Kiedy serce mówi walcz, ale rozum wie że nie może. - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Kiedy serce mówi walcz, ale rozum wie że nie może.

Strony 1 2 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 1 do 65 z 84 ]

Temat: Kiedy serce mówi walcz, ale rozum wie że nie może.

Na wstępie się witam;)Jestem nowa na forum i mogę przypuszczać że tematy o podobnej tematyce się już tutaj znajdują, szukałam, patrzyłam, ale nie wiedziałam do jakiego tematu przypiąć mój temat, więc postanowiłam założyć nowy wątek. Zatem do rzeczy.

Postaram się krótko, zwięźle i na temat. Po 7 latach ja i mój partner rozstaliśmy się. Było to w listopadzie, czyli prawie 6 miesięcy temu! Nasze rozstanie nie należało do tych dramatycznych.Mogę powiedzieć, że odbyło się za obupulną zgodą.Jednak to ja byłam inicjatorką, ja zaczęłam rozmowę..i teraz mam do siebie ogromne wyrzuty, ze PO CO MI TO BYŁO!!!Kurczę trudno tak opisać to wszystko, żeby było obiektywnie, ale się postaram.

Po długich przemyśleniach postanowiłam zacząć z nim rozmowę.Chodzi o to, że mimo tych 7 wspólnych lat, nie czułam do końca że jesteśmy kompletni..albo może lepszym słowem będzie - kompatybilni. Zaczeliśmy spotykać się w bardzo młodym wieku (teraz mamy po 24 lata) i na przestrzeni tych lat okazało się, że jesteśmy po prostu najzwyczajniej w świecie inni. (i tutaj od razu chcę powiedzieć, że wiem wiem, że związki gdzie ludzie są ZUPEŁNIE inni idealnie trwają, zatem nie ma reguły) No...i ja nie czułam się z tym do końca szczęśliwa..nie potrafiłam sobie wyobrazić dalszego wspólnego życia. I to nie tak, że przeszkadzały mi jego wady. Zupełnie nie! Ja się po prostu czułam trochę samotna w tym związku. Spotykaliśmy się..i chwilami nie mieliśmy o czym rozmawiać. No i zaczęłam tę rozmowę..i mówię mu, że nie czuję się do końca szczęśliwa i zróbmy coś z tym. Zróbmy coś z naszym związkiem.Uzdrowmy go, ożywmy nas. A On mi na to..i to mnie zabiło - skoro nie jesteś szczęśliwa, to trzeba się rozejść i może będziesz szczęśliwa z kimś innym (oczywiście to tak wszystko w skrócie, nie pamiętam dokładnie caaaaałej rozmowy, bo to było jakby nie patrzeć pół roku temu). I w emocjach, choć nie dramatycznie..po prostu się rozstaliśmy. Ale na litość boską, ja mu to powiedziałam żeby coś zrobić z moimi obawami i niepewnościami - razem!!! A nie po to, żeby się rozstać! Chciałam żeby je rozwiał..nie wiem, żeby mnie uspokoił.Żebyśmy coś razem wymyślili..nie wiem cokolwiek!!!A tutaj trach - rozstanie.Smutne to wszystko.

Jezu..co się ze mną działo przez pierwsze 4 miesiące. Jedna wielka masakra!!!!!Pierwszy tydzień był w miarę ok..myślałam sobie, że kurczę, skoro Ci nie zależy to mi też nie będzie..ehhh..to jest totalna bzdura.Takie wmawianie sobie, że nie zależy nam na osobie, którą się kocha całym sercem, jest totalną bzdurą!!!!No i się zaczęło.Zaczęłam dzwonić, pisać smsy, pisać listy, jeszcze raz dzwonić, jeszcze raz pisać smsy..robiłam te wszystkie desperackie kroki, żeby tylko odzyskać ukochanego.Jednak..on był nieugięty.Raz mi nawet napisał, że przestanie w końcu czytać smsy i żebym całą energię poświęciła na szukanie nowego szczęścia. No..nie ładnie ze mną postąpił.Ale oczywiście, że wybaczyłam.Robiłam wszystko, żeby go odzyskać.Wszystko co w mojej mocy. Nie udało się.

Jakoś na początku stycznia (jakieś 1.5 miesiąca po rozstaniu) spotkałam go pod uczelnią.Myślałam, że serce mi wyskoczy.I co?Oczywiście, że znów zaczęło się proszenie, błaganie, żeby wrócił..zaczęłam go nawet przepraszać za to, że miałam obawy..że już je dawno rozwiałam,że kocham tylko jego,że nie wyobrażam sobie życia bez niego. Mówiłam wtedy prawdę. Kocham Go. Niestety nadal. I zabił mnie po raz kolejny mówiąc, ŻE MA JUŻ NOWĄ DZIEWCZYNĘ!!!!I nie wróci do mnie.No...i znów powtórka z rozrywki.Płacz..jeden wielki płacz. U siebie w domu, u przyjaciół, na przystanku, na zajęciach.Wszędzie. Dosłownie wszędzie!!Ale wtedy postanowiłam, że składam broń, że to jest walka z wiatrakami..że błagam o jego miłość - co jest CHORE!CHORE!! I nie, nie uniosłam się dumą.Uniosłam się zdrowym rozsądkiem. Moje ciało i psychika już nie wytrzymywały, byłam na skraju załamania nerwowego.Miałam wieeeeelkie wyrzuty sumienie, że w ogóle zaczęłam rozmowę o tym co mnie boli w związku, co mi nie pasuje, i że trzeba coś naprawić. I chyba do tej pory trochę mam. Ale wiem też, że prędzej czy później do tej rozmowy i tak by doszło. Ale może nie skończyłoby się tak jak się skończyło.Nie wiem.

Przez te prawie sześć miesięcy dużo sobie uzmysłowiłam. Zdałam sobie sprawę z tego CO JA robiłam źle, z moich błędów które popełniałam w związku, niezauważałam pewnych ważnych spraw, a skupiałam się na tych mniej istotnych. I teraz widzę, po tym czasie jak można byłoby NAS uzdrowić.Na prawdę teraz to widzę. I wiem, że dalibyśmy radę..gdyby tylko On chciał. Jak to się mówi - to tanga trzeba dwojga. Widzę teraz wiele rzeczy, widzę jak się zmieniłam. Przeszłam szybki kurs dojrzałości ;) Nie to że byłam niedojrzała, o nie nie. Ja po prostu dopiero teraz wiem DOKŁADNIE czego chcę i z kim chcę to tworzyć. Uwierzcie, byłabym skłonna,ba!Chciałabym to wszystko przekreślić wielką grubą krechą i zacząć wszystko od nowa. Tak! Jak to się mówi - weszłabym drugi raz do tej samej rzeki, ale płynęłabym z innym prądem. Panta rhei!!Wszystko płynie, wszystko się zmienia, ludzie się zmieniają. Chwała za to Bogu! Ale niestety..tylko ja tego chcę.

Wczoraj go spotkałam..znów pod uczelnią. Tym razem rozmawialiśmy bez dramatów, emocji. Spytałam jak mu się układa z jego nową dziewczyną. Odpowiedział - spoko. Nie jest zakochany. Widzę, że nie jest. Spytał czy ja kogoś mam, odpowiedziałam że nie mam i nie chcę nikogo innego.Tak powiedziałam to!Spojrzał na mnie i się lekko uśmiechnął. Tak..moje serce pragnie o niego walczyć, każdego dnia.Jak wstaję myślę o nim i do tej pory za nim cholernie tęsknie. I kocham go bardzo mocno. Ale nie walczę, nie mam do tego najmniejszego prawa. Z jednego prostego powodu - on ma nową dziewczynę. Drugi powód też jest dość prosty - on najzwyczajniej w świecie nie chce. Chwilami nie wiem co mam robić. Nie wyobrażam sobie życia z kimś innym. I powiem wam szczerze, że nawet nie chcę. Chcę jego!Kocham jego wady, zalety, wszystko!Do tej pory nie przyzwyczaiłam się do życia bez niego. Nadal jest mi dziwnie. Bardzo się do niego przywiązałam i nie chcę tego zmieniać. Choć wiem, że powinnam. Oglądałam film "Sekret" i on mnie bardzo pozytywnie nakręcił. Staram się myśleć pozytywnie. Bez tego bym dawno znalazła się na oddziale zamkniętym. Ale jednak widzę, że życie bez miłości jest krótko mówiąc - jałowe.

Heh miało być krótko i zwięźle, a wyszło jak zawsze;) Dziękuję tym którzy dotrwali do końca...i może mają dla mnie jakieś fajne rady. I może jakieś fajne wieści? Ile wam zajęło się odkochanie się w kimś, kto jest/był dla was najważniejszy na świecie? I może..jednak powinnam coś zrobić..napisać list?Ale nie taki desperacki, że "wróć do mnie, błagam" ..ale taki że tak powiem "spokojny". Może powinnam jeszcze zawalczyć?

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Kiedy serce mówi walcz, ale rozum wie że nie może.

Uzaleznilas sie od milosci do niego kochana

3

Odp: Kiedy serce mówi walcz, ale rozum wie że nie może.

Od miłości nie trudno się uzależnić. Może jakieś mądre i doświadczone osoby poradzą co ja mogę w tym wypadku zrobić. Minęło sporo czasu, a ja nadal tak jakby na niego czekam. Utrudnia mi to życie, ale teraz widzę że życie bez niego nie ma tego smaku. I nie twierdzę, że życie nie ma sensu, bo jak najbardziej ma!!!Ale zastanawiam się jak ja mogę sobie sama pomóc.A robię wiele, spotykam się z przyjaciółmi, piszę pracę magisterską, szukam pracy,uprawiam sport - czyli to wszystko co wszyscy radzą. I pomaga tylko na chwilę. Jestem ciekawa jak to wygląda z męskiego punktu widzenia. Czy możliwe jest, że mu się "odwidzi" spotykanie z tamtą dziewczyną, która może jest klinem (nie lubię tego słowa, ale inne nie pasuje)?To znaczy wiem, że zawsze jest szansa, przecież to logiczne..ale zastanawiam się jak to działa u mężczyzn, takie szybkie wchodzenie w nowy związek. Czuję się bezradna w tym.

4

Odp: Kiedy serce mówi walcz, ale rozum wie że nie może.

Czy mu się odwidzi? może. Szanse jednak są na to znikome. To tak jakby budować życie na szansie wygranej w totolotka. Wiem, że chciałbyś usłyszeć ode mnie receptę. "Jak zrobisz tak to dziś wieczorem on przybiegnie do Ciebie z bukietem róż". Sam bym tak chciał. Bo jestem dokładnie w takiej sytuacji jak Ty, tylko z punktu faceta. Ja wyjechałem na kilka miesięcy za granicę (staż podoktorski) a że to piękna dziewczyna, bardzo szybko znalazł się pocieszyciel. On przynajmniej z Tobą rozmawia. Przynajmniej nie traktuję Cię jak g. Kobiety jednak kiedy zabiegają o faceta, płaczą czy proszą w mojej ocenie nie tracą kobiecości. W przypadku mężczyzn jest gorzej, wygląda to raczej żałośnie. Ma inną i do puki  mu się nie znudzi raczej do Ciebie nie wróci. Pewnie ma sex no i wiesz odmiana, takie zwierzęce instynkty. Może jak coś tam im razem nie wyjdzie to zatęskni za Tobą. Cóż tzw. Kobiety jednak są okrutne. Mówią Ci że Cię kochają a potem nagle pewnego dnia przestają. I mówią cyt. "odpier... się". Ja nie wyobrażam sobie że mógłbym z kimś być budować przyszłość a potem nie mieć dla niego choć tyle szacunku by z nim porozmawiać. Masz 24 lata jesteś młoda laska. Jeszcze Ci się ułoży. Jednak teraz pozostaje Ci sprawiać sobie jakieś małe przyjemności i modlić się wink może to coś pomoże.

5

Odp: Kiedy serce mówi walcz, ale rozum wie że nie może.

