klasyka gatunku czyli romans, brak rozwodu i ... co dalej? - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » klasyka gatunku czyli romans, brak rozwodu i ... co dalej?

Strony 1 2 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 1 do 65 z 69 ]

Temat: klasyka gatunku czyli romans, brak rozwodu i ... co dalej?

od razu uprzedze, ze wiem, ze jestem glupia, ze mam za swoje, ze sama az prosilam sie o te sytuacje. nie kamienujcie mnie za naiwnosc i za to ze szukalam milosci tam gdzie jej nie ma. licze za to na szczera ocene sytuacji, bo jak to na kobiete przystalo - nadal z tylu siedzi mi ta mysl ... a moze jednak?

zaczelo sie rok temu, dolaczyl do mojego teamu w pracy. na poczatku nawet go nie lubilam, nie wspominajac juz ze nie jest w moim typie, prawie lysy, zapowietrza sie jak sie smieje ... pojawil sie flow bo mamy podobne poczucie humoru, ale w zyciu nie pomyslalam ze mogolby mnie kiedykolwiek z nim cos laczyc. na palcu swiecila obraczka, dzieci brak, a ja doskonale wiem jak sie koncza romanse.

przez kolejne pol roku nic niepokojacego sie nie dzialo, jak kumple z pracy zartowalismy, moze czasem glupkowato flirtowalismy. nie bylo randek, schadzek, smsow, mailow, telefonow - nic. na jednej z imprez firmowych upil sie i przyznal ze nie spal z zona od 4 lat (malzenstwem sa od 3 ... ). zona jest z tych ludzi, ktorzy nie lubia sexu, ani okazywania uczuc. nie planuje tez powiekszenia rodziny, na 1szym miejscu stawia kariere. na wakacje razem nie jezdza, walentynek i rocznic nie obchodza. oczywiscie probowali terapii bla bla bla. wspolczulam szczerze, ale nic to z mojej strony w stosunku do niego nie zmienilo.

4 miesiace pozniej juz wpadlam - serducho zaczelo mi lekko pikac. jemu chyba tez bo prowadzil z zona zyciowe rozmowy, jakby sprawdzal czy jest sie w stanie jeszcze dogadac. zblizylismy sie do siebie, juz wiedzielismy ze cos wisi w powietrzu. kazalam mu sie okreslic albo sie rozwodzi albo uklada sobie zycie z zona, a mnie daje spokoj. wyprowadzil sie z domu. miesiac byl pewien swojej decyzji, potem zlapaly go juz watpliwosci. ja uparcie twierdzilam, ze dopoki nie zobacze pozwu rozwodowego, nie ma mowy o niczym. zone chyba w koncu oswiecilo, kocha go dalej chce ratowac malzenstwo.

a on? wydygal ... pare razy konczyl nasza relacje ("bo nie jest w stanie sie rozwiezc"), a potem wracal do mnie. do lozka poszlismy pierwszy raz 2 tyg temu. no i poczulam jak to jest, jak wstaje i wraca do normalnego zycia, w ktorym dla mnie nie ma miejsca. zaczelam tupac noga, ma sie okreslic czego chce. wczoraj po raz kolejny stwierdzil ze musimy skonczyc romans. twierdzi ze mnie kocha, ze nie wie czy chce byc z zona, ale boi sie rozwodu.

wiem ze jest tchorzem, nie jestem w stanie tego zrozumiec bo ja dla ukochanego bylabym w stanie w ogien skoczyc. wybiera mniejsze zlo, chociaz nie jest pewien czy jest jeszcze szansa na ulozenie spraw z zona.

musze sie podniesc - chce sie podniesc, ale nie wiem jak. sprawy nie ulatwia fakt, ze dopoki nie zmienie pracy (zaczelam juz wysylac CV) to bede go widywac prawie codziennie. nie potrafie go znienawidziec, nie potrafie byc obojetna.

co robic?

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: klasyka gatunku czyli romans, brak rozwodu i ... co dalej?

No klasyka.
Możesz się pięknie wpisać w układ w którym będzie cię oszukiwał i żonę oszukiwał i to ciągnął.
Albo się odsuniesz i powiesz- będziemy razem jak uporzadkujesz swoje życie.
Twój wybór i tylko twój.

3

Odp: klasyka gatunku czyli romans, brak rozwodu i ... co dalej?

Co robić?

WALIĆ GŁOWĄ W ŚCIANĘ TAK DŁUGO, AZ CI Z NIEJ GŁUPOTA WYLECI.

Piszę serio.  Nie będę powtarzać niemodnych tekstów o uczciwości, rozbijaniu związków itepe. Skoro byłaś tak głupia, że złapałaś się na coś takiego :

wolves22 napisał/a:

na jednej z imprez firmowych upil sie i przyznal ze nie spal z zona od 4 lat (malzenstwem sa od 3 ... ). zona jest z tych ludzi, ktorzy nie lubia sexu, ani okazywania uczuc. nie planuje tez powiekszenia rodziny, na 1szym miejscu stawia kariere. na wakacje razem nie jezdza, walentynek i rocznic nie obchodza. oczywiscie probowali terapii bla bla bla.

to żadne inne argumenty do Ciebie nie trafią.

I miłość:

wolves22 napisał/a:

bo ja dla ukochanego bylabym w stanie w ogien skoczyc

JAKA, MIŁOŚĆ? O czym ty dziewczyno piszesz???

Ja już naprawdę nie kumam, czy wszystkie baby są tak zdesperowane, żeby łapac się beznadziejnych żonatych kolesi w pracy? WTF?

4

Odp: klasyka gatunku czyli romans, brak rozwodu i ... co dalej?

Łysych z brzuszkiem i zapowietrzajacych się jak się śmieją. Ale od czterech lat cipki nie uwidzieli wiec dziewczyna zbawieniem wybawieniem i lekarstwem jest dla nieszczęśnika. Na medycynę powinna pójść. Życie chłopu uratowała.

5

Odp: klasyka gatunku czyli romans, brak rozwodu i ... co dalej?
End_aluzja napisał/a:

Łysych z brzuszkiem i zapowietrzajacych się jak się śmieją. Ale od czterech lat cipki nie uwidzieli wiec dziewczyna zbawieniem wybawieniem i lekarstwem jest dla nieszczęśnika. Na medycynę powinna pójść. Życie chłopu uratowała.

Endaluzja, powiedz mi coś. Co oni w sobie takiego mają, że panny się na nich tak wieszają (w szczególności w pracy)? Miliardy na kontach? Nieziemski powalający wygląd, że nic, tylko rozkładać nogi i dawać się przelecieć?

Nie mogę pojąć, jak można dobrowolnie wejść w taką kupę dla czegoś takiego?  Robić z siebie materac do bzykania i łykać takie bzdury?

Proszę, niech ktoś napisze że to jest troll... ludzie nie mogą być tak głupi...

6

Odp: klasyka gatunku czyli romans, brak rozwodu i ... co dalej?

Jesteś kochanką. On będzie z żoną żyć. Możecie się bzykać, romansować, ale nic więcej z tego nie wyniknie. On jest żonaty.

7

Odp: klasyka gatunku czyli romans, brak rozwodu i ... co dalej?

Desperacja batszeba. Brak poczucia własnej wartości i dobra zagrywka...

8

Odp: klasyka gatunku czyli romans, brak rozwodu i ... co dalej?
Gary napisał/a:

Jesteś kochanką. On będzie z żoną żyć. Możecie się bzykać, romansować, ale nic więcej z tego nie wyniknie. On jest żonaty.

Ale problemem jest to, że ona na podstawie wyznania:
"
(...) nie spal z zona od 4 lat (malzenstwem sa od 3 ... ). zona jest z tych ludzi, ktorzy nie lubia sexu, ani okazywania uczuc. nie planuje tez powiekszenia rodziny, na 1szym miejscu stawia kariere. na wakacje razem nie jezdza, walentynek i rocznic nie obchodza. oczywiscie probowali terapii bla bla bla.""

dorobiła sobie wizję rozwodu i miłości po grób. Problemem jest jej głupota życiowa, a nie żona faceta.

9

Odp: klasyka gatunku czyli romans, brak rozwodu i ... co dalej?

co robic?

Przeczytać parę razy to co naskrobałaś i tak do skutku... Aż zaczniesz śmiać się z tego wszystkiego, bo uwierz, ja mam przedni ubaw... smile

10

Odp: klasyka gatunku czyli romans, brak rozwodu i ... co dalej?
assassin napisał/a:

co robic?

Przeczytać parę razy to co naskrobałaś i tak do skutku... Aż zaczniesz śmiać się z tego wszystkiego, bo uwierz, ja mam przedni ubaw... smile

ja cały czas mam nadzieję, że to troll. Nie można być AŻ tak głupim.

11

Odp: klasyka gatunku czyli romans, brak rozwodu i ... co dalej?

czyli wzial mnie na litosc i czego to chlop nie zrobi zeby zaru*hac? wiecie, ja teraz jestem zaslepiona, wiec nie interpertuje rzeczy logicznie. wydaje mi sie - z naciskiem na WYDAJE - ze powiedzial mi o tym bo szukal zrozumienia (jezu jak to brzmi, sama nie wierze w to co pisze). wtedy jeszcze przynajmniej z mojej strony, oprocz zwyklej kumpelskiej sympatii nic nie bylo. no i majtki zdjelam dopiero niedawno wiec troche sie naczekal - az taka fajna nie jestem smile z drugiej strony, nie czaruje sie ze to byla milosc zycia, moze po prostu chwilowo zwariowal bo po latach posuchy z zona jakas laska byla mila i zwrocila na niego uwage ... tylko ze ja sie zakochalam, a nie zakochuje sie czesto. w myslach wybralam juz suknie slubna i umeblowalam mieszkanie - metafora oczywiscie - a teraz jeb.

nie ugne sie, nie bede pisac, robic z siebie idtiotki - wole wyc w poduszke i upijac sie winem. jak nie jest pewien czego chce to niech sie miota sam. tylko to tak boli, bo gdyby mial jaja ... (zakladajac ze mnie nie oszukiwal, a ze jestem zaslepiona to tak wlasnie zakladam)

12

Odp: klasyka gatunku czyli romans, brak rozwodu i ... co dalej?

taka wizje owszem dorobilam sobie, ale pol roku pozniej ;/

batszeba napisał/a:
Gary napisał/a:

Jesteś kochanką. On będzie z żoną żyć. Możecie się bzykać, romansować, ale nic więcej z tego nie wyniknie. On jest żonaty.

