Poznałam pewnego Pana - lat 30 wiec w sam raz. Od poczatku wydawało mi sie ze cos nas do siebie ciągnie.... telefony codziennie, smsmy codziennie , jak tylko jestem na gg to sie oddzywa... ale rozmawiamy o wszystkim i o niczym, o jego pracy ktorej szuka. o moim mieszkaniu ktore zmieniam itditd
...poszlismy razem do teatru, pozniej do knajpy, kilka razy na imprezie.... zawsze przy mnie a jednak nie bardzo.
mam ochote sie przytulic , az mnie wewnatrz skreca kiedy widze ze dzwoni.
ale on nie wykazuje takich odruchów... gdzies mnie tam dotknie, ale wszystko jakby platonicznie..
kiedys mu nawet napisalam ze mi sie podoba i zeby cos z tym zrobil ale chyba myslal ze zartuje.....
ostatnio zaproponowal zebysmy razem wynajeli mieszkanie... co mam mu powiedziec ze mam na to ochote ale jak bede wiedziala ze jest sciana obok to mnie wewnetrznie rozszarpie ? :-))) albo jak zacznie ' kolezanki ' przyprowadzac to je bede traktowac śrutem ?:) więc odmowilam a raczej przeciagnelam decyzje w czasie.
z drugiej strony ze wszystkim do mnie dzwoni, kilka razy dziennie..... jak gdzies ide on tez idzie....
tylko brakuje iskry albo odwagi ktora zapali sytuacje.... a najbardzie sie boje ze ja zgasi.
powiedzcie jak na samym poczatku ( to dopiero 2 msc znajomosci) skierowac tory nie na szerokopojeta PRZYJAZN... ? tylko na ZWIĄZEK ...
zgubilam sie znow i pomyslec ze mam 30 lat !