co to za relacja i co z nią zrobić... - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » TRUDNA MIŁOŚĆ, ZAZDROŚĆ, NAŁOGI » co to za relacja i co z nią zrobić...

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 34 ]

1 Ostatnio edytowany przez mayuyu (2016-01-05 14:21:01)

Temat: co to za relacja i co z nią zrobić...

Witam wszystkie netkobiety:)
Zdarza mi sie podczytywać wasze forum i w wielu wątkach natknęłam się na bardzo sensowne odpowiedzi, oceny sytuacji, porady itp... Mam nadzieję, że ja również na takowe z waszej strony mogę liczyć:)

Już prawie od pół roku tkwię w bardzo dziwnej relacji z panem X, która staje się dla mnie coraz większym problemem, to znaczy: nie wiem jak ją czytać, nie wiem czego chce on, a nawet czego chcę ja sama… do tego dochodzą moje specyficzne problemy z emocjonalnością (mam diagnozowany BPD, dwubiegunową i inne tym podobne sprawy) i pomyślałam, że jak przedstawię wam sytuację, próbując oprzeć się jak najbardziej na faktach, to może pomożecie mi jakoś to wszystko wyklarować.

Zacznę krótkim wstępem, że jak najbardziej wierzę w przyjaźń męsko-damską, wszyscy moi znajomi i przyjaciele to faceci i jak dotąd zawsze potrafiłam rozróżnić "intencje" osoby, która chce mieć ze mną coś do czynienia… z panem X poległam na tym froncie, to znaczy nie mam pojęcia czego ode mnie chce.

Do tego dochodzi dosyć abstrakcyjna otoczka całej naszej relacji, która przypomina bardzo tanią komedię romantyczną (co dodatkowo wypacza mi obraz sytuacji). Jesteśmy sąsiadami praktycznie "przez ścianę" od ponad 2 lat, ale jakoś tak wyszło, że poznaliśmy się dopiero pół roku temu. Od tamtego momentu, widujemy się prawie c o d z i e n n i e, siedząc u siebie do 2-3 nad ranem. Mam poczucie, że jego mieszkanie to naturalne przedłużenie mojego. Nawet nie zamykamy już drzwi na klucz, większość naczyń i sprzętów domowych totalnie się przemieszała. Regularnie też chodzimy razem coś zjeść na miasto, znam jego znajomych, ba, nawet poznałam jego rodziców, którzy każą mnie za każdym razem pozdrowić.

Mam parę naprawdę dobrych przyjaciół, którzy wiedzą o mnie praktycznie wszystko, ale stopień intymności i szczerości rozmów, jaki osiągnęłam z panem X to level hard. Z drugiej strony, z racji naszej "branży" (oboje mamy związek z teatrem), nigdy człowiek nie jest do końca pewny co jest grą, zabawą i ćwiczeniem się w roli, a co jest "naprawdę", a co jeszcze dla odmiany stanowi jedynie wprawkę, żeby sprawdzić "czy tak też się da". W ten sposób ileś razy w rozmowach padało z jego strony bardzo głupie pytanie "czy chciałabyś, żebym się w tobie zakochał?", po czym wszystko obracało się w żart. W ramach bardziej poważnych rozmów na ten temat, nieraz poruszaliśmy mój problem z zaakceptowaniem mojej "kobiecości" (a problem mam i to zdecydowanie niemały); przede wszystkim potrzebuję być traktowana jak drugi c z ł o w i e k i czuję ostry dyskomfort, kiedy ktoś zwraca uwagę na moją płeć (chociaż wiem, że brzydka nie jestem, nie narzekam na brak powodzenia, ale z reguły udaję, że tego nie widzę). Nie wiem, czy pan X robił to po to, aby mi pomóc, sprawdzał jak się zachowam, czy faktycznie tak uważa, ale… po tym, jak się dowiedział o tym moim problemie zaczął bardzo często podkreślać, że jestem bardzo atrakcyjną kobietą i że czego bym sobie nie wymyślała, to że będzie mnie traktować jak kobietę.

No i stało się, co było do przewidzenia, mianowicie jakiś miesiąc temu zdałam sobie sprawę, że… totalnie się w nim zakochałam. Naprawdę i bez wątpliwości. Ale co z tego, skoro jakieś 20% czasu, który z nim spędzam poświęcam na to, żeby jak najbardziej mu udowodnić, że z kobietą nie mam nic wspólnego?:/
Tu małe sprostowanie: nie żyję w celibacie, nie mam problemu z kontaktami fizycznymi, pod warunkiem, że nie łączą się one z emocjami, relacją i rozmowami na ten temat... Dlatego o dotyku ze strony pana X nie może być mowy, tzn jeśli dystans jest mniejszy niż pół metra, to już czuję, że zbiera mi się na ucieczkę…

Ale cały "problem", który opisuję do tej pory dotyczy tego, jak bardzo ja jestem nienormalna, teraz przedstawię wam "nienormalność" w jego wydaniu;)

Na dotyk co prawda nie jestem w stanie się zdobyć, ale…przed świętami zebrałam się na to, żeby mu zakomunikować o swoich uczuciach. Kiepsko, bo przez mail, ale właśnie wyjeżdżał na święta, po za tym nie chciałam się konfrontować z reakcją. Cóż, kiedy pisałam to miałam poczucie, że przekaz jest klarowny, ale teraz jak o tym pomyślę, to tak… co prawda jasne jest, że się zakochałam, a z drugiej strony dalej mówię, że to bez sensu, że nie chcę tego, że nie będziemy "razem mieszkać" dopóki mi nie przejdzie, że przejść musi bo tego nie chcę i że przepraszam.
Tia.
Nie powiedział mi, że odwzajemnia moje uczucia, tzn w ogóle wprost się do nich nie ustosunkował. Przypomniał mi tylko jakie miał do tej pory beznadziejne związki i że "już nie wie co jest dla niego ważne". Po czym… wkurzył się, że co ja odstawiam, przecież na wakacje mamy razem jechać i że z kim będzie spędzał wieczory.
(tu dodam, że na brak alternatyw z pewnością nie narzeka, sama już poznałam parę kobiet, którym się bardzo podoba, taki typ).
No i jakoś tak się wszystko rozmyło, że od powrotu ze świąt, funkcjonujemy tak jak wcześniej, czyli codziennie razem :/
Raz udało mi się przypomnieć mu o swoim stosunku do niego, mianowicie… bardzo chciał pojechać ze mną do mojej pracowni, a ja bardzo nie chciałam, żeby się tam znalazł. Na dłuższe męczenie mnie o to zabranie go wypaliłam, że "jestem w nim zakochana i potrzebuję chociaż małego skrawka swojej przestrzeni, gdzie go nie będzie, skoro we własnym mieszkaniu na to liczyć, jak wiadomo, nie mogę", No I… Od tego czasu… jeszcze bardziej chce tam pojechać o.O

Ale jakiejkolwiek odpowiedzi na temat jego emocji względem mnie, brak…
Ale z drugiej strony ja cały czas nie pozwalam się dotknąć, nawet chwycić za rękę czy dać się pogłaskać po głowie.
A powiedział ostatnio, że chciałby mnie przytulić, co oczywiście ominęłam szerokim łukiem.
Ale z drugiej strony jak mam się dać dotknąć, kiedy nie mam pojęcia czego on ode mnie chce.
Jeżeli w ogóle czegoś chce.
Może nie chce.
Przecież powiedziałby, gdyby czegokolwiek chciał.
Ale co za facet spędzałby z laską dzień w dzień przez pół roku, jakby nic nie chciał?
Cóż moi przyjaciele są najlepszym dowodem, że tak można…
I ja też jeszcze do nie dawna nic od niego nie chciałam.
A może on nawet nie wie, ze ja czegoś chcę, skoro całą sobą "krzyczę", żeby mnie nie dotykał i że absolutnie nic nie chcę, bo to bez sensu.
Ale przynajmniej powiedziałam mu, że jestem w nim zakochana, a on nie… więc może sprawa jest jasna, tylko ja sobie dorabiam teorię, bo mi zależy i chwytam się nic nie znaczących przejawów zainteresowania bo pasują do mojej wymarzonej wizji?...