Ale problemem jest to, że ona na podstawie wyznania:
"
(...) nie spal z zona od 4 lat (malzenstwem sa od 3 ... ). zona jest z tych ludzi, ktorzy nie lubia sexu, ani okazywania uczuc. nie planuje tez powiekszenia rodziny, na 1szym miejscu stawia kariere. na wakacje razem nie jezdza, walentynek i rocznic nie obchodza. oczywiscie probowali terapii bla bla bla.""

dorobiła sobie wizję rozwodu i miłości po grób. Problemem jest jej głupota życiowa, a nie żona faceta.

13

Odp: klasyka gatunku czyli romans, brak rozwodu i ... co dalej?

I znowu przeczytaj swój post... Pogrążasz się coraz bardziej... wink

14

Odp: klasyka gatunku czyli romans, brak rozwodu i ... co dalej?
wolves22 napisał/a:

czyli wzial mnie na litosc i czego to chlop nie zrobi zeby zaru*hac? wiecie, ja teraz jestem zaslepiona, wiec nie interpertuje rzeczy logicznie. wydaje mi sie - z naciskiem na WYDAJE - ze powiedzial mi o tym bo szukal zrozumienia (jezu jak to brzmi, sama nie wierze w to co pisze). wtedy jeszcze przynajmniej z mojej strony, oprocz zwyklej kumpelskiej sympatii nic nie bylo. no i majtki zdjelam dopiero niedawno wiec troche sie naczekal - az taka fajna nie jestem smile z drugiej strony, nie czaruje sie ze to byla milosc zycia, moze po prostu chwilowo zwariowal bo po latach posuchy z zona jakas laska byla mila i zwrocila na niego uwage ... tylko ze ja sie zakochalam, a nie zakochuje sie czesto. w myslach wybralam juz suknie slubna i umeblowalam mieszkanie - metafora oczywiscie - a teraz jeb.

nie ugne sie, nie bede pisac, robic z siebie idtiotki - wole wyc w poduszke i upijac sie winem. jak nie jest pewien czego chce to niech sie miota sam. tylko to tak boli, bo gdyby mial jaja ... (zakladajac ze mnie nie oszukiwal, a ze jestem zaslepiona to tak wlasnie zakladam)

Są dwie opcje:

a) jesteś trollem i bawisz się na forum (mam taką nadzieję, bo nie chcę myśleć, że ktoś może być tak głupi)

b) jesteś prawdziwa - i to jest przerażające.


Jeżeli b), to powinnaś zastosować się do mojej rady (walić tym pustym łbem w ścianę) na zmianę z radą assasina (czytać swój wątek do momentu, aż zaczniesz z niego się śmiać).

15

Odp: klasyka gatunku czyli romans, brak rozwodu i ... co dalej?
End_aluzja napisał/a:

Łysych z brzuszkiem i zapowietrzajacych się jak się śmieją. Ale od czterech lat cipki nie uwidzieli wiec dziewczyna zbawieniem wybawieniem i lekarstwem jest dla nieszczęśnika. Na medycynę powinna pójść. Życie chłopu uratowała.

Widział , widział i to w każdy dzień , bo on ma i miał żonę . Być może ona była spragniona witaminy h.... i nawet łysym i brzydkim nie pogardziła .

16

Odp: klasyka gatunku czyli romans, brak rozwodu i ... co dalej?

a czy mozesz sprecyzowac na czym polega ta moja glupota? co jest tak oczywista sciema, ktorej nie lapie?

batszeba napisał/a:
wolves22 napisał/a:

czyli wzial mnie na litosc i czego to chlop nie zrobi zeby zaru*hac? wiecie, ja teraz jestem zaslepiona, wiec nie interpertuje rzeczy logicznie. wydaje mi sie - z naciskiem na WYDAJE - ze powiedzial mi o tym bo szukal zrozumienia (jezu jak to brzmi, sama nie wierze w to co pisze). wtedy jeszcze przynajmniej z mojej strony, oprocz zwyklej kumpelskiej sympatii nic nie bylo. no i majtki zdjelam dopiero niedawno wiec troche sie naczekal - az taka fajna nie jestem smile z drugiej strony, nie czaruje sie ze to byla milosc zycia, moze po prostu chwilowo zwariowal bo po latach posuchy z zona jakas laska byla mila i zwrocila na niego uwage ... tylko ze ja sie zakochalam, a nie zakochuje sie czesto. w myslach wybralam juz suknie slubna i umeblowalam mieszkanie - metafora oczywiscie - a teraz jeb.

nie ugne sie, nie bede pisac, robic z siebie idtiotki - wole wyc w poduszke i upijac sie winem. jak nie jest pewien czego chce to niech sie miota sam. tylko to tak boli, bo gdyby mial jaja ... (zakladajac ze mnie nie oszukiwal, a ze jestem zaslepiona to tak wlasnie zakladam)

Są dwie opcje:

a) jesteś trollem i bawisz się na forum (mam taką nadzieję, bo nie chcę myśleć, że ktoś może być tak głupi)

b) jesteś prawdziwa - i to jest przerażające.


Jeżeli b), to powinnaś zastosować się do mojej rady (walić tym pustym łbem w ścianę) na zmianę z radą assasina (czytać swój wątek do momentu, aż zaczniesz z niego się śmiać).

17

Odp: klasyka gatunku czyli romans, brak rozwodu i ... co dalej?
batszeba napisał/a:
assassin napisał/a:

co robic?

Przeczytać parę razy to co naskrobałaś i tak do skutku... Aż zaczniesz śmiać się z tego wszystkiego, bo uwierz, ja mam przedni ubaw... smile

ja cały czas mam nadzieję, że to troll. Nie można być AŻ tak głupim.

Szczerze mówiąc coraz mniej rzeczy jest w stanie mnie zdziwić i to chyba nie jest dobre...

18

Odp: klasyka gatunku czyli romans, brak rozwodu i ... co dalej?

Znam to miałam całkiem podobną sytuację, tyle, że już wniosek rozwodowy był w sądzie (rozwód z orzekaniem o winie) i dziecko w schemacie, a tak, żona dyrygowała nim jak chciała, zawsze było albo kochanka, albo dziecko. A on mi płakał jak to dziecka nie zostawi, więc aby ją uspokoić przy dziecku nie spotykaliśmy się, a tak u mnie mieszkał. Niestety ona mimo wszystko dowiedziała się, że mieszkamy razem. Z dzieckiem przyjechał do mieszkania zabrać kilka rzeczy i ostatecznie dziecko u nas nocowało. Skończyło się po prawie 6 miesiącach, gdzie on się pakował, a ja bałam się, że jestem w ciąży. On nawet nie zapytał, jak się czuję, nawet nie wiedziałby o mojej ciąży.

Związek wykończył mnie psychicznie nadal go kocham chciałabym aby wrócił, z drugiej strony się cieszę, że trwało tylko pół roku. Czuję się jakbym była minimum przez ten związek 10 lat starsza.

19

Odp: klasyka gatunku czyli romans, brak rozwodu i ... co dalej?

wolves22 dałaś się nabrać na klasyczne kłamstwo zdradzaczy "bo żona mnie nie rozumie". Drugi chwyt na który cię wziął "nie śpię z żoną od 4 lat". To jest tak oklepany lep na kochanki, że aż dziw, że jeszcze się ktoś na to nabiera. Serio. Poczytaj sobie historie kochanek czekające latami aż zobaczą pozew rozwodowy, które się tego pozwu nie doczekają.
I nie wierz, że on nie sypia z żoną. To był tekst dla ciebie, żeby cię urobić, żebyś szybciej nogi rozłożyła. Żal ci się go zrobiło, że biedak ma tak okrutna zonę, to jak Endi napisała zabawiłaś się w lekarkę dla obolałego ciała.
Zresztą nawet gdyby jakimś cudem odszedł od żony i związał by się z tobą nie obawiałabyś się, że za jakiś ty na miejscu żony? Znasz to stare ludowe powiedzenie "nie buduj swojego szczęścia na nieszczęściu innych"?

Odp: klasyka gatunku czyli romans, brak rozwodu i ... co dalej?
wolves22 napisał/a:

i przyznal ze nie spal z zona od 4 lat (malzenstwem sa od 3 ... )

Od końca mojego romansu minęło odrobinę czasu i powiem Ci jedno: nie wierz w te bzdury! Żaden mąż nie sypia z żoną wink

"Mój" co prawda kilka razy się przyznał do seksu, bo nieustannie go zamęczałam pytaniami o sytuację w domu i wiesz co mi mówił, że nie chce ale musi, żeby podejrzeń nie wzbudzać i że i tak "w trakcie" myśli o mnie (wydawało mu się, że to komplement big_smile)

Mężczyźni to tchórze, niestety...

Odp: klasyka gatunku czyli romans, brak rozwodu i ... co dalej?
End_aluzja napisał/a:

Desperacja batszeba. Brak poczucia własnej wartości i dobra zagrywka...

Nie generalizowałabym. Nie mam problemów z poczuciem wartości, za desperatkę również się nie uważam. Weszłam w taki układ, bo zaiskrzyło i dałam się ponieść emocjom, zakochałam się i nie myślałam racjonalnie.

Ale skoro już mowa o desperacji i braku poczucia własnej wartości to czy nie brakuje jej żonom, które nagle gdy się dowiedzą, że mąż wolał bzykać inną są tak zaślepione "miłością", że wybaczają i żyją dalej zasypiając u boku kogoś, kto miał je "gdzieś" gdy spędzał czas z "desparatką".

Zachowanie kochanek tłumaczycie desperacją, swoje zachowanie miłością... Słabo.

Odp: klasyka gatunku czyli romans, brak rozwodu i ... co dalej?
wolves22 napisał/a:

nie ugne sie, nie bede pisac, robic z siebie idtiotki - wole wyc w poduszke i upijac sie winem. jak nie jest pewien czego chce to niech sie miota sam. tylko to tak boli, bo gdyby mial jaja ... (zakladajac ze mnie nie oszukiwal, a ze jestem zaslepiona to tak wlasnie zakladam)

spoko, gwarantuje Ci, że on się będzie odzywał... czytając wpisy zaczynam zauważać pewne schematy i mechanizmy...

23

Odp: klasyka gatunku czyli romans, brak rozwodu i ... co dalej?

ASOS ale jakto? zlozyl pozew o rozwod a potem zmienil zdanie? faceci to tchorze! nie wiem tylko czego sie tak bardzo boja? Chociaz w sumie gdy w gre wchodza dzieci ...
A kiedy to bylo?

