Witajcie,
Od 3 miesięcy jestem w związku. Niestety nie wiem z domu, jak powinna wyglądać zdrowa i właściwa relacja, dotatkowo jestem DDA.
2 lata temu byłam w moim pierwszym poważnym związku, który był toksyczny, sprawiał mi dużo przykrości i smutku.
Teraz jest inaczej, widzę, że mój chłopak się stara, gdy jesteśmy w towarzystwie nie boi się mnie przytulić czy pocałować, po pracy do mnie przyjeżdża, jest ze mną w stałym kontakcie, przejmuje się, gdy mam gorszy humor, jednak... No właśnie.
Jest mi przykro, że inne moje znajome otrzymują od chłopaków od czasu do czasu jakiś drobny upominek: kwiatka, czekoladki, są gdzieś przez nich zabierane.
U nas wygląda to tak, że 85% czasu spędzamy w domu (zazwyczaj u mnie) i te pozostałe 15 %, gdy jest wyjście w większej liczbie z naszymi znajomymi. Już kilka razy wspominałam o jakimś wyjściu, ale on z własnej inicjatywy mnie nigdzie nie zabierze, nawet nie przygotuje u siebie jakiejś kolacji, deseru, cokolwiek...
To samo z kwiatkami, czekoladkami, cokolwiek... Nie wiem, czy to moja wina, czy coś robię takiego, że nikomu nigdy nie zależy na tym, aby sprawić mi radość drobnym upominkiem? Nie mówię, że ma na mnie wydawać wszystkie pieniądze, ale kwiatek od czasu do czasu nie jest chyba dużą ceną? Można go nawet zerwać... A zwłaszcza na poczatku związku chce się uszczęśliwiać drugą osobę. Prawda?
On pracuje i zarabia całkiem sporo, przy czym nie musi się sam utrzymywać. Ja studiuję i się u mnie nie przelewa, bo mieszkam tylko z babcią. Mimo tego, kilka razy płaciłam w sklepie za siebie i za niego, jechałam po kebaba czy tortille i czekałam na niego na przystanku, żeby nie był głodny. Ostatnio była sytuacja, że kupował w McDonaldzie 2 kanapki. Nie zaproponował, że mi ją kupi, to oczywiście powiedziałam, że mu zaraz oddam - zostawił otwarty portfel, żebym mu wrzuciła pieniądze. Dziwnie się poczułam, bo ostatnio płaciłam za kilka jego rzeczy spożywczych do pracy, jeszcze wcześniej przywiozłam mu jedzenie, no i zawsze, gdy u mnie jest, to je obiad i deser.
Źle mi z tym. Nie jestem materialistką, ale mam poczucie, że dla kolejnej osoby nie jestem na tyle warta, aby się o mnie starać, aby mnie uszczęśliwiać. Gdy mu coś mówię, to zaraz on to tak odwróci, że to on jest tym biednym i poszkodowanym, którego się wszyscy czepiają...
Zależy mi na nim, ale od kilku dni męczą mnie te myśli i nie wiem, czy przesadzam, czy to normalne, a przede wszystkim - co powinnam zrobić.