Wiem, że są grupy wsparcia, poradnie AA, szpitale.
Ale czy alkoholik jeśli chce może sam wyjść z alkoholizmu? Nie angażując się w AA, leczenie szpitalne, psychologiczne?
Wiecie coś może o takich przypadkach?
proszę o pomoc...
Znam trzech alkoholików. Wszyscy z własnymi rodzinami. Dwóch przestało pić. Obaj korzystali z pomocy AA, więcej szczegółów nie zdradzali. Nie wypytywałem, bo to drażliwy temat. Jeden bywał na odwyku, u psychologów, a z pewnego źródła wiem, że i psychiatra go badał. Zapija się do nieprzytomności. Na pewno podstawowy warunek to chcieć to rzucić, ale nigdy nie słyszałem o nikim kto zrobił to bez pomocy.
Mój znajomy nie pije od 1,5 roku.
Był umierający, miał sepsę, leżał na OIOMie. Nie mam pojęcia jak jego organizm wytrzymał te walkę...
Mam nadzieję, że będzie trzeźwy jak najdłużej.
Trzeba tylko pamiętać, że alkoholizm to choroba...przeziębienia też nie wyleczy się tylko silną wolą...
Czy znacie jakiś czat gdzie można z kimś o tym porozmawiać? Nic nie mogę znaleźć..
Czy znacie jakiś czat gdzie można z kimś o tym porozmawiać? Nic nie mogę znaleźć..
Napisz do mnie na maila.
mam alkoholika w rodzinie. Po śmierci ojca wszyli bu blachę, niewiele to dało. Chwile potem znów zaczął pić. Ostatnio był dwa miesiące w zakładzie zamkniętym dla takich osób i nic to nie dało po wyjściu tego samego dnia się napił. Bez pomocy z zewnątrz i silnej woli samego nie da się nic zrobić .
mam alkoholika w rodzinie. Po śmierci ojca wszyli bu blachę, niewiele to dało. Chwile potem znów zaczął pić. Ostatnio był dwa miesiące w zakładzie zamkniętym dla takich osób i nic to nie dało po wyjściu tego samego dnia się napił. Bez pomocy z zewnątrz i silnej woli samego nie da się nic zrobić .
Przede wszystkim chodzi o to aby chory uświadomił sobie problem, ze on w ogóle jest.
Znam ludzi z mojej okolicy byli już na samym dnie nie wierzę w to , że przestali pić tak nagle bo ludzie tak się nie zmieniają . Po prostu niby przestali pić bo jeden jest chory i jego żona też ale jeszcze słyszałam , ze chcą wnuki odzyskać bo zabrali im po raz drugi i dlatego nie piją ale przyczyna jest inna , że zabrali im wnuki. Moi rodzice piją też jest mi za nich wstyd ale opiją od zawsze bynajmniej tato a mama nie wiem kiedy dołączyła do niego tylko na szczęście tato ma pracę a mama na rencie bo gdyby tato był bez pracy to bym nie wiem co by to było ale szczerze co myślę na temat alkoholizmu to jak człowiek chce i ma silną wolę i umie się kontrolować to może sam wyjść z alkoholizmu i nie jest potrzebny żaden ośrodek AA czy nawet sanatorium . Nie wiem pamiętacie program TVP " Ja alkoholik " Obejrzałam wszystkie odcinki bardzo ciekawy program . A wuja mój to nawet go zaszywali i nadal pije nie mieszka razem już z ciotką bo kazali mu się wynieść z domu a znajomy ojca to jest już na samym dnie pije nawet denaturat i perfumy byle by się napić synowi sprzedał rower który dostał na komunię kilka lat temu dzieci się już go wyarły a żona się rozwiodła z nim ona piła tak samo ale wyszła na ludzi ma teraz innego męża.
Znam ludzi z mojej okolicy byli już na samym dnie nie wierzę w to , że przestali pić tak nagle bo ludzie tak się nie zmieniają . Po prostu niby przestali pić bo jeden jest chory i jego żona też ale jeszcze słyszałam , ze chcą wnuki odzyskać bo zabrali im po raz drugi i dlatego nie piją ale przyczyna jest inna , że zabrali im wnuki. Moi rodzice piją też jest mi za nich wstyd ale opiją od zawsze bynajmniej tato a mama nie wiem kiedy dołączyła do niego tylko na szczęście tato ma pracę a mama na rencie bo gdyby tato był bez pracy to bym nie wiem co by to było ale szczerze co myślę na temat alkoholizmu to jak człowiek chce i ma silną wolę i umie się kontrolować to może sam wyjść z alkoholizmu i nie jest potrzebny żaden ośrodek AA czy nawet sanatorium . Nie wiem pamiętacie program TVP " Ja alkoholik " Obejrzałam wszystkie odcinki bardzo ciekawy program . A wuja mój to nawet go zaszywali i nadal pije nie mieszka razem już z ciotką bo kazali mu się wynieść z domu a znajomy ojca to jest już na samym dnie pije nawet denaturat i perfumy byle by się napić synowi sprzedał rower który dostał na komunię kilka lat temu dzieci się już go wyarły a żona się rozwiodła z nim ona piła tak samo ale wyszła na ludzi ma teraz innego męża.
Akurat nie zgodzę się z twierdzeniem, że alkoholik może się posiłować silną wolą. Alkoholizm to jest choroba, możesz silną wolą przezwyciężyć np. stwardnienie rozsiane. Wątpię, ale możesz się leczyć, tak samo jest alkoholizmem. O tyle lżejszy jest on od SM, że w nim postęp choroby można zatrzymać, a w tym drugim raczej nie. Ale obydwie są nieuleczalne, alkoholikiem jest się do końca życia, ale można być niepijącym alkoholikiem.
Czy znacie jakiś czat gdzie można z kimś o tym porozmawiać? Nic nie mogę znaleźć..
wpisz w google AA
można,moja siostra piła,na początku żeby odstresować sie po śmierci teściów którzy umarli jedno po drugim w ciągu miesiąca,potem z braku zajęcia,a potem bo musiała,przestała gdy wylądowała na melinie z największymi chlorami na wiosce,znalazł ja nasz tato tam,ale wtedy omal nie doprowadziła go do zawału,wygarnęłam jej wtedy że jeśli przez nią coś się jemu stanie,zostanie sama jak patyk,wystraszyła się i dzisiaj nie pije,a teraz przykład czym picie się kończy:pochowałam dzisiaj wujka(60 lat) który pół życia przepił,marskość wątroby go pokonała,niestety
Zacznijmy od tego, że z alkoholizmu nie można się "wyleczyć". Nazwałabym to raczej "chwilowym wyłączeniem". Moja matka jest alkoholiczką, 7 lat nie piła, nawet sobie co roku tort kupowała i świętowała. A przyszedł kryzys, gorsza chwila i już wszystko wróciło, i to ze zdwojoną siłą- wciągnęła w to też swojego faceta i teraz oboje się zapijają.
Wolałabym mieć raka niż być alkoholiczką.
o ile ja wiem (znam dwóch: 2 i 5 lat trzeźwości) to samemu nie da się, to opinia tych co się leczą. Straszna choroba.