Wiesz...kilka razy zdarzyło mu się, że potraktował mnie hm..bardzo niefajnie. Może to banały, ale nie złożył mi życzeń na urodziny, na święta, na drugie święta. I to nie chodzi o to, żeby słał mi pocztówki..ale chodzi o pamięć..o to, że istniałam w jego życiu przez te 7 lat. Aha..i doskonale wiedział, że czuję się po prostu jak zdeptane gówno i ani razu nie zadał sobie trudu, że napisać jak się czuję. Równie dobrze mogłam wyskoczyć z okna mojego pokoju, a on dowiedział by się o tym z nekrologu w gazecie za 1.20 zł. Widzisz..ja to wszystko widzę, to że on w sumie ruszył dalej ze swoim życiem..i nie wiem na ile jest to u niego poważne, nie wiem na ile on planuje z nią przyszłość o ile w ogóle, widzę że się ode mnie odciął po całości, a mimo to kocham Go i wszystko..po prostu wszystko mu wybaczam. I rozumiem wszystkie "zwierzęce instynkty" u facetów, rozumiem powiew świeżości, rozumiem chęć odcięcia się..ale chyba nie potrafię tego zaakceptować, nie umiem i nie chcę! I do tej pory sobie wyrzucam to, że moje obawy, moje niepewności związane z Nami..doprowadziły do tego, że straciłam Go..nie wiem czy na zawsze, ale na dzień dzisiejszy tak!Boli mnie to okrutnie, że On to tak zostawił..kiedy ja jak szalona, nienormalna, czasem wydawałoby się że psychicznie chora, walczyłam o Niego..i nic a nic to nie dało. Wybrał tamtą. Teraz już nie walczę, bo jak pisałam wcześniej to byłaby walka z wiatrakami..ale codziennie mam chęć napisać mu jak szalenie Go kocham, ale zapewne i to by nic nie dało.

Dobry albo zły - nie wiem jak dokładnie wygląda Twoja sytuacja..wiem tylko tyle ile napisałeś. Że wyjechałeś, a ona znalazła pocieszenia w ramionach innego. Z punktu widzenia kobiety..tak właśnie kobiety. Nikt nie przestaje kochać z dnia na dzień. To jest fizycznie ani psychicznie nie możliwe!!Piszesz, że powiedziała do Ciebie "odpierd***** się" - nikt nie odzywa się tak do ukochanej osoby, bo jest to po prostu brak szacunku. Zatem myślę, że w jej głowie zaczęło dziać się coś znacznie wcześniej..może przed Twoim wyjazdem, albo w jego trakcie. I nie chcę Cię smucić jeszcze bardziej, ani dobijać..ale widać jej miłość nie była na tyle silna żeby wytrzymać czas rozłąki.

Aha..i ja też sobie nie wyobrażam, aby mieć kogoś centralnie głęboko, po tym jak się z tym kimś spędziło kupę czasu. Przykre to.

6

Odp: Kiedy serce mówi walcz, ale rozum wie że nie może.

Mam identycznie... Błagam, proszę... Efekt jest niestety odwrotny. 
Byłam dzisiaj na spotkaniu z moim byłym facetem. On powiedział mi dokładnie to co Twój facet Tobie (znamy się 5 lat, od 3 byliśmy związkiem, od 2 narzeczeństwem), kiedy pojawiły się kłopoty. Dzisiaj Powiedział mi, że na razie jest to zbyt świeże (wczoraj minął tylko miesiąc od kiedy nie jesteśmy razem), że nie wierzy, by jeszcze kogoś pokochał... Ale powiedział mi też, że niczego nie przekreśla - więc może kiedyś wróci do mnie lub kogoś znajdzie. ALE NICZEGO NIE OBIECUJE. Przez ten miesiąc widziałam, że mu zależy ale nie pozwala sobie na to by mi uwierzyć, że będzie inaczej
Mamy dokładnie tyle lat co Wy teraz. (24 lata).

7

Odp: Kiedy serce mówi walcz, ale rozum wie że nie może.

Och żeby jeszcze chciała mi to "Odpi*** się" powiedzieć w oczy. To byłbym szczęśliwy... sms mi wysłała... to wszystko. Dostałem jeden list od niej w którym napisała,że mnie nienawidzi... Boże jaki ja byłem szczęśliwy... to jest dopiero choroba psychiczna co? Cała ta miłość to strasznie niesprawiedliwe uczucie.. i chyba najbardziej okrutne bo robi z ludzi miazgę. Patrzę teraz na siebie i myślę... ale frajer jak baba... siedzi na jakimś forum dla kobiet i pisze posty. I pewnie by tu mnie nie było ale jestem tutaj otoczony zupełnie obcymi ludźmi i dodatkowo ta przepaść kulturowa. Nawet nie ma z kim pogadać. Może to nie jest męskie ale ja niestety czuję ale jeszcze stanę na nogi.

8

Odp: Kiedy serce mówi walcz, ale rozum wie że nie może.
dobry albo zly napisał/a:

Och żeby jeszcze chciała mi to "Odpi*** się" powiedzieć w oczy. To byłbym szczęśliwy... sms mi wysłała... to wszystko. Dostałem jeden list od niej w którym napisała,że mnie nienawidzi... Boże jaki ja byłem szczęśliwy... to jest dopiero choroba psychiczna co? Cała ta miłość to strasznie niesprawiedliwe uczucie.. i chyba najbardziej okrutne bo robi z ludzi miazgę. Patrzę teraz na siebie i myślę... ale frajer jak baba... siedzi na jakimś forum dla kobiet i pisze posty. I pewnie by tu mnie nie było ale jestem tutaj otoczony zupełnie obcymi ludźmi i dodatkowo ta przepaść kulturowa. Nawet nie ma z kim pogadać. Może to nie jest męskie ale ja niestety czuję ale jeszcze stanę na nogi.

NAAAAAAAAAAAPEWNO STANIESZ NA NOGI I POZNASZ KOGOŚ FAJNEGO smile))))))

9

Odp: Kiedy serce mówi walcz, ale rozum wie że nie może.

Jasne, że staniesz na nogi. Każdy z nas w końcu stanie, bo to jest niemożliwe, żeby kochać kogoś miłością nieodwzajemnioną przez niewiadomo ile czasu wink ale póki co jesteśmy w spirali bólu i rozpaczy..ale wiem że to minie. Minie, bo musi, tak działa człowiek..że w końcu zaczyna pozbywać się negatywnych uczuć, złych, niedobrych..i zaczyna szukać szczęścia. To jest normalna kolej rzeczy. Kurczę dobry albo zły..nie mam pojęcia czemu on tak okrutnie Cię potraktowała, ale musisz to zauważyć że takim zachowaniem pokazuje jaka jest i że najzwyczajniej w świecie nie jest warta Twojego bólu, cierpienia, energii i łez. Heh i kto to mówi, co?;) I nie jest żaden frajer, matko..skąd takie myśli!!Jesteś zraniony..potrzebujesz ujścia negatywnym emocjom i jak sam piszesz nie masz z kim pogadać. Te forum to teraz dla Ciebie najlepsza terapia, więc pisz ile wlezie!!!:)

10

Odp: Kiedy serce mówi walcz, ale rozum wie że nie może.

Hmmmmmmm... tak po przeczytaniu kilka rzeczy mi się narzuca, mianowicie - to chciałbym by moja kobieta też była tak za mną jak Ty za tym chłopakiem wink dalej, co Cię nie zabije - to wzmocni, jest Ci ciężko, źle i nie ma na to recepty, ale takie doświadczenia dają wiele, bardzo wiele!

sweetie123 napisał/a:

No i zaczęłam tę rozmowę..i mówię mu, że nie czuję się do końca szczęśliwa i zróbmy coś z tym. Zróbmy coś z naszym związkiem.Uzdrowmy go, ożywmy nas. A On mi na to..i to mnie zabiło - skoro nie jesteś szczęśliwa, to trzeba się rozejść i może będziesz szczęśliwa z kimś innym

Widzisz, Ty miałaś inną intencję tej rozmowy - a ON? Uważam, że czekał na pretekst, na dobry moment by to zakończyć - a Ty podałaś sie na tależu.

sweetie123 napisał/a:

Chodzi o to, że mimo tych 7 wspólnych lat, nie czułam do końca że jesteśmy kompletni..albo może lepszym słowem będzie - kompatybilni.

Skoro Ty miałaś takie odczucia, On tez mógł mieć zbliżone - pytanie jak długo to trwało? "Może" się męczył i dlatego teraz nie chce do tego wracać - nie wiem to tylko przypuszczenia, sam byłem w takim związku gdzie kochałem, ale miałem tez dość, aż w końcu pękłem i wszystko odpuściłem. Co czuł i czym sie kierował Twój partner? Możemy tylko snuć domysły - skoro sobie tego nie wyjaśniliście.

sweetie123 napisał/a:

Może powinnam jeszcze zawalczyć?

Są osoby które potrafią  rozgraniczyć uczucia - i to ile z siebie dać a kiedy powiedzieć pass, oraz takie które doskonale zdają sobie sprawę, że nie powinny, nie ma już sensu a mimo wszystko brną dalej... i w tym 2 typie najgorsze jest to że nawet gdy już jesteśmy w stanie się pogodzić ze stanem faktycznym rzeczy, to czasami pojawia się ta cholerna iskierka nadziei wink która wszystko obraca w pył... Czy ten chłopak, wróci do Ciebie?  Nie wiem, ale póki On ma świadomość, że mimo czasu jest Twoim całym światem - póty będzie miał zawsze alternatywę - po co wracać teraz skoro i tak wiem że mogę w dowolnym momencie? On pokazał Ci, że jest silny, nie przejmuje się, nie zabiega o kontakt, nie ma sentymentu, ma nowa kobietę - rozwija się... więc pokarz mu to samo - zawalcz o siebie wyjdzie Ci tylko na zdrowie.

11

Odp: Kiedy serce mówi walcz, ale rozum wie że nie może.

Mroku..ja jestem świadoma tego wszystkiego co napisałeś..ale też jestem świadoma tego, czego tak na prawdę chcę, dokładnie wiem czego chcę i z kim chcę. I to jest mój ból. No..nie wyjaśniliśmy z przyczyn tak na prawdę niezależnych ode mnie, bo jak pisałam wcześniej..ja o to zabiegałam, chciałam wyjaśniać, chciałam naprawiać..ale on powiedział NIE!Ale z jego zachowania mogę wysnuć wniosek, że on już mnie po prostu nie chciał.

"Są osoby które potrafią  rozgraniczyć uczucia - i to ile z siebie dać a kiedy powiedzieć pass, oraz takie które doskonale zdają sobie sprawę, że nie powinny, nie ma już sensu a mimo wszystko brną dalej... i w tym 2 typie najgorsze jest to że nawet gdy już jesteśmy w stanie się pogodzić ze stanem faktycznym rzeczy, to czasami pojawia się ta cholerna iskierka nadziei wink która wszystko obraca w pył... Czy ten chłopak, wróci do Ciebie?  Nie wiem, ale póki On ma świadomość, że mimo czasu jest Twoim całym światem - póty będzie miał zawsze alternatywę - po co wracać teraz skoro i tak wiem że mogę w dowolnym momencie? On pokazał Ci, że jest silny, nie przejmuje się, nie zabiega o kontakt, nie ma sentymentu, ma nowa kobietę - rozwija się... więc pokarz mu to samo - zawalcz o siebie wyjdzie Ci tylko na zdrowie." -

tak, bez bicia przyznaję się ze jestem w tej drugiej grupie, ciągle się tli nadzieja. Wiesz..ja się rozwijam.Nie siedzę na dupie nie robiąc nic. Taki stan trwał u mnie wystarczająco długo, i go przerwałam. Dużo czytam, odkrywam nową muzykę, uprawiam sporty, szukam mojego kochanego kursu na kucharza..ogólnie zajmuję się sobą..jednocześnie myśląc o Nim. Pisze pracę magisterską, szukam pracy..ciągle coś robię. Ale dziękuję za Twój punkt widzenia..jest na prawdę przydatny smile Aha i takie pytanko: długo się zbierałeś po tym jak pękłeś i mimo że kochałeś postanowiłeś zakończyć związek?

