Witam forumowiczki. Za około półtora roku ja i mój narzeczony bierzemy ślub. Teraz mieszkamy i pracujemy za granicą - na chwilę obecną urlopik w Polsce. PO ślubie mieszkamy u niego razem z resztą rodzinki ( mamusia, tatuś , siostra, brat i dziewczyna brata) . Teraz jesteśmy na etapie powolnego urządzania domu krok po kroku co wiąże się z dość gruntownym remontem. Przy okazji pomieszkiwania tam zauważyłam zjawisko nawet już nie mało fajne co niedopuszczalne dla mnie. W mojej rodzinie porządek to rzecz istotna ( ale bez przesady) , a tam wszystko stoi na głowie. Przyszła teściowa osoba niepracująca nie martwi się wiecznym bałaganem zawsze i wszędzie !!! Podłogi niezmywane po kilka tygodni albo i dłużej, kurzu tyle , że w powietrzu się unosi, w toaletach jak w szaletach publicznych . A kiedy weszłam do jej sypialni , aż mi mowę odjęło i nie mam tu na myśli niepościelonego łóżka . Skrzynia przegniłych owoców , pranie rozrzucone na chybił trafił , na podłodze stare doniczki, gazety, kartony, słoiki jakieś ścierki. Ogólnie dom jest po prostu zapuszczony. Rozmawiałam o tym z moim narzeczonym powiedział , że brud owszem i że powinno być inaczej ( bo my nawet bardzo dużo pracując za granicą mamy porządek) ale myśli , że się dostosuję albo ja zajmę się domem po ślubie. Myślę , że porozmawiał o tym z mamą ale ona się tym niezbyt przejęła . Teraz w trakcie remontu kuchni rzuciła uwagę, że i tak wszystko się zabrudzi raz dwa. Dziewczyna jego brata pomieszkuje z nimi sporadycznie ale ma takie samo podejście jak przyszła teściowa. Rozumiem , że mama narzeczonego jest u siebie nie mam prawa się wtrącać póki co , ale nie chcę problemów później . Co robić?
Szykować sobie samodzielne mieszkanie, bez rodziny narzeczonego.
Szykować sobie samodzielne mieszkanie, bez rodziny narzeczonego.
Mój narzeczony nie bierze tego pod uwagę. Bo tam dużo miejsca, bo rodzice będą opieki potrzebowali, bo teraz ciężko z własnym mieszkaniem itp. Myślałam choćby o własnej kuchni, ale nie bo się reszta obrazi . Więc robimy tą , która jest . A mamusia przychodzi i mówi czy nam pieniędzy na to nie szkoda lepsza byłaby brama bo jak to wygląda , ludzie widzą . A ja nie wiem co z sobą zrobić gdy tam jestem ;-(
Twój narzeczony nie bierze innej opcji pod uwagę, Ciebie odrzuca od zamieszkania w tamtym domu.
Zaproponuj narzeczonemu, by każde z was mieszkało osobno. Póki wie, że Ty będziesz mieszkała razem z jego rodziną (a remontowanie mieszkania jest tego najlepszym dowodem), temat nie jest aktualny.
Rozmawiałam o tym z moim narzeczonym powiedział , że brud owszem i że powinno być inaczej ( bo my nawet bardzo dużo pracując za granicą mamy porządek) ale myśli , że się dostosuję albo ja zajmę się domem po ślubie.
Ha ha ha, cwaniaczek. Powodzenia w sprzątaniu po mężu, jego rodzicach i rodzeństwie z partnerami, a w przyszłości jeszcze dziećmi (Waszymi i tego rodzeństwa). Dziewczyno, niech Cię ręka Boska broni przed zamieszkaniem tam!
madanka napisał/a:Rozmawiałam o tym z moim narzeczonym powiedział , że brud owszem i że powinno być inaczej ( bo my nawet bardzo dużo pracując za granicą mamy porządek) ale myśli , że się dostosuję albo ja zajmę się domem po ślubie.
Ha ha ha, cwaniaczek. Powodzenia w sprzątaniu po mężu, jego rodzicach i rodzeństwie z partnerami, a w przyszłości jeszcze dziećmi (Waszymi i tego rodzeństwa). Dziewczyno, niech Cię ręka Boska broni przed zamieszkaniem tam!
Mój narzeczony po zamieszkaniu razem po którejś awanturze (uwagi: że po pracy ma się iść kąpać, że buty mają swoje miejsce, że nie musi codziennie piachu wnosić do sypialni, że brudy wrzucamy do kosza na pranie itp.) dostosował się i zauważył, że porządek to rzecz dobra . Widzi teraz kontrast między tymi dwoma światami . Najlepsze , że do pokoju tatusia nie pozwolił zajrzeć . Ja nigdzie nie widziałam jeszcze takiego czegoś jak tam chyba tylko w TV
Ano właśnie, nawyki wyniesione z domu... Ja się boję, że z moim facetem będzie problem. Za miesiąc się wprowadzamy, a on jest strasznym bałaganiarzem. Tzn. ja nie jestem pedantką, mam bałagan w pokoju, ale mam czysto. Co innego nieporządek, a co innego brud. Kłębów kurzu na podłodze nie mam (no ewentualnie może gdzieś za łóżkiem) i przede wszystkim łazienka to dla mnie świętość, musi być czysta! Rozumiem, że on jest studentem, ma dużo roboty i to facet, ale widziałam jak to w jego domu wygląda: łazienka wygląda jakby była nieczyszczona od dawna, na zlewie i kiblu osad, ciuchy poprzewieszane wzdłuż całej łazienki... No totalny burdel i syf. W ogóle cały dom zawalony niepotrzebnymi rzeczami. Ja czegoś takiego nie chcę i mam nadzieję, że jakoś ten problem rozwiążemy. Bo ja przynajmniej mogę z facetem pogadać o tym, ale Ty, madanka, masz przerąbane. Bo jego rodziny nie ustawisz pod siebie. Po pierwsze są w większości, a po drugie to ich dom. W życiu bym się nie zgodziła na mieszkanie razem z rodzicami mojego faceta, choć to niesamowicie mili ludzie. My mamy swoje życie, oni swoje. Fajnie, że chcą nas wesprzeć, oddadzą nam niepotrzebne meble, żebyśmy nie musieli nic kupować etc. Ale zamieszkać bym z nimi nie mogła. Nie możecie sobie jakiegoś mieszkania wynająć? Nawet w pobliżu, ale żeby być na swoim.
