Tak sobie ostatnio uświadomiłam że całe życie praktycznie dostaję po dupie od ludzi, którym tak naprawdę wciąż pomagałam jak tylko mogłam. Przykładami można sypać dosłownie na prawo i lewo. Ostatnio nawet myślałam jak to jest mieszkać w miejscu gdzie są prawdziwe osoby, każdy stara się pomóc drugiej osobie oczywiście nie wcinając się w jej życie. Jestem ciekawa czy Wy też tak macie, czy tylko mnie szczęście tak dosięgło.
Tez cale zycie pomagalam,ale sparzylam sie totalnie i to dzieki temu forum zaczelam spostrzegac siebie jako ŁOSIA jak wszyscy mnie "ubustwiali"jaka bylam och i ach,ale tylko wtedy kiedy dalam sie wykorzystywac.Jest mi w sumie bardzo zle,bo tak naprawde spadly mi rozowe okulary,bo bylam tyle warta ile do okola wszystkim pomagalam..........a jak sama potrzebowalam pomocy to potraktowano mnie perfidnie,bez znieczulenia.KTO MA MIEKKIE SERCE MUSI MIEC TWARDA D**Ę .Pomagalam,bo myslalam tak skonstrulowany jest czlowiek ,ze trzeba widziec i drugiego czlowieka w potrzebie,ale takiego ,ktory jak sie "dzwignie" powie dziekuje i poda dalej swoja pomoc............taki łańcuszek ludzi dobrej woli,ale sie bardzo pomylilam ,bo zaczelam byc "krowa dojna"sama nie mam za duzo,ale bardzo lubilam pomagac...........dzisiaj jestem prawie sama ,bo wszyscu gdzis po uciekali,bo juz ze mnie nic nie maja Rodzenstwo moje i mojego meza mierzy ludzi przez pryzmat "ile masz,tyle jestes warta" potrafia odizolowac sie ,potraktowac cie jak osobe obca,bo nie masz im nic do zaoferowania.........materializm wkroczyl nawet wsrod ludzi kiedys sobie bliskich!!!
Fajnie jest pomagać, ale nie można też być na każde zawołanie, bo ludzie często to wykorzystują.
Co prawda chyba mi się nie zdrarzyło zytnio na kimś zawieźć, ale może po prostu otaczasz się takimi ludźmi, ktorzy są przy Tobie, póki mają korzyści? nie rzucaj się z pomocą byle komu, tylko najbliższym, którzy to docenią, skoro inni mają to gdzieś.
Dosyć śmiesznie wyjdzie ale dla przykładu mogę przytoczyć krótko historię jednej dziewczyny, która rzekomo była bliską osobą. Znałyśmy się praktycznie od zawsze, nawet do liceum udało nam się trafić razem, zaszła w ciążę i wokół znalazło się wielu innych, którzy zrobili sobie z Niej pośmiewisko za plecami. Nic nie mówiłam, broniłam jak tylko mogłam a Jej nie odstępowałam na krok, wiadomo trzeba pomóc. Po szkole zawsze jak trzeba było, pomagałam, wiadomo trudna sytuacja. A jak przyszło co do czego, uznała że kradzież moich kluczy i włamanie do mieszkania nie są złym pomysłem. Wyniosła z chłopakiem wszystko co się dało sprzedać i tyle ją widziałam. Dobrze że po odciskach poznali bo bym się Jej jeszcze wyżalała że zostałam praktycznie z niczym. Cieszę się wtedy tylko że do końca szkoły nikt nie poruszał tematu. Tak się zawieźć. Może to taki typ człowieka, który przyciąga nieszczęścia.
Ja myślę, że dobre uczynki wracają - oczywiście od innych ludzie, na ogół wcale nie od tych, którym pomagamy.
Pomaganie to jest pewien sposób myślenia a nie układ coś za coś.
