Mam straszne zycie. Naprawde nie mam z kim o tym porozmawiac. Moze to własnie sklonilo mnie do napisania tego na forum, moze tutaj znajde choc odrobine wsparcia i pomocy od kogos zyczliwego. Mam 22 lata, roczną córkę i 23 letniego partnera. Od jakiegos czasu wszystko zaczelo sie psuc. Przytłacza mnie siedzenie całymi dniami w domu, codzienne te same zajecia i natłok obowiązków który spadł na mnie nagle. Relacje z rodzina oraz moim chłopakiem tez nie sa najlepsze. Mam depresję. Siedze w domu codziennie i mysle ze marnuje swoja mlodosc w 4 scianach, czuje sie jakby uszło ze mnie zycie. Jestem młoda, a zamiast sie kształcic i bawic cale zycie przelatuje obok mnie. Jest mi bardzo smutno. Nikt mnie nie rozumie. Przez presje "matki polki" jaka wywierana jest na kobiety w naszym kraju nie moge sie nikomu poskarzyc, bo przeciez co to za matka ktora nie usmiecha sie codziennie od ucha do ucha siedzac w domu z dzieckiem. Niestety takie sa u nas poglady. Moja rodzina tez tego nie rozumie, nie chca pomagac, zostac z maluszkiem choc na 2 godzinki zebym mogla wyjsc na zakupy. Siedze w domu bez konca. Moj partner i ja mamy okropne relacje, w ogole sie nie dogadujemy. On doluje mnie jeszcze bardziej. Przeraza mnie mysl ze jestesmy zwiazani dzieckiem do konca zycia a wcale nie wyobrazam sobie byc z nim do koncA. Kiedys go bardzo kochałam, jestesmy razem 5 lat i naprwde bylo cudownie ale juz dawno wszystko sie zapsulo. Jestemy razem ze wzgledu na dziecko, gdbyby nie ono juz napewno bym nie byla z ni,m. Nie wiem co robic. Co mam robic ze sowim zyciem. Chce mi sie płakac...
2 2012-02-02 17:20:38 Ostatnio edytowany przez zakłamani (2012-02-02 17:32:34)
Mam straszne zycie. Naprawde nie mam z kim o tym porozmawiac. Moze to własnie sklonilo mnie do napisania tego na forum, moze tutaj znajde choc odrobine wsparcia i pomocy od kogos zyczliwego. Mam 22 lata, roczną córkę i 23 letniego partnera. Od jakiegos czasu wszystko zaczelo sie psuc. Przytłacza mnie siedzenie całymi dniami w domu, codzienne te same zajecia i natłok obowiązków który spadł na mnie nagle. Relacje z rodzina oraz moim chłopakiem tez nie sa najlepsze. Mam depresję. Siedze w domu codziennie i mysle ze marnuje swoja mlodosc w 4 scianach, czuje sie jakby uszło ze mnie zycie. Jestem młoda, a zamiast sie kształcic i bawic cale zycie przelatuje obok mnie. Jest mi bardzo smutno. Nikt mnie nie rozumie. Przez presje "matki polki" jaka wywierana jest na kobiety w naszym kraju nie moge sie nikomu poskarzyc, bo przeciez co to za matka ktora nie usmiecha sie codziennie od ucha do ucha siedzac w domu z dzieckiem. Niestety takie sa u nas poglady. Moja rodzina tez tego nie rozumie, nie chca pomagac, zostac z maluszkiem choc na 2 godzinki zebym mogla wyjsc na zakupy. Siedze w domu bez konca. Moj partner i ja mamy okropne relacje, w ogole sie nie dogadujemy. On doluje mnie jeszcze bardziej. Przeraza mnie mysl ze jestesmy zwiazani dzieckiem do konca zycia a wcale nie wyobrazam sobie byc z nim do koncA. Kiedys go bardzo kochałam, jestesmy razem 5 lat i naprwde bylo cudownie ale juz dawno wszystko sie zapsulo. Jestemy razem ze wzgledu na dziecko, gdbyby nie ono juz napewno bym nie byla z ni,m. Nie wiem co robic. Co mam robic ze sowim zyciem. Chce mi sie płakac...
Bardzo mi się Ciebie szkoda zrobiło karinkamaja, bo wiem co przeżywasz ja w Twoim wieku też miałam dziecko i takiego samego doła jak Ty, ale nic z tym nie robiłam, nie poszłam do psychologa i widzę, że to był makabryczny błąd życiowy, ale 20 lat temu pójść do psychologa oznaczało, że ktoś jest chory psychicznie...serio, tak było 20 lat temu, Polska to był ciemnogród. Najśmieszniejsze jest to że dziś mam 39 lat i jeszcze nie "dotarłam" do psychologa, a znowu załapałam mega doła....dlatego Ci poradzę nie zrób tego błędu co ja proszę idź do psychologa, bo jestem pewna w 100 proc że z tego samemu się nie wyjdzie, to mogą być początki depresji. Najgorsze jest to, że nie ma kto Ci przypilnować dziecka, ja miałam tak samo nikt nie chciał się zajmować niemowlakiem, wszyscy ode mnie uciekali jakbym była trędowata...Mój 20 letni mąż to bił rekordy wymyślania powodów dla których wracał do domu o 20 godz a chodził regularnie jak w zegarku spać o 22 godz, moja 40- letnia wtedy matka też uciekała żeby tylko nie zajmować się wnukiem, byłam tak jak Ty samotna wtedy... Pakowałam syna i w wózek i wszędzie, dosłownie wszędzie Go zabierałam ze sobą do koleżanek które też miały takie same małe dzieci, do sklepów, nad morze latem,
jeździłam z nim jak miał dwa latka na wycieczki zagranicę. Potraktuj swojego dzieciaczka jak "człowieczka" z którym można wszędzie chodzić. Ja olałam wszystkich, że tak mnie traktują bo mam małe dziecko i udowodniłam im że nie potrzebuję ich pomocy wcale. Skoro ode mnie cała rodzina uciekała ,bo mam małe dziecko, którym nikt nie chciał się zająć, ja uciekałam od nich też ale z dzieckiem do koleżanek. Najgorsze jest to, że zamykasz się z dzieckiem w domu, wiem że teraz jest zimno ale może masz jakieś koleżanki, które mogłyby do Ciebie przychodzić z dziećmi?? a Ty do nich?? ja miałam to szczęście, że miałam pełno koleżanek z malutkimi dziećmi i wszędzie razem chodziłyśmy. Najważniejsze jest poszukać sobie koleżanek z dziećmi i musisz sama organizować sobie pełno wyjść no i wizyta u psychologa jest bardzo potrzebna.
