Związek - między wolnością a uwięzieniem gdzie granica?? - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Związek - między wolnością a uwięzieniem gdzie granica??

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 16 ]

1

Temat: Związek - między wolnością a uwięzieniem gdzie granica??

Jestem świeżo po zakończeniu 1,5 letniego toksycznego związku. W pewnym momencie zadecydowałam, że nie umiem tak dłużej żyć. W tym czasie zrobiłam spory rachunek sumienia, wiem, że dolegał mi syndrom "kochania za bardzo" i zrobiłam na prawdę wiele, by to wyeliminować. Chciałabym wyciągnąć wnioski na przyszłość i proszę o radę.

Do sedna:

Wiecznie się kłóciliśmy o kwestię spędzania ze sobą czasu. Mój ex nie ukrywał, że ma problem z bliskością . Starał się ograniczać ilość spędzanego czasu do 1x w tygodniu. Mi taki układ nie pasował, bo czułam się jak "czasoumilacz" i nikt więcej. Przychodził do wynajętego przeze mnie mieszkania, nawet na noc nie chciał zostawać. Później po wielu perypetiach udało mi się "wywalczyć" (bo inaczej to trudno nazwać) spotkania około 2 razy w tygodniu. Lecz czułam pewien niedosyt. W tamtym okresie on nie pracował (ma 33 lata) bardzo długo mimo to nie miał nigdy czasu. Później,gdy po ponad roku ją znalazł, mimo obietnic, zrobił się jeszcze bardziej zajęty wieczorami i w weekendy - nie pracą, tylko kumplami, imprezami, sportem i tp. Miesiąc przed rozstaniem oznajmił mi, że od teraz 6 wieczorów w tyg ma zajęte, bo sobie tak ustalił zajęcia. Czułam się totalnie zaniedbywana, mówiłam o tym wprost, szczerze. Nic to nie dało, bo było tylko gorzej. Doszło do tego, że po sprzeczce z błahych powodów nie widzieliśmy się ze 2 tygodnie, później tydzień ok i tak w kółko.

Znowu mi napisał na dniach "związek to nie więzienie. Dla mnie związek to gdy każdy ma swoje życie i swoje sprawy i spotykają siebie na swojej drodze i spędzają czas gdy chcą i mogą. Że nie trzeba wszystkiego robić razem, być ze sobą 24/7". To,co on mi powtarza od tylu miesięcy wciąż mnie szokuje. Już wyjaśniam:

Kiedyś przyznaję jak na spowiedzi (gdy miałam jeszcze te 17-18 lat) potrafiłam być wobec partnera bardzo zaborcza. Wręcz próbowałam go kontrolować. Ale zdałam sobie sprawę, że popełniłam ogromny błąd.
W tym związku sama też dla siebie stworzyłam swoją własną przestrzeń mam pracę, studia, przyjaciół (choć niewiele), podróże, pasję, chodzę na sport 3-4 razy w tygodniu, lubię spędzać czas aktywnie. Dużo też czasu spędzam ze swoją rodziną. Powtarzałam od tylu miesięcy "że ja nie chcę byśmy spędzali czas codziennie razem! Ale propozycję by spędzić razem np. od soboty po niedzielę (całą) on odbierał właśnie tak, że chcę go uwięzić. Tak samo odbierał jak zamach na jego wolność, że zaproponowałam byśmy razem kiedyś poszli do jego znajomych (przecież nie ciągle, tylko raz na jakiś czas), że nic by się nie stało gdybyśmy razem poszli na imprezę (tak to ciągle chodził sam we własnym towarzystwie). Proponowałam też wspólny kurs tańca (sam mówił, że chciał od dawna chodzić na akurat te).

Chodzi o to, że jakiekolwiek propozycję z mojej strony "chodź zróbmy to razem" odbierał w dziwny sposób "od teraz będziesz musiał zawsze to ze mną robić i tylko ze mną". Chociaż jasno i wyraźnie na wszelkie możliwe sposoby i mówiłam i pisałam, że źle mnie rozumie, że nie o to mi chodzi. Ja chciałam by chociażby część świąt, wolnych dni kalendarzowych, majówek, urlopu spędzić razem. On takiej potrzeby absolutnie nie czuł, spędzaliśmy wszystko raczej osobno. Owszem umiałam sobie zorganizować czas, ale czy o to chodzi w związku by ciągle czuć się jak singiel?:/

Teraz po rozstaniu mój problem polega na tym, że dałam sobie wmówić, że to ze mną jest coś nie tak, że chcę tych wszystkich rzeczy, że z żadną ze swoich byłych (a miał ich, miał) nie miał takich problemów, że nikt nie stawiał mu takich pretensji i tak „nie ograniczał”. Ja z kolei odczuwam, że może zbyt rozpędziłam się i przeszłam ze skrajności w skrajność – z kontrolerki stałam się osobą, która na wszystko się godzi. Nigdy nie wiedziałam gdzie on jest i z kim przez np. 4 dni. Nie wiedziałam czy siedzi w domu, a może poszedł na imprezę, a może w ogóle jest poza miastem hmm Pozbyłam się dawno starych nawyków szpiegowania, grzebania w telefonie. Tylko, że mimo jak  mi się wydaje bardzo sporej „wolności” i prywatności on mi wciąż zarzucał, że próbuję go usidlić.