Alkoholizm jak każde inne uzależnienie można pokonać jeśli sie samemu chce. Nikt nikogo na sile nie zmusi niestety. Są dwie metody walki pierwsza to dać alkoholikowi spaść na dno i czekać aż sie ocknie a druga to wspierać i motywować do terapii, polecam druga metodę. W Polsce jest wiele ośrodków leczacych uzależnienia. W necie możesz znaleść test boltimorski i zrobić go osobie uzaleznionej. Niech sie przekona ze jest chora. Z badań wynika ze najlepiej z nałogiem radzą sobie osoby które same chcą z nim zerwać, posiadają wewnętrzna motywacje.
wspierając i pomagając alkoholikowi pomagamy mu się okłamywać że nie jest tak źle, że aż tak nie rani, że jego picie nie niszczy wszystkiego. wspierać można kogoś kto wie ze ma problem i chce z niego wyjść ale alkoholicy na ogół nie widzą swojego alkoholizmu.
dla tych co się okłamują jedyne rozwiązanie to pozwolić się stoczyć. jeśli się spije i leży nieprzytomny - porobić zdjęcia jak tragicznie z nim jest żeby następnego dnia kiedy niczego nie pamięta sobie zobaczył do jakiego stanu się doprowadził. Jeśli rani i krzywdzi rodzinę - odejść dla dobra wszystkich - zostawić go na jakiś czas samego. jeśli przepija kasę - niech nie ma na jedzenie - to przewartościuje mu co jest dla niego najważniejsze. To najlepsza motywacja do zdrowienia zobaczyć ile się traci przez nałóg.
Alkoholizm to choroba okłamywania się, więc tylko kubeł zimnej wody wyciąga z tego na dobre
mój ojciec mając ciągle wsparcie mojej rodziny, namawiany do leczenia nigdy nie podjął leczenia. Wszyscy byli przy nim i go wspierali. przepijał kasę to mama poszła do pracy aby go utrzymywać, chciała odejść to teściowa ją krytykowała i wspierała ojca że on taki porządny człowiek. (teraz nie żyje). jestem pewna że gdyby mama spełnila jedną z tych pogróżek (że się wyprowadzimy i zostanie sam, że weźmie rozwód, że zabierze nas na 2 koniec polski i nie będziemy się widywać) ocknął by się i przestał by zaprzeczać że nie ma problemu i że jest zdrowy
co do samego leczenia
jeśli ktoś jest świadomy problemu może próbować walczyć z tym sam. w internecie jest dostępny program 12 kroków dla AA, są ksiązki...
jednak grupowe spotkania mają na celu podtrzymanie motywacji, podzielenie się problemami jakie spotykają po odstawieniu alkoholu, rozładowanie napięcia jakie się rodzi, zobaczenie że nie jest się jedyną osobą z tym problemem itd. alkoholikiem zostaje się na całe życie.
kiedy ma się znajomych z grupy AA zawsze gdy ciągnie do powrotu można się z nimi spotkać i poszukać rozwiązania. Jest wtedy dużo łatwiej.
Wiem, że są grupy wsparcia, poradnie AA, szpitale.
Ale czy alkoholik jeśli chce może sam wyjść z alkoholizmu? Nie angażując się w AA, leczenie szpitalne, psychologiczne?
Wiecie coś może o takich przypadkach?
NIE. Poniewaz nie w samym piciu lezy problem a w chorych emocjach, które mozna wyleczyc za pomocą specjalisty
Przypadek alkoholika,ktory sam uporal sie z choroba,to przypadek 1 na milion.Alkoholik musi sam wyrazic chec leczenia,ale sam soie nie poradzi.Niezedna jest mu poieka specjalistow.
Nie można wyleczyć się z alkoholizmu, alkoholikiem się jest do końca życia.
Można być co najwyżej trzeźwym alkoholikiem.
Jak napisała Qrsywa, podstawą uzależnień (wszystkich) są chore emocje. Człowiek chory patrzy na rzeczywistość przez swoje chore "filtry", więc sam nawet nie widzi, jakiego rodzaju pomocy potrzebuje.
Przypadek alkoholika,ktory sam uporal sie z choroba,to przypadek 1 na milion.Alkoholik musi sam wyrazic chec leczenia,ale sam soie nie poradzi.Niezedna jest mu poieka specjalistow.
tez tak myślę, samemu trudno wyjść. Co prawda trzeba mieć samozaparcie, ale motywacja zewnętrzna i pomoc innych jest podstawa walki z uzalezieniem. Mój znajomy długo probował sam wyjść z alkoholizmu, dopiero leczenie w inventivie mu pomogło (klinika w Tuszynie). Z tego co wiem teraz ma się dobrze, nawet założył rodzinę. Wiadomo, że z tego się nigdy nie wyjdzie, ale można walczyc.
Z obserwacji znajomych myślę że nie da się samemu wyjść z nałogu. Są różne placówki na kasę chorych, np. w Dąbrowie Górniczej mamy Fundację Droga. One oczywiście nie wystarczą, potrzebna jest także silna wola najbliższych którzy pomogą w walce osobie uzależnionej i będą w tym zdeterminowani.
Przede wszystkim alkoholizm nalezy zdiagnozować, jak każdą chorobę. Ludzie, którzy chlali ale przestali mogą być pijakami nie alkoholikami. To choroba duszy, psychiki i emocji. Nie poradzisz sobie silną wolą, bo silna wola jako pierwsza umiera w tej chorobie, włączają się mechanizmy, które bronią uzaleznienia, mechanizm iluzji i zaprzeczeń, mechanizm nałogowego regulowania uczuć, mechanizm rozproszonego, rozdwojonego "JA", jest jeszcze mechanizm dumy i kontroli, który działa dłuuugo po zaprzestaniu picia. Te mechanizmy najskuteczniej rozbija terapia grupowa. Dlatego też polecam ośrodek leczenia uzaleznień, który zdiagnozuje i poprowadzi terapię. Pamiętaj, że wszelkie "wszywki" są tylko straszakiem, metodą przemocową, która nic nie daje, bo emocje pozostają wciąż chore. Rozumiem, że nie jesteś jeszcze gotowy na wyjście po pomoc. Możesz poczytać forum z czatem akcja sos. Pamietaj, że do leczenia alkoholizmu potrzebny jest terapeuta uzależnień, nie zwykły psycholog! Terapie trwają około 2 lat, zdrowienie może trwać dłużej, zależy z jakich przyczyncząłeś pić, czy to dda czy ddd, czy przemoc. Nie mniej jednak terapie, rozwój osobisty są niezwykłą przygodą, wciągają, dają dużo korzyści i z czasem coraz łatwiej mówić o uczuciach i zrozumieć, co się dzieje. Najgorsze co możesz zrobić, to zostać w tym miejscu, w którym jesteś. Pamietaj, że alkoholizm się rozwija, ma swoje fazy.
Nie wiem czy temat jest nadal aktualny i mój wpis okaże się komuś pomocny. Nie piję pięć lat, nigdy nie korzystałem z jakiejkolwiek formy wsparcia, poza pisaniem i czytaniem innych wpisów na forum internetowym. To było w początkowym okresie abstynencji, możliwe że miało pewien wpływ na moją świadomość i determinację w najtrudniejszym okresie trzeźwienia. Mam swoje zdanie na temat różnorodnych form wsparcia, trochę egoistyczne, trochę jest w tym zarozumialstwa, ale liczy się efekt końcowy, w maju minie piąty rok ścisłej abstynencji, bez grama alkoholu. Uważam że wszystko jest możliwe, to tkwi w nas, więc jest to efekt naszej decyzji i postanowień. Dopóki żyjemy nie ma rzeczy niemożliwych, jeżeli ja sobie z tym radzę to uważam że poradzi sobie każdy kto tego bardzo pragnie. Pozdrawiam wszystkich i życzę trafnych wyborów i determinacji w dążeniu do celów.
Sławek
witam. moj tata jest alkoholikiem. bardzo sobie nie radzi. dzis prosil zebym znalazla kogos z kim moglaby porozmawiac.. z kims kto przeszedl lub przechodzi przez to samo. prosze o odzew
Nie wiem czy pomoge Ci tym co napisze, ale moze ...?
Wiec napisze.
Za nastolatka mialem okres ze pilem do puadlego. Urwany film to byla u mnie norma.
Czasem budzilem sie z poduszka we krwi, i nie potrafilem sobie nic przypomniec, mialem tez wypadek samochodowy pod wplywem, na szczescie nikomu krzywdy nie zrobilem.
