Witajcie. Chciałabym prosić o radę kobiety, które mają na koncie podobne doświadczenia do moich. Pozostałe panie, nie obraźcie się, ale nie jesteście w stanie zrozumieć tego, co czuję, w związku z tym podejrzewam, że nie będziecie umiały mi pomóc.
Mam od kilku lat męża. Różnie między nami bywało, zwłaszcza w ostatnim roku, ale nie zmienia to faktu, że nadal go kocham.
Jakiś czas temu dowiedziałam się, że zrobił dziecko innej kobiecie. Najgorsze, że to nie była wpadka w chwili słabości, tylko celowe działanie, starali się o nie.
Po tym, kiedy mi o tym powiedział, po prostu wyszedł z domu i przez kilka miesięcy nie mieliśmy żadnego kontaktu. Mieszkał u niej, żył z nimi. Byłam pewna, że to koniec i zaczęłam powoli układać sobie życie bez niego. Bolało jak cholera, tym bardziej, że my swoich dzieci nie mamy, ale byłam dzielna.
Po tych kilku miesiacach odezwał się mówiąc, że żyć beze mnie nie może, że nic nie ma sensu i błaga mnie o jeszcze jedną szansę. Rzekomo wie, co mi zrobił i uczyni wszystko, żeby choć trochę złagodzić mój ból. Twierdzi, że zgodzi się na wszystkie moje warunki, łącznie z opuszczeniem miasta.
Tylko... jest kilka zasadniczych problemów. Po pierwsze to dziecko istnieje (z czym pogodzić się nie mogę) i już zawsze w jakiś sposób będzie wiązało go z tamtą kobietą, tym bardziej, że on nie chce tracić z nim całkowicie kontaktu. Po drugie mam ogromne wątpliwości, czy kiedykolwiek będę umiała mu wybaczyć. Po trzecie czuję, że wciąż go kocham, ale już zupełnie inaczej i mogłabym bez niego żyć. Doradźcie mi proszę co robić. Z jednej strony chcę spróbować, a z drugiej boję się, że ta wielka wściekłość na niego zatruje nam życie.
Mimo, że nie byłam i nie jestem w podobnej sytuacji, zaryzykuję z odpowiedzią. Skorzystasz - dobrze, nie skorzystasz - drugie dobrze.
Zastanawiasz się nad możliwością reaktywacji związku. Ale na wstępie stawiasz dwa warunki niemożliwe do zrealizowania. Jakie?
Oto pierwszy:
(...)Po pierwsze to dziecko istnieje (z czym pogodzić się nie mogę) i już zawsze w jakiś sposób będzie wiązało go z tamtą kobietą, tym bardziej, że on nie chce tracić z nim całkowicie kontaktu. (...)
A to, drugi:
(...)Po drugie mam ogromne wątpliwości, czy kiedykolwiek będę umiała mu wybaczyć. (...)
Myślę, że sama sobie odpowiedziałaś na swoje pytania.
Ponadto, jest jeszcze jedno "ale":
(...) boję się, że ta wielka wściekłość na niego zatruje nam życie.
tak sobie ograniczylas grono ew. odbiorcow czy radzacych Ci, ze nie doczekasz sie zadnej wypowiedzi. osob z podobnymi problemami pewnie jest niewiele.
Nawet, jesli nie mam identycznej histori jak Ty w swoim zyciorysie to moge sobie jakos wyobrazic te mieszanke uczuc i probowac wczuc sie w Twoja skore. Przeczytalam ten post w te i nazad kilka razy i po mojej osobistej analizie doszlam do wniosku, ze z kims takim jak Twoj maz juz nie potrafilabym byc. Pomimo aktualnych uczuc do niego. On zranil juz conajmniej 3 osoby i dla mnie nie jest czlowiekiem godnym zaufania i wartym drugiej szansy.
Postaralabym sie jak najszybciej rozejsc, zapomniec, zbudowac nowy zwiazek i miec dziecko z kims, komu moge wierzyc. Bylas juz na etapie pewnej stabilizacji, kuracji po rozstaniu a on swa lekkomyslnoscia Twoj osiagniety sukces zniweczyl. Odpowiadaja Ci takie hustawki zyciowe? Bo mozesz ich miec jeszcze kilka w przyszlosci.
Przepraszam, nie jestem z grupy upowaznionej, wiec znikam:)
Dziewczyny, przepraszam, głupio to wyszło. Nie takie miałam intencje, żeby komuś ograniczyć wypowiadanie się. Po prostu nie chciałam odpowiedzi nastolatek, które niewiele w życiu przeszły, w stylu "nie bądź z nim, bo nie". A może miałam też nadzieję, że nie jestem sama z takim problemem. Chyba wmawiałam sobie ostatnio, że z pewnością coś takiego spotkało mnóstwo kobiet. I co? Jakoś żyją...
Dziękuję Wam za to, co napisałyście. Na pewno dałyście mi dużo do myślenia.
Dziewczyny, przepraszam, głupio to wyszło. Nie takie miałam intencje, żeby komuś ograniczyć wypowiadanie się. Po prostu nie chciałam odpowiedzi nastolatek, które niewiele w życiu przeszły, w stylu "nie bądź z nim, bo nie". A może miałam też nadzieję, że nie jestem sama z takim problemem. Chyba wmawiałam sobie ostatnio, że z pewnością coś takiego spotkało mnóstwo kobiet. I co? Jakoś żyją...
Dziękuję Wam za to, co napisałyście. Na pewno dałyście mi dużo do myślenia.
Trzymam kciuki za Twe mądre decyzje i za Ciebie.
Skoro czujesz, że dasz radę żyć bez niego, to nie wiąż się z nim po raz drugi.
Ja również udzielę się wypowiedzią.
Edyto, jeśli masz na tyle siły i pokory by wybaczyć ( bo nie zapomnisz), daj Wam drugą szansę. Ale musisz tez wiedzieć że już nigdy nie będzie jak kiedyś- będzie inaczej- nie koniecznie gorzej- to zależy od Was obojga co z tym teraz zrobicie. Ty znasz swojego męża, wiesz czy żałuje naprawdę..
Pewnie mnie też ciężko było by w takiej sytuacji, ale podejrzewam, że wybaczyła bym ze względu na miłość i obietnice złożoną przed ołtarzem.
I Pamiętaj, że dziecko jest niczemu winne, nie ograniczaj więc Ich kontaktu (jeśli mąż tego pragnie), niech spotkania z dzieckiem odbywają się np u was.
8 2011-09-29 15:17:31 Ostatnio edytowany przez uzdrowiona z glupoty (2011-09-29 15:17:55)
Edyta, jesli czytałaś moje wypowiedzi w sprawie wybaczania, to wiesz, że jestem zwolenniczka JEDNEJ SZANSY, ale w twojej sytuacji to chyba dla Twojego dobra nie warto, abyś wchodziła w to drugi raz. Piszesz, ze juz umiesz, zyć bez niego, masz szansę ulozyc sobie zycie. Nie powiedziałaś, dlaczego Twój mąż zostawił tamta kobiete i dziecko, czy z milości do Ciebie? Chyb dla Was wszystkich byloby lepiej, gdybyś postanowiła życ bez niego. Kiedys wybaczysz mu zdradę, fakt, ze ma dziecko i będziesz spokojnie zyła swoim zyciem, a dziecko może zyska bezpieczne dzieciństwo. Chyba, że potrafisz zaakceptować fakt, ze Twój mąż ma dziecko z inną kobietą i wspomagać go w odpowiedzialności za nie. Ale coś mi się nie wydaje, żeby on był zbyt odpowiedzialny, bo skąd ten pomysł z opuszczeniem miasta, przecież to mu utrudni kontakt z dzieckiem, które przecież pragnąl mieć.
Trudna sytuacja. Dwie sprawy.
Pierwsza, to nie był tzw. skok w bok, kryzys wieku średniego zakończony wpadką, czyli dzieckiem,
ale jak piszesz celowe działanie (chodzi o dziecko) Twojego męża i jego kochanki.
Już sam ten fakt wiele mówi.
Po drugie, musisz mieć świadomość, iż to dziecko i jego matka, po ewentualnym zejściu się z mężem stale
będą obecni w waszym życiu. Czy temu podołasz ?
Na Kafeterii jest temat, swego czasu bardzo aktywny, "Gdy mąż ma dziecko z inną kobietą",
odszukaj w archiwum, może okazać Ci się pomocny.
Dziękuję Wam wszystkim za odpowiedź!!!
