Dziwny i poważny problem... - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » SAMOTNOŚĆ » Dziwny i poważny problem...

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 6 ]

Temat: Dziwny i poważny problem...

Cześć. Mam mały problem... no dobrze, mały to źle powiedziane.
Sprawa jest dosyć dziwna, i wydaje mi się poważna, wygląda to tak, że ja po prostu wybieram to, co jest dla mnie gorsze...
Mam 22 lata, po dziś dzień nie byłem w związku, nawet nie poczułem bliskości drugiej osoby (nawet ze strony rodziny), będąc młodszy próbowałem swoich sił, ku temu, by kogoś znaleźć. Przez brak doświadczenia dostawałem kosze, sytuacja się pogłębiała, ponieważ zostawałem wyśmiewany przez rodzinę, rówieśników, których bawiło to, że jestem sam, na domiar złego wiedzieli, że to jest jedyna rzecz, która może mnie jakoś dotknąć więc wykorzystywali to w sprzeczkach przeciwko mnie mówiąc "Nie dziwię się, że jesteś sam, Ty nigdy nikogo nie znajdziesz", "Która dziewczyna zainteresowałaby się takim ścierwem?", "I tak sobie nikogo nie znajdziesz, będziesz sam do końca życia"... I tak odkąd pamiętam...

Jakiś czas temu poznałem dziewczynę, w której się zakochałem... miała nowotwór, stawałem na głowie, żeby jej pomóc, jeździłem na 2 koniec polski, żeby mogła dotrzeć na badania, siedziałem po 13 godzin w kolejce, bez przerwy po chemioterapii odwoziłem ją do domu, ponieważ była wykończona, powiedziała, że nikt jej tak nie pomógł, byłem dobrej myśli, że nam się ułoży, że w końcu kogoś znajdę, być może to jest ta druga połowa, która wygrała dla mnie ze śmiercią...
Gdy po wszystkim wyznałem jej swoje uczucia zostałem wyśmiany, poczułem się gorzej niż śmieć, straciłem wiarę w to, że mogę być z kimkolwiek, że ja już jestem skazany na to, żeby być sam.

Zero zainteresowania ze strony rodziny, zero zainteresowania ze strony rówieśników i dziewczyn, po prostu sam jak palec.

Wziąłem się za siebie, i wiem, że potrafię uwieść dziewczynę, wiem, że jestem przystojny i dobrze zbudowany, doskonale zdaję sobie sprawę, że teraz jestem pociągający i charakterem i wyglądem, ale niestety, jako wyłącznie żywy wibrator...

Gdy myślę o tym, że mogę stworzyć związek z kobietą, coś zaczyna mnie boleć w klatce piersiowej, czuję smutek, złość i nienawiść do samego siebie, po prostu mnie to odrzuca, tak jakbym brzydził się miłości, choć podświadomie wiem, że każdy jej potrzebuje, ja przed tym uciekam...

Gdy myślę nad tym, że uprawiam seks z kobietą jest podobnie, bierze mnie obrzydzenie do samego siebie i myśli typu "Nie, przecież ona nie mogłaby się kochać z takim oblechem jak ja...", tak samo gdy czytam, widzę lub słyszę gdy inni się kochają, po prostu coś we mnie pęka i tak jakbym chciał się rozpłakać (ale powstrzymuję to), to takie poplątane, z jednej strony chciałbym z kimś być, ale z drugiej strony po prostu mnie to odrzuca, jakby natura mówiła "Partnerstwo to najważniejsza rzecz w życiu człowieka" a umysł mówił "Daruj sobie, ty i tak będziesz sam, nic tego nie zmieni". To chyba się zakorzeniło, nie wiem jak mogę to naprawić, dzień w dzień ten sam ból i nienawiść, wszystko robi się takie szare i pozbawione radości.

Jest dziewczyna, która się we mnie prawdopodobnie zakochała, nie uwiodłem jej specjalnie, po prostu stało się, a ja wiedząc, że mogę kogoś mieć czuję się źle, duszę się, i nie wyobrażam sobie opieki nad innym człowiekiem, nie potrafię kogoś pokochać, i nie wierzę, że ktoś może pokochać mnie.

