lilly25, a co to za pesymistyczno-makabryczna wizja rodem z XIX wieku? Jakąś patologię tu opisujesz, i moim zdaniem, jakiś margines.
Największa liczba małżeństw to ludzie średnio zamożni, średnio zadbani, może i znudzeni wspólnym życiem, więc w związku z tym szukający odmiany i odskoczni. Ludzie teraz dbają o siebie bardziej niż kiedyś, mężczyźni starzeją się szlachetnie, Ci nie nadużywający zwłaszcza. Na co dzień widuję wiele długoletnich małżeństw, przy zakupach, spacerach, z wnukami. Większość odnosi się do siebie grzecznie, zero nienawiści. To jedynie rutyna i codzienność zabijają entuzjazm i chęci, z tym dobrze jest powalczyć, i to obie strony muszą się wysilić.
Wkurza mnie czasem, jak ktoś się skarży, że partner poszedł na bok, ogląda porno czy korzysta z panienek,i użala się nad sobą nie wnikając w przyczyny. Fakt, może to być efekt choroby, nudy, podłego charakteru. Ale kiedy się nie dba choć trochę o swój wygląd, wisi się na partnerze bez własnego życia, pasji, nie jest się dla niego równym i interesującym, albo notorycznie odmawia się czułości, bliskości i seksu, bo "paluszek i główka...", to sorry, kto to wytrzyma przez dłuższy czas. Piszesz, że kobieta daje ze strachu, to nie te czasy, żeby się bać. Nie oczekujmy, że partner zniesie od nas wszystko i potulnie zrezygnuje z własnych potrzeb. Nie pociąga Cię? To spróbuj namówić go dyplomatycznie na zmianę tego, co się nie podoba. Albo skończ tę farsę i daj człowiekowi ułożyć sobie życie na nowo i szczęśliwiej.
Również o "czystym, dziecięcym zakochaniu" powiem,że to nie jest miłość, która jest uczuciem dojrzałym, wypracowanym, wypielęgnowanym i podsycanym cały czas wzajemną czułością i troską, a także chęcią uszczęśliwiania się nawzajem.
Odpowiedź na pytanie - tak, może być, tylko samo się nie zrobi. Choć i rezygnacja czy ograniczenie seksu jest normalne, byle zgodnie z potrzebami obojga małżonków.