Witam
Poczytałam trochę wątków z tego forum w temacie alkoholu , jednak chcę założyć swój własny temat i wysłuchać Waszych opinii o tym-są dla mnie bardzo cenne.
W moim domu nigdy nie było problemu z alkoholem. Z moim obecnym partnerem jestem od 12 lat-razem mieszkamy , nie mamy dzieci .Mam 39 lat, on 45
Mieszkam w jego mieszkaniu , pracujemy w jednym dziale w tej samej firmie już wiele lat. Gdy go poznałam w tygodniu z tego co pamiętam wypijał od 2-4 piwek po 0,33l . Odkąd przenieśliśmy się do Pl, zamienił 0,33 na 0,5l i choć wcześniej nie robiłam takich kalkulacji , sama z nim często piłam jedno piwo dziennie , tak przyszedł moment , że się od tego odcięłam i teraz niemal w ogóle nie piję( mam problemy trawienne i stąd taka decyzja) , jednak po kilku miesiącach bez alko , przyzwyczaiłam się i nie mam problemu ,a wręcz nabieram wstrętu do alkoholu -powód picie mojego partnera . Mój partner ma cukrzycę typu 1 od ponad 20 lat , nadciśnienie( bierze leki), za wysoki cholesterol , nadwagę. Szacując pi razy oko wypijał dotąd 25-30 piw tygodniowo , w zimie do tego w weekendy pewną ilość piwa zamienia na wino -zwykle od razu cała butelka +np. 2-3 piwka . Było wiele rozmów , gróźb ,że odejdę , obietnic ze zredukuje , choć wiele razy też mówił , że ja się czepiam , że nie widzi problemu . Sprawa staje coraz bardziej na ostrzu noża , mnie coraz bardziej drazni jego picie , po 3 piwie on już śmierdzi alkoholem , choć nie jest agresywny , nieraz wyciąga jakieś przykre tematy z przeszłości . Ja nie mogę usnąć , jak wiem ,że on siedzi i pije , wkurza mnie dźwięk otwieranej puszki.. do 3 piwa staram się hamować i nic nie mówić , ale przy 4 czy 5 już pękam i zaczyna się awantura. Poza tym on bardzo dba o dom , sprząta ciut więcej niż ja( bo ma obsesje na punkcie porządku) , robi zakupy większe( on ma auto i prawko) czy nieraz gotuje , bo nie odpowiada mu moja kuchnia bezmięsna , więc nie mogę narzekać ,że zaniedbuje dom czy pracę. Jednak jest to duże ALE.. nazywa się alkohol. Kiedyś miałam atak bólu brzucha( po serii kilku niezdiagnozowanych dobrze atakach okazało się ,że to wyrostek i od razu na stół) wezwałam pogotowie bo on był chyba po 4 piwach.. przyjechali i pytają co z nim.. mówię ,że pijany... Ogólnie nie ma dnia bez alkoholu.. dwa razy miał epizody dziwnych bólów w lewym boku.. przeszły i brak diagnozy.. badania krwi i usg oki.. nie pił może coś ponad tydzień.. potem dalej to samo. Jakbym miała podać jakiś schemat picia po batalii ustaleń picia max 2 piwa dziennie to byłoby np.. poniedz 2 piwa.. wtorek 4 piwa.. środa 2 piwa.. czwartek 2-3 piwa.. piątek 5 piw.. Sobota-4 piwa.. niedziela 3 piwa.. ( tłumaczenie ,że weekend to można więcej wypić) Zmagałam się 3 lata temu z depresją , teraz z nerwicą , wciąż mam problemy ze zdrowiem , masa badań i niewiadomo co.. oprócz refluksu i prawdopodobnie jelita drażliwego ( choć nie zgadzam się w pełni z tą diagnozą , lecz coś w tym jest) . Chodzę na terapię , jednak terapeuta mówi ,że nie mam za dużego wpływu by on ograniczył mocno picie..
Niedawno byliśmy na weekend w górach , przed szlakiem 11 rano jedno piwko( ogólnie w domu nie pije szybciej niż 17h -po pracy w tygodniu i niż 13h w weekendy) , potem 2 piwka do obiadu i potem wziął auto by jechać 6km i mówi ,że jak mi się z nim nie podoba jechać to mogę iść na piechotę , w końcu pojechałam , bo blisko. Bywało ,że mieliśmy jechać do centrali 200km dalej następnego dnia o 7 rano i on do 22h piwkował już 4-5 piw i mówię ,że jak nie przestanie to zadzwonię do Prezesa , że z nim nie jadę do centrali bo pije.. podziałało...