Dam ci przykład znajomych - gość się stoczył (alkoholizm), a ona nie robi nic sensownego, by wyjść z sytuacji. Wiele razy rozmawiałam z nią, doradzałam jej, oferowałam jej pomoc, bo oni zawsze byli wobec mnie w porządku i kilka razy pomogli mi. W przypadku alkoholizmu częstym problemem jest... brak pieniędzy, więc co mam jemu finansować jego alkoholizm? Jestem niewdzięczna?
Raz się złamałam i pożyczyłam pieniądze i miałam ogromne wyrzuty sumienia, że tak zrobiłam, że te pieniądze nie pójdą na właściwy cel, tylko na alkohol.
Nie zawsze pomoc pomaga - to często mówią ludzie, dla których robi się zbiórkę starych rzeczy. Okazuje się, że ludzie oddają stare, zniszczone, uszkodzone, niepotrzebne lub przeterminowane rzeczy - po prostu śmieci. "Darczyńcy" mają poczucie "pomagania", a ci biedni czują się upokorzeni swoim ubóstwem i tymi śmieciami.
Nie wiem, czym was ludzie tak bardzo zranili, może napiszcie coś więcej co się wydarzyło, że macie takie odczucie, co do pomagania.
również jak Averyl uważam że jeśli pomagamy - to do nas wróci, ale jeśli szkodzimy to też..
jednak rozumiem, przykre jest to, że komuś kilkakrotnie bądź przez jakiś czas pomagasz a ten ktoś później nawet nie zareaguje na słowa "hej jest mi źle, potrzebuję pogadać".
Może nie chodzi tyle o to żeby ta pomoc wróciła do nas, tego nie chcę, ale zazwyczaj tak jest (przynajmniej w moim przypadku) że ludzie, którym pomagam potrafią się odwrócić i jeszcze dobić mnie jak sama mam cięższy dzień. Nie zależy mi na tym, żeby ktoś leciał do mnie z pomocą. Ja jestem raczej z osób, które mają pewnego rodzaju honor (nie myślcie o mnie źle, po prostu sama chcę wydostać się z jakiejś pułapki) chociaż czasami ciężko to nie lubię dodatkowo obarczać nikogo swoimi problemami. *Averyl, przykład już podałam. Mam ich więcej nawet, ale nie będę wszystkiego pisać bo to trochę za dużo użalania. Mogę też podać sytuację, w której przyjaciółka, też praktycznie od zarania dziejów (moich ) postanowiła uprzykrzyć mi życie i długi czas po tym jak zaczęłam być z obecnym partnerem (Jej były chłopak, którego zdradzała) wysyłała mi sms'y dosyć obraźliwe i rozgadywać na mnie bzdury po ludziach, na dodatek wszem i wobec rozgłaszała że nie ma nic przeciwko temu że jesteśmy razem (jakby co najmniej moją winą był rozpad ich związku). W sms'ach mogłam dowiedzieć się między innymi że brakuje mi ch** w du*pie i inne tego typu rzeczy. Pytacie jak pomagałam...? Jej Mama miała problem z alkoholem, to do mnie przychodziła kiedy tylko znów zaczynało źle dziać się w domu. Może napisane bez ładu, ale chodzi o zarys sytuacji.
Normalnie plakac mi sie chce,bo cala rodzina sie ode mnie odwrocila.......teraz chyba zaczne przepraszac,ze smialam cos od "kogos"wymagac.......chociazby odrobine ludzkiej zyczliwisci
zostawili nas samych ,bo 'chcialam"pokazac,ze jestem tez cos warta.........tredowata to malo powiedziane.................
