Moja historia na pewno jest jedną z wielu... Jestem prawie 3 lata po rozwodzie. Wyszłam za mąż w wieku 22 lat a więc bardzo młodo. Z miłości, bo nic ani nikt nie zmuszał nas do podjęcia takiej decyzji. Nie mam dzieci. Mąż odszedł ode mnie po 5 latach małżeństwa, 9 bycia razem. Zostawił mnie dla mojej najlepszej przyjaciółki... Później chciał wrócić, ale to już inna historia. Po pół roku od rozstania wyjechałam za granicę, aby zacząć wszystko od nowa. I można by rzec, że wszystko mi się układa. Mam dobrą pracę, przyjaciół, zaaklimatyzowałam się tutaj. Wszystko, poza jednym. Moim zyciem uczuciowym... Pierwszy mężczyzna, którego tutaj poznałam okazał się ćpunem... Co wyszło oczywiście dopiero po jakims czasie, kiedy zaczął miewać niekontrolowane ataki agresji i kilka razy podniósł na mnie rękę... Tkwiłam w tej relacji kilka miesięcy wierząc w jego obietnice, że się zmieni. W końcu uciekłam... Po jakimś czasie poznałam innego faceta. Wydawałoby się, że idealnego. Inteligentny, przystojny, z określonymi celami w życiu, z podobnymi zainteresowaniami. Spotykaliśmy się pół roku. I wszystko byłoby ok, gdyby nie to, że on nie chciał się wiązać... O czym powiedział mi oczywiście dopiero po takim czasie, kiedy sama zapytałam kim właściwie dla niego jestem... Rozstaliśmy się, bo nie chciałam być dla niego tylko materacem. Bardzo przeżyłam tą znajomość i rozstanie. Minęło kilka miesięcy zanim znowu z kimś się umówiłam. Napisał do mnie na portalu randkowym. Kilka dni rozmów, wymieniliśmy się nr telefonów i w końcu zaprosił mnie do siebie poza miasto. Mieszkał ponoć sam, więc zgodziłam się. W sumie cieszyła mnie perspektywa spędzenia weekendu z dala od zgiełku wielkiego miasta. Pojechałam tam pociągiem. Na miejscu okazalo się, że facet jednak nie mieszka sam i nie może mnie do siebie zaprosić, ponieważ jego współlokatorzy się na to nie zgadzają... Pozostała opcja hotelu. Już wtedy powinnam wziąć nogi za pas, ale ja, naiwna postanowiłam, że dam mu szansę. W hotelu - jedynym w okolicy, okazało się, że płatnośc jest możliwa tylko kartą. A on biedny miał przy sobie tylko 50f w gotówce... Tak więc ja wyłożyłam pieniądze, kupiłam jakieś drinki itd. Wchodzimy do pokoju a on pierwsze co pyta, czy zrobić mi masaż... I zaczyna się do mnie dobierać. Odskoczyłam jak popażona, zaczęłam mu wygarniać, że tylko na jednym mu zależy a on stwierdza, że nie będzie się wpieprzał pomiędzy wódkę i zakąskę i wychodzi zostawiając mnie samą w hotelu, w obcym mieście... No i znowu mija kilka miesięcy... Umawiam się z kolejnym facetem. Od samego początku narzeka, że ma trudny okres, problemy z pracą i wypłatą, że ma ostatnie 20f w portfelu. Ale wydaje się być w porządku, więc daje mu 50f i proszę, żeby kupił nam drinki. Odchodzi i juz nie wraca... Znowu zonk... Ok. Trzeba żyć dalej. Ostatnia moja zdobycz jest najlepsza. Również półroczna znajomość, gdzie w końcu wychodzi na jaw, że facet jest żonaty...
Wiem, że opisałam to trochę w formie żartu. Ale wcale nie jest mi do śmiechu. Jestem atrakcyjną kobietą, dobrą, miłą. Jeśli na kimś mi zależy daję swoje serce na dłoni. Jestem wierna i oddana. Ci, którzy mnie znają wiedza jak dobrym człowiekiem jestem. Pomocnym, empatycznym. W życiu nigdy nikogo świadomie nie skrzywdziłam. A jednak ciagle ktoś tylko mnie wykorzystuje... Mam już dość łatania swojego serca, dość samotności. Mam 30 lat, chciałabym założyć rodzinę... A od rozwodu nie potrafię ułozyć sobie życia...
Teraz od jakiegoś czasu rozmawiam z pewnym facetem (przez pracę niestety nie mam czasu na poznawanie ludzi w realu, więc portal randkowy jest jedynym miejscem, w którym to robię). Wydaje się być ok, potrafi mnie rozśmieszyć, dogadujemy się. Zaproponował spotkanie. Chce przyjechać do mnie, bo mieszka 2,5godz drogi stąd. Na nic nie naciska. Powiedział, że może nocować w hotelu. Chce mnie poznać i ja chyba też jestem na tak, ale... No właśnie, ale... Boje się. Nie chcę po raz kolejny ryzykować. Nie chcę znowu być zraniona. Nie chcę stracić kolejnych miesięcy na jakiegoś oszusta. Nie ufam już. Każde jego zdanie analizuję pod każdym kątem. Doszukuje się nieścisłości. Jak jakaś wariatka! Straciłam już nadzieję na to, że istnieją jeszcze wartościowi, dobrzy mężczyźni. Jakiś czas temu dostałam wiadomość z propozycją niezobowiązujących spotkań... Koleś w kilkuletnim związku, szuka przygód. Chce sprawdzić jak to jest z inną, bo od kilku lat jest ciagle z jedna i tą samą. Zapytałam go, czy wszyscy faceci tacy są. Ze ja tego nie rozumiem. Odpisał, że tak. Wszyscy... I jak tu zaufać? Jak porzucić wątpliwości?
1 2015-05-08 16:15:13 Ostatnio edytowany przez taka_zwykla_ona (2015-05-08 16:16:42)
Ze znajomościami internetowymi bywa róznie,musisz napewno bardzo uważac.Nie zapraszałabym takiego człowieka do domu przy pierwszym spotkaniu.Są takie czasy,że musisz uważac-sa tu historie dziewczyn oszukanych przez takich facetów.Daj sobie czas na miłośc,nie możesz też zamykac sie całkowicie na inne zwiazki,traktuj z dystansem.Pamietaj,ze każdemu jest przypisana ta druga połówka;)Głowa do góry!
Miłości nie ma, z mężczyźni to tylko podłe dranie
Są jeszcze ciepłe kluchy które umieją kochać i sa oddani kobietom, ale wy omijacie ich bo są wg was wadliwi.
Dziewczyno może to szalona propozycja ale chętnie poznam Cię z moim bratem jesli chcesz podaj maila to porozmawiamy konkretnie
5 2015-05-08 20:18:53 Ostatnio edytowany przez taka_zwykla_ona (2015-05-08 20:24:27)
Ale ja mieszkam w UK
A co do ciepłych kluch - to nie prawda, że ich dyskryminujemy. Ja po prostu na takiego faceta tutaj nie trafiłam...
Mój brat też mieszka w UK, wasze historie są bardzo podobne
Nie moge podac maila, bo jestem nowym uzytkownikiem... Mozesz mi podac jakis kontakt do siebie?
8 2015-05-08 20:49:06 Ostatnio edytowany przez niezapowiedziana (2015-05-08 21:03:17)
mail dość nietypowy
ankietyledzwiowy@wp.pl
Czekam na odzew
Wyslalam maila