ruda102 napisał/a:To jest źle postawione pytanie, Gary.
Było trochę prowokujące, wybacz...
Nie ma 100% skutecznej metody, żeby wyznać uczucia tak, by nie zniszczyć dotychczasowej przyjaźni i jednocześnie maksymalnie zwiększyć szanse na odwzajemnienie inicjatywy. I nie ma znaczenia, jaką metodę się wybierze. Bo nie metoda tu się liczy, a to, czy grunt jest podatny.
No właśnie... czy grunt podatny, czyli czy druga osoba zechce zmienić status z przyjaźni na "chodzenie razem" lub związek... Wg mnie celem jest, (1) aby druga osoba nie uciekła przestraszona uczuciami swojego przyjaciela, aby (2) przyjaciółka wiedziała szerze co po głowie przyjacielowi chodzi, (3) aby otworzyć drogę gdyby druga strona też chciała. Wg mnie należy unikać za wszelką cenę, skupić na tym wysiłek, aby w żaden, jakikolwiek sposób, nie wymuszać niczego na przyjaciółce.
To chyba jest bardzo przykre, gdy się przyjaciółce powie, że się w niej zakochało, a ona nagle ucina kontakt. Pewnie bardzo trudno jest być zakochanym i udawać ledwie przyjaciela, jak serce bije mocniej. Z kolei dla przyjaciółki nawet najmniejsze obciążenie może być jak drzazga w oku lub kamyczek w bucie -- mała rzecz, a psuje wszystko.
Optymalny, idealny scenariusz jeśli ona nie chce związku, nie zakochała się, to wg mnie sytuacja w której dalej się spotykają jak dawniej, nie zrywają ani nie ograniczają kontaktu, a jemu zakochanie po prostu minie. Przyjaźń to taki trawnik, zielony, piękny, wiosenny. Zakochanie to róża, która rozkwita niespodziewanie na tym trawniku. Można tej róży nie podlewać -- wtedy sama zwiędnie, szybko. Trawa zaś będzie trwać wiecznie niezależnie czy podlewana czy nie... Wydaje mi się nierozsądne, gdy róża wyrośnie na trawniku, brać buldożer i zryć cały ogródek do gołej skały.
Dobrą rzeczą jest powiedzieć o zakochaniu, upewnić ją, żeby się nie bała, nie uciekała, że to minie. Coś w stylu "Wiesz... znamy się już kilka lat i muszę Ci się z czegoś zwierzyć jak przyjaciółce... Lubię z Tobą spędzać czas, uwielbiam nasze rozmowy i spotkania koleżeńskie, ale poczułem niedawno, że się w Tobie zakochałem. Wiem, że takie uczucia mogą być dla Ciebie obciążające, że może będziesz się bała, że będę od Ciebie czegoś oczekiwał... Nic nie oczekuję... chciałem tylko to Ci powiedzieć, bo jesteś moją przyjaciółką. Oboje wiemy, że zakochanie, motylki w brzuchu, przemijają szybko a myślę, że nasza przyjaźń będzie trwała dalej. ".
Złe rozegrania, to wg mnie:
-- "Zakochałem się w Tobie... i nie wiem co z tym dalej począć..." -- ona się wystraszy, że ma kolejny problem do rozwiązania...
-- "Zakochałem się w Tobie i się zastanawiałem czy ta nasza przyjaźń może przerodzić się w coś więcej..." -- presja na nią, że on oczekuje, aby jego uczucia były spełnione przez to, że zaczną być parą, czyli to wymaga od niej poświęcenia, nawet jeśli wcale o nim nie myślała, jako o swoim chłopaku
ruda102 napisał/a:A friendzone z definicji zakłada (choć zdażają się wyjątki), że jedno chce związku, a drugie przyjaźni. Wtedy to drugie ZAWSZE poczuje zagrożenie, gdy pierwsze zacznie ciągnąć w stronę związku, nie ważne jak subtelnie. Bo to bardzo trudna i niezręczna sytuacja, gdy nie możesz dać przyjacielowi - osobie, którą lubisz i na której szczęściu ci zależy - tego, co on chce.
No właśnie... czyli jeśli pojawiło się zakochanie, to osoba, która się zakochała musi dbać o to, aby nie ciągnąć na związek, nawet gdyby to było mikro-subtelne. Tego po prostu nie wolno robić, prawda?