I jeszcze jedno, głupio mi o to pytać i to tak nie temat..ale nijak nie wiem jak tutaj cytować;)Ktoś podpowie?:)

12

Odp: Kiedy serce mówi walcz, ale rozum wie że nie może.

Heh, tak się składa że tez należę do tej 2 grupy - no ale nic się na to nie poradzi a Ja też tego bynajmniej nie żałuje. To dobrze, że wiesz czego chcesz i z kim - niestety nie ma sensu robić "Coś" na siłę, nikogo nie przekonasz do miłości.

A co do Twojego pytania - czy długo, po poprzednim w zasadzie nie długo bo coś umarło, aż w pewnym momencie podjąłem decyzję i się odciąłem i częściowo zachowanie podobne do Twojego ex - chłopaka prowadziłem, na pewno w żaden sposób słownie nie raniłem mojej ex polówki, ale miałem świadomość, że już z tego nic nie będzie i choć Ona chciała - to ja kontakt zerwałem by nie dawać nadziei - bo po co kogoś łudzić i wodzić niepotrzebnie za nos? Ja nie chce być alternatywą dla kogoś i z kogoś tez nie chcę takiej alternatywy robić... natomiast po obecnym związku to na razie 4 miesiąc smile tak siedzę rozmyślam i przeżywam... i kocham, ale wiem że z tego nic nie będzie tylko jeszcze ta iskierka nadziei nie zgasła

a co do Twojego pytania o sposób cytowania sa odpowiednie komendy każda komendę wstawiasz w nawias kwadratowy taki [ ]

komenda wygląda tak:  (quote=nickosobycytowanej) cytowany tekst (/quote) - nawiasy zwykłe wystarczy zmienić na kwadratowe i po sprawie smile

13

Odp: Kiedy serce mówi walcz, ale rozum wie że nie może.

Sweetie, po pierwsze nie daj sobie wmówić, że to Twoja niepewność sprawiła, że coś się popsuło. Gdyby faktycznie Twoja niepewność coś psuła, a jemu by zależało, to zacząłby z Tobą rozmawiać, inaczej Cię traktować, sprawiać, abyś czuła się pewnie.

Dziewczyny i chłopaki, gdy byłam młodsza, sądziłam, że mnie to nigdy nie spotka, że ja to poznam mojego księcia i będziemy sobie tak zawsze cudownie żyli. Może to wzorzec moich rodziców tak mnie ukształtował... Stało się inaczej. Po trzech latach cudownego - dla mnie - związku, usłyszałam, że już nie kocha, że się wypalił, że chyba już nic z tego nie będzie... Usłyszałam słowa nieistniejące w moim słowniku... Minęły 3 miesiące. I powiem Wam, jakkolwiek nie byłoby trudno, damy radę. Ja nie zabiegam, dziwne, ale nie mam nawet na to ochoty. Jak widzę jego obojętność teraz (przypadkowe spotkanie) to dostatecznie odechciewa mi się roztkliwiać się nad sobą.

Sweetie, dasz radę, tylko nie idealizuj go tak. Zobacz go w prawdzie! Spójrz na fakty!

14

Odp: Kiedy serce mówi walcz, ale rozum wie że nie może.
Moniiika2 napisał/a:

Mam identycznie... Błagam, proszę... Efekt jest niestety odwrotny...

Właśnie! Desperacja i czarna rozpacz popycha Was do takich kroków. Cóż, mimo, że to szczere (chyba) pragnienia i słowa - odbijają się o skorupę "naruszonego" ego faceta... Być może (a to jest wielce prawdopodobne) ów facet prowadzi nieświadomie grę z Wami. "
...będę niewzruszony i nieczuły".
Po co?
Często on sam tego nie wie...
Wasze zachowanie, słowa, ...łzy tylko utwierdzają go w tej dziwnej grze. Same pewnie też niejednokrotnie to samo robiłyście/robić będziecie.
Moja rada?
Czekać w spokoju i milczeniu!
Jeśli facet w Waszym życiu czuł się dobrze, a tylko jego urażona duma spowodowała, że nie walczył o związek - czas załatwi to, czego Wam się nie udaje. Wiem, że każdy dzień "bez niego" to dzień stracony. Wstrzymajcie się z rozpaczą i żebraniem o uczucie - kwestią czasu jest ( o ile facet czuł się j.w.) to, że Wasz Facet sam zacznie wracać...

15

Odp: Kiedy serce mówi walcz, ale rozum wie że nie może.

Marti83 - mówisz 3 miesiące jak u mnie to trwa już 5... można się wykończyć, nie jem, nie śpię, nie mogę skupić się na pracy. Nie mogę patrzeć na ludzi którzy się całują, nie mogę patrzeć na ludzi którzy są szczęśliwi a jak jeszcze jest to wysoka brunetka... to fizycznie boli mnie serce. Gdyby dziś zadzwoniła do mnie i powiedziała "kocham Cię daj mi nerkę" to w tej samej sekundzie by ją dostała.

16

Odp: Kiedy serce mówi walcz, ale rozum wie że nie może.
kosmiczny nick napisał/a:
Moniiika2 napisał/a:

Mam identycznie... Błagam, proszę... Efekt jest niestety odwrotny...

Właśnie! Desperacja i czarna rozpacz popycha Was do takich kroków. Cóż, mimo, że to szczere (chyba) pragnienia i słowa - odbijają się o skorupę "naruszonego" ego faceta... Być może (a to jest wielce prawdopodobne) ów facet prowadzi nieświadomie grę z Wami. "
...będę niewzruszony i nieczuły".
Po co?
Często on sam tego nie wie...
Wasze zachowanie, słowa, ...łzy tylko utwierdzają go w tej dziwnej grze. Same pewnie też niejednokrotnie to samo robiłyście/robić będziecie.
Moja rada?
Czekać w spokoju i milczeniu!
Jeśli facet w Waszym życiu czuł się dobrze, a tylko jego urażona duma spowodowała, że nie walczył o związek - czas załatwi to, czego Wam się nie udaje. Wiem, że każdy dzień "bez niego" to dzień stracony. Wstrzymajcie się z rozpaczą i żebraniem o uczucie - kwestią czasu jest ( o ile facet czuł się j.w.) to, że Wasz Facet sam zacznie wracać...

Hmmm może tak. Nie wiem po prostu jak można w tak cyniczny i podły sposób grać na uczuciach. Mój ex powiedział mi dzisiaj takie słowa: "Z Tobą byłem nieszczesliwy, a teraz nie jestem ani szczęśliwy ani nieszczęśliwy więc jestem in plus" to jakiś naprawdę koszmarny sen.

17

Odp: Kiedy serce mówi walcz, ale rozum wie że nie może.

Wiesz co, jesteś tak mądrą dziewczyną, że brak mi słów. ja w Twoim wieku byłam taka durna , że zastanawiam się czy Ty masz na pewno 24 lata.
Masz rację, miłość to sens życia.
Bez miłości życie jest jałowe.Jestem starsza od Ciebie bo już mam 2 nastoletnich dzieci, więc wiem co mówię.
Jeśli go naprawdę kochasz i tęsknisz -  powiedz mu to. Wiem że to upokarzające, poniżające i w ogóle. Ale przełam się, może on też tak czuje jak Ty. Facet ma to do siebie, że musisz mu jasno i prosto powiedzieć o co Ci chodzi, bo subtelne uwagi, sugerowanie itp. pierdoły kompletnie do nich nie przemawiają.
Właściwie to masz szczęście, że zrozumiałaś kogo i czego chcesz. Walcz o to. Najgorsze jest to, jak kobieta sama nie wie czego chce, a Ty już miałaś taki stan.
Życzę Ci , żebyś zdobyła to co pragniesz i była w końcu szczęśliwa.

18

Odp: Kiedy serce mówi walcz, ale rozum wie że nie może.

Dobry albo zły, rozumiem Cię i bardzo Ci współczuję.
Napiszę Ci, co mi pomogło. Pomogły mi słowa mojego brata, który uświadomił mi, że żyję w wyobraźni. I kazał mi natychmiast na głos w punktach określić jakie są realia. No to zaczęłam - 1) zrezygnował ze mnie, 2) woli spędzać czas beze mnie, 3) itd. Ogólnie dużo tego wyszło. I tak doszłam do tego, jakie są fakty. Spojrzałam na tą sytuację w prawdzie, bez upiększeń.
A inne pary... Powiem Wam, że po moim rozstaniu mam takie dziwne myśli jak mijam jakąś przytulną parę wink Zastanawiam się, czy są szczęśliwi, pierwsza myśl w duchu - kiedy ty ją chłopie zostawisz... Mam nadzieję, że to chwilowy uraz. wink

19

Odp: Kiedy serce mówi walcz, ale rozum wie że nie może.

Kochana jakbym widziała historię mojej forumowej netkobietkowej koleżanki.
On był z inną, ona dalej o nim myślała, płakała i twierdziła, że tylko przy nim była szczęśliwa itp.
Po jakiś ok. 2 latach dopiero znalazła sobie chłopaka( wcześniej umawiała się z innymi, ale wszystko to niewypały) była już na skraju załamania itp.
A ten chłopak z którym jest to dobry kolega byłego i znali się już wcześniej.
Niestety teraz ten były nastawia przeciwko niej tego nowego chłopaka.
Nie chce żeby ona pojawiała się na wspólnych imprezach itp.
Chore to jest.
Na szczęście dzieci z tymi ludźmi nie macie, więc weźcie się w garść i miejcie oczy i uszy szeroko otwarte na nową miłość.
Jeśli kogoś zostawisz, a on do Ciebie nie wróci znaczy, że nigdy nie był Twój.

Odp: Kiedy serce mówi walcz, ale rozum wie że nie może.

chcę porozmawiać mam doła

21

Odp: Kiedy serce mówi walcz, ale rozum wie że nie może.

Też mi się wydaje że jesteś uzależniona od miłości do niego.

22

Odp: Kiedy serce mówi walcz, ale rozum wie że nie może.

Wiesz co...
miałam podobnie, też zaczęłam rozmowe tyle, że o uczuciach, chcialam dowiedzieć się czy mnie kocha, bo zaczął się zachowywac sie inaczej... i co? tak samo jak Ty, tyle, że powiedział mi ze mnie nie kocha a jest ze mna bo mu dobrze...
Powiedziałam ze w takim układzie to ja nie potrafie z nim być, bo jak można być z kimś prawie 2 lata bez miłości?
Nie wiem, też sie obwiniałam... Ale zrozumiałam ze to własciwie było mu na rękę...
Myślę, ze twojemu facetowi również. Moja rada: nie kontaktuj sie z nim, a jezeli przypoadkowo sie spotkacie bądź miła, tajemnicza nieco i uprzejma... Nie mów o was, o tym co było...

23

Odp: Kiedy serce mówi walcz, ale rozum wie że nie może.

Przepraszam, ale ja bym skończyła ten temat i dała sobie spokój.

24

Odp: Kiedy serce mówi walcz, ale rozum wie że nie może.

Tak jak większość uznam - jesteś uzależniona od miłości, zwłaszcza od jego osoby. Wiem, trudne, przykre... Ale trzeba żyć dalej - bez niego.
Możesz wierzyć lub nie, ale wiem jak się czujesz. Jeszcze rok temu sama zachowywałam się podobnie - desperacko robiłam cokolwiek, aby móc mieć z nim jakikolwiek kontakt (telefony, smsy, listy, prośby, błagania, płacz i lament)... O Boże jak ja nisko upadłam, straciłam szacunek do samej siebie - sięgnęłam dna... A to wszystko przez cholerną nadzieję, którą byłam karmiona i nią żyłam. Sama sobie byłam winna, kochałam za bardzo, co źle na mnie wpłynęło... Myślałam, że skoro tyle razem przeżyliśmy, damy radę jeszcze raz... Ja się zmienię i będziemy szczęśliwi - głupie gadanie!!
Zdałam sobie sprawę, że nie tylko ja powinnam się starać, ale i on... Ale zimny prysznic przyszedł w innym momencie... Jego zaręczyny z inną kilka dni po tym, jak mi powiedział w smsie że mnie kocha... Doznałam szoku ale i otrzeźwiałam... Rozumiałam, że słowa idą w parze z czynami, a jego nie są prawdziwe... Postawiłam sobie cel - życie bez niego!! Cięzko było, ale udało mi się. Przyjęłam do wiadomości, zę w tym wypadku serce nie ma ani słowa sie wypowiedzieć, że daną sprawę trzeba rozumiem przyjąć i nim się kierować wink
Podobnie życzę i Tobie. On zaczął zycie na nowo, a Ty pokazałaś się z tej gorszej strony. Ponadto ewidentnie widać, że on nie chce odbudować związku z Tobą i przyjmij to takim jak jest. Nie wspominaj dobrych momentów - bo sama się tym nakręcasz... Zapomnij, nie pisz, nie dzwoń, schowaj wspólne pamiątki i zajmij czas czymś innym niż rozmyślanie nad jego osobą.