Tak mi smutno,tak mi zle......cale zycie pomagalam ,a teraz stawiaja mnie do pionu......jestem odrzucona na calego,sama wsrod tlumu
Tylko dla tego ,ze potrzebowalam choc odrobine ludzkiej zyczliwosci,jestem wzgardzona i pogardzona!Jest takie stare powiedzonko,ze jak nie masz dla siebie szacunku to i inni dla ciebie go miec nie beda.......ale u mnie sie nie sprawdzilo...........chcialam tylko troche dla siebie godnosci............nie okupionej,ale tak zyczliwej!Pozostalam tylko sama ..............wszyscy powoli sie odizolowali............nie rozumiem tego !!!:(
10 2013-04-22 07:19:36 Ostatnio edytowany przez Ba-Cha (2013-04-22 07:20:08)
Tez cale zycie pomagalam,ale sparzylam sie totalnie i to dzieki temu forum zaczelam spostrzegac siebie jako ŁOSIA jak wszyscy mnie "ubustwiali"jaka bylam och i ach,ale tylko wtedy kiedy dalam sie wykorzystywac.Jest mi w sumie bardzo zle,bo tak naprawde spadly mi rozowe okulary,bo bylam tyle warta ile do okola wszystkim pomagalam..........a jak sama potrzebowalam pomocy to potraktowano mnie perfidnie,bez znieczulenia.KTO MA MIEKKIE SERCE MUSI MIEC TWARDA D**Ę .Pomagalam,bo myslalam tak skonstrulowany jest czlowiek ,ze trzeba widziec i drugiego czlowieka w potrzebie,ale takiego ,ktory jak sie "dzwignie" powie dziekuje i poda dalej swoja pomoc............taki łańcuszek ludzi dobrej woli,ale sie bardzo pomylilam ,bo zaczelam byc "krowa dojna"sama nie mam za duzo,ale bardzo lubilam pomagac...........dzisiaj jestem prawie sama ,bo wszyscu gdzis po uciekali,bo juz ze mnie nic nie maja
Rodzenstwo moje i mojego meza mierzy ludzi przez pryzmat "ile masz,tyle jestes warta" potrafia odizolowac sie ,potraktowac cie jak osobe obca,bo nie masz im nic do zaoferowania.........materializm wkroczyl nawet wsrod ludzi kiedys sobie bliskich!!!
Krist .... pozdrawiam ...
czyż tak nie jest ???
Normalnie plakac mi sie chce,bo cala rodzina sie ode mnie odwrocila.......teraz chyba zaczne przepraszac,ze smialam cos od "kogos"wymagac.......chociazby odrobine ludzkiej zyczliwisci
zostawili nas samych ,bo 'chcialam"pokazac,ze jestem tez cos warta.........tredowata to malo powiedziane.................![]()
![]()
Tak mi smutno,tak mi zle......cale zycie pomagalam ,a teraz stawiaja mnie do pionu......jestem odrzucona na calego,sama wsrod tlumu
Tylko dla tego ,ze potrzebowalam choc odrobine ludzkiej zyczliwosci,jestem wzgardzona i pogardzona!Jest takie stare powiedzonko,ze jak nie masz dla siebie szacunku to i inni dla ciebie go miec nie beda.......ale u mnie sie nie sprawdzilo...........chcialam tylko troche dla siebie godnosci............nie okupionej,ale tak zyczliwej!Pozostalam tylko sama ..............wszyscy powoli sie odizolowali............nie rozumiem tego !!!:(
![]()
Kryst ... wprowadź troszkę asertywności - co do rodzinki
....