Mussuka: Masz absolutnie rację! Nie ufam mu i pewnie jeszcze długo nie będę. No właśnie, ale zasadnicze pytanie, czy możliwe jest odzyskanie kiedyś zaufania po tym, co zrobił? Gdy odszedł, było niewiarygodnie ciężko, ale potem zdałam sobie sprawę, że byłam od niego całkowicie uzależniona, skoncentrowana w 100% na mężu, ani trochę na sobie. Powoli zaczęłam dostrzegać siebie, to, że na nim świat się nie skończył. Nie masz pojęcia, jak cudowne było odzyskiwanie wolności. Tylko że... poza tymi bardzo złymi chwilami w naszym małżeństwie, było też mnóstwo dobrych momentów. I tych mi zawsze brakowało, tęskniłam za nimi i modliłam się, żeby wróciły... A teraz mam milion wątpliwości.
iziaaaaak: Wiem, że nigdy nie zapomnę tego, co zrobił. Zresztą to dziecko do końca życia mi na to nie pozwoli. Boże, o ile wszystko byłoby łatwiejsze, gdyby nie ono!!! Problem w tym, że nie jestem też pewna, czy kiedykolwiek będę umiała wybaczyć. To mnie blokuje w podjęciu decyzji o kolejnej szansie. Są dni, kiedy jest jak dawniej, rozmawiamy, przytulamy się, on okazuje mi, jak bardzo mnie kocha i nawet na chwilę zapominam, co zrobił. Ale przychodzą też momenty, kiedy rozmyślam o tym bardzo intensywnie i mam ochotę mu przyłożyć (dosłownie), bo nie zrobiłam NIC, żeby mnie tak potraktował. Wszyscy jego przyjaciele mówili, że ma idealną żonę i chcieliby, żeby te ich też takie były. A ten gnojek nie potrafił tego docenić. Żeby to chociaż był jeden kretyński skok w bok, ale niestety...
Wiem, że dziecko nie jest niczemu winne. Jest dokładnie taką samą ich ofiarą jak ja, bo też nie miało na to wpływu i nie było świadome tego, co się dzieje. Ale... ja nie chcę go poznawać, widzieć nawet na zdjęciu, nie chcę o nim słyszeć, kompletnie NIC nie chcę, a już na pewno, żeby bywało w naszym domu. Może kiedyś będzie inaczej, ale teraz NIE ZGADZAM SIĘ NA TO!!! I w związku z tym, nie wiem, jak to dalej ma być.
uzdrowiona z głupoty: Tak jak wcześniej pisałam, umiem już bez niego żyć, dostrzegam nawet pewne plusy, np. nikt mi nie chrapie w nocy, ale to życie... może nie jest puste, ale też nie jest tak pełne, jak kiedyś było z nim. Pojawił się nawet przez chwilę pewien mężczyzna (teraz wiem, że chyba tylko dla odreagowania), ale to kompletnie nie było to. Wciąż przeszkadzało mi, że wszystko robi inaczej niż mój mąż. W wielu rzeczach nikt go nie zastąpi. Dopóki nie zrobił świństwa, był dla mnie niemal ideałem, byłam w tym małżeństwie cholernie szczęśliwa!!! A z tym miastem to był mój pomysł, który on zaakceptował. Szczerze mówiąc to najbardziej na świecie chciałam (tzn. nadal chcę) odseparować go od nich. Wiem, że pewnie co jakiś czas odwiedzi to dziecko, ale... Kurczę! Im będzie miał dalej, tym trudniej... Chyba tylko tak widzę szansę dla nas
Trudna sytuacja. Dwie sprawy.
Pierwsza, to nie był tzw. skok w bok, kryzys wieku średniego zakończony wpadką, czyli dzieckiem,
ale jak piszesz celowe działanie (chodzi o dziecko) Twojego męża i jego kochanki.
Już sam ten fakt wiele mówi.
Po drugie, musisz mieć świadomość, iż to dziecko i jego matka, po ewentualnym zejściu się z mężem stale
będą obecni w waszym życiu. Czy temu podołasz ?
Na Kafeterii jest temat, swego czasu bardzo aktywny, "Gdy mąż ma dziecko z inną kobietą",
odszukaj w archiwum, może okazać Ci się pomocny.
Kochana, to są dokładnie te dwie sprawy, które najbardziej mnie męczą i nie pozwalają podjąć decyzji. Byłam w szoku, kiedy powiedział, że chciał dać tej kobiecie dziecko. Mimo że planowaliśmy własne! Do szału doprowadza mnie myśl, że coś co mieliśmy robić razem po raz pierwszy, on ma juz za sobą (piszę tu o pierwszym przewijaniu, kąpielach, usypianiu itd.) To było dla mnie mega ważne!!!
No i ta ich obecność w naszym życiu. Nie wiem... Dziś sobie jej nie wyobrażam. Nie wyobrażam sobie, żebym to dziecko kiedykolwiek zobaczyłam, choćby na zdjęciu!
Ale wciąż go kocham...
12 2011-09-29 17:20:09 Ostatnio edytowany przez maja 84 (2011-09-29 17:27:39)
Jednak życie z kochanką i małym dzieckiem nie bylo takie rożowe...
Edytko sama powinnaś podjać decyzję bo nikt za Ciebie tego nie zrobi, jednak gdzie byla jego milość kiedy byl z inna? Ten facet sam nie wie czego chce gania od jednej do drugiej a czy teraz już wie?
Z tym wyjazdem i odcięciem sie to bardzo mądry pomysł, zajedziesz sie mając ja i dziecko pod bokiem oczywiście w przypadku Twojego wybaczenia.Jeżeli jednak wycbaczysz to jak najdalej od tego wszystkiego.
A że tatuś wieje? Niech wieje o Tobie też nikt nie myślał.
Jedno mnie niepokoi czy on naprawde już wie czego chce? Czy jestes pewna ,że tamto skończone? Nie odwidzi mu się? Nie chcemy by Cie zranił ponownie.
Niepokoi mnie róznież to ,że przez kilka miesięcy nie mial potrzeby kontaktu z Tobą i nagle kocha?
Przemysl dobrze zanim cos postanowisz.
13 2011-09-29 17:41:56 Ostatnio edytowany przez Edyta_G (2011-09-29 17:48:22)
Jednak życie z kochanką i małym dzieckiem nie bylo takie rożowe...
Edytko sama powinnaś podjać decyzję bo nikt za Ciebie tego nie zrobi, jednak gdzie byla jego milość kiedy byl z inna? Ten facet sam nie wie czego chce gania od jednej do drugiej a czy teraz już wie?
Z tym wyjazdem i odcięciem sie to bardzo mądry pomysł, zajedziesz sie mając ja i dziecko pod bokiem oczywiście w przypadku Twojego wybaczenia.Jeżeli jednak wycbaczysz to jak najdalej od tego wszystkiego.
A że tatuś wieje? Niech wieje o Tobie też nikt nie myślał.
Jedno mnie niepokoi czy on naprawde już wie czego chce? Czy jestes pewna ,że tamto skończone? Nie odwidzi mu się? Nie chcemy by Cie zranił ponownie.
Niepokoi mnie róznież to ,że przez kilka miesięcy nie mial potrzeby kontaktu z Tobą i nagle kocha?
Przemysl dobrze zanim cos postanowisz.
To niesamowite! Byłam pewna, że kobiety, które nie przeżyły tego, co ja, nie będą w stanie mnie zrozumieć. Tymczasem mam wrażenie, że czytacie w moich myślach.
Niestety, jakiś czas temu odkryłam, że mój mąż jest potwornym egiostą. To się przejawiało na różnych polach naszego życia. Zresztą, gdybym była mądrzejsza, wzięłabym do serca słowa jego rodziny, która właśnie przed tym egoizmem długo mnie przestrzegała.
Sama czasem zastanawiam się, czy on w końcu wie, czego chce i czy więcej mnie nie skrzywdzi. Z jednej strony już kiedyś słyszałam takie deklaracje, bo to nie pierwszy nasz kryzys. Z drugiej... teraz, naszym wspólnym wyjazdem z miasta, ma szansę udowodnić, że to już nie tylko puste słowa. Bo przy totalnym braku zaufania do niego potrzebuję właśnie takich konkretnych czynów.
A propos tego braku kontaktu: nasze małżeństwo "skończyło się" wtedy delikatnie mówiąc bardzo nerwowo. Najpierw ja wykrzyczałam mu, żeby zniknął z mojego życia, żeby nigdy więcej w żaden sposób nie dawał mi znać o swoim i tej dwójki istnieniu (nie wiem, jak ja wtedy chciałam przeprowadzić rozwód ), a potem, kiedy jeszcze raz króciutko rozmawialiśmy i powiedziałam, że będzie mógł wrócić, jeśli natychmiast ją zostawi (była jeszcze wtedy w ciąży), on stwierdził, że musi być teraz ODPOWIEDZIALNY (wiem, to dobre!) za tę ciążę i dziecko. Kilka tygodni po jego narodzinach zaczął obmyślać plan powrotu do mnie angażując w to połowę naszych znajomych...
Nie wiem czy jestem upowazniona do zabrania głosu bo mnie tylko mąż zdradzal jak byłam w ciąży i nie przestał jak ciążę straciłam...
Tyle wprowadzenia i pare moich uwag.
Twój mąż. Nie wiem z jakim stażem ale o dziecko się staraliscie miał romans. Romans nie trwał miesiąc i nie był zwyczajnym seksualnym układem bo zaplanował i wykonał z kochanka plan na dzidziusia. Po romansie miesięcznym się takiej decyzji nie podejmuje czyli ileś czasu się przedtem ocalowywali deklarowali sobie miłość i jak te dwa ptaszki planowali rodzine...
Kiedy zaszła w ciążę twój mąż wyszedł. Po prostu raczył cie poinformować i wyszedł z domu. Istniało ryzyko ze jakby nie powiedział gdzie idzie to może byś policję zawiadomiła ze zniknął wiec zachował się odpowiedzialnie. Taaaa
Minęły około dwa lata?? Jeśli dobrze przeczytałam. Malenstwo ma ponad rok uśmiecha się do ojca jest niewinnym szkrabem.