Dziękuję za odpowiedź Teraz wiem, ze jest jednak na swiecie ktos, kto potrafi mnie zrozumiec. Tylko, że ja niestety nie mam takich kolezanek. Moje najlepsze przyjaciolki wyjechaly na studia do innego, wiekszego miasta i maja swoje zycie. Spotykam sie z nimi tylko "od swieta" a tutaj nikogo nie mam, bo odkad mam dziecko stracilam kontakt z dawnymi znajomymi, a jako ze nie udzielam sie towarzysko to zadnych nowych nie poznałam. Takze zostaje mi samotnosc, 4 sciany i seriale ktore sledze codziennie, bo sa o wiele ciekawsze niz moje nudne zycie. Mam je tlyko jedno, a czuje ze je przegrałam ...
4 2012-02-03 01:28:40 Ostatnio edytowany przez zakłamani (2012-02-03 01:29:31)
Dziękuję za odpowiedź
Teraz wiem, ze jest jednak na swiecie ktos, kto potrafi mnie zrozumiec. Tylko, że ja niestety nie mam takich kolezanek. Moje najlepsze przyjaciolki wyjechaly na studia do innego, wiekszego miasta i maja swoje zycie. Spotykam sie z nimi tylko "od swieta" a tutaj nikogo nie mam, bo odkad mam dziecko stracilam kontakt z dawnymi znajomymi, a jako ze nie udzielam sie towarzysko to zadnych nowych nie poznałam. Takze zostaje mi samotnosc, 4 sciany i seriale ktore sledze codziennie, bo sa o wiele ciekawsze niz moje nudne zycie. Mam je tlyko jedno, a czuje ze je przegrałam ...
Przecież nie przegrałaś życia masz dziecko, które Cię będzie kochać całe życie, ja na przykład sama wychowałam syna i teraz ma 20 lat i mam z kim porozmawiać, a tak byłabym może dziś sama....Teraz akurat jest zimno to nie masz gdzie wyjść z dzieckiem za bardzo, dlatego tak musisz siedzieć przed telewizorem, szkoda że nie masz koleżanki chociaż jednej z małym dzieckiem o wiele lepiej byś od razu się czuła...a z rodziny swojej naprawdę nie masz nikogo kto ma małe dziecko? Wiem co to znaczy tak siedzieć z dzieckiem, ja jak miałam 20 lat to Sylwestra spędzałam co drugie tylko z niemowlakiem, a miałam też mało lat...wiem że to żadne pocieszenie...ale miałam podobnie jak Ty, musiałam to przejść....Pociesz się, że jak będziesz miała 30 parę lat będziesz miała już dorosłe dzieci i będziesz wolna...czasami urodzenie dziecka młodo ma duże też plusy.
karinkamaja napisał/a:Dziękuję za odpowiedź
Teraz wiem, ze jest jednak na swiecie ktos, kto potrafi mnie zrozumiec. Tylko, że ja niestety nie mam takich kolezanek. Moje najlepsze przyjaciolki wyjechaly na studia do innego, wiekszego miasta i maja swoje zycie. Spotykam sie z nimi tylko "od swieta" a tutaj nikogo nie mam, bo odkad mam dziecko stracilam kontakt z dawnymi znajomymi, a jako ze nie udzielam sie towarzysko to zadnych nowych nie poznałam. Takze zostaje mi samotnosc, 4 sciany i seriale ktore sledze codziennie, bo sa o wiele ciekawsze niz moje nudne zycie. Mam je tlyko jedno, a czuje ze je przegrałam ...
Przecież nie przegrałaś życia masz dziecko, które Cię będzie kochać całe życie, ja na przykład sama wychowałam syna i teraz ma 20 lat i mam z kim porozmawiać, a tak byłabym może dziś sama....Teraz akurat jest zimno to nie masz gdzie wyjść z dzieckiem za bardzo, dlatego tak musisz siedzieć przed telewizorem, szkoda że nie masz koleżanki chociaż jednej z małym dzieckiem o wiele lepiej byś od razu się czuła...a z rodziny swojej naprawdę nie masz nikogo kto ma małe dziecko? Wiem co to znaczy tak siedzieć z dzieckiem, ja jak miałam 20 lat to Sylwestra spędzałam co drugie tylko z niemowlakiem, a miałam też mało lat...wiem że to żadne pocieszenie...ale miałam podobnie jak Ty, musiałam to przejść....Pociesz się, że jak będziesz miała 30 parę lat będziesz miała już dorosłe dzieci i będziesz wolna...czasami urodzenie dziecka młodo ma duże też plusy.