To brzmi tak strasznie głupio, że nawet sama siebie czytać nie mogę, przepraszam, że narażam na to was, drogie forumowiczki.
Nie mniej… jak ktoś ma pomysł jak wyjść z takiego pata, to będę wdzięczna za rady:)

Ostatecznie mało zawarłam tu faktów i zapewne wszystko jest i tak przeinaczone przez moje błędy poznawcze, więc na wszystkie pytania o doprecyzowanie i zarzuty o niespójność, chętnie odpowiem:)

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: co to za relacja i co z nią zrobić...

Witaj.Niełatwa to była lektura...Wydaję mi się,że należysz do osób,które do kontaktu fizycznego,potrzebuja czegoś wiecej-Ty potrzebujesz z jego strony potwierdzenia.Rozumiem Cię.Piszesz,że go kochasz-a to już zakwestionuję...Kiedy kogos kochamy,puszczają nam hamulce,obcowania z taką osobą jest nam naturalne,nie analizujemy,nie rozmyślamy...po prostu działamy.Ty masz blokade.Wiec to już wyklucza miłość ,o której piszasz.Uważam,że oszukujesz samą siebię.Wydaję mi się tez,że problem,który jest u Ciebię spory(nawet jeżeli nie masz tego świadomosci lub Ci to nie przeszkadza-muszę to napisać)to jest fakt,że bardzo szybko "przyklejasz "się do ludzi lub też pozwalasz im przyklejać sie do siebię.Może Cie to zaprowadzić na manowce.Ponieważ tak mocno się do siebie przyklejacie,Ty to interpretujesz ,że go kochasz...A przecież ,tak jak pisałam,Twoja postawa jest tego zaprzeczeniem.Wiem,że osoby z osobowościa z pogranicza tak mają-z całym szacunkiem do tych osób.Inwestujesz czas,energię dla tego faceta-czy warto?Tego jeszcze  nie wiesz...Może wypalić ,a może nie.Zastanów się ,co daję Ci ten kontakt.I odpowiedz sobię,czy za kolejnym razem,rzeczywiscie chcesz się z nim spotkać,czy robisz to ,bo on chce?A może już sie od tego kontaktu uzależniłaś?

3 Ostatnio edytowany przez mayuyu (2016-01-05 15:15:53)

Odp: co to za relacja i co z nią zrobić...

Ismena, bardzo Ci dziękuję za odpowiedź!
Twój post dał mi trochę do myślenia, ale pozwól, że parę rzeczy sprostuję:

Z moim kontkatem fizycznym jest wręcz przeciwnie: regularnie chodzę do łóżka z osobami mało dla mnie ważnymi, albo po prostu pod wpływem impulsu, problemem jest samo pojawienie się emocji w relacji, to to wywołuje mój odrzut na dotyk w jakimkolwiek wydaniu...

Co do definicji miłości: to, jak ją ujęłaś oznaczałoby, że nigdy w życiu nie kochałam, a co więcej - że do miłości w ogóle nie jestem zdolna... do tej pory kochałam dwa razy, tzn obecny "raz" uważam za trzeci. Nigdy jednak nie doznałam tego całkowitego braku blokad, bo tak już skonstruowana jest moja psychika. Zanim dowiedziałam się co to prawdziwa rozpacz, przeanalizowałam co miał o tym do powiedzenia Heiddeger i od rozumu zawsze wychodzę. Szczerze powiedziawszy, to nawet nie do końca wierzę w taki brak blokad, a wręcz mam poczucie, że taki brak godziłby w moją niepodległość, jako istoty intelektualnej;)
Nie mniej jestem przekonana, że go kocham. Najpierw bardzo, ale to bardzo go lubiłam, po dłuższym czasie trochę się przywiązałam, a potem doszło pełne klasyczne, chemiczne zakochanie.
Ja się nie przyklejam do ludzi, wręcz przeciwnie - nie potrafię zrezygnować z trzymania ich na dystans. Nie byłam w bliższej relacji od wielu wielu lat, regularnie zapadam się pod ziemię zrywając kontakt z całym światem, bo boję się o swoją niezależność. Tylko fakt, że jesteśmy sąsiadami i że kiedy nie otworzę to będzie dzwonić dzwonkiem przez 20minut sprawiły, że się przełamałam i zdecydowałam na ten poziom bliskości, ale... czy można nazwać to "przyklejaniem się" i to częstym? Zważywszy na to, że cały ten proces zajął mi wiele miesięcy?

Ale z pewnością masz rację, że moja postawa fizyczna jest zaprzeczeniem miłości. Tylko, że im bardziej ja czuję, że chcę i (za przeproszeniem), że robi mi się mokro jak go widzę, to tym bardziej mam ochotę uciec i wręcz zachować się agresywnie, jak podejdzie zbyt blisko. To zapewne wynika z mojego lęku przed odrzuceniem, ale czy to naprawdę znaczy, że jestem niezdolna do uczucia miłości?...

Z pewnością chcę się z nim spotykać, ale dlaczego i do czego mi to potrzebne... i czy nie przerodziło się to w jakąś formę uzależnienia... (i gdzie granica pomiędzy uzależnieniem i miłością swoją drogą) to jest dobre pytanie. Spróbuję się nad tym trochę dłużej zastanowić, dzięki:)

4

Odp: co to za relacja i co z nią zrobić...

Niestety,będę tkwiła przy swoim.Troszkę mnie żle zrozumiałaś ,bo piszesz,że sugeruje Ci ,że nie potrafisz kochać...Nic podobnego nie miałam na myśli.Ja tylko zestawiłam dwie Twoje postawy-"kocham go" i "mam blokade"-czyli to się wzajemnie wyklucza tak jak pisałam.Czyli może poprzygladać sie nalży sobie-swoim myślom,uczuciom,emocjom-bo tylko Ty je znasz.Co do "przyklejania"-na podstawie tej lektury,trudno o inny wniosek.Oczywiście nie jest to zarzut...Jednak myślę ,że w tym tkwi zródło problemu.

5

Odp: co to za relacja i co z nią zrobić...

Wiem, że nie było w twoim poście żadnego "zarzutu" i staram się na chłodno wszystko co napisałaś rozważyć:)

mam tylko prośbę o doprecyzowanie, co rozumiesz pod pojęciem "przyklejania się". Czy chodzi o absurdalnie dużą ilość czasu jaką ze sobą spędzamy?
No i kwestia tej miłości... Czy ktoś, kto kocha zawsze jest w stanie pozbyć się tej blokady, niezależnie od obawy odnośnie odrzucenia? Czy gdybym potrafiła na chwilę tę blokadę "zawiesić" i np przytulić się do niego, to to byłby moment w którym zaczęłabym kochać "naprawdę"?
I jak myślisz, co musiałabym zmienić, żeby "sprawdzić" czy jest to prawdziwe uczucie?