Jestem zmęczona , nie wiem już co robić , czy go zostawić? ale szkoda mi wspólnych lat , są też dobre chwile , choć jest ich mniej , jednak użerać się średnio co 3-4 dni o alkohol jest wyczerpujące emocjonalnie. Jak mówię ,że mam tego dość ,on mówi że też ma wiele rzeczy we mnie dość i jakoś musi je znosić , ja mówię czego masz dość? że nie jestem aż tak mega uporządkowana jak Ty? ( nie jestem bałaganiarą) czy ,że nie jem mięsa( co on dość długo mi wyrzucał) a może ,że lubię podróżować i to robię? , a może że z nim nie spię bo chrapnie na maksa ( po 3 miesiącach prób byłam tak wyczerpana ,że zaniedbywałam pracę , dom -więc śpimy osobno) nie wiem co jeszcze bo nie chce powiedzieć Mówi że każda para ma lepsze i gorsze dni.. tyle ,że ja uważam ,że żadna wada w życiu codziennym nie może być stawiana na równi z nałogiem , jako wytłumaczenie picia.. bo on musi znosić moje wady , więc ja jego też. Proszę pomóżcie, z góry dziękuję
Odpusc sobie. Wiem po sobie
On jest alkoholikiem... a Ty jesteś współuzależniona. Jedyne wyjście to odejść dla swojego i jego dobra. Na razie tylko go straszysz, że odejdziesz... a on widzi , że to tylko takie gadanie 3 po 3... zrób to.
Wysokofunkcjonujący alkoholik. Miodzio.
Przykro mówić kobieto, ale on Cię zamienił na browar juz jakiś czas temu. Odejdź od niego. Powiedz, że wrócisz pod warunkiem, że SKUTECZNIE rozpocznie leczenie.
Inaczej - cóż. Lepiej być samej niż z pijakiem w domu (bo jakbym czytała o ex normalnie, z tym, że on zaczął powoli zawalac robotę z powodu piwkowania)
On jest alkoholikiem, a Ty współuzależniona.
Ultimatum - skuteczne leczenie, albo odchodzisz. I musicie się leczyć OBOJE.
On, żeby przestać chlać, a Ty, żeby nauczyć się konsekwencji, szczególnie, gdy chodzi o niego i jego picie.
6 2016-08-25 08:40:10 Ostatnio edytowany przez judyta.77 (2016-08-25 08:44:53)
Sorry źle napisałam , miałam na myśli 2 piwa dziennie , bo 2 w tygodniu to totalna mrzonka , wczoraj mówię , ciekawa jestem jakbyś bez piwa miesiąc wytrzymał .. a on zaczął się śmiać ...Przedwczoraj wypił 5 piw , więc była awantura , wczoraj jedno bo cały dzień się nie odzywałam , ale potem jeszcze przed spaniem wyciągnął MARTINI , mówiąc że to tylko naparstek-nalał do takiej mini szklaneczki , nie wiem ile tam było 100ml? ciut więcej , ale dal mnie wtedy właśnie widziałam , jakie on ma pragnienie alkoholu , że choćby ten " naparstek" jak to nazwał
widzę ,że cały mój poprzedni post się gdzieś skasował w drodze. Dziękuję Wam z odpowiedzi i jeszcze raz napiszę w skrócie. On uważa ,że to ja jestem niedobra , że nie doceniam ,że tyle robi w domu , że pamięta zawsze o urodzinach etc. i nieraz bez okazji kupi mi jakiś drobiazg czy kwiaty , a czepiam się o trochę alkoholu. Więc by nie być taką" jedzą" myślę by ustalić np. 2 piwa dziennie? co o tym myślicie? choć wstępnie mieliśmy taki układ od niedawna to i tak są dni ze wypije 4-5 piw( np. 2 razy w tygodniu) a inne dni te 2 czy 3 piwa- nie ma dnia bez piwa .. i średnio 2 razy w tygodniu jest kłótnia o picie.. bywa ,że częściej. Poza tym on uwielbia krytykować wszystko i wszystkich , nawet obcych ludzi -że źle parkują , że śnieg zamiast skrobaczką ręką odgarniają z auta i różne pierdoły. Jest też cholerykiem , teraz się dość uspokoił , bo ja wiecznie chodziłam roztrzęsiona przez jego wrzaski, trzaskanie drzwiami etc , ale jeszcze bywają , nawet jeśli są do innych osób ale w mojej obecności , dotyka mnie to. Ja nie jestem święta- jestem zbyt pesymistką , wszystkim się przejmuję , nie jestem tak uporządkowana jak on( on jest pedantem do kwadratu) , jednak nie wiem czy tu w grę wchodzi" konkurs wad i zalet" każdego z nas? a może jednak tylko temat picia?
