Mam 23 lata. Moje życie nie było łatwe. Dopadło mnie coś z czym nie potrafię sobie poradzić. Chodząc do Technikum zawsze zazdrościłam moim koleżankom, że mają fajne ciuchy, że mają dużo znajomych, że chcą coś robić w życiu. Ja niestety tego nie miałam. Nie miałam nawet internetu, nie wspominając o komputerze. Rodzice kupili jakiś nowy ciuch raz na pół roku. Wiadomo nastolatka chce ładnie wyglądać. Wszystko brałam zawsze do siebie, wszystkim się przejmowałam. Sytuacja w domu była bardzo ciężka, pracował tylko mój ojciec bo mojej mamie się nie chciało, bo po co żyć lepiej. W technikum uczyłam się bardzo dobrze, dostawałam stypendia, ale odmawiałam sobie wszystkiego bo musiałam pomagać rodzicom żeby opłacić rachunki i mieć co jeść. Szkołę skończyłam z wyróżnieniem, zdałam maturę i egzamin zawodowy. Chciałam iść na studia ale zastanawiałam się za co. Dlatego zrobiłam sobie przerwę, poszłam do pracy. Najpierw pracowałam w sklepie, teraz na produkcji ponad rok. Ale ta praca jest naprawdę bardzo ciężka i to właśnie w niej złapałam doła. Zadałam sobie pytanie co ja zrobiłam ze swoim życiem. Od tej pory cały czas myślę jak będzie wyglądała moja przyszłość, gdzie będę pracować i to myślenie doprowadza mnie szału. Boję się, że popadnę w jakąś chorobę psychiczną, zamknę się w sobie. Patrząc na moich znajomych jakie mają życie, rodzice opłacają im studia utrzymują ich, kupują im ciuchy dają im pieniądze. Ja niestety nie mam żadnej pomocy od rodziców. Sama muszę zarabiać na siebie. W obecnej chwili mieszkam z rodzicami, którzy nie pracują. Utrzymują się z zasiłku. Do tego mieszka z nami moja siostra z trójką małych dzieci. Nie mam swojego pokoju. Jest mi z tym bardzo ciężko. Poszłam do pracy zarobiłam sobie na prawo jazdy, kupiłam sobie auto, laptopa i wzięłam sobie internet. Wszystko to osiągnęłam sama. Mam taki dziwny sposób myślenia, bo jak mam iść na studia skoro sama będę musiała sobie je opłacić, muszę sobie opłacić internet, mam świadomość tego, że auto może mi się w każdej chwili zepsuć muszę mieć zawsze jakieś pieniądze.Do tego muszę dokładać się do rachunków i sama sobie kupować jedzenie. Mam chłopaka, którego bardzo kocham zawsze mnie wspiera gdy mam chwile załamania. Dla mnie życie nie jest takie proste. Myślę sobie co będzie jak stracę pracę, a przecież znaleźć nową nie jest tak łatwo. Chciałabym już zamieszkać z chłopakiem, ale on też pomaga rodzicom i nie może liczyć na ich pomoc. Mam wrażenie, ze zbyt zagłębiam się w przyszłość przez to ucieka mi teraźniejszość. Wiem, że trzeba żyć każdym dniem i nie martwić się co będzie za rok czy za miesiąc. Co ma być to będzie. Żyję w ciągłym stresie. Nie wiem co mnie interesuje, ale chciałabym coś robić w życiu. Przeraża mnie ta monotonia praca dom i nic poza tym.
Jak Ja ci zazdroszczę!
Naprawdę!
Każdy ma inne życie. Niektórzy gorsze, inni lepsze.
Hmm, nie wiem jak to ująć byś mnie dobrze zrozumiała.
Ja przez nad opieukuńczość rodziców nie mogę nikogo znaleźć i jestem mało zaradna. Przyznaję się do tego. Wiem, że to też po trochu moja wina. Jednak nie mam siły przebicia przez szacunek do nich i często mnie "stopują" jak chcę zrobić coś dla siebie. Myślą, że KASA to wszystko, a to nieprawda.
Wolałabym być biedniejsza, a mieć kogoś kto mnie naprawdę kocha - a Ty to masz.
Uczucie jest dużo ważniejsze niż KASA itp.
Co ci po niej?
Wygląd, ciuszki, podróże,.. - większość nastolatek robi to tylko na POKAZ i nic im z tego. Czują się same gorsze. Nie mają jak się pokazać to próbują pieniędzmi.
A jeśli chodzi o twoje ambicje/szkoła itp. To możesz próbować oszczędzić sobie troche na studia zaoczne. Skoro uzbierałaś na prawko, laptopa itp. To myślę, że i na studia dasz radę. jednak pamiętaj, że aktualnie żadna szkoła wyższa nie da ci pewności, że będziesz miała satysfakcjonującą się pracę.
No właśnie się nad tym zastanawiam, czy w ogóle robić te studia przynajmniej na razie. W życiu wszystko może się zdarzyć a na naukę nigdy nie jest za późno. Ludzie od razu po szkole poszli do byle jakiej pracy i jakoś żyją. A ci co pokończyli studia nie mogą znaleźć pracy. A ja się zamartwiam. Może po prostu jeszcze nie dorosłam. W sumie to tak sobie myślę, że jakby każdy miałby się tak zamartwiać to co to byłoby za życie. Trzeba się cieszyć z każdego dnia.