I jeszcze... jak na podstawie tego co napisałam interpretowałabyś jego motywację do tej relacji?...

Przepraszam za zasypanie dodatkowymi pytaniami;)

6

Odp: co to za relacja i co z nią zrobić...

Oczywiście będę wdzięczna, jeżeli jeszcze ktoś na forum chciałby się wypowiedzieć odnośnie mojej sytuacji smile

7

Odp: co to za relacja i co z nią zrobić...

Mayuyu

Myślę, że:
- jemu bardzo na Tobie zależy,
- jest zdecydowany na związek z Tobą, ale ma poważne obawy co do przyszłości tegoż ALBO po prostu chce Ci pomóc jako osobie,
- wydaje mu się naiwnie, że jest w stanie samemu, stopniowo "wyleczyć" Cię z Twoich problemów,

Twoja osobowość jest ... nietypowa. Wydaje mi się, że nie do końca zdajesz sobie sprawę, jak bardzo.
Wspomniałaś o diagnozach dotyczących BPD i innych, nie wiem jednak czy na diagnozach się skończyło i jak się do nich ustosunkowałaś.
Czy w ogóle czujesz potrzebę zmian względem objawów, które wykazujesz? A co za tym idzie zmianę jakiejś części swojego życia/sposobu w jaki funkcjonujesz? Czy też potrzeba "niezależności" i dystansu wobec uczuć(?) innych ludzi jest dla Ciebie pierwszorzędna?

8

Odp: co to za relacja i co z nią zrobić...

Jesteś więc zdiagnozowaną borderką, na dodatek masz dwubiegunówkę i jeszcze cos tam na dokładkę?
No cóż- właśnie w twoich zaburzeniach tkwi odpowiedź na twoje pytania.
Zastanawiam się co robisz ze swoimi problemami psychicznymi. Czy jesteś pod opieką psychiatry? Czy chodzisz na terapię? Jaką ty w ogóle masz wiedze na temat tego, co ci dolega?
Napisałaś, że regularnie uprawiasz seks z przypadkowymi facetami i że nie masz wtedy problemu z ich dotykiem- bardzo typowe dla borderki.
Ale gdy wchodzi w grę facet, do którego cos czujesz, to wtedy zamykasz się przed nim- też bardzo typowe dla osoby z twoimi zaburzeniami.
Bardzo ci współczuję, ale musisz najpierw napisać, co robisz w sprawie swoich problemów psychicznych?

9

Odp: co to za relacja i co z nią zrobić...

Tobie jest potrzebna miłość platoniczna. Zaproponuj mu to, czy się zgodzi na to. Wtedy stworzycie bardzo udany związek. Będziecie sobie razem chodzić po mieście, rozmawiać. Wszyscy będą wam zazdrościć bo tak naprawdę ludzie żyją ze sobą i nie łączy ich miłość.

10 Ostatnio edytowany przez nowy12345 (2016-01-06 21:56:51)

Odp: co to za relacja i co z nią zrobić...

Ja tez bede szczery, jesli faktycznie masz BPD to przykre to jest i oby facet sie nie zakochal w Tobie bo przezyje pieklo jak sie zaangazuje. Ty prawdpodbnie chcialabys zeby on sie zblizyl i dopoki jest teoretycznie niedostepny to "chcesz" Jak on juz wejdzie to Ty odepchniesz..

On wie, ze masz bordeline? Ze sie leczysz?

Przepraszam, ze to napisze ale borderki tylko do seksu i zadnych zwiazkow. Zniszcza kazdego kto chociaz troszeczke sie zangazuje. Oczywiscie z calego serca zycze autorce zeby sie jej udalo z tego wyjsc. Jesli sie "leczy" to znaczy, ze jest swiadoma problemu i ma szanse wypracowac bycie szczesliwym z kims i nie zniszczenie go.

Mi sie wydaje, ze facet jest po przejsciach i "powypalany" w srodku i dlatego poki co to sie trzyma. Problem sie zacznie w momencie kiedy on naprawde uwierzy, ze moze moglo byc cos z tego byc. Z tego co czytam wyznalas mu uczucie, chcesz go przyciagnac, ale dobrze wiemy co sie stanie jak on "wejdzie"

Smutna, ale prawdziwa anegdota o zachowaniu borderline:

"     Na skraju trzęsawiska żył raz taki skorpion, który pragnął przeprawić się na drugi brzeg. Zwrócił się więc do pewnej żaby tymi słowami:
    - Zabierz mnie, proszę, na swój grzbiet i pomóż mi dostać się na drugi brzeg!
    - Chyba jesteś szalony, odpowiedziała mu żaba. Jeśli cię wezmę na mój grzbiet, ty mnie ukłujesz, a ja umrę!
    - Nie bądź głupia, odpowiedział na to skorpion. Jaką korzyść odniósłbym z uśmiercenia cię jadem? Jeśli cię użądlę, ty zatoniesz, a ja też zginę, ponieważ nie umiem pływać...

    W końcu, po długich namowach, żaba dała się przekonać i rozpoczęła przeprawę przez mokradła ze skorpionem na grzbiecie. Kiedy znaleźli się na środku rzeki, poczuła jednak pieczenie ukłucia, a jad sparaliżował jej odnóża.
    - Jak mogłeś?? Obiecałeś! Jak mogłeś to zrobić, zginiemy oboje!
    - Wiem, odpowiedział skorpion. Jest mi bardzo przykro... ale JESTEM SKORPIONEM. Nie sposób uciec od własnej natury."

11

Odp: co to za relacja i co z nią zrobić...

Bardzo wszystkim dziękuję za odzew w tym temacie. Z chęcią przybliżę , jak wygląda sytuacja jeśli chodzi o moje radzenie sobie z własną psychiką, żeby obraz był trochę jaśniejszy:)
Od wielu lat jestem w terapii, niestety też byłam wielokrotnie hospitalizowana, ze względu na zaburzenia odżywiania... ale przez te kilkanaście lat (mam przynajmniej taką nadzieję) wykonałam kawał pracy i chyba nie jestem już takim "klasycznym" borderem. Mam dosyć sporą samoświadomość odnośnie swoich symptomów, a przedewszystkim widzę te symptomy, jako "nie ja", tzn naprawdę głęboko ich nie chcę. Chciałabym prawdziwej bliskości i chciałabym nauczyć się funkcjonować w normalnej relacji. Pytanie tylko, czy podświadomie nie wybieram osoby z którą i tak nie jest to możliwe...
Swoją drogą dzisiaj mieliśmy z panem X ciekawą rozmowę. Powiedział, że z kobietą z którą wchodzi w prawdziwie "bliską relację" nie potrafi się przyjaźnić i że "myślał o nas, że myślał o więcej, że chciałby, ale... o czym to ja mówiłem? No, nasz przystanek, wysiadamy".
Koniec.
Tak, z pewnością moje zaburzenia są problemem w relacji i nie umiejszam swojej nienormalności, ale może właśnie przez nią wybrałam taki typ, który też normalnością nie grzeszy i nie mam pojęcia jak do tego wszystkiego podejść, jak o rozegrać... no, tak w skrócie:)

12

Odp: co to za relacja i co z nią zrobić...

