Podobną frazę, jaką mam w tytule, powtarzała mi zawsze mama "nie potrafisz współżyć z innymi ludźmi". Przez wiele lat powtarzałam sobie, że może nie jest aż tak źle, jak ona mówi, może z nią mam jakieś gorsze relacje i dlatego wyraża się w ten sposób, że może jestem typem samotnika, co wcale nie musi znaczyć, że jestem gorsza. Jednak jakiś czas temu uświadomiłam sobie, że to, co mówiła, od zawsze było i nadal jest prawdą. Jestem totalnie pozbawiona umiejętności funkcjonowania w społeczeństwie - trudne są dla mnie zarówno sytuacje towarzyskie, jak i bliskie. W sytuacjach towarzyskich czuję się jak idiotka - nie jestem spontaniczna i przed powiedzeniem czegokolwiek zastanawiam się, czy to nie będzie głupie (to jest uzasadnione, bo zdarza mi się palnąć coś głupiego, albo powiedzieć to zbyt zestresowanym tonem głosu), poza tym często trudno mi wykazać zainteresowanie czymkolwiek innym poza samą sobą (potrafię np. godzinami fantazjować na swój temat, zamiast obejrzeć lub poczytać coś mądrego) - to prowadzi z kolei do zacofania w przyjaźni z pewną dziewczyną, bo przeważnie to ja wyrażam przed nią swoje żale, a ona o żadnych swoich problemach mi nie mówi. Od kilku miesięcy jestem w związku z chłopakiem. Oczywiście szybko zgodziłam się na seks i w związku z tym straciłam dziewictwo. Wcześniej dziewictwo było dla mnie wartością, ale stwierdziłam, że jestem taką "kruchą blondynką", która nie ma do zaoferowania nic poza seksem. W ogóle czuję, że mam IQ bliskie 0. Chętnie poddała bym się jakiemuś wiarygodnemu testowi na inteligencję (wiem właśnie, że takie wykonuje tylko psycholog). Czy myślicie, że powinnam udać się do psychologa?
Idiotka, 24 lata.