Mimo wszystko wtedy myslalem ze jestem ?cool?.
Podobno bylem przystojny, kobiet sporo roznych, rowniez platnych, tak wtedy wybieralem i to mi imponowalo. Z czasem moja opinia z jednego z przystojniejszych i fajnych chlopakow zaczela spadac, ale nie mialo to dla mnie znaczenia. Wtedy sie zyje w ?innym swiecie?.
Zaraz napisze Ci dlaczego to pisze.
Jeden z moich kolegow zapil sie na smierc, inny przedawkowal leki po piciu, ja tez juz miewalem kolatania serca ale nic sobie z tego nie robilem, inni byli koledzy pija dalej, czesc odeszla, jesen zamarzl zima jak zasnal pijany.
Dzis mam prawie 40 lat, zona dzieci praca. Problemy jakies, jak wszyscy nie tylko tu na forum.
Mimo takiego stoczenia, bo tak trzeba to nazwac nigdy nie myslalem o sobie jako alkoholik mimo iz nim bylem. Pozyczalem kase od znajomych, gdzie sie dalo sprzedawalem cos zawsze zeby miec kase. Pozyczylem tu by oddac tam ale zawsze cos na picie zostalo. Nie pilem tylko w weekendy, pilem caly tydzien zaraz po szkole dalej jesli bylem w szkole tego dnia.
Moim zdaniem mozna wyjsc z takiego bagna, moze i gorszego. Podsztawa jednak jest by chciec cos zmienic w zyciu. A jesli Twoj Tato che to juz jest dobrze.
Moje zycie odmienil jeden dzien.
Tak, z dnia na dzien stalem sie innym czlowiekiem mimo iz trudno w to uwierzyc. A mianowicie po wielu latach zawitalem do kosciola. Duza uroczystosc w domu i chcialem tez byc obecny. Tyle ze ja tam zaszedlem wczesniej, nie na msze.
Usiadlem w lawce i zaczalem myslec nad swoim zyciem. Co mam co osiagnalem co jest dla mnie wazne cos sie liczy, kogo kocham, i jaki jest cel mojego zycia. I wtedy zdalem sobie sprawe ze tak naprawde czlowiekowi do szczescia nie jest wiele potrzeba. To moze zabrzmi smiesznie ale ja wtedy rozmawialem z Bogiem, i zrozumialem ze wszystko to co mamy nie ma znaczenia. Licza sie tylko ludzie, bliscy. Pomyslalem wtedy o rodzicach rodzenstwu co oni maja z kogos takiego jak ja. I wtedy tam w kosciele postanowilem sie zmienic nie dla siebie a dla nich. Wyszed wtedy z tego kosciola zupelnie ktos inny. Zaraz potem (po ok miesiacu) poznalem obecna Zone. I tak mi juz zostalo. Do dzis dnia mimo iz stac mnie nie dbam o sprawy materialne. Zagonilem sie troche przy dorabianiu ale to dla rodziny chcialem (co tez bylo malo madre bo nie tego im bylo trzeba a mnie). Zrozumialem to z czasem.
Wtedy na uroczystosci rodzinnej sie nie upilem, wszyscy byli w szoku. Dawni znajomi zaczeli mnie zapraszac na kawe. Nigdy nie bylem w AA, nawet nie uwazalem siebie za kogos z AA (co nie znaczy ze nie sa potrzebni bo pewnie pomagaja), co nie znaczy tez ze sie tam nie nadawalem bo pewnie tak.
Nie jest tez tak ze nie pijam, bo nie chce zebyscie tak pomysleli, i nie bede klamal ze tak jest bo nie jest. Ale nie chodze po knajpach, z kolegami. Wypije czasem troche winka z Zona jak dzieci spia. Czasem drinka, nie jest to regularnie. Raz w tygodniu drink czy dwa. Mam alkohol w domu ale wiekszosc stoi. Nie topie w nim zali jak jestem zly. Nauczylem sie kontrolowac. Jesli piwo to jedno. I ani mnie nie ciagnie do nastepnego a nawet i czasem zostawiam albo oddam troche Zone.
Mysle ze zakaz sprawia ze nas ciagnie do tego. Ja sobie niczego nie zabranialem. Chcialem sie zmienic dla bliskich i to byl cel. Oni nic mi nie mowili tylko obserwowali. Nie upilem sie juz pozniej, pijam aklohol ale z umiarem i wtedy gdy ja chce. Nie mam problemu by odmowic, gdy jestem samochodem albo na imprezie i Zona ma ochote na drinka spokojnie mowie ze nie ma problemu moge prowadzic. Zjem ciasto wypije kawe i cole. Na poczatku meska czesc protestowala ale ja jestem swiadom tego co robie i decyzje sa moje, mam w nosie czy to sie im spodoba czy nie. Z czasem sie przyzwyczaili ze raz posiedze przy drinku a innym razem powiem NIE dziekuje.
Przeczytaj to Tacie jesli chcesz, jesli nie to nie. Ale niech sobie nawet sam wejdzie do kosciola i pomysli czy naprawde takiego zycia chce. Czy nie warto sie zmienic dla kochanej corki, zony, wnukow kiedys? Do tego nie potrzeba pieniedzy tylko szczerych checi. Zamiast pic lepiej isc na spacer. Zobaczyc jaki swiat jest piekny nawet w taka pogode. Zawsze jest jakis urok zawsze warto walczyc. Czasem takei przemyslenia w samotnosci potrafia duzo, a kosciol jest idealnym miejscem ktory zmienil tez moje zycie na zawsze. Rozmowa z Bogiem na osobnosci. Niech pomysli o Was bo to jest to co ma najcenniejsze, i warto dla Was sie zmieniac.
Pierwszy krok jest Jego ? chciec! A Boga tez nie ma sie co wstydzic.
Dzis staram sie dawac dobry przyklad dla dzieci tez dlatego ze chce. Nie zamierzam ukrywac swojej rzeszlosci (Zona ja zna) ale chce ja kiedys opowiedziec (mam synow) i chce zeby wiedzieli ze w zyciu mozna wszystko jak sie chce.
Znam mlodszego chlopaczka, jedynak. Rodzice wysylaja go od osrodka do osrodka od kilku lat. A on wraca i to samo. Ale on nie chce sie zmienic. Oni sa zbyt dobrzy dla niego i on tego nie docenia a oni z zalu w to brna.
I uwazam ze nie da sie zmienic nikogo jesli sama zainteresowana osoba nie bedzie chciala. Na sile sie nie da, tak jak i nic nie da gadanie. Po tym dalej sie pije, znam to bo przez to przechodzilem.
Chciec ? to jest pierwszyy krok, bez tego sie nie da.
Jesli Twoj Tato pije z kolegami mozesz postarac sie zorganizowac mu czas, zabrac go na spacer by wiedzial ze Cie ma. Rozmawiajcie sobie na rozne tematy. Nie specjalnie o jego problemach z piciem, o pogodzie, powspominaj cos jak bylas mala. Tylko tak jak bys chciala z ojcem - szczerze.
Powiedz mu ze jestes duna ze chce z tego wyjsc, to tez potrafi zmotywowac.
Zycze szczescia Wam a jemu Woli zmiany, i wiary ze moze, jesli tylko bedzie chciec. Bo moze tylko trzeba w to uwierzyc.
I naprawde polecam szczera rozmowe z Bogiem. Tato i On sami w kosciele, nawet jesli nie wierzy w Boga zajdz Tam z nim przypadkowo.
Bog pomaga ale od siebie tez trzeba cos dac. I nie ma sie co wstydzic, a jesli nie chce, czy jednak sie wsydzi niech idzie sam wieczorem.