Mayuyu
Osobiście nie widzę w jego zachowaniu niczego "nienormalnego". Sytuacja z tramwaju jasno wskazuje na jego intencje, ale jest przy tym cierpliwy i bardzo ostrożny.
Gdybym był w takiej sytuacji jak on, zachowywałbym się chyba podobnie, raz że nie chciałbym "spłoszyć" drugiej osoby jakimś zachowaniem, słowem, zbyt zdecydowaną deklaracją, itp. bo biorąc pod uwagę "inność" takiej osoby obawiałbym się, że będzie spora szansa, że zostanę opacznie zrozumiany lub wręcz że relacja może zostać nadwątlona.
A dwa, podchodząc w pełni odpowiedzialnie do relacji, co do której byłbym pewny że będzie dość trudna, chciałbym być przekonany, że obydwie strony na pewno tego chcą i że ich oczekiwania i potrzeby mają szansę na pokrycie się w jakimś choćby niewielkim, ale jednak akceptowalnym dla obu stron zakresie.

Patrząc z dystansu, widżę to tak, że jesteś tak fantastyczną osobą, że on jest w stanie podjąć spore ryzyko by być z Tobą. 
Jednak jakkolwiek to dziwnie zabrzmi to wydaje mi się, że samo wyznanie miłości z Twojej strony nie wystarczy żeby popchnąć to uczucie do przodu.
Pisałaś, że ewentualna próba z jego strony dotknięcia, przytulenia Ciebie mogłaby się źle skończyć... a próbowałaś odwrócić tą sytuację? Czy dopuszczasz taki ruch z Twojej strony? Skoro kochałaś i byłaś w związku/-ach to rozumiem, że jest to możliwe?

13 Ostatnio edytowany przez mayuyu (2016-01-10 14:47:19)

Odp: co to za relacja i co z nią zrobić...

Dziękuję za porady,faktycznie postanowiłam zebrać się na odwagę i wyjść z inicjatywą, tzn spróbować się nie bać i być maksymalnie szczerą wobec niego i samej siebie.
W ten sposób odbylismy wczoraj dosyć długą rozmowę o nas i...nadal nic nie wiadomo,tzn on nic nie wie. Mówi,że widzi,że nasze relacje nie są czysto przyjacielskie i wie,że skoro chce mnie codziennie widzieć,to coś chyba czuje ale nie wie co, bo ma uczucie "jakby był za szybą" i nie wie o co chodzi. Powiedziałam mu wprost,że byłoby mi łatwiej w takiej sytuacji,gdyby powiedział,że nie postrzega mnie w "ten sposob" i nigdy nie będzie,bo wtedy mogłabym sobie dać spokój,na co usłyszałam,że nie może tak powiedzieć,bo tak nie jest,ale...że nie wie o.O
Czuję się,jakbym była na jego "smyczy", a z drugiej strony wiem jak funkcjonuje i za dobrze znam jego i jego świat,żeby przypuszczać,że trzyma mnie jako jakieś koło zapasowe.po za tym my nigdy nawet się nie przytulilismy,nawet na dzień dobry nie dajemy sobie buzi (tzn tak tego na początku unikalam,że zrezygnował;) chodzi mi o to,że wersja "chodzi mu o seks" odpada w 100%.z drugiej strony rozmawialiśmy o tym i powiedział,że myślał nie raz o tym,że chciałby że mną pójść do łóżka.

Wiem,że miewal w przeszłości stany depresyjne,osobiście trochę go podejrzewam o dystymie...może to jest właśnie ta "szyba" i brak dostępu do własnych emocji...tylko co ja w takiej sytuacji mogę zrobić?
Przy moich własnych jazdach i zaburzeniach już samo zebranie się na wyznania mocno mnie rozstroilo, a co dopiero funkcjonować w takiej relacji na dłuższą metę i to na jednej przestrzeni mieszkalnej...
Aha,powiedziałam mu,że tak na prawdę to bardzo bym chciała,żeby mnie dotknął/przytulil,że tak naprawdę w kwestii dotyku boję się siebie a nie jego...może to coś zmieni,zobaczymy dzisiaj,jak wrócę do domu:/
Jak ktoś ma jakieś przrmyslenia odnośnie zmian na moim "froncie walki" to chętnie poczytam,dużo dają mi do myślenia wasze komentarze i pytania (dziękuję;)

14

Odp: co to za relacja i co z nią zrobić...

Trudno mi coś teraz dodać nowego, zwłaszcza że niewiele wiem o wspomnainych przez Ciebie schorzeniach.
Ale bedę obserwował ten wątek bo... kibicuję Wam :)

15

Odp: co to za relacja i co z nią zrobić...

A ja właśnie nie wiem czy kibicować, czy współczuć.
Mam tylko jedno pytanie: czy on od pół roku tylko się z Tobą spotyka? Żadnych dziewczyn nie przyprowadza do siebie do mieszkania, nie sypia z nikim, nie chodzi na randki?

16 Ostatnio edytowany przez mayuyu (2016-01-11 12:47:33)

Odp: co to za relacja i co z nią zrobić...

Nie, nie spotyka się z nikim na pewno i na pewno nie jest gejem. Wiem, że ostatni związek zakończył ponad półtora roku temu. Ze stosunkiem do płci ma podobnie jak ja, tzn większość kobiet go drażni, więc wpadają do niego kumple, tak samo, jak i do mnie i to tyle. Za dużo czasu spędzamy razem i za dokładnie znam jego grafik dnia, żeby coś przeoczyć:P aha, miał do wakacji jeszcze taką luźną relację ff, ale zakończył ją mniej więcej w tym samym momencie, co ja ze swoim ff (zbieg okoliczności;)

Wczoraj znowu siedzieliśmy razem do drugiej nad ranem (i nie chciał, żebym poszła, ale byłam już bardzo zmęczona). Niby bez poważnych tematów, ale jakoś tak między wersami były nawiązania do ostatniej rozmowy.
Coraz bardziej sobie myślę, że może ta relacja wymaga po prostu wyjątkowo wolnego tempa... albo niczego "nie wymaga", może jestem dla niego jakąś dziwną formą ucieczki od świata i ze związkiem nigdy nie będzie to miało nic wspólnego.
Albo (następna opcja) ja się muszę po prostu wreszcie zdobyć na przełamanie tej cholernej fizyczności (tak, jak sugerował Naprędce), tylko nawet jakbym się na to jakimś cudem zdobyła, to nie mam pojęcia jak to zrobić, żeby nie wyszło głupio i nienaturalnie. Ale chciałabym. Tylko się boję.
Dodam, że w rozmowach dosyć swobodnie poruszamy temat seksualności, co lubimy, czego nie itp. Tylko, że "swobodnie" jest pod warunkiem, że jest zachowana odległość.

Myszeczka, a w jakim sensie nie wiesz czy współczuć? I współczuć mi czy jemu?;)

17

Odp: co to za relacja i co z nią zrobić...

No właśnie jemu. Bo jeśli faktycznie Ty się nim tylko interesujesz dlatego, że jest niedostępny, a jak otwarcie Ci powie, że się w Tobie zakochał to Ty przestaniesz się nim interesować, to ja mu nie zazdroszczę co przeżyje. Musisz się bardzo poważnie zastanowić na ile Ty do niego coś naprawdę czujesz, a na ile to jest tylko fascynacja jego zachowaniem. A zadałam te pytania, bo zastanawiam się jak Ty możesz mieć wątpliwości, że mu na Tobie bardzo zależy, skoro tylko z Tobą spędza czas? Nie wiem, może ja go nie znam (napewno go nie znam) i może mylnie to interpretuje, ale na ogół faceci są bardzo prości i jego zachowanie też jest dla mnie bardzo proste. Facet starał się do Ciebie zbliżyć i widać, że to nie jest typ człowieka, który lata z kwiatkami za ukochaną i żebrze o kobiece względy. Dał Ci jasne sygnały, że go interesujesz jako kobieta, Ty się nawet nie dajesz dotknąć, więc on czeka na Twój ruch.

