Witam,
Byłem z kobietą 4 lata. Moja pierwsza miłość. Przeżyłem z nią wiele niezapomnianych chwil. O sytuacji rozstania napisze tyle, że trochę dałem ciała, za mało o nią ubiegałem, byłem trochę mało zdecydowanym mężczyzną, stanowczym. Nie byłem jakimś mega typem romantyka. Mam jej za złe to w jaki sposób się rozstała, jak się później zachowywała. Wiem i ona też to wie, że kochałem i nadal kocham ją ponad życie. Mija 3 miesiąc odkąd zerwała, w miarę staram się układać sobie życie. Pytanie jednak mam do kobiet, jak to wygląda kiedy kobieta rzuca faceta, a nadal go kocha ? Tak jest w tym przypadku. Wiem to z wiarygodnych źródeł. Szans na powrót według jej już nie ma. Uszanowałem jej wybór, jednak wiadomo... boli. Dzięki za rozwianie wątpliwości
Czasami jest tak, że w środku czuje się, że tak zrobić należy.
Jeśli zawaliłeś pewną ważną sprawę, nie dziw się jej, że uczucia osłabły.
W moim przypadku było dokładnie tak samo.
On mnie zawiódł, zwątpił w nas. Ja już nie potrafię mu zaufać. Uczucie zostało zdeptane.
Zakończyłam to w wielkim bólu, bo wciąż mam wielki sentyment do niego. Płakałam mówiąc, że już psychicznie nie dam rady. To też była moja pierwsza miłość. I też 4-letnia historia.
Rozumiem ją.
Piszesz, że byłeś mało zdecydowanym, mało stanowczym facetem. To jest na pewno dość istotna informacja w odpowiedzi na Twoje pytanie. Mnie to doprowadzało to szału...
Zerwał, po kilku dniach chciał wrócić. Później spotykał się z kimś innym. Potem się wyprowadził, następnie znowu pragnął wrócić.
Jak kobieta ma się czuć przy tak zmiennej osobowości? Przy tak mało zdecydowanym życiowo człowieku?
Ja zrobiłam tak samo - zerwałam długoletni związek. Serce chciało być razem, ale rozsądek podpowiedział, że nie można, bo inne priorytety etc. Brak zdecydowania też bardzo przeszkadza.
Jak to wygląda od strony porzucającej? Cierpienie jest ogromne, ale może w ostatecznym rozrachunku wyjdzie Wam to na dobre. Mam nadzieję, ze w moim przypadku też tak będzie.
Gosiu,
z tym niezdecydowaniem chodziło mi o to, że w pewnych życiowych sprawach decyzje podejmowała ona i ja się zgadzałem.
Co do rozstania to piszesz, że "zerwał" . U mnie było tak, że to moja była kobieta ze mną zerwała. Ja byłem zdecydowany spędzić z nią resztę życia. Stało się jednak inaczej. Wierze w powroty, jednak najpierw mentalnie dojdę do siebie, poprawię swoje błędy oraz to, że muszę zrozumieć , że na świecie są inne, piękne, wartościowe kobiety. Urwałem kontakt, jednak z przyczyn od nas niezależnych często się widujemy. Z tym kontaktem to nie wiem, bo ona chcę go ze mną utrzymać,ale ja nie chcę być jej przyjacielem, kolegą. Nie wiem czy dobrze robię nie rozmawiając z nią, lecz to ona podjęła decyzję o rozstaniu. Zdaje sobie sprawę, że kontakty przyjacielskie są możliwe wtedy kiedy na rozstanie decydują się dwie osoby. Jak człowiek ją widzi, serce boli. Muszę wam napisać, że nie płaczę, jestem facetem, przeżywam to na swój sposób. Męczą mnie tylko moje myśli i gdybanie co by było gdyby...
z tym niezdecydowaniem chodziło mi o to, że w pewnych życiowych sprawach decyzje podejmowała ona i ja się zgadzałem.
Czy to nie było tak, że zostawała sama z tym wyborem bo Tobie nie zależało (lub nie chciało się)?
Na zasadzie "A wybierz coś sama" lub "Wszystko mi jedno".
Jeśli nadal Cię kocha tylko odeszła z rozsądku to musiałeś nieźle narozrabiać
lord991 napisał/a:z tym niezdecydowaniem chodziło mi o to, że w pewnych życiowych sprawach decyzje podejmowała ona i ja się zgadzałem.
Czy to nie było tak, że zostawała sama z tym wyborem bo Tobie nie zależało (lub nie chciało się)?