ASOS napisał/a:

Znam to miałam całkiem podobną sytuację, tyle, że już wniosek rozwodowy był w sądzie (rozwód z orzekaniem o winie) i dziecko w schemacie, a tak, żona dyrygowała nim jak chciała, zawsze było albo kochanka, albo dziecko. A on mi płakał jak to dziecka nie zostawi, więc aby ją uspokoić przy dziecku nie spotykaliśmy się, a tak u mnie mieszkał. Niestety ona mimo wszystko dowiedziała się, że mieszkamy razem. Z dzieckiem przyjechał do mieszkania zabrać kilka rzeczy i ostatecznie dziecko u nas nocowało. Skończyło się po prawie 6 miesiącach, gdzie on się pakował, a ja bałam się, że jestem w ciąży. On nawet nie zapytał, jak się czuję, nawet nie wiedziałby o mojej ciąży.

Związek wykończył mnie psychicznie nadal go kocham chciałabym aby wrócił, z drugiej strony się cieszę, że trwało tylko pół roku. Czuję się jakbym była minimum przez ten związek 10 lat starsza.

24

Odp: klasyka gatunku czyli romans, brak rozwodu i ... co dalej?

bedzie sie odzywal ale od zony i tak nie odejdzie, prawda? ciezko zyc w takiej sytuacji, ale jeszcze ciezej z nia zerwac sad

ja po przedostatnim zerwaniu wlasnie tak sobie wmowilam, ze wole wierzyc ze sie kiedys rozwiedzie i cieszyc sie tym co mam, niz go stracic kompletnie. chcialam tak naprawde oszukac sama siebie, ze bede twarda, ze to tylko zabawa ;/

nie wiem czy sypiaja ze soba czy nie ale wiesz co sobie pomyslalam? ze skoro ta jego zona jest taka okropna, jesli nie spala z nim jeszcze przed slubem to oni musi miec cos z glowa skoro sie ozenil, musi miec jakis problem skoro przez 3 lata tkwil w takiej relacji. a jesli jest takim tchorzem to predzej ja wyjde za maz, niz on podejmie jakakolwiek decyzje. i to mi troche pomoglo ...

czegojasiespodziewalam napisał/a:
wolves22 napisał/a:

nie ugne sie, nie bede pisac, robic z siebie idtiotki - wole wyc w poduszke i upijac sie winem. jak nie jest pewien czego chce to niech sie miota sam. tylko to tak boli, bo gdyby mial jaja ... (zakladajac ze mnie nie oszukiwal, a ze jestem zaslepiona to tak wlasnie zakladam)

spoko, gwarantuje Ci, że on się będzie odzywał... czytając wpisy zaczynam zauważać pewne schematy i mechanizmy...

25

Odp: klasyka gatunku czyli romans, brak rozwodu i ... co dalej?
czegojasiespodziewalam napisał/a:

Nie generalizowałabym. Nie mam problemów z poczuciem wartości, za desperatkę również się nie uważam. Weszłam w taki układ, bo zaiskrzyło i dałam się ponieść emocjom, zakochałam się i nie myślałam racjonalnie.

Ale skoro już mowa o desperacji i braku poczucia własnej wartości to czy nie brakuje jej żonom, które nagle gdy się dowiedzą, że mąż wolał bzykać inną są tak zaślepione "miłością", że wybaczają i żyją dalej zasypiając u boku kogoś, kto miał je "gdzieś" gdy spędzał czas z "desparatką".

Zachowanie kochanek tłumaczycie desperacją, swoje zachowanie miłością... Słabo.

Czegojasięspodziewałam, słaba to Ty jesteś.

Poczytałam sobie Twoje wcześniejsze wypowiedzi - nie możesz zboleć tego, że ukochany okazał się piz&dą, a nie facetem. Nie możesz znieść tego, że jednak został z tą smędzącącą żoną bez honoru, która w ramach desperacji (bo oczywiście Ty zdesperowana nie byłaś wcale a wcale) do Ciebie dzwoniła - JAK ONA ŚMIAŁA?
No bo jak zdradzana żona śmiała dzwonić do ambitnej kochanki męża i jak śmiała tego męża piz&dę przyjąć, zamiast oddać Tobie? A to harpia, pazurami misia trzymała. Podła jędza, powinna była pokornie usunąć się z życia misia aby zwolnić miejsce godne Ciebie.
A przecież miś Cię kochał, nawet w trakcie seksu z żoną myślał o Tobie - prawdziwy dowód miłości dla ambitnej kobiety z honorem, jaką Ty jesteś.

czegojasiespodziewalam napisał/a:

Zachowanie kochanek tłumaczycie desperacją, swoje zachowanie miłością... Słabo.

Żadne WY: ja nie jestem żoną, za to niedoszłą kochanką. I jak czytam takie historie, czy chociażby Twoje wypowiedzi, to doceniam to, że nie popłynęłam, że włączyłam racjonalne myślenie...

Włosy mi dęba stają na myśl o tym, że miałabym potem skamleć na forum, mieć pretensje do żon przyjmujących zdradzaczy, wypisywać farmazony o wielkich miłościach srościach, sretetete.

Powtórzę raz jeszcze: zdradzający facet, który mami kochankę i żonę takimi bzdurami ja te wypisywane na forum, to dla mnie piz&da. I mam pełną świadomość że mój A. jest dokładnie taką samą piz&dą. Smutne, ale prawdziwe.

Odp: klasyka gatunku czyli romans, brak rozwodu i ... co dalej?
batszeba napisał/a:

Czegojasięspodziewałam, słaba to Ty jesteś.

Poczytałam sobie Twoje wcześniejsze wypowiedzi - nie możesz zboleć tego, że ukochany okazał się piz&dą, a nie facetem. Nie możesz znieść tego, że jednak został z tą smędzącącą żoną bez honoru, która w ramach desperacji (bo oczywiście Ty zdesperowana nie byłaś wcale a wcale) do Ciebie dzwoniła - JAK ONA ŚMIAŁA? No bo jak zdradzana żona śmiała dzwonić do ambitnej kochanki męża i jak śmiała tego męża piz&dę przyjąć, zamiast oddać Tobie? A to harpia, pazurami misia trzymała. Podła jędza, powinna była pokornie usunąć się z życia misia aby zwolnić miejsce godne Ciebie.
A przecież miś Cię kochał, nawet w trakcie seksu z żoną myślał o Tobie - prawdziwy dowód miłości dla ambitnej kobiety z honorem, jaką Ty jesteś.

Okazał się, kim się okazał i masz rację, że nie jest to pozytywne uczucie, gdy nagle ktoś, kogo, jak Ci się wydawało dobrze znasz okazuje się kimś innym. I nie ma znaczenia, że powinnam była dostrzec to wcześniej. Zabolało, to fakt. Natomiast z tym, że nie mogę tego znieść to bym nie przesadzała. Chciał z nią zostać, więc został. Ona chciała by został, więc został.
A, że zona bez honoru to inna sprawa. I nie dlatego, że powinna była mi go oddać. W chwili, gdy okazało się, że skłamał przestałam go chcieć. Od razu powiedziałam i jemu i jej, że temat jest dla mnie zakończony. I od tamtego momentu choćby nie wiem co to bym z nim nie była i tak.  Dla mnie ta chora rywalizacja zakończyła się gdy prawda wyszła na jaw (choć i tak nie mam pewności czy ona nie kłamała by mnie odstraszyć, ale to już bez znaczenia).

A o tym o kim myślał w trakcie seksu napisałam nie po to by uargumentować jego wielką miłość. Bo wyśmiałam to już w chwili gdy to wypowiedział.

Czy mnie kochał? Nie wiem, pewnie nie.
Czy kocha żonę? Nie wiem, pewnie nie.
Za to na pewno kocha siebie.

27

Odp: klasyka gatunku czyli romans, brak rozwodu i ... co dalej?

czegojasięspodziewałam
dla ciebie kłamstwo było końcem
a przeciez dla jego zony kłamstwo - chociaż ona nie wiedziała, że on kłamie, było chlebem powszednim
jedno kłamstwo w tą, jedną w tamtą...
on był jednym wielkim kłamstwem
dla niej decyzja polegala na tym, czy przyjmie i spóbuje żyć Z TYM WSZYSTKIM
a nie z jednym kłamstwem
ty uznawałaś, że wobec ciebie był szczery i mówił prawde a skłąmał tylko raz...

28

Odp: klasyka gatunku czyli romans, brak rozwodu i ... co dalej?

Czy słusznie uważam że mój mąż mnie zdradza?
Ciągle jak chciałam być blisko to mówił że jest zmęczony że w pray dużo musi siedzieć i czasami dłużej zostawać. Poźniej ciągle siedział po nocy na kompie i mówił że musi się uczyć, a kiedy się przebudzałam to miałam wrażenie że zamyka jakies strony. Był taki czas że nie mogłam tknąc jego komórki chodził z nią wszędzie nawet do toalety. Ciągle był dostępny na facebok.Nigdy rano jnie wstawał a tu nagle zaczął mówić że postara się raniej chodzić do pracy. Raz wróciłam z nocy i wykasował coś za moimi plecami twierdzi że nie pamięta co? W nocy sprawdzał czy spię. Miałam wrażenie że czekał aż tylko usnę. Czy ja przesadzam?

29

Odp: klasyka gatunku czyli romans, brak rozwodu i ... co dalej?

a nie możesz powiedzieć mu, że niepokoją cię okreslone zachowania i  chcesz wiedzieć co się dzieje? czy się uzależnił może od czegoś? ma problemy jakieś? kłopoty?

Odp: klasyka gatunku czyli romans, brak rozwodu i ... co dalej?
batszeba napisał/a:

Żadne WY: ja nie jestem żoną, za to niedoszłą kochanką. I jak czytam takie historie, czy chociażby Twoje wypowiedzi, to doceniam to, że nie popłynęłam, że włączyłam racjonalne myślenie...

Włosy mi dęba stają na myśl o tym, że miałabym potem skamleć na forum, mieć pretensje do żon przyjmujących zdradzaczy, wypisywać farmazony o wielkich miłościach srościach, sretetete.

Powtórzę raz jeszcze: zdradzający facet, który mami kochankę i żonę takimi bzdurami ja te wypisywane na forum, to dla mnie piz&da. I mam pełną świadomość że mój A. jest dokładnie taką samą piz&dą. Smutne, ale prawdziwe.

No skoro nie jesteś żoną to te słowa nie są skierowane do Ciebie.
A to, że nie rozumiem (gdyż sama bym nie wybaczyła, przynajmniej teraz mam taki pogląd) nie oznacza, że mam do kogoś pretensje. Dla mnie wybaczenie takiego numeru (nie jednego numerku po pijaku) jest nie do pojęcia. Podobnie jak zrobienie z męża ofiary by nie zburzyć wizji swojej wielkiej miłości.