Ja rozumiem, że mogłaś się bać zostać jego "sąsiadką znad przeciwka", ale żeby nawet za rękę nie dać się złapać?
Chłop jest bardzo cierpliwy widzę, więc musi mu naprawdę bardzo na Tobie zależeć.

18

Odp: co to za relacja i co z nią zrobić...

Normalnie wyszło by to tak smile. Poznali się, wpadli sobie w oku, zaczęło się coraz większe spędzanie czasu ze sobą - pogaduchy, filmy, wspólne gotowanie, rozwijanie pasji, wprowadzanie tego drugiego w swój swiat, jak się chcieli pokochać, to się pokochali, a jak im było dobrze, to zostali parą. Albo tylko na seks wink.

A u ciebie..., tańce i przebierańce. Nie chcę być mało wrażliwa wobec ciebie i twojego problemu, ale uprawiasz nic innego jak odpychanie i przyciągnie (typowe dla borderów z racji lęku przed bliskością), dajesz sprzeczne sygnały temu facetowi, a on..., zastanawiałaś się może dlaczego jako facet nie potrafi zrobić pierwszego kroku, tylko się tak strofuje, waha i sam nie wie co ma robić? Wiesz, jak go kręcisz, to dlaczego nie dąży do bliskości, i nie zaciągnie cię do łóżka? Może już teraz czuje, że jak to zrobi, to za chwilę go odrzucisz. Terapia dla ciebie bez dwóch zdań.

19 Ostatnio edytowany przez mayuyu (2016-01-12 21:04:36)

Odp: co to za relacja i co z nią zrobić...

Jestem w terapii i naprawdę staram się przelamywac swoje schematy. Macie rację: on faktycznie może się bać,że nie będę już nim zainteresowana,jak stanie się "dostepny"... Oczywiście,nie mam pojęcia jak moja spaczona psychika zaraegowalaby na taki stan rzeczy,ale...wiem,że wewnętrznie,autentycznie ja JA chciałabym z nim być. bardzo.
tu jednak jest maly fkcup. Nie wiem,czy zauważylicie w moich postach,ale ja wyznalam mu swoje uczucie i nie nastąpiła po tym żadna deklaracja z jego strony.mam poczucie, że on wobec mnie też stosuje takie push and pull...nie sądzę,żeby to był jakiś świadomy zabieg,wiem że ma słaby dostęp do swoich emocji,nie ufa kobietom,cały czas mówi,że ma wrażenie jakby był "za szybą"..ale moim zdaniem,gdyby coś do mnie czuł,to powiedziałby mi o tym,skoro już ja powiedziałam...

Myszeczka,piszesz o "typowej prostej konstrukcji faceta" i sama pewnie też w większości przypadków tak bym uznała,ale tutaj mam wrażenie,że on nie jest ani trochę prosty. nie tylko ja jestem nienormalna w tej relacji,on też ewidentnie zdrowiem psychicznym nie grzeszy i w tej kwestii zgadzają się ze mną nasi wspolni znajomi psychologowie:P podejrzenie jest właśnie dystymii,osobowości unikajacej, no i epizody depresyjne, zdiagnozowane oficjalnie.w takich stanach ludzie miewają totalny brak emocji, nie mówiąc już o uczuciach wyższych. Niestety,on leczyć się nie chce:/

Być może ja robię mu za taką psychoterapeutke czasami i to jest dla niego interesujące? Czasami też się zastanawiam,czy nie jestem dla niego jak jakiś substytut dziecka,bo jego troska o mnie jest trochę taka matczyna.albo czuje się samotny i ma taką wygodna opcje,że bez żadnego wyjścia z domu może sobie pospedzac czas z drugą osobą. w jakiś sposób na pewno jestem dla niego "ważna",ale czy "ważna w taki sposób",o jaki mi chodzi? Serio z tego,jak przedstawiam cała sytuację jest to dla was takie oczywiste?...

ciężko się w pełni otworzyć na drugiego człowieka przy takich watpliwosciach.
Wystarczylaby mi jedna mała deklaracja z jego strony,a tak mam chyba dobre podstawy,żeby stwierdzić,że może nic więcej ode mnie nie chcieć w tej relacji:(
Ale powiem wam,że jest maly postęp,chociaż może bardziej to brzmi jak postęp w podstawówce a nie w relacji dwójki dorosłych ludzi.
Wczoraj(oczywiście znowu cały wieczór razem) starałam się nie unikać jego dotyku i nie odsuwac się.to są takie drobne rzeczy,jak trzymanie za ramię,czy poglaskanie po głowie,ale jako,że się nie odsuwalam,to takich gestów z jego strony było zdecydowanie więcej:)

20

Odp: co to za relacja i co z nią zrobić...

Osobowość borderline to jedno (to typ osobowości właśnie)
ale CHAD to coś zupełnie innego. To poważna choroba psychiczna, na równi ze schizofrenią.

Jeśli więc prawdą jest co napisałaś, że masz zdiagnozowaną CHAD, to moim zdaniem on się boi.
Każdy się boi życia z osobą chorą psychicznie.

Choć mi się wydaje że skłamałaś tu trochę, chcąc podkreślić chwiejność swojego charakteru, ale CHADu u Ciebie nie zdiagnozowano.

21

Odp: co to za relacja i co z nią zrobić...

Strasznie chaotyczny mi ten post wyszedł, ale mam nadzieję, że da się z niego wyłapać jakie są moje obawy i wątpliwości...

Podsumowując: czy na moim miejscu naprawdę mielibyście poczucie, że on zmierza do związku? I że pomimo mojego wyznania, to znowu po mojej stronie leży, żeby wykonać następny ruch?...

22

Odp: co to za relacja i co z nią zrobić...
madoja napisał/a:

Osobowość borderline to jedno (to typ osobowości właśnie)
ale CHAD to coś zupełnie innego. To poważna choroba psychiczna, na równi ze schizofrenią.

Jeśli więc prawdą jest co napisałaś, że masz zdiagnozowaną CHAD, to moim zdaniem on się boi.
Każdy się boi życia z osobą chorą psychicznie.

Choć mi się wydaje że skłamałaś tu trochę, chcąc podkreślić chwiejność swojego charakteru, ale CHADu u Ciebie nie zdiagnozowano.

Owszem, zdiagnozowano. Z racji tego, że byłam hospitalizowana w różnych ośrodkach i otarłam się o wieeelu róznych lekarzy, to i diagnozy co rusz były inne. Gdzieś tam się przewinęło ADHD, gdzieś tam CHaD, ale generalnie wszyscy obstawali, że na borderline się nie kończy. Z drugiej strony od czasu pierwszych diagnoz minęło na prawdę sporo czasu i wiele się zmieniło. Np. nie tnę się, nie miewam prób ani myśli samobójczych, dosyć dobrze kontroluję impulsy autodestrukcyjne, nie wyżywam się na otoczeniu itp od dobrych paru lat. Oczywiście moje ręce mówią same za siebie (mam bardzo dużo blizn), ale on od samego początku podkreślał, że to w ogóle mu nie przeszkadza (czy tak jest naprawdę, to inna sprawa...).