25

Odp: Kiedy serce mówi walcz, ale rozum wie że nie może.

Marti - rozsądek mi mówi, że nie mogę siebie za wszystko obwiniać, że dobrze że zaczęłam rozmowę. Ale serce..cóż, jak to serce. Wiem, wiem banał, ale taka jest prawda. Kocham Go i chcę Go z powrotem, mimo że nieraz potraktował mnie bardzo nieładnie. I wiesz..ja go nie idealizuje, wiem jakie ma wady, ale te wady są dla mnie niczym w porównaniu do jego zalet i cech osobowości. I na tym tle wady nie są dla mnie wadami. I również, tak jak Ty zrobiłam listę jego wad, listę tego wszystkiego co mi tam przeszkadzało w nim. I swego czasu, kiedy tęsknota była nie do wytrzymania czytałam ją sobie. Pomagało - na chwilę.

Kosmiczny nick - mam wielką nadzieję, że w moim przypadku okaże się, że to tylko Jego urażona duma nie pozwala mu na podjęcie pewnych kroków w stosunku do mnie, kroków które zbliżą nas do siebie ponownie. Ale nie mogę żyć tylko nadzieją i czekać na Niego w milczeniu, bo mimo że mój świat zniknął..ten inny istnieje, a czas w nim płynie nieubłaganie. Więc muszę żyć bez Niego, choć jak pisałam wcześniej te życie jest jałowe, bez smaku. I mimo, że mam cudownych przyjaciół, bez których być może nie byłoby mnie na tej planecie,mimo że mam fajnych znajomych, kochane trzy siostry...to w tym wszystkim brakuje mi Jego. On był tym dopełnieniem. Kocham Go. Ale już nie będę żebrać o uczucia..ten etap mam za sobą - pisanie, dzwonienie. Jak to mówi moja mama : jak grochem o ścianę. Nic nie docierało. Ale czekam, i jak to pisał Mrok jestem w grupie osób, w których mimo że rozsądek mówi skończ z tym, daj se siana, szukaj szczęścia gdzie indziej, serce krzyczy - walcz, czekaj, kochaj. Więc czekam i kocham, ale już chyba nie walczę.

Dobry albo zły - jesteśmy w dość podobnej sytuacji, jeśli chodzi o kwestie czasu. Minęło 5 miesięcy, nie chcę Cię martwić, ale to nie jest długo. Przechodzisz teraz żałobę i stąd te objawy. Swego czasu też nie mogłam, patrzeć na zakochane pary, całujących się przechodniów, uśmiechnięte dziewczyny i zapatrzonych w nich chłopaków. Bo to mnie po prostu smuciło i wkurwi***** - tak dosadnie mówiąc. Ale daje Ci moje słowo, osoby zranionej i wciąż zakochanej -TO MINIE!!!To na prawdę minie. Mnie też wszystko bolało, czułam wręcz jak moja dusza mnie boli i chce wyjść z mojego ciała.Było okropnie. Ale powszechnie wiadomo, że jak dusza boli to i ciało odmawia posłuszeństwa.To wszystko mija.Mija ból, rozpacz, a później wszystko inne.Więc główka do góry!!:) Aha..pisałeś, że jesteś za granicą. Kurczę, to idealny moment żeby to jakoś fajnie wykorzystać i najzwyczajniej w świecie zacząć poznawać nieznane!!Gwarantuję Ci że to będzie dla Ciebie niesamowite lekarstwo. Poszukaj może jakiejś wycieczki krajoznawczej, sam pozwiedzaj teren, idź do jakiejś knajpki, gdziekolwiek. Wiem wiem że się nic nie chcę..a nie, chcę się zamknąć w pokoju i sruuu pod koc, ale sam dokładnie wiesz że to tylko pogorszy sytuację. Pomyśl o tym:)

REA - tak, mam 24 lata;) I tak na prawdę Go kocham i tęsknię, ale już chyba nie będę podejmować żadnych kroków. Pójdę za głosem rozumu i posłucham rady Mroka i Kosmicznego nicka. Wiesz, on zna mój adres, numer telefonu i doskonale zna moje uczucia do Niego, które na dzień dzisiejszy absolutnie się nie zmieniają!Więc, jeśli coś go ruszy w sercu - to wie gdzie mnie znaleźć. I to nie jest moja duma, tylko zdrowy rozsądek mi podpowiada : dziewczyno miej na wstrzymaniu, bo inaczej znów znajdziesz się na podłodze cała w swoich smarkach!;)

Szerek - znalazłam kiedyś w internecie taką fajną sentencję - jeśli kochasz puść wolno, jeśli wróci to kocha, jeśli nie to znaczy że nigdy nie było Twoje (nie wiem czy dokładnie tak to brzmiało, ale sens jest ten sam).Więc puszczam, bo nie mam wyboru.

Opiekunka 13 - już pisałam wcześniej, że od miłości nie trudno się uzależnić. Każdy kto kochał/kocha jest uzależniony od tego stanu, bo ten stan daje mu szczęście, poczucie bezpieczeństwa, radość. A jak brakuje jej źródła, czyli w moim przypadku to będzie mój były, to jest cholernie ciężko przejść na tym do porządku dziennego, bo nie dostaję "dawki szczęścia". Więc tak, jestem uzależniona od miłości do niego.

Nie wiem tylko, jak tutaj powoli zaczynać etap "odkochiwania się" w Nim. Zupełnie nie wiem jak się do tego zabrać. Bo ta cholerna iskierka nadziei mi w tym przeszkadza, iskierka która jakoś tak trzyma mnie na nogach, a której pozbycie się skończyłoby się pewnie dla mnie niezbyt dobrze. I wczoraj jak wyszłam ze znajomymi do klubu, siedząc na kanapie i obserwując płeć męską utwierdziłam się tylko w przekonaniu, że żaden facet mnie po prostu nie interesuje!Mam wielką nadzieję że ten stan się zmieni, i zacznę w końcu patrzeć na facetów jak na facetów, a nie jak na wrogów numer jeden! I wiecie co jest jeszcze bardzo przykre - to że pragnę mieć rodzinę, męża, dzieci..i myślałam że to będzie z Nim. Przeliczyłam się. Kurczę..to jest takie niefajne uczucie, kiedy człowiek zdaje sobie sprawę, z tego co robił źle, ze swoich błędów..i jednocześnie widzi jak mógłby to naprawić, wyprostować, ale już niestety nie może.

26

Odp: Kiedy serce mówi walcz, ale rozum wie że nie może.

Uzaleznienie od milosci to dewiacja,nie rozumiem dlaczego mlode osoby sie na to wciaz decyduja.
Czy mu sie odwidzi spotykanie z inna dziewczycna - za to haslo powinnas isc do psychologa .
Masz niskie poczucie wlasnej wartosci ,dlaczego go kochasz ?
Przemysl na chlodno

27

Odp: Kiedy serce mówi walcz, ale rozum wie że nie może.

Kochanie zacznij zyc!
On - kim on byl i jak Cie potraktowal ,milosc owszem jest bezwarunkowa ,pod warunkiem ze wzjamna .
Nie ma czegos takiego jak ze dzis spotykam sie z tobom jutro Cie juz nie kocham bo inny obiekt na celowniku.
Dasz rade masz mlodosc ,dbaj o siebie o swoje zdrowie emocjonalne ,nie drecz sie tacy faceci to piotrusie panowie ,ktorzy dlugo beda szukac? wiesz pewnie nigdy nie znajda.Zdrowego emocjonalnie meszczyzne poznasz wtedy jak pokochasz siebie,pewnosc siebie jest najwazniejsza w odbiorze innych ludzi
Pewnosc siebie to nie dupa na wierchu i solarium!
-to swiadomosc ze jestes kims waznym ,kobieta ktora ma do zaoferowania cos wiecej!
Milosc ,wiernosc ,szacunek.
Kochac bezwarunkowo mozna swoje wlasne dziecko ,facet ma szanowac zeby byc kochanym, zycie jest trudne bo coraz ciezsze czasy ,ale nie mozna swojego zycia podawac na tacy komus kto go niegdy nie poszanuje.
Czlowiek sie niezmienia ,pod warunkiem ze tego b chce ,ale to musi byc przekonujace.
On wie ze Ty go kochasz ,czyli ma Cie w garsci,nie pozwol sobie zeby do ciebie wracal,a wiesz dlaczego?
Bo bedzie to robil zawsze jak sie pobawi,bedzie wiedzial ze zawsze jest ktos kto go przyjmie.
Nie pzowol sobie byc niewolnikiem milosci toksycznej -uzalenieniem
Ufam ze za jakis czas napiszesz ze to za tobom juz daleko
Kochaj zycie a zycie pokocha i Ciebie

28

Odp: Kiedy serce mówi walcz, ale rozum wie że nie może.

Sporo przezylam i tez kochalam swojego ksiecia ,bezwarunkowo
Dlatego wiem co pisze....................

29

Odp: Kiedy serce mówi walcz, ale rozum wie że nie może.

Dzien dobry,

Czy sprawy serca sa bardzo skomplikowane.
Musialam przeczytac dwa razy twoj mesaz, by zrozumiec co sie stalo...
7 lat w parze, oboje bardzo mlodzi, inni,
Ty samotna w tym zwiazku, a on pomimo sygnalu z twojej strony, ze nalezaloby ozywic wasza pare, rozlozyl, po prostu, rece a nawet
pospiesznie zgodzil sie na rozstanie...
I co po miesiacu juz byla nowa dziewczyna?
A ty, placzesz, wyrzucasz sobie, ze zle zrobilas. I zdalas sobie sprawe, ze bardzo go kochasz?
Mam wrazenie, ze twoja sytuacja nie wymaga rady, bo w twojej madrej glowce juz wszystkie sa odpowiedzi.
Wiec ja rad ci nie przesylam, ale jedynie moge sie zastanowic nad tym zjawiskiem sercowym...
Podziwiam cie za odwage, bo chcialas walczyc o lepsze relacje z twoim chlopakiem, i nie moglas przewidziec, ze tak ci odpowie.
To znaczy rowniez, ze tak na prawde nie znalas go dobrze. Moze to skryty czlowiek, ktory jest w parze, ale ochrania sie jak moze, by nie cierpiec, a moze on przewidywal ta wasza rozmowe i juz mial gotowa odpowiedz, z tym, ze ta rozmowa wyszla od ciebie, a on skorzystal z okazji by sie uwolnic?
A teraz po tym wszystkim ma kogos i patrzy spokojnie jak cierpisz?
A ty po stracie, zdalas sobie sprawe jak bardzo go kochasz?

Skoro nie ma nic do uratowania, to pewnie pozostaje przyszlosc.... z krokiem do przodu, bo kazda decyzja jest zwiazana z konsekwencjami... i nie mozesz prosic o milosc, nie mozemy prosic by nas kochano, skoro to jedyna "rzecz" nie do dania od tak sobie...
A kazdy jest wolny, przynajmniej w tej materii, i pewnie dlatego tak bardzo cierpimy...

