Witam ,
Piszę na forum ponieważ nie wiem co mam zrobić, nie wiem jak postępować by Żona moja kochana wróciła do mnie.... Może zacznę od początku jesteśmy 3 lata po ślubie, wszystko było w porządku , prawie w ogóle nie było między nami kłótni, byliśmy szczęśliwi do czasu... Ostatni miesiąc, nawet parę miesięcy to coraz częstsze kłótnie atmosfera się popsuła w domu. Było nerwowo cały czas napięcie... Od miesiąca kłóciliśmy się praktycznie co 2-3 dni . Kłótnie były o to że moja Żona po pracy zaczęła chodzić na piwo z kolegami z pracy raz na jakiś czas ok. nic przeciwko nie miałem ale coraz częściej i były sytuacje kiedy z przyjaciółką siedziały sobie we 2 z 2 kolegami na piwku. Mówiłem Żonie że mi sie to nie podoba i że jak to wygląda jak Żonata kobieta siedzi z kolegami w barze a mąż czeka w domu... Pytałem czy jeszcze jakaś jej żonata koleżanka podobnie robi?.. Raz w tygodniu ze swoją przyjaciółką miały wieczory odstresowywujące u przyjaciółki w domu i nie miałem nic przeciwko niech się dziewczyny odstresowywują tylko że Żona przestała wracać na noc do domu! Zacząłem być strasznie zazdrosny i podejrzliwy Żona często piszę z kolegą z pracy o którego jestem zazdrosny i mówiłem jej to i prosiłem żeby ograniczyła z nim kontakty do służbowych ale Żona nic złego w tym nie widzi... Ja już wtedy nie wytrzymałem zacząłem ją sprawdzać komórka mail itd... Żona wracała z pracy i siedziała z telefonem w ręce kolejne godziny później znajmiając że jest zmęczona i idzie spać jak zwracałem uwagę to zaczynały sie nerwy i kłótnie... Zaczęło się ukrywanie i kasowanie wiadomości, tajemnice przede mną jak Żona mówiła bo bym sie znowu denerwował i awantury robił... Atmosfera była cieżka po ostatnim kłamstwie i kłótni Żona się spakowała i wyprowadziła do przyjaciółki... Powiedziała że na razie musi odpocząć ode mnie, że nie chce być ze mną i że nie wie czy będzie chciała być, że musi sobie to poukładać , że czasu potrzebuje... Boje się że już nie wróci ponieważ przyjaciółka ja dopingowałą od samego początku żeby ze mną się roztała ... a ona sama zerwała tuż przed ślubem z chłopakiem... Żona twierdzi że przyjaciółka nie ma na nią i na jej decyzję żadnego wpływu... Mija 2 tydzień od momentu kiedy się wyprowadziła... Ja pierwszy tydzień rozsypałem się zupełnie nie wiedziałem co zrobić byłem załamany przepłakałem cały tydzień ... Przepraszałem , prosiłem, obiecywałem zmianę i nic z tego spotkaliśmy sie i na nowo kłótnia wyszła... Żona stwierdziła że nie wie czy chce być ze mną i nie wie czy wróci... Wiem że byłem strasznie zazdrosny, że ograniczałem Ją, że sprawdzałem zrozumiałem że tak nie mogę ale boje się że za późno... Spotkałem się z nią kwiaty na przeprosiny rozmowa i łzy nie dałem rady... Później znowu kwiaty prośba o powrót i nic... Później jeszce raz na dzień dziecka z chrześnicą spędziliśmy razem cały dzień a jak wręczyłem jej na zakończenie różę to powiedziała że to dziecinne... Kocham ją tak mocno te 2 tygodnie mi uzmysłowiły jak bardzo mi na niej zależy! Pragnę z nią spędzić resztę życia ale nie wiem co mam robić by wróciła... Nie umiem sobie z tym poradzić staram się i nic... Żona powiedziała że nie po to się wyprowadzała by zaraz wrócić i że dawała juz nam szanse wcześniej i nic... Teraz nie chce być ze mną .... Jak ją proszę żeby już wróciła to mówi że nic do mnie nie dociera... Wiem że byłem strasznie zaborczy i że chciałem ją trzymać jak w przysłowiowej klatce, ograniczałem ją a nasze małżeństwo popadło w rutynę i ruinę... Z całego serca pragnę to wszystko naprawić, dużo zmian nastąpiło we mnie w tym czasie , dotarło do mnie to co robiłem , zrozumiałem. Ale nie potrafię zrozumieć nie dociera do mnie że nie jesteśmy już razem, jesteśmy małżeństwem nie wierzę że to może się tak skończyć! strasznie wewnętrznie cierpię nie wiem jak ratować małżeństwo.