Ja swoją wizję zburzyłam w 3 minuty i mierzę się z prawdą. Ten romans mógł trwać nadal, żona łyknęłaby kolejną bajeczkę i wszystko by było "w porządku". Wiedziałam, że ona choćby nas nakryła w łóżku to by i tak udawała, że nie zauważyła i niczego by to nie zmieniło. Skończyło się, bo w chwili gdy okazał się kłamcą wobec mnie wszystko inne przestało mieć znaczenia.

31

Odp: klasyka gatunku czyli romans, brak rozwodu i ... co dalej?

Już pytała. I pytałam czy między nami wszytko jest ok i czy może ja coś Zle robie twierdzi że nie ŻE WSZYSTKO JEST OK. Ze ma teraz cięzko w pracy i to dla tego. Tylko że jA PAMIĘTAM JAK BYŁO KIEDYŚ I NAWET JAK BYŁ BARDZO ZMECZONY TO BYLIŚMY RAZEM. cZASAMI MIALAM WRAŻENIE ZE WCALE GO NI9E INTERESUJE CO ROBIŁAM.

32

Odp: klasyka gatunku czyli romans, brak rozwodu i ... co dalej?

Żonatego się nie rusza. Krótko i na temat.Widziały gały co brały.

Odp: klasyka gatunku czyli romans, brak rozwodu i ... co dalej?
wolves22 napisał/a:

bedzie sie odzywal ale od zony i tak nie odejdzie, prawda? ciezko zyc w takiej sytuacji, ale jeszcze ciezej z nia zerwac sad

ja po przedostatnim zerwaniu wlasnie tak sobie wmowilam, ze wole wierzyc ze sie kiedys rozwiedzie i cieszyc sie tym co mam, niz go stracic kompletnie. chcialam tak naprawde oszukac sama siebie, ze bede twarda, ze to tylko zabawa ;/

nie wiem czy sypiaja ze soba czy nie ale wiesz co sobie pomyslalam? ze skoro ta jego zona jest taka okropna, jesli nie spala z nim jeszcze przed slubem to oni musi miec cos z glowa skoro sie ozenil, musi miec jakis problem skoro przez 3 lata tkwil w takiej relacji. a jesli jest takim tchorzem to predzej ja wyjde za maz, niz on podejmie jakakolwiek decyzje. i to mi troche pomoglo ...

czegojasiespodziewalam napisał/a:
wolves22 napisał/a:

nie ugne sie, nie bede pisac, robic z siebie idtiotki - wole wyc w poduszke i upijac sie winem. jak nie jest pewien czego chce to niech sie miota sam. tylko to tak boli, bo gdyby mial jaja ... (zakladajac ze mnie nie oszukiwal, a ze jestem zaslepiona to tak wlasnie zakladam)

spoko, gwarantuje Ci, że on się będzie odzywał... czytając wpisy zaczynam zauważać pewne schematy i mechanizmy...

No oczywiście, że będzie się odzywał dopóki żona będzie na to "pozwalała".
Kolejny, prawdopodobnie klasyczny pogląd, że lepiej nie mieć go tylko dla siebie niż go stracić całkowicie. smile Też tak myślałam. Tzn. wmawiałam sobie to by było mi łatwiej funkcjonować. Jak konfrontowałam "ochłapy" i z niczym to wychodziło, że może być gorzej. Że będę cierpiała bardziej, etc.

I ignorowałam wszelkie dobre rady i trzeźwe spojrzenia, choć wszyscy mnie raczej wspierali i nikt nie próbował argumentów typu: odbierasz żonie męża. Byłam pewna, że rozwód to kwestia czasu, bo przecież i tak im się nie układa, a tak nie da się żyć.

On będzie tkwił i kolejne 3 i nawet 30ści pewnie, bo tak jest wygodnie. A żony i tak wybaczą wszystko. Wystarczy im powiedzieć, że się żałuje.

34

Odp: klasyka gatunku czyli romans, brak rozwodu i ... co dalej?
czegojasiespodziewalam napisał/a:

A to, że nie rozumiem (gdyż sama bym nie wybaczyła, przynajmniej teraz mam taki pogląd) nie oznacza, że mam do kogoś pretensje. Dla mnie wybaczenie takiego numeru (nie jednego numerku po pijaku) jest nie do pojęcia. .

ale wybaczyłas przecież czegoja.
wybrałaś przecież życie z NIM
Uznałaś, że facet, który robi taki numer, jest wart twojej miłości, zainteresowania, poświęcenia mu czasu, energii i wiarty w niego.
uznałaś, że to, co robi innej kobiecie, z którą jest w związku jest przez ciebie w pełni akceptowalne i nie umniejsza jego wartości
zatem -WYBACZYŁAŚ, APROBOWAŁAŚ, oceniałaś pozytywnie.
nie przeszkadzało ci to wcale -a zatem zgadzałaś się na to, by to robił i nie miałas nic przeciwko
wyraziłaś swoje TAk dla zachowań, które -jak twierdzisz, dla ciebie byłyby nie do wybaczenia
a nawet dałas za to "nagrodę"
rozumiesz, co chce ci powiedzieć?

powiedziałaś mu- kłamiesz, oszukujesz, zdradzasz, kręcisz a ja to akcpetuję i wspieram
jesteś wspaniały, cudowny, najlepszy dla mnie, chce z tobą spędzić zycie
załugujesz na kobiete taką jak ja i szczęscie
bo.. kłamiesz, oszukujesz zdradzasz...

35

Odp: klasyka gatunku czyli romans, brak rozwodu i ... co dalej?
czegojasiespodziewalam napisał/a:

On będzie tkwił i kolejne 3 i nawet 30ści pewnie, bo tak jest wygodnie. A żony i tak wybaczą wszystko. Wystarczy im powiedzieć, że się żałuje.

nieprawda czegoja. zony nie wybaczają wszystkiego, bo ktoś powie, że żałuje
zony próbują czasem, na siłę i wbrew rozsądkowi "ocalić" wiarę w miłośc i jakąś uczciwośc swojego męża i swojego związku
sa owszem naiwne, nie raz
często nie wiedzą tego, co wie kochanka
wiedza, że to było, raz, dwa, że się nie angazował, że niczego nie obiecał
wierzą w to, bo inaczej całe dotychczasowe życie o kant dupy rozbić, co nie?
potem "dojrzewają" wyciągają wnioski...
ucza się

tak samo, jak i ty, na siłę i wbrew faktom i rozsądkowi wierzyłaś w to, że biedny miś jest nieszczęsliwy i marzył o wybawicielce jak ty...

Odp: klasyka gatunku czyli romans, brak rozwodu i ... co dalej?
End_aluzja napisał/a:

czegojasięspodziewałam
dla ciebie kłamstwo było końcem
a przeciez dla jego zony kłamstwo - chociaż ona nie wiedziała, że on kłamie, było chlebem powszednim
jedno kłamstwo w tą, jedną w tamtą...
on był jednym wielkim kłamstwem
dla niej decyzja polegala na tym, czy przyjmie i spóbuje żyć Z TYM WSZYSTKIM
a nie z jednym kłamstwem
ty uznawałaś, że wobec ciebie był szczery i mówił prawde a skłąmał tylko raz...

Ona doskonale wiedziała, że kłamie bo po wielokroć go przyłapywała, ale łatwiej jej było udawać, że nie widzi i nie wie. Do ostatniego momentu negowała prawdę i nadal to robi. Jej decyzja, masz rację.

Uznawałam, że jest szczery póki nie okazało się, że nie był. Mogłam przymknąć na to oko i dalej żyć w ułudzie. Nie chciałam. Ona chce. Jej sprawa.

37 Ostatnio edytowany przez End_aluzja (2014-06-18 15:36:23)

Odp: klasyka gatunku czyli romans, brak rozwodu i ... co dalej?
czegojasiespodziewalam napisał/a:

Uznawałam, że jest szczery póki nie okazało się, że nie był. Mogłam przymknąć na to oko i dalej żyć w ułudzie. Nie chciałam. Ona chce. Jej sprawa.

ale on nie był szczery.. ani przez moment..
i od początku nie był
to takie oczywiste jest...
czy jesli trafisz na faceta, który dla ciebie jest miły, ale wszystkich spotkanych ludzi pierze po pysku - to czy będzie to dla ciebie obojętne?
gdy bęedziesz mieć przyjaciółkę, która wobec ciebie będzie lojalna ale będzie wyciągac wszystkie brudy z życia innych przyaciół i się nad nimi pastwić - czy będzie ci to obojętne?
czy twój partner, który wobec ciebie jest krystalicznie uczciwy, ale kradnie pieniadze swojej schorowanej matce z konta - jest do zaakceptowania przez ciebie?
czy kochanek, który twierdzi, że cię kocha i jest wobec ciebie szczerzy pastwi sie psychicznie i fozycznie nad swoją partnerką i traktuje ją jak nic nie warty, beznadziejny tłumok, z którym nie nalezy się liczyć -jest kryształowo czysty i do zaakceptowania przez ciebie?

czegojasiespodziewalam napisał/a:

po wielokroć go przyłapywała, ale łatwiej jej było udawać, że nie widzi i nie wie.

.

pewnie łatwiej było jej to udawać
pewnie tez wierzyła mu tak, jak ty mu długo wierzyłaś, chociaż wszystkie fakty i jego zachowania świadczyły o tym, że jest niezłym kłamcą.

Odp: klasyka gatunku czyli romans, brak rozwodu i ... co dalej?
End_aluzja napisał/a:
czegojasiespodziewalam napisał/a:

A to, że nie rozumiem (gdyż sama bym nie wybaczyła, przynajmniej teraz mam taki pogląd) nie oznacza, że mam do kogoś pretensje. Dla mnie wybaczenie takiego numeru (nie jednego numerku po pijaku) jest nie do pojęcia. .

ale wybaczyłas przecież czegoja.
wybrałaś przecież życie z NIM
Uznałaś, że facet, który robi taki numer, jest wart twojej miłości, zainteresowania, poświęcenia mu czasu, energii i wiarty w niego.
uznałaś, że to, co robi innej kobiecie, z którą jest w związku jest przez ciebie w pełni akceptowalne i nie umniejsza jego wartości
zatem -WYBACZYŁAŚ, APROBOWAŁAŚ, oceniałaś pozytywnie.
nie przeszkadzało ci to wcale -a zatem zgadzałaś się na to, by to robił i nie miałas nic przeciwko
wyraziłaś swoje TAk dla zachowań, które -jak twierdzisz, dla ciebie byłyby nie do wybaczenia
a nawet dałas za to "nagrodę"
rozumiesz, co chce ci powiedzieć?

powiedziałaś mu- kłamiesz, oszukujesz, zdradzasz, kręcisz a ja to akcpetuję i wspieram
jesteś wspaniały, cudowny, najlepszy dla mnie, chce z tobą spędzić zycie
załugujesz na kobiete taką jak ja i szczęscie
bo.. kłamiesz, oszukujesz zdradzasz...