No coz, ty probowalas i zrobilas rewolucje w waszej parze, wcale nie mowie, ze przegralas, nie, mysle, ze pomimo bolu terazniejszego, odnajdziesz rownowage dzieki zwyklosci dnia, moze nawet twojej samotnosci, ktora moglabys polubic, by bylo ci lepiej.

Nic w zyciu nie jest az tak wazne jak zycie, po prostu twoje zycie!

Pozdrawiam

Leszczynek

30 Ostatnio edytowany przez soniiia (2012-04-27 12:59:25)

Odp: Kiedy serce mówi walcz, ale rozum wie że nie może.

Pierwsze co sobie pomyślałam jak przeczytałam twój wątek to to że twojemu ex jakoś bardzo szybko i z łatwością przyszło mu to wasze rozstanie. Jakby tylko na to czekał. Inna kobieta- zaledwie po paru tygodniach; nie reaguje na twoje uczucia, obojętność, oj ........................ do tanga trzeba dwojga, ty mu już pokazałaś wystarczająco dużo, do miłości nikogo nie zmusisz, inaczej? nie proś się o jego miłość, bo to nic nie da. Ale to to już chyba wiesz. Zacznij żyć swoim życiem już bez niego, rób cokolwiek: praca dom zakupy znajomi imprezy - wszystko i cokolwiek! To wszystko zabije twój czas który leczy rany.

31

Odp: Kiedy serce mówi walcz, ale rozum wie że nie może.
sweetie123 napisał/a:

Nie wiem tylko, jak tutaj powoli zaczynać etap "odkochiwania się" w Nim. Zupełnie nie wiem jak się do tego zabrać. Bo ta cholerna iskierka nadziei mi w tym przeszkadza, iskierka która jakoś tak trzyma mnie na nogach, a której pozbycie się skończyłoby się pewnie dla mnie niezbyt dobrze.

Oj kochana jak się chce można wiele uzyskać, nawet wygrać walkę w pojedynku z odkochaniem się. Jedna z tutejszych netkobietek kiedyś poradziła mi, ze najlepszym sposobem aby o NIM ZAPOMNIEĆ jest podjąc następujące kroki - brak kontaktu - minimum 3 miesiące (nawet jeśli Cię cholernie kusi nie waż się pisać, dzwonić, mailować, sprawdzać jego konta na portalach społecznościowych), następnie nie wspominaj dobrych momentów - to tylko pogarsza Twój stan, kolejnym punktem jest wyrzucenie rzeczy od niego (bądź schowanie do pudła i umieszczenie go głęboko w szafie). Potem wypisać złe rzeczy jakie Cię w nim ignorowały, denerwowały, sytuacje w których nie pokazał się w roli partnera a powinien itp. Następnie to zadbanie o samą siebie - fryzjer, zakupy, spotkania ze znajomymi, zapisz się na jakieś zajęcia (taniec, boks, aerobic), baw się, korzystaj z zycia. I co najważniejsze - MUSISZ CHCIEĆ. My tutaj na forum możemy jedynie Cię wspierać, podpowiadać, wysłuchać i powiedzieć swoje zdanie na dany temat, ale na pewno nie zrobimy niczego za Ciebie. Aby móc się odkochać musisz pojąć pierwszy najtrudniejszy krok - musisz chcieć się odkochać....

sweetie123 napisał/a:

I wczoraj jak wyszłam ze znajomymi do klubu, siedząc na kanapie i obserwując płeć męską utwierdziłam się tylko w przekonaniu, że żaden facet mnie po prostu nie interesuje!Mam wielką nadzieję że ten stan się zmieni, i zacznę w końcu patrzeć na facetów jak na facetów, a nie jak na wrogów numer jeden!

Jak najbardziej błędne myślenie - faceci Cię interesują, bo jesteś kobietą i jak każda lubisz zawiesić oczko na jakimś ciasteczku. Ale na razie mam w sobie zadrę, boisz się być ponownie zraniona i otoczyłaś się tzw murem wmawiając sobie, ze facet to świnia (co z tego, że w ten sposób myślisz o większości ale myślisz). Potrzeba czasu na zmianę nastawienia... Widzisz, ja dopiero po roku pozwoliłam, aby jakiś facet się do mnie zbliżył...

sweetie123 napisał/a:

Kurczę..to jest takie niefajne uczucie, kiedy człowiek zdaje sobie sprawę, z tego co robił źle, ze swoich błędów..i jednocześnie widzi jak mógłby to naprawić, wyprostować, ale już niestety nie może.

Wina zawsze lezy po obu stronach, więc nie masz prawa się obwiniać. Zamiast tak myśleć pomyśl w inny sposób - przezyłaś to co przeżyłaś - wyciągnij z tego lekcję na przyszłe doświadczenia z męzczyznami wink

32

Odp: Kiedy serce mówi walcz, ale rozum wie że nie może.

Moje poczucie własnej wartości spadło po tym rozstaniu, ale powolutku się podnosi. Ale boję się przyszłości. Wiem, jestem młoda, całe życie przede mną, jeszcze nawet nie skończyłam studiów..ale się boję. Boję się, że nie spełnię swojego pragnienia, którym jest założenie rodziny, że się już nigdy nie zakocham, że już zawsze będę otoczona właśnie takim murem obronnym. Pamiętam jak to było jak my się w sobie zakochaliśmy..i boję się, że takie uczucie było mi dane tylko raz (heh sama widzę jaka to bzdura, ale nie umiem się pozbyć tego strachu)

Schowałam wszystkie zdjęcia, wykasowałam wszystkie smsy, nawet te najbardziej romantyczne, a kiedyś w złości wyrzuciłam do śmieci jego bluzę;)Zrobiłam listę wszystkich jego wad, wszystkich zachowań w których się nie sprawdził..ale tak jak wcześniej pisałam to pomaga na chwilę. Ja zadaję sobie sprawę z tego, że przede mną duuuuuuuuuużo pracy, dużo samozaparcia żeby się odkochać..ale ta miłość do Niego trzyma mnie na nogach. Trudno jest zrezygnować z takiego uczucia. Zbliżające się wakacje wcale mnie nie cieszą, bo to będą pierwsze "samotne" wakacje od 7 lat! Trudno jest mi się na to wszystko tak przestawić, trudno jest pozbyć się z głowy tych wszystkich planów na przyszłość..to tak jakby ktoś mi dał cukierka, a później wyrwał z ręki. Do tej pory moje poranki są newralgiczne, choć staram się wstawać od razu po przebudzeniu, żeby nie rozmyślać za dużo. Szukam pracy, żeby zająć sobie czymś czas. Spotykam się z przyjaciółmi, znajomymi, robię na prawdę dużo, ale chyba jedynym wyjściem żeby nie myśleć o tym jest odcięcie sobie głowy;)

Monia - z tego co zrozumiałam zajęło Ci rok aby się odkochać i stworzyć nowy związek, tak? Ja mam wątpliwości, że mi się to uda.

33

Odp: Kiedy serce mówi walcz, ale rozum wie że nie może.
sweetie123 napisał/a:

Ja mam wątpliwości, że mi się to uda.

Wątpliwości, że Ci się uda odkochać, czy że stworzysz nowy związek? Wszystko to kwestia czasu... jednym przechodzi to szybciej innym ciut wolniej - w każdym razie ja jestem zdania, że nie należy robić czegoś na sile wink  Wszystko płynie, a płynąc z prądem w końcu na coś trzeba natrafić smile

34

Odp: Kiedy serce mówi walcz, ale rozum wie że nie może.

Mam taką nadzieję, że płynąc z prądem wszystko się ułoży. A moje obawy dotyczą odkochania się, a co za tym idzie - stworzenia nowego związku. Nie wiem jak to jest możliwe, ale pomimo upływu czasu nadal czuję z nim silną więź, ale niestety jednostronną. Eh..kiedy to wszystko minie? hmm

35

Odp: Kiedy serce mówi walcz, ale rozum wie że nie może.

sweetie123 rok to był czas, kiedy wreszcie przyjęłam do wiadomości, że nie warto. Przejrzałam na oczy po roku i po roku odzyskałam wiarę w siebie, swoje możliwości i byłam na tyle pewna by mu powiedzieć "żegnaj"... Szerzę to mi wstyd, że tak długo to wszystko trwało, że dopiero teraz... Byłam głupia żyjąc nadzieją... Gdybym wcześniej wiedziała to co wiem teraz...

Ja nadal wierzę, że założe rodzinę z kimś... Może nie będzie to A ale na pewno jeszcze znajdę kogoś wink

Musisz uwierzyć, że Ci się uda smile Trzeba być dobrej nadziei wink Ja w Ciebie wierzę, tak jak kiedyś ktoś z tego forum we mnie smile Jednakże na wszystko potrzeba czasu... To nie jest tak jak za dotknięciem różdżki big_smile

36

Odp: Kiedy serce mówi walcz, ale rozum wie że nie może.

czytam Twoja historie i w zyciu nie uwierze ze to było powodem do waszego rozstania,ze mu powiedziałas ze jestes nieszczesliwa,po takich słowach powinien sie dowiedziec co ma zmienić i pod tym kątem by sie rozmowa potoczyła.Mi tez powiedział chłopak jak mieszkaliśmy razem ze nie jest ze mna szczesliwy ,i nawet mi do głowy nie przyszło zeby wtedy z nim zerwać.wiec według mnie to tylko wymówka.

37 Ostatnio edytowany przez sweetie123 (2012-04-28 09:32:32)

Odp: Kiedy serce mówi walcz, ale rozum wie że nie może.

No mi też trudno było uwierzyć, ale tak się stało niestety. Dobijające jest poczucie płynącego czasu - bez Niego i to, że nadal okrutnie za Nim tęsknie!!!masakra jakaś.Nie wyobrażam sobie, że mogłabym znów kogoś tak mocno pokochać, a z drugiej strony nie chce ciągle być samotna, a z trzeciej strony - mam wrażenie że nie ma na tej planecie wartościowych facetów, a jak są to albo zajęci, albo zdruzgotani po swoim rozstaniu i nie gotowi na związek. Gdybym tylko wiedziała, że moja walka o Niego przyniesie rezultaty działałabym do tej pory. Dzisiaj jak się obudziłam, znów miałam przeogromną chęć napisania do Niego listu..ale wiem, że to BEZ SENSU. Chyba powolutku wkraczam na tę ścieżkę zapominania..choć baaaardzo opornie mi to idzie. Wyznaczyłam sobie kilka celów i staram się do nich dążyć. Pierwszym z nich jest znalezienie pracy.

Monia i jesteś już z Niego wyleczona tak po całości?

I niestety ciągle mam nadzieję, że On pójdzie po rozum do głowy i wróci.

38

Odp: Kiedy serce mówi walcz, ale rozum wie że nie może.

Tak jestem... Pewnie zapytasz, skąd to wiem... A widzisz, jak się dowiedziałam, że wraca z zagranicy to przeszedł mnie lęk, strach i wszystkie co najgorsze.... I wiesz co - spotkałam się z nim, spojrzałam mu prosto w oczy, sama z siebie podeszłam do niego aby objąć owego pana i ... kurcze ale okazało się, że nie mam uczuć względem niego... Totalna olewka, żadnych dreszczy, żadnego przyspieszonego tętna czy oddechu - kurna NIC!! Ot tak, nagle ten idealny pan przestał się liczyć, przestał na mnie działać, przestał po prostu istnieć...

39

Odp: Kiedy serce mówi walcz, ale rozum wie że nie może.

Ja mam podobnie... Jak ostatnio widziałam mojego ex narzeczonego to nie było fajerwerków.... Widziałam obcego faceta... sorki chłopczyka:P Ale Monia nie tęsknisz za tym co było? Bo ja pomimo tego, że już nie mam uczuć względem niego to i tak nie mogę do końca uwolnić się od przeszłości i wspólnie planowanej przyszłości. I jeszcze wielkimi krokami zbliża się 30 czerwiec... wyczekiwany, najpiękniejszy dzień.... który coś mi się wydaje zamieni się w koszmar hmm

40

Odp: Kiedy serce mówi walcz, ale rozum wie że nie może.

