Jestem z chłopakiem od kilku lat... Niestety, przez ostatni rok bardzo oddaliliśmy się od siebie. Na przełomie 2014/15 dopadł nas największy kryzys – on pracował na nocki i wczesnym rankiem, ja miałam zajęcia tak poukładane, że większość dnia miałam zajęte, do tego on – piłkarz, musiał grać w trzech klubach (czemu? bo tak mu się chce, ot co). Mijaliśmy się – on wstawał do pracy, a ja się kładłam; ja wracałam z zajęć on był na treningu albo odsypiał po pracy. Było ciężko, oddaliliśmy się od siebie i tak trwaliśmy w zawieszeniu.
Przyszła wiosna 2015 i o dziwo wszystko nagle zaczęło się układać – ja miałam więcej czasu, on jakimś cudem też, do tego wiosenne długie weekendy, święta i dzięki temu mnóstwo czasu razem. Poczułam, że się nam uda; że to co najgorsze jest już za nami; do tego dostał propozycję nowej pracy – wreszcie normalne godziny więc popołudnia i noce moglibyśmy spędzać razem. Pojawiła się nadzieja na lepsze, na zdecydowanie lepsze.
Było bardzo dobrze. Do czasu....
Kilkanaście dni temu dostałam od niego wiadomość – „kochanie, bo XX (pewna jego znajoma z fb) mnie szantażuje i ja nie wiem, co ona może Ci nagadać, co wymyśli”. Na początku twierdził, że ta dziewczyna jest dziwna i że on nic nie zrobił i cokolwiek ona powie – będzie kłamstwem. Po naciskach z mojej strony przyznał się … do seks-czatowania z nią, do wymieniania się nagimi zdjęciami.
Zabolało! Bardzo! Poczułam się jakbym dostała w twarz! Upokorzona, zdradzona, oszukiwana!
Było to jakieś 2 tygodnie temu - nie zerwałam z nim - ciągle go broniłam, wmawiałam sobie, że to moja wina bo pewnie mu czegoś brakowało i w końcu próbowałam sobie tłumaczyć, że może to jednak nie zdrada – bo przecież jej nie dotknął.
On się denerwował, że się go czepiam, że wymyślam i że nie wiadomo o co mi chodzi, bo przecież mnie nie zdradził ; a na zmianę z tymi wyrzutami – mówił, że mnie kocha, że jest mu dobrze i chce ze mną być, a w lepszych momentach (bo takie też były – gdy czułam się jak przed wiedzą o pani XX) znów rozmawialiśmy o ślubie, nawet o imionach dla naszych dzieci.
Ale ja nie potrafiłam zapomnieć – trzymałam go na dystans, nasza relacja oziębła, ciągle myślałam o tej dziewczynie i zastanawiałam się, czy aby na pewno się z nią nigdy nie spotkał, ile trwała ta ich relacja, jak to było naprawdę.
I wczoraj zrobiłam coś, czego sama do końca nie umiem wytłumaczyć...
Nie wiem czemu, ale jakiś głos w głowie kazał mi wpisać w wyszukiwarce jego adres mailowy...
I co znalazłam? Jego konto na sex-czatach. Okazało się, że dość regularnie korzystał z sex-czatów i nie tylko: bo zabawiał się również na sex-kamerkach!
Jestem w kompletnej rozsypce!
Nie wiem co mam robić - zerwać czy z nim zostać?!
Czy to są zdrady?????
On mi tak miesza w głowie - twierdzi, że przecież mnie nie zdradził w ten sposób.... I dodał, że miał okazję mnie zdradzić bo koleżanka ze studiów powiedziała mu, że chętnie by się z nim przespała, a on tego nie zrobił...
Co ja mam zrobić w takiej sytuacji?
Zdradził?
Mam odejść czy dać mu szansę?
Boli mnie to ale on ciągle powtarza, że mnie nie zdradził, że to z nudów, a ta XX (do której sam się przyznał) sama do niego napisała na fb bo się jej spodobał, a między nami było wtedy gorzej...
Może ktoś miał podobne doświadczenia?
Bardzo proszę o jakąś radę, spojrzenie z boku, wyrażenie opinii o tej całej sytuacji bo ja już mam przez niego taki mętlik w głowie, że nie wiem co ze sobą zrobić...
Z jednej strony czuły, kochający facet, pięknie mówiący o wspólnej rodzinie i dzieciach, a z drugiej te sex-kamerki, sex- czaty i to co najmniej raz w tyg (sądząc po statystykach z jego profilu na tym ohydnym czacie)