Twój mąż nie wiadomo dlaczego- kochanka przybyła dzieciak ryczy po nocach.... Po dwóch latach posiadania cie bardzo głęboko w czterech wraca do ciebie bo bardzo cie kocha i nie potrafi bez ciebie żyć.
Jak podejrzewam- wstał powiedział swojej nowej kobiecie "sory" i wyszedł.
Potraktował ja tak jak ciebie.
Dziecko tez.
To jeszcze nic. Jak zechcesz oleje swoje nowe życie razem z małenstwem i się wyniesie z tobą.
Jak powiesz ze się nie ma kontaktować z dzieckiem zrobi to UWAGA z wielkiej miłości do ciebie. Tak wielkiej ze dla ciebie okaże się skurwysynem ostatnim.
Brawo.
I nie możesz mieć pretensji ze wyjdzie z niego skur.... Bo tego oczekiwalas...
A ja ci napisze scenariusz dalszy n
Nieważne gdzie się wyniesiecie i czy się wyniesiecie...
Zrozum biedna kobieto po przejściach. Dla niego nie będziesz atrakcyjna. Bo on się spodziewa sielanki. A ty będziesz nieufna zazdrosna i wymagająca....
Powiedzieć ci co zrobi??
Znajdzie sobie kolejna laseczke która zapewni mu szczesliwosc wielka na która zasługuje. Wstanie i powie kocham inna... I wyjdzie z domu n
Pamiętasz co czulas??
Czy nie masz wrażenia ze twój mąż liczy się tylko ze swoimi potrzebami i uczuciami? Bo ja bardzo tak.
A propos. Możesz nieznosic tego dziecka. Możesz się bać kontektow z nim. Twoje prawo twój ból i strach.
Ale twój mąż przez kilka miesięcy patrzył jak rozwija się jego własny syn córka. Rośnie gaworzy uśmiecha się do ojca. Pachnie jak niemowlaczek i potrzebuje czułości...
Twój mąż ma swoje własne dziecko tak głęboko w dupie ze nawet nie walczy o prawo do kochania małenstwa.
Nie przywiazal się do własnego dziecka? Niemowlę które płakalo przy nim i które trzymał na rękach nic dla niego nie znaczy??
Kim jest ten człowiek który wstał i wyszedł z domu nie zastanawiając się jak będziesz cierpieć? Który żyjąc z tobą układał sobie drugie życie? Który nagle wraca i zostawia matkę z dzieckiem...
Czy tamta kobieta mimo tego ze była ta trzecia- nie ma chociaż elementarnego prawa zeby traktować ja po prostu jak człowieka? Była z nim! Wspólnie podjęli decyzje o dziecku i wspólnie je wychowywali!! I nagle co? Podludzie jacyś służący do zaspokajania epizodalnych potrzeb twojego męża? A ty ile dla niego znaczylas? Czy ciebie potraktował lepiej?
Wiesz? On szuka sobie mety i azylu na jakis czas. A potem znajdzie coś nowego inspirują ego ozywczego ciekawego...
Zastanów się Pewnie ze go kochasz. Masz prawo. Ale to inna miłość niż kiedyś
Pewnie bardziej sentymentalną
Jako doświadczona zdrada kobieta która próbuje odbudowywać więzi powiem ci jedno...'nie wspominaj tego co było i nie wierz w to ze to wróci Bo nie wróci. To bedzie jak nowy związek. Nie wróci poczucie bezpieczeństwa zaufanie i ta iskra która miałas i każda z nas- ze Swiat może być pokrecony ale my mamy siebie i łączy nas coś wyjątkowego...
Teraz będziesz żyć koło człowieka który może zrobic coś nieoblicxalnego którego nie znasz który może cie zranic...
To nowy człowiek i nowy związek
Wiem to. Bo tak ja żyje.
I wiesz czego mi brakuje? Ze jak byliśmy gdzieś razem i spojrzelismy na siebie to ja wierzyłem ze w tym momencie nasze uczucia i myśli są zbieżne.
Ale to już nie wróci. Bo ja przecież mogłam myśleć- ale miły dzień A on w tym samym czasie patrząc na mnie - we wtorek bzykne te druga...
Dlaczego masz dac mu szanse?
Kiedy od Ciebie odszedł, poukładałaś sobie życie , umiałas życ bez niego, poradziłaś sobie - on wrócił i rozwalił wszystko co zbudowałaś.
Ma dziecko z inną , wiec i dziecko i "inna", kochanka, 3, będzie obecna w życiu meża- bo przecież odwiedzzajac dziecko, czy omawiając sprawy dot. dzieciaka stale bedzie miał z nią kontakt, ta kobieta nie zniknie z Twojego życia. Już raz Cie dla niej zostawił , wiec możesz ciagle dopatrywać sie kolejnego romansu miedzy nimi, co może skutecznie zatruć Ci zycie.
Kwestia samego dziecka, masz opory przed zaakceptowaniem jego istnienia. Czy nie bedą Coe denerwowac sytuacje w którhc maż bedzie dziecku okazwał czułośc, miłosć.
Mnie byłoby trudno zaakceptować kochanke meza i ich dziecko stale obecnych w miom życiu.
Po co to ciagnąc?
Czy nie lepiej odciąć sie od tej sytuacji, zacząć życie od nowa?
Jesteś młoda nie marnuj sobie życia na rekatywacje takiego związku, idz do przodu i odnajdź swoje miejsce w życiu.
Edyto_G,
napisałaś o swoim mężu:
(?)zrobił dziecko innej kobiecie. Najgorsze, że to nie była wpadka w chwili słabości, tylko celowe działanie, starali się o nie.
Po tym, kiedy mi o tym powiedział, po prostu wyszedł z domu i przez kilka miesięcy nie mieliśmy żadnego kontaktu. Mieszkał u niej, żył z nimi.(?)
I dalej o nim:
(?)Po tych kilku miesiacach odezwał się mówiąc, że żyć beze mnie nie może, że nic nie ma sensu i błaga mnie o jeszcze jedną szansę.(?)
I dalej o nim:
(?)Nie ufam mu i pewnie jeszcze długo nie będę.(?)
I dalej o nim i o sobie:
(?)byłam od niego całkowicie uzależniona, skoncentrowana w 100% na mężu, ani trochę na sobie.(?)
I o sobie:
(?)jak cudowne było odzyskiwanie wolności.(?)
I znowu o nim:
(?)Byłam w szoku, kiedy powiedział, że chciał dać tej kobiecie dziecko.(?)
I znowu o nim, o sobie i jego rodzinie:
(?)jakiś czas temu odkryłam, że mój mąż jest potwornym egiostą. To się przejawiało na różnych polach naszego życia. Zresztą, gdybym była mądrzejsza, wzięłabym do serca słowa jego rodziny, która właśnie przed tym egoizmem długo mnie przestrzegała.(?)
I mimo, że wiesz to wszystko, jesteś już niemal na progu decyzji o reaktywacji związku. Przedziwne.
Chcialas Edytko post kobiety zdradzanej i wlaśnie post End_aluzja taki jest , powiedziała Ci to, czego ja nie mialam odwagi,że ten facet kocha tylko siebie a Ty możesz byc chwilową przystania, takim portem, naprawde przemysl dobrze zanim podejmiesz decyzje.
Coś Wam jeszcze napiszę...
Od dawna bardzo chciałam mieć dziecko (dlatego tak niewiarygodnie mocno zabolało mnie, że on już je ma z inną). Nigdy nawet nie wyobrażałam sobie, że ojcem mojego maleństwa mógłby być ktoś inny niż mój mąż. I nadal tak jest.
Dlatego czasem myślę, że dobrze byłoby dać nam szansę choćby z tego powodu. Bardzo chcę tego dziecka, a to już najwyższy czas na nie. Wiem, że kiedy zostanę matką, będzie mi łatwiej, będę miała dla kogo żyć i być silną, jeśli - odpukać - znów coś się stanie.
I to jest też to, o czym pisałam wcześniej. Kocham mojego męża, ale już inaczej. Jeśli kiedyś znów się rozstaniemy, nie będzie takiego dramatu jak ostatnio. Po pierwsze dlatego, że wiem, że można żyć bez niego, a po drugie dlatego, że będę miała swoje wymarzone, ukochane maleństwo.
Szczerze... teraz bardziej zależy mi na naszym dziecku niż na nim. Smutne to, ale prawdziwe.
19 2011-09-29 18:36:44 Ostatnio edytowany przez maja 84 (2011-09-29 18:51:35)
Już wiesz,że bedzie to zupełnie inny zwiaze, ale decyzja nalezy do Ciebie bo to Twoje życie jednak dasz rade zyc bez strachu,że pewnego dnia znowu wyjdzie i zamknie drzwi?Zrobił to już dwa razy, no tak, ale już nie bedziesz sama.
Jeżeli masz silę by zaryzykować , ryzykuj, ale poczytaj jeszcze raz post End_aluzji, jest tam wiele wskazówek dla Ciebie.To nie jest tak,że widzimy wszystko w czarnych barwach bo przecież wcale n nie musi tak byc,nie znamu ani Ciebie ani jego ale zobacz, nawet nam cieżko uwierzyć facetowi, który tak postepuje.
Najciekawsze Twoje stwierdzenia zawarte w ostatnim poście pogrubiłam. Fascynująca lektura!
Coś Wam jeszcze napiszę...