Ty też się nie masz co zamartwiać, na pewno sobie kogoś znajdziesz. Miłość sama przyjdzie. W końcu trafisz na kogoś, kto Cię będzie kochał, wspierał i na kogo zawsze będziesz mogła liczyć.
Będzie dobrze;))) trzeba być dobrej myśli i korzystać z życia dopóki można.
Czegoś tutaj nie rozumiem. Masz problemy, jesteś ich świadoma (konkretnie to opisałaś) i poprosiłaś o jakąś radę. Tymczasem druga osoba odpisała z podobnymi problemami (podobnymi, nie takimi samymi) i poradziłaś jej to, co ja bym poradziła tobie. A więc albo napisałaś to Naiwnej bo tak się mówi, albo nie wiem, to jakaś ściema? Przepraszam, no ale to mnie zdziwiło.
W każdym razie, jesteś na dobrej drodze Autorko, tylko musisz sie tego polskiego biadolenia i narzekania pozbaiwić. Jesteś pracowita, masz chłopaka,rodzinę. Pieniędzy nie trwonisz, ale wydajesz na dobre rzeczy. Po prostu zastanów się, co mogłoby być następnym krokiem dla ciebie. Chcesz studiować? Zastanów się co by to mogło być, jak długo, w jakim mieście i jakie są szanse znalezienia pracy po tym. Wiesz co byłoby wspaniałą rzeczą dla ciebie? Nauka języka obcego. Współcześnie wiele osób wyjeżdża. Język warto mieć nie tylko ze względu na wyjazdy, ale obecnie wszyscy oczekują od pracowników co najmniej angielskiego w stopniu komunikatywnym. Jeśli nie chcesz studiować- pomyśl, jaka była by twoja wymarzona praca i krok po kroku, zdobywaj doświadczenie w tej dziedzinie.
Wydaje mi się, że brakuje ci trochę przewodnika plus dobrego nastawienia na życia.
No właśnie zaczęłam uczyć się języka angielskiego. Trafiłaś z tym przewodnikiem. Jestem bardzo niezdecydowana i bardzo trudno mi podjąć jakąś decyzje. Tak jakbym się bała życia. Bała próbować robić nowych rzeczy. Tak jakbym zatrzymała się w jednym punkcie. Ale blokuje mnie coś. Myślę sobie co będzie jak stracę pracę, gdzie znajdę inną, jak będzie moje życie wyglądało, ale po co nie wiem.Za bardzo wybiegam w przyszłość. Chociaż każdy mi mówi, żebym żyła każdym dniem. Po prostu nie mam swojego sposobu nażycie i nie potrafię się z niego cieszyć. Czasami patrzę na innych ludzi i zazdroszczę im, że mają takie podejście do życia. A może po prostu brakuje mi wiary w siebie, mam niską samoocenę. Może powinnam pójść do psychologa.
A poradziłam tak użytkowniczce, ponieważ to że nie może nikogo znaleźć to nie jest koniec świata. Miłość sama przyjdzie. Trzeba być dobrej myśli. A to, że jest mało zaradna, to właśnie wina rodziców, którzy wszystko swoim dzieciom podstawiają pod nos. Ja na przykład też nie znam się na wszystkim. też wszystkiemu nie zaradzę.
Moniko, Twoje wypowiedzi są pełne oklepanych formułek: "co ma być to będzie", "z pracą nie jest łatwo", "w życiu wszystko może się zdarzyć" itp... A gdzie są TWOJE przekonania, Twoje drogowskazy, priorytety, zasady?
Zwróć też uwagę, że wśród Twoich problemów niewiele jest tych z chwili obecnej. Twoje główne zmartwienia to "co będzie, jeśli". Ale nie wiesz co będzie! Po co marnować czas i energię na wymyślanie scenariuszy, które nigdy prawdopodobnie nie nastąpią? Nie lepiej skupić się na rozwiązywaniu bieżących problemów a z tymi, które nadejdą w przyszłości zmierzyć się w przyszłości?
Zabroń sobie zadręczania się przyszłymi problemami. Po prostu - kiedy złapiesz się na takich myślach to je świadomie przekieruj na coś innego. To nie jest trudne, jeśli się nabierze wprawy. Próbuj też patrzeć na wszystko z różnych punktów widzenia. Np. to, że sama musiałaś kupić sobie laptopa to powód do dumy, nie do ubolewania, że rodzice Ci nie kupili. Twojej mamie nie chciało się pracować - trudno. Ciesz się więc, że jesteś w wieku kiedy sama możesz pracować i zarobić sobie na wszystko czego Ci brakuje.
Próbuje tak myśleć, ale czasami to jest ode mnie silniejsze. Najgorsze jest to, ze ja nie wiem co chciałabym robić w życiu. Może dzieje mi się tak z tego powodu, że zazdroszczę moim koleżankom, którym rodzice pomagają a ja tego nie mam i nie chcę być od nich gorsza. Studiują dzięki rodzicom, a ja boję się, że nie dam rady sama sobie ich opłacić. Czasem zastanawiam się czy one w ogóle są mi potrzebne.