Przepraszam, proszę, błagam i nic żona mówi że potzebuję czasu by to przemyśleć i że nic nie obiecuję bo nie wie czy do mnie wróci i czy chce być ze mną...
Przepraszam za składnie ale nie umiem zebrać myśli , nie potrafię opisać tego co się we mnie dzieję... Chciałem się komuś wygadać ale niestety nie mam komu więc wylewam żal na forum...
Twoja żona zachowuje się jak rozkapryszona nastolatka, która nie wie czego chce. Nie zadręczaj się tak, bo przesadzasz. Wcale jej tak ostro nie ograniczałeś, a raczej żonka zaczęła nadużywać swojej wolności. Źle, że się kłóciliście zamiast normalnie porozmawiać ale w tym winy macie po równo więc się nie katuj.
Dobra, ale to już było. A skoro jak juz wspomniałem- Twoja żona zachowuje się jak gówniara, to potraktuj ją jak gówniarę. Czyli, chociaż to trudne, to olej ją. Sama mówi, że te wszystkie kwiaty są 'dziecinne'. Dostałeś informacje, że tak jej nie odzyskasz, że trzeba zmienić strategię działania. Przypomnij sobie to jak się poznaliście. Jaki wtedy byłeś? No kurw.. dam sobie przyrodzenie odciąć, że nie beczałeś wtedy tygodniami. Byłeś sam i byłeś szczęśliwy ( a przynajmniej na takiego wyglądałeś) było Ci dobrze z samym sobą, nie potrzebowałeś żadnej dupy do szczęścia.
I teraz weź się za siebie. Nie pisz, nie dzwoń, NIE PROŚ. Ona nie chce kwiatów tylko faceta. Byłeś zazdrosny o spotkania Twojej żony- no to sam się spotkaj z jakimiś koleżankami. Odnów znajomości z psiapsiółami. Nie mówię broń Boże byś cośtam z nimi robił, ale spotykaj się, rozmawiaj, śmiej.
Oczy Twej lubej możesz otworzyć, ale nie tanimi pierdołami, a samym sobą. Tym jaki jesteś. Dlatego jak chcesz walki to szykuj się, że będzie ciężko bo nie wystarczy wydać kasy na jakiś bukiecik, rozpłakać się i wymyślić kilka romantycznych słówek. Trzeba się odciąć, ogarnąć, zaprezentować swoje najlepsze 'JA' i dopiero to daje szanse, że kobieta dostrzeże stratę.
Wierzysz że,wyprowadziła się do przyjaciółki i mieszka tam już 2 tygodnie?.
Gdybyś to ty był problemem jak mówi żona i ona chciała by pomyśleć jak sama twierdzi to zamieszkała by z przyjaciółką czy raczej wybrała by miejsce jej dobrze znane-czyli do rodziców?
Myśl chłopie.
Tak jak napisał prawy powyżej.
Nie bądź ciapą tylko facetem z jajami.
Twojej żonie"kolega z pracy"poprzestawiał horyzonty życiowe a nie ta przyjaciółka.
No chyba że,żoneczka chciała ci powiedzieć że,zamiast u tej przyjaciółki mieszka u tego kolegi z pracy ale powstrzymała się przed powiedzeniem ci tego prosto w twarz.
Zgadnij dlaczego?.
Skojarz fakty które wiesz o znajomości z kolegami z pracy i połącz to z jej zachowaniem wobec ciebie w ostatnim czasie.
Kto wszczynał te wasze kłótnie?
Ty czy żona?
Czy nie było tak że,draźniły ją każde twoje pytania w temacie jej nowych znajomych a szczególnie tego kolegi?
kojarz fakty i zdaj się na własną intuicję.
Kolego z wlasnego doswiadczenia Ci powiem ze takie bliskie znajomosci z "kolegami" koncza sie Powodem klotni byla zona i jej zachowanie, nie TY ! To NIE TY jestes winien ! Mialrs racje ze nie pasowalo Ci jej spitykanie, co innego czasem wyjsc na piwo z ekipa z pracy a co inbego latac z kolegami na spotkania non stop i olewac meza. Twoja zona na bank dala sobie zawrocic w glowie, zauroczyla sie kolega. Nie wiemy jak daleko sie posunela i czy Cie fizycznie zdradzila ale emocjonalnie tak. I to jest powod Waszych klotni i rizstania. Jak jej z kolega nie wyjdzie to moze wroci tylko czy chcesz byc z osoba sklonna do takich rzeeczy? Gdzie kolega stal sie wazniejszy od Ciebie ?