Bardzo Wam zazdroszczę, że macie to już za sobą. Ja się męczę..pewnie też trochę na własne życzenie. Zbliża się majówka..którą mieliśmy spędzić razem - jak co roku. Ale nie spędzimy. Wróciłam przed chwilą ze spaceru, szłam sobie ze słuchawkami na uszach i płakałam..jezu, jestem żałosna.Płakałam za gościem, który od kilku miesięcy ma nową dziewczynę, a mnie i nasze wspólne lata po prostu przekreślił. Płakałam z takiego żalu, że no nie potrafię wykrzesać w sobie takiej prawdziwej radochy z samego faktu że jestem tutaj, że żyję, że mam rodzinę, przyjaciół..i z tego faktu że tak na prawdę wszystko jest okej. Czuję, że życie przelatuje mi między palcami i to jest okropne uczucie:/ Potrzebuję chyba takiego porządnego kopa w tył, żeby w końcu wziąć się garść!

41

Odp: Kiedy serce mówi walcz, ale rozum wie że nie może.

Pytanie czy tęsknie?? Hmm... Szczerze to nie... Zdałam sobie sprawę, ze ex tak naprawdę nigdy nie był szczery wobec mnie jeśli chodzi o uczucia, one miały na celu zdobycie mnie, zamydlenie mi oczu i aby on czuł, że ma mnie w garści. Gdyby mnie kochał i gdyby mu na mnie zależało za nic w zyciu nie zrobił by mi tylu przykrości, upokorzenia nie zadął i przede wszystkim nie pozwoliłby mi abym spadła tak nisko tracąc swoją godności i szacunek do samej siebie.
Ponadto mam w swoim kręgu wielu wspaniałych przyjaciół, do których jak chce mogę się przytulić. I nie ma tu reguły, że oni mają kobiety - one same są po mojej stronie i wiedzą przez co przeszłam, więc nie widzą w tym nic nie stosownego abym się przytuliła do któregoś z nich smile a to jest bardzo uprzejme, że oni wyrażają zgodę smile
Poznałam natomiast jakiś czas temu A i nasza znajomość powoli się rozwija... Staram się nie rzucać na głęboką wodę, a spokojnie podejść do tematu... Zobaczymy co z tego wyniknie...
Kochana jesli tylko potrzebujesz to płacz ile wlezie... Ale powiedz szczerze, czy warto płakać za kimś kto (jak widać) ma Cię gdzieś? Gdyby mu zależało walczył by. Słowa jakie wypowiedziałaś powinny dać mu do zrozumienia, że HELLOW ale należy coś zrobić, trochę się bardziej postarać. A on poszedł na skróty... tongue Czy tak robi kochający facet? NIE! Ukochany rzuca wszystko i robi co w swojej mocy aby uszcześliwić partnerkę a nie uciekać gdzie pieprz rośnie... Głowa do góry wink

42

Odp: Kiedy serce mówi walcz, ale rozum wie że nie może.

Nadzik25, jeśli chcesz, będziemy z Tobą 30 czerwca i będziemy Cię wspierać wink

Tak poza tym... Mi moje serducho nadal mocno bije dla byłego, ale co najważniejsze powoli bierze górę rozsądek.
Coraz częściej przychodzą mi na myśl te momenty, kiedy mnie zawodził, martwił, kiedy nie mogłam na niego liczyć, kiedy bez powodu robił mi przykrość, kłócił się itd.
Wtedy czar pryska i mówię sobie "kobieto wszystko jeszcze przed tobą". Frazes, ale pomaga.
Co do nowych znajomości... jest jedna osoba, naprawdę wartościowa... Trzymajcie kciuki wink

Pozdrawiam, smile

43

Odp: Kiedy serce mówi walcz, ale rozum wie że nie może.

Nadzik - 30 czerwca wskakuj w pociąg, nad morze i w strój kąpielowy poopalać dupkę smile I zrób wszystko żeby ten dzień był dla Ciebie jak najlepszy!!!

Marti i Monia - wspaniale, że pojawiła się na horyzoncie nowa osóbka:)

Cieszę się że ten dzień się kończy..bo nie był zbyt udany. Ale jutro ma być fajnie!Będą znajomi, będzie grill, będzie piwko!Tylko szkoda, że nie będzie Jego. Eh, nie potrafię się od Niego "odwiązać", choć rozsądek podpowiada, że trzeba, że to mnie tylko ciągnie w dół. Dużo pracy przede mną.

44 Ostatnio edytowany przez klarek (2012-04-28 23:59:42)

Odp: Kiedy serce mówi walcz, ale rozum wie że nie może.

Czas podobno leczy rany. Tylko czasami trwa to krótko a czasami długo. Mi przed laty po rozstaniu zabrało prawie rok żeby się pozbierać. Teraz, 4 miesiące temu rzuciła mnie miłośniczka samotności. I ciągle cierpię, ale z każdym tygodniem jest trochę lepiej. Była leciutka obsuwa na Wielkanoc, kiedy wysłałem jej mailem życzenia (takie zwyczajne, przyjacielskie). W odpowiedzi dostałem coś co mnie znowu podniosło w nadziejach. No ale w kilka dni później sms sprowadził mnie do parteru. Wysłałem kolejnego maila tak dla sprawdzenia. Nawet nie doczekałem się odpowiedzi. Teraz mi trochę smutno, przed tym początkiem maja, bo mieliśmy gdzies wyjechać. Po prostu trzeba to przeczekać, nie zamiatać pod dywan, żeby potem nie wyskoczyło nagle. Będzie tak jak tu już dziewczyny pisały. Nagle nastąpi pstryk i będzie to już ktoś obojętny dla ciebie, nawet jeśli będziesz z przyjemnością wspominać niektóre momenty. Ale to już będzie ktoś obojętny.
Druga opcja to walka. Możesz spróbować. Czego tu się wstydzić ? Najwyżej dostaniesz potwierdzenie. Łatwo radzić, bo ja już nie chcę próbować. Ale w ciągu 1,5 roku byłem rzucany 4-5x. Walczyłem za każdym razem. Ale teraz już po prostu rozum mówi, że:"tak chłopie masz szansę i pewnie by ci się udało. Tylko kiedy ci psychika siądzie po kolejnym rzucaniu jeśli w niej się coś wreszcie nie przełamie aby być z tobą". Serce co innego a rozum co innego. Ale jak u wszystkich, u ciebie też, każdy tydzień, miesiąc przybliża nas do obojętności. I do, miejmy zawsze nadzieję, udanego związku.

45 Ostatnio edytowany przez sweetie123 (2012-04-29 09:43:07)

Odp: Kiedy serce mówi walcz, ale rozum wie że nie może.

Każdego ranka jak się budzę, przychodzi mi do głowy żeby powalczyć ten ostatni raz, ale głowa mi podpowiada, że NIE.Ze walczyłam juz wystarczająco długo i desperacko. Nie wiem już gdzie szukać w sobie siły żeby odpuścić. Nie umiem hmm No tak Go kocham, chyba nawet mocniej niż na początku. I to jest właśnie najgorsze. Tak się zastanawiam..może On się uniósł dumą, a nie brakiem uczuć do mnie. I że wróci.

Aha..i czekam czekam na te pstryknięcie. Jak nie było tak i nie ma..i się na nie zapowiada

46

Odp: Kiedy serce mówi walcz, ale rozum wie że nie może.

On i duma?? A przepraszam - w którym momencie się uniósł się nią?? On raczej jak egoista pomyśła o własnej wygodzie. Myśli sobie "kurna ona ma jakieś pretensje... Hmm... Trza to kończyć dopóki bardziej nie naciska". I poszedł, nie oglądając się za siebie, mając gdzieś Twoje uczucia i znalazł sobie jakiegoś podlotka, jeszcze głupszego niż on sam.
Zamiast mieć takie poranne myśli choć raz pomyśl inaczej... Hmm... Niedziela, spotkam się ze znajomymi, spędzę miło dzień i będę mega zadowolona, bo prócz NIEGO mam tez innych przyjaciół. wink Tłumacz sobie, że związek to 2 osoby a nie tylko kobieta. A co za tym idzie o związek powinny walczyć właśnie 2 osoby a nie TY. A co on robi w tym kierunku - nic. Więc pytanie - warto jeszcze bardziej pogrążać samą siebie i tracisz szacunek przez takie myśli i oby nie czyny??

47

Odp: Kiedy serce mówi walcz, ale rozum wie że nie może.
sweetie123 napisał/a:

. Wróciłam przed chwilą ze spaceru, szłam sobie ze słuchawkami na uszach i płakałam..jezu, jestem żałosna.Płakałam za gościem, który od kilku miesięcy ma nową dziewczynę, a mnie i nasze wspólne lata po prostu przekreślił. Płakałam z takiego żalu, że no nie potrafię wykrzesać w sobie takiej prawdziwej radochy z samego faktu że jestem tutaj, że żyję, że mam rodzinę, przyjaciół..i z tego faktu że tak na prawdę wszystko jest okej. Czuję, że życie przelatuje mi między palcami i to jest okropne uczucie:/

Ja już w nic nie wierzę. Dla mnie nie ma nadziei na szczęście. Tzw. miłość nie powinna istnieć, bo kiedy cierpieliście najbardziej przez nienawiść czy przez miłość. Chodzę i gryzę ściany. I nie pocieszajcie się, wszystko i tak zmarnowane. A Ty sweetie123 będziesz cierpieć, sorry nie miałaś szczęścia - jak ja. Inni za to mieli... możesz się pocieszyć. Zajebista sprawiedliwość. Chociaż Ty przynajmniej jesteś 9 lat młodsza to sobie jeszcze dasz rade... może.

48

Odp: Kiedy serce mówi walcz, ale rozum wie że nie może.

sweetie123 weszłam na Twój wątek z ciekawości nie spodziewałam sie jednak, że czytając Twoje słowa znajdę się niejako w swoim świecie. Jestem w podobnej sytuacji, choć nie identycznej. Nie identycznej dlatego, że ja po niezliczonej ilości rozmów i 6 latach wspólnego życia odeszłam. Ale odchodząc miałam nadzieję, że zawalczy, że weźmie się w graść i zmieni coś w swoim (w domyśle naszym) życiu. I tak przez rok mieszkaliśmy osobno przyjaźniąc się a ja wciąż żyjąc nadzieją, że jakoś to będzie (o naiwności!!!). Pod koniec listopada za pomocą portalu randkowego mój eks poznał kogoś a 2 m-ce później była już ciąża. Najgorsze jest to, że nadal mamy kontakt. Był taki moment, kiedy napisał mi, że to co stało się obecnie z jego życiem to jedna wielka pomyłka, że to mnie kocha i ze mną powinien być a nie na siłę w nowym związku udając,że wszystko jest w porządku. Nie jestesmy i nie będziemy razem. Ja, pomimo upływu czasu wciąż liżę rany i w akie dni jak dzisiaj siedzę i zanoszę się z płaczu. Niestey mam osobowość zależną i bycie samotną zupełnie mi nie wychodzi. Nie widzę sensu życia i nie widzę dla siebie przyszłości. Chciałabym umrzeć - takie ma na dzień dzisiejszy uczucia. Wiem, że powinnam urwać kontakt z eks, ale wciąż coś mnie powstrzymuje. Pewnie jego słowa, że jest nieszczęśliwwy. To w bardzo długim skrócie, bo wątek jest tak naprawdę nieco bardziej skomplikowany. Czekałam na wiosnę licząc, że słońce pozwoli mi szybciej wyjść z doła. Niestety paradoksalnie jest jeszcze gorzej bo myślę tylko o tym jak spędzilibyśmy czas w tak ładną pogodę razem. Efekt jest taki, że siedzę dzisiaj cały dzień i płaczę i zastanawiam się jak zakończyć tą moją żałosną egzystencję.