Ja jak mam problemy to zamiast sie upijac ide wlasnie tam, do kosciola, do Boga i tam sobie na nowo uswiadamiam co tak naprawde ma w zyciu znaczenie.
witam. moj tata jest alkoholikiem. bardzo sobie nie radzi. dzis prosil zebym znalazla kogos z kim moglaby porozmawiac.. z kims kto przeszedl lub przechodzi przez to samo. prosze o odzew
Nie wiem, czy jestem alkoholikiem, bo nie poddałem się diagnostyce.
W każdym razie piłem przez dobre dziesięć lat, dzień w dzień po pół litra wódy. Dlaczego piłem?
Jestem synem alkoholika, miałem bardzo stresującą pracę, lubiłem alkohol po prostu. To chyba tyle.
Dlaczego przestałem?
Bo wstyd mi było rozmawiać z kimkolwiek z rana, wydychając mu w twarz opary alkoholowe. Przeliczyłem wydane na wódę pieniądze i włosy mi dęba stanęły. Bo lekarz mi powiedział, że czas dać odpocząć wątrobie.
Nie wiem, ale to picie chyba nie zmieniło mojej psychiki in minus, może dlatego, gdy z dnia na dzień odstawiłem alkohol, dobrze się z tym czułem. Nie ciągnie mnie do wódy, ale nie lubię zakrapianych imprez, bo źle się czuję z podpitymi ludźmi, których przecież znam i wiem, że gdy są trzeźwi, zachowują się inaczej.
Nie piję od półtora roku. W ogóle! Na wszelki wypadek...
Przy wyleczeniu ważna jest wewnętrzna zmiana, ale trzeba pamiętać również o tym, że alkohol powoduje uzależnienie fizyczne i psychiczne. Jeśli ktoś przetrwał odstawienie i nie zapił, i będzie utrzymywał abstynencję, to i tak dopiero początek drogi. To są utrwalone latami nawyki reagowania w sytuacjach stresowych itp. i nie tak łatwo jest się ich pozbyć. Ja wiem, że mój ojciec też na początku tak chojrakował, żeby nam wszystkim pokazać, że nie jest uzależniony i w każdej chwili może przestać pić. Wytrzymał pół roku i znowu to samo? Dopiero w AA dowiedzieliśmy się, że jak ktoś po prostu nie pije, to jest tylko ?suchy? a nie naprawdę ?trzeźwy? i jeśli nie zmieni się wewnętrznie na terapii, to szansa na to, że zapije jest niemal 100%.
Wiem, że są grupy wsparcia, poradnie AA, szpitale.
Ale czy alkoholik jeśli chce może sam wyjść z alkoholizmu? Nie angażując się w AA, leczenie szpitalne, psychologiczne?
Wiecie coś może o takich przypadkach?
Czesc.Alkoholik nie moze wyjsc samodzielnie z nalogu-sam bedzie bladzil.Od tego sa specjalisc.To tak jabys miala samodzielnie zbudowac odrzutowiec(chyba,ze ktos jest inzynierem lotnictwa).Alkoholicy czesto sie ludza.Wstydza sie teraupeutow,a nie wstydza sie zatruwac zycie otoczeniu...pzdr.
Przy wyleczeniu ważna jest wewnętrzna zmiana, ale trzeba pamiętać również o tym, że alkohol powoduje uzależnienie fizyczne i psychiczne. Jeśli ktoś przetrwał odstawienie i nie zapił, i będzie utrzymywał abstynencję, to i tak dopiero początek drogi. To są utrwalone latami nawyki reagowania w sytuacjach stresowych itp. i nie tak łatwo jest się ich pozbyć. Ja wiem, że mój ojciec też na początku tak chojrakował, żeby nam wszystkim pokazać, że nie jest uzależniony i w każdej chwili może przestać pić. Wytrzymał pół roku i znowu to samo? Dopiero w AA dowiedzieliśmy się, że jak ktoś po prostu nie pije, to jest tylko ?suchy? a nie naprawdę ?trzeźwy? i jeśli nie zmieni się wewnętrznie na terapii, to szansa na to, że zapije jest niemal 100%.
Mogę zapytać, jak udało się Twojemu ojcu wyjść z nałogu? Jeśli w ogóle się udało?
To nie jest możliwe. W mojej rodzinie był ten problem i alkoholik sam z siebie nie wyjdzie z uzależnienia. Zawsze potrzebuje wsparcia. Może sobie uświadomić problem ale to nie wszystko. Potrzeba zrozumienia i pomocy albo ze strony psychologa albo AA.
Ze strony bliskich również potrzebne jest wsparcie, ale bardzo często występuje syndrom współuzależnienia lub chorobliwe wręcz pomaganie drugiej osobie, więc lepiej zasięgnąć porady specjalisty lub osób z podobnym problemem.
My z mamą poszłyśmy do ośrodka na własną terapię na osób współuzależnionych i mama wyrzuciła go z domu. Wtedy stracił wszystko i chyba zrozumiał, że dalej tak nie może i po jakimś czasie zgłosił się do poradni, a potem wysłaliśmy go do ośrodka i tam był cały miesiąc. Wrócił odmieniony, chociaż na początku nie do końca wierzyliśmy, że to się uda, a na pewno nie za pierwszym razem.
A czemu pytasz, dobrotka? Ktoś z Twoich bliskich pije? Jeśli chcesz pogadać, to napisz do mnie prywatnie.
Witam. Ktos mi bardzo bliski rowniez jest alkoholikiem. Moja mama jest trzezwa od 15 lat. Jednak nadal jest alkoholiczka. Z tej choroby nie da sie wyleczyc nigdy. Ona sama mowi o sobie, ze jest trzezwa alkoholiczka. Na przykladzie mojej mamy wiem, ze niemozliwym jest przejscie przez ta chorobe samodzielnie bez pomocy specjalisty. Oczywiscie wsparcie rodziny rowniez odgrywa tutaj bardzo wazna role. Najwazniejszym czynnikami sa checi i samozaparcie osoby uzaleznionej. Kiedy problem mamy wyszedl na jaw pomogla jej wtedy szefowa zakladu pracy, w ktorym pracowala. Namowila ja na terapie i moja mama od tamtej pory zmienila sie nie do poznania. Caly czas jestem pod wrazeniem jak ona dala sobie rade, skad miala w sobie tyle sily by walczyc z tym problemem. Tutaj pragne dodac, ze moj ojciec rowniez przelewal za kolnierz. Niejednokrotnie mama byla narazona na pokuse zwlaszcza kiedy ojciec pil w domu przy niej, a przeciez czesto robili to razem przedtem. Nigdy sie nie zlamala ani na chwile i za to ja podziwiam. Jesli ktos mialby jakies pytania z checia odpowiem i nawet moge podpytac mame czegos wiecej o ta chorobe, gdyz ona po wytrzezwieniu zaczela pomagac innym ludziom wyjsc z tego nalogu. Pozdrawiam
33 2014-12-15 02:50:06 Ostatnio edytowany przez witek75 (2014-12-15 02:52:23)
Próbowałem znaleźć odpowiedź na to pytanie i nie znalazłem. Kilka lat temu postanowiłem przestać pić (piłem codziennie, stopniowo coraz więcej - przez 6-7 lat - pod koniec - 4-6 piw lub butelkę wina). Bardzo ciężko było. Naprawdę. Właśnie mija 5 lat - zero alkoholu.
Najgorszy był pierwszy rok. Dopiero po roku niepicia przestałem kombinować "jak tu pić w sposób kontrolowany".
Po 3 latach przestałem reagować spięciem na zapach np. wina.
Nie wiem czy można samemu przestać pić. Ja uważam, że dałem radę i uważam, że wytrwam. Teraz to właściwie już nie walczę. Jest mi dobrze z byciem trzeźwym.
Ale pierwsze 3 miesiące to był koszmar. Jeszcze po pół roku zdarzyło mi się obudzić w środku nocy, zlany potem i mi się śniło, że nie dałem rady i się napiłem... obłęd. Musiałem pić różne herbatki uspokajające typu melisa. Jakoś opanować nawyk popijania czegoś wieczorem.