Na pewno musisz jej pokazac ze tez cos traci takim ruchem, nie moze Cie rzucic i miec na wyciagniecievreki. Jesli rzuca to traci fajngo, silnego , pewnego siebie mezczyzne. Musisz jej to pokazac, zero relefonow, smsow, proszenia, przepraszania, blagania. Czekasz, jak sama sie odezwie to milo lecz bez przesady, lakonicznie, grzecznosciowo z usmiechem odpowiadasz. Pokazujesz sile i szacunek do siebie. Do jedyny sposob zeby docenila.
Choć chcial bym się mylić, ale jednak coś jest na rzeczy. Chcesz odzyskać żonę, ale na pewno nie zrobisz tego klótnią, zazdrością, placzem, brakiem poczucia wlasnej wartości, oraz godności. Tym już sobie zaszkodzileś, a tym samym daleś tylko "furtkę" Twojej malżonce. Trudno jednoznacznie wskazać co chodzi Twojej żonie po glowie, ale w wypowiedziach poprzedników jest sporo racji. "Koledzy" z pracy, "przyjaciele", a do tego "koleżanka" o luznym podejściu do życia mająca wplyw na inne kobiety to jest mieszanka wybuchowa, czego doświadczylem na wlasnej skórze. Nie wydaje mi się, byś ograniczal swą malżonkę, wręcz odwrotnie to ona ustawila Ciebie jak chciala. Z tego co piszesz kieruje Tobą zazdrość, a co za tym idzie jesteś bardzo impulsywny, z tym powinieneś definitywnie skończyć! Usiądz sobie w spokoju i zastanów się czego oczekujesz, jaka jest Twoja wizja związku, ale nie wedle widzi mi się Twojej żony. Jeżeli wejdziesz pod jej pantofel zniszczy Cię, w związku zawsze powinno być MY, a nie TY i JA. Nie sugeruj się tym co powiem, co najwyżej wez pod uwagę, bo decyzja powinna należeć tylko i wylącznie do Ciebie. Moim zdaniem miejsce żony jest w domu u boku męża, a nie koleżanki. Chciala czas, więc go dostala aż nad to. Umówil bym się z nią na neutralnym gruncie, ubral bym się dostojnie, ale inaczej jak dotychczas i bez żadnego smutku na twarzy, bez oznak zazdrości, tymbardziej bez klótni zakomunikowal bym wprost, że taka sytuacja mi nie odpowiada i przedstawil bym swój punkt widzenia. Niech poczuje, że żarty się skończyly, że Ty też masz prawo do szczęścia i nie pozwolisz sobie na to, by ktoś Cię ranil i w ten sposób z Tobą postępowal. Pilka jest krótka, jeżeli chce to niech wraca, jeżeli nie, niech zaklada związek z koleżanką, a TY uciekaj gdzie pieprz rośnie, jest dużo wartościowych kobiet na tym świecie. Uświadom sobie jedno, na silę jej nie ściągniesz, a jeżeli wyblagasz i wróci na jej zasadach będziesz żalowal do końca życia. Będziesz traktowany jak odpad, do którego się wraca z milosnych podbojów. Ja rozumiem i wiem, że potęga uczucia jest wielka i bardzo często przeslania zdrowy rozsądek, a co najgorsze jest często wykorzystywane przez nieodpowiedniego partnera, ale wszystko ma swoje granice! Nie piszesz nic o dzieciach, więc zakladam, że ich nie macie, a to w tej sytuacji duży plus.Musisz sam ocenić sytuacje, podjąć decyzje i dzialać, ale jak mężczyzna, a nie jak dziecko, któremu zabrano cukierka.
6 2013-06-05 07:07:20 Ostatnio edytowany przez Ojciecpiotr (2013-06-05 07:10:40)
Jesteś cipą (tak jak ja kiedyś).Przepraszam ale musiałem to napisać bo też to przechodziłem.Ona Ciebie olewa a Ty ją przepraszasz? Pokaż, że jesteś facetem a nie płaczkiem. Ona do Ciebie nie wróci jeżeli dalej będziesz się tak zachowywał. Przepraszam, że piszę to na kobiiecym forum ale ona wymaga krótkiej smyczy.
Powiedz jej spokoinie i bez nerwów. Miarka się przebrała. Masz wybór albo koledzy i imprezki albo mąż i dom.
