Wszyscy już chyba doskonale wiemy jak ogromny kataklizm nawiedził Japonię. Silne trzęsienie ziemi o sile ponad 7 st. dotarło w nocy z wtorku na środę (z 8 na 9 marca 2011r) o godz. 23.45 (czasu miejscowego) do północno-wschodniego wybrzeża Japonii, wstrząs był odczuwalny w Tokio, powodując liczne uszkodzenia budynków i terenu. Wydano też wówczas ostrzeżenie przed tsunami. Potem kolejno następowały wstrząsy wtórne, a tsunami dosłownie zmiotło z powierzchni wszystko co napotkało na swojej drodze, łącznie z setkami ludzkich istnień.
Trzęsienia ziemi są w Japonii częste, gdyż kraj jest położony na jednym z najbardziej aktywnych sejsmicznie obszarów na świecie. To tutaj właśnie dochodzi do 20 proc. wszystkich wstrząsów o sile 6 st. lub większej. Tym razem jednak kataklizm przed jakim Japonia stanęła jest, jak się podaje, największy od ok. 140 lat.
Trzęsienie ziemi i tsunami spowodowały też kryzys w elektrowni jądrowej Fukushima Daiichi, a po eksplozji i pożarach reaktorów niebezpiecznie podniósł się poziom promieniowania. Czy Japonię czeka więc dodatkowo nuklearny koszmar?
To co wydaje się znamienne, to postawa jaką zachowują Japończycy w obliczu tego kataklizmu i osobistych tragedii. Oni o trzęsieniach ziemi wiedzą wszystko, są nauczeni jak radzić sobie i jak zachowywać się w kryzysowych sytuacjach, niemniej nas zadziwia ich spokój. Z relacji korespondentów wynika, że są dla siebie mili, uprzejmi, nie histeryzują, a jeśli płaczą i proszą o pomoc to znak, że sytuacja jest już naprawdę tragiczna. Jednak nawet Japończyk kiedy zmyje mu dom i dzieci siada na ziemi i płacze, ale jakże inna to rozpacz, od tej, którą my znamy. Współczuję im z całego serca, łączę się w bólu i utożsamiam z nimi tak zwyczajnie, po ludzku, bo są to ludzie, którzy dziś naprawdę cierpią.
I takie oto pytanie nasunęło mi się w odniesieniu do tego tematu... Jak postrzegacie zachowanie nas, Polaków, w obliczu wielkich tragedii? Jak my przypuszczalnie zachowywalibyśmy się, gdyby to nas dotknął kataklizm podobny do tego, który nawiedził Japonię? Czy potrafilibyśmy zachować tak wielki spokój i opanowanie, sprostać wyzwaniu czy raczej wpadlibyśmy w coś, co można byłoby nazwać mianem narodowej histerii?