Jeśli pozwolisz mu na 2 piwa dziennie, to zaakceptujesz jego nałóg.
Picie codzienne NIE JEST normalne.
Co chcesz zrobić ustalić mu granice picia ilościowo , które będzie przekraczał czy go zostawić?
mogę Ci niemal na 100% powiedzieć, że będzie popijał po kryjomu.
w tym temacie zgadzam się z Cyngli - umówienie się na dwa piwa dziennie (czy ileś tam) to zaakceptowanie nałogu.
Szczerze nie wiem co chcę zrobić , mój nastrój i nastawienie jest jak mocna sinusoida , nie widzę go jeszcze tak pogrążonego w tym , jednak wiem ,że nie umie wytrzymać nawet dzień bez alkoholu , nawet jeśli miałoby to być 1 piwko tylko...musi być.. Ja jednego dnia jestem szczęśliwa , gdy nie wypije więcej niż 2 piwa.. innego mam totalnego doła i idę ulicą z głową wbitą w ziemię bo on znów wypił za dużo... ogólnie brak mi energii życiowej , mam sporą niedowagę , choć się nie głodzę , pewno stres mnie zjada, co już powiedziało kilka osób..
Problem z terapią polega na tym ,że on jest obcokrajowcem - jego polski nie jest na odpowiednim poziomie na terapię , dwa on nie wierzy w terapeutów .
Nie wiem czy dać sobie jakiś czas np. rok czy on zapanuje nad ilością wypijanego alkoholu? bo poza tym ma też wiele zalet o których pisałam.
Mam wiele do stracenia , pracujemy w jednej firmie - ściśle od siebie współzależymy w pracy , z tym że on ma klientów-co jest bardziej cenne dla pracodawców ,a ja " obrabiam " zlecenia tych klientów .. więc jeśli odejdę , musiałabym pewno od razu zmienić branże , co pewno nie jest najłatwiejsze. Rozważałam też wyprowadzenie się na wynajęty pokój na jakiś czas i dalej pracę z nim by zobaczyć czy on zrozumie jak ważne jest dla mnie ograniczenie jego picia. Pytanie czy w ogóle w tym przypadku to ograniczenie o ile nastąpi to w ogóle jakiś sukces? bo jedna z Was pisze , że byłoby to przyzwolenie na nałóg? jednak jestem pewna ,że całkowita abstynencja to marzenie ściętej głowy.
Mieszkam w jego mieszkaniu , więc tu znów kolejna kwestia.. to ja musiałabym się wyprowadzić , ja zrezygnować z pracy w obecnej firmie.. ja zostać sama ze swoją depresją - kilka lat temu leczyłam się z depresji , 30.12 w zimowy wieczór jak miałam doła i była sama w domu przedawkowałam leki.. lekarz mówił że kilka godzin później byłoby za późno , nie planowałam się zabić , po prostu chciałam zasnąc i przestać myśleć i czuć- był to okres gdy rozstaliśmy się na rok i mieszkałam sama na wynajętym .
Naprawdę jestem w kropce , nie chcę podjąć złej decyzji , bo już drugi raz nie będę miała siły składać tego do kupy jeśli stwierdzę ,że popełniłam błąd odchodząc . Pierwszy raz odeszłam bo nie dogadywaliśmy się , on nie chciał ślubu a wszyscy mnie naciskali.. i dla mnie to też było źródłem niepewności , on ciągle mnie krytykował i krzyczał , aż zakochałam się w innym -niestety sporo starszym i żonatym , ten niestety zrobił mi straszny mętlik w mózgu , na przemian cieszyłam się z nim i ryczałam, nie jadłam , trochę popijałam wówczas-nie aż tak jak mój obecny , był moment ,że ważyłam 39kg i miałam mroczki przed oczami , mój obecny partner mi pomógł , wybaczył , wróciliśmy do siebie , więc też mu trochę zawdzięczam
Nie chcesz odejść to musisz ty iść po pomoc do terapeuty. Jeżeli jest już licytacja między jednym piwem a większą ilością to przesuwasz te granice coraz bardziej dlatego ,że można pić alkohol nikt nie jest święty ale nie codziennie
Możesz mu dać tyle czasu, ile chcesz, ale to nic nie zmieni. On dalej będzie alkoholikiem, a Ty dalej będziesz współuzależniona.
Idź na terapię, na której nauczysz się, że ta zależność TY-ON wcale nie musi trwać, bo żadnego szczęścia, miłości ani poczucia bezpieczeństwa Ci nie daje.