Na tyle źle wspominam pierwsze miesiące trzeźwości, że nawet mi przez myśl teraz nie przejdzie, żeby się napić
Przeczytałem kilkakrotnie wpisy na tym forum głównie dotyczą innych więc sam postanowiłem napisać, dać świadectwo i nadzieję innym.
Ktoś napisał, że jeden na milion alkoholików ma szansę samemu poradzić sobie samemu.
W takim razie byłbym przykładem jednego na 10 milionów.
Ale to nie jest prawda. Dacie radę.
MOŻNA PORADZIĆ SOBIE „ SAMEMU „ MOŻNA.
Ktoś napisał na forum, że silna wola nie wystarczy. Trzeba wiedzy fachowców, pomocy grup wsparcia.
To nieprawda.
Tak jak nie trzeba było specjalistów aby zacząć pić i zostać alkoholikiem tak i nie trzeba aby z tego wyjść.
Człowiek potrafi wiele osiągnąć. Trzeba tylko chcieć i mieć wiarę. Trzeba być przygotowany na wiele cierpień i przeciwności. To wszystko.
To dlaczego słowo „Samemu” napisałem w cudzysłowie?
Miałem wielkie szczęście na które niczym sobie nie zasłużyłem. Dlaczego to właśnie mnie spotkało?
Nie mam pojęcia, jest to dla mnie wielka zagadka.
Nie chcę o tym pisać szczegółowo to jest sprawa osobista i delikatna.
Tak po prostu niemal z niczego nagle doznałem ŁASKI. Ci co kiedyś to przeżyli wiedzą o czym piszę.
Skoro tak się stało postanowiłem tego nie zmarnować.
Podczas powrotu do trzeźwienia przeżyłem wiele przypadkowych sytuacji.
Dzisiaj z perspektywy czasu widzę że byłem prowadzony jak po sznurku,
dosłownie za rękę jak dziecko prowadzone przez „MATKĘ”
W tej chwili pisząc te słowa nadal trudno mi uwierzyć w to co mnie spotkało. A jednak to prawda.
Tyle dla ducha, a teraz dla ciała. Czyli ostra jazda bez trzymanki.
Drogę do trzeźwości wybrałem NAJPROSTRZĄ ale NAJTRUDNIEJSZĄ.
Zadałem sobie pytanie. Co spowodowało moje problemy?
Odpowiedź. ALKOHOL.
Jak pozbyć się problemów?
NIE PIĆ ALKOHOLU.
Boże jakie to proste. Ale jakie trudne.
Ale to zrobiłem i dlatego mam śmiałość o tym pisać dając nadzieję innym.
Sam proces trzeźwienia (kilka dni) przeżyłem w strasznych mękach.
Leżałem w domu po kontuzji (złamanie łokcia )
Nie piłem, spadek poziomu alkoholu wywołał straszliwe przeżycia.
Potworne zawroty głowy tego nie da się opisać. Wymioty spowodowane zawrotami. Drgawki całego ciała. Żona mnie karmiła, a i tak z tego niewiele jadłem. Nie mogłem wstać i chodzić. Żona prowadziła mnie do ubikacji. Brak snu, leżąc nie mogłem ruszyć głową nadal te cholerne zawroty.
Widząc moje cierpienia żona i córka namawiały mnie na przyjęcie pomocy lekarzy.
Stanowczo odmówiłem. W związku z tym że otrzymałem łaskę potraktowałem to cierpienie jako pokutę.
Pomyślałem sobie, że jak z tego stanu niemal bezboleśnie wyprowadzą mnie lekarze to być może wrócę do picia. Załamałem się prosiłem żonę żeby mi kupiła piwa to mi pomoże i tu jeden z wielu przypadków, żona
zadzwoniła do córki a ta powiedziała w żadnym wypadku. I TO BY LO TO.
Leżałem jak kłoda i byłem bezsilny. Objawy zaczęły powoli ustępować. Zacząłem z trudem chodzić.
Drobiłem kroczkami niepewnie stawiając nogi. Widzieliście wiele razy tak zwanych menelików jak tak chodzą. Ja tak wyglądałem. Powoli to ustępowało. Jak po kilku dniach trafiłem do szpitala oddział ortopedii na operację łokcia to miałem z objawów tylko drżenie rąk. Pielęgniarki patrzyły na mnie podejrzliwie, ale do operacji mnie dopuszczono. Stres spowodowany pobytem w szpitalu i operacja spowodowały że absolutnie
nie myślałem o alkoholu. Wróciłem do domu do pracy. Żadnych, ale to żadnych objawów głodu alkoholowego. Pozostało coś gorszego, przezwyciężenie nawyków w określonych sytuacjach i sposobu myślenia. To była prawdziwa walka. Ale powoli zaczęły pojawiać się pozytywne fantastyczne rzeczy.
Wrócił mi apetyt drobna sprawa zacząłem pić herbatę której nie piłem od kilku lat. Powoli zaczął się otwierać świat uczuć zmysłów, wrażeń, odczuć. Stałem się bardzo wrażliwy. Zacząłem słuchać ulubionej muzyki z niesamowitą reakcją emocjonalną. Na treść filmów reagowałem podobnie.
Reakcja na przyrodę podobnie, ludzi tak samo. To co straciłem podczas picia odzyskiwałem w sposób zwielokrotniony i tak intensywny, że byłem tym bardzo zdziwiony, ale i szczęśliwy.
Ale najważniejsze to odzyskaniu relacji w rodzinie. Nigdy się tego nie spodziewałem ale otrzymałem
wielkie wsparcie i zrozumienie najbliższych. Moja córka po tych wydarzeniach
powiedziała mi że dla niej jestem bohaterem. Mój bliski kolega nadal pijący natomiast powiedział:
a tobie Jasiu to było łatwo bo ty masz silną wolę a ja tak nie potrafię.
Ostatni test przeszedłem podczas tygodniowego samotnego wyjazdu pod namiot nad jezioro.
Nie ukrywam bałem się tego sami wiecie sam wodą, dookoła wszyscy popijają, wieczorem ognisko i to wszystko bez alkoholu?
A jednak tak ,cud, jakby ktoś pstryknął w mojej głowie przełącznik i wódka wyłączona.
Nadal trudno mi w to uwierzyć
Moje życie zmieniło się diametralnie. Przedtem wszystko było przyporządkowane alkoholowi.
Każda myśl, każde moje postępowanie związane było z alkoholem. Zrozumiałem to przysłowie
WÓDKO POZWÓL ŻYĆ.
Teraz jestem wolnym człowiekiem, mogę robić co chcę i kiedy chcę. Z wnukami byłem na rybach
i żaden z nich nie powiedział :dziadku a dlaczego ci się tak trzęsą ręce.
Nie powiem alkohol pozornie wiele mi dawał, ale realnie jeszcze więcej zabrał.
Mam nadzieję i wierzę w to że tak zostanie. W przeciwnym razie zadrwił bym z Boga.
Ty który to czytasz też w to uwierz.
Ja nie wiem dlaczego miałem szczęście. Tobie może będzie trudniej ale dasz radę
a na pewno ktoś ci powie, że jesteś bohaterem.
WARTO.
Mam świadomość, że uzależnienie od alkoholu jest bardzo ciężkie... sam od alkoholu uzależniony nie byłem, ale widziałem sporo osób, znajomych, bliskich, którzy walczyli z nałogiem.. Samemu będzie ciężko. Ważne jest mieć kogoś bliskiego obok, kto będzie mówił "Będzie dobrze", bo to jest mega ważne. Polecam jakiś dobry ośrodek.. będzie łatwiej..