Najbardziej obawiam się, że jestem dla niego jakąś przyjemną formą odskoczni - nie powie mu, że mu zależy, bo to nie prawda, ale też nie powie, że nie, bo to mogłoby oznaczać koniec naszego milutkiego układu.
Nie sądzicie, że taka opcja wchodzi w grę przy tak nakreślonej sytuacji?

23

Odp: co to za relacja i co z nią zrobić...

A po co Ty tak kombinujesz? Daj mu się dotknąć, zbliżyć trochę do niego i wtedy myśl co dalej. Wy się nawet nigdy nie całowaliście i Ty się dziewisz, że on Ci nie wyznał tego samego co Ty jemu?
Najpierw się do niego zbliż, obserwuj jego reakcje i potem zacznijcie rozmawiać o związku.

24 Ostatnio edytowany przez Naprędce (2016-01-13 18:39:31)

Odp: co to za relacja i co z nią zrobić...
mayuyu napisał/a:

wiem że ma słaby dostęp do swoich emocji,nie ufa kobietom,cały czas mówi,że ma wrażenie jakby był "za szybą"..ale moim zdaniem,gdyby coś do mnie czuł,to powiedziałby mi o tym,skoro już ja powiedziałam...


mayuyu napisał/a:

Powiedział, że z kobietą z którą wchodzi w prawdziwie "bliską relację" nie potrafi się przyjaźnić i że "myślał o nas, że myślał o więcej, że chciałby, ale... o czym to ja mówiłem? No, nasz przystanek, wysiadamy".
Koniec.

Tą akurat niedokończoną wypowiedź, określiłbym raczej jako rodzaj lęku przed reakcją, która mogłaby go zaboleć. Reperkusje z poprzedniego związku.

Co do bardziej wyraźnego określenia się przez niego... Faceci często realizują to w czynach i jest dla nich oczywiste, że kobieta rozumie co mają na mysli. Niestety zazwyczaj to dla kobiet oczywiste nie jest.
Może wziął na siebie ustalenie tempa rozwoju tej relacji i trzyma się tego?
Może powiedz mu, że Twój brak pewności co do jego zamiarów nie pomaga tej relacji? Nawet jeśli traktuje Cię jak odskocznię, bojąc się stracić to co już wypracował - być może da Ci jakiąś konkretniejsza odpowiedź. Nie wiem...

25

Odp: co to za relacja i co z nią zrobić...

Dzięki, macie rację, za dużo kombinuję;)
Staram się przełamywać - powolutku, bo powolutku, ale zawsze coś:
wczoraj i przedwczoraj dałam mu buzi w policzek na dzień dobry i chyba dzięki temu bliżej obok siebie siadamy, mówi też przez telefon "całuję cię, pa". Nie odsuwam się też przy przypadkowym kontakcie (zetknięcie nóg pod stołem czy dotknięcie ręki przy przekazywaniu czegoś). Nie jest to łatwe, bo czuję jednak wewnętrzny impuls żeby się odsunąć, ale z drugiej strony jak się nie odsunę, to jest to bardzo przyjemne, że mogę być odrobinę bliżej niego.
Wiem, że z zewnątrz może się to wydawać infantylne, zwłaszcza, że historię współżycia mam dosyć bogatą, ale cóż, uczucia wszystko zmieniają. Boję się, że pewnego dnia zorientuje się, że w gruncie rzeczy moje ciało jest obrzydliwe i wstrętne i będę się musiała z tym skonfrontować (z drugiej strony na płaszczyźnie umysłowej doskonale wiem, że to irracjonalne i że to efekt przeszłości i zaburzeń odżywiania, ale ciężko to przeskoczyć).
Teraz się dosyć poważnie rozchorowałam, więc jadę do rodziców na kurację, ale jak wrócę to mam postanowienie, żeby spróbować się przytulić, wziąć za rękę albo coś w tym stylu.
Mam nadzieję, że nie spotkam się z reakcją "ej, co ty robisz, nie zbliżaj się do mnie, fuj" (a takie mam obawy, chociaż wiem, że są głupie i będę się trzymać wersji, że tak mimo wszystko się nie stanie;)


ps. trochę sobie zrobiłam z tego wątku dziennik relacji-męsko damskich, ale obiecuję skończyć, jak sytuacja się wyklaruje:)

26 Ostatnio edytowany przez Naprędce (2016-01-14 21:59:14)

Odp: co to za relacja i co z nią zrobić...

Skoro już nawet wspominał o tym, że "zastanawiał się" nad seksem z Tobą, to jego reakcją na swoje ciało raczej się nie przejmuj ;)
Rychłego powrtu dio zdrowia życzę :)

27

Odp: co to za relacja i co z nią zrobić...

Nie kończ.:)
Dobrze, że Ci te wpisy tutaj pomagają.
Ja tam bym Ci radziła z seksem zaczekać tyle ile się da. Ale będę Cię namawiać do dotyku z nim, przytulenia i bliskości. Otwieraj się na niego, bo myślę, że on tego potrzebuje i bez tego nie zrobi żadnego kroku. A czemu seks odradzam? Ponieważ możesz go tylko interesować do jednego. Ja Cię nie chcę straszyć! I proszę byś tak tego nie zrozumiała! Chodzi mi tylko o to, byś była na to ostrożna. Czyli: zacznij się na niego otwierać, ale również obserwuj co on z tym robi.:)

28

Odp: co to za relacja i co z nią zrobić...

Naprędce i Myszeczka - wielkie dzięki!:D

Co do seksu, to myślę, że on nie narzeka na brak kandydatek "tylko na seks", więc gdyby o to mu chodziło, to pewnie wybrałby inną, która jest normalniejsza i nie ucieka od złapania za rękę:P

Odezwę się ponownie w wątku po powrocie do naszego dwupiętrowego mieszkania.

29

Odp: co to za relacja i co z nią zrobić...

No to rzeczywiście podchodzicie do siebie, jakby to drugie było jeżem.
A jednak się przyciągacie, raczej nie bez powodu.
Z powodu Twoich zaburzeń krzyżowych terapia pewnie jest nastawiona na przełamanie agresji wobec siebie ( odżywianie, cięcie i co tam jeszcze masz). Nie dziwi mnie zatem tak długotrwałe leczenie, ale wybacz za szczerość, do związku jeszcze Ci daleko. Na dobrą sprawę niewiele wiesz co siedzi sąsiadowi w głowie, on chyba też nie łapie zasad Twojej chwiejności. Rozumiem chęć bycia wreszcie z kimś bliskim. Macie oboje wiele lęku w sobie, i niestety każde z was odnosi te lęki głównie do siebie. To prosta droga do zrobienia krzywdy drugiej osobie. Brak empatii . Niestety tak działa i borderline i Chad. Musiałabyś zrobić niesamowite postępy w leczeniu by złapać jak działa dawanie i branie w związku, dotąd skupiasz się na swoich dylematach.
Twoja "niedostępność" przyciąga chłopaka, to znaczy że on sam ma również spore problemy. Na mój gust osobowość zależna. O ile Ci na nim zależy warto byś wiedziała, że facet z czasem Ci się podda. Wtedy będzie dla Ciebie mniej wart i ucierpi. Tak właśnie działa schemat z partnerami borderek. Tak działał ten schemat ze mną.
Życzę postępów w terapiach.