Już doszłam do tego etapu, że sama nie wiem na przyszłość jak mam się zachowywać. Czy mam prawo mówić do partnera np. „prosiłabym byś został dziś przy mnie, bo czuję się bardzo chora i potrzebuję twojej obecności, jeśli możesz przełóż spotkanie z kolegami” (zdarzało się takie coś raz na parę miesięcy) lub „chciałabym spędzić z tobą majówkę, pojedźmy gdzieś razem, ostatnio byliśmy rok temu przecież”. Czy też nie mam prawa oczekiwać, że druga osoba dostosuje swoje plany choć trochę do mnie czy może powinnam się faktycznie cieszyć jak sam od siebie zachce spędzić „łaskawie” ze mną czas i czekać na to "grzecznie"? I nigdy nie robić "problemów" jak kolejne święta spędzimy osobno/majówki/weekendy? Mówić no ok, rozumiem, baw się dobrze z uśmiechem, gdy wewnątrz czuję kolejne rozczarowanie? Gdzie jest ta granica ?:(

Odeszłam, bo czułam się poniżona już tym, że ciągle muszę żebrać o wspólny czas. Najgorsze, że ex ostatnio mi ciągle powtarzał jakie to ma wobec mnie plany, szykował się (na słowach) do wspólnego zamieszkania, zaczął nalegać na dziecko i tp, więc to nie ten typ, który chciał się tylko zabawić. Tylko czy na pewno... ;/

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Związek - między wolnością a uwięzieniem gdzie granica??

Jesli zaiste jest tak jak to opisalas to w mojej ocenie mialas pelne prawo czuc sie rozczarowana takim zwiazkiem i zakonczyc go.
Ja sama jestem oredowniczka przestrzeni w zwiazku dla higieny psychicznej parnterow ale nie mozna w tym popadac w przesade. Jesli Twoj partner nie chcial z Toba spedzac waznych Swiat, wyjezdzac razem czy tez alergicznie reagowal na jakakolwiek propozycje wspolnego wyjscia do jego czy Twoich znajomych to cos tu jest niehalo. Jego rodzina i znajomi wiedzieli wogole o Twoim istnieniu? Bo moze uchodzil w towarzystwie za singla bez dziewczyny i skwapliwie korzystal z tego faktu.
A jego obecna gadka jakie to on mial plany wzgledem Ciebie to jakies kpiny. Dziecko chcial powiadasz. I co zamierzal je odwiedzac z doskoku raz w tygodniu bo on sie nie bedzie ograniczal obecnoscia potomka? Dziewczyno dobrze zrobilas ze to zakonczylas. Jeszcze znadziesz swoje szczescie glowa do gory smile

3

Odp: Związek - między wolnością a uwięzieniem gdzie granica??
feniks35 napisał/a:

Jesli zaiste jest tak jak to opisalas to w mojej ocenie mialas pelne prawo czuc sie rozczarowana takim zwiazkiem i zakonczyc go.
Ja sama jestem oredowniczka przestrzeni w zwiazku dla higieny psychicznej parnterow ale nie mozna w tym popadac w przesade. Jesli Twoj partner nie chcial z Toba spedzac waznych Swiat, wyjezdzac razem czy tez alergicznie reagowal na jakakolwiek propozycje wspolnego wyjscia do jego czy Twoich znajomych to cos tu jest niehalo. Jego rodzina i znajomi wiedzieli wogole o Twoim istnieniu? Bo moze uchodzil w towarzystwie za singla bez dziewczyny i skwapliwie korzystal z tego faktu.
A jego obecna gadka jakie to on mial plany wzgledem Ciebie to jakies kpiny. Dziecko chcial powiadasz. I co zamierzal je odwiedzac z doskoku raz w tygodniu bo on sie nie bedzie ograniczal obecnoscia potomka? Dziewczyno dobrze zrobilas ze to zakonczylas. Jeszcze znadziesz swoje szczescie glowa do gory smile

Znajomych jego poznałam w sumie były 3 spotkania w ciągu tych 1,5 roku (oczywiście pod moim naciskiem). A widuje się z nimi regularnie, kilka razy w tygodniu. Na propozycję o tym, by pójść razem gdzieś ze znajomymi mówił "ok, nie ma problemu" i niestety na słowach się kończyło. Było mi przykro jak się dowiedziałam, że woli sam chodzić na imprezy/do klubów/pubów lub z kolegą. Nigdy ze mną.