Jedno jest pewne - jeśli nic nie zrobisz, to będzie coraz gorzej.
miałam na myśli 2 piwa dziennie , bo 2 w tygodniu to totalna mrzonka , wczoraj mówię , ciekawa jestem jakbyś bez piwa miesiąc wytrzymał .. a on zaczął się śmiać ...Przedwczoraj wypił 5 piw , więc była awantura , wczoraj jedno bo cały dzień się nie odzywałam , ale potem jeszcze przed spaniem wyciągnął MARTINI , mówiąc że to tylko naparstek-nalał do takiej mini szklaneczki , nie wiem ile tam było 100ml? ciut więcej , ale dal mnie wtedy właśnie widziałam , jakie on ma pragnienie alkoholu , że choćby ten " naparstek" jak to nazwał
może liczby Ci dadzą do myślenia
2 x Piwo 500ml( 5 %) = 50ml alkoholu
ten naparstek 100 ml, to to samo praktycznie co to zagubione piwo
dzienna dawka ta minimalna, żeby samopoczucie było, relaks po pracy, żeby "Focha" nie mieć , to 50 ml alkoholu
50ml dziennie x 365 dni, masz ponad 18 litrów alkoholu rocznie
przy średniej spożycia w Polsce 12,5 l, gdzie przynależność do czołówki abstynenckiej w Europie Nie zagraża, masz już średnią krajową przekroczoną
weź pod uwagę, że to przy optymistycznym założeniu, jest liczone
dwa piwa dziennie to 365 litrów żółtego napoju rocznie, licząc po kwocie 2 pln za browar, masz ponad 7000 pln wlane w organizm, dla lepszego :d "funkcjonowania"
to za to już można prezent sobie z rodziną, raczej zafundować
zamiast jakiejś drobnicy
ale jak sobie przyjemności dla ciała nie robić, jak się ciężko pracuje, zastanawiam się czy odczucie cięzkiej pracy jest bo jest ciężka, czy trzeba jakoś się oszukać, żeby był powód żeby ciapnąć 2 browki
Miłego Dnia
dwa piwa dziennie to 365 litrów żółtego napoju rocznie, licząc po kwocie 2 pln za browar, masz ponad 7000 pln wlane w organizm, dla lepszego :d "funkcjonowania"
Czytam i jakoś nie mogę ogarnąć tego wyliczenia panie matematyk.
2 piwa dziennie przez 365 dni to 730 piw w rok. Przyjmując że butelka piwka kosztuje średnio 3zł to daje nam kwotę ~2200zł.
Generalnie dla mnie facet przesadza jeżeli chodzi o picie i prowadzenie samochodu, takie rzeczy jak opisała autorka w pierwszym poście są niedopuszczalne - wypił 3-4 piwa i wsiada za kółko i jedzie 6km?
Wypicie średnio 2 piw dziennie przez cały rok to nie jest żaden alkoholizm, inaczej wokół mnie znajdowali by się sami alkoholicy - wliczając oczywiście też pewnie mnie (chociaż obecnie to mozę już nie ale wcześniej to na pewno)
Facet pod względem jego charakterystyki przypomina mi mojego ojca. Obaj zawsze dużo pracowali ale też lubili sobie wypić. I zawsze kobita w domu denerwowała się jak widzi otwierane piwko heh.
Dla mnie alkoholik to taki który wpada od czasu do czasu w cug na 3tyg. Wtedy nic go nie interesuje, tylko aby wypić tyle aby się nawalić i tak dzień w dzień - często leżąc na krawężnikach ulicy. Ja znam też takie przypadki, ostatnio mój dobry sąsiad się znowu uaktywnił i przez 3tyg. "walił" a trzeba powiedzieć, że on typowym menelem nie jest bo potrafi kosić niezły hajs ale w tym czasie wyglądał jak siedem nieszczęść. Sam mu w sumie ze dwa razy skoczyłem do sklepu po kilka piw (i też inni znajomi) bo szkoda gościa aby gdzieś szedł sam - był już przypadek że go pierdyknął samochód jak wyszedł po alkohol. Jego "załatwiło" częste picie wódeczki do obiadku z jego ojcem a nie żadne piwo które też lubi.
Dlatego śmieję się z tych wszystkich ocen że jak ktoś wypija 2 piwa dziennie to jest alkoholikiem i ma problem.
Jeżeli bardzo to przeszkadza to nie ma dla autorki innego wyjścia jak rozstać się z tym facetem, jego się nie zmieni a nawet jeżeli tak to rzekoma zmiana była by pod ostrym rygorem i pewnie w końcu by i tak nie wytrzymał - on lubi się napić i w normlanym funkcjonowaniu (z jednym wyjątkiem) nie przeszkadza mu to w życiu
Dla mnie alkoholik to taki który wpada od czasu do czasu w cug na 3tyg.