Od dawna bardzo chciałam mieć dziecko (dlatego tak niewiarygodnie mocno zabolało mnie, że on już je ma z inną). Nigdy nawet nie wyobrażałam sobie, że ojcem mojego maleństwa mógłby być ktoś inny niż mój mąż. I nadal tak jest.
Dlatego czasem myślę, że dobrze byłoby dać nam szansę choćby z tego powodu. Bardzo chcę tego dziecka, a to już najwyższy czas na nie. Wiem, że kiedy zostanę matką, będzie mi łatwiej, będę miała dla kogo żyć i być silną, jeśli - odpukać - znów coś się stanie.
I to jest też to, o czym pisałam wcześniej. Kocham mojego męża, ale już inaczej. Jeśli kiedyś znów się rozstaniemy, nie będzie takiego dramatu jak ostatnio. Po pierwsze dlatego, że wiem, że można żyć bez niego, a po drugie dlatego, że będę miała swoje wymarzone, ukochane maleństwo.
Szczerze... teraz bardziej zależy mi na naszym dziecku niż na nim. Smutne to, ale prawdziwe.
Obyś za czas jakiś nie zakładała wątku "Zaprzepaścił pierwszą szansę - czy dać mu kolejną?"
Wydaje mi się, że Edytka poprostu chce samą siebie przekonać, że jest szansa choć podświadomie doskonale zdaje sobie sprawę, że jej nie ma i nie będzie. Ratuj siebie, jak dla mnie on nie jest nic wart skoro tak traktuje otaczających go ludzi ktorzy go kochaja.
EDYTO, dziecko nie może być lekiem, to zła motywacja.
To nie rozwiąże Twoich problemów, pojawią się całkiem nowe.
Chyba najrozsądniej byłoby skorzystać z porad psychologa.
23 2011-09-29 18:53:08 Ostatnio edytowany przez NiobeXXX (2011-09-29 18:54:19)
Minei sotatni post Edyty podoba sie- widac, ze kobieta jest realistką.
Przeżyłazdrade i oddejscie meza i potrafiła sie podnieść- ona już nie chce JEGO tylko miec dziecko!
Konkretne marzenie konkrenty plan, a dziecko doda jej sił i nawet kolejne wyskoki meza nie obejdą jej wcale- udowodniła, ze umie żyć bez niego.
Poza tym on już mocniej jej zranic nie może.
PS .Te literówki mnie kiedyś wykończą
To mam pomysł. Zakręc się idź na całość nie zabezpieczaj się. Zrób sobie przy jego pomocy dzieciaka. I zostań z dzieckiem. Ale nie z nim.
Po pierwsze finansowa podporą bedzie żadna bo alimenty na dwójkę go zrujnuja.
Po drugie wiesz z doświadczenia ze jak się wdasz w pieluchy... To odejdzie. Pewnie do aktualnej kochanki bo jej dzieciak bedzie już opieluchowany a ona mniej zmęczona i szczuplejsza i bardziej chętna na seks...
Może potem z tamta zrobią kolejne malenstwo to wtedy ulga i szansa dla ciebie bo wtedy ty będziesz wygodnym azylem.
Chyba ze tamta okaże się ciut mądrzejsza i drugi raz gada nie przyjmie... Zobaczymy.
Jedna rzecz. Związek z twoim mężem zdrajca bedzie taki jak z tym facetem z którym się nie udało. Wiesz dlaczego? Bo będziesz w swoim mężu tez szukała.... Tego swojego dawnego męża... I będziesz tego nowego męża porównywać z tym starym. I będziesz wspominać jaka byłaś kiedyś szczęśliwa i czemu teraz tak się nie czujesz.
I powiem ci jeszcze coś bardzo bardzo brutalnego. Wybacz.
Chcesz mieć dziecko marzysz o dziecku dojrzalas do macierzyństwa.
A jednocześnie godzisz się a nawet zadasz zeby twój mąż ojciec zerwał kontakt ze swoim malenstwem.
Wiesz co? Ja mam jednego syna i jednego straciłam. Dla mnie gotowość na macierzystwo oznacza dojrzałość która mi mówi ze nigdy nie zranilabym żadnego dziecka i nie pozwolilabym aby cierpialo.
Kobiety z takim podejściem jak ty w trakcie rozwodu kłamią ze mąż molestował córki- zeby wiecej wygrać w sadzie.
Kosztem jednego dziecka chcesz aby szczęśliwe było drugie.
A gdyby tamta kobieta zginęła w wypadku. Co byś zrobiła? Pozwoliła ha mężowi wychować swoje dziecko??
Rozumiesz? Nie można chcieć dziecka i marzyć o dziecku jednocześnie nie dostrzegając niewinności i potrzeb każdej małej istotki która przychodzi na ten Swiat. Bo z takim podejściem wykazujesz daleko idący egoizm niedojrzalosc i egocentryzm.
Twój mąż ma dziecko. Jakim jest materiałem na ojca jeśli zgadza się odrzucać jedno ze swoich dzieci? A jakim ty jesteś typem matki jeśli jesteś gotowa krzywdzic jedno dziecko dla dobra drugiego???
Dziewczyno. Obudz się. Rozejrzyj się. Ktoś znajomy ma dziecko w podobnym wieku jak dziecko twojego męża??? Idź tam weź to małenstwo na ręce i pomysł ze je nienawidzisz i jesteś gotowa zabrać mu ojca. To taka potrzeba jak jedzenie. Dzieci maja matki i ojców. Brak jednego z nich to strata. Chcesz krzywdzic?
Byłam ostatnio w domu dziecka. Małego dziecka. Jest tam śliczna mała dziewczynka z zespołem downa która odrzucili Mlodzi dobrze sytuowani ale niegotowi na takie macierzystwo rodzice. Ich związek się rozpadł.
Dziecko twojego męża i Twojej kochanki to dla ciebie potwór któremu odbierasz prawo do naturalnych kontsktow z własnym ojcem.
Robisz to w imię miłości i twojego marzenia o macierzynstwie...
Jesteś gotowa na macierzystwo? Jesteś gotowa przyjąć wszystko co się z nim wiąże? Także godność i uczciwość wobec innego kilkumiesiecznego dziecka? A jeśli ma oczy twojego męża? A jeśli uśmiecha się jak on?? Odbierasz mu prawo do trzymania taty za raczke???
Zabolalo? Przepraszam. Ale trochę miało boleć.
Wiem, że kiedy zostanę matką, będzie mi łatwiej, będę miała dla kogo żyć i być silną, jeśli - odpukać - znów coś się stanie.
Proponuję chwile refleksji na temat: Czy dziecko będzie szczęśliwe żyjąc w takich realiach? To nie przytulanka do pocieszenia
Edyta_G napisał/a:Wiem, że kiedy zostanę matką, będzie mi łatwiej, będę miała dla kogo żyć i być silną, jeśli - odpukać - znów coś się stanie.
Proponuję chwile refleksji na temat: Czy dziecko będzie szczęśliwe żyjąc w takich realiach? To nie przytulanka do pocieszenia
Prawda.
Edyto, każdy dokonany wybór wpływa nie tylko na nasze życie. Decyzja, ktorą chcesz podjąć wpłynie na dwie (zakladając, ze urodzisz swoje upragnione dziecko) niczemu niewinne istoty. Kochasz swojego męża, ale dostrzegasz jego egoizm, wady, potrafisz zyć bez niego. Zastanów się, czy nie byłabys szczęśliwsza starając się ulożyć sobie zycie z innym mężczyzną, takim który będzie ODPOWIEDZIALNYM ojcem dla Waszego dziecka. Piszesz "Jeśli kiedyś znów się rozstaniemy, nie będzie takiego dramatu jak ostatnio" Nie życzę Ci, zeby Twoje założenie o rozstaniu sie spełniło, ale wszystko wskazuje na to, że tak może być. A wtedy dramat będzie jeszcze większy, bo będą rozpaczały dwie osoby - Ty i dziecko. Przemyśl bardzo dokladnie swoją decyzję, przede wszystkim jednak pomyśl o dziecku męża, cóz ono winne, ze dorośli się pogubili. Moge zrozumieć, że nie chcesz go znać, że swój ból przekładasz nie tylko na męża i tę kobietę. Jednak sama chcesz być matką, więc chciałabyś takiego losu dla swojego dziecka. Jeśli mam prawo dawać Ci rady, to proponuję, daj sobie czas, gdy opadną emocje, spróbuj zaakceptować fakt, że istnieje tamto dziecko. Jeśli podejmiesz decyzję o wspólnym zyciu z mężem, nie zabraniaj mu z nim kontaktu, przeciwnie razem starajcie sie uczestniczyć w jego wychowaniu. Wiem, że wydaje Ci sie to wręcz niemożliwe, ale takim zachowaniem pomożesz także sobie i to chyba (oczywiście według mnie) jedyna szansa, aby Wasze zycie bylo dobre. Edytko, dokonując wyboru oczywiście nie znasz przyszlości, ale to od Ciebie, od tego wyboru w dużej mierze będzie zależał los kilku osób. Masz rzeczywiście bardzo trudna sytuację, nie rób niczego pod wpływem złych emocji. Pozdrawiam
Trudno wymagać od zdradzonej zony by myslała o szczęściu dziecka kochanki, o szczęściu dziecka powinni myslec jego rodzice a ojciec dziecka ma wolną wolę.Jak bedzie chcial , to nie straci kontaktu z dzieckiem i nikt mu tego nie jest w stanie zabronic.