Kaisa_malene o mieszkaniu nie raz była mowa . potem była gadka, że chociaż własna kuchnia będzie a teraz jednak remontujemy tą która jest . Złe nawyki mają w tym domu wszyscy. Jak tam jestem to najlepsze są akcje w obecności dziewczyny jego brata. Teściowa i ona z dziubków sobie spijają. Ze ja to niby jakaś paniusia ;-(
No to postaw na swoim! Przecież mieszkanie z teściami to praktycznie pewny rozwód, mało takich historii jest? Jeszcze chyba nie słyszałam, żeby mi ktoś powiedział "Ale mi się super mieszka z teściami". Czy Twój mąż tego nie rozumie, że zaczniecie się o to kłócić? A jego mamusia wam potem jeszcze zacznie wnuki na swój sposób wychowywać. Tragedia murowana.
Jak masz ochote bycie wiecznym kopciuszkiem, myc i sprzatac po obu starszych "siostrach"-tesciowej i dziewczynie szwagra, to zapraszamy Bo niestety tak to chyba bedzie wygladac. Zanim sie zajmniesz za obiad bedziesz musiala kuchnie wysprzatac z dezynfekcja i deratyzacja wlacznie, po to by one za chwile zeszmacily spowrotem.
Ale co my ci tu radzimy.. W koncu wszystkie decyzje i tak podjmuje twoj narzeczony a ty masz sie tylko dostosowac
Mój narzeczony nie bierze tego pod uwagę. Bo tam dużo miejsca, bo rodzice będą opieki potrzebowali, bo teraz ciężko z własnym mieszkaniem itp. Myślałam choćby o własnej kuchni, ale nie bo się reszta obrazi
Rodzice beda potrebowali opieki..Hmm, kto niby ma im ta opieke zapewnic? Ty czy on? Nie dosc ze dobrowolnie jedziesz na etat sprzataczki to jeszcze opiekunki? Eh ja nie wiem...Dziwne...
11 2011-11-04 21:52:46 Ostatnio edytowany przez madanka (2011-11-04 21:53:22)
Wiem , że macie rację . Ja sobie nie wyobrażam życia nie tyle w takich warunkach co z tymi ludźmi. Sadiepiszesz, że decyzje podejmuje mój narzeczony w pewnym sensie tak jest bo u mnie warunków na mieszkanie po ślubie nie ma. On myśli, że to najlepsze wyjście- dla mnie jedno z najgorszych. Na samą myśl o tym bałaganie mam żądzę mordu w oczach
Jedną z najistotniejszych spraw we wspolnym zyciu a własciwie przed nim [tak na dobre] jest ustalenie pewnych rzeczy, a nie myslenie "jakoś to bedzie"- np. ustalenie, że sprzątamy RAZEM, oraz to, co faktycznie wymaga sprzatania, dbałości, a co trochę mniej- bo też nie ma sensu świrować, zwłaszcza gdy dwoje ludzi pracuje na etacie.
Ale kobiety...nie dopuszczajacie do folgowania! jestem w 100% za partnerstwem, a partnerstwo to gra w drużynie!
(...)Na samą myśl o tym bałaganie mam żądzę mordu w oczach
To kto idzie na pierwszy Twój ogień?
Kogo zostawiasz na koniec?
I po co te zbrodnie, jeśli można sprawę mieszkania załatwić inaczej?
Bo można.
wiesz na darmo sie lakomisz na te mieszkanko, juz lepiej isc na stancje na wynajety pokoik jeden niz miec 5 ale z tesciowa.
facetowi latwiej jest isc mieszkac do tesciow, bo mniej sprzata i gotuje.
pozdr
wiesz na darmo sie lakomisz na te mieszkanko, juz lepiej isc na stancje na wynajety pokoik jeden niz miec 5 ale z tesciowa.
facetowi latwiej jest isc mieszkac do tesciow, bo mniej sprzata i gotuje.
pozdr
Owszem myśleliśmy z narzeczonym zrobimy remont będzie fajnie , ale tak się nie da. Bałagan znów robi się sam ( po co o coś dbać - tak rozumiem ich postawę) Nie wyobrażam sobie już nie tylko sprzątania ale też np. gotowania pod jednym dachem. Wogóle sobie nie wyobrażam jak się będę dogadywała z teściową. Każda kobieta uwielbia zadbać o siebie o swój dom a u niej nic zero.