Na zasadzie "A wybierz coś sama" lub "Wszystko mi jedno".Jeśli nadal Cię kocha tylko odeszła z rozsądku to musiałeś nieźle narozrabiać
No właśnie aż tak to nie było "a wybierz coś sama". Bardziej na zasadzie : "a może zrobimy tak" ? no i odpowiedzieć: "ok", "dobrze".
Mam wrażenie, że miała inne priorytety, była bardziej dojrzałą osobą. Sęk w tym, że do dnia rozstania wszystko było super.
Próbowałem ją odzyskać, lecz jest stanowcza. Listy, pierścionek zaręczynowy. Próby kontaktu, za wiele nie dawały. Dostawałem po przysłowiowej "czapie". Kocham ją cały czas, zrozumiałem co zrobiłem źle. Też miała swoje wady,które akceptowałem. Dodam, że po rozstaniu zaczęła flirtować z innym, ponoć według jej nic z tego nie było, lecz wiem od innej osoby, że niestety coś tam było . Nigdy bym do siebie takiej myśli nie dopuścił,że już parę dni, a może nawet pod koniec takie rzeczy z jej strony
Jakiś pokręcony ten świat, ciężko, oj ciężko
Jak zaraz po rozstaniu cos tam bylo z innym to nie warto walczyc, bo zrobisz z siebie tylko podnozek i blazna.
Czyli jednak nie kocha tak po rozstaniu jak Ci się wydawało
Mam nadzieję, że odpuścisz i nie zmieszasz się z błotem błagając o powrót.
Kontakt urwałem. Z przyczyn jednak ode mnie niezależnych widujemy się dosyć często (praca i studia), i czasem z racji tego, że dużo wspólnych spraw, musimy coś obgadać. Bardziej zastanawia mnie fakt co oznacza, że zaraz po tym jak rzuciła, był flirt z innym gościem. Nigdy bym się tego po niej nie spodziewał. Jak ją spotykam wydaje się szczęśliwa, imprezy, zmiana ciuchów, na takie jakich wcześniej nie lubiła nie rozumiem jej. Planuje odciąć się jeszcze dalej, wyjechać zacząć życie od nowa. Podejrzewam, że gdybym nie wiedział o gościu to może bym się jeszcze postarał.W sumie próbowałem na początku. Jednak jej zimne i dosadne "nie" działały jak lewy sierpowy. Przeglądając to forum widzę, że w 100% przypadków, gdy kobieta zrywa, nie mam sensu się płaszczyć gdyż kierują się one wtedy emocjami, a nie logiką.
11 2014-12-09 15:32:44 Ostatnio edytowany przez Aeryn (2014-12-09 15:33:23)
Przeglądając to forum widzę, że w 100% przypadków, gdy kobieta zrywa, nie mam sensu się płaszczyć gdyż kierują się one wtedy emocjami, a nie logiką.
Wiesz, mnie zdarzyło się zerwać z kimś z czystej logiki (bo uczucia podpowiadały mi co innego).
Nie zależało mu, wiec zerwałam. Nadal kochając go. Dlaczego? Bo nie warto gotować sobie małego piekiełka, gdzie jedna osoba kocha i się stara, a druga ma to głęboko w serdecznym poważaniu.
Minęło od tego momentu sporo czasu (około 10 lat). Mam teraz męża, którego bardzo kocham.
I wiesz co? Gdy odkryłam że flirtuje z inną, poprosiłam żeby spakował walizki - bo albo ona, albo ja.
Opamiętał się na szczęście, ale gdyby nie - byłam gotowa wyrzucić go z domu.
Z braku miłości? Nie.
Z czystej logiki.
Znalazla sobie kogos bo miala caly czas rozpaczac? Zaczęła życ na nowo. Imprezy nowy styl to chęć zapomnienia. Skoro zachowywales sie tak a nie inaczej w koncu nie wytrzymala. Ile mozna? Kazdy ma swoje górne granice. Pierscionek? Na pogodzenie sie, powrót? To najgorsze co mozna zrobic. Zamiast rozwiazac problemy od razu zamiesc pod dywan i sie zareczyc. Sa dwie opcje skoro mowi nie to moze potrzebuje wiecej czasu na wybaczenie i poukladanie sobie spraw. Inny facet to moze chec uswiadomia sobie ze jednak jestes tylko ty... a druga to taka ze jesli ona nie chce, to odpusc wiem ze to boli sama wlasnie to przechodze 4 lata poszly w jeden sekundzie. Jest mi bardzo ciezko... bardzo sie staralam a i tak wszyatko na marne... Ale jesli cos naprawde kochasz to pozwól odejsc... jesli ona cie nie chce to zyj! Pamietaj ze ze byly mile chwile ale zyj! W sumie latwo mowic. Ale sama musze tak myslec.