Edytka ma prawo tu mysleć o sobie,jest skrzywdzona i zdradzona zoną, ma prawo postawić warunki, wyjechać z mężem lub nie dać szansy i zyć sama.
Maja. Jasne. A jak spotkasz faceta z żona i dziećmi to nie wahaj się skorzystać z okazji i idź z nim do lozkA. Bo masz prawo korzystać z życia i stawiać swoje warunki. Bo czemu masz się przejmować jakaś idiotka która jest tak głupia zeby pozwolić się zdradzać.
A Edyta po co ma się przejmować dzieckiem które jest tak głupie ze się urodziło i żyje...
Na pohybel wszystkim. Tylko problem co nie maja?
Edyta ma prawo do wszystkich uczuć jakie czuje. Ma prawo tez wbić nóż w plecy męża i kochana bo.... Cytuje.....Edytka ma prawo myśleć o sobie....
Edytko jak tego potrzebujesz na swojego szczęścia to wal śmiało....
Trudno wymagać od zdradzonej zony by myslała o szczęściu dziecka kochanki, o szczęściu dziecka powinni myslec jego rodzice a ojciec dziecka ma wolną wolę.Jak bedzie chcial , to nie straci kontaktu z dzieckiem i nikt mu tego nie jest w stanie zabronic.
Edytka ma prawo tu mysleć o sobie,jest skrzywdzona i zdradzona zoną, ma prawo postawić warunki, wyjechać z mężem lub nie dać szansy i zyć sama.
Jestem ciekawa, czy Twoje zdanie na temat postępowania autorki wątku, byłoby takie samo, gdybyś to Ty była kochanką z dzieckiem.
I gratuluję Tobie bezwzględności. Obyś spotkała na swojej drodze Tobie podobnych.
Moja bliska znajoma była w identycznej sytuacji, z tym że ona nie mogła mieć własnych dzieci, zatem mężulek zrobił sobie z kimś innym. Odeszła od niego, wzięli rozwód, ona dziś jest szczęśliwą mężatką, a on nieszczęśliwym mężusiem tamtej. Dziecko, nie jest niczemu winne, skoro jest niech faktycznie weźmie za nie odpowiedzialność i da Ci święty spokój. Pozdrawiam.
Dzięki agau za głos rozsądku...
Dziecko nie jest niczemu winne, ale o jego szczęściu powinien myśleć tatuś i mamusia-3, nie Edyta, bo dla niej to dziecko jest chyba najboleśniejszym punktem w tej całej sprawie, bo sama stara sie o własne.
Chyba nikt nie ma tak dużej aureoli by w takiej syutacji być wyrozumiałym i dobrym, myślącym o wszystkich i o wszystkim.
Nawet jesli Edyta zostanie matką i bedzie trwała w swoim małżeństwie, to podejrzewam, że z trudno bedzie jej zaakceptowac dziecko i jego matke (bo oni jesli zgodzi sie zostac z mezem , bedą obecni w jej zyciu)- zawsze bedą jakies zgrzyty i kwasy i jej dziecko tez nie bedzie zbyt szczesliwe w takiej rodzinie.
Po co stworzyc i zyc w tak upiornym trójkącie i jeszcze wciągać w to dzieci.
Bardzo dziękuję Wam wszystkim za to, że znalazłyście chwilę, by podzielić się ze mną swoją refleksją lub uwagami. Doceniam wszystkie! I w jakimś stopniu z każdą z Was się zgadzam.
Szczególnie dziękuję za wsparcie Tobie, maja 84. Twój wpis << "Trudno wymagać od zdradzonej zony by myslała o szczęściu dziecka kochanki, o szczęściu dziecka powinni myslec jego rodzice a ojciec dziecka ma wolną wolę.Jak bedzie chcial , to nie straci kontaktu z dzieckiem i nikt mu tego nie jest w stanie zabronic.
Edytka ma prawo tu mysleć o sobie,jest skrzywdzona i zdradzona zoną, ma prawo postawić warunki, wyjechać z mężem lub nie dać szansy i zyć sama" >> jest dla mnie bardzo ważny, bo czuję, że w tej trudnej dla mnie sytuacji doskonale mnie rozumiesz i trzymasz moją stronę.
Dziękuję też NiobeXXX, zwłaszcza za to <<Minei sotatni post Edyty podoba sie- widac, ze kobieta jest realistką.
Przeżyłazdrade i oddejscie meza i potrafiła sie podnieść- ona już nie chce JEGO tylko miec dziecko!
Konkretne marzenie konkrenty plan, a dziecko doda jej sił i nawet kolejne wyskoki meza nie obejdą jej wcale- udowodniła, ze umie żyć bez niego.
Poza tym on już mocniej jej zranic nie może.>>
To prawda, że on już mocniej mnie nigdy nie zrani, dlatego jeśli "zbłądzi" kolejny raz, nie zrobi to na mnie już takiego wrażenia.
Bardzo chcę jednak tego dziecka. I to chyba nie jest tak, Powerka, że ono będzie lekiem. Może nie do końca tak. Ja dziecko chciałam mieć zawsze. Marzę o nim i wiem, że dostanie mnóstwo miłości, która we mnie jest. I wiem też, że dzięki niemu już żadna zdrada mojego męża nie będzie tak bolesna. Bo to dziecko będzie najważniejsze, już zawsze będę miała kogo kochać, dla kogo żyć i nigdy nie będę sama. Muszę Wam się przyznać, że nie wykluczam pewnej sytuacji - jeśli nawet po urodzeniu dziecka nie będę mogła przezwyciężyć naszych małżeńskich problemów, pogodzić się z tym co zrobił i zaakceptować tego, że on ma też to drugie dziecko - odejdę, niezależnie od tego, jak bardzo będzie mnie prosił, żebym tego nie robiła i mimo że widzę w nim pewne zmiany na lepsze.
Tak jak pisałam wcześniej, kocham go, ale już inaczej. Teraz najbardziej liczy się dziecko, które zamierzam mieć. A on ma mi w tym, do cholery, pomóc!
Wielokropku, End_aluzja, dlaczego mnie atakujecie? To forum i kazdy ma prawo do swojego zdania a zyczenie mi źle czy odnoszenie sie do kochanki zonatego faceta to już przesada i pisanie nie na temat.Dlaczego mam niby rozbijać rodzine zonatemu facetowi? Nie o tym wątek. Przecież to watek zdradzonej i porzuconej zony, kochanka o pomoc nikogo tu nie prosi. Nikt oprócz Edaluzji nie nazwał dziecka potworem, czy głupim, to padło z Twoich ust i tu przesadzilas.Takie atakowanie imienne nie ma sensu i nic nie wnosi do watku autorki
Owszem uwazam,że autorka nie musi brać sobie na barki odpowiedzialnosci za szczęście dziecka kochanki, kochanki, która planowala dziecko z zonatym facetem podczas gdy żona wila się z bolu..Niech sami wypija piwo, ktore nawarzyli.To odpowiedzialnosć jej meża bo to jego dziecko.
Ma prawo postawić warunki i jako zdradzona zona ma prawo oczekiwać starań męża a jakim bedzie ojcem to zależy jakim jest człowiekiem, jeżeli chca wyjechać i zacząć od nowa niech zaczynają, jednak nie problemem jest tu kochanka tylko niestabilnosć uczuciowa męża, przestrzegamy ją przed ponownym rozczarowaniem i o tym jest ten wątek.
Wielokropku, End_aluzja, dlaczego mnie atakujecie? To forum i kazdy ma prawo do swojego zdania a zyczenie mi źle czy odnoszenie sie do kochanki zonatego faceta to już przesada i pisanie nie na temat.(...)
Po pierwsze nie zaatakowałam, tylko zadałam pytanie. To spora różnica. Jestem ciekawa, czy Twoja odpowiedź byłaby taka sama. I jest to na temat całego wątku.
I źle Tobie nie życzyłam. Życzyłam tylko, byś na swej drodze spotkała swoją kopię, z identycznymi poglądami.
I to jest m o j e zdanie, do którego, również i ja, mam prawo na tym forum. A Ty, i nikt inny, również z moim zdaniem nie musi się zgadzać. Podobnie, ja z Twoim. I cały czas jest to na temat tego wątku.
A ja sądzę Edyto, że Twoje plany są przerażające. Tak naprawdę nie masz warunków do tego, by powołać nowe dziecko do życia- nie ma ciepłego, kochającego domu, rodziców, którzy daliby mu właściwy przykład, nie ma nawet wzoru miłości. Bo przecież mąż jest Ci obojętny- może wrócić, ale w karierze byka rozpłodowego, który po wszystkim może "spadać", bo wtedy będzie Ci już wszystko jedno- będziesz miała upragnionego bobasa.
Poza tym pamiętaj- 18 lat minie bardzo szybko i Twoje wychuchane, najukochańsze dziecko odejdzie nieubłaganie, a Ty zostaniesz albo z mężem, albo sama. Twoje motywy posiadania dziecka ("Bo to dziecko będzie najważniejsze, już zawsze będę miała kogo kochać, dla kogo żyć i nigdy nie będę sama.") sugerują, że będziesz jedną z tych nadopiekuńczych matek, które wypuszczą na świat niesamodzielną kalekę. Dziecko wychowuje się nie dla siebie, ale dla świata- i jeśli będzie oczkiem w Twojej głowie, to zrobisz krzywdę i sobie, i jemu.