Nie pchaj się w to i nie przesadzaj, że pracując we dwoje za granicą nie jesteście w stanie wygospodarować choć częsci funduszy na mieszkanie - myślcie troche ambitniej, bedziecie mieć swoje i bedzie wam lepiej!
o jej , no dosłownie jakbym widziała dom mojego faceta !
to straszne że są kobiety którym obojętne jest że mają pod nogami STERTY śmieci , skarpet i innych brudnych ohydnych rzeczy...
Ale cóż "mamusia" zawsze zostanie tą naj naj . )
o jej , no dosłownie jakbym widziała dom mojego faceta !
to straszne że są kobiety którym obojętne jest że mają pod nogami STERTY śmieci , skarpet i innych brudnych ohydnych rzeczy...
Ale cóż "mamusia" zawsze zostanie tą naj naj .)
No proszę a ja myslałam, że tylko u mego w domu takie zwyczaje. U nas mamusia może nie jest tą naj , ale najgorsze że ona problemu nie widzi. A u Ciebie ?
u mnie dosłownie tak samo.. wcale problemu nie ma ...
Ja nie umiem zrozumieć jak KOBIETA może zaniedbywać takie rzeczy ..
ehh .. no i najgorsze ze moj facet chciałby w przyszłosci dzielić dach z mamusią ... ;/
Eh Kochane Jak ja was rozumiem
Chociaz u mnie nie będzie tak dramatycznie
Ja i mój chłopak niedługo zamieszkamy razem
Niedługo pewnie mi sie oświadczy
. Też będe mieszkała na wsi, z tesciami. Mój ukochany nie widzi sensu w budowaniu oddzielnego domu, skoro ma ten, jest jego, jest duży. Rodzice mieszkaja na dole, maja swoja kuchnie swoj pokoj i łazienke, a my bedziemy mieszkali na górze, zrobimy kuchnie, dom naprawde jest duży, ale najgorsze dla mnie co moze byc w mieszkaniu z tesciami, to jest fakt ze sie beda wtracali, tego sie boje, ze beda próbowali zebysmy robili co wypada. A nas nie interesuje co wypada. Trzymaj sie dziewczyno i ustal pewne zasady. Nie pozwól sobie wejsc na głowe. Ustalcie pewne zasady które będą nie naruszalne.
21 2011-11-22 10:13:59 Ostatnio edytowany przez madanka (2011-11-22 10:16:09)
Eh Kochane
Jak ja was rozumiem
Chociaz u mnie nie będzie tak dramatycznie
Ja i mój chłopak niedługo zamieszkamy razem
Niedługo pewnie mi sie oświadczy
. Też będe mieszkała na wsi, z tesciami. Mój ukochany nie widzi sensu w budowaniu oddzielnego domu, skoro ma ten, jest jego, jest duży. Rodzice mieszkaja na dole, maja swoja kuchnie swoj pokoj i łazienke, a my bedziemy mieszkali na górze, zrobimy kuchnie, dom naprawde jest duży, ale najgorsze dla mnie co moze byc w mieszkaniu z tesciami, to jest fakt ze sie beda wtracali, tego sie boje, ze beda próbowali zebysmy robili co wypada. A nas nie interesuje co wypada. Trzymaj sie dziewczyno i ustal pewne zasady. Nie pozwól sobie wejsc na głowe. Ustalcie pewne zasady które będą nie naruszalne.
To super, że możesz mieć swoją kuchnię i łazienkę. My też byśmy mogli ale mój narzeczony nie widzi takiej potrzeby choć dom ma ponad 300 mkw. Mój rozmawiał ze swoją mamą ona nawet nie widzi takiej potrzeby byśmy mieli swój salon żeby gości zapraszać . A do obecnego ja nikogo nie wprowadzę chyba , że będę sprzątała bez końca. A teraz kiedy mówię , że nie chcę mieszkać tam po ślubie na takich zasadach jakie on przedstawia to słyszę nie będzie źle. A ja nie potrafię zrozumieć tych ludzi ich zachowań tego bałaganu .
22 2012-02-14 02:48:12 Ostatnio edytowany przez siostrAW (2012-02-14 03:01:11)
Wybaczcie że odkopuję stary topic.
Szukałam w necie "pocieszenia" i tu trafiłam.
Z tym kto jest większy brudas statystycznie: teściowe czy synowe, to pewnie prawda leży pośrodku.
Zrozumiałam że Niemcy mają racje z "Polish Wirtschaft"
Mieszkamy u teściów. Mamy własne piętro i łazienkę, wkrótce kuchnie. Nie jestem pedantką, moge mieć chwilowy nieporządek ale nie brud.
Moja teściowa jest spoko, choć nie zwierzamy się sobie. Jestem jej wdzięczna że gotuje obiady. Jest tolerancyjna, nigdy sie nam nie wtrąca.