Oczywiście nie jestem też bez winy, nie byłam idealna, ale wiem, że włożyłam sporo wysiłków i pracy nad sobą by to zmienić. Mieliśmy inne też "problemy". Ale ten opisywany był ciągłą drzazgą między nami.

Może czułabym się raźniej gdyby chociażby znalazł czas do mnie zadzwonić, porozmawiać między swoimi zajęciami. Ale nie, tylko smsy i ostatnio na mój poranny potrafił odpisać dopiero w nocy i o to też były kłótnie, że jestem jakaś nienormalna, że on nie będzie się gapił ciągle w ekran i jaka różnica za ile godzin mi odpisze. Heh

4 Ostatnio edytowany przez feniks35 (2016-08-18 10:57:39)

Odp: Związek - między wolnością a uwięzieniem gdzie granica??
HappyA napisał/a:
feniks35 napisał/a:

Jesli zaiste jest tak jak to opisalas to w mojej ocenie mialas pelne prawo czuc sie rozczarowana takim zwiazkiem i zakonczyc go.
Ja sama jestem oredowniczka przestrzeni w zwiazku dla higieny psychicznej parnterow ale nie mozna w tym popadac w przesade. Jesli Twoj partner nie chcial z Toba spedzac waznych Swiat, wyjezdzac razem czy tez alergicznie reagowal na jakakolwiek propozycje wspolnego wyjscia do jego czy Twoich znajomych to cos tu jest niehalo. Jego rodzina i znajomi wiedzieli wogole o Twoim istnieniu? Bo moze uchodzil w towarzystwie za singla bez dziewczyny i skwapliwie korzystal z tego faktu.
A jego obecna gadka jakie to on mial plany wzgledem Ciebie to jakies kpiny. Dziecko chcial powiadasz. I co zamierzal je odwiedzac z doskoku raz w tygodniu bo on sie nie bedzie ograniczal obecnoscia potomka? Dziewczyno dobrze zrobilas ze to zakonczylas. Jeszcze znadziesz swoje szczescie glowa do gory smile

Znajomych jego poznałam w sumie były 3 spotkania w ciągu tych 1,5 roku (oczywiście pod moim naciskiem). A widuje się z nimi regularnie, kilka razy w tygodniu. Na propozycję o tym, by pójść razem gdzieś ze znajomymi mówił "ok, nie ma problemu" i niestety na słowach się kończyło. Było mi przykro jak się dowiedziałam, że woli sam chodzić na imprezy/do klubów/pubów lub z kolegą. Nigdy ze mną.

Oczywiście nie jestem też bez winy, nie byłam idealna, ale wiem, że włożyłam sporo wysiłków i pracy nad sobą by to zmienić. Mieliśmy inne też "problemy". Ale ten opisywany był ciągłą drzazgą między nami.

Może czułabym się raźniej gdyby chociażby znalazł czas do mnie zadzwonić, porozmawiać między swoimi zajęciami. Ale nie, tylko smsy i ostatnio na mój poranny potrafił odpisać dopiero w nocy i o to też były kłótnie, że jestem jakaś nienormalna, że on nie będzie się gapił ciągle w ekran i jaka różnica za ile godzin mi odpisze. Heh

To nie ma nad czym plakac bo nawet jesli on mial poprostu taki" styl" ale byl lojalny i uczciwy wzgledem Ciebie to masz prawo byc z kims kogo kontakt z Toba czestszy niz raz na tydzien nie bedzie "parzyl".  Moze on znajdzie sobie dziewczyne ktorej bedzie pasowalo spotykanie sie z doskoku a potem moze i nawet wychowywanie dziecka z pomoca weekendowego tatusia. To juz nie Twoja sprawa i nie Twoj problem. Ty masz prawo znalezc kogos kto bedzie odczuwal potrzebe bliskosci na poziomie podobnym do Twojego (ktory to poziom w mojej ocenie wydaje sie byc rozsadny)

5

Odp: Związek - między wolnością a uwięzieniem gdzie granica??
feniks35 napisał/a:

To nie ma nad czym plakac bo nawet jesli on mial poprostu taki" styl" ale byl lojalny i uczciwy wzgledem Ciebie to masz prawo byc z kims kogo kontakt z Toba czestszy niz raz na tydzien nie bedzie "parzyl".  Moze on znajdzie sobie dziewczyne ktorej bedzie pasowalo spotykanie sie z doskoku a potem moze i nawet wychowywanie dziecka z pomoca weekendowego tatusia. To juz nie Twoja sprawa i nie Twoj l problem. Ty masz prawo znalezc kogos kto bedzie odczuwal potrzebe bliskosci na poziomie podobnym do Twojego (ktory to poziom w mojej ocenie wydaje sie byc rozsadny)