Kryst54 napisał/a:Tez cale zycie pomagalam,ale sparzylam sie totalnie i to dzieki temu forum zaczelam spostrzegac siebie jako ŁOSIA jak wszyscy mnie "ubustwiali"jaka bylam och i ach,ale tylko wtedy kiedy dalam sie wykorzystywac.Jest mi w sumie bardzo zle,bo tak naprawde spadly mi rozowe okulary,bo bylam tyle warta ile do okola wszystkim pomagalam..........a jak sama potrzebowalam pomocy to potraktowano mnie perfidnie,bez znieczulenia.KTO MA MIEKKIE SERCE MUSI MIEC TWARDA D**Ę .Pomagalam,bo myslalam tak skonstrulowany jest czlowiek ,ze trzeba widziec i drugiego czlowieka w potrzebie,ale takiego ,ktory jak sie "dzwignie" powie dziekuje i poda dalej swoja pomoc............taki łańcuszek ludzi dobrej woli,ale sie bardzo pomylilam ,bo zaczelam byc "krowa dojna"sama nie mam za duzo,ale bardzo lubilam pomagac...........dzisiaj jestem prawie sama ,bo wszyscu gdzis po uciekali,bo juz ze mnie nic nie maja
Rodzenstwo moje i mojego meza mierzy ludzi przez pryzmat "ile masz,tyle jestes warta" potrafia odizolowac sie ,potraktowac cie jak osobe obca,bo nie masz im nic do zaoferowania.........materializm wkroczyl nawet wsrod ludzi kiedys sobie bliskich!!!
Krist .... pozdrawiam ... http://vpx.pl/i/2013/04/22/3094.jpg
I bardzo zle to sie dla mnie skonczylohttp://vpx.pl/i/2013/04/22/17981-f9c0d9 … 84538a.jpg czyż tak nie jest ???
![]()
Pisze pod swoim kontem.......oczywiscie sie zlamalam i dostalam wyklad,ze ONI MAJA SWOJE RODZINY I POWINNAM SIE OD NICH ODPIEPSZYC,A JA CHCIALAM TYLKO WYJASNIC............DELIKATNIE I TO BARDZO Z WIELKIM PRZEJECIEM,ZE NIE CHCIALAM NIKOGO OBRAZIC,A MARZYLAM TYLKO O ODROBINIE LUDZKIEJ ZYCZLIWOSCI.........SKOMENTOWALA ,ZE NA ZYCZLIWOSC TO MOGE LICZYC NA MEZA I DELIKATNIE TO MA NAS W D**IE ,BO TRZEBA CIESZYC SIE ZYCIEM ,A NIE BRAC SOBIE CUDZYCH KLOPOTOW I SPARW NA GLOWE
Takze wiem,teraz na stare lata ,co znaczy rodzina i jak nie masz nic do zaoferowania to SPADAJ!!!!!
Ba-Cha madra z Ciebie babka........a ze mnie to taki łos
jestem sluzalcza ,wazeliniara....niby wychodze na prosta i juz wszystko rozumiem,juz robie sie asertywna no i ....zalamka,i zasluguje pewnie na takie traktowanie,bo sama sobie to wszystko wypracowalam i wszyscy doskonale wiedzieli jak moga mnie podejsc . Z jednej fotki skorzystam
NAUCZ SIE..........
Kryst nie na darmo
jest powiedzenie ,że z rodzinką wychodzi się dobrze
- ale na zdjęciu
jeszcze trzeba być na środku fotki - by Cię nie "obcieli"
a każdej rodzinie - tak jest - nic nie poradzisz
....
Najlepiej pomagać bezinteresownie. Nie oczekując nawet dziękuję. Wtedy, gdy ktoś nam podziękuje będzie to miła niespodzianka, a jak nie podziękuje, to przynajmniej nie będziemy rozczarowani.
Jeżeli pomagamy, pomagajmy z czystego serca nie oczekując nigdy nic w zamian, a wtedy nie będziemy mieli nigdy poczucia, że ktoś nas kopnie w d... .
Ja mojej rodzinie też w życiu pomogłam, ale tego się nie widzi. Najgorzej jak nie możesz pomóc na dzień dzisiejszy, a ktoś się dobija o tę pomoc.