30

Odp: co to za relacja i co z nią zrobić...

Autorka pisała, że znają się "na levelu hard", więc uznalem że wie (tzn. taką mam nadzieję) jak to się może skończyć i dlatego jest tak ostrożny.
Mayuyu, czy jest możliwe, że instynktownie trzymasz go na dystans bo przeczuwasz, że "będziesz musiała" go odrzucić?

31 Ostatnio edytowany przez mayuyu (2016-01-15 23:47:33)

Odp: co to za relacja i co z nią zrobić...

Dokładnie tak jak pisze Naprędce - znamy się na tyle, że on doskonale wie, że mam bordera i jak to działa, ale wie też, że nie chcę tego schematu.. Nie mam zamiaru go odrzucić, chociaż wiem, że taki odruch może się pojawić. Ale wiele niechcianych "odruchów" zdołałam już przełamać, naprawdę bardzo wiele i liczę, że ten też uda mi się jakoś przetrwać.

Masz rację apologies, że wiele czasu w ciągu tych lat terapii było poświęcane na problemy z sobą samą, a nie z relacjami z ludźmi. Nie mniej od jakiegoś czasu przerabiam też tą szerszą perspektywę istnienia;)
Dzięki za zwrócenie uwagi na ten aspekt, bo faktem jest, że jeszcze długa droga przede mną, ale... jakoś przecież trzeba ją zacząć.

O ile pracę nad sobą łatwo podjąć będąc samą, ba, nawet lepiej być wtedy samej, to... kiedy chodzi o relacje, to trudno sobie tylko w fotelu u terapeuty na ich temat teoretyzować. Zwłaszcza, że potem się okazuje, że ja sobie coś wymyślam, planuję, a kiedy przyjdzie co do czego to wychodzi zupełnie inaczej.
Np od dawna już myślałam i chciałam sie przełamać, żeby nie unikać jego dotyku, ale musiałam doświadczyć tych wielu "odsunięć", żeby wreszcie za którymś razem się oswoić.
Wiem, że takie uczenie się relacji przez osobę z BPD potrafi ranić innych (byłam przecież w różnych relacjach, ba, ktoś nawet wpadł na taki kretyński pomysł, żeby się ze mną zaręczyć), ale niestety bez tych ofiar nie posunęłabym się do przodu. Żeby nie było - ani trochę się nie usprawiedliwiam, naprawdę jest mi wstyd za wiele swoich zachowań.
Mam po prostu (jak każdy) nadzieję na szczęście i liczę, że po tych wszystkich "lekcjach" tym razem się uda...
Na prawdę bardzo BARDZO nie chciałabym go skrzywdzić, chciałabym, żeby był szczęśliwy.
Chciałabym, żeby przestał tłumić wszelkie emocje i wyszedł zza tej "szyby". I chciałabym być wtedy obok, a nie odhaczyć i uciec.
Faktycznie jego nieprzystępność i krytyczny (w sumie dosyć nieprzyjemny) stosunek do otoczenia był powodem, dla jakiego moja spaczona psychika podpowiedziała mi, żeby się nim zainteresować. Ale przez te pół roku dużo się zmieniło w naszych relacjach i bardzo się cieszę z każdego przejawu czułości i troski (których jest coraz więcej, na przykład teraz bardzo się przejął moją chorobą, na tyle bardzo, że aż się trochę zdziwiłam).
Oczywiście, ciągle nie mam pewności, czy te przejawy świadczą o jakimś "konkretnym" uczuciu wobec mnie, ale...
chyba tak trochę działa miłość, że chciałoby się zaufać, że wyjdzie tak, jak chcemy i ciężko się tej chęci oprzeć.

Staram się teraz za dużo nie kombinować, bo i tak się nie widzimy, może nam obojgu trochę przez ten czas się ułoży w głowach:)

ps.ech, znowu esej cały machnęłam, ale faktycznie mi to pomaga, dzięki za cierpliwość.

32 Ostatnio edytowany przez Myszeczka23 (2016-01-16 00:59:34)

Odp: co to za relacja i co z nią zrobić...

Pisz te eseje, bo są fajne.:)
Moim zdaniem niektórzy forumowicze za bardzo bawią się w psychologów i powoli zaczyna mnie to denerwować. Każdy jest znawcą co u kogo jak się objawia, każdy radzi terapię, odsunięcie się od kogoś itd.
A ja to widzę tak, że to jest normalna relacja, w której dwoje ludzi się boi do siebie zbliżyć z różnych powodów. Więc warto ten strach powoli przełamywać i iść do przodu.:)
Fajnie autorko, że robicie takie postępy. Jeśli coś z tego wyjdzie poważnego to będę się cieszyć, bo widać, że ciągnie was do siebie. Ja tam trzymam za was kciuki i mam tylko nadzieję, że go nie zostawisz jak zacznie o Ciebie poważnie zabiegać.

EDIT: a co do tego seksu, to właśnie tym bardziej bym była ostrożna. Bo chodzi o to właśnie, że te kobiety, które łatwo może zaliczyć, mogą nie być dla niego wyzwaniem. Ty jesteś niedostępna i może to być dla niego urozmaicenie. Miej to na uwadze.
Jeśli przy dotykach zacznie być coraz bardziej śmiały, a nadal nie będzie Ci mówił o tym co do Ciebie czuje, to znaczy, że może mu zależeć na seksie.

33

Odp: co to za relacja i co z nią zrobić...

Z tym pisaniem próbuj. To specyficzny sposób i dość często zalecany w terapii dla oddania co w duszy gra. Pozwala zrozumieć przy skokach nastrojów czym się nakręcasz i wywalić nadmiar emocji różnego typu. Wśród borderów jest parę osób, które piszą, niektóre z nich zrobiły całkiem spore postępy, np "pogranicza.pl ". Może już trafiłaś na tę stronę? Poczytaj, nie jesteś sama z takim zaburzeniem, a dziewczyna która tam pisze świadczy o tym, że można wychodzić i z takiego padkudztwa jak borderline.
No cóż ,jeśli chłopak dobrze wie z czym ma do czynienia w relacjach z Tobą to sytuacja wydaje się "czysta". Bierz jednak poprawkę na niego, wiedza to nie wszystko. Ja nie chciałem uwierzyć, że z żoną jest coś nie tak, jej zachowania brałem za element jej ciężkiego charakteru. Bardziej nie byłem przygotowany na związek z taką rozchwianą osobą. Ale to jakby odwrotna sytuacja, najpierw byliśmy razem, dostałem swoje po dupie a potem mi się ślepia otworzyły, do diagnozy trochę potrwało. Pewnie złych intencji nie ma, co nie oznacza, że da sobie radę z Tobą. Oby nie przecenił swoich możliwości psychicznych. Nie sądzę, by dążył tylko do łóżka, dla mnie wygląda to na strach. Zakrył się za pozą obojętności i nie przekracza granicy.

34

Odp: co to za relacja i co z nią zrobić...