36 2016-02-15 11:40:32 Ostatnio edytowany przez Anemonne (2016-02-15 11:43:39)
Moim zdaniem, aby w ogóle móc zacząć myśleć o rozpoczęciu leczenia w profesjonalnych centrach psychoterapii jak np. [spam], to trzeba najpierw umieć przyznać się przed samym sobą, że ma się problem z alkoholem i że jest się chorym i że potrzebuje się pomocy. Bo jak ktoś twierdzi, że chory nie jest, że nad tym panuje i w ogóle w żaden sposób picie mu w życiu nie przeszkadza, to żadną siłą go do leczenia nie zmusimy. Pytanie tylko jak to uświadomić bliskiej osobie? Zazwyczaj mechanizmy wyparcia są bardzo silne. Często musi dojść do tragedii by ktoś oprzytomniał. No i pojawia się ta cieńka granica, kiedy możemy mówić o alkoholizmie? Czy to, że maż pije codziennie po piwku, to już alkoholizm? Moim zdaniem niepokojące powinny być objawy związane z zaniedbywaniem siebie i otoczenia (w tym pracy, hobby), na rzecz alkoholu właśnie, oraz picie by poprawić sobie nastrój (w stresie, smutku etc.). A także emocjonalne oddalanie się od bliskich, oraz zespół odstawienia. Jeśli nie jesteście w stanie dotrzeć do takiej osoby, warto wesprzeć się innymi członkami rodziny (dziećmi jeśli są dorosłe, rodzicami, przyjaciółmi etc.). Najważniejsze jednak by nie być biernym, niestety każdy z nas może się uzależnić, może spotkać to nas czy naszych bliskich, ale alkoholizm to nie wyrok, można z nim skutecznie walczyć. Ale ponieważ jest to problem całej rodziny, to cała rodzina musi się zmobilizować by problem ten zacząć rozwiązywać.
Można wyjść samemu z alkoholizmu - mam taki przypadek w rodzinie. Przestał pic z dnia na dzień, nadal żyje w tym samym środowisku, gdzie cześć znajomych nadal pije i tak już trwa kilkanaście lat. Nie wiem co było punktem zwrotnym. Jest bardzo wiele mitów wobec alkoholizmu ale prawdą też jest, ze nie znam wielu takich, którzy sami przestali.
38 2016-04-26 23:16:01 Ostatnio edytowany przez Anemonne (2016-04-27 09:00:34)
Ja nie byłabym pewna czy można samemu wyjść z tego. Jak dla mnie potrzebna jest przede wszystkim zmiana myślenia. To jest dość ważne. Więc terapeuta zdecydowanie potrzebny. Mając kogoś kto wie jak postępować z alkoholikiem, kogoś kto zna myślenie alkoholika jest o wiele łatwiej. Ja wysłałam męża do ośrodka leczenia uzależnień [reklama]. Spędził tam miesiąc, ale pomogli mu. Ośrodek jakby zamknięty, w sensie że jestem u nich, masz terapie grupowe i indywidualne. Oczywiście zero alkoholu. Zmienia się myślenie na temat alkoholu i podejście do swojego życia. Przynajmniej tak było z moim mężem. Ja mogę zdecydowanie poradzić taki ośrodek bo oni wiedzą jak postępować. A jak człowiek sam zostaje z problemem to może sobie nie poradzić. Wtedy sięga po stare nawyki. [link usunięty] jeśli ktoś byłby zainteresowany.
Nie można samemu wyjść z alkoholizmu. Samemu można przestać pić, na. tzw. przez alkoholików "dupościsku". Tyle że samo niepicie nie sprawia, że znika tzw. pijane myślenie - taki delikwent(ka) nie pije, ale myśli jak pijak.
Nie można samemu wyjść z alkoholizmu. Samemu można przestać pić, na. tzw. przez alkoholików "dupościsku". Tyle że samo niepicie nie sprawia, że znika tzw. pijane myślenie - taki delikwent(ka) nie pije, ale myśli jak pijak.
Tak, myślę że można samemu przestać pić.
Ale o wiele trudniej jest samemu wyeliminować przyczyny uzależnień.
Nasuwa mi się jedna myśl... rozsądny człowiek wie kiedy przestać, kiedy jest za dużo tego alkoholu żeby powiedzieć sobie NIE zanim wpadnie w nałóg. To nie jest kwestia tygodnia czy miesiąca żeby się uzależnić.
42 2016-04-28 14:43:44 Ostatnio edytowany przez Amethis (2016-04-28 14:53:13)
Nasuwa mi się jedna myśl... rozsądny człowiek wie kiedy przestać, kiedy jest za dużo tego alkoholu żeby powiedzieć sobie NIE zanim wpadnie w nałóg. To nie jest kwestia tygodnia czy miesiąca żeby się uzależnić.
w jakimś sensie masz rację, chodź dodałbym do tego że wiele osób odkrywa coś w alkoholu, taki "zajebisty" eliksir szczęścia urojonego
i to wcale nie musi się wykluć podczas wielokrotnego długoterminowego powtarzania tej samej czynności
EeeTam napisał/a:Nie można samemu wyjść z alkoholizmu. Samemu można przestać pić, na. tzw. przez alkoholików "dupościsku". Tyle że samo niepicie nie sprawia, że znika tzw. pijane myślenie - taki delikwent(ka) nie pije, ale myśli jak pijak.
Tak, myślę że można samemu przestać pić.
Ale o wiele trudniej jest samemu wyeliminować przyczyny uzależnień.
jak najbardziej, czasem sam organizm w tym pomaga, po prostu nie daje rady przyjąć więcej
kwestia na ile czasu wystarczy determinacji w utrzymywaniu się w tym stadium
bardzo wiele przyczyn trzeba poprostu zaakceptować i nauczyć się z nimi żyć, chyba o takiej eliminacji mówimy
wiedza nie leczy alkoholizmu, a działanie ewentualnie, trudno działać wbrew sobie
na początek potrzebna jest pomoc, potem już życie trzeba na własnych plecach nieść
Prawie każdy na samym początku próbuje walczyć z alkoholizmem sam, ale to nie tędy droga. Samemu wyjście z nałogu jest praktycznie niemożliwe. Moim zdaniem terapia jest konieczna, a osobą chorą pozostaje się podobno do końca życia.
44 2016-05-23 13:26:08 Ostatnio edytowany przez Amethis (2016-05-23 13:26:50)
Prawie każdy na samym początku próbuje walczyć z alkoholizmem sam, ale to nie tędy droga. Samemu wyjście z nałogu jest praktycznie niemożliwe. Moim zdaniem terapia jest konieczna, a osobą chorą pozostaje się podobno do końca życia.
dodać by pasowało żeby być uczciwym i szczerym
że nikt ani nic nie zrobi za Ciebie, tego co musisz zrobić sam
czasami zdarza sie, ze tak samo jak czlowiek wpada w alhokolizm przez trudna sytuacje zyciowa, tak samo moze zdarzyc sie cos, dzieki czmeu przestanie pic. Lepiej jednak zaczac leczenie wczesniej, zanim bedzie za pozno i uswiadomimy sobie, ze ktos nie jest w stanie samodzielnie sie wyleczyc
46 2016-05-23 14:12:12 Ostatnio edytowany przez Amethis (2016-05-23 14:15:59)
czasami zdarza sie, ze tak samo jak czlowiek wpada w alhokolizm przez trudna sytuacje zyciowa, tak samo moze zdarzyc sie cos, dzieki czmeu przestanie pic. Lepiej jednak zaczac leczenie wczesniej, zanim bedzie za pozno i uswiadomimy sobie, ze ktos nie jest w stanie samodzielnie sie wyleczyc
spróbuj to powiedzieć, osobie uzależnionej
że lepiej zacząć leczenie wcześniej
tak samo jak rzekomo "wpada" się w alkohol czy coś innego, się z tego czy czegoś innego "nie wypada", można wypaść i wylądować jedynie, na głębokości pochówku
cuda się zdarzają, zawsze są poprzedzone realnym działaniem
Pewnie że można sam jestem tego przykładem,powiem więcej tylko osoba uzależniona decyduje o tym i nikt i nic go nie przekona jak sam nie będzie tego chciał.