Ja też jestem dla niektórych niewdzięcznicą. Kiedyś dwóch braci załatwiło mi pracę za granicą. Skorzystałam z okazji i obaj dostali za to pieniądze, bo taka była umowa. Wiedziałam, że coś się jeszcze za tym kryje, ale nie przywiązywałam do tego wagi. To było ze sześć lat temu i muszę powiedzieć, że do dziś mają do mnie pretensje i twierdzą, że jestem niewdzięczna, bo nie chciałam, ani z jednym, ani z drugim stworzyć związku. Na dodatek oczerniają mnie i obgadują, bo przecież taka podła jestem. powinnam po piętach ich całować za to, że mi podali rękę. (praca na miesiąc, ale że umiałam skorzystać z danej mi szansy, zaczęłam uczyć się języka i załatwiłam sobie pracę na dłużej) Zaznaczam, że nie prosiłam ich o tę pracę, sami wyszli z propozycją.
A jeszcze śmieszna historia rodzinna. U mnie jest tak, że są i biedni i bogaci. Zdarzyło mi się być na zdjęciu z bogaczami i.... zostałam wycięta
Normalnie plakac mi sie chce,bo cala rodzina sie ode mnie odwrocila.......teraz chyba zaczne przepraszac,ze smialam cos od "kogos"wymagac.......chociazby odrobine ludzkiej zyczliwisci
zostawili nas samych ,bo 'chcialam"pokazac,ze jestem tez cos warta.........tredowata to malo powiedziane.................![]()
![]()
Tak mi smutno,tak mi zle......cale zycie pomagalam ,a teraz stawiaja mnie do pionu......jestem odrzucona na calego,sama wsrod tlumu
Tylko dla tego ,ze potrzebowalam choc odrobine ludzkiej zyczliwosci,jestem wzgardzona i pogardzona!Jest takie stare powiedzonko,ze jak nie masz dla siebie szacunku to i inni dla ciebie go miec nie beda.......ale u mnie sie nie sprawdzilo...........chcialam tylko troche dla siebie godnosci............nie okupionej,ale tak zyczliwej!Pozostalam tylko sama ..............wszyscy powoli sie odizolowali............nie rozumiem tego !!!:(
![]()
Kryst54 znam Twoja sytuacje , wiem że jest Ci cięzko rozumiem ze przyjaciól ma sie takich którzy sie odwracają, ale rodzina!!?? Co Ty im zrobilas?! To jest chore, trzymaj sie cieplutko ważne zebyscie sie z mezem wspierali..
Mimo wszystko jest czlowiekowi bardzo zle jesli wie,ze w niczym nie zawinil.....ja lubie bardzo pomagac,ale nie znosze (od niedawna zauwazylam,ze to wyzysk i chamstwo i klapki spadly z oczu ) jak ktos gra na moich uczuciach.Jak kiedy -kolwiek, komukolwiek pomoglam nigdy przenigdy nie chcialam zadnych podziekowan,bo to byl odruch serca,a nie wyrachowania.jeszcze zrozum ludzi obcych,ale nie potrafie zniesc stosunku mojej rodziny do mojej osobyWczoraj nawet moj maz byl przeciwko mnie,bo powiedzial,ze czepiam sie,ze powinnam przymykac oko i robic tak jak dawniej czyli powinnam dawac i przepraszac czy moze czyms zawinilam.Wkurzylam sie na maxa..........i rodzina meza tez nie tylko mnie olewa,ale i jego i to pewnie go tak boli........oni tylko nas znaja ,kiedy potrzebuja kasy ,a najgorsze jest w tym,ze nigdy nie potrafia dotrzymac terminu.........i wtedy winna jestem ja,bo wplywalam ,zeby pomoc,czy pozyczyc ! Ja sie zmieniam i to sie im wszystkim nie podoba,bo ja powinnam dawac i przepraszac czy czasami kogos nie
urazilam uffffffffff !!!
Ba-Cha to prawda,ze z rodzina najlepiej wychodzi sie na zdjeciach,a ja kurczowo trzymam sie ,ze wiezy krwi to jest ,co w czlowieka laczy (ale to nieprawda )teraz laczy KASA i ZYCIE BEZPROBLEMOWE!!!!!