Nie jestem homoseksualny, wymiotuję na samą myśl...

Czuję się zażenowany, gdy podstawowe potrzeby zaspokajam masturbacją, dochodzi do mnie fakt, że jestem żenujący i śmieszny...

Znacie kogoś kto ma podobny problem? jest ktoś kto może mi pomóc?, seksuolog?, psycholog?, nie wiem, czuję, że tak nie powinno być a to trzeba wyleczyć...

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Dziwny i poważny problem...

Cześć.

Z jednej strony jesteśmy różni ale z drugiej jednak coś nas łączy. Mam 30 lat. Podobnie jak Ty nigdy w życiu nie byłem w żadnym związku. Ja jednak mam i miałem kochającą rodzinę, miałem kolegów, koleżanki. Nie byłem przez nikogo wyśmiewany, ba byłem i cały czas jestem bardzo lubiany w swoim otoczeniu. A jednak mimo tych wszystkich różnic mam bardzo podobne myśli. W zasadzie większość akapitu:

Gdy myślę nad tym, że uprawiam seks z kobietą jest podobnie, bierze mnie obrzydzenie do samego siebie i myśli typu "Nie, przecież ona nie mogłaby się kochać z takim oblechem jak ja...", tak samo gdy czytam, widzę lub słyszę gdy inni się kochają, po prostu coś we mnie pęka i tak jakbym chciał się rozpłakać (ale powstrzymuję to), to takie poplątane, z jednej strony chciałbym z kimś być, ale z drugiej strony po prostu mnie to odrzuca, jakby natura mówiła "Partnerstwo to najważniejsza rzecz w życiu człowieka" a umysł mówił "Daruj sobie, ty i tak będziesz sam, nic tego nie zmieni". To chyba się zakorzeniło, nie wiem jak mogę to naprawić, dzień w dzień ten sam ból i nienawiść, wszystko robi się takie szare i pozbawione radości.

to prawie to samo co dzieje się u mnie w głowie. W ostatnim tylko czasie odmówiłem dania swojego nr telefonu 2 fajnym z wyglądu dziewczynom, jestem prawie pewien, że koleżanka z pracy się we mnie podkochuje (podobny wiek, całkiem fajna, wolna). Moje problemy wynikają z zupełnie innych powodów jak Twoje. Ja po prostu niezbyt lubię ludzi, moje życie towarzyskie nigdy nie istniało. O ile nie mam/miałem najmniejszego problemu w kontaktach między ludzkich w szkole/pracy/urzędy/na co dzień itp. o tyle bliższe relacje w postaci imprez/jakichkolwiek wyjść/ spotkań to już dla mnie zupełnie obcy świat. Dlatego też ja raczej nie myślę na zasadzie  "Nie, przecież ona nie mogłaby się kochać z takim oblechem jak ja..." ile moim głównym kompleksem jest właśnie fakt, że nie jestem w stanie niczego kobiecie zaoferować. Kto by się zainteresował 30 latkiem, który w życiu nie był na randce, nie był nigdy ze znajomymi na głupich kręglach/pizzy/w kinie. Nie wiem nawet co to takiego życie towarzyskie - nie mam żadnego obycia. Ja nawet nie muszę myśleć o tym, że nigdy się nie całowałem z dziewczyną, że nigdy nie uprawiałem seksu. To dla mnie zbyt odległe problemy aby w ogóle o nich myśleć.

Do pewnego momentu myślałem, że fakt iż pogodziłem się z tym stanem rzeczy, że zaakceptowałem siebie, że zaakceptowałem fakt, że do końca życia będę sam, będzie czymś wręcz zbawiennym dla mnie. Ostatnio dochodzę jednak do wniosku, że niekoniecznie tak musi być. Oznacza to po prostu utrzymanie status quo. Z tą różnicą, że już bez bólu. Bez tego bólu który jak widzę Ty odczuwasz. Ten ból może jednak zmusić do działania. Widzę, że chcesz coś z tym zrobić. Walcz więc. Wiedz, że są też na świecie takie dziwaki jak i Ty smile