To prawda. Jednak mysle ze osoba, ktora najbardziej mnie doluje jest moj partner. On wcale mi nie pomaga, nie wspiera mnie, nie moge na niego liczyc, Wciaz zawodzi i oszukuje, a ja jestem jak dziecko we mgle, ktore wierzy na nowo i na nowo ze on w koncu sie zmieni. Jestem załamana, bo nie wiem co robic. Wychowalam sie bez ojca i chcialam aby moje dzieci go mialy. Nie chce aby moja coreczka miala rozbita rodzine i musiala mieszkac na 2 domy. Nie chce tez spedzic z nim reszty takiego zycia. To takie trudne...
6 2012-02-05 17:47:41 Ostatnio edytowany przez zakłamani (2012-02-05 17:48:40)
zakłamani napisał/a:karinkamaja napisał/a:Dziękuję za odpowiedź
Teraz wiem, ze jest jednak na swiecie ktos, kto potrafi mnie zrozumiec. Tylko, że ja niestety nie mam takich kolezanek. Moje najlepsze przyjaciolki wyjechaly na studia do innego, wiekszego miasta i maja swoje zycie. Spotykam sie z nimi tylko "od swieta" a tutaj nikogo nie mam, bo odkad mam dziecko stracilam kontakt z dawnymi znajomymi, a jako ze nie udzielam sie towarzysko to zadnych nowych nie poznałam. Takze zostaje mi samotnosc, 4 sciany i seriale ktore sledze codziennie, bo sa o wiele ciekawsze niz moje nudne zycie. Mam je tlyko jedno, a czuje ze je przegrałam ...
Przecież nie przegrałaś życia masz dziecko, które Cię będzie kochać całe życie, ja na przykład sama wychowałam syna i teraz ma 20 lat i mam z kim porozmawiać, a tak byłabym może dziś sama....Teraz akurat jest zimno to nie masz gdzie wyjść z dzieckiem za bardzo, dlatego tak musisz siedzieć przed telewizorem, szkoda że nie masz koleżanki chociaż jednej z małym dzieckiem o wiele lepiej byś od razu się czuła...a z rodziny swojej naprawdę nie masz nikogo kto ma małe dziecko? Wiem co to znaczy tak siedzieć z dzieckiem, ja jak miałam 20 lat to Sylwestra spędzałam co drugie tylko z niemowlakiem, a miałam też mało lat...wiem że to żadne pocieszenie...ale miałam podobnie jak Ty, musiałam to przejść....Pociesz się, że jak będziesz miała 30 parę lat będziesz miała już dorosłe dzieci i będziesz wolna...czasami urodzenie dziecka młodo ma duże też plusy.
To prawda. Jednak mysle ze osoba, ktora najbardziej mnie doluje jest moj partner. On wcale mi nie pomaga, nie wspiera mnie, nie moge na niego liczyc, Wciaz zawodzi i oszukuje, a ja jestem jak dziecko we mgle, ktore wierzy na nowo i na nowo ze on w koncu sie zmieni. Jestem załamana, bo nie wiem co robic. Wychowalam sie bez ojca i chcialam aby moje dzieci go mialy. Nie chce aby moja coreczka miala rozbita rodzine i musiala mieszkac na 2 domy. Nie chce tez spedzic z nim reszty takiego zycia. To takie trudne...
Mój mąż też za wiele mi nie pomagał, a właściwie wcale....ale teraz widzę po moim synie, że w wieku 20 lub 23 lat nie wszyscy jeszcze dorastają do bycia ojcem, po prostu Twój mąż jeszcze nie dorósł do tej roli i albo dorośnie mając 30 lat lub więcej, a nawet może nigdy nie dorosnąć do tej roli... Jeśli chcesz dla córki pełnej rodziny musisz się pogodzić z faktem, że trafiłaś na niedojrzały egzemplarz mężczyzny, a większość ich tak ma, że bardzo późno dojrzewają......a jak się nie pogodzisz to zostaje rozwód, ale nikt Ci nie zagwarantuje, że spotkasz dojrzałego mężczyznę i że pokocha Twoją córkę jak swoje dziecko.... Musisz po prostu rozważyć wszystkie za i przeciw....Może mąż nie sprawdza się w roli ojca ale może ma inne zalety???? np. pracuje, utrzymuje rodzinę to jest duża zaleta.
I tutaj masz racje. Bo wlasnie nikt nie da mi gwarancji, ze spotkam kogos kto mi go zastapi. Napewno nikt nie bedzie w stanie zastapic mojej coreczce ojca. Bo nie pokocha jej tak jak kocha ją on. Ja widze jaka miloscia darzy ją, ale chodzi mi głownie o relacjie miedzy nami nie sa najlepsze. Jednak trafilam na niedojrzalego faceta i musze sie pogodzic z tym jaki jest jesli chce zebysmy byli razem. A jesli go ostawie i bede sama do konca zycia? A jesli moje dziecko tylko na tym ucierpi? Jest mnostwo pytan na ktore nie znam odpowiedzi. Jestem taka mloda a musze podejmowac bardzo trudne decyzje. A moze Pani mi powie ze swojego doswiadczenia? Jak to jest po latach, kiedy patrzy sie na zimno na te problemy z mlodosci? Czy gdyby mogla pani cofnac czas wiele by Pani zmienila? Moze w pani przyszlosci odnajde odpowiedzi na wlasne problemy...