Na szczęście, tylko dla Ciebie.
17 2016-08-25 14:03:38 Ostatnio edytowany przez Amethis (2016-08-25 14:06:22)
Amethis napisał/a:dwa piwa dziennie to 365 litrów żółtego napoju rocznie, licząc po kwocie 2 pln za browar, masz ponad 7000 pln wlane w organizm, dla lepszego :d "funkcjonowania"
Czytam i jakoś nie mogę ogarnąć tego wyliczenia panie matematyk.
cały tydzień w "cyferkach siedzę" widzę już bokiem w czwartek wychodzą
inaczej wokół mnie znajdowali by się sami alkoholicy
porównywanie się jest niebezpiecznym narzędziem , co by było jakby się okazało że jednak, tak jest
Dlatego śmieję się z tych wszystkich ocen że jak ktoś wypija 2 piwa dziennie to jest alkoholikiem i ma problem.
cały paradoks w tym, że na samym końcu świadomość że się ma problem przychodzi,
po drodze cała "okolica" ma problem,
to jest problemem numer jeden, wszyscy mają problem, ale JA go nie mam , ja go nie widzę
ja biedny po robocie, przecież znam tylko jeden sposób na relaks po pracy, zmaltretować "beretkę", 2 piwka dają "relaks" czyli wpływ mają, nie pije przecież dlatego żeby wpływu nie doświadczać, bo inaczej bym nie pił, jak się ma pragnienie można wody się napić
każdy robi co uważa za stosowne, co np rodzice wpoili, i co sam utrwalam
więc jak ktoś chce np całe życie, spędzić z dwoma piwkami, dzień w dzień, nie mam nic przeciwko, korzystam z tego samej "wolnej woli", wybieram
natomiast jeśli takie "postępowanie", jest sposobem na życie, to gratuluje na chwilę obecną życia, albo wielu żyć, albo wyobrażenia że życie trwa wiecznie, generalnie egoizmu
często z tej perspektywy, horyzonty są dużo szersze "na życie" niż realne życie
nie widzę tak naprawdę różnicy, między dzień w dzień, a raz na jakiś czas konkretniej,
także nie pośmieje się zbytnio
nie wspominasz o wielu sprawach które są w tle, sam alkohol to jest nic, przy tym
Facet jest alkoholikiem, bez dwóch zdan. Już nawet nie o to chodzi ILE on thego piwa codziennie wypija, ale o to, ze pic je MUSI. Bo jak nie ma alko to nie potrafi się wyluzować, wszystko go drazni, nie ma relaksu. Zreszta ma on tez klasyczne objawy deprecjonowania swojego nalogu ("to tylko dwa piwka", "wszyscy tak robia") i brniecia w niego pomimo tego, ze psuje to jego relacje w domu. On woli się klocic z partnerka niż odstawić browar. Jasno widać, co u niego stoi na pierwszym miejscu.
Kompletnie mylnym jest zalozenie, ze alkoholik to tylko brudny menel, lezacy na poboczu, który leje w siebie wino marki wino albo denaturat. Alkoholikiem jest także ten zadbany pan z teczka, wyrabiający tysiące w korpo, który NIGDY nie potrafi przejść obojętnie nad drinkiem. Bo alkoholizm nie mierzy się tym co kto pije i na co go stać, lecz tym, ze nad piciem nie ma kontroli. W momencie kiedy jest piwo, pan musi wypic piwo. A jak wypije jedno, to ida następne az do uchlania się. I zawsze sa wymówki po to, żeby pic: bo jest zmeczony, bo celebruje, bo mu dobrze, bo mu zle, bo jest wkurzony...
Czlowiek, który alkoholikiem nie jest, nie czyni z trunku glownego punktu swojego dnia, ani wkolo niego nie kreci się mu zycie.
On-WuWuA-83 napisał/a:Dla mnie alkoholik to taki który wpada od czasu do czasu w cug na 3tyg.
Na szczęście, tylko dla Ciebie.
Ciekawa jestem co byś ON -WuWuA napisał gdybyśmy to my kobiety piły codziennie po 2- 3 piwa bo sprzątamy w domu, bo robimy wtedy obiad i jeszcze tam inne ważne rzeczy ( przecież po ciężkiej pracy się należy) a weekend byłby gril picie i niedziela do obiadu i po obiadku to by nie był alkoholizm ?Autorki partner pije codziennie mniejsze ilości ale pije
Masz faceta alkoholika, sama jesteś współuzależniona, masz depresję, nerwicę które się pogłębiają a nieudany związek tylko to wszystko kumuluje. Nie uważasz, że czas zrobić coś dobrego dla samej siebie? Odejść i popracować nad samą sobą, tak żeby ułożyć sobie życie. Twój facet to alkoholik, nieodpowiedzialny mający cukrzycę, nadwagę co świadczy dodatkowo o tym, że nie dba o swoje zdrowie. Do tego wsiada za kółko po alkoholu. Naprawdę uważasz, że ustalenie z nim dopuszczalnej dziennej dawki alkoholu to rozwiązanie? Odejdź od niego i ratuj resztki swojego zdrowia..