Leilah bardzo dobrze to skwitowala. Jesli ona nie bedzie chciala z Toba byc to zebys padal na kolana to nic nie da. Pierwsza milosc bardzo rzadko bywa ostatnia, ale bardzo milo sie ja wspomina po latach. Widzialem gdzies badania, ze srednio czlowiek zakochuje sie 7 razy w zyciu, jeszcze Ci sporo brakuje ;-)
Leilah bardzo dobrze to skwitowala. Jesli ona nie bedzie chciala z Toba byc to zebys padal na kolana to nic nie da. Pierwsza milosc bardzo rzadko bywa ostatnia, ale bardzo milo sie ja wspomina po latach. Widzialem gdzies badania, ze srednio czlowiek zakochuje sie 7 razy w zyciu, jeszcze Ci sporo brakuje ;-)
Jacenty w sumie to ciężko aż w takie coś uwierzyć Wiesz co, wydaje mi się, że to zrozumiałem dość szybko, chodzi mi o to, że choćbym jej góry przenosił to i tak bym nie dał rady. Chociaż z drugiej strony nie wyleczyłem się, mieszkaliśmy ze sobą dość długi okres czasu, więc rana musi się jeszcze trochę pogoić. Mam też trudniej z tego względu iż często się widujemy...
Ma inne piorytety w zyciu i to jest prawdziwy powod. Tobie autorze radze zwiazac sie w przyszlosci z kims odpowiednim. Bo widzisz dla jednego starania nie sa staraniami i odwrotnie. Nie wiemy czego dotyczyly te wymagania ale wybacz na etapie studiow kiedy czlowiek dojrzewa, ksztaltuja sie dopiero cele zyciowe to jakie mozna miec wymagania. Kobieta moze ma bo jej czas ucieka ale jesli tak tutaj bylo to znaczy ze "materialistka" i nie ma czego zalowac, wrecz przeciwnie cieszyc sie bo potem byloby tylko gorzej.
A jak poradzić sobie z poczuciem winy po tym rozstaniu ? bo z jednej strony rzuciłbym wszystko, wyjechał, ale z drugiej został widywał się z nią. Chciała żebyśmy zostali przyjaciółmi,ale jakoś trudno mi się przemóc żeby kimś takim dla niej być.
Rana po rozstaniu może trwać miesiące... tu tylko czas może pomóc.
Zastanów się czy przyjaźń z nią nie raniła by cię jeszcze bardziej? Sama bym chciała abym spedzała czas ze swoim chłopakiem. Ale też wiem ze to niemiłosiernie rani. Chcesz czegoś wiecej a nie mozesz bo to już tylko koleżanka.
18 2014-12-12 18:06:40 Ostatnio edytowany przez NieZnamSiebie (2014-12-12 18:06:56)
Jeśli się kocha, nie było zdrady czy innych patologicznych zachowań, najpierw próbuje się związek naprawić.
Przecież to jasne. Nie można stwierdzić, że nam nie po drodze, sory stary, ale musimy się rozstać.
Nie wierzę w to.
Jeśli się kocha, nie było zdrady czy innych patologicznych zachowań, najpierw próbuje się związek naprawić.
Przecież to jasne. Nie można stwierdzić, że nam nie po drodze, sory stary, ale musimy się rozstać.
Nie wierzę w to.
No więc właśnie. Próby były podejmowane tj. spróbujmy itp. Odpowiedź : NIE. Stanowcze. Wiem, że jednak w głębi serca przeżywa to również. Tak jak wcześniej wspomniano co innego mówi rozum co innego serce. Zdrady z mojej strony nigdy nie było, zachowań patologicznych tym bardziej. Fakt miałem swoje wady, ona też. W tym momencie gdy mnie rzuciła, mam tak jak wspomniałem poczucie winy, że kurcze to mogłem inaczej, a to też... Wiem jednak, że jako facet była dla mnie tą jedyną. Tak jak wspominał wcześniej maniek inne priorytety. Fakt, ja chciałem wszystko powoli w swoim czasie, ona szybko póki jest szansa. Tak to wyglądało mniej więcej. Zawsze jednak starałem się znaleźć kompromis i gdy widziałem, że cierpi przyznawałem jej rację . Czytam inne posty i widzę, że u niektórych to było tak,że dali sobie czas po rozstaniu na przemyślenia. Powiedziała mi, że już też dostawałem dużo szans. Jakich pytam ? nigdy się ze sobą nie rozstawaliśmy. Jak się facetowi coś mówi to chyba tak dosadnie żeby zrozumiał ? u nas na drugi dzień było już ok (przy jakieś kłótni), no i bomba wybuchła. Nie rozumiem serio. Może nie byłem przebojowy,ale przekreślić 4 lata w jednym momencie...