Tak, w pewnym sensie masz rację. Aprobowałam to zbyt duże słowo, ale fakt, akceptowałam to. Uczestniczyłam w tym kłamstwie i się na nie zgadzałam.
Jest tylko jedno, ale... Nie robił tego mi... Przy mnie, ale nie mi.

Kłamstwo, oszustwo, zdrada to podłości, ale gdy nie uderzają w Ciebie bezpośrednio to trochę inaczej do tego podchodzisz.

39 Ostatnio edytowany przez End_aluzja (2014-06-18 15:43:09)

Odp: klasyka gatunku czyli romans, brak rozwodu i ... co dalej?
czegojasiespodziewalam napisał/a:

Jest tylko jedno, ale... Nie robił tego mi... Przy mnie, ale nie mi.

Kłamstwo, oszustwo, zdrada to podłości, ale gdy nie uderzają w Ciebie bezpośrednio to trochę inaczej do tego podchodzisz.

tak stosowałaś relatywne zasady i wartości
co nie dotyczyło ciebie, było ci obojętne
negowałaś fakty, bo nie uderzały bezpośrednio w ciebie
tak samo obojętne może byc dla ciebie, że gdzieś tam na wschodzie giną dzieci - bo przeciez nie twoje
i to, że w brazylii ludzie stracili domy, bo jest mundial - w końcu to nie twój dom

czy taka postawa jest w porządku?
czy tak naprawde usprawiedliwia twqoje racje i postawę?
czy nie powinno być tak, że nie akceptujemy, nie tolerujemy, nie chcemyb żyć z ludxmi nieuczciwymi - nawet, jesli ta nieuczciwośc nie dotyczy nas?
czy relatywnośc w stosowaniu norm i zasad jest czymś w porządku?

sądzę, że nie jest
tyle wiemy o sobie - ile wiemy o sobie, tak jesteśmy uczciwi - jak sami jestesmy uczciwi, także wobec siebie

jesli czytasz tutaj rózne wątki - to widzisz ile wyparcia i samozaparcia mają niektóre kobiety, które się dowiadują, że mąż je zdradził
obwinianie kochanki i robienie z biednego misia ofiary złej i podstepnej kochanki - to także sposób radzenia sobie z traumą
nie wiesz tak naprawde przez ile lat i w jaki sposób twój kochanek prał mózg tej kobiecie
tobie przecież tez wyprał - WIERZYŁAS mu

miejmy nadzieję, że ona sie ocknie, nauczy okreslać realia, i że będzie szczęsliwa i spełniona
tego jej życzę
i ty też jej tego życz
bo jej głupota i naiwnośc moga wynikac nbie z tego, że jest żałosna, ale że jest totalnie zagubiona i zdominowana

Odp: klasyka gatunku czyli romans, brak rozwodu i ... co dalej?
End_aluzja napisał/a:
czegojasiespodziewalam napisał/a:

On będzie tkwił i kolejne 3 i nawet 30ści pewnie, bo tak jest wygodnie. A żony i tak wybaczą wszystko. Wystarczy im powiedzieć, że się żałuje.

nieprawda czegoja. zony nie wybaczają wszystkiego, bo ktoś powie, że żałuje
zony próbują czasem, na siłę i wbrew rozsądkowi "ocalić" wiarę w miłośc i jakąś uczciwośc swojego męża i swojego związku
sa owszem naiwne, nie raz
często nie wiedzą tego, co wie kochanka
wiedza, że to było, raz, dwa, że się nie angazował, że niczego nie obiecał
wierzą w to, bo inaczej całe dotychczasowe życie o kant dupy rozbić, co nie?
potem "dojrzewają" wyciągają wnioski...
ucza się

tak samo, jak i ty, na siłę i wbrew faktom i rozsądkowi wierzyłaś w to, że biedny miś jest nieszczęsliwy i marzył o wybawicielce jak ty...

Dokładnie!!!
I żony i kochanki są do siebie podobne w tym sensie, że w sposób irracjonalny wierzą, w to co wygodnie im wierzyć, nawet jeśli wiedzą, że to tylko zaklinanie rzeczywistości. Ale przychodzi chwila gdy prawda strzela Ci w twarz i wtedy nie kumam, jak można udawać, że się nie oberwało.

Miś nie opowiadał mi o tym jaki był nieszczęśliwy, nie próbował wzbudzić we mnie litości. Zakochał się. Tak twierdził. Nigdy nie powiedział, że od lat nie sypia z żoną ani nic z tych rzeczy. Dopiero gdy zaliczył wpadkę nr 1 jego związek się posypał, podobno. Uwierzyłam. Nie był gotów, by odejść, usprawiedliwiałam to. Miotał się, wahał. Nie spodziewałam się, że kłamie i udaje. I nagle musiałam przyznać, że całe dotychczasowe życie "o kant dupy rozbić". Pewnie łatwiej zamieść pod dywan, tylko po co...

41 Ostatnio edytowany przez Ola_la (2014-06-18 15:52:56)

Odp: klasyka gatunku czyli romans, brak rozwodu i ... co dalej?

,,Tak, w pewnym sensie masz rację. Aprobowałam to zbyt duże słowo, ale fakt, akceptowałam to. Uczestniczyłam w tym kłamstwie i się na nie zgadzałam.
Jest tylko jedno, ale... Nie robił tego mi... Przy mnie, ale nie mi.
Kłamstwo, oszustwo, zdrada to podłości, ale gdy nie uderzają w Ciebie bezpośrednio to trochę inaczej do tego podchodzisz.,,

no właśnie, jak oklamywal zone to było ok, ale jak on smial ciebie oklamywac??? smile no przecież ty bys się nie dała oszukać, upokorzyć
a to ze weszlas z buciorami w czyjes zycie, to przecież mialas prawo bo się zakochalas

a to ze nie brał cie na litość, nie opowiadał głodnych kawalkow to widać ze cie poznał trochę i zobaczył ze na ciebie to nie zadziała, ze byś go wyśmiała i odrzuciła z miejsca
a tak upolował cie i osiągnął cel, znalazł sposób właściwy aby cie uwieść
uwieść, a nie ukladac sobie z toba zycie

42 Ostatnio edytowany przez End_aluzja (2014-06-18 15:51:27)

Odp: klasyka gatunku czyli romans, brak rozwodu i ... co dalej?
czegojasiespodziewalam napisał/a:
End_aluzja napisał/a:
czegojasiespodziewalam napisał/a:

On będzie tkwił i kolejne 3 i nawet 30ści pewnie, bo tak jest wygodnie. A żony i tak wybaczą wszystko. Wystarczy im powiedzieć, że się żałuje.

nieprawda czegoja. zony nie wybaczają wszystkiego, bo ktoś powie, że żałuje
zony próbują czasem, na siłę i wbrew rozsądkowi "ocalić" wiarę w miłośc i jakąś uczciwośc swojego męża i swojego związku
sa owszem naiwne, nie raz
często nie wiedzą tego, co wie kochanka
wiedza, że to było, raz, dwa, że się nie angazował, że niczego nie obiecał
wierzą w to, bo inaczej całe dotychczasowe życie o kant dupy rozbić, co nie?
potem "dojrzewają" wyciągają wnioski...
ucza się

tak samo, jak i ty, na siłę i wbrew faktom i rozsądkowi wierzyłaś w to, że biedny miś jest nieszczęsliwy i marzył o wybawicielce jak ty...

Dokładnie!!!
I żony i kochanki są do siebie podobne w tym sensie, że w sposób irracjonalny wierzą, w to co wygodnie im wierzyć, nawet jeśli wiedzą, że to tylko zaklinanie rzeczywistości. Ale przychodzi chwila gdy prawda strzela Ci w twarz i wtedy nie kumam, jak można udawać, że się nie oberwało.

Miś nie opowiadał mi o tym jaki był nieszczęśliwy, nie próbował wzbudzić we mnie litości. Zakochał się. Tak twierdził. Nigdy nie powiedział, że od lat nie sypia z żoną ani nic z tych rzeczy. Dopiero gdy zaliczył wpadkę nr 1 jego związek się posypał, podobno. Uwierzyłam. Nie był gotów, by odejść, usprawiedliwiałam to. Miotał się, wahał. Nie spodziewałam się, że kłamie i udaje. I nagle musiałam przyznać, że całe dotychczasowe życie "o kant dupy rozbić". Pewnie łatwiej zamieść pod dywan, tylko po co...

kiedyś napisałam taki list kochance mojego męża, nawet zamieściłam go na forum, był taki wątek - listy zdradzonej
list był między innymi o tym, że może ona ma szansę na refleksję i zmianę
bo ja juz mam pozamiatane
bo straciłam to, co straciłam
ale jej postawa, że to jej nie dotyczyło i to nie było jej zycie, była nieuczciwa
bo ja w jej zycie nie wchodziłam
ona w moje tak
wtedy, gdy co rano budziłam się z myslą, zdradził
gdy ona, jej obecnośc w moim zyciu, była faktem - bo ja nie potrafiłam o niej, o nich nie mysleć

i pozostaje tylko nadzieja, także dla ciebie, że takie paskudne doświadczenia mają także wpływ na dziewczyny tak ufne i naiwne jak ty - że nie warto wierzyć w to, co w samym założeniu i fundamencie ma w sobie brak wartości, cierpienie, oszustwo, kłamstwo i relatywizm

43

Odp: klasyka gatunku czyli romans, brak rozwodu i ... co dalej?
czegojasiespodziewalam napisał/a:

Aprobowałam to zbyt duże słowo, ale fakt, akceptowałam to. Uczestniczyłam w tym kłamstwie i się na nie zgadzałam.
Jest tylko jedno, ale... Nie robił tego mi... Przy mnie, ale nie mi.

Kłamstwo, oszustwo, zdrada to podłości, ale gdy nie uderzają w Ciebie bezpośrednio to trochę inaczej do tego podchodzisz.

czegojasie ,
to jedno zdanie odkrywa Ciebie zupelnie i mowi wszystko.

Powiem tak: jaki szedl-takiego spotkal.
I jeszcze ( Boze jak ja sie tu powtarzam, ale to tylko dowod na to , jak czesty jest to zjawisko ) -lep na muchy motyla nie przyciagnie.