Ma tylko jedną wadę, właśnie BRUD
Podłogi lepiące ("przeciera" mopem tylko jak sie jej coś wyleje), szafki, blaty, pojemniki na przyprawy, olej lepiące (nie myje rąk jak np panieruje kotlet czy urabia ciasto, to sięga co jej potrzebne), w lodówce (kładzie produkty np sery i męso bezpośrednio na półki - ciekną, otwarte produkty psują się) zawalone blaty (niedojedzone garnki, napoczęte słoiki), myje dziesiątki plastikowych pudełek (do zamrażania tych niedojedzonych resztek), syf w zlewie (w domu nie ma płynu, moczy w pomyjach górę garnków razem z ścierkami zanim je włoży do zmywarki (dzieku Bogu za tą zmywarkę!), ogarnianie po niedzielnym gotowaniu kończy się w poniedziałek
niegospodarność: dobrze, że nie prosi o pieniądze na jedzenie bo;
gotuje za dużo na zapas (spokojnie jeszcze 2 osoby wyżywiły by się), przedwczorajszego obiadu ani teść ani my nie tkniemy, skoro... już jest nowy. Nigdy nie jest zjedzone "do czysta", 20% jedzenia ląduje w koszu. A kupuje drogie rzeczy jakich ja w rodzinnym domu nie miałam. Owoce, cytrusy, sałaty, które gnją, bo my tego nie przejemy. Sama ma dużą nadwagę i prawie nic nie je.
Generalnie non stop w kuchni jest akcja. Nie wspomnę co jest gdy obiad niedzielny rodzinny (jedna jarzynka, to za mało! musi być 5 do wyboru i 4 rodzaje mięsa) To są setki złotych wyrzucanych do kosza.
Gotuje dobrze, choć tradycyjnie tłusto.
Na szczęście już chyba zrozumiała że ja nie lubie gotować razem z nią. Mogę udawać "głupka" kiedy podsuwa gazety z przepisami, "zobacz jakie fajne", to ja udaje ze nie wiem o co chodzi :> Robię tylko szybkie obiady i udaję że innych nie umiem. :>
Reszta mieszkania nie wygląda lepiej, wchodzą w butach, altana służy jako magazyn resztek i produktów, nigdy nie widziałam żeby myła swoja łazienkę i WC . Do sypialni nie weszłam nigdy, delikatnie mówiąc brzydko pachnie już w progu, szczególnie gdy teść idzie spać niezbyt trzeźwy. (ja bym dziada pogoniła choć go lubię ! ;| ) Salon z kanapami na których z niechęcią siadam. Nie mają odkurzacza w domu.
Na brudne naczynia - moczenie w wodzie, na brzydki zapach - odświeżacz, na brudny obrus - bukiet kwiatów. Jakieś barokowe skojarzenia mam: gdy zamiast mycia stosowano pudry ;]
Skąd to sie bierze? Czy to trauma Polaków z PRL, gdy nic nie było do jedzenia, a teraz jest WSZYSTKO i DUŻO? Bo to wstyd, żeby na półmisku zabrakło, bo to nie wypada, żeby ktoś wziął ostatni kotlet. Co innego na przyjęciu, co innego w domu. Dlaczego wstydzi (?) się zapytać "słuchajcie gotuję to i to, będziecie jeść?", albo "chcecie mizerie czy buraczki" (nie! zrobi oba i to niezjedzone jutro do kosza), albo po prostu "ile zjesz ziemniaków", nigdy nie jest 1 kotlet=1 osoba, zawsze jest 2-3 na osobę.
Raz mi sie zdarzyło wyzłośliwić i ostentacyjnie jadłam wczorajsze mięso, to się obraziła, że dlaczego nie zjadłam nowego
Lubi gotować i dobrze, ale to rażąca niegospodarność.
Może sobie odpowiedziałam; teściowa sama się odchudza (nic nie je, tylko slim herbatki), a domownikom gotuje ponad stan, jakaś kompensacja podświadoma??
Ograniczam się do wytarcia podłóg (po 2 dniach wraca do "normy"), i wkładania naczyń do/z zmywarki. Reszta nie ma sensu, po prostu nie uszanuje. To inteligentna osoba, kiedyś na wysokim stanowisku. Ale bez kitu!
Kiedyś myślałam, że ona nie ma czasu/siły posprzątać, ale gdy zauważyłam że po posprzątaniu zaraz jest znów bałagan, wymiękłam.
Wychowano mnie w zasadzie "nie bałaganisz - nie musisz sprzątać" Nie robie generałek. Sprzątam na bierząco to co mi sie "napatoczy".
Zaleta tego jest taka, że przekonałam się że zrobić szybki obiad dla siebie i męża, czy posprzątać wokół nas to jest PESTKA dla mnie. Byłam kulinarną i domową analfabetką, zostałam pragmatyczką. Przy barokowej kuchni teściowej.
Mój mąż jest OK. Na studiach nauczył się gospodarzyć sam i też jest pragmatykiem i rozumie mnie.
Paradoks: facetowi zdarzają się brudne skarpety, przejść w butach, etc.. ale 100x wole sprzątać po mężu, niż po teściowej, która brudzi bardziej hmm "na klejąco" ;]
Teściowa pewnie myśli za to , że ja się nie angażuję w kuchnie, albo że nie doceniam jej starań "dlaczego nie zjedliście".
Wiem że czasem zachowuję się niegrzecznie, gdy ulatniam się po angielsku, jak widzę że pandemonium w kuchni trwa, obym tylko nie została poproszona o pomoc, bo brzydzę się dotykać przedmiotów w kuchni.
Naprawdę są tacy ludzie których brud nie krępuje. Nie jest to zależne od majątku.