"I to chyba nie jest tak, Powerka, że ono będzie lekiem. Może nie do końca tak. Ja dziecko chciałam mieć zawsze. Marzę o nim i wiem, że dostanie mnóstwo miłości, która we mnie jest. I wiem też, że dzięki niemu już żadna zdrada mojego męża nie będzie tak bolesna. Bo to dziecko będzie najważniejsze, już zawsze będę miała kogo kochać, dla kogo żyć i nigdy nie będę sama"
Z jednej strony przeczysz, z drugiej zaś potwierdzasz. To dziecko ma być dla Ciebie lekiem. To złe podejście.
Dziecko to żywa, autonomiczna istota. Dzieci szybko dorastają, mają swój własny odrębny świat, do którego nie mamy
dostepu. Rodzice mają dziecko wychować i wprowadzić w życie, a nie żyć życiem swoich dzieci.
Ty masz olbrzymią potrzebę kochania kogoś, masz mnóstwo w sobie miłości, którą chcesz komuś dać. Nie masz komu
i dlatego myślisz o dziecku. To zła motywacja.
Życie to nie bajka. Czasami los dotyka nas róznymi chorobami czy innymi tragediami. Oczywiscie nie życzę Ci tego,
ale czy pomyślałaś o tym, że zamiast różowego bobaska na świat przyjdzie chore dziecko, albo to Ciebie dotknie jakaś
choroba, albo Ciebie zabraknie. Co wtedy stanie się z Twoim dzieckiem ? Zajmie sie nim jego ojcec ?
On już jedno dziecko powołał na ten świat w bardzo okrutny sposób, raniąc najblizszą osobę, żonę , Ciebie.
On te dziecko porzucił. Czy taki człowiek będzie w stanie zająć się Twoim dzieckiem ?
Powiesz, jest tyle kobiet samotnie wychowujących dzieci. Owszem, los bywa okrutny, sprawia, że kobiety same muszą
zająć się swoimi dziecmi. Ale co innego jest gdy za nas decyduje los, a co innego gdy podejmujemy tę decyzję świadomie.
Przemyśl to dobrze.
Ale przede wszystkim zajmij się soba i swoim małżeństwem. To trzeba najpierw uporządkować, aby zrobić krok naprzód, czyli myśleć o dziecku.
Bo to dziecko będzie najważniejsze, już zawsze będę miała kogo kochać, dla kogo żyć i nigdy nie będę sama. (...)
Napisałaś wcześniej, że byłaś uzależniona od męża.
Teraz planujesz kolejne swoje uzależnienie, tym razem od jeszcze nie poczętego dziecka. Zamienił stryjek siekierkę na kijek. Przerażające. Nie uważasz, że dźwiganie mamusi na swych barkach, to zbyt duży ciężar dla dziecka?
To dziecko, albo uzależnisz od siebie i do końca życia "z mamusią pod rękę" (współczuć parterowi dziecka), albo (chcąc stanąć samodzielnie na nogach) będzie musiało przejść długą terapię. Forum wówczas nie pomoże, natomiast zarobią terapeuci.
Niezależnie od wszystkiego, dam jedną radę: daj zarobić terapeutom teraz, idź sama na terapię po to, byś przestała mieć potrzebę oplatania się wokół swych bliskich. Dla swojego i ich szczęścia. By stanąć do pionu, bo do niedawna myślałaś wyłącznie o mężu, teraz zaś myślisz wyłącznie o sobie, a mąż i dziecko mają być Twoimi narzędziami. Jedno - do zapłodnienia, drugie - do odnalezienia sensu życia.
Przeczytałam całość i zrobiło mi się smutno. Wiecie dlaczego?? Bo ja tu widzę przyszłość dwóch dzieciaczków wychowywanych bez tatusiów. Wybacz Edyta ale Ty nie jesteś gotowa by wrócić do swojego męża, na pewno nie teraz. Popieram Wielokropka- daj zarobić terapeucie. Piszesz tak:"jeśli nawet po urodzeniu dziecka nie będę mogła przezwyciężyć naszych małżeńskich problemów, pogodzić się z tym co zrobił i zaakceptować tego, że on ma też to drugie dziecko - odejdę, niezależnie od tego, jak bardzo będzie mnie prosił". Przepraszam ale to dla mnie bardzo egoistyczne podejście. Najpierw się rozwiązuje problemy a później się powołuje niewinne dziecko na świat. Twój mąż i jego kochanka zrobili identycznie. I co z tego wyszło?
Nie wiem jak jest w waszym przypadku. Czy Twój mąż chce otrzymywać kontakt z dzieckiem. Jeśli tak, a Ty go będziesz w tym ograniczać to na bank Cię znienawidzi za to. Jeśli natomiast nie czuje potrzeby bycia tatusiem dla tego dziecko... to sam sobie wystawia świadectwo jakim jest człowiekiem.
Edytko, jestes w takim momencie zycia, że wiele od Ciebie zależy .Od Twojej decyzji bedzie zależało nie tylko Twoje zycie. Masz prawo, aby urodzić dziecko, masz prawo ponownie zacząć zycie z mężem, ale NIE MASZ prawa zabierać innemu dziecku ojca. Ono juz i tak na starcie jest pokrzywdzone.Teraz Twój mąż, żeby Ci udowodnić swoją miłość, zrobi wszystko czego zażądasz. Nawet zostawi swoje dziecko. Pomyśl, czy chcesz się zemścić i na kim? Tak naprawdę to zemścisz się na sobie i swoim małżeństwie. Przecież chyba serio nie zakladasz, że ono się rozpadnie i będziesz samotną matka. A jest wielce prawdopodobne, ze tak sie stanie, jeśli nie pozwolisz mężowi na utrzymywanie kontaktu z dzieckiem.Ono jest i zaakceptuj ten fakt. Posłuchaj rad, które tu dostajesz, one są obiektywne. Myślę, że poprosiłaś o radę, ale już podjęłaś decyzję, tylko chciałaś potwierdzenia. Uświadom sobie, ze Twoja decyzja nie dotyczy wyboru koloru bluzki, ale zycia kilku osób w tym dwojga dzieci. Najlepiej posłuchaj Wielokropka i idź na terapię. Życzę mądrego wyboru.
Nie sądze by Edyta kierowała sie chęcia zemsty czy odbieraniem dziecku ojca.
Ja przeczytwaszy jej wypowiedzi uważam, że ona juz meza nie kocha a to czy dziecko bedzie miało kontakt z ojcem zależy od samego tatusia- zwykłego doopka, który sam nie wiem czego chce.
Edyta zwyczajnie pragnie dziecka i ma możliwośc by to zrealizować. Mąż jest potraktowany troche przedmiotowo, jako dawca spermy (ale po tym jak zostawił swoje "wyczekiwane" dziecko w pełni zasługuje na takie określenie).
Jeśli odejdzie od meża, moze być samotna i bezdzietna- bo dziś nie tak łatwo jest znależć porządnego faceta , takiego z którym chcesz założyć rodzine (to towar deficytowy).
Jeśli zostanie z meżem i urodzi dziecko- to wreszcie bedzie miała dziecko! Mąż jak do tej pory niewiele jej dał, wiec niech raz sie przyda a to czy zostanie z nią, czy nie, czy bedzie prawdziwym ojcem dla swojego pierwszego dziecka czy nie, zależy tylko i wyłącznie od niego- jesli człowiek czegoś chce nikt go nie powstrzyma.
Postepowanie Edyty jest egoistyczne, ale ja bedac na jej miejscu i gdybym równie mocno pragneła dziecka to nie wiem czy nie zrobiłabym podobnie, jeśli człowiek czegoś pragnie nikt go nie powstrzyma.
(...) jeśli człowiek czegoś pragnie nikt go nie powstrzyma.
Rozsądny i dojrzały człowiek przed podjęciem decyzji o zrealizowaniu swego pragnienia używa rozumu. Zastanawia się, czy jego pragnienia są realne, czy ich realizacją nie skrzywdzi kogoś.
Chyba, że mamy do czynienia z osobą egocentryczną, jak w przypadku autorki wątku. Taka osoba stawia swoje pragnienia, swoje marzenia, swoje ochoty na pierwszym miejscu i je realizuje, zgodnie z zasadą "teraz, moja kolej i nikt inny mnie nie interesuje".
Witaj te trzy ostaniezdania które napisałaś są kluczowe skoro zdajesz sobie sprawę że potrafisz bez niego żyć to nie ma sensu powrót do niego bo być może rzeczywiście złość na niego zatruje ci życie.
Zawsze dziecko będzie łącznikiem między dwojgiem ludzi a poza tym to nie wina tego dziecka że sie pojawiło więc odbierać mu ojca też nie należy zadaj sobie pytanie czy potrafisz żyć ze świadomością
że ona ma dziecko ???Jeżeli jego kontakty z dzieckiem sprawiają Tobie ból po co go sobie zadawać ?