8 2012-02-06 19:14:48 Ostatnio edytowany przez zakłamani (2012-02-06 19:16:45)
I tutaj masz racje. Bo wlasnie nikt nie da mi gwarancji, ze spotkam kogos kto mi go zastapi. Napewno nikt nie bedzie w stanie zastapic mojej coreczce ojca. Bo nie pokocha jej tak jak kocha ją on. Ja widze jaka miloscia darzy ją, ale chodzi mi głownie o relacjie miedzy nami nie sa najlepsze. Jednak trafilam na niedojrzalego faceta i musze sie pogodzic z tym jaki jest jesli chce zebysmy byli razem. A jesli go ostawie i bede sama do konca zycia? A jesli moje dziecko tylko na tym ucierpi? Jest mnostwo pytan na ktore nie znam odpowiedzi. Jestem taka mloda a musze podejmowac bardzo trudne decyzje. A moze Pani mi powie ze swojego doswiadczenia? Jak to jest po latach, kiedy patrzy sie na zimno na te problemy z mlodosci? Czy gdyby mogla pani cofnac czas wiele by Pani zmienila? Moze w pani przyszlosci odnajde odpowiedzi na wlasne problemy...
Tak Karinkamaja, gdybym mogła cofnąć czas to wybrałabym na męża kogoś, kto dałby mi gwarancję że mnie nie zdradzi i właśnie od rozwodu mija 10 lat i nie spotkałam mężczyzny, który tego nie zrobił.....więc o czymś to świadczy, że bardzo trudno jest trafić na wartościowego mężczyznę, nawet jak się rozejdziesz, nikt Ci tej gwarancji nie da, że ułożysz sobie życie, ja nie ułożyłam sobie....Dam Ci radę, myślę że dobrą: nie zwracaj uwagi, że mąż nie zajmuje się za wiele dzieckiem, bo w takim młodym wieku jest trudno, znaleźć mężczyznę, który lubi małe dzieci. Ważne jest czy Ciebie szanuje, czy utrzymuje rodzinę....do dziecka po prostu może nie mieć "smykałki", za 20 lat może mieć o wiele inne podejście do córki, gdy będzie już starszym mężczyzną a córka dorosła. Ja z perspektywy lat widzę, że nie warto się rozwodzić...ale ja nie miałam wyjścia, mój mąż zdradził mnie z koleżanką, z którą studiowałam i charakter miał trudny, nie chodziło o pilnowanie dziecka ale ogólnie nie miał łatwego charakteru...... Jeśli masz jakieś pytania śmiało zadawaj i jeśli jakoś będę mogła Ci pomóc, bardzo chętnie pomogę aha i nie nazywaj mnie pani, jestem Ewa Karinkamaja Pozdrawiam Cię cieplutko.
No wiec własnie. I tak źle i tak niedobrze. A Twoj były mąż utrzymuje od Waszego rozwodu kontakty z synem? Tzn. pomaga, płaci alimenty itp? spotykaja sie? Bo moi rodzice rozwiedli sie kiedy mialam 2 latka i od tamtej pory moj ojciec wiecej sie nie pokazał. Boje sie ze u nas bedzie tak samo, ze jak sie rozstaniemy to on przestanie uczestniczyc w zyciu córki, ze bedzie sie wykrecał od płacenia kasy... Moim zdaniem nie jest on tym typem faceta, ale tyle razy juz sie zdziwiłam i zawiodłam na nim, ze nie wiem tak naprawde czego mogę sie po nim spodziewac Czasem wydaje mi sie, ze jestem z kims, kogo nie znam. On ma równiej okropnie ciezki charakter jest zaborczy, bardzo uparty, zawsze musi postawic na swoim. On sam moze znikac na cale dnie i spotykac sie z kolegami, a mi nigdzie nie pozwala wychodzic spotkac sie z kolezankami nawet na godzinke, bo jest okropnie zazdrosny. Wiadomo, jestem młoda i nie mam wypisanego na czole ze mam dziecko i jestem zajeta wiec czasem jakis facet zwróci na mnie uwage, ale on uwaza ze to chore. To jak ja mam wcale z domu nie wychodzic czy tez worek na głowe zakładać. Dlaczego ja mam być niby jego niewolnicą. Zrobił ze mnie kurę domową. Mam wrażenie, ze znienawidziłam go cześciowo za to, ze zmienił moje zycie. Caly czas obarczam go wina ze nie poszłam na studia, ze jestem uwieziona i podswiadomie mam o to do niego zal. Wiem ze to głupie, bo to przeciez tez moja wina i wcale nie powinnam go tym obarczac, no ale tak juz mam i nie wiem czy ja mam wiekszy problem ze soba czy z nim
karinkamaja Twój pierwszy post strasznie mnie zdołował... Cieszę się, że czujesz się lepiej i pamietaj, ze t TY jesteś kapitanem okrętu jakim jest Twoje życie
11 2012-02-08 16:39:36 Ostatnio edytowany przez zakłamani (2012-02-08 16:41:16)