Szpileczko jak dobrze Cie rozumiem
Mercedesko wiem ,ze mnie rozumiesz i dziekuje,ale mam dola
bo to tak boli..........,ale przezyje,bo co nas nie zabije to nas wzmocni,trzeba to wszystko przezyc i nauczyc sie z "czyms takim "zyc!Najgorsze jest to,ze czlowiek jest tak naiwny
Kryst w dzisiejszych czasach liczy się tylko MAMONA
....
...pozdrawiam
Mimo wszystko jest czlowiekowi bardzo zle jesli wie,ze w niczym nie zawinil.....ja lubie bardzo pomagac,ale nie znosze (od niedawna zauwazylam,ze to wyzysk i chamstwo i klapki spadly z oczu
) jak ktos gra na moich uczuciach.Jak kiedy -kolwiek, komukolwiek pomoglam nigdy przenigdy nie chcialam zadnych podziekowan,bo to byl odruch serca,a nie wyrachowania.jeszcze zrozum ludzi obcych,ale nie potrafie zniesc stosunku mojej rodziny do mojej osobyWczoraj nawet moj maz byl przeciwko mnie,bo powiedzial,ze czepiam sie,ze powinnam przymykac oko i robic tak jak dawniej czyli powinnam dawac i przepraszac czy moze czyms zawinilam.Wkurzylam sie na maxa..........i rodzina meza tez nie tylko mnie olewa,ale i jego i to pewnie go tak boli........oni tylko nas znaja ,kiedy potrzebuja kasy ,a najgorsze jest w tym,ze nigdy nie potrafia dotrzymac terminu.........i wtedy winna jestem ja,bo wplywalam ,zeby pomoc,czy pozyczyc ! Ja sie zmieniam i to sie im wszystkim nie podoba,bo ja powinnam dawac i przepraszac czy czasami kogos nie
urazilam uffffffffff !!!
(
Są egoiści i altruiści.
Nie zmieniaj się - ale również nie podkreślaj swoich, niekończących się zasług... Chyba przydałoby się trochę asertywności?
Bo tak trochę wygląda, jakbyś "kupowała" względy otoczenia...
To co oni robią wygląda na szantaż emocjonalny - a Ty sobie zadaj pytanie :"KTO bardziej (i co) straci".
Nie warto by ktoś był dla Ciebie całym światem/sensem życia, gdy Ty dla niego jesteś niczym godnym uwagi ( jakoś tak to ma ktoś wpisane w sygnaturkę
)
Schowaj żale i irytację i zastanów się CZY WARTO psuć sobie krew i nerwy?
Jeżeli bedą dla Ciebie podli a zechcą pożyczkę - odeślij ich do tych, których sobie bardziej cenią/więcej szanują niż Ciebie.
Trzymaj się - nie daj się Dobrego dnia
Kryst54 napisał/a:Mimo wszystko jest czlowiekowi bardzo zle jesli wie,ze w niczym nie zawinil.....ja lubie bardzo pomagac,ale nie znosze (od niedawna zauwazylam,ze to wyzysk i chamstwo i klapki spadly z oczu
) jak ktos gra na moich uczuciach.Jak kiedy -kolwiek, komukolwiek pomoglam nigdy przenigdy nie chcialam zadnych podziekowan,bo to byl odruch serca,a nie wyrachowania.jeszcze zrozum ludzi obcych,ale nie potrafie zniesc stosunku mojej rodziny do mojej osobyWczoraj nawet moj maz byl przeciwko mnie,bo powiedzial,ze czepiam sie,ze powinnam przymykac oko i robic tak jak dawniej czyli powinnam dawac i przepraszac czy moze czyms zawinilam.Wkurzylam sie na maxa..........i rodzina meza tez nie tylko mnie olewa,ale i jego i to pewnie go tak boli........oni tylko nas znaja ,kiedy potrzebuja kasy ,a najgorsze jest w tym,ze nigdy nie potrafia dotrzymac terminu.........i wtedy winna jestem ja,bo wplywalam ,zeby pomoc,czy pozyczyc ! Ja sie zmieniam i to sie im wszystkim nie podoba,bo ja powinnam dawac i przepraszac czy czasami kogos nie
urazilam uffffffffff !!!