Dziękuję. Po prostu wiem, że teraz moje myślenie jeszcze jest "skażone" tym toksycznym związkiem. Też pamiętam w przeszłości swoją zaborczość (kiedyś tam). I wciąż nie nauczyłam się odnaleźć złoty środek. Mi się wydaje, że związek nie powinien być więzieniem ani też "jestem wolny robię co chcę, kiedy chcę i co mnie obchodzi co ty tam potrzebujesz".

Dobija mnie jak powtarzał "weź dziewczyno pójdź sama na jakąś imprezę / weź jedź sama na urlop / weź chodź sama na tańce i tp.

Mówił mi, że on nie chce wyrzutów o to, że na długi weekend sobie pojedzie do rodziny na wieś (oczywiście sam), że to jakieś chore. Ja pewnie bym faktycznie tak mówiła, bo to by oznaczał kolejny długi weekend w ciągu 1,5 roku który byśmy spędzali osobno (żaden razem). I to nie kwestia, że nie będzie go dwa dni to umrę z samotności. Mnie bardziej nurtowało w tym wszystkim świadomość, że wg. mnie powinno to jednak wyglądać inaczej

6

Odp: Związek - między wolnością a uwięzieniem gdzie granica??

Nie ma mniej albo bardziej rozsądnego poziomu potrzeby bliskości, chodzi jedynie o to żeby w związku obie osoby miały go na podobnym poziomie. U Was było inaczej, więc wcześniej czy pozniej musiało się tak skończyć. Trzeba tylko pamiętać, że z czasem najprawdopodobniej zamieszka się z tą drugą osobą, a to może być szokiem dla obojga, jeśli dotychczas widywali się tylko raz w tygodniu na kilka godzin.

7 Ostatnio edytowany przez HappyA (2016-08-18 11:26:03)

Odp: Związek - między wolnością a uwięzieniem gdzie granica??
Jacenty89 napisał/a:

Nie ma mniej albo bardziej rozsądnego poziomu potrzeby bliskości, chodzi jedynie o to żeby w związku obie osoby miały go na podobnym poziomie. U Was było inaczej, więc wcześniej czy pozniej musiało się tak skończyć. Trzeba tylko pamiętać, że z czasem najprawdopodobniej zamieszka się z tą drugą osobą, a to może być szokiem dla obojga, jeśli dotychczas widywali się tylko raz w tygodniu na kilka godzin.

Możliwe. Ja to rozumiałam w sensie, że w ciągu ostatnich paru miesięcy proponowałam zostać znajomymi, jeśli on preferuje takie niczym nieograniczone życie kawalerskie. Jeśli nie potrafił się zaangażować to po co ciągnąc na siłę - z przyzwyczajenia? Bez sensu. Problem w tym, że wtedy to słyszałam ataki typu to ja jestem nienormalna/ dziwna/ nie takie jak inne/ powinnam uszanować jego potrzeby, a nie odchodzić, powinnam zostać i "walczyć". Zarzucił mi, że zbyt łatwo się poddaję z tak błahych powodów jak jakiś tam wieczór, wyjazd czy weekend. Robił mi totalne pranie mózgu sad A ja głupia na to pozwalałam. Jak mogłam tak siebie nie kochać heh sad

Mi się od początku wydawało, że on chce być w związku bez zobowiązań (wytykałam mu to). Ale właściwie czym jest to zobowiązanie w związku tak, by każdy czuł się swobodnie i nie jak w więzieniu ?:(

Chyba nie bez powodu on mając 33 lata jeszcze nie mieszkał nigdy z kobietą (za wyjątkiem jednego roku studiów w akademiku)

8

Odp: Związek - między wolnością a uwięzieniem gdzie granica??
Jacenty89 napisał/a:

Nie ma mniej albo bardziej rozsądnego poziomu potrzeby bliskości, chodzi jedynie o to żeby w związku obie osoby miały go na podobnym poziomie. U Was było inaczej, więc wcześniej czy pozniej musiało się tak skończyć. Trzeba tylko pamiętać, że z czasem najprawdopodobniej zamieszka się z tą drugą osobą, a to może być szokiem dla obojga, jeśli dotychczas widywali się tylko raz w tygodniu na kilka godzin.

Jacenty przeciez to wlasnie napisalam ze chodzi o to zeby obie strony mialy ten sam poziom potrzeby bliskosci. A z rozsadkiem mialam na mysli to ze Autorka nie jest jakas dziwna czy chora jak to probowal wmowic jej exchlopak tylko w moim odczuciu calkiem sensownie podchodzi do sprawy.