Z boku wygląda jakby nie mieli czasu sprzątać, po przyjrzeniu się wychodzi niegospodarność, nieuszanowanie pieniędzy (wyrzucone jedzenie i sprzęty) Brak krępacji. Tak, widziałam to już w narzeczeństwie. Nigdy nie powiedziałam jej wprost, i nigdy nie powiem. Kuriozalne: Pani Dyrektor, Pani ma syf. Zastawiam się czasem jak ona mogła być wieloletnim menadżerem, jak własnego domu nie umiała ogarnąć.
Ale to tylko jedna wada, w sumie mogłam trafić gorzej, np na złośliwą.
Pozdrawiam wszystkie te, którym porządek i gospodarność wokół warunkuje duchową równowagę. AVE
Bo nie ma to nic wspólnego z chrobliwą chęcią kontroli.
\
Owszem myśleliśmy z narzeczonym zrobimy remont będzie fajnie , ale tak się nie da. Bałagan znów robi się sam ( po co o coś dbać - tak rozumiem ich postawę) Nie wyobrażam sobie już nie tylko sprzątania ale też np. gotowania pod jednym dachem. Wogóle sobie nie wyobrażam jak się będę dogadywała z teściową. Każda kobieta uwielbia zadbać o siebie o swój dom a u niej nic zero.
Skóra cierpnie od czytania tego.
Dlaczego nie powiesz wprost narczeczonemu, ze nie masz ochoty mieszkać w takim syfie? Co, obrazi się o prawdę? Ja ostatnio wypaliłam, ze nie będę teściowej odwiedzać, bo pali jak smok w mieszkaniu a ja nie mam ochoty w ciąży wdychać takich oparów, narażać jeszcze na to naszego 5-letniego synka i wracać śmierdząca jak popielniczka. Zrozumiał. Bo wiedział, że to jest problem.
Jeśli Twój narzeczony nie poraktuje tego na serio w kategorii problemu, nie oszukuj się, zę kiedyś to się zmieni.
Co to w ogóle za mania mieszkania z rodzicami? Nie wierzę, że się nie da inaczej, bo wiem, że się da. Nie od razu Kraków zbudowano, dlaczego "młodzi" muszą zaczynać od komfortowego M4, zamiast od czegoś skromniejszego? To ja już wolę za cenę takiego "komfortu" pozostać przy zdrowych zmysłach i powoli się urządzać po swojemu. I mieć porządek.
24 2012-02-14 08:13:29 Ostatnio edytowany przez żyworódka (2012-02-14 08:15:20)
Witam.
Dziewczęta, tak czytam te Wasze narzekania na teściowe/przyszłe teściowe i przypomniała mi się bajka Aleksandra Fredry pt. "Paweł i Gaweł", a morał z niej wszystkim jest znany: WOLNOĆ TOMKU W SWOIM DOMKU.
Swym zachowaniem Wasze teściowe jednoznacznie dają do zrozumienia, że są u siebie w domu, więc mogą robić co chcą, nie zważając na nikogo (na Was).
Nie to, żebym pochwalała je, za nie przywiązywanie wagi do czystości, wręcz nie zauważanie panującego brudu w domu. Samą też by mnie raziły przykłady, które tu opisujecie, ale...jak wyżej...
Na te Wasze utyskiwania, narzekania, jest jedyna rada : ZAMIESZKAĆ OSOBNO!
Bo tak jak pisze McMiodek:
Co to w ogóle za mania mieszkania z rodzicami? Nie wierzę, że się nie da inaczej, bo wiem, że się da. Nie od razu Kraków zbudowano, dlaczego "młodzi" muszą zaczynać od komfortowego M4, zamiast od czegoś skromniejszego? To ja już wolę za cenę takiego "komfortu" pozostać przy zdrowych zmysłach i powoli się urządzać po swojemu. I mieć porządek.
Pozdrawiam.
Witam.
Dziewczęta, tak czytam te Wasze narzekania na teściowe/przyszłe teściowe i przypomniała mi się bajka Aleksandra Fredry pt. "Paweł i Gaweł", a morał z niej wszystkim jest znany: WOLNOĆ TOMKU W SWOIM DOMKU.
Swym zachowaniem Wasze teściowe jednoznacznie dają do zrozumienia, że są u siebie w domu, więc mogą robić co chcą, nie zważając na nikogo (na Was).Nie to, żebym pochwalała je, za nie przywiązywanie wagi do czystości, wręcz nie zauważanie panującego brudu w domu. Samą też by mnie raziły przykłady, które tu opisujecie, ale...jak wyżej...
Na te Wasze utyskiwania, narzekania, jest jedyna rada : ZAMIESZKAĆ OSOBNO!
Bo tak jak pisze McMiodek:McMiodek napisał/a:Co to w ogóle za mania mieszkania z rodzicami? Nie wierzę, że się nie da inaczej, bo wiem, że się da. Nie od razu Kraków zbudowano, dlaczego "młodzi" muszą zaczynać od komfortowego M4, zamiast od czegoś skromniejszego? To ja już wolę za cenę takiego "komfortu" pozostać przy zdrowych zmysłach i powoli się urządzać po swojemu. I mieć porządek.
Pozdrawiam.