Dla mnie alkoholik to taki który wpada od czasu do czasu w cug na 3tyg. Wtedy nic go nie interesuje, tylko aby wypić tyle aby się nawalić i tak dzień w dzień - często leżąc na krawężnikach ulicy. Ja znam też takie przypadki, ostatnio mój dobry sąsiad się znowu uaktywnił i przez 3tyg. "walił" a trzeba powiedzieć, że on typowym menelem nie jest bo potrafi kosić niezły hajs ale w tym czasie wyglądał jak siedem nieszczęść.
Typowe samookłamywanie się ochłapuska! Faktem jest, że to alkohol właśnie za Ciebie to mówi! Wmawia Ci, że Ty planujesz swój alkoholizm po 2 piwka i masz nad nim kontrolę. No śmiech na sali! Taaaa... zaplanuje sobie taki alko-goguś kiedy i ile w mordę będzie piwo lał... Nie dorabiaj ideologi do zwykłego alkoholizmu. Idź na mitting AA i powiedz to tym ludziom Już widzę ich uśmiech politowania nad Tobą
coś w stylu :
... ma Pan prawo do adwokata, a wszystko co Pan powie może być wykorzystane przeciwko Panu
Dziękuję Wam wszystkim za porady, wczoraj byłam na swojej zwykłej terapii i mój terapeuta umówi mnie do kolegi z tego samego ośrodka , który się specjalizuje w uzależnieniach by lepiej ocenił moją sytuację i jak powinnam działać.
Po prostu widzę , że ciągłe kłotnie nic nie dają , a wyniszczają mnie psychicznie , od kilku dni boli mnie lewa ręką , mimo ,że akurat ja mam niskie ciśnienie , nerwy odbijają mi się na zoładku i jelitach ogolnie.
Zrozumiałam ,że gadanie to grochem o ścianę i nie mam co liczyć ,że on nagle sam się zmieni od mojego gadania.. wczoraj wypił 3 piwka.. i mówi, że jeszcze by się napił jedno albo Martini , ale nie będzie już pił by mnie nie złościć. Od 19.08 czyli tydzień wypił 19.5 piwa +100ml Martini.. i to stąd że ja wiecznie się czepiałam i kontrolowałam , inaczej pewno byłoby więcej...
Liczę ,że terapeuta od uzależnień jeszcze lepiej mnie pokieruje , a Wasze posty traktuję jako drogowskaz i przede wszystkim obiektywną ocenę sytuacji , bo ja nieraz z tym mam problem.. bo przecież tyle robi w domu, potrafi być czuły , spędzać ze mną mile weekend w górach( ON TWIERDZI , ŻE JA TEGO WSZYSTKIEGO NIE DOCENIAM, SKORO CZEPIAM SIĘ O TO PIWKO.. A ON CHOĆ TYLE MA Z ŻYCIA.. ) .. jednak piwko mu wiecznie towarzyszy.. czy po górskim szlaku czy przy tym jak on gotuje.. a ja tylko tłumię w sobie złość i bezradność i dojrzewam do tego by wprowadzić zmiany w życiu... dziękuję Wam wszystkim
Mogę wiedzieć na co Cię kieruję ten terapeuta? daje Ci rady jak wytrzymać z partnerem alkoholikiem czy wdraża Cię do tego ,żebyś go w końcu zostawiła?
mój obecny terapeuta , mówi ,że nie na tym polega terapia by on mi powiedział co mam robić , ale za pomocą rozmów z nim , mam sama dojść do potrzeby zmian , jeśli dana sytuacja mi przeszkadza. Mówiłam mu jednak ,że chciałabym jakoś bardziej wpłynąć by mój partner przestał tyle pić, bo niestety większość sesji to moje narzekanie na obecną sytuacje , więc nie zbyt mogę się posunąć naprzód. Mój partner poza piciem jak pisałam jest dobrym człowiekiem , jednak ja nie chcę się spalać resztę życia kłócąc się o alkohol.
Konsultacja z drugim terapeutą od uzależnień ma rzucić więcej światła do tej sprawy , bo ten drugi zajmuje się tylko uzależnieniami.