9

Odp: Związek - między wolnością a uwięzieniem gdzie granica??
feniks35 napisał/a:
Jacenty89 napisał/a:

Nie ma mniej albo bardziej rozsądnego poziomu potrzeby bliskości, chodzi jedynie o to żeby w związku obie osoby miały go na podobnym poziomie. U Was było inaczej, więc wcześniej czy pozniej musiało się tak skończyć. Trzeba tylko pamiętać, że z czasem najprawdopodobniej zamieszka się z tą drugą osobą, a to może być szokiem dla obojga, jeśli dotychczas widywali się tylko raz w tygodniu na kilka godzin.

Jacenty przeciez to wlasnie napisalam ze chodzi o to zeby obie strony mialy ten sam poziom potrzeby bliskosci. A z rozsadkiem mialam na mysli to ze Autorka nie jest jakas dziwna czy chora jak to probowal wmowic jej exchlopak tylko w moim odczuciu calkiem sensownie podchodzi do sprawy.


No niestety CIĄGLE mi to wmawiał. I wyśmiewał mówiąc: " ty to chyba będziesz szczęśliwa jedynie z poj... tyranem, który by tobie wszystkigo zabraniał, kontrolował i mówił co masz robić". To, że totalnie się nie interesował moim życiem to wg. niego zaleta.

Ja w tym swoim chaosie (praca na pełny etat, studia zaocznie co pt/sob, samotne mieszkanie, sporty, rodzina, przyjaciele i tp) zawsze potrafiłam znaleźć czas i dla niego. W razie potrzeby umiałabym przesunąć swoje plany, zmodyfikować je.

Przykro mi, że to rodzina i przyjaciele mi pomagali gdy byłam chora, gdy miałam problemy i tp. To przyjaciele byli przy mnie i mówili "jak tylko będziesz potrzebować to daj znać, znajdę czas dla ciebie". Niestety nigdy tego nie usłyszałam od ex partnera. Mówił tylko " ok, jesteś chora, współczuję, ale po co mam przyjeżdżać czy z tobą zostawać (rezygnować ze swoich planów) i tak nie sprawię by ciebie mniej bolało / nie rozwiążę twojego problemu. Po co ci moja obecność"

10

Odp: Związek - między wolnością a uwięzieniem gdzie granica??
HappyA napisał/a:
Jacenty89 napisał/a:

Nie ma mniej albo bardziej rozsądnego poziomu potrzeby bliskości, chodzi jedynie o to żeby w związku obie osoby miały go na podobnym poziomie. U Was było inaczej, więc wcześniej czy pozniej musiało się tak skończyć. Trzeba tylko pamiętać, że z czasem najprawdopodobniej zamieszka się z tą drugą osobą, a to może być szokiem dla obojga, jeśli dotychczas widywali się tylko raz w tygodniu na kilka godzin.

Możliwe. Ja to rozumiałam w sensie, że w ciągu ostatnich paru miesięcy proponowałam zostać znajomymi, jeśli on preferuje takie niczym nieograniczone życie kawalerskie. Jeśli nie potrafił się zaangażować to po co ciągnąc na siłę - z przyzwyczajenia? Bez sensu. Problem w tym, że wtedy to słyszałam ataki typu to ja jestem nienormalna/ dziwna/ nie takie jak inne/ powinnam uszanować jego potrzeby, a nie odchodzić, powinnam zostać i "walczyć". Zarzucił mi, że zbyt łatwo się poddaję z tak błahych powodów jak jakiś tam wieczór, wyjazd czy weekend. Robił mi totalne pranie mózgu sad A ja głupia na to pozwalałam. Jak mogłam tak siebie nie kochać heh sad

Mi się od początku wydawało, że on chce być w związku bez zobowiązań (wytykałam mu to). Ale właściwie czym jest to zobowiązanie w związku tak, by każdy czuł się swobodnie i nie jak w więzieniu ?:(

Chyba nie bez powodu on mając 33 lata jeszcze nie mieszkał nigdy z kobietą (za wyjątkiem jednego roku studiów w akademiku)

On po prostu jeszcze nie dorósł do zaangażowania w związek. Ty też nie do końca jesteś w porządku. Próbowałaś go przestawić na siłę na swoje postrzeganie bliskościmi związku. Jeśli Ci jego podejście nie odpowiadało, a on nie chciał tego zmienić to wtedy trzeba się pożegnać.