(Są egoiści i altruiści.
Nie zmieniaj się - ale również nie podkreślaj swoich, niekończących się zasług... Chyba przydałoby się trochę asertywności?
Bo tak trochę wygląda, jakbyś "kupowała" względy otoczenia...
To co oni robią wygląda na szantaż emocjonalny - a Ty sobie zadaj pytanie :"KTO bardziej (i co) straci".
Nie warto by ktoś był dla Ciebie całym światem/sensem życia, gdy Ty dla niego jesteś niczym godnym uwagi( jakoś tak to ma ktoś wpisane w sygnaturkę
)
Schowaj żale i irytację i zastanów się CZY WARTO psuć sobie krew i nerwy?
Jeżeli bedą dla Ciebie podli a zechcą pożyczkę - odeślij ich do tych, których sobie bardziej cenią/więcej szanują niż Ciebie.
Trzymaj się - nie daj sięDobrego dnia
Anthedonia dziekuje za madre rady....tylko zebym ja potrafila wprowadzic je w zycie.
Tak mnie jakos naszlo w zwiazku z tytulem tego postu,mam ogromny zal ,ale nigdy nikomu nie "pdkreslalam swoich zaslug.......swojego oh i ah" to lezy tylko na dole w moim sercu i jest po prostu mi przykro,ale przezyje i teraz nie bede schodzic ze swojej drogi,ktora obralam ,bede sie liczyc JA,pozniej moja najblizsza rodzina ,a pozniej reszta rodziny,ale nic na sile.........juz nie bede "kupowala"ich wzgledow,bo to sluszne"trafienie w sedno sprawy! Tylko musze uczuc sie asertywnosci i to jest to ,co jest mi bardzo "potrzebne'
ROZCZAROWANIE JEST PO TO,BY NIE POPELNIAC DRUGI RAZ TYCH SAMYCH BLEDOW !!!!!!! to jest cala kwintesencja
Wiesz Krys, moja młoda rówieśniczko Na początek bym ci doradził ignorowanie ludzie, którzy ciebie zawiedli. Rodzina, czy nie obojętne. Ignoruj ich. Zbywaj monosylabami. Obrażą się to miej to gdzieś. I postaraj się o nich nie myśleć. Trudno, ale tak po prostu najlepiej. Nie bój się, że nagle z grona 100 tys znajomych, z którymi miałaś kontakty, nagle się zrobi 2. Warto się martwić ludźmi, którzy na to nie zasługują. Chyba nie. To trudne, bo boli, bo tych ludzi kochałaś, ufałaś im, ale trzeba to zrobić.
Umiesz liczyć - licz na siebie
Niestety w dzisiejszych czasach trudno znaleźć prawdziwie szczerą osobę, która doceni pomoc, ja się spotkałam z osobami tak zaabsorbowanymi sobą, że w pewnym momencie przestały dostrzegać to, co mają
lepiej nikomu nie pomagać i samemu sobie radzić, wtedy nie jest się nikomu nic winnym
Do dzisiejszego poranka (temat śledziłam wcześniej) nie miałam pojęcia dlaczego wy trafiacie na takich ludzi. Dzisiaj przeczytałam ciekawy artykuł o poświęcaniu. Niektórzy tak się zapamiętują w poświeceniu dla innych, że zapominają o sobie. A skoro sami siebie nie dostrzegają, lekceważą własne potrzeby, nie mają żadnych oczekiwań w stosunku do innych - dlaczego owi inni mieliby ich dostrzegać i o nich dbać? Myślę, że dużo słuszności w tym jest.