Znam tylko jeden taki przypadek, który udowadnia, że można.
Potrzeba jednak wielkiej motywacji i chęci zmiany swojego całego życia.
Znajomy mojego teścia był już na samym dnie, właściwie już chyba nawet nie trzeźwiał. Często ludzie widzieli go leżącego, zaszczanego, parę razy dzwonili po policję, bo np. leżał nieprzytomny podczas ulewy - przyjeżdżali i zabierali go na izbę. Odeszła od niego żona, dzieci się odwróciły.
I on któregoś dnia po prostu postanowił, że koniec z tym. Nie pije już prawie dekadę. Uprawia sport, naprawia relacje z dziećmi. Więc można...
49 2016-08-22 07:46:21 Ostatnio edytowany przez Amethis (2016-08-22 07:47:16)
nic go nie przekona jak sam nie będzie tego chciał.
jakby się nad tym zastanowić
co w takim razie, spowodować może że wreszcie łaskawie, chce sam
coś go jednak przekonać musiało do zmiany stanowiska, więc czy sam, kwestia sporna, "na dwoje babka wróżyła"
Potrzeba jednak wielkiej motywacji i chęci zmiany swojego całego życia.
motywacja, zawsze prowadziła do zmian
Również znam taki przypadek. Osób, które zerwały z nałogiem znam co prawda więcej, ale one korzystały z profesjonalnej pomocy i terapii, dlatego wspominam tylko o tej jednej. Tutaj zadziałała terapia szokowa - mężczyzna otarł się o śmierć. Kiedy udało się go uratować, to nastąpił jakiś przełom, coś się u niego poprzestawiało, a najlepszą motywacją okazał się po prostu strach. Pomogła samodyscyplina, sport, odcięcie się od starego środowiska, szukanie i realizowanie nowych, wymagających zaangażowania czasu i uwagi celów.
Czy ja wiem mąż, dobrej przyjaciółki ma problem z alkoholem od kilku ładnych lat. Palców by zabrakło ile to już razy kończył tymczasowo nałóg, który zawsze kończy się powrotem. O terapii nie chce nawet słyszeć. Ciągle powołuje się na silną wolę której jak widać mu jednak brak.
Ciągle powołuje się na silną wolę której jak widać mu jednak brak.
powoływanie się na coś czego się nie ma, i co tak naprawdę nie istnieje, to jest norma w pijanym(uzależnionym) myśleniu
wszystko jest na zasadzie jutro, obiecywanie "złotych gór", wszystko po to żeby uniknąć konsekwencji, przerzucić odpowiedzialność na kogoś przy okazji obronić eliksir szczęścia
z wolą to jest według mnie tak, albo jest albo jej nie ma
jak jest, ma tyle mocy ile trzeba!!! w sam raz, ani za mało ani za dużo
Samemu można co najwyżej tymczasowo przestać pić. Później najczęściej przychodzi ciąg, albo powrót do "standardowego" picia.
czasami zdarza sie, ze tak samo jak czlowiek wpada w alhokolizm przez trudna sytuacje zyciowa
NIkt nie wpada w alkoholizm tylko z powodu trudnej sytuacji życiowej, do nałogu trzeba jeszcze mieć pewne cechy osobowościowe.
Samemu można co najwyżej tymczasowo przestać pić. Później najczęściej przychodzi ciąg, albo powrót do "standardowego" picia.
Można przestać pić, znam taką kobietę. Chlała i robiła bliskim piekło z życia przez x-dziesiąt lat. I młodo wyglądała, była zdrowa jak kuń. Aż w krótkim czasie posypało się wszystko - serce, wątroba, trzustka. Wystraszyła się i od paru lat nie pije. Ale bliskim nadal robi piekło z życia, bo nie przeszła terapii i wciąż zachowuje się jak alkoholik.
Jeśli alkoholik NAPRAWDĘ CHCE z tego wyjść, to wyjdzie z tego bagna sam. Ale musi tego szczerze chcieć, mieć w sobie samozaparcie, siłę i naprawdę się w tym trzymać.
Alkoholizm to choroba, która siedzi tylko i wyłącznie w głowie delikwenta. Wszystko siedzi w głowie.
Taa, w głowie siedzą nie takie choroby jak alkoholizm. Schizofrenik też sam da radę sam się uleczyć?
57 2016-08-29 09:41:44 Ostatnio edytowany przez Amethis (2016-08-29 11:59:22)
Jeśli alkoholik NAPRAWDĘ CHCE z tego wyjść, to wyjdzie z tego bagna sam. Ale musi tego szczerze chcieć, mieć w sobie samozaparcie, siłę i naprawdę się w tym trzymać.
pojęcie NAPRAWDĘ CHCĘ to ściema jest
ile ja w życiu naprawdę chciałem, list życzeń długaśna, największa szczerość była zawsze jak po 4 literach dostałem
rozglądnij się wokoło, ile osób tylko z pozoru ma samozaparcie, mylne wyobrażenie siły, nie trzyma się raz obranej drogi, nie trzeba być alkoholikiem żeby mieć problem z tym
nie wiem czy ktoś chce naprawdę wyjść z TEGO, tak naprawdę, życie szeroko pojęte przymusza, pozostaje zaakceptować lub dalej walczyć
wiesz ile siły, samozaparcia człowiek potrzebuje żeby się TAK NAPRAWDĘ trzymać swoich przekonań, nawyków, jak wiele energii do obrony tego stanowiska zużywa
kumaty ktoś rzekł "to z czym walczysz - to wzmacniasz, to czemu stawiasz opór - nie znika"
a to tylko skrócony opis patologicznych zachowań, zaburzeń psychicznych, oraz opis samozaparcia, siły, naprawdę chcenia
Miłęgo Poniedziałku
Na pewnym początkowym etapie, można z tego wyjść, ale konieczna jest jednocześnie pomoc psycholigiczna, żeby pozamykać wszystkie ścieżki dostępu dla alkoholu. On wszelkimi sposobami będzie chciał wrócić.
59 2016-11-25 11:37:00 Ostatnio edytowany przez Amethis (2016-11-25 11:39:07)
Na pewnym początkowym etapie, można z tego wyjść, ale konieczna jest jednocześnie pomoc psycholigiczna, żeby pozamykać wszystkie ścieżki dostępu dla alkoholu. On wszelkimi sposobami będzie chciał wrócić.