No wiec własnie. I tak źle i tak niedobrze. A Twoj były mąż utrzymuje od Waszego rozwodu kontakty z synem? Tzn. pomaga, płaci alimenty itp? spotykaja sie? Bo moi rodzice rozwiedli sie kiedy mialam 2 latka i od tamtej pory moj ojciec wiecej sie nie pokazał. Boje sie ze u nas bedzie tak samo, ze jak sie rozstaniemy to on przestanie uczestniczyc w zyciu córki, ze bedzie sie wykrecał od płacenia kasy... Moim zdaniem nie jest on tym typem faceta, ale tyle razy juz sie zdziwiłam i zawiodłam na nim, ze nie wiem tak naprawde czego mogę sie po nim spodziewac Czasem wydaje mi sie, ze jestem z kims, kogo nie znam. On ma równiej okropnie ciezki charakter jest zaborczy, bardzo uparty, zawsze musi postawic na swoim. On sam moze znikac na cale dnie i spotykac sie z kolegami, a mi nigdzie nie pozwala wychodzic spotkac sie z kolezankami nawet na godzinke, bo jest okropnie zazdrosny. Wiadomo, jestem młoda i nie mam wypisanego na czole ze mam dziecko i jestem zajeta wiec czasem jakis facet zwróci na mnie uwage, ale on uwaza ze to chore. To jak ja mam wcale z domu nie wychodzic czy tez worek na głowe zakładać. Dlaczego ja mam być niby jego niewolnicą. Zrobił ze mnie kurę domową. Mam wrażenie, ze znienawidziłam go cześciowo za to, ze zmienił moje zycie. Caly czas obarczam go wina ze nie poszłam na studia, ze jestem uwieziona i podswiadomie mam o to do niego zal. Wiem ze to głupie, bo to przeciez tez moja wina i wcale nie powinnam go tym obarczac, no ale tak juz mam i nie wiem czy ja mam wiekszy problem ze soba czy z nim
Kontakty ojca z synem są ale bardzo małe, widzą się parę razy w roku, bo ojciec jego mieszka w innym mieście, nawet nie znamy adresu jego zamieszkania, bo nie chce nam podać Ma nową żonę i trzy letnie dziecko, płaci alimenty regularnie, ale co nam z alimentów jak syn do końca życia nie będzie miał ojca, chociaż patrząc obiektywnie jakbym miała przeżyć ja i syn całe życie z takim tyranem, to lepiej że nie ma takiego ojca.....Po prostu musisz sama podjąć decyzję, czy "wytrzymasz" całe życie z tym facetem z którym mieszkasz, rozważyć wszystkie za i przeciw. Przeciw to na pewno utrata ojca ale jeśli jest naprawdę despotyczny facet to i tak nie dasz rady "pociągnąć" ten wózek i wtedy trudno trzeba się rozjeść....Nie podoba mi się, że Twój mąż jest aż tak zazdrosny że nie pozwala Ci się spotykać z koleżankami, tzn. może się obawiać że całymi dniami będziesz z nimi siedzieć, a w domu nic nie będziesz robić, np: gotować obiadów dla męża, sprzątać itd. Wydaje mi się, że powinnaś powiedzieć mężowie że też potrzebujesz jakiejś "odskoczni" od domu i że do koleżanek będziesz chodzić tylko na parę godzin i że nic się nie zmieni, że będziesz nadal dbać o męża i dziecko, to powinien mąż zrozumieć, albo może macie wspólnych znajomych, jakieś pary z którymi moglibyście się spotykać, np. co weekend na jakieś wspólne wypady, lub żeby po prostu razem posiedzieć??? Nie możesz męża obwiniać że nie poszłaś na studia, bo wątpię że tylko mąż podejmował decyzję o posiadaniu dziecka, przecież w dzisiejszych czasach są takie tabletki antykoncepcyjne, że jeśli kobieta nie chce mieć dziecka, to może w dużym stopniu też o tym decydować. 20- lat temu nie było w aptekach tabletek antykoncepcyjnych, spirale zakładali tylko kobieto które urodziły już wszystkie dzieci, zostawał kalendarzyk lub krążki albo prezerwatywa, albo taki pieniący się Patentex Oval no albo chłopak uważał.....teraz kobieta sama może podejmować decyzję o posiadaniu potomstwa....To nie Twój mąż zmienił Twoje życie, ale fakt że posiadasz dziecko i nie powinnaś Go za to nienawidzieć, oboje podjęliście decyzję o posiadaniu dziecka.... Możesz jedynie z mężem się dogadać...najlepiej znaleźć sobie wspólnych znajomych lub dogadać się w sprawie Twoich ewentualnych wyjść do koleżanek, ale nie może też to się odbywać kosztem rodziny, teraz jak masz rodzinę powinna ona być u Ciebie na pierwszym miejscu tzn. mąż i dziecko ale rozrywki też są ważne, najlepiej żebyście wspólnie z mężem organizowali sobie różne "wypady", np. w góry wspólny wyjazd albo spotkania wspólne ze znajomymi, wyjście wspólne do kina, na jakiś koncert itd..