11 Ostatnio edytowany przez feniks35 (2016-08-18 12:09:27)

Odp: Związek - między wolnością a uwięzieniem gdzie granica??
Jacenty89 napisał/a:
HappyA napisał/a:
Jacenty89 napisał/a:

Nie ma mniej albo bardziej rozsądnego poziomu potrzeby bliskości, chodzi jedynie o to żeby w związku obie osoby miały go na podobnym poziomie. U Was było inaczej, więc wcześniej czy pozniej musiało się tak skończyć. Trzeba tylko pamiętać, że z czasem najprawdopodobniej zamieszka się z tą drugą osobą, a to może być szokiem dla obojga, jeśli dotychczas widywali się tylko raz w tygodniu na kilka godzin.

Możliwe. Ja to rozumiałam w sensie, że w ciągu ostatnich paru miesięcy proponowałam zostać znajomymi, jeśli on preferuje takie niczym nieograniczone życie kawalerskie. Jeśli nie potrafił się zaangażować to po co ciągnąc na siłę - z przyzwyczajenia? Bez sensu. Problem w tym, że wtedy to słyszałam ataki typu to ja jestem nienormalna/ dziwna/ nie takie jak inne/ powinnam uszanować jego potrzeby, a nie odchodzić, powinnam zostać i "walczyć". Zarzucił mi, że zbyt łatwo się poddaję z tak błahych powodów jak jakiś tam wieczór, wyjazd czy weekend. Robił mi totalne pranie mózgu sad A ja głupia na to pozwalałam. Jak mogłam tak siebie nie kochać heh sad

Mi się od początku wydawało, że on chce być w związku bez zobowiązań (wytykałam mu to). Ale właściwie czym jest to zobowiązanie w związku tak, by każdy czuł się swobodnie i nie jak w więzieniu ?:(

Chyba nie bez powodu on mając 33 lata jeszcze nie mieszkał nigdy z kobietą (za wyjątkiem jednego roku studiów w akademiku)

On po prostu jeszcze nie dorósł do zaangażowania w związek. Ty też nie do końca jesteś w porządku. Próbowałaś go przestawić na siłę na swoje postrzeganie bliskościmi związku. Jeśli Ci jego podejście nie odpowiadało, a on nie chciał tego zmienić to wtedy trzeba się pożegnać.

No tez sie pozegnala a ze nie po pierwszej "akcji" to raczej niedziwne. Zwykle ludzie probuja najpierw znalezc jakis kompromis, dotrzec sie a nie przy pierwszych zgrzytach brac kapote i trzaskac drzwiami. Oni oboje probowali sie przestawic na swoje tory i brawo dla Autorki ze wkoncu odpuscila i powiedziala adieu.

12

Odp: Związek - między wolnością a uwięzieniem gdzie granica??
Jacenty89 napisał/a:
HappyA napisał/a:
Jacenty89 napisał/a:

Nie ma mniej albo bardziej rozsądnego poziomu potrzeby bliskości, chodzi jedynie o to żeby w związku obie osoby miały go na podobnym poziomie. U Was było inaczej, więc wcześniej czy pozniej musiało się tak skończyć. Trzeba tylko pamiętać, że z czasem najprawdopodobniej zamieszka się z tą drugą osobą, a to może być szokiem dla obojga, jeśli dotychczas widywali się tylko raz w tygodniu na kilka godzin.

Możliwe. Ja to rozumiałam w sensie, że w ciągu ostatnich paru miesięcy proponowałam zostać znajomymi, jeśli on preferuje takie niczym nieograniczone życie kawalerskie. Jeśli nie potrafił się zaangażować to po co ciągnąc na siłę - z przyzwyczajenia? Bez sensu. Problem w tym, że wtedy to słyszałam ataki typu to ja jestem nienormalna/ dziwna/ nie takie jak inne/ powinnam uszanować jego potrzeby, a nie odchodzić, powinnam zostać i "walczyć". Zarzucił mi, że zbyt łatwo się poddaję z tak błahych powodów jak jakiś tam wieczór, wyjazd czy weekend. Robił mi totalne pranie mózgu sad A ja głupia na to pozwalałam. Jak mogłam tak siebie nie kochać heh sad

Mi się od początku wydawało, że on chce być w związku bez zobowiązań (wytykałam mu to). Ale właściwie czym jest to zobowiązanie w związku tak, by każdy czuł się swobodnie i nie jak w więzieniu ?:(

Chyba nie bez powodu on mając 33 lata jeszcze nie mieszkał nigdy z kobietą (za wyjątkiem jednego roku studiów w akademiku)

On po prostu jeszcze nie dorósł do zaangażowania w związek. Ty też nie do końca jesteś w porządku. Próbowałaś go przestawić na siłę na swoje postrzeganie bliskościmi związku. Jeśli Ci jego podejście nie odpowiadało, a on nie chciał tego zmienić to wtedy trzeba się pożegnać.