Hej dziewczyny ja mówiłam wiele razy, że nie mam zamiaru tam mieszkać, że na początek starczy pokój z kuchnią . Takie samo stanowisko ma dziewczyna mojego przyszłego szwagra. A teściowa w lament, że po co, kto to widział tyle miejsca i gdzieś chcemy iść. Do naszego ślubu został rok i 3 miesiące a z powodu tej sytuacji kłócimy się coraz częsciej. Ja mówię nie dam rady mój narzeczony jakoś będzie. Jego siostra ma 32 lata mieszka z rodzicami ( męża i dzieci brak) i gdy tylko ja sprzątam wchodzi do pomieszczenia i komentuje : ale teraz ładnie pachnie. A po kilku dniach to samo. Obie potrafią nie myć się kilka tygodni mieć tłuste włosy, brud za paznokciami, ale jak już wychodzą gdzieś to litry perfum i w drogę .
Madanka nie przyjmuj argumentu "jakoś to będzie". To najczęściej używany argument przez mężów/przyszłych mężów, który tak naprawdę nie mówi nic. Zapytaj się, co się stanie jak jednak nie będzie?
27 2012-02-14 22:20:15 Ostatnio edytowany przez madanka (2012-02-14 22:20:41)
Madanka nie przyjmuj argumentu "jakoś to będzie". To najczęściej używany argument przez mężów/przyszłych mężów, który tak naprawdę nie mówi nic. Zapytaj się, co się stanie jak jednak nie będzie?
On uważa, że jakoś się dogadamy dostosujemy jedni do drugich . Ja już teraz mam czasem serdecznie dość . Omawiamy ślub a ja za kilka minut mam myśli : jaki ślub tylko nie to!!! Kocham mojego narzeczonego, ale już teraz ta wizja mieszkania razem w tym syfie jest nie do zaakceptowania przeze mnie. Gdy jestem tam na kilka dni to albo sprzątam albo siedzę w pokoju. Moja mama i babcia jeszcze nie były w gościnie u teściowej choć bardzo by chciały zobaczyć gdzie ma córka mieszkać . A ja się boję co one powiedzą gdy zastaną to co teraz obecnie;-( A narzeczony swoje jakoś to będzie.:(
Bardolka napisał/a:Madanka nie przyjmuj argumentu "jakoś to będzie". To najczęściej używany argument przez mężów/przyszłych mężów, który tak naprawdę nie mówi nic. Zapytaj się, co się stanie jak jednak nie będzie?
On uważa, że jakoś się dogadamy dostosujemy jedni do drugich . Ja już teraz mam czasem serdecznie dość . Omawiamy ślub a ja za kilka minut mam myśli : jaki ślub tylko nie to!!! Kocham mojego narzeczonego, ale już teraz ta wizja mieszkania razem w tym syfie jest nie do zaakceptowania przeze mnie. Gdy jestem tam na kilka dni to albo sprzątam albo siedzę w pokoju. Moja mama i babcia jeszcze nie były w gościnie u teściowej choć bardzo by chciały zobaczyć gdzie ma córka mieszkać . A ja się boję co one powiedzą gdy zastaną to co teraz obecnie;-( A narzeczony swoje jakoś to będzie.:(
Nie ma takego czegoś jak dogadamy się, co najwyzej mozesz coś wywalczyć, płacąc za to zszarganymi nerwami, łzami wylanymi w poduszkę albo postawieniem sprawy na ostrzu noża, albo wyprowadzka albo ślubu nie bedzie. U mnie też jakoś miało być i z serdecznych stosunków z teściową urodził sie cichy konflikt na siekiery. My juz jesteśmy jedna noga u siebie, co nie znaczy, że teściowa nie gdera za uszami
Nie ma takego czegoś jak dogadamy się, co najwyzej mozesz coś wywalczyć, płacąc za to zszarganymi nerwami, łzami wylanymi w poduszkę albo postawieniem sprawy na ostrzu noża, albo wyprowadzka albo ślubu nie bedzie. U mnie też jakoś miało być i z serdecznych stosunków z teściową urodził sie cichy konflikt na siekiery. My juz jesteśmy jedna noga u siebie, co nie znaczy, że teściowa nie gdera za uszami
Tylko jak to teraz rozwiązać? Wiem, że teściowa się nie zmieni z tej przyczyny, że jest w końcu u siebie i nie musi. Ja mówię wprost, że nie dam rady mieszkać w takim bałaganie , już nie mówiąc o jakichś serdecznych stosunkach z tą kobietą. Gdy poruszam temat z narzeczonym słyszę nieraz , że mi w d... źle.
madanka - po pierwsze to bardzo mi się nie podoba to co pisałaś ,"weszłaś do sypialni teściowej a tam to bajzel itd..." pytam jakim prawem wcinasz nos w nie swoje sprawy? Jej sypialnia , jej sprawa do momentu gdy coś nie wybuchnie lub nie grozi epidemią i skażeniem biologicznym nic ci do jej bajzlu, śpi jak lubi jej prawo i niestety JEJ DOM - to ty tam idziesz do niej nie ona do ciebie dlatego albo będziesz sprzątać za wszystkich albo zaczniesz żyć tak jak oni - proste innego wyjścia nie masz jak tam zamieszkasz bo nie licz że cała rodzina nagle dostosuje się do twoich standardów porządku im jest dobrze jak jest.
madanka - po pierwsze to bardzo mi się nie podoba to co pisałaś ,"weszłaś do sypialni teściowej a tam to bajzel itd..." pytam jakim prawem wcinasz nos w nie swoje sprawy? Jej sypialnia , jej sprawa do momentu gdy coś nie wybuchnie lub nie grozi epidemią i skażeniem biologicznym nic ci do jej bajzlu, śpi jak lubi jej prawo i niestety JEJ DOM - to ty tam idziesz do niej nie ona do ciebie dlatego albo będziesz sprzątać za wszystkich albo zaczniesz żyć tak jak oni - proste innego wyjścia nie masz jak tam zamieszkasz bo nie licz że cała rodzina nagle dostosuje się do twoich standardów porządku im jest dobrze jak jest.
