Witam,
Zazwyczaj nie korzystam z forow, ale nie wiem juz co mam robic.
Otoz z niczego owego w niedziele byl cichy dzien, ja probowalam z nim porozmawiac ale on tylko mnie odpychal. W poniedzialek (wczoraj) sie poklocilismy i on powiedzial, ze mnie nie kocha, chce rozwodu, ze spie.przylam mu zycie i ze nie da sie ze mna mieszkac. Juz wczesniej sie rozstawalismy i schodzilismy, i zawsze mowil ze mnie przestal kochac przy tych zerwaniach, ale po paru dniach wracal i mnie przepraszal. Teraz jest inaczej. Jestem juz zmeczona ta sytuacja i sama nie wiem czy chce powrotu jak on znowu o przytomnieje.
Najgorsze jest to ze razem mieszkamy, spimy w jednym lozku (do niczego nie dochodzi). Musze go widzec codziennie a tak bardzo mnie boli co wszystko powiedzial. Mieszkamy za granica, nie mamy tutaj zadnej rodziny i na mieszkanie osobno oboje nas nie stac. Ale mieszkanie z nim rozwali mnie psychicznie. Nie wiem juz co robic. Czy przeczekac i wrocic do niego dla swietego spokoju w domu, poki nie znajde lepszej pracy, czy wyprowadzic sie do jakiejs totalniej dziury.
Eh