jeszcze nie widziałem flaszki z "nogami", to zawsze "nogi własne" idą do flaszki, albo takich zajawek nie słyszałem
wystarczy przestać za "flaszką" łazić
problem nie w "nogach" tylko "głowie"
nogi do chodzenia potrzebne, a już ograniczać pole chodzenia, to nie życie to z jednej bezsilności w drugą
Kurcze ciężki temat.ja uważam że to zależy od człowieka od charakteru.jeden nie jest w stanie wyjść z nałogu bez pomocy specjalistów a inny wręcz przeciwnie specjalisty sie nie posłucha a jakaś sytuacja życiowa zdecyduje że zrobi coś ze sobą.ja mam przykład na własnym mężu.jeszcze zanim się poznaliśmy pił.jest alkoholikiem i jestem tego świadoma ale co najważniejsze przyznał się do tego.eks-maz pil okolo 10 piw dziennie i on nie widzial problemu zawsze mowil ze to tylko piwo i kazdy moze sie napic.zrozumialam ze ma on problem gdy zaczal sie robic agresywny.wywalilam go na zbity pysk nie pomoglo dalej pije moze juz nie codziennie ale wydaje mi sie ze alkohol podmienil na zioło.natomiast jeśli chodzi o mojego obecnego męża wiedziałam że pił.przez 10 lat życia w uk pił do "zgona" do tego inne używki kaca leczył alkoholem i tak w kółko.to wszystko wiem z opowieści jego i rodziny bo dla mnie to złoty człowiek kochany i w życiu bym nie myślała ze on tak mógł pić.chodził na odwyk w uk do psychologa specjalistów i wszystko na nic.zaczął robić awantury w domu w sumie to do tej pory nie wiem o co taki żal ma do rodziny.w każdym razie matka wyrzuciła go z domu.spał na ulicy przez pół roku!!!zabrała go ciotka i pogodzila go z matka.warunek.esperal wszywka.przyjechał do pl zaszyl sie spotkał mnie i postanowił wrócić do pl.mieszkamy ze sobą 3 lata mamy dzieci.przez cały ten czas napil sie 2 razy w krytycznej sytuacji związanej z jego matka i przeszłością.Teraz nie dziwie sie skad ten żal do niej.ale po napiciu tu nie okazywał żadnej agresji wręcz przeciwnie byl bardzo uperdliwy i jedyny "-" chcial wyjsc z domu.zaszyl sie znowu nie pije.planowalismy isc do psychologa jednak moj warunek matka ma zniknac z jego zycia!i jak zero kontaktu jest spokoj.nie chce pic jest usmiechniety kochany. Moim zdaniem alkoholizm tkwi gleboko w chorym gdzies wczesniej jeszcze zanim zaczal pic.mnostwo alkoholikow mialo problemy w domu w dziecinstwie.alkohol patologia.mojemu mezowi psycholog i sztab ludzi nie pomogl.pomogl wyjazd uwolnienie sie od ludzi.od ludzi z ktorymi pil od rodziny z ktora tworzyl patologie od wszystkich wspomnien z dzieciństwa.zaczal zyc tu i teraz dla siebie dla mnie.kiedys mi powiedzial ze gdyby nie ja gdyby nie wyjazd i calkowita zmiana nie przestalby pic.wydlubalby wszywke ale by nie przestal.zdobyl motyw.jemu akurat to bylo potrzebne.dla innych to za malo.wspolnie ogladalismy film "pod mocnym aniolem" i bylam wstrzasnieta jak ludzie zyja w tym nalogu jak wracaja do osrodka kilka kilkanascie razy z rzedu.jak wychodza z odrodka od razu do monopolowego.to wszystko zalezy od czlowieka ktora droge wybierze.cczy ma motyw wsparcie checi.wielu ludzi ma dzieci i piją ale jesli sami nie zrozumieja co jest w zyciu najwazniejsze to zaden psycholog czy matka teresa nie pomoze.to musi byc cos co odwroci stare myslenie.wyjazd czy zmiana otoczenia otoczenia .trzeba probowac wszystkiego.jesli trzeba zastosowac terapie szokowa pijesz spij na ulicy marznij na mnie nie licz zostaniesz sam i moze to pomoze.ja mam nadzieje ze choroba meza juz sie nie obudzi ze zacichla na wieki.
Watpie, ze mozna z nalogu wyjsc samemu. Mozna chwilowo przestac pic, co najwyzej. Mam takiego kolege co raz na jakies pol roku sie reflektuje i zamiast wypijac zwyczajowe pol butelki whisky lub wiecej, staje sie zupelnie trzezwy...na tydzien. I tak w kolo Macieju. Znam go z 12 lat i ani razu ten schemat sie nie zmienil.
Alkohol to tak naprawde choroba emocji, wiec nie da sie byc trzezwiejacym alkoholikiem bez przepracowania tych emocji na odpowiedniej terapii.
62 2016-11-25 15:42:12 Ostatnio edytowany przez Amethis (2016-11-25 15:44:29)
Watpie, ze mozna z nalogu wyjsc samemu. Mozna chwilowo przestac pic, co najwyzej. Mam takiego kolege co raz na jakies pol roku sie reflektuje i zamiast wypijac zwyczajowe pol butelki whisky lub wiecej, staje sie zupelnie trzezwy...na tydzien. I tak w kolo Macieju. Znam go z 12 lat i ani razu ten schemat sie nie zmienil.
Alkohol to tak naprawde choroba emocji, wiec nie da sie byc trzezwiejacym alkoholikiem bez przepracowania tych emocji na odpowiedniej terapii.
nie do końca,
emocje są zdrowe koleżanko
same w sobie są zdrowe
sposób ich przeżywania, okazywania, jest chory i to się na terapii tez prze pracowywuje
jak i elementarną wiedzę, której w pewnych sprawach taka osoba nie posiada, lub też to co posiada ma się nijak do rzeczywistości
łącznie z czymś na miarę zasad etycznych, moralnych, najlepiej w sprawnej grupie
63 2016-11-25 15:54:49 Ostatnio edytowany przez Amethis (2016-11-25 15:58:21)
Moim zdaniem alkoholizm tkwi gleboko w chorym gdzies wczesniej jeszcze zanim zaczal pic.mnostwo alkoholikow mialo problemy w domu w dziecinstwie.alkohol patologia.mojemu mezowi psycholog i sztab ludzi nie pomogl.pomogl wyjazd uwolnienie sie od ludzi.od ludzi z ktorymi pil od rodziny z ktora tworzyl patologie od wszystkich wspomnien z dzieciństwa.zaczal zyc tu i teraz dla siebie dla mnie.kiedys mi powiedzial ze gdyby nie ja gdyby nie wyjazd i calkowita zmiana nie przestalby pic.wydlubalby wszywke ale by nie przestal.zdobyl motyw.jemu akurat to bylo potrzebne.dla innych to za malo.wspolnie ogladalismy film "pod mocnym aniolem" i bylam wstrzasnieta jak ludzie zyja w tym nalogu jak wracaja do osrodka kilka kilkanascie razy z rzedu.jak wychodza z odrodka od razu do monopolowego.to wszystko zalezy od czlowieka ktora droge wybierze.cczy ma motyw wsparcie checi.wielu ludzi ma dzieci i piją ale jesli sami nie zrozumieja co jest w zyciu najwazniejsze to zaden psycholog czy matka teresa nie pomoze.to musi byc cos co odwroci stare myslenie.wyjazd czy zmiana otoczenia otoczenia .trzeba probowac wszystkiego.jesli trzeba zastosowac terapie szokowa pijesz spij na ulicy marznij na mnie nie licz zostaniesz sam i moze to pomoze.ja mam nadzieje ze choroba meza juz sie nie obudzi ze zacichla na wieki.
chciałbym żebyś tego osobiście nie odbierała,
a co jeśli się obudzi?? jesteś gotowa na to że tak może nastąpić??
zgadzam się w większości z tym co piszesz, z jednym "ale"
ulubione słowo alkoholika, czyli mnie też,
jedynym realnym wytrzeźwieniem, według mnie jest, poznanie siebie, i najważniejsze, zamknięcie starych "spraw"
nie można całe życie "uciekać"
ja zmieniałem miejsca, szkoły, ciągłe "hulaj w duszy"
dziś mam inne problemy, i są wszystkie które mam do rozwiązania
ucieczka, od przeszłości, postawienie za magiczną linią, nie wyprostowanej zamkniętej przeszłości, to ryzykowny zabieg,
w moim wykonaniu świadczyłby o pijanym myśleniu, że te "sprawy" są tam, więc mnie już nie dotyczą
alkoholizm, to choroba zakłamania, i to jest full wytlumaczenie, i otoczenie w tym uczestniczy, często nie wiedząc, a już najbardziej zakłamany jest sam alkoholik,
oprócz otoczenia musi jeszcze sam siebie w ciula robić
Amethis czyli twoim zdaniem jakie bedzie najlepsze rozwiazanie dla nas? Isc teraz na terapie jesli maz nie pije?? W chwili obecnej jest po operacjach moze tez choroby ktore go dotknely przyczynily sie do nie picia ale co dalej??
wychodze z pracy, odpisze pozniej
pozdr