44

Odp: klasyka gatunku czyli romans, brak rozwodu i ... co dalej?

i ja tu sie zgodze. jesli cos nie uderza w ciebie to latwiej jest to przyjmowac do wiadomosci i wypierac.

pewnie mnie zlinczujecie, ale ja np. nie mam poczucia winy ze skrzywdzilam jego zone. moze dlatego ze ona nie wie o moim istnieniu, moze dlatego ze nie doszlo do konfrontacji, moze dlatego ze jej nie znam i mozg mam przesiakniety tym, co on mi mowil.

uwazam, ze wszystkiemu winny jest ON. powinien nie dopuszczac nawet opcji jakakolwiek innej relacji ze mna wykraczajaca poza normy, powinien gadac z zona do skutku, wyjasniac, zapisac sie na kolejna terapie albo sie rozwiezc, a nie szukac pocieszenia u innej. i to czyni z niego podla kreature i faceta z ktorym nie chcialabym byc. ona niby bogu ducha winna, ale gdyby w malzenstwie bylo wszystko ok to oko nie schodziloby mu na boki.

i nie, nie robie z siebie ofiary, pretensje mam w sumie tylko do siebie ze poplynelam i uwierzylam, bo teraz zycie mi sie posypalo. a najgorsze ze dalej wierze, ze sie opamieta ... dzis mam kryzys i non stop lipie sie w telefon, mysle czy sie nie odezwac. wezcie odemnie to cholerstwo!


czegojasiespodziewalam napisał/a:
End_aluzja napisał/a:
czegojasiespodziewalam napisał/a:

A to, że nie rozumiem (gdyż sama bym nie wybaczyła, przynajmniej teraz mam taki pogląd) nie oznacza, że mam do kogoś pretensje. Dla mnie wybaczenie takiego numeru (nie jednego numerku po pijaku) jest nie do pojęcia. .

ale wybaczyłas przecież czegoja.
wybrałaś przecież życie z NIM
Uznałaś, że facet, który robi taki numer, jest wart twojej miłości, zainteresowania, poświęcenia mu czasu, energii i wiarty w niego.
uznałaś, że to, co robi innej kobiecie, z którą jest w związku jest przez ciebie w pełni akceptowalne i nie umniejsza jego wartości
zatem -WYBACZYŁAŚ, APROBOWAŁAŚ, oceniałaś pozytywnie.
nie przeszkadzało ci to wcale -a zatem zgadzałaś się na to, by to robił i nie miałas nic przeciwko
wyraziłaś swoje TAk dla zachowań, które -jak twierdzisz, dla ciebie byłyby nie do wybaczenia
a nawet dałas za to "nagrodę"
rozumiesz, co chce ci powiedzieć?

powiedziałaś mu- kłamiesz, oszukujesz, zdradzasz, kręcisz a ja to akcpetuję i wspieram
jesteś wspaniały, cudowny, najlepszy dla mnie, chce z tobą spędzić zycie
załugujesz na kobiete taką jak ja i szczęscie
bo.. kłamiesz, oszukujesz zdradzasz...

Tak, w pewnym sensie masz rację. Aprobowałam to zbyt duże słowo, ale fakt, akceptowałam to. Uczestniczyłam w tym kłamstwie i się na nie zgadzałam.
Jest tylko jedno, ale... Nie robił tego mi... Przy mnie, ale nie mi.

Kłamstwo, oszustwo, zdrada to podłości, ale gdy nie uderzają w Ciebie bezpośrednio to trochę inaczej do tego podchodzisz.

45

Odp: klasyka gatunku czyli romans, brak rozwodu i ... co dalej?

"ona niby bogu ducha winna, ale gdyby w malzenstwie bylo wszystko ok to oko nie schodziloby mu na boki."

Bardzo nieprawdziwe stwierdzenie w przypadku niektórych osób, niestety.

46

Odp: klasyka gatunku czyli romans, brak rozwodu i ... co dalej?
wolves22 napisał/a:

ona niby bogu ducha winna, ale gdyby w malzenstwie bylo wszystko ok to oko nie schodziloby mu na boki.

a najgorsze ze dalej wierze, ze sie opamieta ...

w mysl wyrazonej przez ciebie zasady ty tez jesteś winna, bo jakby suka nie dawała... znasz te same stereotypowe i debilne teksty??
w mysl tego, co twierdzisz o zonie - jestes winna tej sytuacji, bo jakby ciebie nie było, toby na boki nie szedł

pewnie w mysl tego, co on jej opowiqada, to nie jego wina, że poszedł na boki, tylko ty jestes potworem, diablicą, kobieta bez zasad i zwykla.. bo rozłożyłaś nogi przed zonatym

odpowiada ci stereotypisanie??

pewnie nie.
więc przeczytaj jeszcze raz uwaznie ostatnie posty w rozmowie mojej z czegoja..

Wszystko co robiłaś oznacza przez ciebie akceptację zdradfy, kłamstwa i orzustwa i stawia cię w jednej linii Z NIM
bo akceptowałaś, wspierałaś, pomagałaś, Byłas w tym
twój wybór
twoja decyzja
twoje wartości i to, na co się godzisz

je sli twój sąsiad będzie bił i katował sąsiadkę, przywiązywał do kaloryfera dzieci, a tobie się kłaniał na klatce i komplementował w windzie - to uznasz, że mówimy i miłym, symptagtycznym człowieka czy kawałku skerwiela??
bo kawał skeerwiela jest skeerwielem, niezaleznie od tego, jakimi perfumami go popsikasz.,..


i zastanawiam, w czym on ma się oipamietać?
że lepsza kochanka, która akceptuje kłamstwa i zycie na boku, niz ZYCIE PRAWDZIWE?

47

Odp: klasyka gatunku czyli romans, brak rozwodu i ... co dalej?
wolves22 napisał/a:

i ja tu sie zgodze. jesli cos nie uderza w ciebie to latwiej jest to przyjmowac do wiadomosci i wypierac.


Kłamstwo, oszustwo, zdrada to podłości, ale gdy nie uderzają w Ciebie bezpośrednio to trochę inaczej do tego podchodzisz.

ale jesli ten relatywizm dostrzegasz. to czy on cię usprawiedliwia?
moim zdaniem wcale nie...

nawet jak go nie dostrzegasz, to to twoich zyciowych postaw nie usprawiedliwia w żaden sposób

48 Ostatnio edytowany przez czegojasiespodziewalam (2014-06-18 16:30:47)

Odp: klasyka gatunku czyli romans, brak rozwodu i ... co dalej?
End_aluzja napisał/a:

tak samo obojętne może byc dla ciebie, że gdzieś tam na wschodzie giną dzieci - bo przeciez nie twoje
i to, że w brazylii ludzie stracili domy, bo jest mundial - w końcu to nie twój dom

Dobry przykład. Oczywiście, że nie jest mi to obojętne. Tobie zapewne też nie. Ale żadna z nas nie jedzie ratować ginących dzieci ani walczyć o domy Brazylijczyków. Nie walczymy z tym mimo, że jest nam żal.  O wiele bardziej przeżywałybyśmy gdyby ginęło nasze dziecko lub nawet nie nasze, ale nam bliskie... Nie chcesz mi chyba powiedzieć, że jest znak równości w przeżywaniu tragedii, które dotykają nas bezpośrednio, a tymi, o których słyszymy.

I tu podobnie. Nie neguję, że zdrada i kłamstwo to świństwo. Owszem, świństwo. Skoro jesteśmy w temacie ginących dzieci, choć może tak poważna sprawa nie powinna być przeze mnie traktowana jako analogizm... Wolałabyś by zginęło inne dziecko czy Twoje? Ja w tamtej chwili, wolałam by inny związek się rozpadł, nie mój, nawet jeśli był tylko pozorny i udawany... Egoistycznie, możliwe...

End_aluzja napisał/a:

jesli czytasz tutaj rózne wątki - to widzisz ile wyparcia i samozaparcia mają niektóre kobiety, które się dowiadują, że mąż je zdradził
obwinianie kochanki i robienie z biednego misia ofiary złej i podstepnej kochanki - to także sposób radzenia sobie z traumą
nie wiesz tak naprawde przez ile lat i w jaki sposób twój kochanek prał mózg tej kobiecie
tobie przecież tez wyprał - WIERZYŁAS mu

miejmy nadzieję, że ona sie ocknie, nauczy okreslać realia, i że będzie szczęsliwa i spełniona
tego jej życzę
i ty też jej tego życz
bo jej głupota i naiwnośc moga wynikac nbie z tego, że jest żałosna, ale że jest totalnie zagubiona i zdominowana

Nie wiem z czego wynika jej głupota. Nie wiem jak może pokazywać się z mężem z uśmiechem mając świadomość, że wszyscy znajomi naokoło wiedzieli, że mąż wali ją w rogi (gdyż mnie znali, bo spędzaliśmy czas także z nimi). To jest jej sposób na traumę. Może.
Tak, życzę jej szczęścia.

Odp: klasyka gatunku czyli romans, brak rozwodu i ... co dalej?
mariola856 napisał/a:

,,Tak, w pewnym sensie masz rację. Aprobowałam to zbyt duże słowo, ale fakt, akceptowałam to. Uczestniczyłam w tym kłamstwie i się na nie zgadzałam.
Jest tylko jedno, ale... Nie robił tego mi... Przy mnie, ale nie mi.
Kłamstwo, oszustwo, zdrada to podłości, ale gdy nie uderzają w Ciebie bezpośrednio to trochę inaczej do tego podchodzisz.,,

no właśnie, jak oklamywal zone to było ok, ale jak on smial ciebie oklamywac??? smile no przecież ty bys się nie dała oszukać, upokorzyć
a to ze weszlas z buciorami w czyjes zycie, to przecież mialas prawo bo się zakochalas

a to ze nie brał cie na litość, nie opowiadał głodnych kawalkow to widać ze cie poznał trochę i zobaczył ze na ciebie to nie zadziała, ze byś go wyśmiała i odrzuciła z miejsca
a tak upolował cie i osiągnął cel, znalazł sposób właściwy aby cie uwieść
uwieść, a nie ukladac sobie z toba zycie

Możliwe. Nie będę dorabiała wielkiej ideologii, bo ostatecznie nie jesteśmy razem, wiec miłość (czy była czy nie była) okazała się niewystarczająca.

Do czyjegoś życia zostałam zaproszona, nie weszłam tam sama, ale znam już Wasz pogląd na temat winowajców zdrad i nie będę z nim polemizowała, bo ja nie przekonam Was, Wy mnie.

Owszem, jak śmiał mnie okłamywać. Jak śmiał okłamywać żonę- to już zależy od niej. Widać jej to nie przeszkadza.

