokolwiek by sie nie wydarzylo to bedzie happy end w ostatecznym rozrachunku), a raczej jestem sklonna powiedziec w tej chwili ze nie dam rady i rzuce to wszystko w diably, ale to dopiero dwa tygodnie tak naprawde, uwazam ze warto jeszcze chwile zaczekac. Cale zycie postepowalam raptownie, od jakiegos czasu wiem ze nie zawsze warto.
Ale wiem ze jak ktos kocha to zrobi wszystko zeby byc z ukochana osoba. Ja i tak nigdzie nie ide, poczekam. A moze inna milosc czai sie tuz za rogiem tylko jeszcze o niej nie wiem?
64 2015-06-28 13:15:15 Ostatnio edytowany przez horses (2015-06-28 13:17:36)
Ivy,
jak kocha to wróci, bo tu nie ma siły, która mogła by go przed tym powstrzymać.
Musisz tez wziąć pod uwagę, że tak naprawdę to nie masz pewności, jak to ich rozstanie rzeczywiście wyglądało.
Może mieli kontakt, może tak sobie nagrabili, ze musieli od siebie odpocząć, ale w miedzy czasie kontakt był
i powazne rozmowy także.
I malżeństwo także nie wiesz, jakie było, bo czasami te małżeństwa, które wyglądają na zewnątrz kiepsko są nawet udane.
Ponadto spędzili ze sobą prawie 30 lat. To bardzo dużo.
Przykra sprawa, ale musisz poczekać trochę, nie za długo i zobaczyć, jesli oczywiście jeszcze jego chcesz.
Na pewno się zaangażował, ale w jego wieku, po tylu latach to są trudne decyzje, dla tej kobiety również.
ivy71 napisał/a:...skontaktowal sie dzisiaj ze mna... jak ona byla w pracy...ona zwala cala wine na niego, wygaduje na niego do dzieci, do rodziny, do przyjaciol, ze jest nieustepliwa i wstretna...Zapytal czy pracuje w poniedzialek bo chcialby sie spotkac po pracy. ...
Zawsze jest jakies drugie wyjscie, prawda? ;-)Prawda. Zawsze jest jakies wyjście. Pod warunkiem, ze wiemy co jest dla nas wazne...
Ten człowiek albo nie wie, albo wie i własnie to robi... Jesteś dla niego opcją zapasową. Wiesz, aż mi niedobrze jak o nim teraz czytałem... Nie pojmuję, ze tak moze zachowywac sie dorosły człowiek. I jeszcze powoływać sie na dzieci (to juz dorosłe osoby!), na jakieś wygadywanie od zony do rodziny itd... Wybacz, ale to ...bardzo niedojrzała postawa (by nie użyć tu już słów niecenzuralnych) i świadcząca o jego psychice i traktowaniu Ciebie. Napiszę Ci tak: normalny człowiek, mężczyzna, porzucony przez własną żonę, żyjący od ponad roku własnym zyciem, mającym już inna kobietę, z którą wiąże powazniejsze zamiary w sytuacji powrotu "małżonki" - już wracać do przeszłosci nie chce. I zona nie miałaby juz nic do gadania... Ale tak postąpiłby normalny mężczyzna. Tu mamy dziwny (Jak sama widzisz takich dziwnych jest wiecej) przypadek kogoś, kto z Ciebie chyba obecnie chce zrobić kochankę (kontakty pod nieobecność zony, tajne spotkania) z jednoczesnym powrotem do dawnego małżeństwa (dla "maleńkich" dzieci, by nie rozbijać im rodziny, dla rodziny - może dom zyskać w nagrodę). Normalny mężczyzna w opisanej sytuacji za nic miałby po takim czasie powrót zony, za nic ewentualne konsekwencje i opinie całej rodziny i znajomych. Normalny mężczyzna też miałby świadomość, że dzieci są już dorosłymi osobami mającymi już (lub prawie już) własne zycie - zatem nie ma tu usprawiedliwiania kwestią "dzieci opuszczonych".
I najwazniejsze: normalny mężczyzna w takiej sytuacji (opuszczenie przez zonę) albo nie wchodzi w nowe relacje z inną kobietą, albo wchodząc - składa pozew rozwodowy... Tu zostały naruszone wszystkie zasady. Dlatego - jak wczesniej - sugeruję całkowite odcięcie się od takiego człowieka. Wybacz, ale wcale go - jak widzisz - nie znałaś...
Proponowałbym skonczyć całkowicie kontakt z nim: nie pisać i nie dzwonić, nie czytać (kasować od razu) jego wiadomosci a telefonu nie odbierac... Zostawić teraz ruch juz tylko po jego stronie. Ale ruch wymagajacy czegos wiecej niż napisanie smsa z ukrycia... I dać samej sobie (o ile chcesz jeszcze się łudzić) czas na wyjasnienie sytuacji (miesiąc, dwa?) z jego strony. A potem konsekwentne: "żegnam!"
Zgadzam się z Pterodaktyl w 100&!!!!
Co on jeszcze tam robi z żona po tym jak go zostawiła 1,5 roku temu....??
Tłumaczysz go ciągle Ivy!!!
Niesamowite jest to dla mnie jak, że jak czytałam to co napisałaś to jakbym słyszała samą siebie jakiś czas temu!!! Niby każda sytuacja jest inna a tak na prawdę większość "jedzie" według jednego schematu.
Mój też mi powtarzał, że: "jesteś miłością mojego życia", "żadna inna kobieta Ci nie dorówna", "uwierz mi, że ja będę Twoim mężem", a nawet... "moje serduszko bije dla Ciebie i mam nadzieję, że w przyszłości dla naszego maleństwa"!!! Piękne słowa, piękne deklaracje a i tak na prawdę wszystko na tym się skończyło bo jak małżonka zobaczyła że pali jej się grunt pod nogami, że on jej nie chce to zaczęła walczyć.. i było podobnie jak u Ciebie. Zaczął mieć wątpliwości a najlepiej to by było właśnie to gdyby to żona właśnie go zostawiła a nie on ją.. bo to ona wtedy by była tą "złą" a nie on, odpowiedzialność za rozpad małżeństwa spadła by na nią a nie na niego. A tak co on robi.. ucieka przed podjęciem jakieś decyzji, chowa się stąd też te rzadsze kontakty... Ani w jedną ani w drugą...
A najbardziej się wkurzyłam a jednocześnie śmiać mi się chciało jak napisałaś, że on nawet nie zadzwonił tylko smsy wysyłał bo bał się , że się rozklei... Taaa.. a wcześniej to Cię pewnie "zalewał" kontaktem, był on stop do "dyspozycji" i ciągle zainteresowany co u Ciebie.. u mnie właśnie tak było...
Wiesz jak to mówią.. faceta się poznaje nie po tym jak zaczyna tylko po tym jak kończy!!
Trzymaj się!!!!