Dokładnie. Trzeba było. Ja teraz już zdaję sobie z tego sprawę. Przez ten czas chyba na prawdę miałam wyprany mózg. Miałabym do siebie mniej żalu, gdybym przynajmniej próbowała go "przestawiać". Większość czasu niestety cierpiałam biernie. I nie było żadnych kłótni dopóki właśnie milczałam. Starałam się "dopasować". Strasznie się poniżyłam.

Długo gubiłam się w tym wszystkim. Pozwoliłam by jego zdanie na temat "jak to powinno wyglądać" stało się prawdą absolutną. Smutne tylko, że do dziś nie rozumiem po co w ogóle jemu był potrzebny związek, mógłby się widywać z kim chce raz na jakiś czas. Było by prościej. Kiedy go o to pytałam - nigdy nie odpowiedział . Nie dano mi było tego zrozumieć

13

Odp: Związek - między wolnością a uwięzieniem gdzie granica??
feniks35 napisał/a:
Jacenty89 napisał/a:
HappyA napisał/a:

Możliwe. Ja to rozumiałam w sensie, że w ciągu ostatnich paru miesięcy proponowałam zostać znajomymi, jeśli on preferuje takie niczym nieograniczone życie kawalerskie. Jeśli nie potrafił się zaangażować to po co ciągnąc na siłę - z przyzwyczajenia? Bez sensu. Problem w tym, że wtedy to słyszałam ataki typu to ja jestem nienormalna/ dziwna/ nie takie jak inne/ powinnam uszanować jego potrzeby, a nie odchodzić, powinnam zostać i "walczyć". Zarzucił mi, że zbyt łatwo się poddaję z tak błahych powodów jak jakiś tam wieczór, wyjazd czy weekend. Robił mi totalne pranie mózgu sad A ja głupia na to pozwalałam. Jak mogłam tak siebie nie kochać heh sad

Mi się od początku wydawało, że on chce być w związku bez zobowiązań (wytykałam mu to). Ale właściwie czym jest to zobowiązanie w związku tak, by każdy czuł się swobodnie i nie jak w więzieniu ?:(

Chyba nie bez powodu on mając 33 lata jeszcze nie mieszkał nigdy z kobietą (za wyjątkiem jednego roku studiów w akademiku)

On po prostu jeszcze nie dorósł do zaangażowania w związek. Ty też nie do końca jesteś w porządku. Próbowałaś go przestawić na siłę na swoje postrzeganie bliskościmi związku. Jeśli Ci jego podejście nie odpowiadało, a on nie chciał tego zmienić to wtedy trzeba się pożegnać.

No tez sie pozegnala a ze nie po pierwszej "akcji" to raczej niedziwne. Zwykle ludzie probuja najpierw znalezc jakis kompromis, dotrzec sie a nie przy pierwszych zgrzytach brac kapote i trzaskac drzwiami. Oni oboje probowali sie przestawic na swoje tory i brawo dla Autorki ze wkoncu odpuscila i powiedziala adieu.


Dokładnie, było dużo prób. I były też jakieś "progresy". Ale kosztowało to zbyt dużo nerwów. Dawałam mu szanse, bo były okresy kiedy się starał i było to widać. Dopiero po czasie zrozumiałam, że "dobrze" w związku powinno być przeważnie, a nie tylko okresami, gdy już relacja wisi na włosku

14

Odp: Związek - między wolnością a uwięzieniem gdzie granica??
HappyA napisał/a:
Jacenty89 napisał/a:
HappyA napisał/a:

Możliwe. Ja to rozumiałam w sensie, że w ciągu ostatnich paru miesięcy proponowałam zostać znajomymi, jeśli on preferuje takie niczym nieograniczone życie kawalerskie. Jeśli nie potrafił się zaangażować to po co ciągnąc na siłę - z przyzwyczajenia? Bez sensu. Problem w tym, że wtedy to słyszałam ataki typu to ja jestem nienormalna/ dziwna/ nie takie jak inne/ powinnam uszanować jego potrzeby, a nie odchodzić, powinnam zostać i "walczyć". Zarzucił mi, że zbyt łatwo się poddaję z tak błahych powodów jak jakiś tam wieczór, wyjazd czy weekend. Robił mi totalne pranie mózgu sad A ja głupia na to pozwalałam. Jak mogłam tak siebie nie kochać heh sad

Mi się od początku wydawało, że on chce być w związku bez zobowiązań (wytykałam mu to). Ale właściwie czym jest to zobowiązanie w związku tak, by każdy czuł się swobodnie i nie jak w więzieniu ?:(

Chyba nie bez powodu on mając 33 lata jeszcze nie mieszkał nigdy z kobietą (za wyjątkiem jednego roku studiów w akademiku)

On po prostu jeszcze nie dorósł do zaangażowania w związek. Ty też nie do końca jesteś w porządku. Próbowałaś go przestawić na siłę na swoje postrzeganie bliskościmi związku. Jeśli Ci jego podejście nie odpowiadało, a on nie chciał tego zmienić to wtedy trzeba się pożegnać.