Odp: klasyka gatunku czyli romans, brak rozwodu i ... co dalej?
End_aluzja napisał/a:

i zastanawiam, w czym on ma się oipamietać?
że lepsza kochanka, która akceptuje kłamstwa i zycie na boku, niz ZYCIE PRAWDZIWE?

Nie wiem czy w przypadku zdradzacza (głupio to brzmi) którekolwiek życie jest prawdziwe... Co jest prawdziwego w życiu z żoną, którą się zdradza?

51 Ostatnio edytowany przez batszeba (2014-06-18 16:42:10)

Odp: klasyka gatunku czyli romans, brak rozwodu i ... co dalej?
wolves22 napisał/a:

uwazam, ze wszystkiemu winny jest ON. powinien nie dopuszczac nawet opcji jakakolwiek innej relacji ze mna wykraczajaca poza normy, powinien gadac z zona do skutku, wyjasniac, zapisac sie na kolejna terapie albo sie rozwiezc, a nie szukac pocieszenia u innej. i to czyni z niego podla kreature i faceta z ktorym nie chcialabym byc. ona niby bogu ducha winna, ale gdyby w malzenstwie bylo wszystko ok to oko nie schodziloby mu na boki.

Ale Ty nadal nie rozumiesz jednej rzeczy: są mężczyźni, którzy zawsze będą chodzić na boki (emocjonalnie lub fizycznie) bo po prostu tak mają. Mogą mieć zakochaną gwiazdę u boku, oferującą najwspanialszy seks życia, kupę forsy a i tak zaliczą sobie np. młodą recepcjonistkę, praktykantkę w biurze czy starszą o 10 lat sąsiadkę. Bo tak mają, bo są zakompleksiali i ustawicznie muszą się dowartościowywać u obcych kobiet - co wcale nie znaczy, że żona jest zła. Wręcz przeciwnie, ona może być bardzo dobra i fajna i ma mu tworzyć domowe ognisko, bezpieczeństwo i codzienność.
To, że mężczyzna nawiązuje romans wcale nie znaczy, że ma życie do dupy z tą żoną - ba, on tej żony wcale nie musi chcieć zmieniać!!


Możesz sobie mieć do niego pretensje, dorabiać ideologie, pisać tutaj setki postów, obwiniać żonę że pewnie loda mu nie robi albo awantury od rana urządza: dla mnie zwyczajnie ponosisz konsekwencje swojej własnej głupoty i wyboru którego dokonałaś.

Związki z osobami zajętymi są związkami podwyższonego ryzyka. Niestety, takie życie. Może się okazać, że że facet będzie mieć jaja i wezmie na klatę rozwód i podział majątku (rzadsze) lub zwyczajnie nakłamie, namąci i spokojnie do żony wróci (częstsze).

Lokujesz uczucia u żonatego = akceptujesz oszusta, który okłamuje własną żonę. A skoro może okłamać ją, to dlaczego nie Ciebie? W czym Ty jesteś lepsza? W NICZYM. Jesteś dokładnie taka sama, tyle że nowa i znasz faceta tylko od romansowej strony.

52

Odp: klasyka gatunku czyli romans, brak rozwodu i ... co dalej?

pozwolicie, że wtrące 5 groszy.....nie uważacie ,że wystarczyłoby żeby taki "zdradzacz" zwyczajnie tak po prostu miał na tyle odwagi i powiedział "nie chce zostawiać żony, mam ochotę na coś innego"....daje wybór danej osobie jakiś wybór...wchodzę albo nie wchodzę w taki układ i po sprawie a nie kłamać, nakręcać, rozkochiwać a później chować się jak ten tchórz bo bo brak mu decyzyjności? zwyczajny cykor...ot i tyle

53

Odp: klasyka gatunku czyli romans, brak rozwodu i ... co dalej?
zuzia1967 napisał/a:

pozwolicie, że wtrące 5 groszy.....nie uważacie ,że wystarczyłoby żeby taki "zdradzacz" zwyczajnie tak po prostu miał na tyle odwagi i powiedział "nie chce zostawiać żony, mam ochotę na coś innego"....daje wybór danej osobie jakiś wybór...wchodzę albo nie wchodzę w taki układ i po sprawie a nie kłamać, nakręcać, rozkochiwać a później chować się jak ten tchórz bo bo brak mu decyzyjności? zwyczajny cykor...ot i tyle

To już nawet ma swoją nazwę... Utopia...

54

Odp: klasyka gatunku czyli romans, brak rozwodu i ... co dalej?

,,Nie wiem z czego wynika jej głupota. Nie wiem jak może pokazywać się z mężem z uśmiechem mając świadomość, że wszyscy znajomi naokoło wiedzieli, że mąż wali ją w rogi (gdyż mnie znali, bo spędzaliśmy czas także z nimi). To jest jej sposób na traumę. Może.
Tak, życzę jej szczęścia.,,
może w ten sposób radzi sobie z tym, ze maz ja zdradzil, i na pewno nie jest głupia,
to co ma płakać jak ciebie widzi czy tych znajomych,  mialabys wtedy satysfakcje?

55

Odp: klasyka gatunku czyli romans, brak rozwodu i ... co dalej?
zuzia1967 napisał/a:

pozwolicie, że wtrące 5 groszy.....nie uważacie ,że wystarczyłoby żeby taki "zdradzacz" zwyczajnie tak po prostu miał na tyle odwagi i powiedział "nie chce zostawiać żony, mam ochotę na coś innego"....daje wybór danej osobie jakiś wybór...wchodzę albo nie wchodzę w taki układ i po sprawie a nie kłamać, nakręcać, rozkochiwać a później chować się jak ten tchórz bo bo brak mu decyzyjności? zwyczajny cykor...ot i tyle

mysle ze nie bo mało która wtedy by się zgodzila na ,,układ,,

56

Odp: klasyka gatunku czyli romans, brak rozwodu i ... co dalej?
czegojasiespodziewalam napisał/a:
End_aluzja napisał/a:

czegojasięspodziewałam
dla ciebie kłamstwo było końcem
a przeciez dla jego zony kłamstwo - chociaż ona nie wiedziała, że on kłamie, było chlebem powszednim
jedno kłamstwo w tą, jedną w tamtą...
on był jednym wielkim kłamstwem
dla niej decyzja polegala na tym, czy przyjmie i spóbuje żyć Z TYM WSZYSTKIM
a nie z jednym kłamstwem
ty uznawałaś, że wobec ciebie był szczery i mówił prawde a skłąmał tylko raz...

Ona doskonale wiedziała, że kłamie bo po wielokroć go przyłapywała, ale łatwiej jej było udawać, że nie widzi i nie wie. Do ostatniego momentu negowała prawdę i nadal to robi. Jej decyzja, masz rację.

Uznawałam, że jest szczery póki nie okazało się, że nie był. Mogłam przymknąć na to oko i dalej żyć w ułudzie. Nie chciałam. Ona chce. Jej sprawa.

wiesz, ja mówiłam, żeby sobie szedł tam, gdzie jego serce, żeby poszedł do swojej kochanki...jakoś do tej pory nie odszedł..., mało tego na fali emocji, powiedział, że "gdybym miał do kogo odejść to bym odszedł"..., nie zawsze wszystko jest proste:( czasami trudno wyrzucić zdrajcę z domu, bo wyrzucić się nie daje:(

57

Odp: klasyka gatunku czyli romans, brak rozwodu i ... co dalej?

batszeba to akurat nie jest taki typ mezczyzny, ale ma 35 lat wiec moze duzo jeszcze przed nim ...

moja kolezanka zaplatala sie kiedys w romans z zonatym - grzmialam i krzyczalam ze ja chyba po*ebalo (tak, JA). historia byla piekna, on sie zakochal, zona byla zla (mieli dziecko). Wyprowadzil sie z domu do matki, chcial zeby zamieszkali razem, nie zgodzila sie. Wrocil wiec do zony i zrobil jej 2gie dziecko. Po roku sie rozstali i 3cie dziecko ma z inna. Moja kolezanka codziennie dziekuje bogu za to ze miala resztki rozumu bo pewnie i ona mialaby teraz z nim dziecko.

dzieki za te slowa ponizej - kubel zimnej wody prosto z mostu! bede walic pustym łbem w sciane

batszeba napisał/a:

Ale Ty nadal nie rozumiesz jednej rzeczy: są mężczyźni, którzy zawsze będą chodzić na boki (emocjonalnie lub fizycznie) bo po prostu tak mają. Mogą mieć zakochaną gwiazdę u boku, oferującą najwspanialszy seks życia, kupę forsy a i tak zaliczą sobie np. młodą recepcjonistkę, praktykantkę w biurze czy starszą o 10 lat sąsiadkę. Bo tak mają, bo są zakompleksiali i ustawicznie muszą się dowartościowywać u obcych kobiet - co wcale nie znaczy, że żona jest zła. Wręcz przeciwnie, ona może być bardzo dobra i fajna i ma mu tworzyć domowe ognisko, bezpieczeństwo i codzienność.
To, że mężczyzna nawiązuje romans wcale nie znaczy, że ma życie do dupy z tą żoną - ba, on tej żony wcale nie musi chcieć zmieniać!!


Możesz sobie mieć do niego pretensje, dorabiać ideologie, pisać tutaj setki postów, obwiniać żonę że pewnie loda mu nie robi albo awantury od rana urządza: dla mnie zwyczajnie ponosisz konsekwencje swojej własnej głupoty i wyboru którego dokonałaś.

Związki z osobami zajętymi są związkami podwyższonego ryzyka. Niestety, takie życie. Może się okazać, że że facet będzie mieć jaja i wezmie na klatę rozwód i podział majątku (rzadsze) lub zwyczajnie nakłamie, namąci i spokojnie do żony wróci (częstsze).

Lokujesz uczucia u żonatego = akceptujesz oszusta, który okłamuje własną żonę. A skoro może okłamać ją, to dlaczego nie Ciebie? W czym Ty jesteś lepsza? W NICZYM. Jesteś dokładnie taka sama, tyle że nowa i znasz faceta tylko od romansowej strony.