49

Odp: Kiedy serce mówi walcz, ale rozum wie że nie może.

rena_sz  wybacz, żę zapytam ale czy Ty jesteś terapeutą swojego e faceta - aby wysłuchiwać jaki on jest nieszczęśliwy itp i o Boże trzeba mu współczuć? Hellow gdyby mu zależało walczyłby do końca, nie pozwoliłby Ci odejść...A teraz jak wspaniały manipulant wpływa na Ciebie i przez słowa "jestem nieszczęśliwy" powoduje, ze masz go 24/h w głowie...
Owszem masz egzystencję, ale możesz na nią wpłynąć i ją zmienić!! Wystarczy chcieć... Ja z moim ex również miałam kontakt i nie kryjąc tego - nadal mam, bo mieszkamy w jednym bloku... Ale szczerze nie rusza mnie to, postanowiłam nie pokazywać mu więcej jaką jestem słabą osobą, że użalam się nad sobą i że jak głupia czekam w domu na jego sygnał, wiadomość... Owszem, kiedyś czekałam, ale przestałam... Zdałam sobie sprawę, ze to czekanie mnie niszczy, wpływa negatywnie na mnie... To ja mam być PANEM mojego życia,a nie on... więc kobiety zastanówcie się czy warto aby to oni rządzili waszym życiem wink

50

Odp: Kiedy serce mówi walcz, ale rozum wie że nie może.
monia_3103 napisał/a:

rena_sz  wybacz, żę zapytam ale czy Ty jesteś terapeutą swojego e faceta - aby wysłuchiwać jaki on jest nieszczęśliwy itp.

Coś w tym byciu "terapeutą" jest. Niestety ja godzę sie na to, bo nie wyobrażam sobie, że miałoby go nie być w moim życiu. To była najbliższa mi osoba na tej planecie. Wiem też, że tak jak inne ślepo zakochane kobiety, a raczej niezdrowo zakochane, mam w głowie wyidealizowany obraz tego gościa. Bo za co ja go kocham? Za to, że nic nie zrobił, a może za to, że jednak zrobił, tylko już nie ze mną. I choć mam w swojej głowie wiele rozumu i oleju i wiem, że trzeba żyć przede wszystkim kochając siebie, to w takich sytuacjach rozum nie wystarcza. Tym bardziej jak się siebie nie kocha ;-(

51

Odp: Kiedy serce mówi walcz, ale rozum wie że nie może.

Hej piszę  bo mam duzy problem. Dzisiaj są moje urodziny a zarazem równy miesiąc od momentu gdy moj ex narzeczony powiedział, na 100%, ze nie możemy byc razem. Wczoraj byliśmy razem na spacerze... bylo miło udało mi się zauważyć, że Jemu ciągle na mnie zalezy. W czasie tego telefonu do K zadzwonił telefon. Okazało się, że jego tata jest w szpitalu - wiec pojechał szybko do domu. Dzisiaj widziałam się z nim na uczelni... przyniósł mi czekoladę, złożył życzenia urodzinowe ale tak na dystans... po czym odszedł do takiej dziewczyny, tróra ma go na oku... z naszej grupy... Po zajeciach podszedł i powiedział, że musi jechac do domu szybko i nie może ze mną spędzic czasu - tak sam od siebie. I odszedł z tą Basia i takim jednym kumplem na autobus.... Kiedy sie odwrócił... widziałam to spojrzenie. (jakby było mu naprawde przykro). Ale teraz znowu jest zimny jak lód.
Ja wiem, że ta Baśka nam miesza. Ja mu o tym mowiłam. On mówi, że przesadzam. Ale przeciez, gdyby miała czyste intencje i była moją kumpelką tak jak zgrywała się do tej pory to złożyłaby mi życzenia urodzinowe dzisiaj - a tego nie zrobiła...
Brakuje mi Jego naprawdę.... Jemu mnie też wiem to po wczorajszym dniu... ale nie wiem jak spowodować by On zobaczył co się dzieje...

52

Odp: Kiedy serce mówi walcz, ale rozum wie że nie może.

Rena, głowa do góry kochana wink
Wiesz, kluczem do wszystkiego jest chyba to Twoje ostatnie zdanie.
Najważniejsza zasada - nie tylko do związków - musisz pokochać sama siebie. I to na sobie się teraz skoncentruj. Nie na nim, na jego ciąży i całej tej sytuacji.
Rena - o ile dobrze zrozumiałam - on miał prawie rok na to, aby zrozumieć, wrócić, naprawić wszystko, spróbować na nowo. Nie zrobił tego. Mało tego, poszukał sobie kogoś innego. Przecież to coś znaczy. Przecież to czyny mówią o wszystkim, nie słowa.
Trzeba walczyć, nie poddawać się - nie o niego, o siebie! Bo to my jesteśmy super babki, wartościowe, mające wiele do zaoferowania. Buziaki Ci przesyłam i trzymaj się wink

53

Odp: Kiedy serce mówi walcz, ale rozum wie że nie może.
rena_sz napisał/a:

Coś w tym byciu "terapeutą" jest. Niestety ja godzę sie na to, bo nie wyobrażam sobie, że miałoby go nie być w moim życiu. To była najbliższa mi osoba na tej planecie. Wiem też, że tak jak inne ślepo zakochane kobiety, a raczej niezdrowo zakochane, mam w głowie wyidealizowany obraz tego gościa. Bo za co ja go kocham? Za to, że nic nie zrobił, a może za to, że jednak zrobił, tylko już nie ze mną. I choć mam w swojej głowie wiele rozumu i oleju i wiem, że trzeba żyć przede wszystkim kochając siebie, to w takich sytuacjach rozum nie wystarcza. Tym bardziej jak się siebie nie kocha ;-(

Właśnie, powinnaś zacząć kochać samą siebie. Powiedz mi co zyskujesz po tych "terapiach"? Co Ci to daje? On się wygada, powie co mu na sercu leży a Ty potem będziesz sobie myśleć - "przecież gdyby był ze mną byłby szczęśliwszy"... Ale nie jest, wolał inną... Kochana, ja również się zastanawiałam co to za życie bez R. Upadłam tak nisko, że miałąm nawet probe samobójczą... A tak naprawdę jestem głupia... Dla niego nigdy się nie liczyłam, nigdy nie był względem  mnie szczery i tak naprawdę prawdziwy... Okazało się, że życie bez niego to same plusy... Ważna jestem ja a nie ON, moje potrzeby i moje zachciewajki. To ja się liczę a nie on... A jeśli już komuś chce się wyżalić to mam od tego przyjaciół, którzy w porównaniu z ex nigdy mnie nie zostawią i nigdy mnie tak nie potraktują jak on... Pomyśl o tym w taki sposób... Zacznij samą siebie szanować!!

54

Odp: Kiedy serce mówi walcz, ale rozum wie że nie może.

Witam smile
Tak sobie czytam i czytam...
najgorsze co można zrobić to prosić o miłość... nikt nas nie pokocha na siłę!!!!!!!!!!!!!!
po 7 latach związku (z wieloma przerwami), który zaczął się jak byłam nastolatką, musiałam wyjechać do innego miasta by zrozumieć że nie na jednym facecie świat się kończy...
Co prawda, gdy czasem Go spotykam w rodzinnym mieście, serducho wali jak oszalałe...ale to chyba naturalna reakcja na pierwszą miłość smile

Wszystko dzieje się po coś. Tylu cudownych ludzi można spotkać na naszej drodze, mimo że w tej chwili myślisz że tylko on jest najważniejszy, najwspanialszy...

Dużo siły życzę smile

55

Odp: Kiedy serce mówi walcz, ale rozum wie że nie może.

Renia - dokładnie!on miał rok, żeby pójść po rozum do głowy, ale niestety tego nie zrobił. Znalazł sobie inną, podobnie jak mój były - ma już nową dziewczynę. Wiem, że utrzymywanie kontaktu daje Ci pewnie trochę siły..ale też z drugiej strony ją zabiera, bo już przecież nie jesteście razem!Musisz zacząć powolutku odpuszczać i pozwolić mu żyć jego własnym życiem, które sam przecież wybrał!On mówi, że to pomyłka...cóż, jest dorosły i musi ponieść konsekwencję własnych wyborów.Musisz..MUSISZ!!!skupiać się teraz na sobie. Uwierz to pomaga..i z każdym dniem będzie lepiej, pod warunkiem oczywiście, że sobie odpuścisz, nie tylko tak fizycznie, na przykład nie odbierając jego telefonów, ale przede wszystkim psychicznie.Musisz nastawić się psychicznie, że to już koniec.To wyjdzie dla Ciebie tylko i wyłącznie na zdrowie.

Ja wiem, łatwo radzić. Sama jestem cierpiętnicą - na własne życzenie. Ale staram się wyrzucać Go z tej mojej łepetyny!! wink a wczoraj na grilu było na prawdę super!Dużo ludzi - nowych i już znajomych. Pyszne jedzenie, piwko, cieplutko..hehe i nawet taki niewinny flircik z kolegą;) A CO!:) Musimy zacząć dostrzegać, że życie bez nich może być równie piękne. Inne, ale piękne. Rena..może zaczynaj planować wakacje ze znajomymi. Ja tak właśnie zaczęła, robić. Zaczęłam sobie tworzyć plany bez Niego!

Monia to samo tyczy się Ciebie. Nie patrz co on robi, z kim, gdzie i jak. Masz własne życie, w którym najważniejsza jesteś tylko i wyłącznie Ty!!

56

Odp: Kiedy serce mówi walcz, ale rozum wie że nie może.

Dziękuję wszystkim za tak wiele ciepła jakie w moją stronę zostało skierowane. Tym bardziej dziękuję, że to nie mój wątek. Sweetie123 dla Ciebie zatem szczególny przytulaniec :-) Kiedy czytam te wszystkie słowa wsparcia nie mogę sie nadziwić, że kogoś wogóle obchodzi moja osoba. Nie jestem zupełnie samotna, mam przyjaciół, ale mam poczucie, że ciągle się muszę dla nich starać, żeby ich nie stracić. Tak trudno uwieżyć, że można być kochanym, ot tak, po prostu. Całe życie o coś zabiegam, walczę, czymś się zamartwiam i trochę, tak jakby, czekam na jakąś katastrofę. Bo przecież, ktoś taki jak ja, nie może być szczęśliwy. Mój wewnętrzny KRYTYK rządzi.

napisał/a:

Rena - o ile dobrze zrozumiałam - on miał prawie rok na to, aby zrozumieć, wrócić, naprawić wszystko, spróbować na nowo. Nie zrobił tego. Mało tego, poszukał sobie kogoś innego. Przecież to coś znaczy. Przecież to czyny mówią o wszystkim, nie słowa.

Tak to prawda, z której też sobie zdaję sprawę. Był rok na podjęcie walki, a on tego nie zrobił. Niestety, nie zerwaliśmy kontaktu i wciąż łączyła nas silna więź emocjonana. Ale nie na tyle silna, by móc stworzyć z tego związek. Ja to wszystko wiem. Mam to wszystko przerobione do ostatniej kwestii. Wiem też, że bardziej cierpię z tego powodu, że jestem sama, niż z tego, że nie z nim. Czuję przerażającą pustkę, którą wiem, że powinnam sama sobie wypełnić. Nieszczęśliwe dzieciństwo, to piętno na całe życie :-(

sweetie123 napisał/a:

Rena..może zaczynaj planować wakacje ze znajomymi. Ja tak właśnie zaczęła, robić. Zaczęłam sobie tworzyć plany bez Niego.

Takie przyjemności jak wakacje niestety, póki co, nie dla mnie. Od kiedy kupiłam mieszkanie moje finanse wyglądają dosyć załośnie, ba nawet dramatycznie. Czasami czuję już, że tonę, ale jeszcze oddycham :-) Może z czasem coś się zmieni na lepsze. Na dzień dzisiejszy pragnę poczuć się wolna, wolna od tego toksycznego uczucia i lęku, że przegrałam życie.
Kochane, tak samo jak Wy za mnie, tak ja za Was trzymam mocno kciuki. Każdej z Was z osobna przesyłam dużo ciepła (mam go chyba w nadmiarze). A co do nieszczęśliwych miłości i związków przecztajcie proszę tekst Jagny Ambroziak. Jest w nim coś co powoduje, że zaczynamy patrzeć na swój związek i podejście do niego bardziej na trzeźwo. Dajcie znać, czy Wam też dał do myślenia.
http://www.ipsi.pl/kochac-bez-wzajemnosci
W ten piękny dzień serdecznie pozdrawiam wszystkich czytających, życzę uśmiechu i cudownie spędzonego czasu. Oby ani jedna łza w oku się nie zakręciła, a jeżeli już to tylko ze szczęścia :-)

57

Odp: Kiedy serce mówi walcz, ale rozum wie że nie może.