Obecnemu partnerowi zawdzięczam mocno to ,że wyciągnął mnie z bagna emocjonalnego w jakie wpakował mnie były kochanek - z obecnym partnerem miałam rok przerwy w związku od 09.2012 do 09.2013 , gdy to go zdradziłam i w sumie rok niemal miałam romans za jego plecami , aż w końcu się wyprowadziłam. BYł to bardziej romans emocjonalny niż seks0tego było mało- bo kochanek mieszkał 2 tys km ode mnie z hakiem...Romans mi się przydarzył bo nie rozumiałam się z partnerem , on nie chciał ślubu , stale mnie o coś krytykował oraz często na mnie krzyczał , aż w końcu wpadłam w ramiona innego bo wydawało mi się ,że choć mnie rozumie ,a wpadłam w jeszcze gorsze bagno( okazał się psychopatą)
Dlatego właśnie chcę dokładniej zbadac sytuację , także u specjalisty czy w klubie AL anon zanim podejmę jakieś drastaryczne kroki ,choć wczoraj pomyślałam np. o wyprowadzeniu się na razie , ale dalszej pracy z nim w jednym biurze , by nie równać z ziemią całego swojego życia od razu, bo mogłabym tego nie udźwignąć .Ważne że zaczynam przeglądać na oczy i rozsądniej myśleć o tym wszystkim i zagrożeniach na przyszłość wynikających z jego picia..
Powodzenia i konsekwencji życzę w zmianie swojego życia bo zmiany muszą być i to bardzo duże.Tu nie pomorze ograniczenie alkoholu.
Judyta bardzo dobrze, że terapeuta skierował Cię do specjalisty od uzależnień. Korzystaj z tego, masz fachowe wsparcie a to już ogromna pomoc. Problem istnieje, Ty go sobie nie wymyślasz, a facet jest uzależniony. Tobie też pomoc jest potrzebna - musisz wyjść z tego dołka psychicznego. No i zobacz jak Twoje życie i nastrój są uzależnione od jego picia - Ty nawet precyzyjnie określasz ile on pije. Potrzebna Ci pomoc i cieszę się, że sięgasz po wsparcie. Życzę Ci naprawdę dużo siły i powodzenia :*
mój obecny terapeuta , mówi ,że nie na tym polega terapia by on mi powiedział co mam robić , ale za pomocą rozmów z nim , mam sama dojść do potrzeby zmian , jeśli dana sytuacja mi przeszkadza.
więc działaj, pamiętaj tylko że naprawiać trzeba "siebie" nie sytuacje
jak dobrze to rozpracujesz, przeszkadzające sytuacje nie będą miały miejsca
Czekam na termin do terapeuty uzależnień , wiem tylko ,że ktoś w tym tygodniu z ośrodka do mnie zadzwoni , już się nie mogę doczekać.
Spędziłam dość fajny weekend w górach w towarzystwie partnera, za 2 dni przeszliśmy 40km szlakami , pił tylko wieczorem po 2-2,5 piwa w te dni -każdego dnia taka dawka.
Jednak wracając do domu w niedziele , zakupił 48 puszek , każda po 0,5litra , jako że lubi czeskie piwo. .nie umiałam opanować " wrogiego" spojrzenia , czuję ,że się dystansuję emocjonalnie od niego.. on sam stwierdził że jestem jakas dziwna.. że mało mówię , mniej czuła jestem etc.. a ja wciąż myślę i czuję się spięta.
48 PUSZEK =24 LITRY PIWA.. NA ILE TO MU STARCZY? BO ZAKLADAM ,ŻE NIE DŁUŻEJ NIZ 2 TYGODNIE.
w UBIEGŁY PIĄTEK JAK znów weszłam na temat jego picia.. on tylko mówi ze jak mi się nie podoba , to wiem co mam zrobić ... ( czytaj odejść choć nie mowi tego wprost) . Jednak wciąż podkresla jaki to on jest dobry poza tym piciem i ze to ja się czepiam.. na razie się dystansuje bo czuje się wciąż spięta i zbyt myslaca o tym ile on wypije dziś , jutro etc
Spędziłam dość fajny weekend w górach w towarzystwie partnera, za 2 dni przeszliśmy 40km szlakami , pił tylko wieczorem po 2-2,5 piwa w te dni -każdego dnia taka dawka.
Czy weekend może być fajny jeżeli ten alkohol ciągle jest. Twój partner nawet nie stara się go ograniczyć dla chociażby świętego spokoju, wręcz każe Ci odejść jak Ci nie pasuje. Z pomocą terapeuty lub bez dojrzej w końcu do myśli zostawienia go. Sama widzisz jak to Cię niszczy , jak obliczasz i kalkulujesz ten alkohol, pewnie się zastawiasz ile dziś a ile jutro wypije, czy będzie kłótnia czy nie. Po co Ci to ciągle?