Jesteś jeszcze baaaaardzo młody, jeszcze nic straconego. 22 lata z 70-80 które będzie żył z czego raptem kilkanaście przeżyte z "pełną świadomością" i raptem kilka jako dorosła osoba. Jeszcze dosłownie całe życie przed Tobą, uwierz mi, jeszcze jesteś dzieciak smile. Zainwestuj w psychologa choćby to miało pożreć wszystkie Twoje oszczędności i trwało lata. Myślę, że będzie warto. Trzymaj się i nie rezygnuj smile

3

Odp: Dziwny i poważny problem...
inslander napisał/a:

Cześć. Mam mały problem... no dobrze, mały to źle powiedziane.
Sprawa jest dosyć dziwna, i wydaje mi się poważna, wygląda to tak, że ja po prostu wybieram to, co jest dla mnie gorsze...
Mam 22 lata, po dziś dzień nie byłem w związku, nawet nie poczułem bliskości drugiej osoby (nawet ze strony rodziny), będąc młodszy próbowałem swoich sił, ku temu, by kogoś znaleźć. Przez brak doświadczenia dostawałem kosze, sytuacja się pogłębiała, ponieważ zostawałem wyśmiewany przez rodzinę, rówieśników, których bawiło to, że jestem sam, na domiar złego wiedzieli, że to jest jedyna rzecz, która może mnie jakoś dotknąć więc wykorzystywali to w sprzeczkach przeciwko mnie mówiąc "Nie dziwię się, że jesteś sam, Ty nigdy nikogo nie znajdziesz", "Która dziewczyna zainteresowałaby się takim ścierwem?", "I tak sobie nikogo nie znajdziesz, będziesz sam do końca życia"... I tak odkąd pamiętam...

Jakiś czas temu poznałem dziewczynę, w której się zakochałem... miała nowotwór, stawałem na głowie, żeby jej pomóc, jeździłem na 2 koniec polski, żeby mogła dotrzeć na badania, siedziałem po 13 godzin w kolejce, bez przerwy po chemioterapii odwoziłem ją do domu, ponieważ była wykończona, powiedziała, że nikt jej tak nie pomógł, byłem dobrej myśli, że nam się ułoży, że w końcu kogoś znajdę, być może to jest ta druga połowa, która wygrała dla mnie ze śmiercią...
Gdy po wszystkim wyznałem jej swoje uczucia zostałem wyśmiany, poczułem się gorzej niż śmieć, straciłem wiarę w to, że mogę być z kimkolwiek, że ja już jestem skazany na to, żeby być sam.

Zero zainteresowania ze strony rodziny, zero zainteresowania ze strony rówieśników i dziewczyn, po prostu sam jak palec.

Wziąłem się za siebie, i wiem, że potrafię uwieść dziewczynę, wiem, że jestem przystojny i dobrze zbudowany, doskonale zdaję sobie sprawę, że teraz jestem pociągający i charakterem i wyglądem, ale niestety, jako wyłącznie żywy wibrator...

Gdy myślę o tym, że mogę stworzyć związek z kobietą, coś zaczyna mnie boleć w klatce piersiowej, czuję smutek, złość i nienawiść do samego siebie, po prostu mnie to odrzuca, tak jakbym brzydził się miłości, choć podświadomie wiem, że każdy jej potrzebuje, ja przed tym uciekam...

Gdy myślę nad tym, że uprawiam seks z kobietą jest podobnie, bierze mnie obrzydzenie do samego siebie i myśli typu "Nie, przecież ona nie mogłaby się kochać z takim oblechem jak ja...", tak samo gdy czytam, widzę lub słyszę gdy inni się kochają, po prostu coś we mnie pęka i tak jakbym chciał się rozpłakać (ale powstrzymuję to), to takie poplątane, z jednej strony chciałbym z kimś być, ale z drugiej strony po prostu mnie to odrzuca, jakby natura mówiła "Partnerstwo to najważniejsza rzecz w życiu człowieka" a umysł mówił "Daruj sobie, ty i tak będziesz sam, nic tego nie zmieni". To chyba się zakorzeniło, nie wiem jak mogę to naprawić, dzień w dzień ten sam ból i nienawiść, wszystko robi się takie szare i pozbawione radości.