58

Odp: klasyka gatunku czyli romans, brak rozwodu i ... co dalej?

tak robia wolni kolesie, ktorzy nie szukaja zobowiazan. wtedy kobieta dostaje fixa i misji ze udowodni ze ONA go zdobedzie! wiec godzi sie na luzny zwiazek, a jak juz przestaje jej to odpowiadac to slyszy 'ale przeciez ja ci niczego nie obiecywalem'.

mnie zonkis powiedzial ze sie nie rozwiedzie (uzyl co prawda wyrazenia ze nie jest w stanie sie  teraz rozwiezc bo nie mial jaj powiedziec ze nie chce), mialam wybor, weszlam w to, ale szybko wyszlam. zajelo mi to 2 tygodnie.

jak facet nie ma jaj sie rozwiezc z ta zla, beznadziejna zona to nie bedzie miec jaj zeby prosto z mostu powiedziec ze szuka tylko funu. bo wtedy jesz sam zostanie wykorzystany ...

chyba wlaczyl mi sie hejt na tego skur**ela!

zuzia1967 napisał/a:

pozwolicie, że wtrące 5 groszy.....nie uważacie ,że wystarczyłoby żeby taki "zdradzacz" zwyczajnie tak po prostu miał na tyle odwagi i powiedział "nie chce zostawiać żony, mam ochotę na coś innego"....daje wybór danej osobie jakiś wybór...wchodzę albo nie wchodzę w taki układ i po sprawie a nie kłamać, nakręcać, rozkochiwać a później chować się jak ten tchórz bo bo brak mu decyzyjności? zwyczajny cykor...ot i tyle

59

Odp: klasyka gatunku czyli romans, brak rozwodu i ... co dalej?

I za to lubię Batszebę.
Kobieta z mózgiem ( gdzie przy emocjach, rozum bierze górę ).
Mało takich...

60 Ostatnio edytowany przez Szarlotkanagorąco (2014-06-18 21:23:11)

Odp: klasyka gatunku czyli romans, brak rozwodu i ... co dalej?
czegojasiespodziewalam napisał/a:

Nie generalizowałabym. Nie mam problemów z poczuciem wartości, za desperatkę również się nie uważam. Weszłam w taki układ, bo zaiskrzyło i dałam się ponieść emocjom, zakochałam się i nie myślałam racjonalnie.

Ale skoro już mowa o desperacji i braku poczucia własnej wartości to czy nie brakuje jej żonom, które nagle gdy się dowiedzą, że mąż wolał bzykać inną są tak zaślepione "miłością", że wybaczają i żyją dalej zasypiając u boku kogoś, kto miał je "gdzieś" gdy spędzał czas z "desparatką".

Zachowanie kochanek tłumaczycie desperacją, swoje zachowanie miłością... Słabo.

Wiesz co, ty to masz jakiś straszny kompleks wobec tych żon, o których mówisz z taką pogardą.   Dziwie się , że nie masz żadnego poczucia żenady mówiąc,że żona twojego kochanka nie ma honoru. A kim ty jesteś żeby takie sądy wydawać? Najpierw sypiasz z cudzym mężem, potem czujesz się w obowiązku poinformowania jego żony o wszelkich szczegółach, a potem jeszcze masz szczelność wyszydzać ją , że nie ma honoru, bo nie zdecydowała zrezygnować ze swojego małżeństwa. I jeszcze uroczo twierdzisz, że relatywizm moralny jest spoko. Ja ci współczuje, bo tylko potwierdzasz stereotyp o kochankach jako wrednych, egoistycznych zdzirach.

Każdy ma prawo popełnić błąd, ale ty zamiast stwierdzić "Ok wdałam się w romans,  który nie powinien mieć miejsca, przykro mi, że przyczyniłam się tez do krzywdy innej osoby, to był błąd" wiecznie powracasz do tego co jego żona....

Masz jakąś obsesję na jej puncie. Ja mam wrażenie, ze w pewnym momencie Miś przestał być dla ciebie ważny, celem samym w sobie stało się wyrwać Misia. Takie siłowanie się ? Która lepsza...To dopiero jest słabe...

61 Ostatnio edytowany przez Darkness (2014-06-18 21:49:43)

Odp: klasyka gatunku czyli romans, brak rozwodu i ... co dalej?

Ale jeśli nie ona to kolejna a zona a jeśli nadal będzie przy nim to sorry ale to jakiś toksyczny związek który trzeba zdusić z pomocą psychologia czy psychiatry. Widać jest dla niego zdecydowanie za dobra. Pewnie uwierzyła w standardowe bajki w stylu że to kochanka to potwór a misiak tylko zbłądził.
Czasem mi się wydaje że niektórzy tu piszący próbują utwierdzić ludzi w tej idei może mają w tym interes więc nie są tym za kogo się podają....

Odp: klasyka gatunku czyli romans, brak rozwodu i ... co dalej?
mariola856 napisał/a:

,,Nie wiem z czego wynika jej głupota. Nie wiem jak może pokazywać się z mężem z uśmiechem mając świadomość, że wszyscy znajomi naokoło wiedzieli, że mąż wali ją w rogi (gdyż mnie znali, bo spędzaliśmy czas także z nimi). To jest jej sposób na traumę. Może.
Tak, życzę jej szczęścia.,,
może w ten sposób radzi sobie z tym, ze maz ja zdradzil, i na pewno nie jest głupia,
to co ma płakać jak ciebie widzi czy tych znajomych,  mialabys wtedy satysfakcje?

Nie znasz jej, więc nie masz pojęcia czy jest głupia czy nie... Na pewno to wszyscy umrzemy. Zakładasz z góry, że skoro jest żoną to na pewno nie jest głupia czy jak? Moim zdaniem jest. Przynajmniej w tej sytuacji. Podobnie zresztą jak ja. I nie chodzi o to, że chciałabym by mi "oddała" męża. To żadna satysfakcja gdyby on ze mną miał być, bo go żona wywaliła.
Po co ma płakać, przecież wszystko się zakończyło szczęśliwie w jej mniemaniu.

Odp: klasyka gatunku czyli romans, brak rozwodu i ... co dalej?
Szarlotkanagorąco napisał/a:
czegojasiespodziewalam napisał/a:

Nie generalizowałabym. Nie mam problemów z poczuciem wartości, za desperatkę również się nie uważam. Weszłam w taki układ, bo zaiskrzyło i dałam się ponieść emocjom, zakochałam się i nie myślałam racjonalnie.

Ale skoro już mowa o desperacji i braku poczucia własnej wartości to czy nie brakuje jej żonom, które nagle gdy się dowiedzą, że mąż wolał bzykać inną są tak zaślepione "miłością", że wybaczają i żyją dalej zasypiając u boku kogoś, kto miał je "gdzieś" gdy spędzał czas z "desparatką".

Zachowanie kochanek tłumaczycie desperacją, swoje zachowanie miłością... Słabo.

Wiesz co, ty to masz jakiś straszny kompleks wobec tych żon, o których mówisz z taką pogardą.   Dziwie się , że nie masz żadnego poczucia żenady mówiąc,że żona twojego kochanka nie ma honoru. A kim ty jesteś żeby takie sądy wydawać? Najpierw sypiasz z cudzym mężem, potem czujesz się w obowiązku poinformowania jego żony o wszelkich szczegółach, a potem jeszcze masz szczelność wyszydzać ją , że nie ma honoru, bo nie zdecydowała zrezygnować ze swojego małżeństwa. I jeszcze uroczo twierdzisz, że relatywizm moralny jest spoko. Ja ci współczuje, bo tylko potwierdzasz stereotyp o kochankach jako wrednych, egoistycznych zdzirach.

Każdy ma prawo popełnić błąd, ale ty zamiast stwierdzić "Ok wdałam się w romans,  który nie powinien mieć miejsca, przykro mi, że przyczyniłam się tez do krzywdy innej osoby, to był błąd" wiecznie powracasz do tego co jego żona....

Masz jakąś obsesję na jej puncie. Ja mam wrażenie, ze w pewnym momencie Miś przestał być dla ciebie ważny, celem samym w sobie stało się wyrwać Misia. Takie siłowanie się ? Która lepsza...To dopiero jest słabe...

O czym Ty w ogóle mówisz... Kim ja jestem? Wredną, egoistyczną zdzirą, która uwiodła cudzego męża.

Tu nie chodzi o wyszydzanie kogokolwiek. Wyrażam własny pogląd na temat sytuacji, w której uczestniczyłam i uważam, że mam prawo do osądów. Ty historię znasz z kilku wpisów, a również osądzasz.

A to, że nawiązuje do jej osoby wynika z faktu, że akurat jej reakcje są mi znane. I mylisz się, że gardzę żonami. Chyba jest raczej odwrotnie. To żony gardzą kochankami i może mają usprawiedliwienie, ale przykładami z mojego życia usiłuję pokazać, że one robią to samo... Kwestia osobowości.

64

Odp: klasyka gatunku czyli romans, brak rozwodu i ... co dalej?
volves napisał/a:

pewnie mnie zlinczujecie, ale ja np. nie mam poczucia winy ze skrzywdzilam jego zone. moze dlatego ze ona nie wie o moim istnieniu,

Weźże dziewczyno wyluzuj i przestań kombinować i dzielić włosa na czworo. On ma żonę i z nią bedzie.

Ale jeśli macie romans, to tego nie niszcz. To i tak będize romans, randkowanie, seks. Nic więcej. Podoba ci się to korzystaj. Masz wątpliwości, szkodzi ci -- przerwij.

Tutaj nie ma więcej filozofii. Jesteś Ty i twój kochanek. Coś was łączy, to wasz świat. Ale nie da się zagarnąć nic więcej niż teraz w tym świecie jest.

65

Odp: klasyka gatunku czyli romans, brak rozwodu i ... co dalej?

Gary masz racje - nie ma co analizowac i dramatyzowac. Tylko wiesz baby sa glupie i naiwne w takich sytuacjach bo nie rozumiemy ze tak jak piszesz romans to ROMANS smile a to wszystko dlatego ze facet mowi piekne rzeczy, my je zle interpretujemy i chcemy wiecej.

o tych wyrzutach to wspomnialam dlatego ze wszyscy tu poruszaja temat zony, ze glupia, ze naiwna, ze skrzywdzona. A mnie ona w kontekscie innym, niz ten ze czyni faceta niedostepnym, nie interesuje.

Gary napisał/a:
volves napisał/a:

pewnie mnie zlinczujecie, ale ja np. nie mam poczucia winy ze skrzywdzilam jego zone. moze dlatego ze ona nie wie o moim istnieniu,

Weźże dziewczyno wyluzuj i przestań kombinować i dzielić włosa na czworo. On ma żonę i z nią bedzie.

Ale jeśli macie romans, to tego nie niszcz. To i tak będize romans, randkowanie, seks. Nic więcej. Podoba ci się to korzystaj. Masz wątpliwości, szkodzi ci -- przerwij.

Tutaj nie ma więcej filozofii. Jesteś Ty i twój kochanek. Coś was łączy, to wasz świat. Ale nie da się zagarnąć nic więcej niż teraz w tym świecie jest.

Posty [ 1 do 65 z 69 ]

Strony 1 2 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » klasyka gatunku czyli romans, brak rozwodu i ... co dalej?

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024