karinkamaja napisał/a:No wiec własnie. I tak źle i tak niedobrze. A Twoj były mąż utrzymuje od Waszego rozwodu kontakty z synem? Tzn. pomaga, płaci alimenty itp? spotykaja sie? Bo moi rodzice rozwiedli sie kiedy mialam 2 latka i od tamtej pory moj ojciec wiecej sie nie pokazał. Boje sie ze u nas bedzie tak samo, ze jak sie rozstaniemy to on przestanie uczestniczyc w zyciu córki, ze bedzie sie wykrecał od płacenia kasy... Moim zdaniem nie jest on tym typem faceta, ale tyle razy juz sie zdziwiłam i zawiodłam na nim, ze nie wiem tak naprawde czego mogę sie po nim spodziewac Czasem wydaje mi sie, ze jestem z kims, kogo nie znam. On ma równiej okropnie ciezki charakter jest zaborczy, bardzo uparty, zawsze musi postawic na swoim. On sam moze znikac na cale dnie i spotykac sie z kolegami, a mi nigdzie nie pozwala wychodzic spotkac sie z kolezankami nawet na godzinke, bo jest okropnie zazdrosny. Wiadomo, jestem młoda i nie mam wypisanego na czole ze mam dziecko i jestem zajeta wiec czasem jakis facet zwróci na mnie uwage, ale on uwaza ze to chore. To jak ja mam wcale z domu nie wychodzic czy tez worek na głowe zakładać. Dlaczego ja mam być niby jego niewolnicą. Zrobił ze mnie kurę domową. Mam wrażenie, ze znienawidziłam go cześciowo za to, ze zmienił moje zycie. Caly czas obarczam go wina ze nie poszłam na studia, ze jestem uwieziona i podswiadomie mam o to do niego zal. Wiem ze to głupie, bo to przeciez tez moja wina i wcale nie powinnam go tym obarczac, no ale tak juz mam i nie wiem czy ja mam wiekszy problem ze soba czy z nim
Kontakty ojca z synem są ale bardzo małe, widzą się parę razy w roku, bo ojciec jego mieszka w innym mieście, nawet nie znamy adresu jego zamieszkania, bo nie chce nam podać
Ma nową żonę i trzy letnie dziecko, płaci alimenty regularnie, ale co nam z alimentów jak syn do końca życia nie będzie miał ojca, chociaż patrząc obiektywnie jakbym miała przeżyć ja i syn całe życie z takim tyranem, to lepiej że nie ma takiego ojca.....Po prostu musisz sama podjąć decyzję, czy "wytrzymasz" całe życie z tym facetem z którym mieszkasz, rozważyć wszystkie za i przeciw. Przeciw to na pewno utrata ojca ale jeśli jest naprawdę despotyczny facet to i tak nie dasz rady "pociągnąć" ten wózek i wtedy trudno trzeba się rozjeść....Nie podoba mi się, że Twój mąż jest aż tak zazdrosny że nie pozwala Ci się spotykać z koleżankami, tzn. może się obawiać że całymi dniami będziesz z nimi siedzieć, a w domu nic nie będziesz robić, np: gotować obiadów dla męża, sprzątać itd. Wydaje mi się, że powinnaś powiedzieć mężowie że też potrzebujesz jakiejś "odskoczni" od domu i że do koleżanek będziesz chodzić tylko na parę godzin i że nic się nie zmieni, że będziesz nadal dbać o męża i dziecko, to powinien mąż zrozumieć, albo może macie wspólnych znajomych, jakieś pary z którymi moglibyście się spotykać, np. co weekend na jakieś wspólne wypady, lub żeby po prostu razem posiedzieć??? Nie możesz męża obwiniać że nie poszłaś na studia, bo wątpię że tylko mąż podejmował decyzję o posiadaniu dziecka, przecież w dzisiejszych czasach są takie tabletki antykoncepcyjne, że jeśli kobieta nie chce mieć dziecka, to może w dużym stopniu też o tym decydować. 20- lat temu nie było w aptekach tabletek antykoncepcyjnych, spirale zakładali tylko kobieto które urodziły już wszystkie dzieci, zostawał kalendarzyk lub krążki albo prezerwatywa, albo taki pieniący się Patentex Oval no albo chłopak uważał.....teraz kobieta sama może podejmować decyzję o posiadaniu potomstwa....To nie Twój mąż zmienił Twoje życie, ale fakt że posiadasz dziecko i nie powinnaś Go za to nienawidzieć, oboje podjęliście decyzję o posiadaniu dziecka.... Możesz jedynie z mężem się dogadać...najlepiej znaleźć sobie wspólnych znajomych lub dogadać się w sprawie Twoich ewentualnych wyjść do koleżanek, ale nie może też to się odbywać kosztem rodziny, teraz jak masz rodzinę powinna ona być u Ciebie na pierwszym miejscu tzn. mąż i dziecko ale rozrywki też są ważne, najlepiej żebyście wspólnie z mężem organizowali sobie różne "wypady", np. w góry wspólny wyjazd albo spotkania wspólne ze znajomymi, wyjście wspólne do kina, na jakiś koncert itd..
No to prawda, ze teraz sa rozne metody, no ale wpadki i tak sie zdarzaja ja zapomniałam np jednego dnia wziac tabletke, kiedy indziej miala antybiotyki jakos sie tym nie przejmowalam i w koncu stalo sie. On tez wiedzial o tym i ja doskonale wiedzialam wiec wiem ze to nasza wspolna "sprawka". Ake ja rodzine stawiam na pierwszym miejscu oczywiscie a reszta jest duzo dalej. Z kolezankami spotykam sie raz na 2-3 miesiace wychodze na 2 godzinki wiec mysle ze to niewiele przy calodziennej opiece nad maluszkiem i praca w domu... Dzieki Twoim radą postaram sie pielegnowac moju zwiazek bo nie wyobrazam sobie zeby moj ukochany mial inna zone i dziecko. Nie wyobrazam sobie...