Dziewczyna napisała to co zobaczyła.To w związku z jej planami wkrótce będzie też JEJ SPRAWĄ czy w domu w którym mieszka fruwają koty kurzu i cuchnie zepsutym żarciem czy brudnymi naczyniami.Mieszkanie w syfie nie jest powodem do chluby a fakt,że ktoś dobrowolnie chce zaprowadzić tam porządek i chciałby żeby jego praca została uszanowana nie jest chyba na litość boską zamachem na suwerenność!
Madanko mam podobne doświadczenia co Twoje.Moja teściowa i teść są brudasami,mają wieelki dom na wsi,który dopóki nie zrobiliśmy sobie tam piętra na letnie wypady wyglądał jak wysypisko śmieci.Moja teściowa potrafiła gotować na małej elektrycznej kuchence na górze gdzie obecnie mamy kuchnię, a było to pomieszczenie ze starym oknem,nie otynkowane i stały tam trzy stare telewizory jeden na drugim.Dopóki mój mąż nie zrobił jej kuchni(tzn nie położył paneli i płytek, nie kupił mebli) moja teściowa zamykała kuchnie bo miała świadomość,że tam jest syf i śmierdzi.Teraz,kiedy ma zrobioną kuchnię obawia się,że syn zrobi jej awanturę,że ma znowu wszystko zasyfione i trochę zaczęła dbać o porządek.Ale wszystko trzeba jej było kupić.Nawet wycieraczkę przed drzwi wejściowe bo inaczej kładła tam jakiś stary sweter wiecznie zasyfiony.
Nadal potrafi smażyć jakieś cuchnące rzeczy i nawet nie wywietrzy,że aż na górze to czuć.
Jednak gdy przyjeżdżałam tam i sprzątałam u nich,potrafili to uszanować i choć przez dwa,trzy dni było tam w miarę czysto i nikt mi nie mówił,że fakt,że mają syf to ich sprawa.
Ale ja mam tą komfortową sytuację,że bywam tam głownie latem przez parę tygodni i mimo,że mój mąż spełniłby wszystkie moje życzenia,żebym się tam przeprowadziła,na co dzień mieszkam w dwupokojowym mieszkaniu,30 km od teściów.Co do kuchni wspólnej z teściową- chyba zostałabym anorektyczką bo nie wyobrażam sobie gotować czegokolwiek w nie wywietrzonym pomieszczeniu,klejącym się od tłuszczu.
Zresztą to potwierdzony fakt,że jeśli nie chcesz konfliktów z teściową,nie chcesz być najgorszą na świecie synową trzymaj się jak najdalej co będzie zbawienne także dla Twego małżeństwa.
To nie jest naturalne i zdrowe mieszkać z teściami i jeszcze dzielić z nimi kuchnię i toaletę i przyznam,że nie wróży dobrze ani Twemu małżeństwu ani kontaktom z teściami.
32 2012-02-16 13:24:36 Ostatnio edytowany przez atinasarz (2012-02-16 13:26:45)
gojka102 - owszem będzie jej sprawa dlatego napisałam jak jej będzie przeszkadzać to będzie musiała posprzątać ALE i tu jest jeden problem nie każdy lubi mieć porządek i nie każdemu to przeszkadza a do tego ona niestety jest w mniejszości to jej liczba pojedyncza przeszkadza bałagan a nie im -liczba mnoga więc wcale nie musi być tak żeby IM się podobały JEJ porządki. Im po prostu jest tak dobrze i już i nie sądzę żeby byli jej wdzięczni za przestawianie ich rzeczy na półkach celem wytarcia kurzu, nie ucieszy ich ciągłe jej strofowanie wytrzyjcie buty, umyjcie talerz itd... A że ich jest większość to ona albo zarobi się na śmierć albo wyprowadzi albo położy na wszystko "lagę" i zacznie żyć jak oni - proste.Nigdzie nie jest powiedziane że czyjeś poczucie czystości czy bałaganu jest jednakowe dla ogółu.
Dlatego jedyne wyjście własny pokój, własny kąt do gotowania i łazienka - jeśli facet ją kocha to zrobi to dla niej i wszyscy będą zadowoleni ona w swoim uporządkowanym świecie a oni w bajzlu.
gojka102 - owszem będzie jej sprawa dlatego napisałam jak jej będzie przeszkadzać to będzie musiała posprzątać ALE i tu jest jeden problem nie każdy lubi mieć porządek i nie każdemu to przeszkadza a do tego ona niestety jest w mniejszości to jej liczba pojedyncza przeszkadza bałagan a nie im -liczba mnoga więc wcale nie musi być tak żeby IM się podobały JEJ porządki. Im po prostu jest tak dobrze i już i nie sądzę żeby byli jej wdzięczni za przestawianie ich rzeczy na półkach celem wytarcia kurzu, nie ucieszy ich ciągłe jej strofowanie wytrzyjcie buty, umyjcie talerz itd... A że ich jest większość to ona albo zarobi się na śmierć albo wyprowadzi albo położy na wszystko "lagę" i zacznie żyć jak oni - proste.Nigdzie nie jest powiedziane że czyjeś poczucie czystości czy bałaganu jest jednakowe dla ogółu.