Rena piszesz, że masz wrażenie, że nieustannie się musisz starać, żeby każdemu dogodzić. PRZESTAŃ!Pomyśl o sobie. To właśnie teraz, w tym trudnym dla Ciebie czasie prawdziwi przyjaciele powinni Cię popychać do przodu, dawać codziennie kopniaka w tyłek żebyś krótko mówiąc wzięła się w garść i zajęła się sobą!Przyjaciele nie są tylko wtedy kiedy wszystko cacy, ale przede wszystkim wtedy kiedy nam się coś w życiu pieprz*!Ucisz zatem swojego wewnętrznego krytyka i uwierz, że zasługujesz na prawdziwe szczęście i odwzajemnioną miłość, zupełnie tak jak jak każdy człowiek na tej planecie. Piszesz, że bardziej tęsknisz tak na prawdę za związkiem, a nie za Nim - w ogóle. Właśnie i tutaj jest pies pogrzebany.Wiesz..wydaje mi się, że każdy tęskni za związkiem, za drugą osobą, która po prostu przytuli i powie że jest okej, ale póki tego nie ma, trzeba zacząć się cieszyć z tego co się ma!Odszukaj w sobie szczęście, nie mozesz go uzależniać od istnienia drugiej osoby, bo to jeszcze nikomu nic dobrego nie przyniosło. Gwarantuje Ci, że jak się z Niego wyleczysz, wtedy wszystko stanie się łatwiejsze i być może nawet polubisz ten wolny stan;) A jeśli nie, to dopiero wtedy będziesz mogła tworzyć coś nowego, z kimś innym, nie mając już w głowie byłego. Trzeba skończyć coś starego, pozamykać wszystkie okna, drzwi, furtki i zameczki, żeby dać miejsce czemuś nowemu, lepszemu i zdrowszemu.Zobaczysz wszystko będzie dobrze, ale musisz tego NA PRAWDĘ chcieć, musisz chcieć przestać Go kochać, musisz po prostu dać mu odejść, bo On już ma przecież nową rodzinę - nową kobietę i dziecko w drodze.To był jego wybór. Musisz to zaakceptować i ruszyć dalej.

Ja tak pięknie radzę, a sama mama exa w łepetynie. Wkurza już mnie to:P Ale widocznie w moim przypadku, to jeszcze musi trochę wszystko potrwać, żebym zupełnie się go pozbyła. Szukam ciągle pracy, bo mam wielkie plany,a funduszy póki co narazie brak:P Więc szukam, szukam i wierzę że znajdę i wtedy wszystko będzie jakieś takie łatwiejsze. Rena ja też Go ciągle kocham. Na moje nieszczęście mieszkam w dość małym mieście i właściwie każde miejsce jest już przez Nas naznaczone..i tak jakiekolwiek wyjście z przyjaciółmi: czy to do parku, czy to na jakąś polankę, czy do centrum, no wszystko mi się tam z Nim kojarzy. Wczoraj był taki piękny zachód słońca i zamiast oglądać go z Nim, to oglądałam go z przyjaciółmi. No brakuje mi okrutnie takich wspólnych chwil.Ale wierzę, że mi to przejdzie, bo zaczynam tego chcieć. Wszystko z czasem. A czas podobno leczy rany

58

Odp: Kiedy serce mówi walcz, ale rozum wie że nie może.

Kilka dni temu właśnie na tym forum znalazłam post o prawie przyciągania, a odzyskaniu EX. Weszłam. Przeczytałam. I postanowiłam podjąć pewne kroki. Napisałam mu list.Ale nie taki błagalny, desperacki, ale taki w którym podziękowałam za wszystkie wspólne chwile, przeprosiłam za to co było złe z mojej strony, a na końcu życzyłam mu szczęścia. I wszystko pisałam szczerze. I ten gest, napisanie listu było dla mnie takim krokiem w przód. Takim jakby oczyszczeniem i uwolnieniem się z różnych emocji, które jeszcze we mnie siedziały. Nie oczekuje od Niego żadnej odpowiedzi..bo zrobiłam, to dla SIEBIE. Dalsze kroki, które wyczytałam w tym poście o prawie przyciągania również zastosuje, ale też tylko i wyłącznie ze względu na SIEBIE..bo rady tam zawarte, mają uzdrowić mnie..no i przy okazji mogą z powrotem przyciągnąć EXA. Nie wiem. Zobaczymy. Choć na to nie liczę i staram się całkowicie wyzbyć nadziei! I wysłanie tego listu traktuje jako wielki krok w przód..bo potrafiłam mu szczerze życzyć szczęścia..już nie ze mną, ale z kimś innym. To dobrze wróży. Następnym krokiem jest zrzucenie Go z piedestału mojego życia. Powolutku już do tego dojrzewam.

A jak u
Ciebie Rena? Jak majówka?Jak się czujesz?

59

Odp: Kiedy serce mówi walcz, ale rozum wie że nie może.

hej jestem tu nowa musze wam powiedziec ze sie uzaleznilam od niego ciagle o nim mysle,sni mi sie po nocach to jest jakas masakra nie potrafie o nim zapomniec minelo pol roku a ja czuje to samo on mnie nienawidzi to mnie najbardziej boli.Nie wiem co robic juz dluzej tak nie pociagne pomozcie mi prosze:(

60 Ostatnio edytowany przez rena_sz (2012-05-05 12:48:49)

Odp: Kiedy serce mówi walcz, ale rozum wie że nie może.

Sweetie123 u mnie tak trochę w kratkę. Emocje rządzą i to niestety te niedobre emocje. Ale wiem, że z każdym dniem jestem silniejsza i bogatsza w nowe doświadczenia. Z każdym dniem mam coraz większą świadomość, że moje życie sie nie skończyło tylko dlatego, że kogoś w nim nie ma. Wiem, że jeszcze będą smutki, bo za dobrze znam siebie. Uczę się cały czas jak być szczęśliwą samotną kobietą.
A jak Tobie idzie szukanie pracy? Tak się zastanawiałam, czy nie myślałaś o tym, aby wyjechać ze swojej miejscowości i w innym mieście poszukać pracy i zacząć nowe życie.
p.s. smile majówkę spędziłam z przyjacióką zażywając kąpieli słonecznych (oczywiście z umiarem). Było naprawdę sympatycznie.

61

Odp: Kiedy serce mówi walcz, ale rozum wie że nie może.

sweetie123 ja mam swoje życie i na nim się skupiam... Nie interesuje się tym co on robi, z kim i w ogóle... Ale niestety czasem dochodzą mnie słuchy, choć mówiłam że nie chce wiedzieć... Ale cóż ludziej natury - plotkowania nie zmienie...

62

Odp: Kiedy serce mówi walcz, ale rozum wie że nie może.

Wiem kogo chcecie i do kogo was ciągnie. Do skurwieli. Tego chcecie.. zdecydowanych i zaradnych, silnych psychicznie.. takich męskich... prawda? Byłem za dobry, miałem zbyt miękkie serce. Wiem co teraz będę robił. Nigdy się nie zakocham. Będę traktował was jak zabawki, oszukiwał i wykorzystywał. Nigdy już przez żadną cierpieć nie będę.

63

Odp: Kiedy serce mówi walcz, ale rozum wie że nie może.

Rena myślałam o tym, żeby wyjechać na jakiś czas do moich sióstr, które mieszkają za granicą...ale póki co muszę skończyć studia i się obronić, zatem wstrzymuje się jak narazie. Ale jest dobrze. Choć nadal kocham. I tak jak Monia skupiam się na swoim życiu, na swoich zadaniach i swoich przyjaciołach i znajomych.

Dobry albo zły - rozumiem Twoja frustrację, gniew i żal...ale błagam, opanuj się!!!!Nie wiem, może trzeba Cie uświadomić: nie każda dziewczyna jest zła, niedobra, niedoceniająca dobrych facetów. Uwierz - nie każda. Miałeś po prostu pecha że na taką trafiłeś. Tyle. Jeśli będziesz trwał w swojej powyższej postawie, która jak widać zaczyna być Twoim nowym celem, skończysz jako zgorzkniały starszy pan..bo żadna NORMALNA kobieta nie lubi skurwieli. Na prawdę żadna.

64 Ostatnio edytowany przez aksa2909 (2012-05-06 23:36:51)

Odp: Kiedy serce mówi walcz, ale rozum wie że nie może.

Witam.
Po raz pierwszy piszę na forum i mam nadzieje że przeczytacie i coś doradzicie.
Byłam z facetem przez 13 lat z tego związku mamy prawie 18 letnią córke.Przez piersze lata było super,potem zaczeło się wszystko po mału wypalać,głównym powodem był alkohol spożywany przez partnera w zadużej ilości,co mi nie pasowało.Gdy córka miała 11 lat podjełam decyzje o rozstaniu.Przez przeszło 7 lat ja z nim nie miałam zupełnie kontaktu,on przyjeżdzał co 2 tydz pod blok po córke(samochodem-wiedziałam przynajmiej wtedy że nie jest pod wpływem alkoholu)i zabirał ją na wikend.W tym czasie mój kontakt z nim ograniczał się z do bodajrze 3 esemesów przez te lata.Płaci na córke alimenty dobrowolnie,jest na każdą jej prośbe.Ja od sześciu lat jestem w związku z partnerem o 13 lat starszym,wdowcem z 2 synami(obaj już dorośli,młodszy 20 letni mieszka z nami).I teraz przejde do sedna sprawy-moja siostra z którą pracuje w jednej pracy zaczeła się spotykać z ojcem mojego dziecka.Z rozmowy z siostrą rozumiałam że oboje z byłym partnerem nie jesteśmy gotowi na spotkanie.W piątek i  sobote przyjechał on pod prace po siostre(ja o tym nic nie wiedziałam że się umówili).Poniewaz szłyśmy z koleżankami z zakładu nie chciałam robić dziwnej sytuacji,wsiadłam do samochodu.I tu chyba jest najwiękrzy problem.Zamieniliśmy ze sobą na koniec kilka zdań(na spokojnie całkiem sympatycznie) i siedze teraz i cały czas o nim myśle.Jestem zła na siebie,bo przecież wydawało mi się że jestem szczęśliwa w obecnym związku.........A jednak coś takiego:(.
Jest jeszcze jedna sprawa która nie daje mi spokoju za 3 tyg córka obchodzi 18 urodziny.Do chwili gdy siosra nie zaczeła z nim spotykać nie byłi problemu bo każdy z rodziców miał sobie zrobić 18 w swoim gronie,a treaz to nie wiem co zrobić.Jakoś nie moge sobie wyobrazić że siostra przyjdzie z nim na uroczystośćże usiądą jak to córka mówi przy stole 2 mamusie i 2 tatusiów.

65

Odp: Kiedy serce mówi walcz, ale rozum wie że nie może.

aksa strasznie chaotycznie napisałaś.Ale z tego co zrozumiałam: po latach spotkałaś swoją dawną miłość i serce zabiło Ci mocniej?Błaaaagam..to sentyment, daj se siana!skup się na swoim obecnym facecie radze Ci. Przestań myśleć o byłym i sama się nakręcać. A co do urodzin: jeśli nie wyobrażasz sobie "dwóch mamuś i dwóch tatusiów" to zrób dwie imprezy. Niech młoda spędzi trochę czasu z Tobą i Twoim mężem, a później ze swoim tatusiem i jego partnerką. I po sprawie. Chyyyba, że taka opcja nie wchodzi w grę, bo coś tam. To zapytaj się córki jak ona sobie tą swoją imprezę wyobraża. Niech ona powie czego chce.

Posty [ 1 do 65 z 84 ]

Strony 1 2 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Kiedy serce mówi walcz, ale rozum wie że nie może.

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024