Jeśli odszedł od Ciebie i żył inną a ty przeszłaś najtrudniejsze chwile w życiu poco ci powtórka z rozrywki . Kochasz go ale czy miłość powinna nieść same smutne uczucia zasługujesz na kogoś kto cię będzie kochał naprawdę a nie obarczał swoimi problemami. Zadaj sobie pytanie wrócił do ciebie bo mu się z tamtą nie udało a gdyby nadal się układało to by nawet o tobie nie pomyślał skoro z premedytacją potrafił zrobić innej kobiecie dziecko
Przepraszam, że ostatnio nie odpisywałam na Wasze posty, ale miałam trudne dni... Pytanie za sto punktów: czy może być jeszcze większa bezczelność, niż ta,którą wykazała się kochanka mojego męża, pytajac mnie w smsie co się z nim dzieje, dlaczego nie chce z nią rozmawiać i co ma zrobić, żeby go odzsyskać, bo ja pewnie i tak już nie za bardzo chce z nim być? Przepraszam za literówki, ale nadal jestem troszkę roztrzęsiona...
Przepraszam, że ostatnio nie odpisywałam na Wasze posty, ale miałam trudne dni... Pytanie za sto punktów: czy może być jeszcze większa bezczelność, niż ta,którą wykazała się kochanka mojego męża, pytajac mnie w smsie co się z nim dzieje, dlaczego nie chce z nią rozmawiać i co ma zrobić, żeby go odzsyskać, bo ja pewnie i tak już nie za bardzo chce z nim być? Przepraszam za literówki, ale nadal jestem troszkę roztrzęsiona...
Łał...ale jaja. Domyślam się, że Tobie nie jest do śmiechu. Co jej odpisałaś?
Bardzo Ci współczuję bo jesteś w CHOLERNIE ciężkiej sytuacji i jakiegokolwiek wyboru nie dokonasz trzymam za Ciebie kciuki.
Nic jej nie odpisałam, bo nie będę korespondować z czymś takim. Nie zniżę się do tego poziomu. Ale w szoku byłam, kiedy przeczytałam, że ona prosi mnie o radę jak kobieta kobietę...
Wciąż nie mogę uwierzyć, że miała czelność coś takiego wysłać.
3 czuje , że grunt jej sie pali pod nogami (a miało być tak pieknie), wiec wydaje jej sie najlepszym pomysłem, by zburzyć równowage, jaka powstała w Twoim małżenstwie, dolac oliwy do ognia, by skruszony do niej wrócił.
Ja jestem pod wrażeniem twojego męża. Wyszedł z domu zostawił kobietę w malutkim dzieckiem i nie odbiera telefonu. I planuje z tobą wyjazd zeby zacząć od nowa dziewczyno. Ona nie jest kimś takim... Ona jest w głębokiej desperacji. I się jej nie dziwie. Dziwie się tobie ze trwktujesz to w kontekście twojego zwycięstwa... I Twojej dumy.
Powiem tak wcale nie wygrywasz dzisiaj. To jest tak jakbyś stanęła w szranki a zwycięstwem jest.... Brzydkie słowo mi się nasuwa. No dobrze. Papier leżący na ulicy. Stara torebka foliowa.
Czyli twój mąż.
Nie Walcz o byle co... Bo ten fecet to masakra.
Pewnie już ci deklarował ze oczywiście marzy o dziecku z tobą jako ukoronowaniem tej miłości??? Kochana. Nie ludz się. Jak zażądasz krokodyla tez dostaniesz od lubego. Powiedz ze chcesz psa... Jutro!!!:)) dostaniesz. On zrobi dla ciebie wszystko. Tak cie kocha.
Miodzio. Zostawił kobietę z kilkumiesięcznym dzieckiem sama. W imię miłości.
Aj. Aż boli.
Edyto
Twój mąż najpierw zostawia Ciebie , znika, urywa kontakt
teraz w taki sam sposób zostawia WŁASNE malutkie dziecko
i Ty jeszcze rozważasz powrót do takiego śmiecia?!
51 2011-10-03 19:09:00 Ostatnio edytowany przez maja 84 (2011-10-03 19:29:03)
Oznajmił również zszokowanej zonie , że będzie miał dziecko z kochanka , odszedł i przez wiele miesiecy miał w nosie jak sobie radzi i to wszystko w imie milosci...
Przemysl dobrze czy go chcesz z powrotem. Kochanka wiedziała jak potrafi okrutnie porzucić kobietę jednak zaryzykowała śwadomie związek z zonatym , Ty teraz też już wiesz,jak potrafi zranić zaryzykujesz?
Co do kochanki dobrze,że jej nie odpowiedziałas, w sumie to pytanie do niego nie do Ciebie, tylko do niego, a jeżeli tak odnosi sie do solidarnosci kobiecej niech Tobie odpowie, jak jedna kobieta drugiej kobiecie może zrobić taką krzywdę.Zdecydowanie kochanka po Tobie nie powinna niczego oczekiwac.
End_aluzja, nie mogę pojąć Twojego toku myślenia. W którym momencie napisałam, choćby między wierszamy, że to co się ostatnio wydarzyło, traktuję w kontekście swojego zwycięstwa, czy nawet dumy? Mój Boże, że też komuś mogą przychodzić do głowy takie rzeczy!
Całe dotyczchasowe małżeństwo, które okazało się jednym wielkim kłamstwem, a zwłaszcza to, co działo się w nim przez ostatnie miesiące, traktuję jako swoją... porażkę. To nie ja zdradzałam, to nie ja zrobiłam pozamałżeńskie dziecko! Za to ja byłam nieświadoma tego, co wyprawia mój mąż z tą panią. A mimo to odbieram te wydarzenia jako moją osobistą, gigantyczną porażkę.
Nie znam Twojej historii, pewnie też nie jest wesoła (zapewne inaczej byś się na tym forum nie znalazła), ale z Twoich agresywnych wpisów mogłabym wnioskować, że jesteś jedną z pań pokroju kochanki mojego męża. Do czego być może nie masz odwagi się przyznać. Inaczej nie umiem interpretować Twojej agresji.
P.S. Dziękuję Wam wszystkim za troskę i ostrzeżenia. BARDZO je doceniam, dlatego że - w przeciwieństwie do mnie - patrzycie na wszystko z pewnym dystansem. Nie podjęłam jeszcze decyzji o tym, czy pozwolę mu wrócić i pewnie nie prędko to nastąpi. Trochę otworzyłyście mi oczy i uświadomiłyście, jak cholernie trudno byłoby żyć z tym facetem. DZIĘKI!
Ja jestem zdradzona żona.
W głowie mi się nie mieści latwosiernosci naiwność i głupota kobiet które na coś liczą w związkach pozamalzenskich. I wyrachowanie amoralnosc i brak zasad kobiet które rozbijają małżeństwa.
W pierwszym poście pisalas o swoich "warunkach" na jakich może do ciebie wrócić. Bardzo radykalnych i jednostronnych. Stad wywnioskowalam ze jego poddanie się tym warunkom automatycznie oznacza twoje zwycięstwo. Bo przecież zrobi jak chcesz czyli będziesz góra.
Widzisz mimo wszystko- jeśli on wraca to tez powinnas wiedzieć dlaczego i czego on oczekuje.
Co do mojego tekstu o desperacji kochanki to w moim przekonaniu jest tak. Jej desperacja zaczęła się jak spotkała twojego męża i trwa dalej. Bo jak na rozpadzie małżeństwa próbowała budować swoją rodzine to nie liczmy na jej jakiekolwiek zasady w ramach których zastanowi się czy ma prawo do ciebie dzwonić i o cokolwiek pytać...
Z drugiej strony z tego wniosek ze twój mąż wrócił do ciebie- sama pisalas ze jesteście ze sobą przytulacie się itd... A jego aktualna konkubina z dzieckiem nie wie ze on od niej odszedł. Pewnie zostawił sobie metę jakbyś go wyrzuciła na bruk..
Edyta ja próbuje nakierowac cie na kilka myśli. Tego jak się będziesz bała gdzie on jest i co robi. Tego ze będziesz porównywać jego zachowanie z czasu gdy cie zdradzal do aktualnego i się zastanawiać czy to coś znaczy. Tego ze będziesz drzec gdy on bedzie odwiedzał dziecko. A jak będziesz miała problemy z zajsciem w ciążę? Kogo obarcyzysz wina?
Nie chcesz męża. Chcesz z nim dziecko. A jeśli ten scenariusz nie wypali... Dasz radę??
End_aluzja, żeby było w miarę po kolei:
Nawet jeśli mój mąż przystał na moje warunki, to uwierz, że nie czuję się górą i raczej nigdy tak czuć się nie będę. Wręcz przeciwnie. Wciąż mam takie poczucie, że przegrałam swoje życie. Tak to niestety jest, kiedy tracisz wszystkie swoje najważniejsze marzenia, gdy wiesz, że one już nie mają żadnych szans, by się spełnić. Chciałabyś zacząć życie od nowa, wymazać to co było, ale nie da się, bo życie masz tylko jedno. No więc czuję dziś, że moje życie zostało przez tych dwoje zmarnowane i nic już tego nie cofnie.
Więc teraz jakie to życie będzie, z nim czy bez niego... Hmmm... Czuję pustkę, kocham go, ale już mi tak jak kiedyś na niczym nie zależy. Poza dzieckiem.