31 2016-08-29 14:25:58 Ostatnio edytowany przez Amethis (2016-08-29 14:30:27)
on tylko mówi ze jak mi się nie podoba , to wiem co mam zrobić ... ( czytaj odejść choć nie mowi tego wprost)
to jest zwykła manipulacja i gra słów, ma spowodować żebyś zmiękła, żebyś sama walczyła ze sobą, wpędzanie w poczucie winy, umniejszanie poczucia wartości
gość nie ma jaj żeby powiedzieć wprost
z drugiej strony jest pozytywna strona tej sytuacji, możesz robić co uważasz za stosowne , masz przyzwolenie, jakby się bawić w ta grę, na jego warunkach
w sensie działania, więc można iść na terapię, do psychoterapeuty, olać w domu pewne sprawy, żeby było sprawiedliwie
jak się taką moc decyzyjną dostaje w imię sprawiedliwości i równouprawnienia
judyta.77 napisał/a:on tylko mówi ze jak mi się nie podoba , to wiem co mam zrobić ... ( czytaj odejść choć nie mowi tego wprost)
to jest zwykła manipulacja i gra słów, ma spowodować żebyś zmiękła, żebyś sama walczyła ze sobą, wpędzanie w poczucie winy, umniejszanie poczucia wartości
gość nie ma jaj żeby powiedzieć wprost
z drugiej strony jest pozytywna strona tej sytuacji, możesz robić co uważasz za stosowne
, masz przyzwolenie, jakby się bawić w ta grę, na jego warunkach
w sensie działania, więc można iść na terapię, do psychoterapeuty, olać w domu pewne sprawy, żeby było sprawiedliwiejak się taką moc decyzyjną dostaje w imię sprawiedliwości i równouprawnienia
Mozna tez nie brac udzialu w tej grze i po prostu odejsc
Nie wiem co w końcu zrobię , jest mI ciężko na dusz , czasem czuję się winna, że może go nie doceniam jak tyle robi w domu etc .
Jednak jego picie powoduje , że mi coraz mocniej się zawiązują usta i przestaje rozmawiać z nim. Czuję się strasznie spięta bo wiem ,że przez moje milczenie też może wybuchnąć awantura , ale jak mi ma się w chcieć gadać , jak on wczoraj kupił naraz 48 piw? to chyba jego dotąd największy zakup jednorazowy..
Jak proszę by ograniczył , on że nie zamierza ograniczyć picia.. albo mówi że raz ograniczy , innym razem NIE , zależnie od jego ochoty. Mi ciężko si skupić na jakimś moim rozwoju , bo za często popadam w dołki , dziś pójdę się pomodlić do kościoła , choć ostatnimi laty rzadko tam zaglądam.. ale dziś czuję potrzebę , nieraz w domu modlę się w ciszy by znalazł się jakiś mniej bolesny sposób wyjścia z tego problemu . Najgorsze to jest że on nie widzi problemu a to ja jestem taka CZEPLIWA...
Amethis napisał/a:judyta.77 napisał/a:on tylko mówi ze jak mi się nie podoba , to wiem co mam zrobić ... ( czytaj odejść choć nie mowi tego wprost)
to jest zwykła manipulacja i gra słów, ma spowodować żebyś zmiękła, żebyś sama walczyła ze sobą, wpędzanie w poczucie winy, umniejszanie poczucia wartości
gość nie ma jaj żeby powiedzieć wprost
z drugiej strony jest pozytywna strona tej sytuacji, możesz robić co uważasz za stosowne
, masz przyzwolenie, jakby się bawić w ta grę, na jego warunkach
w sensie działania, więc można iść na terapię, do psychoterapeuty, olać w domu pewne sprawy, żeby było sprawiedliwiejak się taką moc decyzyjną dostaje w imię sprawiedliwości i równouprawnienia
Mozna tez nie brac udzialu w tej grze i po prostu odejsc
"możesz robić co uważasz za stosowne , masz przyzwolenie"
Z jego perspektywy jetesmy właśnie czepliwą i upirdliwą babą. On nie widzi nic złego w tym co robi. A co jeśli on do końca życia będzie tak pił?
Jak jest sens w ym żebyś 3 razy w tygodniu o tym gadał skoro nic się jie zmienia?
48 piw a Ty się jeszcze dziewczyno zastanawiasz?? to alkoholik. A Ty sie pomódl, pakuj i lepiej uciekaj zanim całkiem Cię zniszczy