Dokładnie. Trzeba było. Ja teraz już zdaję sobie z tego sprawę. Przez ten czas chyba na prawdę miałam wyprany mózg. Miałabym do siebie mniej żalu, gdybym przynajmniej próbowała go "przestawiać". Większość czasu niestety cierpiałam biernie. I nie było żadnych kłótni dopóki właśnie milczałam. Starałam się "dopasować". Strasznie się poniżyłam.

Długo gubiłam się w tym wszystkim. Pozwoliłam by jego zdanie na temat "jak to powinno wyglądać" stało się prawdą absolutną. Smutne tylko, że do dziś nie rozumiem po co w ogóle jemu był potrzebny związek, mógłby się widywać z kim chce raz na jakiś czas. Było by prościej. Kiedy go o to pytałam - nigdy nie odpowiedział . Nie dano mi było tego zrozumieć

I nawet nie probuj zrozumiec. Zamknij ten rozdzial, glowa do gory, piers do przodu i przed siebie, bedzie dobrze smile

15

Odp: Związek - między wolnością a uwięzieniem gdzie granica??
feniks35 napisał/a:
HappyA napisał/a:
Jacenty89 napisał/a:

On po prostu jeszcze nie dorósł do zaangażowania w związek. Ty też nie do końca jesteś w porządku. Próbowałaś go przestawić na siłę na swoje postrzeganie bliskościmi związku. Jeśli Ci jego podejście nie odpowiadało, a on nie chciał tego zmienić to wtedy trzeba się pożegnać.

Dokładnie. Trzeba było. Ja teraz już zdaję sobie z tego sprawę. Przez ten czas chyba na prawdę miałam wyprany mózg. Miałabym do siebie mniej żalu, gdybym przynajmniej próbowała go "przestawiać". Większość czasu niestety cierpiałam biernie. I nie było żadnych kłótni dopóki właśnie milczałam. Starałam się "dopasować". Strasznie się poniżyłam.

Długo gubiłam się w tym wszystkim. Pozwoliłam by jego zdanie na temat "jak to powinno wyglądać" stało się prawdą absolutną. Smutne tylko, że do dziś nie rozumiem po co w ogóle jemu był potrzebny związek, mógłby się widywać z kim chce raz na jakiś czas. Było by prościej. Kiedy go o to pytałam - nigdy nie odpowiedział . Nie dano mi było tego zrozumieć

I nawet nie probuj zrozumiec. Zamknij ten rozdzial, glowa do gory, piers do przodu i przed siebie, bedzie dobrze smile

Otóż to. Niektórzy ludzie nawet sami nie rozumieją dlaczego robią tak a nie inaczej. Trzeba wziąć z tej relacji naukę i iść dalej.

16

Odp: Związek - między wolnością a uwięzieniem gdzie granica??

HappyA, brawo dla Ciebie, że umiałaś to zakończyć. Jemu było wygodnie i mógłby tak całe lata.

Jak dla mnie, to nie był nawet związek, sorry, raczej FwB. Chcąc nie być kobietą bluszczem, wpadłaś w drugą skrajność. Jesteś świeżo po rozstaniu, ciężko Ci obiektywnie to ocenić, ale naprawdę niewiele jest kobiet, którym wystarczyłoby to, co chciał Ci narzucić Twój były. Po to się jest z kim, żeby się sobą cieszyć, spędzać razem czas, poznawać się - nie po to, żeby samotnie grzać cały czas łóżko i nie móc liczyć na pomoc nawet w chorobie.

A czemu tak robił? Bo mu było wygodnie wpaść na seksik czasem, bez zobowiązań, może mu rodzice nie truli, żeby kogoś znalazł, mógł być  niby w związku a szaleć jak singiel. Żyć nie umierać...

Jak najszybciej wybij sobie te jego toksyczne manipulacje z głowy. To on miał problem z bliskością, nie Ty. Twoje oczekiwania są dla mnie jak najbardziej naturalne. A że pięknie mówił o przyszłości? Phi... fantasta się znalazł. Patrz zawsze na czyny, nie na słowa.

Myślę, że jak opłaczesz już tego...hmmm, osobnika, to bogatsza o te lekcje znajdziesz fajnego, ciepłego partnera, który nie będzie traktował związku jako więzienie, a jego słowa będą miały pokrycie w rzeczywistości wink

Posty [ 16 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Związek - między wolnością a uwięzieniem gdzie granica??

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024