Po drugie: to fakt, że kochanka mojego męża jest absolutnie pozbawiona jakichkolwiek zasad (boleśnie przekonałam się o tym już dawno temu). Ten brak zasad jest jednak niebezpieczny. Także dla mojego małżeństwa, jeśli zdecydujemy się je ratować/wskrzesić. Dlatego zadecydowałam o wyjeździe. Muszę odpocząć od tego horroru, od tej kobiety. Nie chcę codziennie denerwować się, że spotkam ją na ulicy lub pod moją firmą, bo wiem, że miała już takie pomysły. Chcę, żeby zniknęła z mojego życia na tyle, na ile jest to możliwe w obecnej sytuacji. Nie było moją intencją odbierać ojca dziecku (mimo że to dziecko to najboleśniejszy aspekt jego zdrady). Zależy mu na kontaktach z nim, więc wiem, że nie mam nawet o co prosić, bo by z nich nie zrezygnował. A poza tym mam też świadomość, że ono jest tak samo ofiarą jego głupoty jak ja.
A propos przytulania itp. - nie wrócił do mnie, nie mieszka ze mną, ale spotykamy się prawie codziennie. Próbujemy nawiązać ze sobą na nowo kontakt, który był miedzy nami zanim zaczęło się to piekło. To też pozwala mi przekonać się, czy ja jestem jeszcze w stanie odbudować tę więź, poczucie bliskości, czy już nie.
Natomiast tamta pani została poinformowana przez niego, że to co między nimi było, już się nie powtórzy. Dostała też zapewnienie, że dziecko będzie odwiedzał i wspomagał finansowo jego utrzymanie. Ale ona chce jego, a nie jego kontaktów z dzieckiem czy pieniedzy...
Co do Twojego ostatniego akapitu:
"Edyta ja próbuje nakierowac cie na kilka myśli. Tego jak się będziesz bała gdzie on jest i co robi. Tego ze będziesz porównywać jego zachowanie z czasu gdy cie zdradzal do aktualnego i się zastanawiać czy to coś znaczy. Tego ze będziesz drzec gdy on bedzie odwiedzał dziecko. A jak będziesz miała problemy z zajsciem w ciążę? Kogo obarcyzysz wina?"
Ja nie będę. Ja już tak mam... I dlatego muszę wyjechać z tego przeklętego miasta. Wtedy nie będę zastanawiać się i drżeć, co on robi, gdy 15 minut spóźnia się z pracy. Mam ten komfort, że w miarę łatwo moję kontrolować, czy danego dnia ona siedzi na tyłku w swojej. Dnia, a nie godziny. Gdyby wyjechała na cały dzień do innego miasta - wiedziałabym o tym, gdyby wyskoczyła na 10 minut na szybki numerek z moim mężem - już nie. Dlatego zrozum moją potrzebę wyjazdu.
Edyta wiesz o co chodzi?? Czytam cie i widzę ze masz coraz bardziej poukładane czego chcesz.
Nie pytaj nas "czy" te decyzje musisz podjąć sama.
Ale gdy zapytasz nas "jak" to powiemy ci co nas bolało boli i jak sobie z tym radzimy.. Może skorzystasz a może nie:))
A ja napisze krotko i tresciwie, bo juz mnie to cale gdybanie meczy. Wrocisz do zwiazku z tym mezczyzna to masz spieprzone zycie. Innej opcji nie ma i nie bedzie. Nawet wyjazd na inny kontynent nie przerwie wiezi jaka on ma z druga kobieta..do konca zycia to dziecko ich bedzie laczyc. Czy Ci sie to podoba czy nie. To sie juz nie odstanie.
Nie rozumiem kobiet, ktore tak z wlasnej nieprzymuszonej woli babrza sie w historiach jak ta i miesiacami kombinuja: a moze tak a moze siak, kocham go, nie kocham, chce, nie chce, zmieni sie albo nie zmieni. Co to za bajdurzenie sobie do poduszki? Fakty sa takie: zdradzil, odszedl, ma dziecko, teraz sie "nawrocil" a za miesiac moze zateskni za dzieckiem i jego mama. I tak w nieskonczonosc, to nie koniec przygod z tym panem..ten typ tak ma, ze sie bedzie na prawo i lewo bujal..widocznie monogamizm mu nie odpowiada albo wrazen ma za malo w zyciu. Jak Ci to odpowiada to bierz go z cala swiadomoscia tych atrakcji teraz i w przyszlosci. A jak nie to teraz jest czas rozstac sie raz i na dobrze. Odkochac sie tez mozna a wartosciowych mezczyzn sa tysiace na tym swiecie. Szkoda by mi bylo czasu i energii na zycie z takim jak Twoj maz.
Ale i tak zrobisz co uwazasz TY za sluszne.
Mussuka, wartościowych mężczyzn są tysiące na tym świecie??? Nie żartuj! Właśnie problem w tym, że to gatunek na wymarciu!
Znam kilku takich, ale już zajętych. A ja nie jestem kobietą, która ogląda się za cudzymi facetami.
Dlatego postanowiłam dać mu ostatnią szansę. Kurczę, może robię głupio, ale potwornie zależy mi na tym dziecku!
Tylko jak sobie pomyślę, że najpierw trzeba się o nie postarać... Jakoś na razie nie wyobrażam sobie nawet leżenia obok siebie w łóżku, nie mówiąc już o czymś więcej. Ech, jakie to pogmatwane...
End_aluzja, co Was boli - chyba się domyślam, bo pewnie dokładnie to samo, co mnie. Ale jak sobie z tym radzicie - tego jestem bardzo ciekawa, bo mi na razie, delikatnie mówiąc, średnio to wszystko wychodzi.
Poświęcisz się dla zrealizowania ochoty posiadania dziecka. Zamkniesz oczy i... a później pozbędziesz się dawcy.
"Ochoty posiadania dziecka"? Piszesz to tak, jakbyś uważała, że traktuję to dziecko jak nowy sweterek lub buty... Bez komentarza!
"Ochoty posiadania dziecka"? Piszesz to tak, jakbyś uważała, że traktuję to dziecko jak nowy sweterek lub buty... Bez komentarza!
Właśnie tak uważam.
Czemu?
Odpowiedź znajdziesz w s w o i c h postach.
To nie jest chwilowa zachcianka! Marzę o tym dziecku co najmniej od kilku lat. Dlaczego nie ma spełnić się jedyne marzenie, które mi zostało? Tylko dlatego, że mój mąż narobił głupot mam nie być matką?
Próbuję posklejać moją rodzinę. Jest to cholernie trudne, a Ty mi nie pomagasz...
Nie wątpię w to, że chcesz mieć dziecko. Fakt ten bije z każdego niemal postu. Tylko Ty tym dzieckiem chcesz zapełnić sobie świat, chcesz ulokować w nim wszystkie swoje cele i aspiracje. Napisałaś:
(...)
Wiem, że kiedy zostanę matką, będzie mi łatwiej, będę miała dla kogo żyć i być silną, jeśli - odpukać - znów coś się stanie.
I to jest też to, o czym pisałam wcześniej. Kocham mojego męża, ale już inaczej. Jeśli kiedyś znów się rozstaniemy, nie będzie takiego dramatu jak ostatnio. Po pierwsze dlatego, że wiem, że można żyć bez niego, a po drugie dlatego, że będę miała swoje wymarzone, ukochane maleństwo.
Szczerze... teraz bardziej zależy mi na naszym dziecku niż na nim. Smutne to, ale prawdziwe.
To jest przerażające. Żadne dziecko takiego ciężaru nie udźwignie.
I protestuję, bo Ty nie chcesz mieć dziecka, Ty je chcesz mieć dla siebie. A to znaczna różnica.
Nie pisałabym tego wszystkiego, gdyby Twoje cele były inne, nie tak egoistyczne i egocentryczne.
I wiem, że takie teksty nie są przyjemnymi. Ale mają inny cel: zmienić Twoje nastawienie do tego, jeszcze nie poczętego, dziecka. Wówczas będę Ci kibicować.
Nie rozumiem. Chcesz mieć dziecko, ale dlaczego własnie z nim??? Piszesz tak, jakby to własnie Twój wiarołomny mąż był ostatnim mężczyzną na świecie zdolnym do zapłodnienia. Ile Ty masz lat, bo nie doczytałam? Dobiegasz menopauzy, to Twój ostatni moment, że zwracasz się w stronę jedynego na tę chwilę dostępnego Ci faceta? O co w tym wszystkim chodzi? Czy może chcesz mieć z nim dziecko, bo konkurujesz z jego kochanką. Ona ma z nim potomka, więc Ty też chcesz?
Już wiesz jaki jest Twój mąż i godzisz sie z tym, ze najprawdopodobniej nie spędzisz z nim życia. Świadomie godzisz się z tym, że wychowasz dziecko bez ojca, a może gdzieś w głebi wierzysz, że RODZINA go przy Tobie zatrzyma. Nie zatrzyma, bo nie zatrzymała go rodzina którą ma, jego dziecko i matka jego dziecka. To mężczyzna w bardzo podłym gatunku, bez zasad. Szkoda Twojego przyszłego dziecka dla takiego ojca.
Jak sobie wyobrażasz realizowanie tak pięknego marzenia jakim macierzyństwo,
w tej chorej sytuacji, w jakiej się znajdujesz ?
Otwórz szeroko oczy i zobacz coś więcej niż czubek własnego nosa (nie piszę tego złośliwie).
I jeszcze jedno, jeżeli więcej niż jedna osoba pisze w podobnym tonie (czyt. moje poprzedniczki)
tzn., że coś jest na rzeczy.