13 2012-02-10 01:09:35 Ostatnio edytowany przez zakłamani (2012-02-10 01:15:43)
zakłamani napisał/a:karinkamaja napisał/a:No wiec własnie. I tak źle i tak niedobrze. A Twoj były mąż utrzymuje od Waszego rozwodu kontakty z synem? Tzn. pomaga, płaci alimenty itp? spotykaja sie? Bo moi rodzice rozwiedli sie kiedy mialam 2 latka i od tamtej pory moj ojciec wiecej sie nie pokazał. Boje sie ze u nas bedzie tak samo, ze jak sie rozstaniemy to on przestanie uczestniczyc w zyciu córki, ze bedzie sie wykrecał od płacenia kasy... Moim zdaniem nie jest on tym typem faceta, ale tyle razy juz sie zdziwiłam i zawiodłam na nim, ze nie wiem tak naprawde czego mogę sie po nim spodziewac Czasem wydaje mi sie, ze jestem z kims, kogo nie znam. On ma równiej okropnie ciezki charakter jest zaborczy, bardzo uparty, zawsze musi postawic na swoim. On sam moze znikac na cale dnie i spotykac sie z kolegami, a mi nigdzie nie pozwala wychodzic spotkac sie z kolezankami nawet na godzinke, bo jest okropnie zazdrosny. Wiadomo, jestem młoda i nie mam wypisanego na czole ze mam dziecko i jestem zajeta wiec czasem jakis facet zwróci na mnie uwage, ale on uwaza ze to chore. To jak ja mam wcale z domu nie wychodzic czy tez worek na głowe zakładać. Dlaczego ja mam być niby jego niewolnicą. Zrobił ze mnie kurę domową. Mam wrażenie, ze znienawidziłam go cześciowo za to, ze zmienił moje zycie. Caly czas obarczam go wina ze nie poszłam na studia, ze jestem uwieziona i podswiadomie mam o to do niego zal. Wiem ze to głupie, bo to przeciez tez moja wina i wcale nie powinnam go tym obarczac, no ale tak juz mam i nie wiem czy ja mam wiekszy problem ze soba czy z nim
Kontakty ojca z synem są ale bardzo małe, widzą się parę razy w roku, bo ojciec jego mieszka w innym mieście, nawet nie znamy adresu jego zamieszkania, bo nie chce nam podać
Ma nową żonę i trzy letnie dziecko, płaci alimenty regularnie, ale co nam z alimentów jak syn do końca życia nie będzie miał ojca, chociaż patrząc obiektywnie jakbym miała przeżyć ja i syn całe życie z takim tyranem, to lepiej że nie ma takiego ojca.....Po prostu musisz sama podjąć decyzję, czy "wytrzymasz" całe życie z tym facetem z którym mieszkasz, rozważyć wszystkie za i przeciw. Przeciw to na pewno utrata ojca ale jeśli jest naprawdę despotyczny facet to i tak nie dasz rady "pociągnąć" ten wózek i wtedy trudno trzeba się rozjeść....Nie podoba mi się, że Twój mąż jest aż tak zazdrosny że nie pozwala Ci się spotykać z koleżankami, tzn. może się obawiać że całymi dniami będziesz z nimi siedzieć, a w domu nic nie będziesz robić, np: gotować obiadów dla męża, sprzątać itd. Wydaje mi się, że powinnaś powiedzieć mężowie że też potrzebujesz jakiejś "odskoczni" od domu i że do koleżanek będziesz chodzić tylko na parę godzin i że nic się nie zmieni, że będziesz nadal dbać o męża i dziecko, to powinien mąż zrozumieć, albo może macie wspólnych znajomych, jakieś pary z którymi moglibyście się spotykać, np. co weekend na jakieś wspólne wypady, lub żeby po prostu razem posiedzieć??? Nie możesz męża obwiniać że nie poszłaś na studia, bo wątpię że tylko mąż podejmował decyzję o posiadaniu dziecka, przecież w dzisiejszych czasach są takie tabletki antykoncepcyjne, że jeśli kobieta nie chce mieć dziecka, to może w dużym stopniu też o tym decydować. 20- lat temu nie było w aptekach tabletek antykoncepcyjnych, spirale zakładali tylko kobieto które urodziły już wszystkie dzieci, zostawał kalendarzyk lub krążki albo prezerwatywa, albo taki pieniący się Patentex Oval no albo chłopak uważał.....teraz kobieta sama może podejmować decyzję o posiadaniu potomstwa....To nie Twój mąż zmienił Twoje życie, ale fakt że posiadasz dziecko i nie powinnaś Go za to nienawidzieć, oboje podjęliście decyzję o posiadaniu dziecka.... Możesz jedynie z mężem się dogadać...najlepiej znaleźć sobie wspólnych znajomych lub dogadać się w sprawie Twoich ewentualnych wyjść do koleżanek, ale nie może też to się odbywać kosztem rodziny, teraz jak masz rodzinę powinna ona być u Ciebie na pierwszym miejscu tzn. mąż i dziecko ale rozrywki też są ważne, najlepiej żebyście wspólnie z mężem organizowali sobie różne "wypady", np. w góry wspólny wyjazd albo spotkania wspólne ze znajomymi, wyjście wspólne do kina, na jakiś koncert itd..
No to prawda, ze teraz sa rozne metody, no ale wpadki i tak sie zdarzaja ja zapomniałam np jednego dnia wziac tabletke, kiedy indziej miala antybiotyki jakos sie tym nie przejmowalam i w koncu stalo sie. On tez wiedzial o tym i ja doskonale wiedzialam wiec wiem ze to nasza wspolna "sprawka". Ake ja rodzine stawiam na pierwszym miejscu oczywiscie a reszta jest duzo dalej. Z kolezankami spotykam sie raz na 2-3 miesiace wychodze na 2 godzinki wiec mysle ze to niewiele przy calodziennej opiece nad maluszkiem i praca w domu... Dzieki Twoim radą postaram sie pielegnowac moju zwiazek bo nie wyobrazam sobie zeby moj ukochany mial inna zone i dziecko. Nie wyobrazam sobie...
