Liczę na Wasze opinie, ponieważ utknęłam w punkcie w którym sama już nie wiem czy postępuję, myślę właściwie.
Miałam (mam) dwie siostry. Jedną starszą o 8 lat z poprzedniego małżeństwa mojej mamy Agatę (z nią mam kontakt do dziś i jesteśmy siostrami "z prawdziwego zdarzenia" i starszą o 7 lat z poprzedniego małżeństwa ojca Izę. Mieszkaliśmy razem. Podobno byłam "oczkiem" z głowie ojca, ale szczerze mówiąc mało pamiętam z dzieciństwa. Pamiętam natomiast, że często w domu były awantury - ojciec zdradzał i bił moją mamę, a ja nie raz byłam tego świadkiem. Siostry często wolały pomieszkiwać u dziadków - jedna u rodziców ojca, druga u babci ze strony mamy. Gdy miałam 8-9 lat mama uciekła ze mną do innego miasta i zamieszkałyśmy u dalekiego wujka. Rodzice się rozwiedli. Bardzo to przeżyłam, bo mimo wszystko tęskniłam - za siostrami, za ojcem, za dziadkami... Jako "rekompensatę" ojciec co tydzień przyjeżdżał po mnie i zabierał do rodzinnego miasta - bo babci ze strony mojej mamy, bo on miał inną kobietę (z którą między innymi zdradzał moją mamę, bo kochanek podobno miał kilka, dzieci z tych "związków" też, od których wymigiwał się od alimentów). Dziadkowie (ojca) natomiast nagle zmienili swój stosunek do mnie - po rozwodzie rodziców już nie byłam ich oczkiem w głowie, rzadko się odzywali.
Tak mijało kilka lat. Byłam rozdarta pomiędzy nowym miastem, a miastem rodzinnym. Widziałam z czasem, że nowa kobieta ojca próbuje mnie od niego oddalać - nie było jej na rękę, że po mnie przyjeżdżał, że musi płacić na paliwo, itd. Z czasem nasz kontakt się urywał - nie potrafię wskazać konkretnego czasu kiedy urwał się zupełnie. Trwało to kilka lat. Chyba na ślubie Izy - pamiętam, że źle się poczułam na weselu i bez pożegnania (Agata przekazała, że wychodzimy) wsiadłam do taksówki. Później ojciec zadzwonił i stwierdził, że nie ładnie się zachowałam i każdy pomyślał, że się obraziłam. Miałam wtedy 15-16 lat. Kontakt się urwał całkowicie.
Gdy miałam 18-ste urodziny zadzwonił ojciec z pytaniem "żyjesz?" po czym złożył mi życzenia i na koniec spytał co to się stało, że zerwał nam się kontakt, co wydało mi się trochę bezczelne - okres dojrzewania, bunt, hormony - wszystko we mnie buzowało, byłam na niego zła, że tak łatwo "zapomniał" o mnie na 2 lata - powiedziałam (może zbyt mocno?), że "skoro ojciec ma mnie w d*pie, to ja nie zamierzam się narzucać". Typowy tekst nastolatki Rozłączył się...
W międzyczasie chodziłam do psychologa - nie potrafiłam sobie poradzić z toksyczną zazdrością o pierwszego chłopaka i brakiem zainteresowania ze strony ojca. Ot, podręcznikowy przypadek. Psycholog, jako formę rozładowania emocji, poradził abym napisała do ojca list wyrzucając z siebie cały żal. Mogłam go wysłać lub nie. Napisałam na 4 kartki i zdecydowałam się wysłać. Chciałam żeby wiedział, że potrzebowałam jego uwagi. Może też był zbyt mocny? Napisałam, że to on jest ojcem, jest starszy, mądrzejszy, jestem jego córką - dlaczego nie pielęgnował naszego kontaktu? Nie wiedział co się dzieje w moim życiu. Wylałam z siebie też żal odnośnie dziadków i Izy - że dziadkowie ani razu po rozwodzie rodziców nie zaprosili mnie do siebie - jeździłam tam, ale nigdy bez zbytniego zainteresowania z ich strony, jakiegoś zaproszenia. Czułam dystans z ich strony. Nie odpisał...
Na jednym z portali społecznościowych (po długim nie odzywaniu się, urodzeniu dziecka przez Izę i nie poinformowaniu mnie o nim) napisałam życzenia urodzinowe Izie. Odpisała, że myślała, że całkiem o nich zapomniałam - ja natomiast odpisałam, że przecież telefon działa w obie strony... I od wiadomości do wiadomości wywiązała się kłótnia - ja wylewałam żale, że rodzina z ich strony przestała się mną interesować, ona wylewała swoje żale, że mogłam bardziej zabiegać o kontakt, że przesadziłam z listem do ojca, itd.
Minęło 5 lat odkąd nie mam kontaktu z ojcem i z Izą.
Do tej pory próbowałam sobie wmawiać, że mam ich gdzieś, że olali mnie, więc ich nie potrzebuję. Ale gdzieś w głębi serca odzywa się tęsknota. Wiem, że Iza ma dwójkę dzieci. Ja mam roczną córeczkę. Przykro mi, że nasze drogi się rozeszły. Od kilku dni noszę się z zamiarem czy nie napisać na facebooku do Izy. Zacząć odnawiać kontakt, przeprosić się wzajemnie. Ale co jeśli ma zbyt duży żal do mnie? Jeśli mnie oleje? Powie ojcu i dziadkom, że się odezwałam. Nie wiem czy jestem gotowa nawiązać kontakt z nimi wszystkimi. Na razie nie wyobrażam sobie kontaktu z ojcem - mam do niego zbyt duży żal... nie wahałabym się gdyby mnie w jakiś sposób przeprosił, wytłumaczył. Dlaczego tak łatwo odpuścił kontakt ze mną?
Co myślicie o tej sytuacji?