Dawno mnie tu nie było, ale też szczerze powiedziawszy nie było o czym pisać. Do wczoraj. Dlatego niniejszym ponownie poczułam potrzebę internetowego ekshibicjonizmu, może jak to z siebie wyleję, to coś mi się w głowie uporządkuje.
Strasznie się wszystko pokomplikowało (jakby już nie było skomplikowane).
Gdyby ktoś chciał skomentować moją sytuację, a nie chce mu się czytać poprzednich postów, to napiszę w skrócie, że zakochałam się w moim sąsiedzie, z którym można powiedzieć, że zrobiliśmy sobie zamiast dwóch mieszkań, jedno dwupiętrowe. Widywaliśmy się "z przypadku" praktycznie codziennie i nasza znajomość zrobiła się bardzo intymna. Tym sposobem się zakochałam i powiedziałam mu o tym w okolicach Wigilii. A oto i problem:
On ma depresje i poczucia życia "za szybą", mówi, że nie wie co czuje, nic nie potwierdził, nic nie zaprzeczył. Do tego ma totalny związkowstęt. Ja mam BPD i CHAD i nawiązywanie ze mną emocjonalnych i fizycznych kontaktów do najprostszych nie należy. Nawet gdyby odwzajemniał uczucie, to nie za bardzo co miałby z tym dalej zrobić… Przez całą naszą znajomość (prawie roczną) nawet na próbę pogłaskania mnie po głowie reagowałam odepchnięciem. Chyba się tak zabezpieczałam w razie wersji, gdyby on rzeczywiście nie chciał ode mnie nic fizycznie. Zawsze lepiej samej najpierw odepchnąć, niż skonfrontować się z odmową. Tak więc jego "nie wiem" co do uczuć, mogło wynikać z tego, że wewnętrznie nie wie co czuje, albo z tego, że ja wysyłam sprzeczne komunikaty, jestem nienormalną wariatką (o czym wie od początku;) i ciężko takiej osobie coś samemu zdeklarować. I tak utknęliśmy z tą znajomością i na tym swoją relację zaprzestałam.

Dalszy rozwój naszej znajomości przerwało zapalenie płuc, którego się nabawiłam na początku stycznia i które prawie nie wysłało mnie na tamten świat. Generalnie miałam 2 miesiące wyjęte z życia, ale są tego znaczne plusy - leżąc udało mi się przemyśleć bardzo wiele spraw związanych z moimi zaburzeniami i zrobiłam totalnie milowy krok na drodze swojej terapii, to znaczy doznałam bardzo przyjemnej głębokiej samoakceptacji (jakkolwiek patetycznie tandetnie by to nie brzmiało).
W tym czasie mieszkałam u rodziców, więc z panem X się nie widziałam. Parę razy rozmawialiśmy przez telefon, dzwonił zapytać jak się czuję, ale to w zasadzie tyle, z resztą... dziwnie się rozmawiało i sama nie specjalnie chciałam dzwonić. Do tej pory nigdy nie rozmawialiśmy przez telefon bo siłą rzeczy widzieliśmy się prawie codziennie, ale zawsze jakby z przypadku. Zupełnie co innego zapytać się sąsiada "co tam", a zupełnie co innego intencjonalnie do kogoś zadzwonić i mu coś opowiadać. Takie coś było totalnie nieadekwatna do dotychczasowej konwencji naszej znajomości i strasznie nienaturalnie te rozmowy wychodziły. Tak czy inaczej cholernie tęskniłam za spotkaniem, chociaż po dwóch miesiącach straciło to na sile. Nie to, żebym się odkochała przez to, że kogoś krótko nie widziałam, ale na pewno odpłynęła mi chemia.
Kiedy już wróciłam do świata żywych miałam mnóstwo pracy, pan X z resztą też i oboje prawie nie bywaliśmy w domu. Tylko parę razy, jak minęliśmy się na klatce, to przy okazji takiego przypadku spędziliśmy razem trochę czasu.
I te parę razy to był horror. Zachowywał się znowu jak na początku znajomości. Tzn zero intymności i autentyczności, za to jego standardowa bucowato narcystyczna maska, którą z reguły nosi przy obcych. Na początku, to właśnie ta niedostępność przyciągnęła moją popapraną borderową naturę, tylko, że teraz już tak nie funkcjonuję, teraz taka postawa drugiego człowieka tylko mnie wk….wia jak jasna cholera. Już nie tylko odpłynęła mi chemia, ja zwyczajnie straciłam ochotę na kontakt w ogóle, ale "z rozpędu" widywaliśmy się nadal.
I tu dochodzimy do trzech ostatnich dni.
Przed przed wczoraj w końcu nie wytrzymałam, powiedziałam panu X jak strasznie mnie irytuje i poszłam do siebie z przekonaniem, że po ptokach ze znajomością.
Los chciał, że na zajutrz musiałam się zobaczyć z naszą wspólną znajomą, która akurat była u niego, więc znowu siłą rzeczy się spotkaliśmy (wiem, skomplikowane). I tu nastąpiła jakaś przedziwna metamorfoza: pan X jeszcze nigdy nie był dla mnie tak miły, jak tego wieczoru. Tak super nam się rozmawiało, że znowu siedzieliśmy razem do 5 nad ranem, jak to bywało parę miesięcy temu.
I wszystko fajnie, tylko… uczuciowo jednak coś ze mnie wyleciało. To znaczy nadal niepokojąco za dużo o nim myślę, ale emocjonalnie mam jakąś pustkę, jakby jednak coś się we mnie skończyło i nie wiem czy chcę, żeby wracało. A w końcu co miałoby wracać i po co, skoro on do mnie nic, przecież nigdy między nami do niczego nie doszło… Do wczoraj =.='
Tak, właśnie w ten sposób objawił mi się życiowy perfekt tajming. Że właśnie tego dnia z całej historii naszej znajomości. Właśnie teraz, kiedy wreszcie mi przechodzi uczucie.
I też w sumie wyszło to przypadkiem, bo zaczęliśmy rozmawiać o naszych fantazjach o sobie nawzajem i jakoś tak od słowa do słowa. Taki seks nic nie musi oznaczać. Z drugiej strony tego wieczoru, jeszcze przed, zapytał mnie "ej, a ty jesteś moją dziewczyną?", oczywiście odparowałam, żeby spadał (tzn. trochę mocniejszych słów użyłam), bo powiedział to takim tonem, że wzięłam to za głupi żart. Zabrzmiało to trochę poważniej, jak zaczął potem opowiadać, że nie ma już związkowstrętu. Ale przestało brzmieć tak całkowicie, jak po wszystkim powiedział "ale my nie jesteśmy parą". Z drugiej strony powiedział to w taki sposób, że to mogło być pytanie. "ale my nie jesteśmy parą?" to dobry unik po tym, jak zostało się świeżo zwyzywanym za pytanie o to, czy jestem jego dziewczyną. Nie mniej uznałam, że był to tryb orzekający i odpowiedziałam "OCZYWIŚCIE, ŻE NIE, NIGDY W ŻYCIU! To tak przyjacielsko".
Czułam się strasznie dziwnie, szybko się ubrałam, zmieniłam temat, coś tam jeszcze porobiliśmy i koniec.

Tym sposobem dzisiaj mam totalny mindf*ck, nie wiem gdzie góra gdzie dół. Nie mam pojęcia co czuję:/
I jeszcze na dodatek od dzisiaj przez parę dni będę mieszkać gdzie indziej, tzn. nie będzie żadnego przypadkowego spotkania, więc do komunikacji znów zostaje ten nieszczęsny telefon. Ale w zasadzie co tu komunikować. Nie mam pojęcia co powinnam zrobić w swojej głowie, żeby mi się rozjaśniło, co powinnam zrobić po za głową.

Taka historia.

Posty [ 34 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » TRUDNA MIŁOŚĆ, ZAZDROŚĆ, NAŁOGI » co to za relacja i co z nią zrobić...

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024