Dlatego jedyne wyjście własny pokój, własny kąt do gotowania i łazienka - jeśli facet ją kocha to zrobi to dla niej i wszyscy będą zadowoleni ona w swoim uporządkowanym świecie a oni w bajzlu.
Pisze po raz któryś mój facet nie uważa bym potrzebowała własnego kąta do gotowania i własnej łazienki. Teściowa narzeka, że sami w takim dużym domu zostać nie chcą, że przecież będą wnuki kiedyś z babcią mieszkać itp. Więc nie pisz mi proszę, że to nie moja sprawa jak tam teraz jest, jak ma w sypialni. Nie mam zamiaru wychowywać w takich warunkach dziecka( których się wprost doczekać przyszła teściowa nie może) bo prostu jest niebezpiecznie. JA na pewno się nie dostosuję do ICH standardów bo ich nie mają.
Madanka tak śledzę Twój wątek no i masz problem,skoro facet nie widzi potrzeby osobnej kuchni. Wierć mu dziurę w brzuchu póki możesz,jak teraz się zgodzisz na takie warunki to potem będzie jeszcze gorzej.
my mieszkamy u teściów i dzięki Bogu mamy już osobną kuchnię i łazienkę, wspólne gotowanie to najgorsze co może być.
Teściowa moja może nie uwielbia brudu takiego jak Twoja,ale ja np nie toleruję kiepów na talerzyku w kuchni na stole, bo w nocy paliła i nie sprzątnęła po sobie, tesciowa znów nie toleruje domestosa i nie myje wc,ale chociaż tyle że paprochów na podłodze być nie może:))
Broń się dziewczyno jak możesz bo potem się zaharujesz próbując doprowadzić dom do porządku.
Madanka tak śledzę Twój wątek no i masz problem,skoro facet nie widzi potrzeby osobnej kuchni. Wierć mu dziurę w brzuchu póki możesz,jak teraz się zgodzisz na takie warunki to potem będzie jeszcze gorzej.
my mieszkamy u teściów i dzięki Bogu mamy już osobną kuchnię i łazienkę, wspólne gotowanie to najgorsze co może być.
Teściowa moja może nie uwielbia brudu takiego jak Twoja,ale ja np nie toleruję kiepów na talerzyku w kuchni na stole, bo w nocy paliła i nie sprzątnęła po sobie, tesciowa znów nie toleruje domestosa i nie myje wc,ale chociaż tyle że paprochów na podłodze być nie może:))Broń się dziewczyno jak możesz bo potem się zaharujesz próbując doprowadzić dom do porządku.
I właśnie po to potrzebne mi Wasze rady. Nie wiem czy prosić o swoją kuchnię , myśleć o swoim mieszkaniu czy może powiedzieć narzeczonemu żegnaj. Już sama nie wiem co robić. Teraz mieszkamy razem, oboje pracujemy , ja zazwyczaj wracam wcześniej gotuje, sprzątam, robię kanapki do pracy. Dogadujemy się jest ok. A ilekroć poruszam ten temat to słyszę jakoś będzie, się zobaczy . Chyba, że martwię się na zapas .
jest jedno rozwiązanie musisz rozejsc sie ze swoim narzeczonym
skoro on nie widzi problemu
jemu jest dobrze ze mamusia brudas jest.
do widzenia ;p
po prostu nie musisz mieszkac i tyle, kto cie zmusi, ja swoje przeszlam....wiecej sie nie dam nabrac:) never
więc czego tu jeszcze oczekujesz, dostałaś radę: albo akceptujesz ich syf, albo sprz?tasz po wszystkich wszędzie albo budujesz własn? osobist? kuchnię, lazienkę.
radz? ci tu dziewczyny a ty dalej swoje, teściowa to, narzeczony to... a ty co?
tylko pisać będziesz zamiast postawić im twardy warunek?
Nie umiesz dogadać się z narzeczonym w podstawowych, bardzo ważnych sprawach takich jak mieszkanie i wygoddne życie dla Was i Ty dalej ślub planujesz?! Taaaa... Byle do ołtarza, byle wziąć ślub, a potem jakoś to będzie...
40 2012-02-17 14:49:56 Ostatnio edytowany przez smutny_miś (2012-02-17 14:50:46)
MADANKA, posłuchaj dziewczyn, ustal wszystko już dziś. To co mówi Twój narzeczony - jokoś to będzie, to bzdura. Nic samo się nie ułoży, będzie tylko gorzej. Skoro już teraz, kiedy bywasz tam sporadycznie, coś Cię trafia, to co będzie jak będziesz tam codziennie. Teściowie i spólka nie zmienią się, bo oni tak zyli dotychczas i im z tym dobrze i tylko dlatego, że ty tam zamieszkasz, nie zmienią swojego sposobu życia. A Ty ile wytrzymasz?? Zaczną się sprzeczki z mężem, że nic nie robi z daną sytuacją, że nie widzi problemu. Po ślubie będzie za późno na ustalenia.
A swoją droga to moje osobiste zdanie jest takie, że oddzielna część domu, czy nawet pietro, to zdecydowanie za blisko. Nie bedzie prywatności i ciagle będzie ktos wtracał się w wasze życie.