Teraz kilka rad praktyka:
1. Nie odzywaj się do niej przez tydzień.
2. Potem napisz jej smsa, że dajesz jej 3 dni na powrót. Jak się nie wyrobi to powrotu nie będzie.
3. Jak nie wróci to musisz się z tym pogodzić.
4. Jak wróci to ustalasz pewne zasady w domu, w którym Ty jesteś Panem.
5. Nie macie dzieci. W związku z tym wyjścia na piwko tylko z Tobą.
6. Na razie spotkania z koleżanką tylko w Waszym domu.
7. Kontakty z kolegami tylko w pracy.
I najważniejsze .
8. Nie dostosuje się do roli żony to WON z domu.
Nie spodoba się to też WON.
kolezanka zawsze lepiej brzmi niz kochanek a wszystko wskazuje na to ze ona go ma. Zakochala sie w koledze w pracy i wie ze Ty zrobisz dla niej wszystko i jest spokojna bo mysli ze ze wzg na wszystko wroci do Ciebie i czuje sie bezpieczna. Moja rada. Pokaz jej ze bez niej tez mozna zyc. Olewaj ja, nie dzwon, nie przepraszaj i w ogole nie pros zeby wrocila nawet jak sie spotkacie. To jej da do myslenia a efekty same przyjda.
8 2013-06-05 13:15:07 Ostatnio edytowany przez Drzazga (2013-06-05 13:58:11)
wybacz ale nie rozumiem Ciebie.
Z tego co opisujesz to powinieneś się cieszyć ze w końcu pozbyłeś się z domu osoby która Cię lekceważyła, dorabiała rogi a korzystała z dobrodziestw przebywania z Tobą.
Zamiast dawać jej kwiatki (???) skup sie raczej na ratowaniu swojej d[ooo]py.
Sam widzisz że rozśmiesza ją Twoja troskwliwość, oznaki miłości - ona już ma ulokowane uczucia w kimś innym, nie potrzebuje Twoich zalotów, śmieszą ją , za chwile bedą drażnić. Jesteś dla niej przeszkodą do jej "szczęścia" i właśnie kombinuje jak Cie obejść.
Wyprowadziła się z domu do "kolezanki", posiedzi tam z kilka miesięcy i wniesie pozew o rozwód - bedzie udowadniała przed sądem ża od kilku miesięcy nie ma miedzy wami więzi i to jest dowód na rozpad pozycia.
Bez orzekania o winie oczywiscie. Wtedy będzie miała pelne prawo do dochodzenia od Ciebie alimentów na siebie na wskutek pogorszenia stanu zycia.
Jak jesteś ciapa to cierpliwie czekaj na wyrok, az spadnie siekiera na T2woją głowę.
Sprawdziłeś gdzie mieszka "kolezanka" i czy "koleżanka" goli wąsy i brodę czy też chodzi zarośnięta ?
Masz jeszcze szansę na zebranie dowodów hjej wi ny tylko przestan sie mazgać.
Jest jak jest i nie masz na to wpływu.
Mozesz jedynie ratowac i zmieniać siebie.
Działaj i nie osmieszja się przeprosinami, kwoatkami i tak dalej.
To nie Ty powinieneś przepraszac tylko Ciebie i nie od Ciebie oczekuje kwiatów tylko od innego faceta.
Zastanów sie kogo chcesz odzyskać ?
Czy tą osobe która teraz kpi z Twoich uczuć ?
Jeżeli nawet ta osoba kiedyś traktował Ciebie inaczej, to teraz jest to juz inna osoba.
NIe jesteś w stanie jej zmienic. Możesz zmienić siebie ale nie drugą osobe.
Mijają 2 miesiące więc postanowiłem napisać jak się potoczyły sprawy więc:
Żona faktycznie mieszka u przyjaciółki ponieważ rodzinny dom ma ok. 50 km za miastem... Nawet odprowadzałem ją kilka parę razy po spotkaniach , które nie przyniosły żadnych efektów...
Żona nie wróciła ;/ były rozmowy , próbowałem przetłumaczyć, że to jest małżeństwo i że w każdym małżeństwie są gorsze dni kłótnie itd.. Ale im dłużej rozmawialiśmy tym bardziej jej zaczynałem ględzić by dała nam szanse , by tak łatwo nie rezygnowała itd... Pozytyw jest, że prace zmieniła na inną i zaczyna niedługo... Chociaż tyle choć to nic nie zmienia...
Znajomość z przyjacielem nie wiem jak sie rozwija ale Żony nie ma w mieście była u siostry teraz znowu wróciła do siostry do innego miasta...