Lubię pomagać ludziom. Często to robię, w różnej formie. NIGDY nie spotkałam się z tym, żeby ktoś bliski, komu pomogłam, odwrócił się ode mnie lub, jak opisujecie, zrobił mi jakąś nieprzyjemność. Wśród moich znajomych czuję się bezpiecznie. Mam kilka osób, którym ufam bezgranicznie. Jeśli ktoś wzbudza we mnie mieszane uczucia - nie kontynuuję znajomości. Nigdy na nikim się nie zawiodłam.
Vinnga myślę, że Ty po prostu miałaś szczęście, lub potrafisz pomagac komuś "z głową"
Jeśli chodzi o mnie to ja zaczynałam się zatracac w pomaganiu. Dla drugiej osoby byłam w stanie zrobic bardzo dużo. Wszyscy inni byli dla mnie ważni. Ze sobą jednak kompletnie nie liczyłam się. Liczył się ktoś i jego problem, nie mój.
Ja mogłam stracic prawie wszystko, ale już się ocknęłam i ciągle jeszcze się uczę nie popełniac podobnych błędów.
A ja myślę, że to jest kluczowe zdanie w poście vinngi:
Jeśli ktoś wzbudza we mnie mieszane uczucia - nie kontynuuję znajomości.
Ja jestem typem ryzykantki lubiącej dawać szanse, bo a nuż mi sie to opłaci, bo może to wartościowy człowiek, który jest na zakręcie, pogubił się i musi się tylko odnaleźć. Czasami mi się to opłaca, a czasami dostaję po tyłku.
Ale to, że nawet normalni ludzie przyzwyczajają się do Waszej dobrej woli i nagle jakoś niezauważalnie ta dobra wola staje się psim obowiązkiem, to inna sprawa. Tu się nie tyle nawet przydaje asertywność, co zwyczajne podkreślenie, że to przysługa a nie standard, bo jeśli za często chcecie być mili, mówicie "nie ma sprawy, pomogę w tym, tamtym" to potem nagle się okazuje, że jest sprawa, jeśli raz nie chcecie albo ie możecie. Ludzie po prostu myślą, że jak nie ma sprawy, to nie ma.
Pomagając komuś nie da się "nie wcinac w jego życie". Wielokrotnie pomagałam, sparzyłam się, ale i i nauczyłam, że to swoista sztuka. Pomagano i mnie, czasami zastanawiam się dlaczego, bo dobrze rokowałam, bo do innych wyciągałam rękę? W sumie zagadka.
Kryst 54 jest typową ofiarą wykorzystania. Szczerze Ci współczuję, bo rodzina mojego męża (oprócz teścia i teściowej) jest w porządku. Lata docierania się i efekt całkiem fajny. Pieniądze prędzej bym pożyczyła im niż mojemu bratu. Są solidni, a mąż też z tych dowartościowanych, dla którego tak naprawdę bracia czy rodzice, nie są jedynym towarzystwem.
Twoim problemem jest brak osobistych znajomych i przyjaciółek. Jak to mój teśc mawia o przyjaciółkach mamy - starych pudernic. Najgorsze co mozemy w życiu zrobic, to ograniczac się tylko do rodziny, tylko w ich towarzystwie orbitowac.
Inna sprawa, to taka, że Ty Kryst54 jesteś bardzo wrażliwa. Chyba już zauważyłaś, że po mnie wszystko spływa. Jestem tutaj postrzegana jako potwór i może dobrze, bo nie rozpoznacie mnie w realu.
Czasem się zawiodłam pomagając komuś, a czasem nie.
Mnie od kiedy spotkała pewna sytuacja, nie pomagam już nikomu . Jest takie powiedzenie "dać komuś palec , to weźmie całą ręke" . Tak sobie pomagałam pewnej osobie materialnie, ufałam bezgranicznie , wierzyłam ,że mnie nie oszuka"bo to w końcu rodzina" no i zostałam z długiem w banku ponad 4000zł . I tak sobie spłacam, a zwrotu pieniędzy nie widziałam i pewnie nie zobacze;)