To dobrze, że nie wyobrażasz sobie żeby Twój mąż miał inną żonę, bo powinien już zawsze być z Tobą....faktycznie masz mało tych "wyjść" do koleżanek raz na 2-3 miesiące po dwie godzinki....czemu tak rzadko?? mąż Ci nie pozwala?? faktycznie mąż i dziecko powinni być teraz na pierwszym miejscu, ale masz prawo mieć kontakt z ludźmi, nie możesz być przecież taka wciąż sama....jak maluszek podrośnie, to zapiszesz dziecko do przedszkola a sama będziesz mogła pójść do pracy albo na studia, wtedy będziesz między ludźmi. Nie masz w pobliżu mamy żebyś mogła z nią porozmawiać jak kobieta z kobietą?? może nie masz wspólnego języka z mamą ? a może teściowa jest miła??? Pisz do mnie mimo, że Cię nie znam zawsze chętnie Ci doradzę, może popatrzę inaczej na pewne sprawy bo mam te 20 lat do przodu, chociaż wolałabym cofnąć czas i od nowa zacząć życie może pomogę Ci nie popełnić jakiś błędów jakie ja popełniłam przez swój brak doświadczenia życiowego. Nikt mi nic mądrego nie umiał doradzić jak mam żyć, musiałam się uczyć na własnych błędach, szkoda że nie było koło mnie choć jednej takiej osoby co by coś mądrego doradziła
Hej nie odzywalam sie dosc dlugo bo mialam wiele spraw na głowie. Z moim mezem spedzilismy nawet sobotnie "walentynki" razem i było całkiem miło. Ja mysle ze mam obsesje. Sama tez jestem o niego zazdrosna, moze nie tak jak on o mnie, ale zdarza mi sie go kontrolowac, no sprawdzac jego telefon czy szperac w koncie na facebooku. Znam wszystkie jego hasła bo on raczej nie ma przede mna tajemnic no ale ja mam taka paranoje, bo mysle ze jak ja siedze w domu a jego nie ma to juz patrzy na inne, albo mnie zdradza a moze zakocha sie jakiejs lepszej ode mnie itp. Nie wiem skad mi sie to wzielo, kiedys w ogole nie bylam zazdrosna a on nie daje mi do tego zadnych powodow. To jakas paranoja. Z moja mama nie o wszystkim moge porozmawiac, bo ona ma tendencje do pouczania i wytykania mi potem wszystkich moich bledow a w malzenstwie zwlaszcza. Sama miala je nieudane i dlatego nie wierzy w zadnego faceta. Mojego tez na poczatku nie lubila no ale teraz jest nienajgorzej, choc wystarczy jedno jego potkienie i juz slysze jej " a nie mowilam... wszyscy tacy sami!" tesciowa nie jest obecna w naszym zyciu, bo jako matka mojego meza nie sprawdzila sie za bardzo. On sam mial bardzo smutne dziecinstwo i ciezka sytuacje rodzinna dlatego tez nie urzymujemy kontaktow z jego rodzina, tylko z moja. Chcialabym aby ze mna odnalazl spokoj, ktorego mu brakowalo. Moze dlatego czasami jest taki nerwowy. Najgorsze jest to ze kiedys sie rozumielismy, bez słow, a teraz juz nie wiem jak do niego dotrzec. Czy to on sie zmienil czy ja...
15 2012-02-18 01:36:44 Ostatnio edytowany przez zakłamani (2012-02-18 01:42:06)
Hej nie odzywalam sie dosc dlugo bo mialam wiele spraw na głowie. Z moim mezem spedzilismy nawet sobotnie "walentynki" razem i było całkiem miło. Ja mysle ze mam obsesje. Sama tez jestem o niego zazdrosna, moze nie tak jak on o mnie, ale zdarza mi sie go kontrolowac, no sprawdzac jego telefon czy szperac w koncie na facebooku. Znam wszystkie jego hasła bo on raczej nie ma przede mna tajemnic no ale ja mam taka paranoje, bo mysle ze jak ja siedze w domu a jego nie ma to juz patrzy na inne, albo mnie zdradza a moze zakocha sie jakiejs lepszej ode mnie itp. Nie wiem skad mi sie to wzielo, kiedys w ogole nie bylam zazdrosna a on nie daje mi do tego zadnych powodow. To jakas paranoja. Z moja mama nie o wszystkim moge porozmawiac, bo ona ma tendencje do pouczania i wytykania mi potem wszystkich moich bledow a w malzenstwie zwlaszcza. Sama miala je nieudane i dlatego nie wierzy w zadnego faceta. Mojego tez na poczatku nie lubila no ale teraz jest nienajgorzej, choc wystarczy jedno jego potkienie i juz slysze jej " a nie mowilam... wszyscy tacy sami!" tesciowa nie jest obecna w naszym zyciu, bo jako matka mojego meza nie sprawdzila sie za bardzo. On sam mial bardzo smutne dziecinstwo i ciezka sytuacje rodzinna dlatego tez nie urzymujemy kontaktow z jego rodzina, tylko z moja. Chcialabym aby ze mna odnalazl spokoj, ktorego mu brakowalo. Moze dlatego czasami jest taki nerwowy. Najgorsze jest to ze kiedys sie rozumielismy, bez słow, a teraz juz nie wiem jak do niego dotrzec. Czy to on sie zmienil czy ja...
Sorki że późno odpisuję ale dopiero teraz zauważyłam, że napisałaś... Moi zdaniem zazdrość u Ciebie moja droga Krinkamaja bierze się z tego, że teraz masz dużo czasu, bo nie obracasz się między ludźmi, nie musisz narazie pracować a co za tym idzie zdobywać pieniędzy na opłaty, jedzenie. Źle bardzo robisz że sprawdzasz mężowi facebook itd. nie powinnaś moja droga tego robić. Spróbuj odwrócić "role" chociaż hipotetycznie, Twój mąż zostaje w domu z dzieckiem a Ty co dziennie idziesz do pracy zarobić na jedzenie, rachunki, kredyt itd. a Twój mąż sprawdza Cię na każdym kroku i robi Ci awantury z zazdrości a Ty jesteś zaganiana za zdobywaniem pieniędzy dla Was, żebyście mieli na lekarstwa, jedzenie itd. no koszmarnie byś się czula gdybyś musiała wracać do domu po pracy do takiego męża....Moja droga to Ty się zmieniłaś, bo tymczasowo musisz zająć się dzieckiem i domem i pewnie czujesz się trochę jak kura domowa...ale wszystko zrozumiesz jak zaczniesz pracować i pomagać mężowi w utrzymywaniu rodziny, wtedy zapewniam Cię, że po całym dniu pracy po 10-12 godzin nie będziesz miała siły być zazdrosna a jeszcze w domu też trzeba będzie coś zrobić.....Doceń męża trud i nie niszcz wszystkiego bezpodstawną zazdrością aha i nie wszyscy mężczyźni są źli.....i jak masz jakiś problem pisz chętnie spróbuję Ci pomóc.