Aktualnie jestem oddelegowany na miesiąc poza granicę kraju więc korzystając z okazji rozmawiałem z Żoną przed wyjazdem i skończyło się na tym że wprowadzi się kiedy mnie nie będzie i przemyśli wszystko ale zastrzegła, poprosiła bym bez względu jaką podejmie decyzje uszanował ją ... Przypuszczam że nie wprowadzi się w ogóle, ponieważ aktualnie jest u siostry tydzień, 2 tygodnie wcześniej też nie było jej w naszym mieszkaniu... Na początku sierpnia wracam i ciągle mam nadzieje że będzie na mnie czekała w mieszkaniu, zresztą tak się umówiliśmy , że jak będzie czekać na mnie to będziemy dalej razem i jakoś naprawimy nasz związek jeśli nie to koniec!... Może to głupie ale 6 lat razem mieszkaliśmy i nie potrafię o niej zapomnieć ani być obojętny, za miesiąc mamy 3 rocznicę ślubu... Mam tak przeoraną psychikę ale staram sobie z tym radzić!!! Biegam tutaj codziennie , co jakiś czas na siłowni siedzę , organizuje czas po pracy tak żeby do samej nocy coś robić, gdzieś wychodzić , staram się nie odzywać , nie dzwonić, nie pisać ale i tak nie ma dnia bym o Niej nie myślał... Wczoraj zadzwoniła co tam u Ciebie i tyle , nie wspomniałem nic o nas tylko dobrze dziękuję a co u Ciebie i tyle, a na do widzenia to sie trzymaj. I tak już duży postęp na chłodno rozmowa! Wracam na początku sierpnia i zobaczymy...
Pozdrawiam i dziękuję za wsparcie.
10 2013-07-26 10:49:38 Ostatnio edytowany przez smallangel (2013-07-26 10:50:29)
Was już nie ma. Emocjonalnie, uczuciowo żona z Tobą związana nie jest. Nie myśl, że wróci, bo ona nie wróci. Gdyby kochała już dawno byłaby blisko Ciebie, a nie dała Ci żadnej szansy. Dwa miesiące to bardzo dużo by coś zrozumieć. A ona.. przez te dwa miesiące układa sobie życie bez Ciebie.
Żona uważam, że była wobec Ciebie nie fair- zdradzała Cię. Poznała inne życie - i popłynęła.
Nie myśl czy wróci, czy nie - zacznij myśleć o własnym życiu. Bo kwestia czasu, a zostaniesz sam (mam na myśli rozwód).
I musisz umieć to przetrwać.
Nie potrafię zrozumieć dlaczego Żona w ogóle nie walczyła o nas o małżeństwo. To najbardziej boli! Wyprowadziła się i koniec postanowiła i nie wróci tak jakby 6 lat nic dla niej nie znaczyło... Wystarczył miesiąc kłótni by skreślić 6 lat życia razem i 3 lata małżeństwa... Najgorsze jest to że pomimo wyszukiwania sobie zajęć na siłę by nie mieć czasu i mimo iż jestem 1000 km dalej nie ma dnia bym o Żonie nie myślał...
Ja mam podobna sytuacje, moze nawet taka sama z tym, ze mam dwójkę dzieci, ciekaw jestem jak sie ta historia skonczyla. Ja tez sie czapilem tak jak autor, prosilem,plakalem, a ta sadystka sie cieszyla stracilem honor nie robcie tego ja zaluje!!!, trwalo to z miesiac czasu wkoncu dalem sobie spokój, kontakty ograniczylem tylko do dzieci. zaczalem zbierac dowody na jej kurewskie zachowania i okazalo sie, ze od dwoch lat kombinowala mi boka walnac, poczula zycie swobodne nie pracowala,dzieci zostawiala po rodzinie, a ona balowala miesiac po wyprowadzce miala juz jakiegos dupka przy sobie. Malo tego okazalo sie, zeby sie oczyscic z winy nagrywala mnie podczas awantur. ktos tam napisal Po co sie klociliscie trzeba rozmawiac, w ciagu 4 miesiecy zona zmienia sie z kobiety dbajacej o dzieci na rozkapryszona nastolatke, tego nie da sie wytrzymac, probowalem z nia rozmawiac, niestety mnie ignorowala, rozwala dzieciom zycie, a ty sie z boku przygladasz, nie ma innego sposobu na takie babska dobrze, ze jej nie przywalilem na opamietanie sie, mialbym w sadzie przerabane i tak robi z siebie ofiare puszcza nagrania, ze to ja bylem ten zly, niestety wyzwiska padly i tego sie obawiam no, ale nie mam wyjscia robie jej o winie mam swiadkow, rozmowy tel.. jezeli nie uda mi sie wygrac bo ona ma rzekomo te nagrania to chociaz ta wspolwina bedzie mnie satysfakcjonowac, pozdrawiam dziewczyny co pieprzy sie im w glowach i zapomnialy czym tak naprawde jest rodzina.