ludzie, pomóżcie, bo ocipieje. Od pazdziernika lata mi cos w nocy nad uchem. Na początku myslalam, ze to komarzyca, ale bzyk zbyt gruby i krotki jak na komara. Dalam na przeczekanie, wyczytałam, ze komar zyje kilka tygodni - pomyslalam - zaraza sama padnie naturalnie. Ale w grudniu zwatpilam, zakupiłam raida do kontaktu, który noc i dzień tam siedzi a bzykacz ma to centralnie w nosie bo nadal go słyszymy. Co to może być? Dodam, ze skubanca slychac a nie widać. Nie, nie mam urojeń, słysze go nie tylko ja. Wykluczam zbiorowa paranoje ;-)
Co to może być za owad? Jakas krzyzowka muchy z komarem czy co? Jakie dzwieki wydaje komar, dobrze wiem, takie cienkie, upierdliwe bzyczenie a w tym przypadku jest cisza i znienacka takie 3 sekundowe bzzz i koniec. Odganiam dookoła reka toto, ale nie slysze odlatującego bzyku. Za 5 minut znowu nad uchem slysze bzzz i cisza. I tak z godzine się bawie zanim zasne, albo wkurzona ide spac do drugiego pokoju. Ale przecież nie mogę dac się wyeksmitować z pokoju jakiemus małemu bzyczacemu skurczybykowi! Nie jesteśmy pokasani, wiec toto chyba nie gryzie a jesli, to nie zostawia znaczących sladow.
Ma ktos jakiś pomysl, co to może być, albo jak toto wykonczyc? Blagam! Nie chce skonczyc w Tworkach ;-)
Dodam, ze uzywalam tez raidu w sprayu na owady biegające i opryskalam caly pokoj przed wyjściem do pracy, lacznie z zasłonkami, lampami, żyrandolem i kwiatkami i tez na nic...