Jest dziewczyna, która się we mnie prawdopodobnie zakochała, nie uwiodłem jej specjalnie, po prostu stało się, a ja wiedząc, że mogę kogoś mieć czuję się źle, duszę się, i nie wyobrażam sobie opieki nad innym człowiekiem, nie potrafię kogoś pokochać, i nie wierzę, że ktoś może pokochać mnie.

Nie jestem homoseksualny, wymiotuję na samą myśl...

Czuję się zażenowany, gdy podstawowe potrzeby zaspokajam masturbacją, dochodzi do mnie fakt, że jestem żenujący i śmieszny...

Znacie kogoś kto ma podobny problem? jest ktoś kto może mi pomóc?, seksuolog?, psycholog?, nie wiem, czuję, że tak nie powinno być a to trzeba wyleczyć...

Każde dziecko do prawidłowego rozwoju potrzebuje miłości oraz zrozumienia.Ty tego nie dostałeś. Jesteś wrażliwcem, taką osobą która jest podatna na wszystkie bodźce otoczenia.  Masz też maksymalnie obniżoną samoocenę. Znajomi, rodzina mówią Ci różne przykre stwierdzenia podczas kłótni, w napływie emocji, ale to ich nie usprawiedliwia.Nie znam sytuacji, ale przypuszczam, że nie wiedzą o Twoich problemach psychicznych.
Może, gdybyś nie szukał tak 'na siłę' dziewczyny, sama byś się jakaś znalazła. A tak to masz opinię nieporadnego podrywacza.Może od razu zakładasz, ze dalsza relacja się szybko rozwinie w dalszy stopień miłości, robisz sobie niepotrzebne nadzieje, a to może odrzucać płeć przeciwną. Jeśli wszyscy Ci mówią, że jesteś beznadziejny, nigdy nie będziesz miał dziewczyny itp. Ty po jakimś czasie zaczynasz głęboko w to wierzyć, co więcej, nie dopuszczasz opcji, ze moze być inaczej.
Aby otrzymać stabilizację, musisz sie uodpornić, nauczyć się dystansu do siebie i świata.Trudne to jest, bo stwierdzam, że jesteś w głębokiej depresji, i chcesz się odizolować od ludzi, bo widzisz w nich tylko tych, którzy Cię zranili.Myślę, że w takiej sytuacji, mógłby Ci pomóc tylko psycholog.
Moja rada -nie warto też ufać każdemu, możesz się sparzyć i zawieść. Ale żeby tez nie przesadzić w drugą stronę- nie mieć uprzedzeń do nowo poznanej osoby. Wiem, że to tylko słowa rzucone na wiatr i do praktyki często się mają nijak... Absolutnie nie wiem w jaki sposób mogłabym Ci pomóc, ale jeśli myślisz, że sama rozmowa może coś wnieść to po prostu zapytaj o kontakt do mnie smile

4

Odp: Dziwny i poważny problem...

Dziękuję siwek za odpowiedź, która podtrzymuje zdrowy rozsądek smile
Lisamona, rozmawiałem z kolegą, który studiuje psychologię, powiedział mi żebym zerknął na hasło "style przywiązania", tam też znalazłem parę odpowiedzi i rzeczy które mnie cechują, wygląda na to, że brak odpowiedniej opieki zrobił ze mnie tym czym jestem teraz.

5

Odp: Dziwny i poważny problem...
inslander napisał/a:

Dziękuję siwek za odpowiedź, która podtrzymuje zdrowy rozsądek smile
Lisamona, rozmawiałem z kolegą, który studiuje psychologię, powiedział mi żebym zerknął na hasło "style przywiązania", tam też znalazłem parę odpowiedzi i rzeczy które mnie cechują, wygląda na to, że brak odpowiedniej opieki zrobił ze mnie tym czym jestem teraz.

idź do psychologa taka dogłębna analiza może naprawde pomóc.

Posty [ 6 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » SAMOTNOŚĆ » Dziwny i poważny problem...

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024